Wesprzyj WOŚP i wylicytuj spotkanie z Karolem Stopą i Lechem Sidorem

/ Redakcja , źródło: własne , foto: WOŚP

Chyba nie ma w Polsce kibica tenisa, który nie zetknąłby się nigdy z komentarzem Karola Stopy lub Lecha Sidora. Panowie od lat komentują najważniejsze tenisowe wydarzenia, z finałami turniejów wielkoszlemowych włącznie. Komentatorski duet przekazał na aukcje 30. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaproszenie na spotkanie ze sobą!

Śmiało można powiedzieć, że Karol Stopa i Lech Sidor zjedli zęby na relacjonowaniu tenisowych spotkań. Światowe rozgrywki znają od podszewki i uchodzą za znakomitych ekspertów w tej dziedzinie. Jeden z ich podstawowych atutów stanowi fakt, że swoją olbrzymią wiedzę przekazują w bardzo atrakcyjny sposób.

Z okazji 30. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na charytatywną aukcję trafiło inspirujące spotkanie z duetem komentatorskim. To niepowtarzalna okazja do rozmowy ze specjalistami, których rzadko można spotkać w przestrzeni publicznej.

Licytacja potrwa do północy 30 stycznia. Więcej szczegółów i możliwość wzięcia udziału w licytacji po kliknięciu TUTAJ.

Świątek: robiłam wszystko, co mogłam, ale ona zagrała perfekcyjnie

/ Anna Niemiec , źródło: ausopen.com, foto: AFP

Iga Światek w półfinale Australian Open nie sprostała świetnej dysponowanej Danielle Collins. Po meczu Polka nie miała do siebie żalu, tylko doceniła klasę rywalki i zapewniła, że z Australii wyjedzie w bardzo dobrym nastroju. 

Ogólnie jestem z siebie bardzo dumna – przyznała na pomeczowej konferencji prasowej podopieczna Tomasz Wiktorowskiego. – Poprzednie dwa mecze, przeciwko Soranie i Kai, wygrałam przede wszystkim sercem. Zostawiłam na korcie wszystko, co miałam. Oczywiście nie jestem zadowolona z dzisiejszego rezultatu, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę, ze Danielle zagrała wspaniale. Gdybym miała okazje częściej wejść z nią w wymianę, na pewno miałbym większe szanse, ale ona wygrywała punkty serwisem i returnem. Próbowałam znaleźć rozwiązanie, ale wiem , co ona czuła dzisiaj na korcie, bo czasem też mi się zdarzają takie momenty. Trudno zatrzymać przeciwniczkę, gdy ona gra w ten sposób. Niczego nie żałuję, bo zrobiłam dzisiaj wszystko, co mogłam, ale ona zagrała perfekcyjny mecz. 

Pierwsza rakieta Polski zdradziła, że spodziewała się, że Amerykanka będzie chciała narzucić jej swój styl gry, ale spodziewała się, że będzie generować aż takie prędkości uderzeń. – Chyba jeszcze nigdy nie grałam z kimś, kto uderzałby piłkę tak szybko w trakcie meczu – skomplementowała rywalkę 20-latka z Raszyna. – Na treningach zdarzało mi się grać na podobnych prędkościach, ale na meczach zwykle jest inaczej, bo zawodniczki nie chcą aż tak ryzykować. Równocześnie nie miałam wrażenia, że ona nadmiernie ryzykuje. Wszystko miała pod kontrolą. Jestem pod ogromny wrażeniem jej występu, należy jej się ogromny szacunek. Jestem bardzo ciekawa jak poradzi sobie w trakcie finału, który na pewno będę oglądać, żeby się czegoś nauczyć. 

Pomimo półfinałowej przegranej Iga Światek wyjedzie z Australii w bardzo dobrym nastroju, bo nauczyła się o sobie wielu pozytywnych rzeczy. – Wiem już, że nie muszę grać perfekcyjnie, żeby wygrywać mecze. Nawet na kortach twardych. To mój najlepszy wynik na tej nawierzchni. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo chciałam poprawić swoją grę na kortach twardych. Bardzo cieszę się, że wygrałam z Soraną i Kaią mentalnie i fizycznie. Byłam przygotowana to agresywnej gry na szybkich kortach. Wiem, że mogę jeszcze poprawić serwis, grę przy siatce oraz inne rzeczy, co na pewno jest pozytywne, bo nie osiągnęłam jeszcze swojego maksimum – zakończyła Polka. 

Australian Open. Świetnie dysponowana Amerykanka zatrzymała Świątek

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Iga Świątek nie zagra o drugi w karierze wielkoszlemowy tytuł. W półfinale imprezy w Melbourne zdecydowanie zbyt wysoko poprzeczkę zawiesiła Danielle Collins. 

Amerykanka rozpoczęła spotkanie w piorunujący sposób i odskoczyła na 4:0 z podwójnym przełamaniem. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych starała się od razu przejmować inicjatywę. Szczególnie dobrze robiła to z backhandowej strony. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego miała bardzo duże problemy, gdy nie trafiała pierwszym serwisem, nie nadążała za tempem gry rywalki i popełniała dużo błędów. W drugiej połowie tej części meczu gra się wyrównała. Reprezentantka Polski częściej dochodziła do głosu w wymianach. Pierwsza rakieta Polski zbliżyła się na 2:4, ale po chwili ponownie nie była w stanie utrzymać podania. W ósmym gemie Collins wypracowała sobie dwie piłki setowe, ale mistrzyni Roland Garros wybroniła się i przełamała rywalkę. W końcowe partii Amerykanka utrzymała jednak nerwy na wodzy. Przy wyniku 5:4 kilka razy świetnie zaserwowała i objęła prowadzenie w meczu. 

Druga odsłona meczu również nie rozpoczęła się po myśli Świątek. 28-latka z Florydy atakowała każde drugie podanie polskiej tenisistki i tak jak w pierwszym secie odskoczyła na 4:0. Świątek zdołała utrzymać jeszcze podanie, ale rozpędzona rodaczka siostra Williams na więcej już jej nie pozwoliła i po 78 minutach gry mogła cieszyć się ze zwycięstwa. 

W czwartkowym spotkaniu Amerykanka posłała 27 wygrywających uderzeń przy tylko 13 błędach. Polka tyle samo razy się pomyliła, ale tylko 12 razy zdobywała punkty bezpośrednio. Kluczowa na pewno była również statystyka punktów zdobytych po drugim serwisie przez 20-latkę z Raszyna. Na 21 takich wymian wygrała tylko 3.  

O pierwszy w karierze wielkoszlemowy tytuł Danielle Collins zagra z Ashleigh Barty. 


Wyniki

Półfinał singla

Danielle Collins (USA, 27) – Iga Świątek (Polska, 7) 6:4 6:1

Australian Open. Ashleigh Barty bez litości

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Ashleigh Barty pokonała Madion Keys 6:1, 6:3 i zadebiutuje w finale australijskiego Szlema. Reprezentantka gospodarzy w sobotnim finale będzie celować w trzeci tytuł mistrzowski w najważniejszych turniejach sezonu.

Liderka rankingu WTA największe sukcesy świętowała w 2019 na Roland Garros i w ubiegłym sezonie na kortach Wimbledonu. To wtedy sięgnęła po dwa wielkoszlemowe tytuły mistrzowskie w singlowej karierze. W sobotę stanie przed szansą dorzucenia trzeciego mistrzostwa. Tym razem przed własną publicznością. Już poprawiła najlepszy wynik na kortach Melbourne Park. Przed dwoma laty w 1/2 finału uległa późniejszej mistrzyni Sofii Kenin.

W tegorocznej edycji Barty nie straciła jeszcze seta. Nie inaczej było w czwartek. W pierwszej odsłonie pojedynku Australijka nie grała mocno, ale mądrze. Starała się rozprowadzać rywalkę po korcie i kontrolowała sytuację na korcie. To sprawiło, że po niespełna 30 minutach gry zakończyła premierowego seta wynikiem 6:1. Drugi set zaczął się nieco inaczej od pierwszego. Obie panie wygrywały swe gemy serwisowe. Jednak w szóstym gemie reprezentantka gospodarzy wywalczyła trzy breaki. Wykorzystała trzeciego i do końca już nie oddała inicjatywy na korcie, kończąc spotkanie za pierwszą piłką meczową.

W sobotnim finale Ashleigh Barty powalczy o czwarty tytuł wielkoszlemowy w karierze, a trzeci singlowy. Dotychczas oprócz mistrzostw Roland Garros 2019 i Wimbledon 2021 Australijka świętowała triumf w rywalizacji deblowej.


Wyniki

Półfinał singla:

Ashleigh Barty (Australia, 1) – Madison Keys (USA) 6:1, 6:3

Monfils: przez całą karierę popełniałem złe decyzje, ale nie tracę wiary

/ Anna Niemiec , źródło: ausopen.com, foto: AFP

Gael Monfils w tegorocznej edycji Australian Open pokazał się z bardzo dobrej strony. W ćwiercfinale Francuz przegrał pięciosetową batalię z Matteo Berrettinim, ale pomimo tego wciąż nie traci nadziei na wielkoszlemowy triumf. 

Reprezentant Francji od dawna uważany jest za jednego z najbardziej utalentowanych tenisistów w tourze. 35-latek z Paryża ma koncie jednaście tytułów ATP, wystąpił w półfinale Roland Garros i US Open, dzięki czemu był już szóstym tenisistą świata. Pomimo tego wielu ekspertów i kibiców uważa, że Monfils nie do końca potrafi wykorzystać pełnię swojego potencjału na korcie. Francuzowi często zarzucano, że za bardzo chce grać efektownie zamiast postawić na skuteczność. W tym roku w Melbourne francuski tenisista grał jednak bardzo efektywnie. W drodze do najlepszej ósemki turnieju nie stracił ani jednego seta. W ćwiercfinale przez prawie cztery godziny walczył z Berrettinim. O jego przegranej zadecydował słabszy moment na początku piątego seta. 

Na pewno wywiozę stad mnóstwo pozytywów – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej reprezentant „trójkolorowych”. – Z drugiej strony już drugi raz rzędu miałem szansę pokonać zawodnika z czołowej dziesiątki światowego rankingu w imprezie wielkoszlemowej i znowu jej nie wykorzystałem. Na pewno wyciągnę z tego naukę, ale takie przegrane zawsze było dla mnie trudne. Cały czas są, ale pomimo tego nie tracę wiary. Potrzebuję, żeby udało mi się tylko jeden raz. Nie muszę wygrywać dwadzieścia razy, tylko ten jeden raz. Cały czas na to pracuję. Cały czas wierzę, że mogę tego dokonać. Przez dwadzieścia lat mi się nie udało, ale kto wie, może w tym roku coś „kliknie”. 

Jeden z dziennikarzy postanowił dopytać, co tenisista ma na myśli mówiąc „kliknąć”. – Chodzi o to, żeby grać najlepszy tenis w kluczowych momentach. Łatwo o tym mówić, ale na korcie trzeba podejmować dobre decyzje. Czasem za bardzo się pospieszysz, a czasem nie zaatakujesz w odpowiednim momencie i szansa przepadła. Najlepsi tenisiści na świecie są najlepsi, bo w ułamku sekundy potrafią podjąć dobrą decyzję. Wiedzą jak poradzić sobie z presją. Tego nie da się nauczyć, to doświadczenie trzeba zdobyć. Ja przez całą swoją karierę popełniam złe decyzje. Pogodziłem się z tym, ale mam nadzieję, że ten jeden raz coś dla mnie „kliknie”. Zanim skończę mam nadzieję, że raz tego dokonam. Nie tracę wiary – zakończył Monfils.