Wimbledon. Jabeur w świetnym stylu odprawiła Kvitovą, w nagrodę dostanie szansę na rewanż

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com/własne, foto: AFP

Znamy już osiem najlepszych tenisistek tegorocznej edycji londyńskiej imprezy. Niestety większość poniedziałkowych spotkań nie dostarczyło zbyt wielu emocji. Już w ćwierćfinale dojdzie do powtórki ubiegłorocznego finału.

Niecałe półgodziny na korcie spędziła obrończyni tytułu. Spotkanie Kazaszki z Beatriz Haddad Maią zapowiedziało się bardzo interesująco, ale niestety Brazylijka w czwartym gemie doznała bolesnej kontuzji pleców i pomimo pomocy fizjoterapeutki przy wyniki 1:4 musiała zrezygnować z dalszej gry.

Rybakina zmierzy się teraz z Jabeur. Tunezyjka zaskakująco łatwo poradziła sobie z Petrą Kvitovą. W pierwszej partii dwukrotna mistrzyni Wimbledonu nie zdołała wygrać ani jednego gema. W drugim secie Czeszka zdołała się zbliżyć z 1:4 na 3:4, ale na więcej ubiegłoroczna finalistka już jej nie pozwoliła.

To był naprawdę świetny mecz – przyznała zawodniczka z Afryki. – Jestem bardzo zadowolona ze swojego występu i mam nadzieje, że uda mi się utrzymać ten poziom. Jeśli wygrywasz seta 6:0 z kimś takim jak Petra to możesz się spodziewać, że następnego przegrasz tak samo gładko. Dlatego powiedziałam sobie, że ten mecz dopiero zaczyna się w drugiej partii. Grałam punkt po punkcie i wszystko potoczyło się dla mnie bardzo dobrze.

Bez straty seta do ćwierćfinału awansowała także Aryna Sabalenka, która wyeliminowała Jekaterinę Aleksandrową. W pierwszej odsłonie pojedynku walka była bardzo wyrównana. Obie tenisistki pilnowały własnych serwisów. Jako pierwsza dwa „breakpointy” wywalczyła sobie Białorusinka w ósmym gemie. Rosjanka zdoła się wybronić, ale po zmianie stron wiceliderka ponownie zaatakowała i wypracowała sobie trzy piłki setowe z rzędu. Niżej sklasyfikowana z tenisistek zdołała je zniwelować, ale chwilę później mistrzyni Australian Open stanęła przed czwartą okazją na zakończenie partii i ta okazała się dla niej szczęśliwa. W drugim secie Sabalenka zdominowała już przebieg wydarzeń na korcie i nie oddała rywalce już ani jednego gema.

Turniejowa „dwójka” zmierzy się teraz z Madison Keys, która odwróciła losy meczu z Mirrą Andriejewą. Więcej o tym meczu można przeczytać TUTAJ.


Wyniki

Czwarta runda singla

Aryna Sabalenka (2) – Jekaterina Aleksandrowa (21) 6:4 6:0

Jelena Rybakina (Kazachstan, 3) – Beatriz Haddad Maia (Brazylia, 13) 4:1

Ons Jabeur (Tunezja, 6) – Petra Kvitova (Czechy, 9) 6:0 6:3

Wimbledon. Iga Świątek ponownie na korcie centralnym

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wimbledon.com, foto: AFP

Iga Świątek i Elina Switolina to pierwsza para ćwierćfinałowa, która przystąpi do rywalizacji o miejsce w półfinale tegorocznej edycji Wimbledonu. Organizatorzy najstarszej imprezy wielkoszlemowej w historii podali plan gier na wtorek i już wiadomo kiedy obie panie wyjdą na kort.

Niedziela była polskim dniem na kortach Wimbledonu. Najpierw na główną arenę wyszła Iga Świątek i Belinda Bencic, a po nich do gry przystąpili Hubert Hurkacz i Novak Dżoković. Polka po niezwykle zaciętym pojedynku i obronie dwóch piłek meczowych po raz trzeci w karierze pokonała Szwajcarkę i we wtorek zadebiutuje w 1/4 finału Wimbledonu. Jej rywalką będzie powracająca po urodzeniu dziecka i grająca dzięki „dzikiej karcie” Elina Switolina.

Raszynianka po raz piąty w tym roku wyjdzie na kort centralny londyńskiego turnieju. Tym razem jednak nie będzie musiała śledzić przebiegu innych gier, aby wiedzieć o której rozpocznie się jej pojedynek. Spotkanie czterokrotnej mistrzyni wielkoszlemowej z półfinalistką imprezy z 2019 roku rozpocznie wtorkowe zmagania na głównej arenie, czyli panie przystąpią do gry o godzinie 14:30 polskiego czasu.

Będzie to drugie spotkanie obu tenisistek. Bilans spotkań jest korzystny dla Świątek, która pokonała zawodniczkę z Odessy w 2021 roku w 1/4 finału turnieju w Rzymie.

Od Graf i Agassiego do…? Wyobraźnia w cenie

/ Artur Rolak , źródło: , foto: AFP

O takim meczu nie chce się pisać, a tym bardziej czytać. Najwybitniejsi eksperci od przerzucania kanałów pilotem telewizora wszystko wiedzą najlepiej, a wielu z nich nigdy nie marnuje okazji, aby swymi opiniami podzielić się z całym wirtualnym światem.

Świat realny, reprezentowany przez kilkadziesiąt tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach Kortu Centralnego i na Kopcu Murraya (lub, jeśli ktoś tak woli, Wzgórzu Henmana), nie miał wątpliwości, że spektakl z udziałem Huberta Hurkacza i Novaka Dźokovicia był wart każdego pensa wydanego na bilet.

Można, jak wielu z nich, zastanawiać się, „co by było, gdyby”. Gdyby Hurkacz wykorzystał setbola w pierwszej albo drugiej partii, a jeszcze lepiej w obu, gdyby, kładąc się spać, potrafił trwale wymazać z pamięci wspomnienie zmarnowanych okazji i nie przeżywać ponownie tego koszmaru. Gdyby…

A co by było, gdyby po drugiej stronie siatki stał nie Dźoković, a inny z wielkich mistrzów tenisa? Żadnej tezy nie da się udowodnić, ale można je postawić i zostawić czytelnikom możliwość udzielenia dowolnej odpowiedzi. Hurkacz, serwujący tak jak w tym meczu, nie przegrałby ani z Rogerem Federem, ani z Rafaelem Nadalem, Pete’em Samprasem czy innymi przedstawicielami wcześniejszych pokoleń. Mógł przegrać z Dźokoviciem (to akurat fakt) i ewentualnie z Andy’m Murrayem z własnym biodrem i Andre Agassim.

Jeszcze trudniej sobie wyobrazić, by mógł go pokonać ktokolwiek z pozostałych uczestników tegorocznych The Championships. Na tak postawione pytanie Hurkacz, z wrodzoną sobie skromnością, nie odpowiedział twierdząco. Słysząc, że może czuć się moralnym wicemistrzem turnieju, tylko się uśmiechnął z wdzięcznością wymieszaną z nieśmiałością.

Dźoković ma 36 lat i niedługo dołączy do emerytów starego i nowego portfela. Wtedy przyjdzie czas Hurkacza.

Wimbledon. Odpoczynek Miedwiediewa, sensacyjny Eubanks!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: AFP, foto: własne

Pierwsze poniedziałkowe mecze czwartej rundy panów miały bardzo odmienny przebieg. Spotkanie Daniiła Miedwiediewa z Jirzim Leheczką zakończyło się po dwóch jednostronnych setach z powodu kontuzji Czecha. Christopher Eubanks potrzebował dużo więcej czasu, by odprawić Stefanosa Tsitsipasa.

Mecz Daniiła Miedwiediewa ze świetnie spisującym się w poprzednich rundach Jirzim Leheczką zapowiadał się bardzo ciekawie. Niestety nie spełnił oczekiwań, ale częściowo było to spowodowane problemami zdrowotnymi Czecha. Walczył on nie tylko z rywalem, ale i z własnym ciałem. W pierwszym secie został przełamany w gemie otwarcia i nie potrafił już odrobić strat. W drugim był już w ogóle tylko cieniem dla Miedwiediewa i po jego zakończeniu postanowił się poddać.

Zupełnie inaczej wyglądała gra na korcie numer 2. Natchniony dobrą grą w poprzednich rundach Stefanos Tsitsipas podejmował rewelację ostatnich tygodni, czyli Christophera Eubanksa. Pierwszy set rozgrywany był raczej pod kontrolą Greka, który szybko przełamał i był niezagrożony prze własnym podaniu. Przy serwisie rywala wykorzystał trzecią z piłek setowych na 6:3. Amerykanin ambitnie walczył jednak o to, by po raz pierwszy móc zagrać w wielkoszlemowym ćwierćfinale. W wyrównanej drugiej partii obronił kilka break-pointów, doprowadził do tiebreaka i wygrał w nim 7:4. Trzecia część meczu przypomniała jednak znów tę pierwszą. Padł w niej zresztą identyczny wynik – również po dwóch przełamaniach na korzyść faworyta. Eubanks dalej nie składał broni. Potrafił wznieść się na poziom, który umożliwiał mu przejmowanie inicjatywy w tym spotkaniu. W czwartym secie przełamał na 5:4 i po chwili pewnie utrzymał serwis, doprowadzając do decydującego seta. Rozpędzony Amerykanin rozpoczął go od przełamania, ale Tsitsipas wyrównał na 3:3. Nie podłamało to jednak ambitnego 27-latka, który natychmiast odzyskał przewagę. Wimbledoński debiutant tym razem utrzymał tę przewagę, choć w ostatnim gemie musiał bronić dwóch break-pointów. To on będzie teraz rywalem Miedwiediewa w walce o półfiał.


Wyniki

Daniił Miedwiediew (3) – Jirzi Leheczka (Czechy) 6:4, 6:2, krecz

Christopher Eubanks (Stany Zjednoczone) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 5) 3:6, 7:6(4), 3:6, 6:4, 6:4

Wimbledon. Hurkacz robił co mógł, ale to Dżoković gra dalej

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W poniedziałkowe popołudnie Hubert Hurkacz i Novak Dżoković wznowili swój mecz czwartej rundy. Polak w dalszym ciągu prezentował się kapitalnie. Potrafił nawet urwać Serbowi seta. Ostatecznie jednak, musiał niestety uznać wyższość rywala.

Przerwane po dwóch setach z powodu później pory spotkanie wznowione zostało po kilkunastu godzinach. Hubert Hurkacz stał przed arcytrudnym zadaniem. Novak Dżoković tylko raz w karierze przegrał po tym, jak prowadził 2:0 w setach i było to lata temu. W 2010 roku w Roland Garros tej sztuki dokonał w drodze po swój życiowy sukces (półfinał wielkoszlemowy) Jurgen Melzer. W ćwierćfinale tamtego turnieju Austriak wygrał 3:6, 2:6, 6:2, 7:6(4), 6:4.

Mimo wszystko Hurkacz wyszedł na kort równie pewnie jak w niedzielę i prezentował się od początku równie dobrze. Sześć pierwszych punktów w trzeciej partii padło łupem Polaka i aż szkoda, że ostatecznie nie udało mu się już na samym początku partii wywalczyć choćby break-pointa. Nie różnił się ten set wiele od tego, czego świadkami byliśmy w niedzielę. Hurkacz grał świetnie i bardzo skutecznie serwował, ale i Dżoković nie przejawiał żadnych słabości. Aż do dwunastego gema, gdzie przy serwisie Serba Polak miał dwie piłki setowe! Kapitalnie dysponowany wrocławianin drugą z nich wykorzystał. Przegrał w tej partii tylko 3 punkty przy własnym podaniu!

W czwartym secie Hurkacz nie wygrywał swoich gemów serwisowych aż tak pewnie, ale wciąż grał bardzo dobrze. Niestety z biegiem seta poziom swojej gry podniósł także Serb. W siódmym gemie Dżoković wywalczył dwa break-pointy. Hurkacz je obronił, ale Serb wypracował sobie trzecią okazję i ostatecznie Polak po raz pierwszy w tym turnieju stracił swoje podanie. Pogorszyła się w tym gemie celność serwisu Hubiego. Były też z nią problemy w kolejnym gemie Polaka, ale tam się wybronił. To jednak Dżoković miał po chwili serwować po zwycięstwo w tym meczu. Serwował w tym gemie tak, że nie dał Hurkaczowi szans i to on zagra o półfinał z Andriejem Rublowem.


Wyniki

Novak Dżoković (Serbia, 2) – Hubert Hurkacz (Polska, 17) 7:6(6), 7:6(6), 5:7, 6:4

Wimbledon. Zieliński i Nys w trzeciej rundzie po trudnym meczu

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Diadora

Jan Zieliński i Hugo Nys awansowali do trzeciej rundy rozgrywek deblowych na tegorocznym Wimbledonie. W poniedziałek para rozstawiona z „trójką” pokonała po wyrównanym meczu Alejandro Davidovicha Fokinę oraz Adriana Mannarino.

W pierwszym secie ze znakomitej strony spisywali się serwujący. Na przestrzeni całej partii obejrzeliśmy zaledwie jednego break pointa, którego mieli Polak i Monakijczyk przy stanie 3:2. Nys i Zieliński nie wykorzystali jednak wtedy okazji do przełamania. Skuteczność przy podaniu obu par doprowadziła do tie-breaka. W nim ze zdecydowanie lepszej strony spisał się trzeci najwyżej rozstawiony duet w turnieju.

Druga odsłona meczu przypominała to, co oglądaliśmy przed chwilą. Najwięcej do powiedzenia ponownie mieli podający. Kluczowy moment partii miał miejsce przy wyniku 4:4 i gemie serwisowym hiszpańsko-francuskiego duetu. Doszło wtedy do długiego, trwającego ponad dziesięć minut gema. W nim znakomicie przy returnie spisywał się szczególnie Hugo Nys, co dało polsko-monakijskiej parze pierwsze w meczu break pointy. Zieliński i Nys wykorzystali dopiero piątą szansę, po której przełamali i mogli serwować po zwycięstwo meczu. Kolejny gem nie był formalnością – pojawił się nawet break point dla Davidovicha Fokiny i Mannarino. Polak i Monakijczyk wyszli jednak z opresji i zakończyli spotkanie po nieco ponad dziewięćdziesięciu minutach.

Przeciwnikami Jana Zielińskiego i Hugo Nysa w meczu o ćwierćfinał będą Jamie Murray oraz Michael Venus.


Wyniki

Druga runda debla:

Hugo Nys, Jan Zieliński (Monako, Polska, 4) – Alejandro Davidovich Fokina, Adrian Mannarino (Hiszpania, Francja) 7:6(3), 6:4

Wimbledon. Keys zatrzymała nastoletnią rewelację z Rosji

/ Łukasz Duraj , źródło: www. wimbledon.com, foto: AFP

Początek drugiego tygodnia Wimbledonu oznaczał między innymi rozegranie pozostałych spotkań czwartej rundy turnieju pań. O godzinie jedenastej czasu miejscowego na korcie numer dwa pojawiły się Madison Keys i Mirra Andriejewa.

Wskazanie bardziej doświadczonej uczestniczki tego pojedynku nie było trudne i była nią Amerykanka. 28-latka ma na koncie siedem tytułów rangi WTA i wielkoszlemowe półfinały, ale z pewnością nie można było upatrywać w niej żelaznej faworytki starcia z Rosjanką.

Szesnastolatka z Krasnojarska jest bowiem rewelacją tego sezonu i ma w dorobku wiele wartościowych rezultatów. Młoda tenisistka dotarła na przykład do czwartej rundy turnieju w Madrycie (pokonała tam między innymi Magdę Linette) i do trzeciej rundy French Open. Do zawodów w Paryżu – podobnie jak do tych na kortach All England Clubu – przebijała się z kwalifikacji.

Ponadto od kwietnia 2022 udało jej się zwyciężyć w sześciu imprezach rangi ITF. To właśnie dzięki tym wynikom zawodniczka otrzymała „dziką kartę” od organizatorów turnieju WTA 1000 w stolicy Hiszpanii i mogła pokazać się szerokiej publiczności.

Początek spotkania był bardzo intensywny. Keys uzyskała w nim przełamanie, ale szybko straciła zdobytą przewagę. Amerykanka przeplatała świetne zagrania z błędami, a przy wykonywaniu serwisów nieco przeszkadzał jej wiatr. Andriejewa poprawiała się zaś z każdą zagraną piłką. Po dość nerwowym i niemrawym otwarciu Rosjanka odnalazła rytm i udowadniała, że jest w stanie utrzymać tempo wymian dyktowane przez rywalkę. Po sześciu gemach na tablicy widniał remis 3:3, a obie tenisistki zaciekle walczyły o przejęcie inicjatywy.

W gemie siódmym sztuka ta udała się Rosjance. Nastolatka zmuszała przeciwniczkę do biegania i sprawiała, że Amerykanka nie mogła uderzać piłek z komfortowych pozycji. „Brejk” został potwierdzony obroną podania, a to oznaczało, że Mirra była blisko sukcesu w pierwszej partii. Jej ostatnim akcentem był gem przy serwisie Keys, w którym ta została ponownie przełamana. Młodsza z tenisistek imponowała precyzją zagrań i konsekwencją w wymianach, dlatego zasłużenie zwyciężyła w secie wynikiem 6:3.

Otwarcie drugiej partii także należało do Andriejewej, która wygrała serwis i odebrała podanie rywalce. W tamtym momencie Keys wyglądała na bezradną, a żadne z jej zagrań nie było w stanie zaszkodzić Rosjance. Chwilę potem tenisistka z Europy poradziła sobie także z obroną break-pointa i prowadziła 3:0.

W drugiej części seta Madison wciąż popełniała sporo prostych błędów, ale udało się jej utrzymać serwis i ponownie zameldować się na tablicy wyników. Fakt, że tym samym odpowiedziała Mirra sprawiał jednak, że na ewentualne odrobienie strat było coraz mniej czasu. Rosjanka nadal utrzymywała bardzo wysoki poziom i nie zamierzała dać Keys chwili oddechu. Amerykanka była zmuszona do ryzyka lub grania długich wymian, a każdy z tych wyborów miał swoje minusy. Ostatecznie – po długiej walce – szósty gem trafił na konto starszej z zawodniczek, a to oznaczało rezultat 4:2 dla jej rywalki.

Kolejna próba serwisowa Rosjanki także okazała się skomplikowana. Młoda zawodniczka zaprezentowała się nieco słabiej, a Keys wykorzystała szansę i – dzięki płaskim i szybkim uderzeniom – uzyskała przełamanie i wróciła do gry. Nowy zestaw piłek pomógł jej także wygrać podanie i wyrównać stan seta na 4:4.

Remis między tenisistkami utrzymał się aż do tie-breaka. W trzynastym gemie lepsza okazała się Amerykanka, która była niemal bezbłędna. 28-latka odwróciła zatem przebieg seta, w którym mogła przegrywać nawet 1:5.

Decydująca partia rozpoczęła się od zaciętego gema przy serwisie Keys. Zawodniczka ze stanu Illinois obroniła jednak break-pointy, a potem sama zdobyła przełamanie. „Brejk” został oddany podwójnym błędem, a Amerykanka zdołała powiększyć przewagę, skutecznie utrzymując własne podanie.

Mimo niekorzystnego rezultatu Rosjanka nie wyglądała na załamaną. Popełniała więcej błędów i była mniej dynamiczna, ale wygrała serwis i zachować szansę na odwrócenie przebiegu meczu. Jednocześnie jej pole manewru stawało się coraz węższe – Keys obroniła podanie i prowadziła 4:1.

Końcówka seta należała do bardziej doświadczonej tenisistki. Madison nie dała się przełamać i zakończyła spotkanie już przy podaniu Rosjanki. Warto nadmienić, że punkt, który dał Amerykance piłkę meczową, był skutkiem drugiego ostrzeżenia, jakie Mirra otrzymała za rzucanie rakietą. Keys wykorzystała już pierwszą szansę na wygraną, a jej rywalką w ćwierćfinale będzie zwyciężczyni pojedynku pomiędzy Jekateriną Aleksandrową a Aryną Sabalenką.


Wyniki

Wimbledon (czwarta runda kobiet):

M. Keys (USA, 25) – M. Andriejewa 3:6 7:6 (4) 6:2