Indian Wells. Nieobecność liderki rankingu

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.tennisworldusa.org/www.twitter.com, foto: AFP

Ashleigh Barty nie wystąpi w tegorocznym BNP Paribas Open. O wycofaniu z imprezy liderki rankingu poinformowali w mediach społecznościowych organizatorzy.

Najlepsza obecnie tenisistka świata ostatni raz na światowych kortach pojawiła się w Nowym Jorku. Była tam najwyżej rozstawioną, a zarazem jedną z faworytek do końcowego triumfu. Ostatecznie występ zakończyła na trzeciej rundzie, ulegając Shelby Rogers. Teraz Australijka miała powrócić do rywalizacji w głównym cyklu. Jednak nie zobaczymy jej w największej imprezie, poza turniejami Wielkiego Szlema, w sezonie.

Kiedy ponownie powróci do gry liderka rankingu WTA, nie wiadomo. Jak poinformował Craig Tyzzer, trener Australijki, możliwa jest również jej absencja podczas WTA Finals, który w tym roku wyjątkowo odbędzie się w Guadalajarze.

Chicago. Reprezentantka gospodarzy za mocna dla Fręch

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Na pierwszej rundzie turnieju głównego zakończyła Magdalena Fręch występ w imprezie rangi WTA 500. Polka przegrała z Jessicą Pegulą 3:6, 0:6.

Po nieudanych kwalifikacjach US Open i kilku występach w imprezach niższej rangi czwarta rakieta Polski ponownie wystąpiła w imprezie WTA 250. Poprzednio było to pod koniec lipca w Gdyni. Teraz Fręch rywalizowała w Chicago. Po przejściu dwustopniowych eliminacji, wygrała kolejno z Amerykankami: Alexą Glatch i Bethanie Mattek-Sands, Polka przystąpiła do występu w turnieju głównym. Podobnie jak nad polskim morzem, również za Oceanem nasza tenisistka zakończyła zmagania po premierowym pojedynku. Tym razem lepsza od Fręch okazała się Jessica Pegula.

Urodzona w Buffalo tenisistka nie dała rywalce większych szans, oddając jej tylko trzy gemy. Pierwszy set był koncertem przełamań. Jedynie szósty gem powędrował na konto zawodniczki serwującej, a była nią Pegula. To sprawiło, że od stanu 2:2 wygrała cztery z pięciu rozegranych gemów i wyszła na prowadzenie w całym pojedynku. W drugiej odsłonie Polka miała tylko jedną szansę, aby przełamać podanie rywalki, ale jej nie wykorzystała. Z kolei tenisistka gospodarzy trzykrotnie odebrała serwis Fręch i nie tracąc gema zameldowała się w kolejnej rundzie.

 


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Jessica Pegula (USA, 9) – Magdalena Fręch (Polska, Q) 6:3, 6:0

Sofia. Majchrzak gorszy od Martineza

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Kamil Majchrzak nie awansował do głównej drabinki turnieju rangi ATP 250 w Sofii. W ostatniej rundzie kwalifikacji Polak przegrał z Pedro Martinezem 6:4, 7:6(4).

Spotkanie z Hiszpanem nie zapowiadało się na proste. Martinez to solidny tenisista, który zajmuje aktualnie 59. miejsce w światowym rankingu. W eliminacjach do turnieju w Sofii został rozstawiony z najwyższym numerem. Niestety od początku meczu było widać, że Polaka czeka bardzo trudne zadanie. 25-latek z Piotrkowa Trybunalskiego wszedł źle w mecz i przegrywał aż 0:4. Wprawdzie nastąpił później lepszy moment w wykonaniu naszego zawodnika, ale pierwszego seta i tak nie udało się uratować.

Druga partia zaczęła się zupełnie inaczej i to Majchrzak jako pierwszy przełamał rywala. Niestety od razu w kolejnym gemie Hiszpan odrobił straty. Losy seta rozstrzygnęła rozgrywka tiebreakowa, w której Polak ambitnie walczył, ale po nieudanym początku musiał uznać wyższość Hiszpana, który wygrał cały mecz 6:4, 7:6(4) i awansował do głównej drabinki turnieju rangi ATP 250 w Sofii. Jego przeciwnikiem będzie Serb Laszlo Dżere.

Przebieg pojedynku Martineza z Majchrzakiem pokazał, że Polak nie był wcale bez szans, jednak Hiszpan był tego dnia bardziej regularnym zawodnikiem. Polakowi udało się dwukrotnie przełamać rywala, jednak trzy razy sam stracił własne podanie. Obaj tenisiści mieli w całym spotkaniu pięć takich szans. Na uwagę zasługuje także wysoki procent wygranych piłek przy pierwszym serwisie przez 24-latka mieszkającego w Valencii.


Wyniki

Druga runda kwalifikacji:

Pedro Martinez (Hiszpania, 1) – Kamil Majchrzak (Polska, 6) 6:4, 7:6(4)

Ranking WTA. Świątek najwyżej w karierze, Sakkari po raz pierwszy w dziesiątce

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Iga Świątek pnie się w rankingu WTA! W najświeższym notowaniu jest tuż za podium. Wyprzedzają ją tylko Ashleigh Barty, Aryna Sabałenka i Karolina Pliszkova. Życiówkę poprawiła też ostatnia rywalka naszej reprezentantki, Maria Sakkari. Greczynka po raz pierwszy w karierze znalazła się w czołowej dziesiątce. 

Nasza najlepsza tenisistka w zeszłym tygodniu rywalizowała w Ostrawie. Punkty zdobyte za awans do półfinału pozwoliły jej awansować z szóstego na czwarte miejsce w rankingu. Nigdy wcześniej nie znalazła się tak wysoko. Ostatnią Polką notowaną w czołowej piątce rankingu WTA była Agnieszka Radwańska. Od jej obecności w tym wąskim, ale jakże elitarnym gronie, minęło już ponad 4,5 roku.

Świątek ma przed sobą tylko trzy tenisistki: liderkę Ashleigh Barty, wiceliderkę Arynę Sabałenkę i trzecią Karolinę Pliszkovą. Na razie nie zanosi się, by którąś z nich miała wyprzedzić. Ich przewaga jest bowiem dość wyraźna, a okazji do solidnego zapunktowania w tym sezonie wiele nie pozostało. Najwięcej tenisistki będą mogły ugrać w Indian Wells i WTA Finals, które w tym roku zostaną rozegrane w Guadalajarze.

Na udział w prestiżowej imprezie wieńczącej sezon chrapkę ma Maria Sakkari. Greczynka rozgrywa najlepszy sezon w karierze i właśnie została pierwszą tenisistką ze swojego kraju w czołowej dziesiątce rankingu. Przypomnijmy, że w Ostrawie pokonała Igę Świątek, jednak w meczu o tytuł uległa Anett Kontaveit. Estonka wyprzedziła siedem zawodniczek i aktualnie jest 23. rakietą świata.

Odnotować należy również życiówkę Magdaleny Fręch, która od dzisiaj jest 108. na świecie. Coraz bliżej jest więc zrealizowania jednego ze swoich celów, jakim bez wątpienia jest awans do top 100, co pozwoliłoby jej m.in. unikać wielkoszlemowych eliminacji. Pomiędzy Igą Świątek a Magdaleną Fręch jest jeszcze Magda Linette. Druga rakieta Polski zajmuje 54. miejsce.

Ranking ATP. Awans Hurkacza w singlu i życiówka w deblu

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Tylko do jednej zmiany doszło w najnowszym rankingu ATP. Awans zanotował Hubert Hurkacz, który ma za sobą udany tydzień we francuskim Metz.

W minionym tygodniu 24-letni polski tenisista sięgnęła po podwójne – zarówno w singlu jak i w deblu – mistrzostwo w imprezie rangi ATP 250 w Metz. Punkty, jakie otrzymał za singlowy triumf, sprawiły, że przesunął się z 13. pozycji na 12. Tym samym Polak jest coraz bliżej top 10 oraz wyrównania swej najwyżej, jedenastej, pozycji w rankingu. Druga rakieta Polski, Kamil Majchrzak, to wciąż 125. tenisista świata.

Czołowi tenisiści świata albo odpoczywali, albo wystąpili w Pucharze Lavera, za który nie ma punktów do rankingu. Tym samym nie doszło do żadnych zmian. Zmienił z kolei lokatę mistrz imprezy w Nur-Sułtanie – Soon Woo Kwon, który jest obecnie 57. zawodnikiem świata. Przed nim sklasyfikowany jest jego finałowy rywal James Duckworth.

Sukces w grze podwójnej sprawił, że w rankingu deblowym najlepszy polski tenisista jest na najwyższej 47. pozycji w karierze. Jego partner z imprezy w Metz to nowa 103. rakieta tego zestawienia. Z kolei dwa „oczka” niżej znajduje się Szymon Walków, z którym u boku Zieliński w tym tygodniu wystąpi w challengerze w Orleanie.

 

Hurkacz: rodzina przyjechała i od razu zwyciężyłem

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: AFP

Po wygranej w Metz Hubert Hurkacz i Jan Zieliński wzięli udział w konferencji prasowej. Hubert Hurkacz opowiedział o odczuciach po zwycięstwie w dwóch konkurencjach i o najbliższych planach. Jan Zieliński zdradził, co jest kluczem w dobieraniu partnerów deblowych.

Po niedzielnym sukcesie Hubert Hurkacz ma na koncie cztery tytuły w singlu i dwa w deblu. Po raz pierwszy w karierze wygrał jednak ten sam turniej w dwóch konkurencjach. – Jestem szczęśliwy, że udało mi się wygrać w singlu i w deblu. Zawsze przyjeżdżając na turniej, wierzy się, że się go wygra, ale w większości przypadków tak się nie dzieje. Kiedy wreszcie to się wydarzy, to wspaniałe uczucie. Mój serwis był kluczowy, abym mógł zagrać na wysokim poziomie i nakładać presję na przeciwników – przyznał.

Niedzielny mecz z Pablo Carreno Bustą był drugim pojedynkiem Polaka z Hiszpanem w tym sezonie. W sierpniu w Cincinnati górą był 30-latek. – Warunki były inne, tutaj graliśmy na hali. Zawsze jest też inaczej, gdy jest to pojedynek w finale turnieju. Oba mecze, ten w Cincinnati i tutaj, w pierwszym secie kończyły się tiebreakiem. Dzisiaj bardzo ważne było to, że wygrałem pierwszego seta właśnie po tiebreaku. Starałem się utrzymać dobrą passę w drugim secie. W końcówce drugiej partii grałem bardzo dobrze, czułem się swobodnie i pewnie, to było dla mnie kluczowe – powiedział Hurkacz.

W niedzielę kibice tenisa śledzili zmagania w Metz, a fani Formuły 1, do których zalicza się Hubert Hurkacz, przeżywali GP Rosji. – Śledziłem Formułę 1 przed wyjściem na kort. Lando był liderem, ale zaczęło padać. Potem dowiedziałem się, że skończył na siódmym miejscu – powiedział wrocławianin.

We Francji najlepszy polski tenisista miał wsparcie nie tylko kibiców, lecz także rodziców, siostry i przyjaciół. – Bardzo się cieszę, że tutaj przyjechali, ponieważ dawno nie byli ze mną na turnieju. Przyjechali tutaj i od razu zwyciężyłem – zauważył z uśmiechem. – Bardzo się cieszę z tego powodu i dziękuję im za wsparcie – dodał.

Choć dla Huberta Hurkacza występ w kończących sezon finałach ATP jest celem w każdym sezonie, to w tym roku po raz pierwszy ma tak duże szanse, aby się do nich zakwalifikować. – Najbliższe turnieje są ważne jeśli chodzi o występ w Turynie, będę dawał z siebie wszystko. Wiele zależy od tego, jak będę grał każdy kolejny mecz i jak będę dysponowany. Lecę do San Diego jutro rano i postaram się jak najlepiej zregenerować do spotkań w singlu i w deblu. Kolejny turniej po San Diego to Indian Wells, więc chcę być jak najszybciej w tamtej strefie czasowej i przygotowywać się do tego występu – zdradził.

Po ostatnim pytaniu skierowanym do Huberta Hurkacza, do konferencji dołączył Jan Zieliński. 24-latek w Warszawy spytany został o to, kto wyszedł z inicjatywą wspólnego występu w Metz.

– Cały czas wymieniamy się wiadomościami, gratuluję mu po każdej wygranej. Kilka tygodni temu zaproponowałem Hubertowi wspólną grę tutaj i się zgodził. Najpierw myśleliśmy, że będziemy potrzebować dzikiej karty, ale ostatecznie dostaliśmy się bezpośrednio z listy. To mój drugi turniej ATP w karierze, więc nie spodziewałem się wygranej, ale bardzo dobrze gra nam się razem. Nawet gdybyśmy przegrali w pierwszym meczu, to byłoby to dla mnie wspaniałe doświadczenie. Bardzo się cieszę, że wygraliśmy – powiedział tenisista z Warszawy.

W lipcu w parze z Szymonem Walkowem dotarli do finału wydarzenia rangi ATP 250 w Gstaad. Występ w Szwajcarii był debiutem Jana Zielińskiego w głównym cyklu. 24-latek wciąż przyzwyczaja się do tego poziomu rozgrywek i przyznał, że to było dla niego największym wyzwaniem w tym tygodniu. – Najtrudniej było wytrzymać psychicznie, ponieważ był to mój drugi start w turnieju ATP, drugi finał. W pierwszym nie udało się wygrać, wtedy również z Szymonem graliśmy z miejscowymi faworytami. Przyjeżdżając na taki turniej i grając u boku Huberta, jest to o wiele łatwiejsze, z racji tego, że Hubert był już tu wiele razy. Jego doświadczenie sprawia, że jest mi łatwiej – powiedział.

Na koniec Jan Zieliński zdradził, że nie bez przyczyny jego jedynymi partnerami w turniejach ATP były osoby, z którymi zna się od dziecka. – W grze deblowej najważniejsza na korcie jest atmosfera, zrozumienie. Wszystko co się dzieje na korcie, ale i poza nim ma wpływ na to, jak się później gra podczas meczów. Z Hubertem znamy się już około 16 lat, mieszkaliśmy u siebie w domach, graliśmy razem pierwsze futuresy, jeździliśmy na Mistrzostwa Europy, więc nasza historia sięga bardzo daleko wstecz. Granie z kimś, kogo się długo zna, jest o wiele łatwiejsze niż dobieranie przypadkowych partnerów – wyznał Jan Zieliński.