Novak Dżoković ma opuścić w czwartek Australię

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. Niezaszczepiony Novak Dżoković dostał specjalne zezwolenie na udział w Australian Open, ale nie zbliżył się nawet w okolice kortów. Lider rankingu ATP najpierw został zatrzymany na wiele godzin na lotnisku, a następnie nakazano mu wracać do Belgradu. 

Według dziennikarzy z australijskiego dziennika ,,The Age” Serb opuści Australię w czwartek. Od tej decyzji będą próbowali się jednak odwołać prawnicy Serba. Na pewno będzie im bardzo zależeć, aby zawodnik nie kursował trzy razy między Serbią a Australią, co mogłoby niekorzystnie wpłynąć na jego samopoczucie, a co za tym idzie również postawę na korcie.

Sprawa jest bardzo poważna i zaangażowali się w nią najważniejsi politycy obydwu państw. Dżokovicia wsparł m.in. prezydent Serbii Aleksander Vukić, który przekazał zawodnikowi, że ,,cała Serbia jest z nim i zrobi wszystko, aby nękanie najlepszego tenisisty na świecie zostało natychmiast zakończone”.

Po drugiej stronie barykady stoi premier Australii. Scott Morrison zapowiedział, że Novak Dżoković nie będzie traktowany w żaden specjalny sposób i jeśli nie przedstawi odpowiednich dowodów na zwolnienie medyczne ze szczepienia na COVID-19, zostanie odesłany z powrotem do domu. Wszystko wskazuje na to, że tak się właśnie stanie. Na pewno nie można też jednak wykluczyć kolejnego zwrotu akcji.

Powodem wielogodzinnego zatrzymania Serba na lotnisku są problemy z wizą. Serb posiada ponoć jej nieodpowiednią wersję, która nie pozwala na zwolnienie lekarskie w związku z niezaszczepieniem.

Wiele osób zwraca też uwagę na to, w jaki sposób potraktowano Dżokovicia po wylądowaniu w Australii. Serb był przetrzymywany w izolatce pilnowanej przez policjantów, ponoć nawet bez możliwości skorzystania z telefonu komórkowego.

Australian Open rozpocznie się za niespełna dwa tygodnie, dokładnie 17 stycznia. Chyba nie ma w tej chwili osoby, która ze stuprocentową pewnością mogłaby stwierdzić, że lider rankingu ATP zagra w tym turnieju, mimo że kilkadziesiąt godzin temu sam tenisista chwalił się w mediach społecznościowych uzyskaniem specjalnej przepustki.

 

Adelajda. Pierwsze duże wyzwanie

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Po udanym meczu otwierającym sezon z Darią Saville przed Igą Świątek znacznie większe wyzwanie. W środę podejmie finalistkę US Open Leylah Fernandez. Czy Kanadyjka zdoła postawić się Polce w miejscu, gdzie nasza tenisistka jeszcze nie straciła seta?

Iga Świątek broni w Adelajdzie tytułu zdobytego przed rokiem. Wówczas był to pierwszy turniej po Australian Open i nasza reprezentantka wygrała go w rewelacyjnym stylu nie tracąc nawet seta. W tym sezonie zaczęła równie dobrze od zwycięstwa 6:3, 6:3 z Darią Saville. W walce o ćwierćfinał czeka ją jednak prawdopodobnie dużo trudniejsze zadanie.

Po drugiej stronie kortu stanie Leylah Fernandez, czyli finalistka ostatniego US Open. Będzie to pierwsze starcie tej dwójki. Tuż przed rozpoczęciem turnieju w Adelajdzie odbyły one wspólny trening. Kanadyjka w pierwszej rundzie przekonująco wygrała z Jekateriną Aleksandrową z Rosji (6:3, 6:4).

Środowe spotkanie może przynieść wiele emocji. To może być bardzo wyrównany mecz zawodniczek o dość podobnym stylu gry. Obydwie preferują agresywny tenis, ale nie unikają nieraz niekonwencjonalnych rozwiązań. Przewagą Polki może się okazać serwis, za to na korzyść Fernandez może przemawiać nieustępliwość w obronie i szybkość. Przekonamy się, jak to będzie wyglądać na korcie i jak zawodniczki będą starały się odpowiedzieć na grę rywalki. W pierwszych gemach może być sporo prób badania możliwości przeciwniczki i dostosowywania gry do potrzeb.

Australian Open.Problemy Novaka Dżokovicia na lotnisku

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.twitter.com, foto: AFP

Podróżującego na tegoroczny Australian Open Novaka Dżokovicia zatrzymano na lotnisku w Melbourne. Powodem nieprzepuszczenia Serba przez służby graniczne jest nieodpowiednia wiza.

Kilkanaście godzin odkąd świat obiegła informacja, że lider rankingu będzie mógł wystąpić podczas nadchodzącej pierwszej w sezonie lewy Wielkiego Szlema na podstawie specjalnego zwolnienia medycznego (więcej), do kibiców docierają kolejne informacje. Tym razem na temat zatrzymania 10-krotnego mistrza Australian Open na lotnisku w stolicy Stanu Wiktoria.

Temat dopuszczenia obrońcy tytułu do występu podczas tegorocznej edycji turnieju dzięki szczególnemu potraktowaniu jest szeroko komentowany. Głos zabrał między innymi premier Australii. – Udowodni zasadność zwolnienia z obowiązku szczepienia przeciw COVID-19 z powodów medycznych lub zostanie odesłany do domu następnym samolotem – powiedział Scott Morisson.

Taka postawa australijskich władz jest prawdopodobnie powodem kłopotów Serba. Jak się okazało, zespół lidera rankingu złożył wniosek o wizę, która nie daje możliwości zwolnienia z obowiązku szczepienia. Dżoković został zatrzymany, a służby zwróciły się do władz stanu Wiktoria o zgodę na złożenie wniosku wizowego. Jednak pojawiła się odmowa i nie wiadomo kiedy 20-krotny mistrz wielkoszlemowy zostanie wpuszczony do Australii.

Sprawę skomentowała między innymi minister sportu. – Nie będziemy zapewniać Novakovi Dżokoviciovi indywidualnego wsparcia w zakresie wniosku wizowego, by mógł wziąć udział w wielkoszlemowym Australian Open – napisała na twitterze Jaala Pulford.

Uwagę zwraca również rozbieżność w sposobie postępowania przez władze Tennis Australia i włodarzy Stanu Wiktoria z jednej strony a rządzących krajem z drugiej. O czym świadczy wypowiedz Karena Andrewsa, ministra spraw wewnętrznych Australii. – Podczas gdy rząd stanu Wiktoria i Tennis Australia mogą zezwolić niezaszczepionym graczom na udział w turnieju, rząd Wspólnoty Narodów będzie egzekwował wymagania obowiązujące na granicy Australii.

 

ATP Cup. Polacy poznali rywali

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Hiszpania pokonała Serbię 2:1 w ostatnim meczu grupy A i to Hiszpanie będą półfinałowymi rywalami reprezentacji Polski w piątkowym półfinale.

W środową noc polskiego czasu mecz Polski z Argentyną wyłonił drużynę, która uzyskała awans do półfinału z grupy D. Kilka godzin później taką samą sytuację mieliśmy wśród zespołów walczących o awans z grupy A. Po dwóch kolejkach spotkań zarówno Hiszpanie, jak i Serbowie mieli komplet zwycięstw i o tym, kto zagra w 1/2 finału przeciwko biało-czerwonym zdecydowało bezpośrednie starcie.

Rozstrzygnięcie poznaliśmy już po meczach singlowych. W pierwszej pojedynku Pablo Carreno Busta pokonał 6:3, 6:4 Filipa Krajinovicia. Z kolei w drugim spotkaniu Roberto Bautista Agut wygrał z Dusanem Lajoviciem tracąc pięć gemów. Honorowy punkt dla Serbów zdobył duet Nikola Cacic/Matej Sabanov, którzy uporali się z Alejandro Davidovichem Fokiną i Pedro Martinezem 6:7(5), 6:3, 10-5.

Drugie zwycięstwo w turnieju odnieśli z kolei tenisiści z Chile. Zawodnicy z Ameryki Południowej zmierzyli się z Norwegią. Po tym, jak w grach singlowych obie reprezentacje podzieliły się zwycięstwami, losy spotkania rozstrzygnęło spotkanie gry podwójnej. W nim lepiej wypadli Chilijczycy i to im przypadło trzecie miejsce w grupie A. Również trzecią lokatę, tyle że w grupie D zajęli Grecy. Tenisiści z Hellady 2:1 uporali się z Gruzinami. Losy spotkania rozstrzygnięte były już po grach singlowych, ale Gruzini zdołali wygrać mecz deblistów.

 


Wyniki

Grupa A

Norwegia – Chile 1:2

Viktor Durasovic – Alejandro Tabilo 1:6, 7:6(5), 1:6

Casper Ruud – Cristian Garin 6:4, 6:1

Andreja Petrovic/Leyton Rivera – Marcelo Tomas Barrios Vera/Alejandro Tabilo 0:6, 4:6

Serbia – Hiszpanian 1:2

Filip Krajinovic – Pablo Carreno Busta 3:6, 4:6

Dusan Lajovic – Roberto Bautista Agut 1:6, 4:6

Nikola Cacic/Matej Sabanov – Alejandro Davidovich Fokina/Pedro Martinez 6:7(5), 6:3, 10-5

Grupa D

Grecja – Gruzja 2:1

Michail Pervolarakis – Aleksandre Metreveli 6:3, 6:2

Stefanos Tsitsipas – Nikoloz Basilashvili 4:1 i krecz

Aristotelis Thanos/Petros Tsitsipas – Aleksandre Bakshi/Aleksandre Metreveli 6:4, 3:6, 14-16

Adelajda. Udane otwarcie liderki rankingu

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

W środę kibicom, którzy zasiedli na trybunach kortów w Adelajdzie, zaprezentowały się dwie najwyżej rozstawione tenisistki tegorocznej edycji Adelaide International. Ani Ashleigh Barty ani Aryna Sabałenka nie zrobiły zbyt dobrego wrażenia. Była mistrzyni zdołała jednak wyjść z opresji.

Czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa nie prezentuje się ostatnio zbyt często na światowych kortach. Po raz ostatni Australijka wystąpiła podczas wrześniowego US Open, gdzie pożegnała się z rywalizacją po pojedynku trzeciej rundy. W Adelajdzie niewiele brakowało, by już pierwsza rywalka okazała się za mocna dla liderki rankingu. Corif Gauff prowadziła już 6:4, 4:2 i była jeden punkt od 5:2. Od tego momentu przegrała jednak jedenaście z trzynastu rozegranych gemów i to mistrzyni imprezy z 2020 roku uzyskała awans do 1/4 finału.

W gronie najlepszych ośmiu tenisistek nie znalazła się za to Aryna Sabałenka. Dla wiceliderki rankingu tak samo jak dla Australijki był pierwszy pojedynek w tym roku. W partii otwarcia Białorusinka prowadziła 2:0, jednak szybko straciła przewagę przełamania i ostatecznie tie-break rozstrzygnął losy tej partii. W nim tenisistka z Mińska doprowadziła ze stanu 3-5 na 6-5. Jednak przegrała trzy kolejne punkty, co dało seta Słowence. W drugiej odsłonie Sabałenka czterokrotnie oddała serwis rywalce. A to za sprawą między innymi jedenastu podwójnych błędów serwisowych. To wszystko sprawiło, że po 89 minutach to Juvan mogła się cieszyć z awansu do 1/4 finału Adelaide International.

Los Sabalenki podzieliła również Maria Sakkari. Greczynka zdołała co prawda ze stanu 6:7,0:2 doprowadzić do trzeciej partii. W niej z 2:3 wyszła na 4:3. Jednak od tego momentu to Shelby Rogers zapisywała gemy na swoim koncie i ostatecznie zapewniła sobie awans do ćwierćfinału. W nim rywalką Amerykanki będzie Jelena Rybakina, która w dwóch setach uporała się z Marie Bouzkovą.


Wyniki

Druga runda:

Ashleigh Barty (Australia, 1) – Cori Gauff (USA) 4:6, 7:5, 6:1

Kaja Juvan (Słowenia) – Aryna Sabałenka (Białoruś, 2) 7:6(6), 6:1

Shelby Rogers (USA) – Maria Sakkari (Grecja, 3) 7:6(5), 2:6, 6:4

Elena Rybakina (Kazachstan, 7) – Marie Bouzkova (Czechy) 6:3, 6:4

 

Fyrstenberg: stać nas na wygranie z Portugalią

/ Szymon Adamski , źródło: własne / materiał prasowy PZT, foto: AFP

Odkąd Mariusz Fyrstenberg jest kapitanem naszej reprezentacji w Pucharze Davisa, biało-czerwoni nie przegrali jeszcze żadnego meczu. O podtrzymanie dobrej serii zagrają w dniach 4-5 marca w Portugalii. – Mamy naprawdę mocną drużynę, którą stać na wygranie z Portugalią – zapowiada kapitan, choć na pewno liczy się z tym, że kilku czołowych zawodników może w naszym zespole zabraknąć. 

Dla Mariusza Fyrstenberga będzie to trzecie spotkanie w roli kapitana męskiej reprezentacji. Na pewno Polaków czeka cięższe zadanie od dwóch ostatnich, gdy rywalizowaliśmy na własnym terenie z egzotycznymi rywalami z Hongkongu i Salwadoru.

Na początku marca zagramy na wyjeździe z Portugalią. Przeciwnicy właśnie zapowiedzieli, że spotkanie odbędzie się na kortach ziemnych. – Można się było spodziewać, że rywale wybiorą grę na korcie ziemnym, bo to ich ulubiona nawierzchnia. Czują się na niej najpewniej i prawie zawsze mecze w Pucharze Davisa u siebie rozgrywają właśnie na mączce. Ale to nie jest dla naszych zawodników problem, bo potrafią dobrze grać na „ziemi” – uważa kapitan reprezentacji Polski Mariusz Fyrstenberg, były szósty deblista świata.

Ostatnio na ziemi rzeczywiście radziliśmy sobie całkiem nieźle. W 2018 roku pokonaliśmy na wyjeździe Rumunię, a w 2019 wygraliśmy turniej eliminacyjny w Grecji, pokonując gospodarzy, a także Monako, Estonię i Luksemburg. W tych spotkaniach mogliśmy jednak liczyć na wydatną pomoc Łukasza Kubota, Huberta Hurkacza i Kamila Majchrzaka. W Portugalii prawdopodobnie będzie inaczej, o czym informowaliśmy już TUTAJ.

Na razie swoją nieobecność potwierdził tylko Kubot. – Co prawda nie będziemy mogli skorzystać w Portugalii z doświadczenia Łukasza Kubota, który jest po operacji kolana i nie zdąży wrócić na korty. Ale myślę, że mamy naprawdę mocną drużynę, którą stać na wygranie z Portugalią – zapowiada Fyrstenberg.

Kto zastąpi Kubota? Najprawdopodobniej Szymon Walków i Jan Zieliński. – To świetni debliści – chwali swoich podopiecznych kapitan reprezentacji w Pucharze Davisa. Zawodnicy niejako potwierdzili to dzisiaj w nocy, wygrywając 7:6(4), 7:6(5) z mocną argentyńską parą Anders Molteni, Maximo Gonzalez. Wcześniej swoje mecze wygrali też Kamil Majchrzak i Hubert Hurkacz, dzięki czemu nasza reprezentacja awansowała do półfinału ATP Cup. W tych rozgrywkach kapitanem naszej reprezentacji jest Marcin Matkowski.

Puchar Davisa. Zła informacja dla polskich tenisistów. Portugalczycy wybrali mączkę

/ Szymon Adamski , źródło: własne / materiał prasowy PZT, foto: AFP

Położona nieopodal Porto miejscowość Maia będzie gospodarzem nadchodzącego spotkania Polski z Portugalią w Pucharze Davisa. Mecz zostanie rozegrany pod dachem, na nawierzchni ziemnej. To spodziewana, lecz zła informacja dla naszej drużyny. 

Do rywalizacji Polaków z Portugalczykami dojdzie już za dwa miesiące, dokładnie w dniach 4-5 marca. Poprzedni mecz obu ekip odbył się w Polsce (w 1975 roku nasi tenisiści pewnie wygrali w Poznaniu), więc tym razem za organizację odpowiadają nasi rywale. Portugalczycy skorzystali z tego przywileju i zdecydowali, że rywalizacja toczyć się będzie na kortach ziemnych, na których większość ich reprezentantów czuje się najlepiej.

Niestety może to oznaczać, że do Portugalii przyjedziemy mocno osłabieni. Wiadomo już, że w spotkaniu nie zagra Łukasz Kubot. – Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to moim pierwszym turniejem po przerwie będzie BNP Paribas Open w Indian Wells. To oznacza, że niestety nie uda mi się zagrać w meczu Pucharu Davisa z Portugalią – powiedział nasz najlepszy deblista, który w zeszłym tygodniu trafił na stół operacyjnych po problemach z kolanem.

Podobną decyzję mogą podjąć Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak. Oni również na pewno mają w swoich planach występ w Indian Wells, a w związku z tym gra w zupełnie innych warunkach w Portugalii może być im nie po drodze.

Turniej w Indian Wells rozgrywany na kortach twardych rusza już 10 marca, raptem pięć dni po zakończeniu rywalizacji z Portugalią. O ile Hurkacz będzie miał pewne miejsce w drabince głównej, o tyle Majchrzak najprawdopodobniej będzie musiał przedzierać się przez kwalifikacje, więc w Kalifornii musiałby zameldować się jeszcze szybciej. Nagła zmiana nawierzchni na pewno nie wpłynęłaby pozytywnie na szanse naszych najlepszych tenisistów w jednym z największych turniejów w sezonie.

Portugalczycy takich zmartwień nie mają. Ich pierwsza rakieta, Joao Sousa, to dopiero 140. zawodnik rankingu ATP. To pozycja nie gwarantująca miejsca w kwalifikacjach do turnieju w Indian Wells. W top300 mają jednak jeszcze sześciu innych tenisistów, którzy ewentualnie mogliby zastąpić lidera. My takiej głębi składu nie mamy. Oprócz Hurkacza i Majchrzaka w top 500 mamy tylko Kacpra Żuka (168), Daniela Michalskiego (428) oraz Pawła Ciasia (465), który nigdy jeszcze nie zagrał w meczu reprezentacji.

Gospodarzem spotkania będzie leżąca w dystrykcie Porto miejscowość Maia. Reprezentacja Portugalii ostatni raz grała tam w 2011 roku. Wówczas pokonali Słowację 4-1. Trybuny kortu centralnego mogą pomieścić blisko 1800 osób.

ATP Cup. Biało-czerwoni awansowali do półfinału w kapitalnym stylu

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

To była wspaniała noc dla polskiego tenisa. Kamil Majchrzak odniósł pierwsze zwycięstwo w karierze nad zawodnikiem z top 50, Hubert Hurkacz oddał tylko pięć gemów Diego Schwartzmanowi, a Jan Zieliński i Szymon Walków czuli się na korcie tak pewnie, że potrafili wygrać 24 punkty z rzędu przy własnym podaniu! Stawiani w roli delikatnych faworytów Argentyńczycy nie urwali naszej reprezentacji nawet seta i w piątek to my zagramy w półfinale ATP Cup! 

Przed spotkaniem z Argentyną trudno było ocenić prawdziwą siłę naszej reprezentacji. O wiele łatwiej było o stwierdzenie, że potrafiliśmy wykorzystać uśmiech fortuny. Bo reprezentacji Grecji i Gruzji nie byłoby w ATP Cup, gdyby nie Stefanos Tsitsipas i Nikołoz Basilaszwili, a tak się założyło, że obaj przeciwko naszej reprezentacji nie zagrali. Grek co prawda wystąpił w spotkaniu deblowym, ale po pierwsze – nie w tej specjalności jest jednym z najlepszych na świecie, po drugie – biało-czerwoni mieli już wtedy zagwarantowane zwycięstwo. W dużym skrócie, w obu przypadkach zwycięstwo było przypieczętowane po singlach, w których Majchrzak i Hurkacz odprawiali tenisistów będących za nimi daleko, daleko z tyłu w rankingu ATP. Najwyżej notowany z nich, Michail Pervolarakis, to aktualnie 399. rakieta globu.

Starcie z Argentyną to już wyzwanie całkowicie innego kalibru. Mowa o jednej z najlepszych reprezentacji na świecie, której kapitan ma bardzo dużo pole manewru przy powołaniach. Przy okazji ATP Cup wybór padł na Diego Schwartzmana, Federico Delbonisa, Maximo Gonzaleza i Andresa Molteniego – cała ta grupa to tenisiści zajmujący miejsca w czołowej 50 rankingu ATP w swoich specjalnościach. My z oczywistych powodów nie moglibyśmy wystawić składu złożonego z tak wysoko notowanych tenisistów. Po prostu nie mamy ich wystarczająco dużo. A jednak daliśmy radę, i to w jakim stylu!

Wszystko zaczęło się od zwycięstwa Kamila Majchrzaka nad Federico Delbonisem 6:3, 7:6(3). To było trzynaste podejście Polaka do zawodnika z czołowej pięćdziesiątki rankingu ATP i pierwsze udane. A nawet bardzo udane, choć pierwszy gem był zapowiedzią czegoś innego – Majchrzak dał się przełamać do 30. Później było już jednak tylko lepiej. Odważne returny bardzo szybko pozwoliły odrobić stratę. W całym meczu Delbonis wygrał raptem 35% piłek po drugim podaniu, mimo że nie popełnił żadnego podwójnego błędu.

Podwójny błąd przytrafił się natomiast w bardzo ważnym momencie polskiemu tenisiście. Serwował wtedy po zwycięstwo, a na tablicy wyników widniał rezultat 30:30. Delbonis odłamał i doprowadził do tie-breaku, ale na szczęście niewykorzystana okazja się nie zemściła. Kilka minut później Majchrzak wyprowadził nas na prowadzenie 1:0, notując jedno z najcenniejszych zwycięstw w całej karierze.

Dalsza część bardzo trudnego zadania należała do Huberta Hurkacza. Nasz lider stanął naprzeciwko Diego Schwartzmana i tak się składa, że w krótkiej historii ATP Cup ta para zagrała ze sobą już po raz drugi. Przed dwoma laty wrocławianin wygrał 4:6, 6:2, 6:3. Tym razem zwycięstwo było o wiele wyższe – 6:1, 6:4.

Hurkacz od początku grał na bardzo wysokim poziomie, do którego rywal dostosował się dopiero w drugim secie. Przewaga Polaka cały czas była jednak widoczna. Schwartzman nieustannie czuł presję we własnych gemach serwisowych, podczas gdy Hurkacz musiał bronić break-pointów tylko w jednym gemie. Po niespełna półtoragodzinnej rywalizacji nasz lider wykorzystał drugą piłkę meczową i wprowadził naszą reprezentację do półfinału ATP Cup!

Później do gry przystąpili jeszcze debliści. Jan Zieliński i Szymon Walków pozazdrościli najwyraźniej kolegom i też pokazali się z najlepszej strony. W dwóch tie-breakach pokonali znacznie bardziej doświadczonych Gonzaleza i Molteniego, sprawiając, że Argentyńczycy zostali do końca rozłożeni na łopatki. Na uwagę zasługuje też niezwykła seria zdobytych punktów przez naszą parę. Na przełomie pierwszego i drugiego seta Zieliński i Walków byli nie do zatrzymania przy własnym podaniu, zdobywając 24 punkty z rzędu!

W czwartek Polacy odpoczną, a w piątek zagrają w półfinale jednych z najważniejszych reprezentacyjnych rozgrywek. Ich rywalami będą Hiszpanie lub Serbowie. Obie te drużyny radzą sobie w ATP Cup bez swoich największych gwiazd, Rafaela Nadala i Novaka Dżokovicia.


Wyniki

Polska – Argentyna 3-0

Kamil Majchrzak – Federico Delbonis 6:3, 7:6(3)
Hubert Hurkacz – Diego Schwartzman 6:1, 6:4
S. Walków, J. Zieliński – M. Gonzalez, A. Molteni 7:6(4), 7:6(5)