Oeiras. Żuk z przytupem wkroczył na mączkę

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Lotos PZT Polish Tour

Kacper Żuk w bardzo dobrym stylu rozpoczął sezon na kortach ziemnych. Polak w pierwszej rundzie challengera Oeiras Open z pulą nagród 45 730 euro wyeliminował rozstawionego z numerem 1 Thiago Monteiro.

W poniedziałek na korcie centralnym grę mocno utrudniał wiatr. W pierwszej partii lepiej z warunkami radził sobie 23-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego, który bardzo dobrze rozpoczął spotkanie i już w pierwszym gemie odebrał podanie rywalowi. Brazylijczyk w szóstym gemie miał dwie okazje, żeby odrobić stratę, ale żadnej z nich nie wykorzystał i podopieczny Aleksandra Charpantidisa odskoczył na 4:2. W dziewiątym gemie Żuk wypracował sobie pierwszą piłkę setową, ale zawodnik z Ameryki Południowej obronił się dobrym serwisem. Po zmianie stron polski tenisista stanął przed szansą, żeby zakończyć partię przy pomocy własnego podanie. Dosyć pewnie wyszedł na prowadzenie 40:15, ale przy pierwszej piłce setowej popełnił podwójny błąd serwisowy, a przy drugiej jego forhand zatrzymał się na siatce. Wicemistrz Polski wypracował sobie kolejną okazję, ale tym razem rywal szczęśliwie zagrał po siatce. Chwilę później Żuk popełnił drugi w tym gemie podwójny błąd serwisowy i Monteiro stanął przed szansą, żeby wyrównać na 5:5. Zawodnik znad Wisły zachował jednak zimną krew, wygrał trzy punkty z rzędu i objął prowadzenie w meczu.

W drugiej odsłonie spotkania obaj zawodnicy podnieśli poziom swojej gry. Rywalizacja długo toczyła się z regułą własnego serwisu. O losach meczu zadecydowało pojedyncze przełamanie, które nowodworzanin zdobył na 6:5. Po zmianie stron Polak najpierw odważną grą obronił „breakpointa”, a chwilę później wypracował pierwszą piłkę meczową dzięki akcji serw&wolej. Wykorzystał ją, posyłając wygrywające podanie i po godzinie i 33 minutach walki mógł się cieszyć ze zwycięstwa.

O ćwierćfinał Kacper Żuk zagra z Lukasem Rosolem. W zeszłym roku Polak dwukrotnie okazał się lepsze od doświadczonego Czecha.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Kacper Żuk (Polska) – Thiago Monteiro (Brazylia, 1) 6:4 7:5

Ranking ATP. Hurkacz wypadł z TOP 10

/ Jakub Ślotała , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Huber Hurkacz zaliczył bardzo udany tydzień w Miami. Konsekwnecją tego było jednak… wypadnięcie z czołowej dziesiątki zestawienia singlistów. W tym gronie zastąpił go po raz pierwszy w karierze Cameron Norrie. Carlos Alcaraz po sukcesie na Florydzie wylądował tuż za czołówką.

Półfinał turnieju ATP 1000 w Miami to dla najlepszego polskiego tenisisty bez cienia wątpliwości świetny wynik. Nie zmienia to jednak faktu, że przed rokiem był jeszcze lepszy, ponieważ zakończony ostatecznym triumfem. W rezultacie, radość Huberta z powrotu do czołowej dziesiątki trwała bardzo krótko i tydzień zakończył się spadkiem na pozycję numer 14.

Na pocieszenie trzeba jednak zaznaczyć, że do półfinału singla, tenisista z Wrocławia dorzucił wygraną w rozgrywkach deblowych. Pozwoliło mu to na awans o niebagatelne 36 pozycji, na lokatę numer 45. To sprawiło, że Hubert Hurkacz został najwyżej sklasyfikowanym Polakiem, zarówno w w singlu, jak i w deblu, wyprzedzając Łukasza Kubota (70) i Jana Zielińskiego (71). Miejsca naszych pozostałych reprezentantów nie uległy istotnym zmianom.

Symboliczny kamień milowy osiągnął Cameron Norrie. Brytyjczyk, z wyjątkiem Australian Open, rozgrywa solidny sezon, co w rezultacie dało mu awans do TOP 10 z pozycji numer 12. Z kolei największy bohater minionego tygodnia – Carlos Alcaraz, po wygranej w Miami znajduje się tuż za plecami najwyżej sklasyfikowanych, przesuwając się z miejsca 16. na 11.

Należy również docenić zawodnika, który zaliczył największy skok w czołowej setce. Argentyńczyk Francisco Cerundolo za sprawą półfinału w Miami awansował aż o 52 miejsca i zajmuje 51. pozycję. Okoliczności były dla 23-latka sprzyjające. Nie skończyli spotkania z nim ani Reilly Opelka ani Jannik Sinner. Z drugiej strony wygrane z takimi zawodnikami jak Gael Monfils i Frances Tiafoe trzeba docenić. Z ciekawością będziemy obserwować jego dalsze postępy.

Świątek: przyszedł czas na świętowanie

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

Iga Świątek w finale Miami Open nie dała szans Naomi Osace i jako czwarta tenisistka w historii zdobyła „Sunshine Double”. Polka przyznała, że kilka lat temu nie przypuszczała, że do dołączy do tak elitarnego grona i teraz potrzebuje czasu, żeby nacieszyć się ostatnimi sukcesami.

–  Czuję się bardzo usatysfakcjonowana, spełniona i dumna z siebie – powiedziała na konferencji 20-latka z Raszyna. – To jest moment na świętowanie, bo nie wiem jak długo ta seria jeszcze potrwa.

Świątek w sobotę została czwartą tenisistką w historii, której udało się wygrać imprezy w Indian Wells i Miami w jednym sezonie. Wcześniej dokonały tego Steffi Graf, Kim Clijsters i Wiktoria Azarenka. – Jestem zaszczycona, że znalazłam się w gronie tych zawodniczek. Kilka lat temu nawet o tym nie śniłam. Wiedziałam, że nie będzie łatwo rozegrać takie dwa wielkie turnieje z rzędu. W końcu zdałam sobie sprawę, że każda runda to po prostu kolejny mecz i krok po kroku szłam dalej.

Pierwsza rakieta Polski wygrała siedemnaście meczów z rzędu i jako pierwsza tenisistka w historii wygrała pierwsze trzy turnieje rangi WTA1000 w sezonie. – Nauczyłam się bardzo dużo o sobie. Wiem, że nie muszę czuć się na 100% w każdym punkcie, żeby wygrywać mecze przeciwko wspaniałym zawodniczkom. Mogę sobie trochę bardziej zaufać. Ta seria na pewno doda mi pewności siebie. 

W finale podopieczna Tomasza Wiktorowskiego pokonała swoją przyjaciółkę i jedną z największych gwiazd kobiecego sportu, Naomi Osakę.– Granie przeciwko Naomi w finale było ekscytujące. Wiedziałam, że świat będzie patrzył, bo to naprawdę był ciekawy mecz do oglądania. Chciałam zagrać jak najlepiej, żeby kibice byli zadowoleni. Z drugiej strony to, że zagrałam tak dobrze przeciwko takiej rywalce, samo w sobie jest satysfakcjonujące – zakończyła Iga Świątek.