Zostanie liderem rankingu w wieku… 43 lat! Niezwykła historia Rohana Bopanny

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Rohan Bopanna i Matthew Ebden awansowali w środę do półfinału gry podwójnej w Melbourne. Dla doświadczonego Hindusa fakt ten ma jeszcze jedno, bardzo ważne znaczenie. Znalezienie się wśród czterech najlepszych par Australian Open zagwarantuje mu bowiem pozycję lidera rankingu deblistów w najnowszym notowaniu.  Dwukrotny finalista US Open ustanowi tym samym absolutny rekord.

Bopanna w na początku marca skończy 44 lata. Na ogół tenisiści w tym wieku już dawno są na sportowej emeryturze. Tymczasem gracz urodzony w Bengaluru przeżywa właśnie najlepszy okres w karierze. W ubiegłym roku został najstarszym w historii triumfatorem turnieju ATP Master 1000, gdy razem z Ebdenem sięgnął po tytuł w Indian Wells. Reprezentant Indii połączył siły z Australijczykiem pod koniec 2022 roku. Ten ruch okazał się bardzo trafną decyzją. Poprzedni sezon był dla nich niezwykle udany. Oprócz wspomnianego zwycięstwa w Kalifornii, triumfowali również w Dosze. W dodatku znaleźli się w finałach imprez w Rotterdamie, Madrycie, Szanghaju, Paryżu oraz (co najważniejsze) w Nowym Jorku, podczas wielkoszlemowego US Open. Zgromadzone punkty zagwarantowały im udział w ATP Finals. Dzięki zwycięstwu w Turynie nad parą Hijikata/Kubler, Bopanna został najstarszym zawodnikiem, który wygrał mecz podczas imprezy kończącej rok.

Występem na Flushing Medows Hindus wyrównał swój największy wielkoszlemowy sukces – poprzednio zagrał w finale US Open w 2010 roku. W pozostałych imprezach jego najlepszym rezultatem był półfinał, a w Melbourne szło mu dotychczas najgorzej (Boppana nie mógł się przebić w Australii przez trzecią rundę, lecz w tym roku zagra co najmniej w 1/2 finału). Tenisista z Azji występuje zawodowo na światowych kortach już od ponad 20 lat. Do tej pory najwyższą pozycją w rankingu deblistów, jaką zajmował, było 3. miejsce (po raz pierwszy znalazł się na nim w 2013 roku). Od poniedziałku zasiądzie na tronie jako najstarszy w historii. Rekordzistą do stycznia był Rajeev Ram, który został światową „jedynką” w wieku 38 lat. 43-latek z Indii często (żartobliwe) powtarza, że za jego długowiecznością może stać kawa z prywatnej plantacji.

Przygoda Bopanny i Ebdena w Melbourne wciąż jednak nie dobiegła końca. Już w piątek zagrają z Tomasem Machacem i Zhizhenem Zhangiem o wielkoszlemowy finał. Niezależnie od rezultatu tego spotkania postać Hindusa pozostanie niezwykle inspirująca. Rohan Bopanna udowadnia, że nigdy nie jest za późno na realizację marzeń. Może służyć jako wzór do naśladowania dla wielu tenisistów. Hindus wysyła także ważny komunikat całemu światu, pokazując nam, że życie… zaczyna się po czterdziestce!

Kamil Majchrzak z awansem do drugiej rundy belgijskiego challengera

/ Izabela Modrzewska , źródło: własne , foto: AFP

Po prawie dwugodzinnej walce, Kamil Majrzak pokonał Maksa Kaśnikowskiego w trzech setach i awansował do kolejnej rundy ATP Challengera w Ottignies-Louvain-la-Neuve w Belgii.

Pierwsza partia spotkania była wyrównana. Obaj zawodnicy pewnie utrzymywali swoje podania. W czwartym gemie, Majchrzak wykorzystał problemy serwisowe przeciwnika i wyszedł na prowadzenie. 28-latek został jednak powrotnie przełamany serwując na seta, ale w kolejnym gemie udało mu się z sukcesem zamknąć tą część spotkania przy trzeciej piłce setowej.

Kolejna partia rozpoczęła się od przełamanie serwisu przez Kaśnikowskiego już w drugim gemie. 20-latek coraz bardziej wywierał presję i wymuszał błędy na swoim rywalu. Majchrzak miał jeszcze szansę wyrównać wynik, jednak młodszy tenisista nie pozwolił mu odrobić straty dzięki ofensywnym zagraniom.

W trzecim secie, Majchrzak szybko zdominował przeciwnika i wyszedł na prowadzenie już w czwartym gemie. Przy stanie 4-2, Kaśnikowski próbował wykorzystać nerwowość i słabsze podanie do niedawna drugiej polskiej rakiety, jednak nie udało mu się przełamać serwisu rywala. Ostatecznie, to powracający po kilkunastomiesięcznej przerwie tenisista wyszedł z tego spotkania zwycięsko.

W kolejnej rundzie, Kamil Majchrzak zmierzy się z rozstawionym z numerem jeden Borną Coricem.

 

Australian Open. Zverev lepszy w walce o półfinał od Alcaraza

/ Kacper Roguski , źródło: własne/ausopen.com, foto: AFP

Alexander Zverev we wspaniałym stylu pokonał Carlosa Alcaraza 3-1 i jako ostatni z singlistów zameldował się w półfinale Australian Open. 

W pierwszym secie z doskonałej strony zaprezentował się Alexander Zverev. 6. tenisista światowego rankingu od początku grał ofensywnie i skracał wymiany przez co Carlos Alcaraz rzadko przechodził do ataku. Z kolei kiedy to Hiszpan robił z reguły nie trafiał popełniając sporo prostych i wyraźnych błędów. Gemy serwisowe Niemca były bardzo krótkie, a 20-latek z Murcji miał ogromne problemy ze zdobywaniem punktów nawet z pomocą swojego podania. Wysokie zwycięstwo Zvereva w tym secie (6:1) w pełni oddawało wydarzenia na korcie i różnice poziomu gry.

W drugiej partii mecz się wyrównał. Na korcie pojawiło się więcej dłuższych, wyczerpujących wymian. Obaj tenisiści grali bardzo zróżnicowanego tenisa, a intensywność poszczególnych punktów osiągała granice maksimum. Tym razem na przełamanie trzeba było czekać dłużej, bo dopiero w siódmym gemie, a przełamany został Alcaraz. To podłamało wicelidera światowego rankingu, który do końca partii nie wygrał już gema i przegrał 3:6. Pomimo dobrego początku seta w grze Hiszpana dalej objawiał się brak pewności siebie i dużo prostych, niewymuszonych błędów. Ponadto wicelider światowego rankingu sprawiał wrażenie spiętego. Przy doskonale serwującym Niemcu, Alcaraz nie był w stanie nawiązać walki przy returnie.

W następnej partii w dalszym ciągu gra Alcaraza była szarpana i nerwowa. Na jedno dobre uderzenie kończące wywołujące głośną wrzawę na Rod Laver Arena przypadały dwa-trzy proste błędy Hiszpana. Po drugiej stronie siatki imponowała solidność Zvereva, który przez cały mecz utrzymywał bardzo podobny poziom. Na przełamanie trzeba było czekać do trzeciego gema w którym znowu to Niemiec wykorzystał szansę i uciekł wiceliderowi światowego rankingu.

Hiszpan nie powiedział jednak ostatniego słowa i w momencie serwowania przez Niemca na zwycięstwo odłamał szóstą rakietę świata. Alcaraz skorzystał z opieszałości i pasywności Zvereva, a sam zaczął popełniać mniej błędów. Ostatecznie o zwycięzcy trzeciego seta decydował tiebreak. W nim Alcaraz zaimponował grą obronną, a także passing shotami. Decydujący moment trzeciego seta okazał się jednostronny na korzyść Hiszpana, który wygrał 7-2.

Ostatni jak się okazało set był najlepszy jakościowo z obu stron. Zverev nie podłamał się wypuszczeniem trzeciej partii z rąk, a Alcaraz utrzymał wysoki poziom gry. Intensywność wymian i dynamika były na niesamowitej jakości. Kiedy wydawało się, że wszystko zmierza w stronę tiebreaka, nieoczekiwanie przy stanie 4:4 Zverev przycisnął i wymusił na 20-latku z Murcji błędy przełamując przeciwnika w tak ważnym momencie. Drugi raz serwując na zwycięstwo w pojedynku Niemiec nie dał już większych szans Alcarazowi wygrywając 6:4 i 3-1 w setach.

Dla tenisisty urodzonego w Hamburgu będzie to drugi półfinał Australian Open w karierze. W 2020 roku przegrał w czterech setach z Dominiciem Thiemem. Ponadto Zverev wygrywając półfinał z Daniłem Miedwiediewem wyprzedziłby w rankingu Andrieja Rublowa stając się piątą rakietą świata.

 


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Alexander Zverev (Niemcy, 6) – Carlos Alcaraz (Hiszpania, 2) 6:1 6:3 6:7(2) 6:4

Australian Open. Jastremska się nie zatrzymuje

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.ausopen.com, foto: AFP

Dajana Jastremska i Qinwen Zheng tworzą parę półfinałową w górnej połówce drabinki rywalizacji pań. Dla obu tenisistek będzie to debiut na tym etapie rywalizacji imprezy wielkoszlemowej. Szczególnie obecność Ukrainki w najlepszej czwórce singlistek może zadziwiać.

Tenisistka z Odessy największy sukces w imprezie Wielkiego Szlema, przed startem tegorocznego Australian Open, osiągnęła podczas Wimbledonu w 2019 roku, gdy dotarła do czwartej rundy. W tym roku w Australii zawodniczka zza naszej wschodniej granicy zrobiła dwa kolejne kroki. A jej wyczyn tym bardziej jest godny uwagi, że dokonała tego, rozpoczynając zmagania od kwalifikacji. Co w przeszłości udało się tylko czterem tenisistkom w Erze Open.

Jastremska, którą w sierpniu zeszłego roku mieliśmy okazje oglądać podczas imprezy WTA w Kozerkach pod Warszawą, nie zaczęła środowego spotkania zbyt pewnie. To rywalka jako pierwsza zaliczyła przełamanie i objęła prowadzenie 2:1. Jednak tuż po zmianie stron doszło do odrobienia strat. Kluczowym dla losów tej partii meczu okazał się ósmy gem w którym zawodniczka z Odessy wykorzystała szansę na przełamanie. Następnie w kolejnym gemie po obronieniu „breaka” zamknęła premierową partię meczu przy pierwszej okazji.

W drugiej odsłonie Jastremska bardzo dobrze czuła się przy swoim serwisie o czym może świadczyć liczba punktów oddanych rywalce – siedem. Kluczowym momentem był siódmy gem. To w nim za trzecią szansą Ukrainka zaliczyła przełamanie. Nie oddała go już do końca i mogła świętować pierwszy w karierze półfinał imprezy wielkoszlemowej.

W meczu, którego stawką będzie finał przeciwniczką 93. rakiety świata będzie Qinwen Zheng. Chinka co prawda przegrała partię otwarcia z Anną Kalińską, ale w dwóch kolejnych odsłonach przechyliła szalę zwycięstwa na swą stronę i tak jak Jastremska zagra o pierwszy w karierze finał imprezy wielkoszlemowej.

Początek spotkania między Zheng i Kalinską był niezwykle nerwowy. Cztery z sześciu początkowych gemów powędrowały na konto odbierających. Jednak od stanu 3:3 nie miało miejsca już żadne przełamanie i losy tej części spotkania rozstrzygnął tie-break. W nim tenisistka z Państwa Środka jako pierwsza wyszła na prowadzenie 3-1. Jednak od stanu 4-4 nie wygrała już żadnej akcji i to Kalińska była krok bliżej końcowego triumfu.

Druga odsłona miała zupełnie inny przebieg w porównaniu do pierwszej. Obie panie utrzymywały swój serwis. Przełom nastąpił przy prowadzeniu 4:3 dla Zheng. Chinka wygrała kolejnego gema, tym razem jako odbierająca, a nim jeszcze nastąpiła zmiana stron, zamknęła drugiego seta i doprowadziła do decydującej odsłony.

Tej rozpoczął się od gema dla Kalińskiej. Jednak cztery kolejne powędrowały na konto turniejowej „dwunastki”. W tym czasie Zheng przegrała tylko dwie akcje. Wówczas nastąpiła przerwa medyczna na prośbę zawodniczki z Moskwy. Po wznowieniu gry Chinka wygrała kolejnego swego gema, a mecz zakończyła następnym przełamaniem.

O awans do finału panie zmierzą się w czwartek.


Wyniki

Ćwierćfinaly:

Dajana Jastremska (Ukraina, Q) – Linda Noskova (Czechy) 6:3, 6:4

Qinwen Zheng (Chiny, 12) – Anna Kalinskaja 6:7(4), 6:3, 6:1

Australian Open. Zieliński i Hsieh zagrają o tytuł!

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Diadora

Jan Zieliński drugi rok z rzędu zagra w finale Australian Open! Po ubiegłorocznym meczu o tytuł w deblu u boku Hugo Nysa, tym razem stawką będzie zwycięstwo w grze mieszanej. W środowym półfinale Polak i Su-wei Hsieh pokonali reprezentantów gospodarzy – Jaimee Fourlis oraz Andrew Harrisa.

Otwierająca partia stała na bardzo wyrównanym poziomie. Po break pointach na początku, które zostały obronione przez Hsieh i Zielińskiego, żadna z par długo nie potrafiła wypracować sobie szans na przełamanie. Przy 5:5, gdy wszystko wskazywało na to, że do rozstrzygnięcia będzie potrzebny tie-break, przed koniecznością ponownego bronienia się przed utratą serwisu stanęła jednak polsko-tajwańska para. Tym razem Zieliński i Hsieh nie okazali się tak skuteczni przy break pointach, jak poprzednio. Tenisiści z Australii mogli więc serwować po wygraną w secie. Fourlis i Harrisowi nie udało się jednak potwierdzić przewagi przełamania i wypuścili z rąk szansę na zakończenie tej części meczu. Doszło więc do tie-breaka. W nim od początku lepiej spisywali się przedstawiciele gospodarzy, którzy wypracowali aż trzy piłki setowe. Zielińskiemu i Hsieh udało się obronić w znakomitym stylu każdą z nich! Następnie doszło do gry na przewagi, w której lepszą ze stron okazali się Polak i Tajwanka.

Drugi set okazał się o wiele bardziej jednostronny. Fourlis i Harris wygrali pierwszego gema, po czym nastąpiła seria aż pięciu zakończonych na korzyść Zielińskiego i Hsieh. Para rozstawiona w turnieju z „trójką” prowadziła z bezpieczną przewagą dwóch przełamań. Mogli nawet zdobyć trzecie, bowiem znakomite returny reprezentantów Polski i Tajwanu dały im dwa kolejne break pointy, będące równocześnie piłkami setowymi. Przeciwnikom z Antypodów udało się wtedy wyjść z opresji, lecz pozostali bezradni wobec kolejnego gema i podania Hsieh.

Mecz zakończył się po niecałych dziewięćdziesięciu minutach gry. Jan Zieliński i Su-wei Hsieh po drodze do finału nie stracili ani jednego seta. W meczu o tytuł zmierzą się z Desirae Krawczyk oraz Neilem Skoupskim. Rozstawiony z „dwójką” amerykańsko-brytyjski duet w równie pewnym stylu zaprezentował się w półfinale.


Wyniki

Półfinał miksta:

Su-wei Hsieh, Jan Zieliński (Tajwan, Polska, 3) – Jaimee Fourlis, Andrew Harris (Australia) 7:6(8), 6:2

Australian Open. Niemiecki duet pokonał Zielińskiego i Nysa

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.ausopen.com, własne , foto: Diadora

W środową noc Jan Zieliński i Hugo Nys kontynuowali walkę w deblowym Australian Open. W ćwierćfinale Polak i Monakijczyk rywalizowali z Dominikiem Koepferem i Yannickem Hanfmannem i niestety ulegli im w dwóch setach.

Sam udział w tak dalekiej fazie zawodów był dla Niemców sporym sukcesem. Para nie była w Melbourne rozstawiona, ale w drodze do najlepszej ósemki zdołała wyeliminować między innymi turniejowe „czwórki”, czyli Marcela Granollersa i Horacio Zeballosa oraz obrońców tytułu – Rinky’ego Hijikatę i Jasona Kublera.

Początek pojedynku na Margaret Court Arena pokazał, że nasi zachodni sąsiedzi nie zamierzali na tym poprzestać. Duet odebrał podanie Zielińskiego i Nysa już w trzecim gemie, a potem potwierdził tę przewagę wygranym serwisem. W dalszej części seta Polak i Monakijczyk nie zdołali odrobić poniesionych strat, a to oznaczało porażkę wynikiem 4:6.

W drugiej partii „nasz” debel starał się wywrzeć na rywali jeszcze większą presję. W drugim gemie miał trzy okazje na przełamanie oponentów, ale ci utrzymali ostatecznie swój serwis.

Kolejne szanse Jan i Hugo wypracowali w gemie dziesiątym, przy swoim prowadzeniu 5:4. Turniejowe „siódemki” miały przy podaniu Niemców piłki setowe, ale Yannick i Dominik ponownie wyszli zwycięsko z trudnej sytuacji.

O wyniku seta i meczu decydował tie-break, w którym niżej notowana para triumfowała do trzech. Rezultat ten kończył tegoroczną, wspólną przygodę Nysa i Zielińskiego w Melbourne, ale Polakowi pozostał jeszcze start w mikście.


Wyniki

 

Australian Open (ćwierćfinał debla mężczyzn):

D. Koepfer (Niemcy) / Y. Hanfmann (Niemcy) – J. Zieliński (Polska, 7) / H. Nys (Monako, 7) 6:4 7:6(3)

Australian Open. Berkieta żegna się z turniejem juniorów

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Artur Rolak

Tomasz Berkieta odpadł z rozgrywek juniorów podczas Australian Open. W meczu trzeciej rundy pogromcą Polaka okazał się reprezentant gospodarzy Hayden Jones, który wygrał w trzech setach.

Nasz rodak miał problemy z wejściem w spotkanie. W pierwszym gemie przy własnym serwisie nie wygrał ani jednego punktu, dzięki czemu pozwolił rywalowi uciec na przewagę przełamania. Berkieta szybko wziął się jednak do odrabiania straty. Po serii trzech gemów z rzędu wygranych na początku meczu przez Australijczyka, dwa kolejne wygrał Polak, odbierając tym samym serwis przeciwnikowi. Od stanu 3:2 17-latkowie pewnie prezentowali się przy podaniu. Returnujący w trakcie kolejnych gemów wygrywali maksymalnie jeden punkt. Taki przebieg gry wskazywał na nieuchronny tie-break. Do dogrywki jednak nie doszło. W dziesiątym gemie dysponujący znakomitym serwisem Berkieta prowadził już 30-0. Wszystkie kolejne punkty wygrał jednak Jones, dla którego wykorzystany break point był równocześnie piłką setową.

W drugiej partii returnujący nie mieli za wiele do powiedzenia. Gemy toczyły się pod dyktando podających, i nawet jeśli dochodziło w nich do wyrównanej gry, na tablicy wyników długo nie pojawiał się napis „break point”. Tym razem tie-break wydawał się jeszcze bardziej prawdopodobny. Reprezentant Polski jako pierwszy zagwarantował sobie udział w rozgrywce do siedmiu punktów. Gdy na 6:6 wyrównać miał Australijczyk, pierwszą w tej odsłonie meczu szansę na przełamanie wypracował sobie gracz znad Wisły. Był to drugi w całym spotkaniu break point dla Berkiety, jak się później okazało – drugi wykorzystany. Polak wyrównał więc wynik spotkania i doprowadził do decydującego seta.

Jego przebieg przypominał pierwszą partię. Berkieta ponownie szybko stracił serwis. Tym razem polski junior był nawet blisko przegrywania różnicą dwóch przełamań, lecz na szczęście zdołał wyjść z opresji i obronić dwa break pointy. Na dystansie seta tenisista rozstawiony w turnieju z „trójką” odrobił stratę. Berkieta miał okazję do przełamania Jonesa na 6:5 i możliwości serwowania po wygraną, lecz jego rywal wybronił się. W kolejnym gemie w obliczu break pointa break pointa stanął Australijczyk, który okazał się w tej sytuacji skuteczniejszy.

Jones okazał się lepszy po ponad dwóch godzinach gry i awansował do ćwierćfinału rozgrywek. W nim zmierzy się z reprezentującym Czechy Janem Kumsatem.


Wyniki

Trzecia runda:

Hayden Jones (Australia, 16) – Tomasz Berkieta (Polska, 3) 6:4, 5:7, 7:5

Australian Open. Po czterech godzinach walki Hurkacz odpada z turnieju

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Prawie trzy lata czekaliśmy aż Hubert Hurkacz ponownie zagra w wielkoszlemowym ćwierćfinale. Oglądaliśmy go w nim przez cztery godziny. Rywalizacja z Daniiłem Miedwiediewem przyniosła sporo emocji, ale to Rosjanin ostatecznie miał powody do radości.

Rywalizacja Huberta Hurkacza z Daniiłem Miedwiediewem jest raczej dość mile wspominana przez polskich kibiców. Mecze Polaka z Rosjaninem nie tylko zwykle są interesujące, ale też w trzech na pięć przypadków kończyły się zwycięstwami wrocławianina. Najbardziej pamiętnym była oczywiście wygrana naszego reprezentanta w pięciosetowym boju w ramach Wimbledonu 2021. Od ich ostatniego meczu minęło sporo czasu, lecz było to imponujące zwycięstwo Hurkacza w finale w Halle przed dwoma laty. Były zatem dobre przesłanki, by wierzyć, że w środę znów Polak poradzi sobie z rywalem. Warto jednak mieć na uwadze, że na twardej nawierzchni Miedwiediew jest znacznie groźniejszy i licząc spotkania tylko na niej, prowadzi w bezpośredniej rywalizacji 2:1. Zresztą dwukrotnie grał też w finale w Melbourne. Z drugiej strony w poprzednich rundach trwających zmagań to Polak pozostawił lepsze wrażenie.

Początek meczu był bez wątpienia dość zaskakujący. Obydwaj zawodnicy nie mogli się wstrzelić ze swoim serwisem. Zaowocowało to licznymi break-pointami w początkowej fazie. Niewiele brakowało, a Miedwiediew prowadziłby już 3:0 z przewagą dwóch przełamań. Na szczęście Hurkacz opanował nerwy i potrafił doprowadzić do wyrównania. W dalszym ciągu mecz nie stał jednak na najwyższym poziomie. Zdecydowanie można było odnieść wrażenie, że obydwu stać na więcej. Szczególnie dało to o sobie znać w tiebreaku. Rosjanin wcale nie prezentował w nim nic szczególnego, ale dzięki popełnianym przez Hurkacza błędom wygrał dość pewnie, do 4.

Polak znakomicie na to niepowodzenie zareagował. Na drugą partię wyszedł mocno zmotywowany i tym razem to on mógł prowadzić 3:0 z przewagą dwóch breaków. Choć tak szybko dużej przewagi zbudować się nie udało, to w przeciwieństwie do Miedwiediewa z pierwszej partii Hurkacz naprawdę imponował swoją grą w tej części meczu. Dzięki temu kontrolował przebieg wydarzeń na korcie i wkrótce zdołał przełamać po raz kolejny. Ostatecznie przegrał tylko dwa gemy. Wygrał w tej części spotkania 100% piłek po trafionym pierwszym podaniu.

Trzeci set był jednak zupełnie inną historią. Zaczął się dość dziwnie. Znów było wiele break-pointów. Hurkacz mógł rozpocząć tak jak w poprzedniej partii, ale nie wykorzystał swoich szans, co szybko się zemściło w postaci breaka dla Miedwiediewa. Liczyliśmy, że wrocławianin natychmiast wymaże te wpadkę, ale rywalowi udało się w kolejnym gemie wyjść ze stanu 0:40. Wyraźnie odżył fizycznie po kryzysie w poprzedniej partii. Hubertowi brakowało nieco dokładności w tej fazie meczu. Niewykorzystane szanse z początku partii chyba utkwiły w głowie naszego reprezentanta, podczas gdy rywal poczuł krew. Miedwiediew miał trzy piłki setowe na 6:2 przy serwisie Polaka, ale ten wyratował się z tych opresji. Niestety mimo ambitnej walki w kolejnym gemie nie był w stanie odrobić strat i ostatecznie Rosjanin wygrał seta 6:3.

Niedobrze rozpoczęła się czwarta partia, bo przełamaniem dla prowadzącego. Poza świetnym drugim setem serwis Polaka nie funkcjonował dziś tak dobrze jak zazwyczaj. Ambitnie szukał na powrót dobrego rytmu swojej gry, ale nie wychodziło mu to. Miedwiediew skutecznie wytrącał go z równowagi. Z czasem powrócił serwis, ale na tym etapie to było za mało. Konieczne było odrobienie strat. Rosjanin był na tym etapie meczu bardzo spokojny i uważny. Zdawało się, że konsekwentnie dąży do swego. Jednak, ni stąd ni zowąd, Hubertowi udało się wyrównać na 4:4. Dodało to animuszu Hubertowi. Ten mecz w dużej mierze rozgrywał się w głowach zawodników. Miedwiediew, który już był jedną nogą w półfinale, podłamał się i zaskoczony podkręceniem tempa przez Hurkacza przegrał tego seta 5:7.

Początek decydującej części spotkania był stosunkowo spokojny. Hurkacz wyglądał na silniejszego i regularniejszego, ale w starciach z Miedwiediewem to często bywa mylące. Tak było i tym razem, bo nagle Rosjanin przełamał na 4:3. Była szansa na to, by niezwłocznie odrobić stratę, ale dwukrotny finalista tego turnieju się wybronił. W swoim kolejnym gemie serwisowym Miedwiediew miał dwie piłki meczowe. Pierwszą Polak w znakomitym stylu wybronił. Drugiej już nie zdołał i to trzeci tenisista rankingu ATP będzie miał szansę na swój trzeci finał w Melbourne. Hurkacz i tak będzie w najnowszym zestawieniu rankingu ATP na najwyższym w życiu 8. miejscu.


Wyniki

Daniił Miedwiediew (3) – Hubert Hurkacz (Polska, 9) 7:6(4), 2:6, 6:3, 5:7, 6:4