WTA Finals. Prestiżowy turniej znalazł gospodarza

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Nie w Shenzhen, nie w Pradze, a w meksykańskiej Guadalajarze spotkają się najlepsze tenisistki trwającego sezonu. Turniej WTA Finals dla ośmiu najlepszych singlistek i par deblowych zostanie rozegrany od 8 do 14 listopada. Bardzo prawdopodobne, że udział w tej imprezie weźmie Iga Świątek. 

Organizacja WTA długo zwlekała z przekazaniem informacji, gdzie zostaną rozegrane Finały WTA. Pierwotny plan zakładał, że gospodarzem będą Chiny, a konkretnie Shenzhen. Z powodu pandemii koronawirusa Chińczycy rezygnują jednak z organizacji kolejnych sportowych imprez. Wierzą jednak w poprawę sytuacji w najbliższych miesiącach, dlatego Shenzhen wciąż jest pierwszą opcją do przeprowadzenia WTA Finals w latach 2022-2030.

W tym sezonie najlepsze tenisistki ugości Guadalajara, choć rozważano też m.in. Pragę. Drugie co do wielkości miasto Meksyku zorganizowało już w tym roku jeden turniej WTA. W marcu zawody rangi 250 wygrała Sara Sorribes Tormo.

Wówczas do Guadalajary przyjechały tylko dwie tenisistki z pierwszej pięćdziesiątki rankingu. W dniach 8-14 listopada można się spodziewać ścisłej światowej czołówki. Zawodniczki bardzo rzadko wycofują się z tak prestiżowych zawodów.

Jedną z kandydatek do występu jest Iga Świątek. Polka w rankingu WTA Race jest sklasyfikowana na piątym miejscu. O utrzymanie pozycji w najlepszej ósemce powalczy w Ostrawie (WTA 500) i Indian Wells (WTA 1000).

Choć Meksyk nie zalicza się do tenisowych potęg, to prawdopodobny jest również udział reprezentantki gospodarzy. Deblistka Giuliana Olmos tworzy solidną parę z Kanadyjką Sharon Fichman. Na razie w rankingu Race są na dziesiątym miejscu. Udział Meksykanki na pewno pozytywnie wpłynąłby na promocję wydarzenia wśród miejscowych kibiców.

Miedwiediew: Wiem, jak świętować ten sukces

/ Dominika Opala , źródło: www.usopen.org / własne, foto: AFP

Daniił Miedwiediew jako jedyny tenisista w tym roku był w stanie zatrzymać Novaka Dżokovicia w imprezie wielkoszlemowej. Rosjanin pokonał Serba w finale US Open 2021 i sięgnął po pierwszy wielkoszlemowy tytuł w karierze. Tym samym przeszkodził belgradczykowi w zdobyciu kalendarzowego Wielkiego Szlema.

W przypadku Daniiła Miedwiediewa powiedzenie „do trzech razy sztuka” okazało się prawdziwe. Rosjanin w trzecim wielkoszlemowym finale w końcu wywalczył najwyższe trofeum. Waga tego zwycięstwa była ogromna, nie tylko dla moskwianina, ale i dla historii tenisa. Miedwiediew zatrzymał Novaka Dżokovicia w jego marszu po kalendarzowego Wielkiego Szlema. Tym samym 25-latek z Moskwy zrewanżował się za porażkę w finale Australian Open 2021.

– Zawsze ustalamy taktykę z trenerem przed meczem. Zazwyczaj zajmuje to pięć, dziesięć minut. Kiedy gram z Novakiem, takie ustalenia trwają pół godziny, bo graliśmy już ze sobą wiele meczów. Każde spotkanie z nim jest inne, bo jest tak dobry. Zmienia taktykę, zmienia podejście. Tym razem, inaczej niż przed finałem Australian Open, miałem w głowie konkretny plan, który, jak widać, zadziałał – opisał wicelider rankingu.

Na szczególną uwagę zasłużył serwis Miedwiediewa. Przez praktycznie cały mecz podanie Rosjanina sprawiało najwięcej kłopotów Dżokoviciowi.

– Ciążyła na nim wielka presja. Na mnie także. Dużo ryzykowałem przy drugim serwisie, ale to dlatego, że czułem się pewnie. Wiedziałem, że nie mogę dać mu łatwych piłek. Taki był plan i on funkcjonował w wyrównanych momentach meczu – wyjaśnił świeżo upieczony mistrz. – Tenis jest brutalnym sportem, w którym nie ma miejsca na błędy, gdy grasz z czołowymi zawodnikami. On jest topowym tenisistą, ja też. Nie grał najlepszego tenisa, wszyscy wiemy, że potrafi grać lepiej. To zawsze rozgrywa się w detalach – kontynuował.

W trzecim secie przy stanie 5:2 podopieczny Gillesa Cervary serwował po mistrzostwo. Wtedy jednak kibice zgromadzeni na trybunach zaczęli w nieelegancki sposób przeszkadzać niżej notowanemu zawodnikowi. Krzykami starali się wybić go z rytmu.

– To było trudne – ocenił tę sytuację Miedwiediew. – Wiedziałem, że jedyne, co mogę zrobić, to maksymalnie się skoncentrować. Nigdy nie wiadomo, co by się stało, gdyby było 5:5. Musiałem skupić się na sobie, na tym, co mam zrobić z meczem. Nie sądzę, że to było przeciwko mnie, bardziej, żeby go wesprzeć. Jednak przez to zachowanie kibiców, popełniłem podwójne błędy.

Miedwiediew jest dopiero drugim tenisistą urodzonym po 1989 roku, który zdobył tytuł wielkoszlemowy. To dla moskwianina szczególny moment.

– Wszystko, co dzieje się po raz pierwszy jest wyjątkowe. Gdy wygrałem pierwszy juniorski turniej, to wiele dla mnie znaczyło. Potem futuresa, byłem szczęśliwy. Gdy coś już powtarzasz, towarzyszą ci inne emocje – stwierdził. – Gdy wygrałem kolejnego Mastersa, myślałem tylko o tym, że chcę pójść o krok dalej. Nigdy nie wiesz, czy wygrasz szlema w swojej karierze. Mi się udało i jestem bardzo szczęśliwy, to dla mnie dużo znaczy – zapewnił.

Już podczas ceremonii dekoracji, Miedwiediew przeprosił Dżokovicia, bo zdaje sobie sprawę, o co walczył jego niedzielny rywal. Młodszy z zawodników przyznał też wtedy, że dla niego „Nole” to największy tenisista w historii.

– Szkoda mi Novaka, bo nie mogę sobie nawet wyobrazić, co on czuje. Wielki Szlem to Wielki Szlem. Gdybym pokonał w finale Botica Van de Zandschulpa, byłbym tak samo szczęśliwy – ocenił. – Jednak wiedząc, że pokonałem kogoś, kto w tym roku miał bilans meczów 27-0 w szlemach sprawia, że moja pewność wzrasta, zwycięstwo jest jeszcze słodsze i to dobre dla mojej przyszłości – dodał.

Wyjątkowy triumf Miedwiediew uczcił wyjątkową cieszynką. Ale szczególne będzie także świętowanie największego sukcesu w karierze poza kortem.

– W najbliższej przyszłości nie mam planów turniejowych, więc wiem, jak będę świętował ten sukces. Rosjanie wiedzą, jak świętować. Mam nadzieję, że nie dostanę się na czołówki mediów z tego powodu. Zdecydowanie będę świętował przez kilka dni – zapowiedział z uśmiechem Miedwiediew.

W wyścigu Wielkiej Trójki wciąż remis

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Wciąż nie opadły jeszcze emocje po męskim finale US Open. Tegoroczna edycja miała przejść do historii, gdyż Novak Dżoković mógł świętować w Nowym Jorku zdobycie Kalendarzowego Wielkiego Szlema. Tak się jednak nie stało, co ma duży wpływ na wyścig Wielkiej Trójki.

Chodzi oczywiście o wyścig w liczbie zdobytych wielkoszlemowych tytułów. Novak Dżoković, Rafael Nadal i Roger Federer wspólnie triumfowali aż sześćdziesiąt razy w najważniejszych tenisowych imprezach na świecie. Co więcej, każdy z nich zdobył równo po dwadzieścia tytułów. Wobec nieobecności Hiszpana i Szwajcara w Nowym Jorku Dżoković miał szansę wysunąć się na prowadzenie.

Presja na tenisiście z Belgradu była jednak ogromna. Serb miał do zdobycia nie tylko samodzielne prowadzenie w tym wyścigu, ale także szansę na skompletowanie Kalendarzowego Wielkiego Szlema. W 2021 roku Nole wygrał Australian Open, Roland Garros i Wimbledon. W finałach pokonywał odpowiednio Daniiła Miedwiediewa, Stefanosa Tsitsipasa i Matteo Berrettiniego. W US Open – tak jak w Melbourne – spotkał się z Miedwiediewem, który według wielu, jest obecnie w życiowej formie. Pomimo tego, faworytem i tak był Dżoković.

Przebieg finału był jednak zupełnie inny. To nie wielki mistrz z Belgradu, a tenisista z Moskwy był lepszy od początku do samego końca. Na pochwały zasługuje praktycznie każdy element jego gry – od serwisu, po wydolność fizyczną, kończąc na odporności psychicznej. Te wszystkie elementy dały Miedwiediewowi pierwszy tytuł w turnieju tej rangi w karierze.

Natomiast Novak Dżoković musi poczekać minimum do stycznia 2022 roku i Australian Open, aby zdobyć 21. wielkoszlemowe trofeum. Do tego czasu w wyścigu Wielkiej Trójki dalej będzie remis. Serb, Hiszpan i Szwajcar mają po dwadzieścia tytułów na koncie, jednak coraz więcej osób ma wątpliwości, czy każdy z nich zdoła jeszcze powiększyć swoje konto.

Wydaje się jednak, że Serb jest i będzie tego najbliżej. Z Wielkiej Trójki jest najmłodszy, a także wydaje się, że jego organizm nie jest tak mocno wyeksploatowany, jak Federera, ani tak mocno przetrzebiony kontuzjami, jak Nadala. Oczywiście to i tak czas pokaże, co dalej się wydarzy i jak zakończy się wyścig Wielkiej Trójki w liczbie wielkoszlemowych tytułów. Na ten moment, jest remis, ale wystarczy jeden, kolejny tytuł, a sytuacja ulegnie wielkiej zmianie.

Złoty Szlem. Nie Dżoković, a wózkarze

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: , foto:

Kalendarzowy Złoty Szlem, pierwszy od czasu Steffi Graf w 1988, był w tym roku planem Novaka Dżokovicia. Jednakże Serb nie zdołał ostatecznie zdobyć nawet „zwykłego” Wielkiego Szlema. Historię napisali za to występujący na wózkach Holenderka Diede de Groot i Australijczyk Dylan Alcott.

Od kilku lat tenis na wózkach zdominowany jest przez Diede de Groot u kobiet i przez Dylana Alcotta u mężczyzn w kategorii quadów. Odkąd ta dwójka pojawiła się w seniorskich rozgrywkach zdobywa większość trofeów. Już w 2019 roku obydwoje świętowali kalendarzowego Wielkiego Szlema w grze podwójnej, a do singlowych zabrakło im po jednym tytule.

Na rok olimpijski i okazję do zdobycia Złotego Szlema zmotywowali się jednak w szczególny sposób. I w miniony weekend przypieczętowali swoje osiągnięcie, stając się pierwszymi wózkarzami, którzy mogą pochwalić się tym sukcesem. De Groot sięgnęła po tytuł w Nowym Jorku tracąc w całym turnieju tylko osiem gemów. W finale pokonała 6:3, 6:2 Japonkę Yui Kamiji. Alcott gemów stracił nieco więcej, ale seta też nie dał sobie odebrać. Choć w finale Niels Vink z Holandii ambitnie walczył o sprawienie niespodzianki. Spotkanie zakończyło się wynikiem 7:5, 6:2.

Alcott wykorzystał tak naprawdę pierwszą okazję do osiągnięcia tego sukcesu w swojej konkurencji. Przez wiele lat rozgrywki wielkoszlemowe na quadach organizowano tylko w Melbourne i Nowym Jorku. Od 2019 roku są już wszędzie. Mający 30 lat zawodnik, który kiedyś z sukcesami uprawiał też koszykówkę na wózkach, skradł również serca kibiców swoim osobliwym sposobem na uczczenie sukcesu. Będąc już na trybunach podczas meczu Miedwiediewa z Dżokoviciem wlał do swojego pucharu puszkę piwa i wypił je „na hejnał”.


Wyniki

Finał singla kobiet na wózkach

Diede de Groot (Holandia, 1) – Yui Kamiji (Japonia, 2) 6:3, 6:2

Finał singla mężczyzn na quadach

Dylan Alcott (Australia, 1) – Niels Vink (Holandia) 7:5, 6:2

Ranking WTA. Olbrzymi awans Raducanu

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Emma Raducanu dokonała w Nowym Jorku historycznego wyczynu. Zdobyła tytuł wielkoszlemowy jako kwalifikantka. Tego nie osiągnął nikt nigdy wcześniej. Spektakularny sukces miał swoje przełożenie także w najnowszym zestawieniu tenisistek. Brytyjka jest od poniedziałku zawodniczką Top 30 rankingu WTA. 

Emma Raducanu przyleciała do Nowego Jorku jako 150. zawodniczka na świecie. Do turnieju głównego US Open 2021 musiała więc przebijać się przez eliminacje. Zrobiła to w świetnym stylu, nie tracąc nawet seta. Jednak to, czego dokonała później Brytyjka przerosło wszelkie wyobrażenia kibiców, ekspertów i samej tenisistki. 18-latka urodzona w Toronto sięgnęła po tytuł wielkoszlemowy, a w drodze po najwyższe trofeum również nie oddała żadnej rywalce seta. Raducanu zdobyła więc 2040 punktów do rankingu (40 w eliminacjach i 2000 w turnieju głównym), a to dało jej awans o 127 pozycji!! Jest to największa w historii zdobycz punktowa. Od poniedziałku mieszkanka Londynu jest 23. zawodniczką globu.

Powody do zadowolenia ma także finalistka US Open 2021 – Leylah Fernandez. 19-letnia Kanadyjka także zachwyciła tenisowy świat. W drodze od finału pokonała m.in. Naomi Osakę, Angelique Kerber, Elinę Switolinę i Arynę Sabałenkę. Dopiero w meczu o mistrzostwo zdołała ją zatrzymać Raducanu. Jednak dla Fernandez to był wspaniały turniej i również zanotowała ona duży awans. Z 73. miejsca wskoczyła na 28. lokatę.

Życiowy ranking osiągnęła też Maria Sakkari. Greczynka, która dotarła do półfinału nowojorskiego szlema, awansowała o pięć oczek i zajmuje aktualnie 13. miejsce.

Mniej powodów do radości mają z kolei dwie poprzednie triumfatorki US Open. Naomi Osaka (mistrzyni z 2020 roku) i Bianca Andreescu (mistrzyni z 2019 roku) zaliczyły spadek w rankingu. Japonka nie obroniła punktów z zeszłego roku, przegrywając w trzeciej rundzie, i spadła z 5. na 3. pozycję. Natomiast Kanadyjce odjęto punkty za triumf sprzed dwóch lat, co poskutkowało spadkiem o 13 lokat. Andreescu jest obecnie 20. tenisistką na świecie.

Jeśli chodzi o Polki, to Iga Świątek pozostaje 8. zawodniczką globu. Magda Linette zajmuje 52. miejsce (4 pozycje w dół), a Magdalena Fręch, po zwycięstwie w Pradze, awansowała o 7 lokat i plasuje się aktualnie na 116. pozycji. Spore awanse zanotowały też Katarzyna Kawa i Urszula Radwańska. Pierwsza z nich skoczyła o 10 oczek (aktualnie 154. lokata), a druga poprawiła się o 12 miejsc (obecnie 203. lokata).

Dżoković: Poczułem ulgę, że to się skończyło

/ Dominika Opala , źródło: www.usopen.org / własne, foto: AFP

Novak Dżoković był o krok od zdobycia kalendarzowego Wielkiego Szlema. Serb potrzebował jednego zwycięstwa, ale w finale US Open zatrzymał go Daniił Miedwiediew. To jedna z najtrudniejszych porażek w karierze belgradczyka, ale, jak zapewnił, nauczył się je przezwyciężać. 

Novak Dżoković był niepokonany w turniejach wielkoszlemowych w tym roku. Serb zwyciężył w Australian Open, w Roland Garros i w Wimbledonie, a w US Open dotarł do finału. Lider rankingu wygrał 27 pojedynków w Wielkim Szlemie z rzędu. Do pełni szczęścia brakowało mu tylko i aż jednego triumfu. Wówczas skompletowałby kalendarzowego Wielkiego Szlema. Ta sztuka w Erze Open udała się jedynie Rodowi Laverowi w 1969 roku. Na drodze Dżokovicia stanął jednak Daniił Miedwiediew i pokonał go 6:4, 6:4, 6:4.

– Część mnie jest bardzo smutna. Mam na myśli tę porażkę i to wszystko, z czym wiązało się moje ewentualne zwycięstwo – powiedział Serb podczas konferencji prasowej. – Jestem ogólnie rozczarowany moją grą w finale. Wiem, że mogłem i powinienem grać lepiej, ale to jest sport. To trudna porażka – przyznał i dodał, że nauczył się już przezwyciężać te przegrane, które bolą najbardziej.

Pod koniec meczu, podczas jednej z przerw, 33-latek z Belgradu nie był w stanie opanować emocji i zaczął płakać.

– Poczułem coś, czego nigdy w życiu nie czułem tutaj, w Nowym Jorku. Tłum uczynił mnie wyjątkowym. Miło mnie zaskoczył. Niczego się nie spodziewałem, ale ilość wsparcia, energii i miłości, jaką otrzymałem od publiczności, była czymś, co zapamiętam na zawsze. To był powód, dla którego pojawiły się u mnie łzy. Emocje i energia były tak silna. To jest tak mocne, jak wygranie 21 Wielkich Szlemów. Czułem się bardzo, bardzo wyjątkowy – wyjaśnił Serb.

Miedwiediew od początku lepiej odnalazł się w meczu i grał bezbłędnie, szczególnie imponował serwis Rosjanina. Dżoković natomiast nie mógł znaleźć rytmu gry i wydawało się, że nie ma pomysłu na zatrzymanie rywala.

– Był bardzo zdeterminowany od początku. Świetnie uderzał piłkę przy serwisie. Można było odczuć, że przy każdym uderzeniu pracuje na najwyższych obrotach. Był świetnie przygotowany taktycznie i doskonale to wykonywał – ocenił Serb. – Z drugiej strony grałem poniżej  mojego poziomu. Nie było tam moich nóg. Próbowałem, robiłem, co mogłem, ale popełniłem wiele niewymuszonych błędów – kontynuował.

– Myślę, że momentem zwrotnym mógł być break na początku drugiego seta. Miałem swoje szanse, byłem blisko. Jedno uderzenie tam, jedno tutaj. Kto wie, jakby się potoczyło spotkanie, gdybym wtedy przełamał. Z tą publicznością, z tym wsparciem, może poczułbym się wtedy inaczej – zastanawiał się „Nole”. – Ale on radził sobie tak dobrze. Był niesamowity, pełne uznanie dla jego mentalności, podejścia, gry, wszystkiego. Był zdecydowanie lepszym zawodnikiem i bez wątpienia zasługiwał na zwycięstwo – dodał.

W drodze do finału Dżoković spędził na korcie kilka godzin więcej niż Miedwiediew. Szczególnie wymagające było pięciosetowe starcie z Alexandrem Zverevem.

– To mogło mieć wpływ. Ale też ostatnie pięć, sześć miesięcy były dla mnie emocjonalnie bardzo wymagającym czasem. Szlemy, Igrzyska, turniej w domu w Belgradzie. Wszystkie emocje się nałożyły i skumulowały – opisał lider rankingu. – Niestety nie wykonałem ostatniego kroku, ale biorąc wszystko pod uwagę, muszę być dumny z tego, co osiągnąłem w tym sezonie. W tenisie bardzo szybko się uczymy. Za chwilę przyjdą nowe wyzwania, a ja wyciągnę wnioski i będę silniejszy. Nadal kocham ten sport i czuję się dobrze na korcie.

Na pytanie o myśli i emocje, jakie Dżoković poczuł po zakończeniu meczu, Ser odpowiedział: Ulgę. Cieszyłem się, że to się skończyło, ponieważ przygotowania i wszystko, z czym mentalnie, emocjonalnie musiałem się zmierzyć podczas turnieju w ciągu ostatnich kilku tygodni, było po prostu dużo. To było dużo do udźwignięcia. Cieszyłem się tylko, że w końcu bieg się skończył. Jednocześnie poczułem smutek, rozczarowanie, ale także wdzięczność do kibiców za ten wyjątkowy moment, który dla mnie stworzyli na korcie – zakończył.

Ranking ATP. Dżoković pozostał liderem, spory spadek Majchrzaka

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dżoković wciąż jest liderem rankingu ATP. Takiego stanu rzeczy nie zmieniła porażka w finale US Open z Daniiłem Miedwiediewem. Nowy wielkoszlemowy mistrz zajmuje drugie miejsce. Spośród czołowych polskich tenisistów najwięcej zmieniło się u Kamila Majchrzaka. 

Niespodziewane rozstrzygnięcie w finale US Open nie wywróciło hierarchii w męskim tenisie. Liderem pozostaje Novak Dżoković. Przewaga 34-latka z Belgradu nad drugim Miedwiediewem wynosi ponad 1300 punktów. Jeszcze większa jest w rankingu ATP Race, w którym obaj zawodnicy także zajmują dwa pierwsze miejsca. To oznacza, że prawdopodobnie Dżoković po raz siódmy w karierze zakończy sezon na fotelu lidera.

Pewny występu w wieńczących sezon Finałach ATP jest również trzeci tenisista świata – Stefanos Tsitsipas. Z kolei bliski zagwarantowania sobie udziału jest Alexander Zverev. W pierwszej czwórce nie doszło po US Open do żadnych zmian. Na piąte miejsce awansował natomiast Andriej Rublow. Nigdy wcześniej 23-latek z Moskwy nie był tak wysoko notowany. Życiówki poprawili też Matteo Berrettini (siódme miejsce) i Casper Ruud (dziesiąte).

Najlepszy z Polaków, Hubert Hurkacz, utrzymał 13. miejsce. Wciąż można mieć nadzieję, że niebawem wrocławian zostanie naszym drugim reprezentantem po Wojciechu Fibaku w pierwszej dziesiątce rankingu. Do Ruuda traci tylko 312 punktów, a do rozegrania pozostały przecież dwie imprezy ATP Masters 1000 w Indian Wells i Paryżu.

Od pierwszej setki mocno oddalił się niestety Kamil Majchrzak. Piotrkowianin miał do obrony dużo punktów, a w ostatnich tygodniach spisywał się solidnie, lecz nie spektakularnie. W związku z tym spadł o aż 25 pozycji i aktualnie jest 139. zawodnikiem na świecie.

A kto poszybował do góry? Wyróżnić trzeba na pewno Botica Van de Zandschulpa. Rewelacyjny Holender dotarł z kwalifikacji do ćwierćfinału US Open i jako jedyny ugrał seta z Miedwiediewem. Życiowy sukces zaowocował awansem aż o 55 miejsc, na 62. pozycję. Inny z niespodziewanych ćwierćfinalistów, 18-letni Carlos Alcaraz, jest 38. rakietą świata (awans o 17 miejsc).

U deblistów liderem pozostał Mate Pavić z niewielką przewagą nad swoim partnerem, Nikolą Mekticiem. Niedaleko za nimi są mistrzowie US Open, Joe Salisbury i Rajeev Ram. Brytyjczyk i Amerykanin zajmują odpowiednio czwarte i piąte miejsce. Od Chorwatów odgradza ich Nicolas Mahut. Łukasz Kubot awansował z 19. na 17. lokatę, a Hubert Hurkacz pozostał na 56 miejscu.

 

US Open. Miedwiediew nowym mistrzem! Dżoković zatrzymany na ostatniej prostej

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dżoković nie dał rady! Lider rankingu ATP stanął w niedzielny wieczór przed szansą na zdobycie Klasycznego Wielkiego Szlema, jednak szyki pokrzyżował mu Daniił Miedwiediew. Niespodzianka tym większa, że mecz trwał niewiele ponad dwie godziny i zakończył się po trzech setach. Pretendent pokonał 20-krotniego mistrza 6:4, 6:4, 6:4.

Mecz Dżokovicia z Miedwiediewem mógł zostać zapamiętany jako epokowe wydarzenie. Stałoby się tak w przypadku zwycięstwa Serba, który w 2021 roku sięgnął już po trofea w Melbourne, Paryżu i Londynie. Wcześniej sztuki zwycięstwa we wszystkich imprezach wielkoszlemowych w jednym sezonie dokonało tylko dwóch mężczyzn: Don Budge i dwukrotnie Rod Laver.

Dżoković jednak nie dołączył do tego elitarnego grona. Porażka z Miediwiediewem nie pozwoliła mu też wysforować się na czoło pod względem liczby zwycięstw w turniejach Wielkiego Szlema. Wciąż ma ich 20, czyli tyle samo co Rafael Nadal i Roger Federer.

Czego zabrakło Dżokociowi? Wyliczanka mogłaby być długa, ponieważ gorzej wypadał niemal w każdym elemencie. Po pewnym czasie, zniechęcony do prowadzenia długich wymian, ale też szybkiego kończenia akcji, wyglądał na bardzo bezradnego. W trzecim secie mógł przegrać wyżej, jednak do głosu doszła nowojorska publiczność. Niestety za sprawą tych osób, których do grona kibiców tenisowych nikt na pewno nie chce zaliczać. Ich chamskie zachowanie przedłużyło spotkanie o dwa gemy, jednak koniec końców nie miało większego wpływu na rozstrzygnięcie. Wygrał ten, który od pierwszego gema sprawiał na korcie lepsze wrażenie.

Bo to właśnie w pierwszym gemie meczu doszło już do przełamania. Z jednej strony zapachniało niespodzianką, z drugiej Dżoković przyzwyczaił w Nowym Jorku do powolnego wchodzenia na najwyższe obroty. Aż trudno w to uwierzyć, ale pierwszą partię wygrał tylko w jednym z siedmiu pojedynków…

Po wygraniu pierwszego seta 6:4 Miedwiediew nie mógł być więc niczego pewnym. Wręcz odwrotnie, mógł się spodziewać, że będzie coraz trudniej. I rzeczywiście właśnie taki obrót spraw zwiastowały wydarzenia z początku drugiej odsłony rywalizacji. Dżoković wykorzystał słabszą postawę serwisową przeciwnika i w końcu nawiązał wyrównaną walkę na returnie. Doprowadził nawet do pięciu break-pointów.

Żadnej z szans jednak nie wykorzystał. To niepowodzenie na tyle go rozdrażniło, że z wściekłością wymalowaną na twarzy roztrzaskał rakietę. Już wtedy na pewno zdawał sobie sprawę, jak trudno będzie mu o wymarzony rezultat.

Miedwiediew był natomiast opanowany. Od początku do końca koncentrował się na sobie, nie zważając na wybuchy złości rywala czy nietaktownie zachowującą się publiczność. Wydaje się, że z biegiem czasu nabierał na pewności siebie. Często nawet nie najlepsze rozwiązania dawały mu punkty. Dżoković był coraz bardziej pogubiony. Ani przez moment nie dominował, a niedługie były nawet okresy wyrównanej gry.

W każdym z setów Miedwiediew przełamywał dość szybko. W pierwszym secie osiągnął taką przewagę w gemie otwarcia, w drugim decydując był gem piąty, a w trzecim Rosjanin prowadził już nawet 4:0!

Po 2 godzinach i 15 minutach gry Rosjanin wygrał 6:4, 6:4, 6:4. Jest trzecim mistrzem wielkoszlemowym z Rosji, a drugim, który ma na koncie zwycięstwo w Nowym Jorku. W 2000 roku US Open wygrał Marat Safin.

Pomimo zaskakującego rozstrzygnięcia, w rankingu ATP Dżoković wciąż będzie miał sporą przewagę nad Miedwiediewem. Zmiana na fotelu lidera jest możliwa w 2021 roku, jednak nie zanosi się na nią. Dżoković od początku sezonu do Wimbledonu był niemal bezbłędny i wypracował sobie znaczną przewagę nad wszystkimi rywalami.

 


Wyniki

Finał:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 2) – Novak Dżoković (Serbia, 1) 6:4, 6:4, 6:4