Paula Badosa wycofała się z turnieju

/ Izabela Modrzewska , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, oprac. własne, foto: AFP

Paula Badosa od dwóch miesięcy zmaga się z kontuzją pleców. Podczas meczu z Martą Kostjuk na Wimbledonie była zmuszona skreczować i nie jest jeszcze gotowa na powrót na kort.

Hiszpańska tenisistka miała wystąpić na Pucharze Hopmana, który powraca na tenisową scenę po czterech latach przerwy. Ten międzynarodowy turniej drużynowy odbędzie się w przyszłym tygodniu w Nicei. Razem z Carlosem Alcarazem mieli reprezentować Hiszpanię w mikście. Inne pary, które wezmą udział w wydarzeniu to m.in Donna Vekic i Borna Coric, Belinda Bencic i Stan Wawrinka czy Holger Rune i Clara Tauson.

W maju Badosa wycofała się z French Open z powodu urazu kręgosłupa. Podczas drugiej rundy londyńskiego szlema, zrezygnowała z dalszej gry po pierwszym secie. Podczas konferencji prasowej przyznała, że ból doskwierał jej już przed meczem.

Robiłam co mogłam żeby zagrać, ale gdy obudziłam się po meczu pierwszej rundy, znowu poczułam ten ból. Będę potrzebowała kilku dni przerwy. Porozmawiam z moim zespołem i zaplanujemy kolejne dni i tygodnie.

Hiszpanka chce jak najszybciej rozwiązać problem z kontuzją pleców, by móc przygotowywać się do sierpniowych turniejów w Stanach Zjednoczonych.

Wimbledon. Carlos Alcaraz pewnie melduje się w finale

/ Kacper Roguski , źródło: własne/atp.com, foto: AFP

Po trzech setach Carlos Alcaraz pokonuje Daniiła Miedwiediewa i awansuje do swojego pierwszego finału Wimbledonu w karierze. Hiszpan przez całe spotkanie przeważał nad Rosjaninem i w dobrym stylu wchodzi do finału, gdzie zmierzy się z Serbem Nowakiem Dżokowiciem.

Dla obu Panów droga do półfinału nie należała do najłatwiejszych. Alcaraz pokonał między innymi byłego finalistę Wimbledonu Matteo Berrettiniego czy Holgera Rune. Z kolei Daniił Miedwiediew w ćwierćfinale pokonał Amerykanina Christophera Eubanksa, wracając ze stanu 1:2 w setach. Obaj tenisiści mierzyli się już ze sobą na kortach trawiastych Wimbledonu. W 2021 roku Miedwiediew wygrał 3:0. Tegoroczny finał w Indian Wells był drugim spotkaniem obu panów. Tym razem górą był Alcaraz.

Pierwszy set piątkowego półfinału był wyrównany. W dłuższych wymianach przewagę posiadał Miedwiediew, który starał się wywierać większą presję na rywalu przy returnie. Momentem przełomowym partii był ósmy gem. W nim to Carlos Alcaraz przełamał Rosjanina w pierwszym gemie po zmianie piłek. Hiszpan utrzymał przewagę do końca tej części meczu i wygrał pierwszego seta 6:3. Tenisista z Połwyspu Iberyjskiego wykorzystał jedyną szansę na przełamanie podania rywala jaka pojawiła się w premierowej partii.

Druga odsłona meczu to nerwowy początek Alcaraza, który popełniał sporo niewymuszonych błędów. Miedwiediew jako pierwszy miał szansę na przełamanie, ale ostatecznie Hiszpan zdołał utrzymać serwis i do końca seta przeważał. Duża liczba wypadów do siatki oraz skrótów sprawiła, że również tę część pojedynku rozstrzygnął na swą korzyść. Miedwiediew wyraźnie zrezygnowany przegrał drugą partię 3:6 zostając przełamanym dwukrotnie.

W trzeciej odsłonie lider rankingu wykorzystywał coraz więcej błędów po stronie rywala, który wyraźnie się denerwował i coraz częściej wchodził w dyskusje z członkami swego sztabu. Pierwszego gema Rosjanin wygrał dopiero przy stanie 0:3. W piątym gemie zawodnik z Moskwy prowadził 40:0 będąc returnującym i zdołał odrobić stratę przełamania. To wyraźnie rozjuszyło Alcaraz, który gema szóstego zaczął od minięcia i mocnego forhendu po krosie. Gem zakończył się przełamaniem serwisu Daniiła po długiej grze na przewagi i dopiero piątym breakpoincie wykorzystanym przez Hiszpana. Do końca seta lider rankingu utrzymał przewagę przełamania .

Carlos Alcaraz wygrywając ostatniego seta 6:3, awansował do drugiego wielkoszlemowego finału, gdzie spróbuje powtórzyć wynik z ubiegłorocznego US Open. W Nowym Jorku tenisista z El Palmar sięgnął po premierowy tytuł w jednej z najważniejszych imprez sezonu. Jego rywalem będzie Novak Dżoković. Dla Serba to szansa na 24. tytuł wielkoszlemowy. Dodatkowo stawką niedzielnego meczu będzie rfotel lidera rankingu ATP.


Wyniki

Półfinał singla:

Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) – Daniił Miedwiediew (3) 6:3 6:3 6:3

Od Graf i Agassiego do…? W kapciach albo pod parasolem – korespondencja A. Rolaka z Wimbledonu

/ Artur Rolak , źródło: , foto:

Nawet Iga Świątek wie, że wszystkich meczów wygrać nie można, ale próbować trzeba. Tak samo my, prości wimbledonolodzy, wiemy, jak trudno przekonać zwłaszcza najbliższą rodzinę, że sama The Queue i stanie w niej naprawdę jest cool.

Dziś jak co dzień, choć to już półfinały singla mężczyzn. Punktualnie o 6:00 stewardzi zaczęli budzić ludzi stojących – oczywiście nie dosłownie, bo przecież śpiących pod namiotami – w kolejce. Ci, którzy ustawili się w niej najwcześniej, mieli półtorej godziny na poranną toaletę, zanim zaczęło się wydawanie opasek będących czymś w rodzaju przepustek do kasy.

W tym samym czasie obsługa kortów zaczęła przygotowywać je do gry. Podlewać nie było potrzeby, wystarczyło poprawić linie, a ogrodnicy sprawdzili, czy poprzedniego dnia trawa zbytnio nie ucierpiała pod stopami grających. O jej stan troszczy się również Rufus, najbardziej medialny myszołowiec towarzyski* (jego towarzyskość nie wynika z charakteru, lecz z klasyfikacji gatunków), patrolujący przestrzeń powietrzną nad kortami i zniechęcający gołębie i inne drobne ptactwo do wydziobywania trawy i zostawiania w niej odchodów.

Około 10:00 z Kentu na Wimbledon dotarł transport truskawek, do późnego popołudnia zjedzonych przez tych, którzy za obecność na turnieju płacą, i tych, którzy lepiej lub gorzej na nim zarabiają. Kolejkowicze jeszcze nie zdążyli o truskawkach pomyśleć, bo mniej więcej wtedy przykładali karty płatnicze do terminali. Turniej jest już całkowicie bezgotówkowy, więc nawet najgrubszych banknotów nie można zamienić na bilety.

O 11:00 zaczęły się mecze na kortach bez dachu, ale dziś szybko zostały przerwane. Prognoza, jednoznacznie niekorzystna, spełniła się. Kto miał bilet na Kort Centralny, czekał do 13:30 na Jannika Sinnera i Novaka Dźokovicia, a potem Carlosa Alcaraza i Daniiła Miedwiediewa, kto na Kort Numer 1, ten obejrzał sobie półfinały debla kobiet. Pozostali przenieśli się na Wzgórze Henmana (starsi) czyli Kopiec Murraya (młodsi).

Jedni stali, inni rozsiedli się na kocach, prawie wszyscy, gdy trzeba było, skryli się pod parasolami i chyba nikt się nie skarżył, że mokro, chłodno i niewygodnie. Pewnie na trybunach Centralnego byłoby przyjemniej, ale i tak nie ma porównania z oglądaniem tenisa w kapciach i na kanapie. Wrócą – może nie jutro ani w niedzielę, ale w przyszłym roku na pewno. I na wszelki wypadek już zarejestrowali się na portalu myWimbledon. Zgłoszenia do loterii biletowej będą przyjmowane od połowy września.

 

* Dziękuję red. Radosławowi Nawrotowi za zwrócenie uwagi, iż Rufus nie jest żadnym sokołem ani jastrzębiem

Wimbledon. Dżoković pierwszym finalistą

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dżoković wygrał 46. półfinał wielkoszlemowy w karierze. W piątkowym meczu o finał Wimbledonu reprezentant Serbii odniósł przekonujące zwycięstwo nad Jannikiem Sinnerem.

Przed rozpoczęciem spotkania forma Sinnera dla wielu sympatyków tenisa wciąż stała pod znakiem zapytania, mimo rozegranych przez niego już pięciu meczach na londyńskich kortach. W drodze do półfinału Włoch nie mierzył się bowiem z nikim z szeroko pojętej światowej czołówki – jego najwyżej notowanym rywalem był dopiero 79. w rankingu ATP Quentin Halys. Dżoković miał bardziej wymagającą drabinkę, która wiodła przez takie nazwiska jak Hubert Hurkacz, czy Andrej Rublow. Nie wiedzieliśmy więc, na co tak naprawdę stać Sinnera. Mecz z Serbem miał być dla niego prawdziwym sprawdzianem możliwości.

Tenisista pochodzący z północy Włoch rozpoczął pojedynek niezwykle pewnie – od wypracowania dwóch break pointów już w pierwszym gemie. Sinner nie wykorzystał jednak tych okazji, co momentalnie się na nim zemściło. Dżoković po chwili przełamał młodszego przeciwnika, torując tym samym drogę do wygrania seta. Sinner próbował później nawiązać walkę w gemach serwisowych Novaka, lecz nie zdołał odwrócić przebiegu partii.

Historia drugiej części meczu jest podobna – tym razem również o wyniku zaważyło szybkie przełamanie. Już w trzecim gemie Dżoković zdołał odebrać serwis rywalowi. Jannik miał później szanse do wyrównania. Reprezentant Włoch niejednokrotnie nawiązywał walkę z Serbem, zmuszał go do gry na przewagi i miał nawet jednego break pointa. Sinnerowi brakowało jednak skuteczności w decydujących momentach, nie potrafił postawić przysłowiowej kropki nad „i” w ważnych punktach, w których często to on miał przewagę. Novaka nie wybiła z rytmu również niecodzienna sytuacja, do której doszło w piątym gemie. W trakcie jednej z wymian sędzia przerwał grę i przyznał punkt Sinnerowi – była to kara dla Dżokovicia za zbyt głośny i późny okrzyk po oddaniu uderzenia. Doskonale wiemy, że takie sytuacje często tylko uskrzydlają Serba. Zawodnik z Półwyspu Bałkańskiego mimo trudności nie oddał serwisu i wyszedł na prowadzenie 2-0 w setach. „Nole” był więc w bardzo komfortowej sytuacji przed dalszą częścią meczu.

Trzeci set był zdecydowanie najbardziej zacięty i wyrównany, choć początek wskazywał na powtórkę z poprzednich partii. Już w trzecim gemie Novak wyszedł bowiem na prowadzenie 40-0 przy serwisie rywala. Dżoković ponownie stanął przed szansą na szybkie przełamanie. Sinner potrafił jednak wyjść z opresji (głównie za sprawą świetnego serwisu) i odwrócić losy tego gema. Później nie zobaczyliśmy już żadnego break pointa. To sprawiło, że zwycięzcę musiał wskazać tie-break. Lepiej rozpoczął go Sinner, który jako pierwszy wygrał punkt przy podaniu przeciwnika. Od tego momentu błyszczał już tylko Dżoković. Reprezentant Włoch ponownie nie mógł kończyć ważnych piłek oraz popełniał podwójne błędy serwisowe. To sprawiło, że Novak wygrał kolejnego wielkoszlemowego tie-breaka z rzędu i zakończył spotkanie.

 


Wyniki

Półfinał singla:

Novak Dżoković (Serbia, 2) – Jannik Sinner (Włochy, 8) 6:3, 6:4, 7:6(4)

Ons Jabeur: Jestem gotowa na przejście do historii

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.ubitennis.net/, własne, foto: AFP

Ons Jabeur pokonała Arynę Sabalenkę i drugi raz w karierze zagra w finale Wimbledonu. Podczas pomeczowej konferencji prasowej 28-latka podzieliła się z mediami i kibicami odczuciami związanymi z tym sukcesem.

Półfinałowy mecz Białorusinki i Tunezyjki był niezwykle zacięty, a zawodniczka z Afryki udanie dogoniła w nim rywalkę. Ostatecznie trzeci set zakończył się wynikiem 6:3, a to oznaczało, że Ons dostanie kolejną szansę zdobycia mistrzostwa na kortach All England Clubu. W zeszłym roku w meczu o najważniejsze trofeum w Londynie Arabka uległa Jelenie Rybakinie, a tym razem jej przeciwniczką będzie Czeszka Marketa Vondrouszová.

W rozmowie z dziennikarzami Jabeur podkreśliła, jak wiele kosztowało ją osiągnięcie tego rezultatu. Tenisistka przekazała:

Pracuję nad sobą jak wariatka. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak wiele robię. Zawsze jest coś, co można poprawić. Jestem dla siebie bardzo wymagająca i ciągle chcę się doskonalić. Bywam przy tym niecierpliwa, ale wiem, że to niewłaściwe.

Czynnikiem, który pomagał Ons zyskać więcej spokoju, były przerwy spowodowane urazami. W przeszłości zawodniczka często borykała się z kłopotami zdrowotnymi, ale potrafiła wyciągnąć z nich cenną lekcję:

Może to właśnie przez kontuzje nieco zwolniłam, uczyłam się cierpliwości i akceptowania zdarzeń, które nie są ode mnie zależne. Wiem, jak ważne jest mentalne przygotowanie w sporcie i nadal pracuję nad tym aspektem mojej kariery. Robię to właściwie od zawsze, bo uważam, że odpowiednie podejście może ci pomóc, nawet gdy nie jesteś w pełni formy fizycznej. Sądzę, iż właśnie ten mechanizm zadziałał w moich dwóch ostatnich meczach.

Teraz mam tylko jeden cel i angażuję się w niego w stu procentach. Mam nadzieję, że przejdę do historii nie tylko dla Tunezji, ale i dla całej Afryki – podsumowała Jabeur.

Ons Jabeur wygrała łącznie cztery turnieje rangi WTA. Tenisistka ma w dorobku także dwa przegrane finały wielkoszlemowe. Poza Wimbledonem udało jej się także zagrać w końcowym meczu imprezy w Nowym Jorku z 2022 roku, gdzie lepsza okazała się Iga Świątek.