Marsylia. Daniił Miedwiediew z dziesiątym tytułem

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Po zaciętym meczu w finale zawodów Open 13 Provence Daniił Miedwiediew pokonał dziś Pierre’a Hugues’a Herberta. Tegoroczny finalista Australian Open na swoim koncie zapisał drugie w sezonie po drużynowym triumfie w ATP Cup turniejowe zwycięstwo.

Mimo że 25-letni Rosjanin był niekwestionowanym faworytem spotkania, jego rywal w ostatnich dniach zdążył już przekonać, że nie należy stawiać go na straconej pozycji. Po drodze do finału pokonał on przecież aż trzech rozstawionych przeciwników, a jednym z nich był zajmujący obecnie w rankingu piątą pozycję obrońca tytułu Stefanos Tsitsipas. Lokalni kibice mogli więc mieć nadzieje na to, że w meczu o pierwszy w karierze tytuł ich 29-letni reprezentant dostarczy im kolejnych powodów do radości. Mimo niekorzystnego dla Francuza rezultatu starcia, jego gra z pewnością mogła się podobać.

Finałowy mecz był od początku bardzo wyrównany, a jako pierwszy przełamanie zanotował w nim, wychodzący na prowadzenie 3-2 Daniił Miedwiediew. Reprezentant gospodarzy odpowiedział jednak błyskawicznie i wykorzystał już druga okazję do wyrównania stanu rywalizacji. Do newralgicznej fazy pierwszej partii doszło w siódmym gemie, w którym to Francuz obronił jednego break pointa, ale przy drugiej okazji Rosjanin ustalił wynik na 4-3. Tak wypracowanej przewagi Miedwiediew nie wypuścił już rąk.

Jeszcze bardziej zacięta okazała się druga odsłona starcia. Daniił Miedwiediew błyskawicznie ruszył w niej do ataku i już w gemie otwarcia miał okazję do odebrania rywalowi serwisu. Herbert zdołał jednak zwycięsko wyjść z opałów. W czwartym gemie sam doczekał się natomiast dwóch szans na objęcie prowadzenia, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Przy stanie 3-3 Francuz miał kolejną piłkę na przełamanie. Grający pod presją Miedwiediew także tym razem zachował jednak zimną krew. O losach partii zadecydował dopiero tie-break, w którym stabilniejszą grą popisał się reprezentant gospodarzy.

W decydującej fazie finału tegorocznej edycji Open 13 Provence żaden z zawodników przez dłuższy czas nie był w stanie zagrozić serwisowi rywala. Do przełamań nie dochodziło więc aż do wyniku 5-4, kiedy to pod presją piłkę do gry wprowadzał Pierre-Hugues Herbert. W tak dogodnym położeniu Daniił Miedwiediew nie wstrzymywał ręki i po chwili cieszył się z pierwszej piłki na wagę dziesiątego w karierze tytułu. Francuz nie zdołał już odwrócić losów spotkania.

– To był dla mnie niewiarygodny tydzień – skomentował po starciu – Zagrałem pięć meczów na bardzo wysokim poziomie i jestem z tego dumny. Przegrałem z kimś, kto na przestrzeni całego meczu był po prostu lepszy. Zdołałem doprowadzić do trzeciego seta i miałem szansę na zwycięstwo, ale on był po prostu zbyt dobry – dodał.

Zwycięstwem w Marsylii Daniił Miedwiediew zwieńczył serię udanych występów, za sprawą których już w poniedziałek zasiądzie w fotelu wicelidera rankingu ATP. Od lipca 2005 roku tak wysokiej pozycji nie udało się osiągnąć nikomu oprócz Novaka Dżokovicia, Rafaela Nadala, Rogera Federera i Andy’ego Murray’a.

– Byłem trochę rozczarowany na myśl o tym, że miałbym zostać numerem dwa na świecie bez korzystnego rozstrzygnięcia w turnieju – przyznał po meczu zwycięzca – W jego trakcie starałem się o tym za wiele nie myśleć, bo najważniejszy był dla mnie właśnie on. Gdybym awansował do finału w Rotterdamie już wtedy zostałbym przecież wiceliderem. Potem okazało się, że będę miał na to szansę w Marsylii, ale nawet gdybym nie zdobył tu wystarczającej liczby punktów, by zostać numerem dwa czułbym, że na to zasługuję. (…) To był bardzo zacięty mecz. W pierwszym secie miałem więcej okazji, ale drugi był bardzo wyrównany. (…) W ostatnim gemie miałem trochę szczęścia, że niektóre moje returny wylądowały w korcie, ale on był bardzo blisko. Taki jest właśnie tenis – podsumował.


Wyniki

Daniił Miedwiediew (Rosja) – Pierre-Hugues Herbert (Francja) – 6-4, 6-7 (4), 6-4

Świetnie dysponowany Rosjanin zatrzymał Żuka

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Nie udało się Kacprowi Żukowi zdobyć pierwszego w karierze tytułu w imprezie rangi challenger. W finale rosyjskich zawodów z pulą nagród 52 tysięcy dolarów lepszy okazał się Jewgienij Tiurniew.

Spotkanie nie zaczęło się pomyśli 22-latka z Nowego Dworu Mazowieckiego, który już w pierwszym gemie stracił podanie. Jak się później okazało, był to kluczowy moment tej części meczu. Rosjanin świetnie spisywał się przy własnym podaniu. Zaserwował jedenaście asów, nie przegrał ani jednego punktu po pierwszym serwisie i ani razu nie musiał nawet bronić się przed przełamaniem, dzięki czemu wygrał pierwszego seta 6:4.

W drugiej odsłonie pojedynku obraz gry się nie zmienił. Reprezentant gospodarzy wciąż był w swoich gemach serwisowych poza zasięgiem rywala. Szybko wypracował sobie również przewagę „breaka”. Przy wyniku 1:2 Żuk poprosił o pomoc medyczną, ale po przerwie sytuacja na korcie się nie zmieniła. Tiurniew w siódmym gemie po raz drugi odebrał podanie przeciwnikowi i po zmianie stron zakończył spotkanie, wykorzystując drugą piłkę meczową.

Za występ w Sankt Petersburgu Kacper Żuk otrzyma 48 punktów do światowego rankingu, dzięki czemu awansuje na 216. miejsce.


Wyniki

Finał singla

Kacper Żuk (Polska, 6) – Jewgienij Tiurniew (Rosja, WC) 6:4 6:2

Guadalajara. Sorribes Tormo z pierwszym tytułem

/ Dominika Opala , źródło: własne / www.wtatennis.com, foto: AFP

Sara Sorribes Tormo dotarła do pierwszego finału WTA w karierze i od razu wykorzystała szansę na zdobycie premierowego tytułu. Hiszpanka pokonała w finale Abierto Zapopan Eugenie Bouchard 6:2, 7:5 i dołączyła do listy zwyciężczyń. 

Sara Sorribes Tormo i Eugenie Bouchard spotkały się wcześniej tylko raz, także w Meksyku. W turnieju w Monterrey w 2017 roku również lepsza okazała się Hiszpanka. Tym razem 24-latka z Castello de la Plana potrzebowała prawie dwóch godzin, by pokonać Kanadyjkę i sięgnąć po premierowy tytuł w cyklu WTA.

Początek spotkania był niezwykle wyrównany. Tenisistki rozgrywały długie wymiany i gemy, a to było korzystniejsze dla Sorribes Tormo, która popełniała zdecydowanie mniej błędów niż przeciwniczka. Hiszpanka uzyskała przełamanie w trzecim i siódmym gemie, sama natomiast obroniła siedem break pointów. W efekcie partia otwarcia trwała prawie godzinę, choć wynik nie odzwierciedlał zaciętości gry, gdyż pierwszy set zakończył się wynikiem 6:2.

Druga odsłona miała już nieco inny przebieg. Bouchard w końcu znalazła sposób na odebranie serwisu rywalce. W drugim gemie odrobiła stratę przełamania i to zapoczątkowało lepszą passę returnujących. Trzy z pięciu kolejnych gemów powędrowało na konto zawodniczki odbierającej podanie. Kanadyjka popełniała mniej błędów i zdołała wyjść na prowadzenie 5:3. Ta przewaga nie wystarczyła jednak, by wyrównać stan meczu. Sorribes Tormo zerwała się do walki i wywarła większą presję na 27-latce z Montrealu. Tym samym tenisistka z Półwyspu Iberyjskiego wygrała cztery gemy z rzędu i zakończyła spotkanie.

Hiszpanka w drodze po pierwszy tytuł straciła tylko jednego seta. Był to pierwszy set w turnieju, następnie wygrała dziesięć setów z rzędu w Guadalajarze.

Jestem dumna z wszystkiego – przyznała po triumfie Sorribes Tormo. – Jestem dumna z tego, jak poradziłam sobie z emocjami, nie jest łatwo grać pierwszy finał w karierze. Jestem szczęśliwa z powodu tego, jak rywalizowałam i z mojego nastawienia – zakończyła.

Dzięki zwycięstwu w Guadalajarze, Sorribes Tormo awansuje w poniedziałek na 57. miejsce w rankingu WTA. Będzie to najwyższa lokata Hiszpanki w karierze.


Wyniki

Finał singla: 

Sara Sorribes Tormo (Hiszpania, 4) – Eugenie Bouchard (Kanada) 6:2, 7:5

Kazań. Radwańska zatrzymana w finale. Nadzwyczajna pogoń rywalki

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Imponująca passa zwycięstw Urszuli Radwańskiej została przerwana. Nasza reprezentantka przegrała 6:7(6), 6:4, 4:6 z Julią Haciuką w finale turnieju ITF w Kazaniu. W decydującym secie Białorusinka odrobiła straty ze stanu 0:3. 

Radwańska celowała w dziesiąte zwycięstwo z rzędu. W czterech wcześniejszych pojedynkach w Kazaniu straciła tylko jednego seta, a dwa tygodnie temu wygrała w Moskwie turniej tej samej rangi (ITF 25). Zatrzymała ją dopiero Białorusinka Julia Haciuka.

Co ciekawe, ta sama zawodniczka była rywalką Radwańskiej w finale wspomnianego turnieju w Moskwie. Wówczas też doszło do trzysetowej batalii, ale to Radwańska wygrała 4:6, 6:3, 6:4. Białoruska tenisistka bardzo szybko otrzymała szansę rewanżu i udanie z niej skorzystała.

Przebieg meczu przypominał przejażdżkę kolejką górską. Dość powiedzieć, że każdy set kończył się porażką tenisistki, która jako pierwsza zdobywała przewagę przełamania. Kiedy Radwańska objęła prowadzenie 3:0 w decydującej partii, wciąż niczego nie można było być pewnym. I rzeczywiście, Haciuka popisała się wtedy serią pięciu wygranych gemów, zbliżając się na jeden krok od zdobycia trofeum.

Radwańska robiła, co mogła, ale do odrobienia strat zabrakło jej dwóch punktów. Rywalka wykorzystała pierwsza piłkę meczową i ostatecznie wygrała 6:7(6), 6:4, 4:6.

Punkty zdobyte w Moskwie i Kazaniu pozwolą naszej reprezentantce zbliżyć się do czołowej dwusetki rankingu WTA. Gdy pojawią się na koncie, Radwańska wyprzedzi m.in. Maję Chwalińską i będzie piątą rakietą Polski.


Wyniki

Finał:

Julia Haciuka (Białoruś) – Urszula Radwańska (Polska) 7:6(6), 4:6, 6:3