Adam Romer, korespondencja z Rijadu
Nie pomogli wyjątkowo licznie zgromadzeni polscy kibice, nie pomogła Coco Gauff. Iga Światek odpadła z turnieju WTA Finals, a miało sensacji czwartku trafił do rąk Barbory Krejcikovej
– Nikt u nas nie liczył, że Barbora tak tu dobrze zagra. To duże zaskoczenie – przyznał młody czeski dziennikarz, który jest jednym z trzech Czechów obsługujących turniej dla tamtejszych mediów. Show skradł mu jednak starszy kolega po fachu, który podczas meczu z Gauff był chyba najgłośniejszym kibicem Barbory na hali. A jego wybuch radości po wreszcie wykorzystanej piłce meczowej pokazał, że nawet, zdawałoby się, spokojni z natury Czesi, dają się porwać emocjom sportowym.
Czwartek okazał się pechowym dniem dla polskiego tenisa, a wyjątkowo szczęśliwym dla czeskiego. Przed meczami scenariusz był jasno zarysowany.
Wśród licznie przybyłych polskich kibiców panował optymizm. – Szybka wygrana z Kasatkiną, potem Coco ogra Krejcikovą i Iga w półfinale – słyszało się z ust ubranych w biało-czerwone barwy kibiców.
O ile z tym pierwszym nie było kłopotu, to druga część scenariusza się posypała. Właściwie trzeba powiedzieć, że ta zdecydowanie ważniejsza, bo niektórzy kibice dopiero w rozmowach przed halą dowiadywali się, że właściwie wynik meczu Igi z rezerwową Kasatkiną nie ma żadnego znaczenia dla układu tabeli.
Nie wiedziała tego zresztą sama Iga.
– Naprawdę? Nie wiedziałam tego. Nie miało to znaczenia? – zdziwiła się po pierwszym pytaniu brytyjskiego dziennikarza. Gdy w jednym z kolejnych, ktoś prasy zapytał, czy wiedziała, że to najszybsze zwycięstwo odniesione w turnieju WTA Finals, Polka zareagowała błyskawicznie:
– Widzicie, jednak ten mecz nie był bez znaczenia – zażartowała.
Mówiła też o tym, że nie mają dla niej znaczenia kalkulacje i zawsze gdy wychodzi na kort, gra o zwycięstwo. Żegnając się z dziennikarzami dodała, że wierzy w to, że u innych też tak jest.
Polka nawiązała do sytuacji, która stworzyła się w grupie. Amerykance do wygrania jej wystarczył jeden set, a Czeszka musiała wygrać mecz, by w ogóle awansować.
Tymczasem sprawdził się najbardziej nieoczekiwany scenariusz. Krejcikova wygrała w dwóch setach i zajęła pierwsze miejsce w grupie, skazując tym samym Gauff na półfinałowy pojedynek z Aryną Sabalenką.
Młodej Amerykance nie pomogły pełne trybuny, które wypełnione przez lokalnych kibiców i spore grupy Polaków mocno ją wspierały. Gauff nie umiała sobie jednak poradzić z konsekwentną grą Czeszki. Barbora zmieniała jej rytm, nie grała z pełną siłą, a raczej mieszała uderzenia i dość konsekwentnie atakowała forhend rywalki. Coco zaś nie była tak nieomylna z tej strony, jak w meczu z Igą, a gdy tylko ruszyła się gdzieś w okolice siatki, była bezlitośnie przez Barborę karcona.
– Ja nie mogę. Jak to możliwe, że Coco miała 11 szans na przełamanie serwisu i żadnej nie wykorzystała w drugim secie – denerwował się jeden z polskich kibiców.
Rozczarowanie w gronie Polaków było spore, ale duża ich grupa wskazywała na braki u Igi po prawie dwumiesięcznej przewie od US Open.
Miejscowi kibice, których tym razem było bardzo dużo. Przyjęli ostateczne zwycięstwo Czeszki z dużym spokojem. Dla nich Krejcikova, choć przecież mistrzyni Wimbledonu, pozostaje w dużej mierze dość anonimowa. Przynajmniej tak było do dziś.
Puentę dla tego szalonego dnia czeskiego tenisa dostarczyła sama bohaterka. Na pytanie czy się cieszy odpowiedziała ze stoickim spokojem: „Oczywiście. Szczególnie, że to dla mnie ostatni turniej w sezonie”. By go skończyć ma do zagrania jeszcze jeden mecz. A może i dwa, kto to może wiedzieć…
W piątkowych półfinałach o 18.00 (16.00 czasu polskiego) zmierzą się Krejcikova z Qinwen Zheng i bezpośrednio po nich (zapewne ok. 20.00 czyli 18.00 czasu polskiego) Aryna Sabalenka z Coco Gauff.
Mecze grupy pomarańczowej:
Iga Światek (Polska, 2) – Daria Kasatkina 6:1, 6:0;
Barbora Krejcikova (Czechy, 8) – Coco Gauff (USA, 3) 7:5, 6:4.
Partnerami relacji medialnych na portalu Tenisklub.pl z WTA Finals w Rijadzie są:
#LOTTOSuperLIGA
#eFortuna
#RelaksmisjaTennisTours