Monte Carlo. Obrońca tytułu dołączył do debiutanta

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Stefanos Tsitsipas pokonał Alexandra Zvereva 6:4, 6:2 w drugim meczu półfinałowym. Tym samym Grek powalczy o obronę zdobytego przed rokiem tytułu mistrzowskiego. 

W piątkowym ćwierćfinałach zarówno tenisista z Aten, jak i zawodnik naszych zachodnich sąsiadów stoczyli zażarte boje i po trzysetowych bojach zapewnili sobie miejsca w półfinale. Mecz, którego stawką był finał, nie przyniósł już takich emocji jak pojedynki niecałą dobę wcześniej.

Premierowa partia zaczęła się prowadzenia 2:0 Greka. Tsitsipas jednak jeszcze przed zmianą stron stracił przewagę, aby ponownie wykorzystać breaka w szóstym gemie. I nie stracił przewagi do końca partii. Drugi set był wyrównany do stanu 2:2. Od tego momentu gemy na swoje konto zapisywał już tylko obrońca tytułu. Tym samym ponownie wystąpi w finale Rolex Monte Carlo Masters.

– Po piątkowym meczu nie byłem pewien, na co będzie mnie stać w półfinale. Tym bardziej się cieszę z tenisa, jaki udało mi się zaprezentować. – skomentował swój występ w sobotnim półfinale obrońca tytułu.

W niedzielnym finale piąty tenisista świata po raz dziewiętnasty wystąpi w meczu o tytuł. W pojedynku przeciwko Alejandro Davidovichovi Fokinie powalczy o ósmy tytuł, w tym drugi w imprezie tej rangi. Dotychczas obaj tenisiści spotykali się dwukrotnie i zarówno przed rokiem w Monte Carlo, jak i w tym sezonie w Rotterdamie górą był Tsitsipas.


Wyniki

Półfinał singla:

Stefanos Tsitsipas (Grecja, 3) – Alexander Zverev (Niemcy, 2) 6:4, 6:2

Monte Carlo. Znamy pierwszego finalistę!

/ Jakub Ślotała , źródło: własne, foto: AFP

Alejandro Davidovich Fokina rozgrywa turniej życia. W drugiej rundzie pokonał samego Novaka Dżokovicia, następnie triumfatora z Marrakeszu, Davida Goffina, a w ćwierćfinale rozstawionego z 10. Taylora Fritza. Pretendent nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i w pierwszym półfinale Rolex Monte Carlo Masters 1000, pokonał Grigora Dimitrova 6:4, 6:7(2), 6:3.

Dla Hiszpana sam awans do dzisiejszego półfinału był już kamieniem milowym. Nigdy wcześniej nie dotarł tak daleko w turnieju rangi ATP Masters 1000, a teraz jest w wielkim finale. To kolejny dowód świadczący o tym, że mączka do dla Davidovicha Fokiny środowisko naturalne. Właśnie na tej nawierzchni zdobył większość punktów w całym minionym sezonie, między innymi za sprawą ćwierćfinału Rolanda Garrosa. Z drugiej strony, Bułgar również sprawił w Monaco parę niespodzianek, dając wyraźny sygnał powrotu do wysokiej dyspozycji.

Pierwszy set był bardzo wyrównany i widzieliśmy tylko jedną szansę na przełamanie. W trzecim gemie, przy stanie 30:40, Dimitrov popełnił podwójny błąd serwisowy i jak się okazało, był to decydujący moment całej partii. W dalszej części serwujący kontrolowali przebieg wydarzeń.

Drugi set wyglądał zupełnie inaczej, pierwsze dwa gemy wygrał Bułgar, a kolejne cztery Hiszpan. Dimitrov grał ofensywnie, zmieniał tempo, próbował uderzeń kończących. Z jednej strony był to tenis miły dla oka, ale pojawiało się również sporo błędów. W rezultacie, zawodnik z Malagi przy wyniku 5:4 na swoją korzyść serwował po zwycięstwo. Ostatecznie, końcówka seta wyglądała identycznie jak w meczu z Hubertem Hurkaczem. Za sprawą licznych błędów, Bułgar przełamał rywala i zdecydowanie wygrał tie-break do dwóch.

Finałowa rozgrywka z początku zwiastowała zwycięstwo Dimitrova, który wygrał dwa pierwsze gemy, a w trzecim miał cztery punkty na przełamanie przy podaniu rywala. Hiszpan ostatecznie utrzymał podanie i poprosił o krótką przerwę medyczną. Po powrocie na kort, obraz gry zupełnie się zmienił. Fokina poprawił grę i do końca spotkania oddał już tylko jednego gema, ustalając wynik na 6:3.

Do finałowej obsady dołączy Niemiec, Alexander Zverev lub Grek, Sefanos Tsitsipas. Niezależnie od tego, który z nich awansuje, dla Hiszpana będzie to ogromne wyzwanie. Prawie pięćdziesiąt niewymuszonych błędów, jakie obserwowaliśmy w meczu z Dimitrovem, to woda na młyn dla graczy tego formatu.


Wyniki

Półfinał gry pojedynczej:

Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania) – Grigor Dimitrov (Bułgaria) 6:4, 6:7(2), 6:3

Prisacariu o Świątek: jestem dumna z kobiety, którą się stała

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: materiały prasowe PZT

W Radomiu zakończyło się dwudniowe spotkanie Polski z Rumunią, które nasza reprezentacja wygrała 4:0. Po ostatnim meczu obie drużyny spotkały się z dziennikarzami.

Pierwsza odbyła się konferencja drużyny Rumunii. Dzisiejsza rywalka Igi Świątek, Andreea Prisacariu, została spytana, czy debiut w reprezentacji przeciwko liderce rankingu to błogosławieństwo czy przekleństwo. Polka wygrała 6:0, 6:0.

– To było błogosławieństwo. Cieszę się, że to się stało. To zabawne, bo dałam z siebie 100%, to mnie trochę przeraża. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Polscy kibice byli wspaniali, byli fair, kocham ich. Przegrywałam w życiu, w miłości, w przyjaźni, w tenisie. Ważne jest poradzenie sobie z tym. Nie uważam tego za dołujący moment. Oczywiście dla drużyny to zła chwila, ale cieszę się, że jesteśmy tu razem.

Po sobotnim spotkaniu doszło do bardzo ciepłego podziękowania przy siatce między Igą Świątek a Andreeą Prisacariu. Polka i Rumunka znają się już wiele lat. – Brak mi słów. Ona jest teraz najlepsza. Powiedziałam jej, że jestem z niej dumna, to prawda, jestem dumna z kobiety, którą się stała.

Następnie w sali pojawił się kapitan Dawid Celt oraz Alicja Rosolska i Magdalena Fręch, które wyszły na kort po meczu Igi Świątek i dołożyły czwarty punkt dla reprezentacji Polski. Kapitan naszej drużyny został spytany o to, jak widzi przyszłość Andreei Prisacariu, lecz nie był w stanie określić tego po jednym meczu, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, kim była jej dzisiejsza rywalka.

– Na pewno sporo pracy przed nią. Trudne jest przejście z poziomu ITF na WTA. Dzisiaj, pomimo tego, że dostała „bajgla”, naprawdę fajnie grała. Iga jest w tej chwili po prostu w takim „sztosie”, w takim tunelu, że chyba nie ma nikogo na świecie, kto by jej się teraz postawił.

Kapitan poświęcił też chwilę na to, aby podziękować każdemu, kto przyczynił się do sukcesu reprezentacji. – Od momentu, kiedy ja rozpocząłem pracę z reprezentacją w Tallinie w 2018 roku, każda z dziewczyn dołożyła swoją cegiełkę, a nawet cegłę. Madzia Fręch – gdyby nie jej zaangażowanie i jej wynik w meczu z Brazylią, to by nas tutaj nie było. Ala Rosolska zawsze kiedy jest potrzeba, to wspiera, dokłada punkty. Teraz ciężar odpowiedzialności wzięły na siebie Iga Świątek i Magda Linette. Cieszy mnie to, że mam tak mocną drużynę, tak wspierającą się drużynę. Tenis jest sportem indywidualnym i nie zawsze jest możliwość gry w reprezentacji. Mam nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli funkcjonować jak swego czasu Czesi, którzy mieli pięć, sześć dziewczyn w pierwszej pięćdziesiątce. Dziękuję dziewczynom i teamowi za wysiłek i zaangażowanie przez te kilka lat.

Warty przypomnienia jest niesamowity występ Magdaleny Fręch w ubiegłorocznym starciu z Brazylią. Wówczas nasza reprezentantka wygrała dwa pojedynki singlowe i wystąpiła w meczu deblowym, który zadecydował o zwycięstwie w tym spotkaniu.

– Teraz, w meczu z Rumunią, skupiliśmy się na tym, żeby wygrać – nie było rozpamiętywania tego, co było kiedyś. Fajnie, że mogłam mieć aż taki wpływ na to, że awansowaliśmy do finałów i napisaliśmy kawałek dobrej historii. Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej tych sukcesów i w finałach również powalczymy.

Wiadomo już, że Polska będzie starała się o organizację finałów BJK Cup. Kapitan Dawid Celt chce oczywiście wystawić na to wydarzenie najsilniejszy skład, lecz w tej chwili nie jest znany kalendarz ani miejsce, więc nie jest w stanie podać jakichkolwiek szczegółów. Wstępne informacje są takie, że jeśli Polska zostanie wybrana do organizacji imprezy, to gospodarzem ma być Zielona Góra.

– W ciągu trzech lat chciałem awansować z tą drużyną do II grupy światowej. Pandemia nieco spowolniła plany, natomiast ja od początku widziałem duży potencjał. Na pierwszym spotkaniu powiedziałem, że potencjał jest, bo mamy sporo doświadczenia, ale mamy też świeżą krew: Iga Świątek, Maja Chwalińska. Indywidualna praca dziewczyn, to, jak się rozwijają, to jest klucz do sukcesu. Ja po prostu staram się potem w ciągu kilku dni te klocki poukładać, wyznaczyć wspólny cel, wspierać dziewczyny. Celem było wejście do drugiej grupy światowej, a potem pójście dalej. Udało się ten cel zrealizować. Chcemy jednak więcej. Jeżeli będziemy grać najmocniejszym składem, to jesteśmy w stanie walczyć z każdą najsilniejszą reprezentacją.

Na koniec Magdalena Fręch zdradziła plany i cele na najbliższą przyszłość. – Moim celem jest Top 50 na koniec roku i będę robiła wszystko, aby to osiągnąć. Najbliższe starty to turniej w Madrycie, turnieje we Francji i Roland Garros.

Alicja Rosolska podzieliła się natomiast tym, co czeka ją po przyjeździe do domu na Święta. – Na pewno dostanę piękne uściski i tak naprawdę to się liczy. Gdy ktoś ma synka lub córeczkę, to już nie patrzy na porządek czy nieporządek. Ma się więcej wyrozumienia i inne rzeczy są ważniejsze. Na pewno będzie dobrze – powiedziała.

Dobrze jest też w reprezentacji Polski i trzymamy kciuki, żeby było równie dobrze podczas finałów Billie Jean King Cup w listopadzie!

Świątek: w finałach możemy sporo namieszać

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Radomia, foto: Materiały prasowe PZT

Iga Świątek pokonała Andreę Prisacariu i przypieczętowała zwycięstwo Biało-Czerwonych nad Rumunią w Radomiu. Po meczu Polka opowiedziała jak poradziła sobie z niespodziewaną zmianą rywalki i zdradziła jakie są szanse na jej występ w turnieju finałowym Billie Jean King Cup.

Pierwotnie Świątek miała rywalizować w sobotę z Iriną-Camelią Begu. Kapitan gości Horia Tecau w ostatniej chwili dokonał jednak zmiany w składzie i do walki wysłał 22-latkę z Jassy. – Gdy usłyszałam, że zmienia się skład Rumunek, musiałam przygotować się na zupełnie coś innego – wyjaśniła na konferencji prasowej 20-latka z Raszyna. – Grałam z zawodniczką, która nie miała nic do stracenia. Taktycznie przygotowałam się na wymagający mecz z Begu, dziewczyną, która na co dzień rywalizuje w tourze. Grałam z nią na Wimbledonie i wiem na co ją stać. Taka zmiana przeciwniczki tuż przed meczem nie jest często spotykana i musiałam się na to przygotować. Wyjść tak samo skoncentrowana i zdeterminowana na kort.

Dzisiejsza rywalka liderki światowego rankingu jest niezwykle ciekawą postacią. Rumunka znana jest z odważnych stylizacji na korcie i poza nim oraz tego, że nie boi się wyrażać własnego zdania w mediach społecznościowych. Barwny sposób bycia Prisacariu nie odwrócił jednak uwagi Igi Świątek od najważniejszego zadania. – Koncentrowałam się na tenisie i jej słabszych punktach. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, jaką ona jest osobą prywatnie, ale każdy jest inny. To nic złego, gdyby wszyscy byli tacy sami, to tenis nie byłby ciekawy.

Polska zapewniła sobie awans do finałowego Billie Jean King Cup, który odbędzie się w dniach 8-13 listopada. Mistrzyni Roland Garros z 2020 nie mogła jeszcze na 100% potwierdzić udziału w tej imprezie, ale zapowiedziała, że jeśli tylko będzie taka możliwość, przyjedzie bronić barw Biało-Czerwonych. – Zawsze jestem chętna, jeśli chodzi o grę w reprezentacji, ale wiadomo, że sezon jest długi. Nie wiadomo, co się wydarzy w listopadzie. Nie jesteśmy nawet w połowie sezonu, więc więcej będę mogła powiedzieć za kilka miesięcy. Od początku naszym celem było zagranie w finałach. Nie jestem zorientowana jeszcze jakie drużyny tam wystąpią, ale teraz będę musiała zgłębić temat. Myślę, że jeśli utrzymam poziom, który prezentuję i Magda utrzyma swoją dyspozycję, bo gra super, to możemy zdziałać wiele. Wiadomo jednak, że w tenisie nie ma nic pewnego, bo to bardzo nieprzewidywalny sport i wszystko może się wydarzyć.

Korespondencja z Radomia. Polska pokonała Rumunię!

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: materiały prasowe PZT/Andrzej Szkocki

Iga Świątek dała Polsce trzeci punkt, a tym samym zwycięstwo w meczu z Rumunią w Radomiu! Nasza tenisistka wygrała 6:0, 6:0 z Andreeą Prisacariu.

W reprezentacji Rumunii na około godzinę przed rozpoczęciem sobotnich zmagań doszło do zmiany rywalki Igi Świątek. Irinę Camelię Begu zastąpiła o dziesięć lat młodsza od niej Andreea Prisacariu. Dla urodzonej w 2000 roku tenisistki był to debiut w seniorskiej reprezentacji.

Nie wiadomo z jakiego powodu doszło do zmiany decyzji, lecz Polka poradziła sobie z tą sytuacją bez problemów. Przewaga w doświadczeniu i w poziomie gry była widoczna od pierwszego gema. Po 26 minutach na tablicy wyników pojawił się rezultat 6:0. Drugi set to kontynuacja wspaniałej gry Igi Świątek. Liderka światowego rankingu urzekała zgromadzoną licznie publiczność efektownymi zagraniami. Jedyne drobne problemy pojawiły się z domknięciem spotkania przy stanie 5:0, lecz zostały one szybko zażegnane i Polka nie straciła w sobotnim meczu ani jednego gema. Ten mecz to całkowita dominacja światowej „jedynki”.

Po piątkowych zwycięstwach Magdy Linette i Igi Świątek, oraz po sobotnim przypieczętowaniu wygranej przez Igę Świątek, Polska wystąpi w turnieju finałowym Billie Jean King Cup! Nasze reprezentantki dostarczyły kibicom samych pozytywnych emocji w świąteczny weekend 2022 roku.


Wyniki

Polska – Rumunia 3-0

Iga Świątek – Andreea Prisacariu 6:0, 6:0

Monte Carlo. Trzysetowe batalie wyłoniły półfinalistów

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Alejandro Davidovich Fokina z Grigorem Dimitrowem i Stefanos Tsitsipas z Alexandrem Zverevem tworzą pary półfinałowe Rolex Monte Carlo Masters 1000.

Hiszpański tenisista z Malagi bardzo dobrze prezentuje się w tym roku w Księstwie Monaco. Po tym, jak w drugiej rundzie odprawił Novaka Dżokovicia, a w kolejnej Davida Goffina, w piątek pokonał Taylora Fritza i pierwszy raz w karierze wystąpi w półfinale turnieju ATP 1000. Nim Amerykanin przybył do Europy, sięgnął po tytuł mistrzowski w turnieju tej samej rangi w Miami. W 1/4 finału miał szansę wygrać 21. pojedynek w tym roku. I po pierwszej odsłonie wszystko na to wskazywało. Tenisista zza Oceanu oddał rywalowi jedynie dwa gemy. Jednak od połowy drugiej partii to rywal zaczął przejmować inicjatywę na korcie, czego dowodem było uzyskane w dziewiątym gemie przełamanie. W decydującej odsłonie Fritz prowadził 3:2. Jednak od tego momentu gemy na swoim koncie zapisywał już tylko rywal.

Jeszcze więcej emocji dostarczyły kibicom ćwierćfinały, które wyłoniły parę półfinałową w dolnej połówce drabinki. Jako pierwsi do gry ruszyli Alexander Zverev i Jannik Sinner. W partii otwarcia jako pierwszy przewagę uzyskał Niemiec. Reprezentant naszych zachodnich sąsiadów przełamał rywala w czwartym gemie. Jednak dopingowany przez żywiołowo reagujących rodaków Włoch najpierw odrobił stratę. Następnie w ostatniej chwili dołożył drugiego „breaka” i objął prowadzenie w spotkaniu. W drugiej odsłonie o jednego gema przy swoim serwisie okazał się Niemiec i losy awansu musiał rozstrzygnąć trzeci set. W nim najwyżej rozstawiony zawodnik, który pozostał w grze o końcowy triumf prowadził już 5:3. Jednak Sinner się nie poddawał i doprowadził do tie-breaka. W nim szalę zwycięstwa na swą stronę przechylił zawodnik, któremu do kompletu triumfów w imprezach ATP 1000 na mączce brakuje jedynie wygranej w Monte Carlo.

Sobotnim rywalem Niemca będzie Stefanos Tsitsipas. Obrońca tytułu by awansować do półfinału, musiał się bardzo napracować, chociaż przez niemal całe dwa sety niewiele na to wskazywało. Po wygraniu partii otwierającej, w drugiej odsłonie Grek prowadził już 5:2. Od tego momentu przegrał jednak dziewięć z dziesięciu rozegranych gemów i Schwartzman był osiem piłek od awansu do półfinału. Ateńczyk zdołał się odrodzić. Wygrał kolejne sześć gemów i pozostał w grze o obronę tytułu mistrzowskiego.

 

i


Wyniki

Ćwierćfinały singla:

Alexander Zverev (Niemcy, 2) – Jannik Sinner (Włochy, 9) 5:7, 6:3, 7:6(5)

Stefanos Tsitsipas (Grecja, 3) – Diego Schwartzman (Argentyna, 12) 6:2, 6:7(3), 6:4

Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania) -Taylor Fritz (USA, 10) 2:6, 6:4, 6:3