Ranking ATP. Awans Hurkacza, życiowy ranking Opelki

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Reilly Opelka zadebiutował w niedzielę w finale imprezy rangi ATP Masters 1000, a w konsekwencji odnotował znaczący awans w klasyfikacji ATP. O jedną pozycję w górę przesunął się Hubert Hurkacz. W czołowej dziesiątce nie doszło do żadnych zmian.

Hubert Hurkacz bardzo dobrze zaprezentował się w rozgrywanym w zeszłym tygodniu turnieju w Toronto. Polak zaszedł do ćwierćfinału, gdzie po niesamowicie wyrównanym spotkaniu przegrał z późniejszym zwycięzcą, Daniiłem Miedwiediewem. Dobry występ naszego reprezentanta ma odzwierciedlenie w najnowszym zestawieniu. Hurkacz awansował o jedno miejsce i plasuje się na 12. lokacie w rankingu ATP. Dotychczas najwyżej w karierze był on 12 lipca, gdy po osiągnięciu półfinału Wimbledonu znalazł się na 11. miejscu.

Reilly Opelka nie zdołał wprawdzie pokonać wicelidera rankingu, Daniiła Miedwiediewa, w finale w Toronto, lecz to on odnotował najbardziej wyraźny awans wśród czołowych zawodników. Amerykanin przesunął się o 9 oczek i jest aktualnie 23. tenisistą świata. Miedwiediew pozostaje na drugiej pozycji, tuż za Novakiem Dżokoviciem.

Na najwyższe miejsce w karierze awansował także James Duckworth. Australijczyk rozpoczynał kanadyjski tysięcznik od eliminacji, a dotarł do trzeciej rundy turnieju głównego, pokonując po drodze Jannika Sinnera. Dzięki temu znalazł się na 69. miejscu w najnowszym zestawieniu.

Mały awans odnotowali też Kamil Majchrzak i Kacper Żuk, którzy sklasyfikowani są obecnie na odpowiednio 115. oraz 173. miejscu.

Cincinnati. Pella: po raz pierwszy od dwóch lat poczułem się jak tenisista

/ Szymon Adamski , źródło: własne / ubitennis.es, foto: AFP

Guido Pella jako jeden z pierwszych tenisistów awansował do 2. rundy turnieju ATP w Cincinnati. Po zwycięstwie 6:3, 6:3 nad Davidem Goffinem był przeszczęśliwy. – Lubię przebywać w Stanach Zjednoczonych. Będąc tutaj, w Cincinnati, odzyskałem chęć do gry w tenisa – powiedział 31-letni Argentyńczyk. Wydarzenia z ostatnich kilkunastu miesięcy mocno dały mu bowiem w kość. 

Na co stać Guido Pellę przypomina ranking z 2019 roku. Tamten sezon tenisista z Bahia Blanca zakończył na 25. miejscu, a na chwilę wstąpił nawet do drugiej dziesiątki. Wydawało się, że może być jeszcze lepiej. Losy argentyńskiego mańkuta potoczyły się jednak zupełnie inaczej. Podupadł na zdrowiu, dobiła go pandemia, a konsekwencją były bardzo słabe występy na korcie. Z błędnego koła bardzo trudno było mu się wydostać. Wydawało mu się, że pilnie potrzebuje rankingowych punktów, dlatego startował w turniejach, nawet jeśli nie był do nich przygotowany. O pomoc zwrócił się do swojego pierwszego trenera, Fabiana Blengino.

– Łączy nas niemal taka więź jak ojca z synem. Zdawało mi się, że nigdy nie przestaliśmy razem trenować. Znamy się doskonale. Kiedy spotkaliśmy się ponownie, obaj poczuliśmy, że bardzo się rozwinęliśmy. On jako trener, a ja jako zawodnik – mówił Pella o współpracy z Blengino.

W Cincinnati Pella pojawił się na korcie po raz pierwszy od półtora miesiąca. To dość długa przerwa jak na środek sezonu, ale Argentyńczykowi była potrzebna. Chciał wreszcie wejść na kort ze świadomością, że jest optymalnie przygotowany. W trakcie sezonu na kortach ziemnych zdarzyło się, że kreczował w dwóch meczach z rzędu.

Już teraz można stwierdzić, że się udało, ponieważ w Cincinnati odniósł dopiero szóste zwycięstwo po pandemicznej przerwie, a czwarte w tym sezonie. Wygląda na to, że zaczyna wychodzić z najgłębszego dołka w karierze. – Ostatnie dwa lata były najgorsze w moim życiu – nie gryzie się w język Argentyńczyk.

Wygrana 6:3, 6:3 z Davidem Goffinem oddali też od niego widmo spadku z pierwszej setki rankingu ATP. Problemy na wielu płaszczyznach sprawiły, że Pella spadł na 93. miejsce.

– Lubię przebywać w Stanach Zjednoczonych. Będąc tutaj, w Cincinnati, odzyskałem chęć do gry w tenisa. Dzisiaj, po raz pierwszy od dwóch lat, poczułem się jak tenisista. Bardzo się cieszę, że gram dalej w turnieju i choć nadal obowiązują pewne ograniczenia, możemy cieszyć się większą wolnością – radośnie podsumował 31-latek, który w kolejnej rundzie zagra z lepszym z pary Fabio Fognini – Nikołoz Bailaszwili.

W gorszym humorze kort opuszczał David Goffin. Belg wrócił do rywalizacji po dwumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kostki i nie pokazał się z najlepszej strony. Zależy mu na ograniu się przed US Open, dlatego wcześniej wystąpi jeszcze w turnieju ATP 250 w Winston Salem. Organizatorzy tej imprezy przyznali mu ,,dziką kartę”.

Pierwszego dnia rywalizacji w Cincinnati zapadło jeszcze jedno rozstrzygnięcie w męskim singlu. Benoit Paire pokonał 5:7, 6:3, 6:2 Miomira Kecmanovicia. Serb może pluć sobie w brodę, ponieważ po wygraniu pierwszego seta w drugim i trzecim prowadził z przewagą przełamania. Aż pięć razy dał się jednak przełamać i to Francuza zobaczymy w meczu drugiej rundy przeciwko Denisowi Shapovalovowi.


Wyniki

Pierwsza runda:

Benoit Paire (Francja) – Miomir Kecmanović (Serbia) 5:7, 6:3, 6:2
Guido Pella (Argentyna) – David Goffin (Belgia, 15) 6:3, 6:3

Toronto. Miedwiediew wyrasta na finałowego giganta. Kolejny tytuł Rosjanina

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Daniił Miedwiediew zdał egzamin z odbioru potężnych serwisów i po zwycięstwach nad Johnem Isnerem oraz Reillym Opelką sięgnął po tytuł w Toronto. Dla Rosjanina to dwunaste trofeum w karierze, a trzecie w tym sezonie. Z ostatnich ośmiu finałów wygrał aż siedem! 

25-latek startem w Kanadzie zainaugurował ulubioną część sezonu. Tenisiści nie schodzą podczas niej z kortów twardych, a z tygodnia na tydzień na znaczeniu nabierają umiejętności przetrwania i jak najszybszej regeneracji. Dużych turniejów jest bowiem co nie miara, zmęczenie się kumuluje i niektórych zawodników to przerasta. Jednak Miedwiediew do tej pory dobrze znosił trudy ciągnącego się niczym ser na pizzy turniejowego cyklu. Nie inaczej będzie chyba w tym roku.

Zaczął najlepiej, jak mógł, bowiem od zwycięstwa w Toronto. W finale pokonał 6:4, 6:3 Reilly’ego Opelkę, który debiutował w meczu o tak wysoką stawkę. Amerykanina nie zjadły nerwy, jednak w jego grze było widać różnicę in minus w porównaniu do tego, co prezentował w półfinale. W spotkaniu z Tsitsipasem lepiej rozgrywał wymiany, a w kluczowych momentach potrafił doskonale serwować. W finale zdarzyło mu się natomiast popełnił podwójny błąd przy break-poincie…

Za to Miedwiediew przez cały mecz był twardy jak skała. Nie okazywał emocji i będąc w pełni skoncentrowanym na wydarzeniach na korcie, dokonywał cudów w defensywie. Dopadał do piłek lecących z ogromną prędkością i nękał rywala nieprzyjemnymi odpowiedziami. Opelce mogły podciąć skrzydła zwłaszcza niektóre returny Rosjanina. Z reguły Miedwiediew skupiał się tylko na tym, by przebić piłkę na drugą stronę, ale od czasu do czasu na tyle dobrze odczytywał zamiary rywala, że popisywał się wygrywającymi returnami.

Po godzinie i niespełna 30 minutach rywalizacji 25-latek z Moskwy wykorzystał pierwszą piłkę meczową. W ten sposób przypieczętował czwarte zwycięstwo w zawodach rangi ATP Masters 1000. Jedno z najcenniejszych, ponieważ wciąż przecież nie doczekał się na triumf w Wielkim Szlemie. W tym sezonie był blisko w Australian Open, lecz w finale uległ Novakowi Dżokoviciowi. Co ciekawe, w ciągu ostatnich 23 miesięcy był to jedyny finał przegrany przez Rosjanina. Pozostałe siedem wygrał.

Niedługo kolejna szansa, ponieważ już za dwa tygodnie ruszy US Open. Rosjanin nie obiera jednak jeszcze kursu na Nowy Jork, bo przed światową czołówką zawody w Cincinnati. Podobnie jak w Toronto, Miedwiediew zostanie w nich najwyżej rozstawiony. W pierwszej rundzie będzie mieć wolny los.


Wyniki

Finał:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 1) – Reilly Opelka (USA) 6:4, 6:3