Adam Romer, korespondencja z Rijadu
Chińskie trybuny poniosły Qinwen Zheng do zwycięstwa, ale prawdziwą niespodzianką było wieczorne zwycięstwo Coco Gauff. Amerykanka wysłała na wakacje faworyzowaną od pierwszego dnia Arynę Sabalenkę
– Chińczyków jest tutaj w Rijadzie rzeczywiście sporo, ale Polaków też niemało. A przez ostatni tydzień byli tu, w hali, bardzo widoczni – mówi Robert Rostek, ambasador RP w Arabii Saudyjskiej. Z jego punktu widzenia WTA Finals w stolicy, to było bardzo ważne wydarzenie.
– Budujemy teraz nowe kontakty. Za chwilę mamy w Warszawie Forum Polsko-Saudyjskie. Udało się otworzyc bezpośrednie połączenie Warszawa – Rijad. Występ Igi był tu dla nas bardzo ważny – opowiada. Na trybunach był na każdym meczu Polki. W finałowy weekend oczywiście też, bo tenisem został „zarażony” kilkanaście lat temu, gdy był ambasadorem w Doha i potem w Abu Zhabi.
– Spotykaliśmy się wtedy z rodzinami Radwańskich, Woźniackich. Znam Tomasza Wiktorowskiego – opowiada.
Podobnie jak ambasador, w piątek na trybunach było też sporo innych polskich kibiców. Nie mogli kibicować Idze, wiec ich sympatie podzieliły się różnie między cztery półfinalistki.
– Będę kibicował Arynie, bo to fajna dziewczyna, a do tego chcę, żeby ograła bez litości Gauff, po tym co zrobiła w czwartek Amerykanka (jej porażka eliminowała Polkę z turnieju – przyp. red.) – mówił Remigiusz, który do Rijadu przyjechał na cały turniejowy tydzień.
Nadzieje polskiego kibica okazały się płonne. Amerykanka zagrała najlepszy mecz w saudyjskiej imprezie i pokonała Sabalenkę.
– Ona jest doskonałą tenisistką. Miałam w głowie nasze spotkanie z Wuhan i nie chciałam, by się powtórzyło. Wyjątkowo się cieszę z tego zwycięstwa – opowiadała GAuff na pomeczowej konferencji prasowej.
Od dziennikarzy dostała pakiet informacji statystycznych. Gauff jest najmłodszą finalistką WTA Finals od czasu Karoliny Woźniackiej, a z Chinką Zheng tworzą razem najmłodszą parę finalistek od pojedynku Sereny Williams z Marią Szarapową w 2004 roku. Tenisistki miały odpowiednio 23 i 17 lat, mecz odbył się w słynnej Staples Center w Los Angeles, a wygrała go w trzech setach (4:6, 6:2, 6:4) Rosjanka i było to jedno z jej zaledwie dwóch wygranych w karierze z Amerykanką.
– O, dzięki za statystyki. Nie mogłam widziec tego meczu, bo urodziłam się w tym roku… – śmiała się Gauff.
Wspólnie z Chinką znają się doskonale i choc dzieli je dwa lata, to miały okazję już wielokrotnie rywalizować. Amerykanka przypomniała między innymi ich pojedynek sprzed sześciu lat z juniorskiego Orange Bowl, ale także ostatni z turnieju w Rzymie, gdzie wygrała.
Obie finalistki obie przegrały po jednym meczu w grupie i awansowały z drugich miejsc, co powoli staje się podczas WTA Finals nową świecką tradycją. Wprawdzie w Cancun tak nie było, ale przez ostatnie lata mieliśmy kilka takich sytuacji, co tylko pokazuje, że warto grac w tym turnieju do końca.
Do końca będą też przychodzic kibice, których już w piątek była pełna hala, ale w finałową sobotę będzie zapewne jeszcze więcej. Szczególnie tych z Chin…
Ciekawe komu będą kibicować Polacy, których wielu już wcześniej kupiło bilety także na ostatni mecz turnieju.
Sobotni finał rozpocznie się o 19.00 (17.00 czasu polskiego), po poprzedzającym go meczu finałowym w debla.
Mecze półfinałowe WTA Finals:
Qinwen Zheng (Chiny, 7) – Barbora Krejcikova (Czechy, 8) 6:3, 7:5;
Coco Gauff (USA, 3) – Aryna Sabalenka (1) 7:6(4), 6:3.
Partnerami relacji medialnych na portalu Tenisklub.pl z WTA Finals w Rijadzie są:
#LOTTOSuperLIGA
#eFortuna
#RelaksmisjaTennisTours