Wimbledon. Koolhof i Skupski mistrzami debla

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wimbledon.com, foto: AFP

Neal Skupski i Wesley Koolhof pokonali Marcela Granollersa i Horacio Zeballosa w finale rywalizacji deblowej Wimbledonu. Tym samym brytyjsko-holenderski duet dokonał coś czego nie zdołali zrobić w zeszłorocznym meczu o tytuł na kortach Flushing Meadows.

W 2017 Neal Skupski po raz pierwszy wystąpił w 1/4 finału debla imprezy wielkoszlemowej. Jego partnerem był brat Ken. Panowie w meczu o półfinał musieli uznać wyższość Łukasza Kubota i Marcelo Melo. Kilka dni później Polak i Brazylijczyk świętowali triumf na londyńskiej trawie. Równo sześć lat od tamtych wydarzeń po pierwszy w karierze deblowy tytuł wielkoszlemowy sięgnął Neal, a u jego boku wystąpił Wesley Koolhof,

Losy obu odsłon miały podobny przebieg. W obu przypadkach zadecydowało jedno przełamanie uzyskane przez tenisistów rozstawionych z numerem pierwszym. W premierowej odsłonie returnujący wygrali siódmego gema, a w drugim secie kluczowy był gem na 3:2. Koolhof i Skupski byli tego dnia o wiele lepszym duetem – ich przeciwnicy mieli zaledwie jednego break pointa na przestrzeni całego meczu. W obu partiach brytyjsko-holenderki duet nie oddał wypracowanej przewagi i po godzinie i osiemnastu minutach gry mógł świętować tytuł deblowy.

 

 


Wyniki

Finał debla:

W. Koolhof, N. Skupski (Holandia, Wielka Brytania, 1) – M. Granollers, H. Zeballos (Hiszpania, Argentyna, 15) 6:4, 6:4

Od Graf i Agassiego do Vondrouszovej i…? Pierwsze gody

/ Artur Rolak , źródło: własne, foto: AFP

Jeszcze trochę, a o Markecie Vondrouszovej zaczęto by mówić, że na drugie imię ma Wice. Przegrała w finale Roland Garros 2019, a dwa lata później zdobyła srebrny medal olimpijski. Powód był oczywiście inny, ale ślub okazał się lekarstwem i na kłopoty zdrowotne, i na porażki w finałach. W przedzień pierwszej rocznicy zamążpójścia pani Szimkova została mistrzynią Wimbledonu.

Mistrzynią, to chyba nie podlega negocjacjom, całkowicie niespodziewaną. Nie przewidział tego ani system komputerowy WTA – Czeszka jest pierwszą zwyciężczynią turnieju, która nie została rozstawiona. Nie brała tego pod uwagę także publiczność, która od półfinału zgodnie opowiadała się za jej rywalką. Dwa dni temu trzymała stronę Eliny Switoliny – nie tylko supermamy, ale też ambasadorki sprawy ukraińskiej, której Brytyjczycy kibicują równie mocno jak my.

Dziś rywalką Vondrouszovej – trzymajmy się nazwiska panieńskiego, bo pod takim występuje – była Ons Jabeur, finalistka sprzed roku. Kobieta zawsze uśmiechnięta, lubiąca wszystkich i przez wszystkich lubiana, trochę na wyrost została okrzyknięta pierwszą mistrzynią Wielkiego Szlema urodzoną i w kraju arabskim, i w Afryce, co nie zawsze oznacza to samo.

Wimbledon jest nie tylko dla oczu, Wimbledon jest także dla uszu. Godzinę przed meczem na trybunach można usłyszeć każde słowo wypowiedziane przez osobę zajmującą miejsce kilka, a nawet kilkanaście krzesełek obok. Z czasem wyraźne rozmowy zlewają się w szmer i odzywają się korki od szampana.

I nagle zapada cisza, ale mierzona w ułamkach sekund. Przerywa ją pojawienie się w drzwiach tenisistek. Jak za naciśnięciem guzika przez reżysera widowiska widownia eksploduje owacją. Wszyscy biją brawo, a niektórzy uznają za konieczne, aby coś krzyknąć. Gdy już zacznie się rozgrzewka, odgłosy trybun powoli zanikają, a po „Love-all, play!” słychać już tylko pierwsze uderzenie piłki.

Siłę dopingu, gdy sympatia widzów jest rozłożona tak nierównomiernie, można zmierzyć na ucho, żaden skomplikowany przyrząd nie jest potrzebny. Punkt dla Vondrouszovej – oklaski owszem, ale raczej kurtuazyjne, bo inaczej przecież nie wypada. Punkt dla Jabeur – owacje tym większe, im sytuacja Tunezyjki trudniejsza. Do tego jakieś westchnienia, jęki zawodu lub okrzyki radości. Im bliżej końca meczu, tym mniej okrzyków i więcej jęków.

Na koniec nagroda dla obu tenisistek. Marketa Vondrouszova-Szimkova raz jeszcze wsłuchała się w głos trybun. Oddały jej to, czego początkowo trochę żałowały.

Wimbledon. Vondrousova z premierowym triumfem

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wimbledon.com, foto: AFP

Marketa Vondrousova pokonała Ons Jabeur w finale rywalizacji pań na kortach Wimbledonu. Dla Czeszki był to drugi finał wielkoszlemowy i sięgnęła po premierowy tytuł w jednej z najważniejszych imprez sezonu.

W 2019 roku tenisistka zza naszej południowej granicy osiągnęła największy sukces w karierze. Doszła do finału na kortach Rolanda Garrosa. Jednak w meczu o tytuł musiała uznać wyższość Ashleigh Barty. Nieco ponad cztery lata później Czeszka powtórzyła osiągnięcie z Paryża, a nawet je poprawiła. Sposobu na nią w sobotnim finale nie znalazła Ons Jabeur.

Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla Tunezyjki, która prowadziła 2:0 w partii otwarcia i miała szanse na wynik 3:0. Zawodniczka z Sokolova odrobiła jednak stratę przełamania, a następnie doprowadziła do remisu. Po chwili na tablicy wyników co prawda pojawił się z wynik 4:2 dla Jabeur, ale od tego momentu turniejowa „szóstka” nie wygrała już gema i pierwszą odsłonę spotkania zamknęła zwycięsko Vondrousova.

Druga odsłona rozpoczęła się w sposób podobny co pierwsze. Co prawda pierwszego gema i to przy podaniu rywalki wygrała Vondrousova. Jednak po chwili Jabeur prowadziła już 3:1. Jednak tak jak w partii otwarcia, tak samo w drugim secie nie zdołała utrzymać przewagi i pozwoliła rywalce doprowadzić do wyrównania. Jabeur zdołała co prawda wygrać jeszcze gema, ale dwa kolejne powędrowały na konto Czeszki i to ona została czwartą reprezentantką swego kraju z tytułem mistrzowskim na kortach Wimbledonu. Wcześniej ta sztuka udała się Janie Novotnej w 1997 roku i w 2011 oraz 2014 Petrze Kvitovej.


Wyniki

Finał:

Marketa Vondrousova (Czechy) – Ons Jabeur (Tunezja, 6) 6:4, 6:4

Raducanu z największym przychodem spośród brytyjskich tenisistek w czasie Wimbledonu

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Emma Raducanu nie rozegrała podczas tegorocznej edycji Wimbledonu ani jednego spotkania na kortach Wimbledonu. Mimo to Brytyjka może się pochwalić sowitą wypłatą jaką otrzymała od swych sponsorów.

W tym roku odbyła się 136. edycja najstarszej imprezy wielkoszlemowej. Najwięcej powodów do radości kibicom gospodarzy przyniosła Katie Boulter. Trzecia rakieta Wielkiej Brytanii w rankingu WTA rywalizację zakończyła po meczu trzeciej rundy. To sprawiło, że jej konto zasiliła kwota 131 tysięcy funtów. Jednak to wcale nie sklasyfikowana na 89. pozycji w zestawieniu najlepszych tenisistek świata zawodniczka zarobiła najwięcej spośród gospodyń rywalizacji.

Emma Raducanu to sensacyjna zwyciężczyni US Open 2021. W tym roku urodzona w Toronto zawodniczka nie pojawiła się w drabince wimbledońskiej imprezy. A to za sprawą rekonwalescencji jaką przechodzi po przebytych operacjach. Mimo to niespełna 21-letnia tenisistka nie ma powodu do zmartwień, bo sponsorzy wypłacili jej łączną gratyfikacje w wysokości około 381 tysięcy funtów.

– Emma otrzymała astronomiczną rekompensatę od swoich sponsorów po tym, jak opuściła Wimbledon. Emma otrzymała w sumie 500 000 dolarów, mimo że nie grała. Co za szaleństwo! – przekazuje informacje portalu tennisworldusa.org

Wśród sponsorów Emmy Raducanu są między innymi: Nike, Wilson, Tiffany & Co, Dior, Evian, British Airways, Sports Direct, Vodafone, Porsche i HSBC. Z tytułu umów tenisistka z Wysp Brytyjskich otrzymuje 10 milionów euro.

Elina Svitolina o presji

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/ubitennis.net, foto: AFP

Elina Svitolina ma za sobą bardzo udany Wimbledon. Reprezentantka Ukrainy dotarła do półfinału. Po zakończonych zmaganiach postanowiła podzielić się z mediami wrażeniami dotyczącymi m.in. presji.

Każdy sportowiec występujący na światowym poziomie musi mierzyć się z presją. Gdy występuje się na tak prestiżowym turnieju jak Wimbledon, emocje odczuwa się jeszcze mocniej. Między innymi o tym mówiła Elina Svitolina po przegranym półfinale z Czeszką Marketą Vondrousovą.

– Powinnam znaleźć lepszy sposób radzenia sobie ze stylem gry Markety. To bardzo trudny przeciwnik. Odbija dużo piłek. Po prostu nie jestem zadowolona ze sposobu, w jaki poradziłam sobie z tymi sytuacjami, a także z niektórych punktów na początku. Ona grała naprawdę dobrze i lepiej poradziła sobie dzisiaj z moją grą — powiedziała Svitolina.

– Jestem bardzo wdzięczna publiczności, która wspierała mnie i wszystkich Ukraińców. Bardzo nas wspierali na różne sposoby. Myślę, że oglądanie przez dzieci tenisa i innych sportów jest bardzo ważne. Mieć w życiu coś innego, co pozwoli im wyznaczać sobie cele. Współpracujemy z moją fundacją, aby dać taką możliwość Ukraińcom i ukraińskim dzieciom. Więc cieszę się z tego — skomentowała półfinalistka Wimbledonu 2023.

To duża motywacja, ale wiąże się z dużą odpowiedzialnością i napięciem. Staram się to zrównoważyć, jak tylko mogę. Czasami może być za dużo, ale nie chcę używać tego jako wymówki, że przegrałam dzisiaj. Mam tylko nadzieję, że Ukraińcy nadal mnie wspierają i mam nadzieję, że dostanę kolejną szansę (aby zagrać o miejsce w dużym finale) — dodała.

Wimbledon. Piorunujący serwis Huberta Hurkacza

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Serwis to jedno z najskuteczniejszych uderzeń Huberta Hurkacza. O sile serwisu polskiego tenisisty przekonało się w przeszłości wielu najlepszych zawodników. Ostatnim, który poznał moc podania wrocławianina był Novak Dżoković.

W niedzielę serbski tenisista powalczy w finale Wimbledonu o swój 24. tytuł wielkoszlemowy w karierze. W meczu czwartej rundy były lider rankingu po czterosetowym pojedynku uporał się z Hubertem Hurkaczem. Pojedynek Serba z Polakiem był emocjonujący chociażby ze względu na serwis obu zawodników.

Półfinalista Wimbledonu z 2021 roku ma niesamowicie mocne podanie. W tegorocznej imprezie na kortach trawiastych najszybszy serwis posłany przez Polaka miało prędkość 141 mil na godzinę, czyli około 227 km/h. I jest to rekord. Nikomu w tym roku na londyńskich kortach nie udało się posłać serwisu z wyższą prędkością. Drugi w klasyfikacji Grigor Dimitrow osiągnął wynik 140 mil na godzinę (225 km/h), a trzeci w zestawieniu Jannik Sinner może się pochwalić podaniem o prędkości 139 mil na godzinę (224km/h). Z pośród finalistów szybsze podanie w tym roku w Londynie ma Carlos Alcaraz. Jego tegoroczny rekord to 135 mil na godzinę (ponad 217 km/h).

Najszybciej serwującą tenisistką w tym roku na Wimbledonie jest jak dotąd Aryna Sabalenka. Najszybsze podanie półfinalistki imprezy leciało z prędkością 121 mil na godzinę, czyli około 195 km/h. Tuż za nią znalazły się Coco Gauff i Jelena Rybakina z wynikiem 120 mil na godzinę (193 km/h).