Monte Carlo. Pożegnanie Tsongi, nieudany powrót Wawrinki

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Pojedynek z Marinem Cziliciem w pierwszej rundzie turnieju ATP 1000 w Monte Carlo był ostatnim meczem Jo-Wilfrieda Tsongi w imprezie tej rangi w karierze. Nieudany powrót do rywalizacji ma za sobą Stan Wawrinka.

Ubiegły sezon były trzeci tenisista świata zakończył w Doha, gdy w meczu pierwszej rundy uległ Lloydowi Harrisowi. Po tym występie Szwajcar poddał się operacji lewej stopy i do gry wrócił ponad rok później podczas challengera w Marbelli, gdzie na tym samym etapie rywalizacji przegrał z Elliasem Ymerem.

W Monte Carlo zawodnik z Lozanny zaliczył powrót do rywalizacji w imprezach głównego cyklu. Tak jak w Hiszpanii był to nieudany powrót. Finalista Rolex Monte-Carlo Masters 2014 uległ w pojedynku pierwszej rundy Aleksandrowi Bublikowi. W pierwszej partii od stanu 2:2 Wawrinka wygrał cztery z pięciu gemów i objął prowadzenie w pojedynku. W drugiej odsłonie Kazach co prawda nie wykorzystał trzech piłek setowych w dziesiątym gemie. Jednak przy 6:5 już przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę i doszło do decydującej partii. W niej tenisista ze wschodu Europy uzyskał dwa przełamania i wyszedł na prowadzenie 5:1. Co prawda Szwajcar wygrał jeszcze gema, ale po zmianie stron spotkanie się zakończyło.

W poniedziałek ostatni mecz w turnieju w Monte Carlo w karierze rozegrał Jo-Wilfried Tsonga. Francuz przed rozpoczęciem sezonu na mączce poinformował, że tegoroczny Roland Garros będzie jego ostatnim turniejem w karierze. Teraz reprezentant „Trójkolorowych” rozgrywa swe pożegnalne spotkania. Pierwszym z nich był mecz przeciwko Marinowi Cziliciowi. Losy pierwszego seta rozstrzygnął się już na początku, gdy Chorwat dwukrotnie odebrał serwis rywalowi i wyszedł na prowadzenie 3:0. Przewagi nie stracił już do końca. W drugim secie wyrównana walka miała miejsce do stanu 2:2. Od tego momentu gemy wygrywał tylko były trzeci tenisista świata i to on zapewnił sobie awans do kolejnej rundy.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Jannik Sinner (Włochy, 9) – Borna Czorić (Chorwacja, 6:3, 2:6, 6:3

Pablo Carreno Busta (Hiszpania, 13) – Sebastian Baez (Argentyna, Q) 6:4, 4:6, 6:2

Aleksander Bublik (Kazachstan) – Stan Wawrinka (Szwajcaria, WC) 3:6, 7:5, 6:2

Marin Czilić (Chorwacja) – Jo-Wilfried Tsonga (Francja, WC) 6:2, 6:2

 

Monte Carlo. Hurkacz zgodnie z planem

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz awansował do drugiej rundy turnieju Monte-Carlo Masters. Polak pokonał w poniedziałek boliwijskiego kwalifikanta Hugo Delliena. Wystarczyły dwa sety, które nie należały jednak do najłatwiejszych.

Jak dotąd Hubert Hurkacz nie miał okazji rywalizować z pierwszym od niemal 40 lat reprezentantem Boliwii z powodzeniem występującym w zawodach ATP. Notowany na 92. miejscu w rankingu singlistów Hugo Dellien nie odstawał poziomem od 14. w tym zestawieniu reprezentanta Polski. W pierwszym gemie spotkania wrocławianin był bliski przełamania rywala. Miał aż cztery okazje ku temu, ale ambitny 28-latek się wybronił i w dalszej części seta wygrywał już swoje gemy serwisowe równie pewnie, co świetnie podający w tej partii Hurkacz. Dopiero kiedy na horyzoncie majaczył już tiebreak Polakowi udało się zdobyć breaka na 6:5, a następnie bez problemu zakończyć seta przy własnym podaniu.

W drugiej partii udało się najpierw to, co nie wyszło Hurkaczowi w pierwszej, czyli przełamanie w gemie otwarcia. Niestety nie oznacza to, że był to set w wykonaniu Polaka lepszy. Serwis zaczął nieco zawodzić, co pozwoliło Dellienowi szukać swoich okazji do wyrównania. Wreszcie w ósmym gemie nie tylko takową znalazł, ale i wykorzystał. Na szczęście podziałało to na naszego rodaka motywująco. Wygrał dwa kolejne gemy i zarazem cały mecz. Aczkolwiek warto zaznaczyć, że nie bez problemów, bo w ostatnim gemie bronił trzech break-pointów. Jego kolejnym rywalem będzie Hiszpan Pedro Martinez, bądź Francuz Ugo Humbert.


Wyniki

Hubert Hurkacz (Polska, 11) – Hugo Dellien (Boliwia, Q) 7:5, 6:4

Monte Carlo. Mistrzowie wracają, debiutanci zaczynają

/ Jakub Ślotała , źródło: własne, foto: AFP

Były triumfator turnieju oraz nadzieja młodego pokolenia wygrali mecze pierwszej rundy Monte Carlo Rolex Masters. Fognini pokonał Rinderknecha 7:5 4:6 6:3, a Korda okazał się lepszy Van De Zandschlupa 7:5 6:4.

Bez cienia wątpliwości, jednym z ciekawszych poniedziałkowych spotkań pierwszej rundy był mecz Fabio Fogniniego z Arthurem Rinderknechem. Włoch jest dobrze znany na kortach w Monako. Specjalista od gry na mączce uzyskał tutaj najcenniejszy wynik w karierze, jakim był końcowy triumf w 2019 roku. Fognini jest daleki od swojej szczytowej formy, niemniej doświadczenie wystarczyło, żeby odprawić w trzech setach młodszego rywala. Mecz zakończony wynikiem 7:5 4:6 6:3 obserwowali z trybun piłkarze PSG – Neymar oraz Marco Veratti.

W starciu tenisistów młodszego pokolenia w dwóch setach wygrał Sebastian Korda. 21-latek, będący nadzieją amerykańskiego tenisa, zmierzył się Boticem Van De  Zandschlupem. Dla Kordy był to debiut w tym prestiżowym turnieju, który jego ojciec wygrywał dwukrotnie w deblu.

Pokonany Holender i tak może znaleźć powody do zadowolenia. Rok temu przez myśl mu nie przeszedł występ w Monte Carlo, gdyż zajmował dopiero 153. pozycję w rankingu. W tej chwili jest 41. i miał nawet piłkę setową w pierwszej partii przy swoim serwisie. Szansy nie wykorzystał i ostatecznie spotkanie wygrał Korda wynikiem 7:5 6:4.

Zgodnie z planem wygrał Australijczyk de Minaur. W dwóch setach, nie oddając podania ani razu, odprawił dużo niżej sklasyfikowanego Hiszpana Zapatę Mirallesa. Inny reprezentant półwyspu Iberyjskiego, Albert Ramos-Vinolas, pokonał w trzech setach Holendra Griekspoora. Pierwsze dwie partie partie były wyrównane, ale w trzeciej Griekspoor obniżył loty. Raptem 40% pierwszego podania i brak jakichkolwiek szans na przełamanie rywala miały bezpośrednie przełożenie na wyraźną przegraną w trzecim secie. Ostatecznie Ramos-Vinolas wygrał 6:4 4:6 6:2.

Niezwykle zaciętą batalię stoczyli również Hiszpan Munar z Argentyńczykiem Delbonisem. W rozstrzygającym secie doszło do aż pięciu przełamań. Wyżej sklasyfikowany Argentyńczyk miał piłki meczowe w trzech kolejnych gemach od stanu 5:2.. Ostatecznie wykorzystał dopiero piątą okazję, pieczętując zwycięstwo 6:4 3:6 6:4.


Wyniki

Mecze 1. rundy gry pojedynczej:

Sebastian Korda (USA) – Botic Van De Zandschulp (Holandia) 7:5 6:4
Albert Ramos-Vinolas (Hiszpania) – Tallon Griekspoor (Holandia) 6:4 4:6 6:2
Fabio Fognini (Włochy) – Arthur Rinderknech (Francja) 7:5 4:6 6:3
Alex De Minaur (Australia) – Bernabe Zapata Miralles (Hiszpania, Q) 6:3 6:4
Jaume Munar (Hiszpania, Q) – Federico Delbonis (Argentyna) 4:6 6:3 4:6

Ranking ATP. Zemsta Goffina, Dżokowić pozostaje liderem

/ Jakub Ślotała , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Miniony tydzień nie przyniósł istotnych zmian w czołówce rankingu tenisistów. Nie zmienia to jednak faktu, że zakończone turnieje ATP 250 w Marrakeszu oraz Houston dostarczyły interesujących rozstrzygnięć.

Tylko jeden tenisista z czołowej dziesiątki zestawienia rywalizował na zawodowych kortach w poprzednim tygodniu. W dodatku bardzo krótko. Kanadyjczyk Felix Auger-Aliassime (9.) podtrzymał serię nieudanych występów. Porażki w drugiej rundzie Indian Wells, Miami oraz w zeszłym tygodniu w Marrakeszu sprawiają, że podopieczny Toniego Nadala pozostał bez zwycięstwa nad tenisistą z TOP 100 od połowy lutego. Pozostali tenisiści z czołówki byli nieaktywni, nie mieli również punktów do obrony. W rezultacie na czele pozostał Nowak Dżokowić.

Przy okazji turnieju w Maroku, bez wątpienia zaznaczyć trzeba zwycięstwo Davida Goffina. Belg regularnie pozwalał o sobie zapomnieć seriami słabych wyników, by niespodziewanie wrócić z nieoczekiwanym rezultatem. Wprawdzie na drodze do zwycięstwa nie stanął mu żaden tenisista z top 50, jednak trzysetowy finał z Alexem Molczanem miał dodatkowy wymiar. Wszystko dlatego, że był to rewanż za porażkę w Melbourne z początku roku. Za sprawą wygranej, Goffin awansował o 27. pozycji i wrócił do czołowej 50-tki zestawienia. Przegrany finał dał z kolei Słowakowi awans o 15. pozycji i najwyższą w karierze lokatę numer 50.

Równie interesujące wydarzenia miały miejsce w Houston. Gospodarze mogli cieszyć się z amerykańskiego finału, w którym Reilly Opelka pokonał w dwóch setach Johna Isnera. Skład finału był ciekawą niespodzianką ze względu na warunki fizyczne uczestników. Opelka mierzy 211 cm, a Isner jest od niego tylko trzy centrymetry niższy. Takie parametry sprawdzały się zazwyczaj na kortach szybkich, dlatego widok dwóch „gigantów” w finale na mączce był co najmniej niecodzienny.

Isner awansował o cztery pozycje, na miejsce numer  23. Opelka przesunął się tylko o jedno miejsce, na lokatę numer 17, ale za to wypracował 400 punktów przewagi nad następnym zawodnikiem.

Houston. Opelka triumfatorem

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Reilly Opelka okazał się lepszy w amerykańskim finale turnieju rangi ATP 250 w Houston. 24-latek pokonał Johna Isnera 6:3, 7:6(7) i dzięki temu zwycięstwu sięgnął po czwarty tytuł głównego cyklu w karierze.

Przed rozpoczęciem starcia Opelki z Isnerem trudno było jednoznacznie stwierdzić, kto ma większe szanse na zwycięstwo. Jedno było jednak praktycznie pewne – obaj tenisiści w dużej mierze opierają swoją grę na serwisie.

Nie inaczej było w tym spotkaniu. Na koncie Opelki zapisano dziesięć asów, a jego rywal dokonał tej sztuki ośmiokrotnie. W wyrównanych meczach tak małe różnice często odgrywają bardzo istotną rolę.

Tak też było tym razem. W końcówce pierwszego seta Opelka wykorzystał chwilowo gorszą dyspozycję Isnera i zdołał wreszcie przełamać swojego rywala.

Natomiast drugą partię rozstrzygał tiebreak, w którym starszy z Amerykanów miał trzy piłki setowe, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Ostatecznie więc to Opelka mógł cieszyć się ze zwycięstwa 6:3, 7:6(7) i zostania mistrzem turnieju w Houston. To czwarty tytuł w dotychczasowej karierze 24-letniego tenisisty.


Wyniki

Finał singla:

Reilly Opelka (USA, 3) – John Isner (USA, 4) 6:3, 7:6(7)