Świątek: dużo inwestuję w relację z trenerami

/ Anna Niemiec , źródło: twitter/własne, foto: AFP

Już jutro rozegrane zostaną pierwsze spotkania grupowe w ramach kończących sezon WTA Finals. W piątek tenisistki nie tylko szlifowały formę na ostatnich treningach, ale również rozmawiały z przedstawicielami mediów obecnymi na miejscu. Iga Świątek na konferencji prasowej opowiadała głównie o zmianie trenera.

Najlepsza polska tenisistka ostatnie oficjalne spotkanie rozegrała w ćwierćfinale US Open, w którym musiała uznać wyższość Jessiki Peguli. Później miała wystąpić w serii turniejów w Azji, ale zrezygnowała ze wszystkich startów.  – To były powody osobiste. I mają pozostać osobiste, więc nie będę o tym rozmawiać – skomentowała swoją decyzję pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa. – Ten czas poświęciłam też na usystematyzowanie tego, jak ma wyglądać mój zespół i na znalezienie nowego trenera. Skoncentrowałam się na tym.

Dziennikarze próbowali podpytać wiceliderkę światowego rankingu czym się różni praca z Wimem Fissette na tle tego, co robiła z Tomaszem Wiktorowskim. – Nie chciałabym porównywać, bo każdy z topowych trenerów jest świetny, ale pracuje w trochę inny sposób. Pewnie po pre-seasonie będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Ostatnie dwa tygodnie zajmowaliśmy się przygotowaniem mojej gry do turnieju tutaj – wyjaśniła Świątek. – Po WTA Finals będziemy dopiero wprowadzać zmiany w mojej technice. Przez ostatnie dwa tygodnie, Wim obserwował mnie na korcie, jakie decyzje podejmuję i na razie się poznawaliśmy. Myślę, że to będzie kontynuacja tego, co robiłam już wcześniej, więc to będzie bardziej ewolucja niż rewolucja. Myślę, że to była dobra decyzja dla mojej kariery. Jak na razie wszystko układa się super i dobrze się dogadujemy.  Mam wrażenie, że trener czuje dużo rzeczy na korcie podobnie jak ja. Dyskutujemy o kwestiach sportowych i wszyscy w teamie się z sobą dogadują, co jest ważne, jeśli mamy spędzić ze sobą kolejne sezony – powiedziała raszynianka, która przez ostatnie trzynaście lat pracowała z trzema trenerami. – Generalnie nie jestem osobą, która lubi zmiany. Lubię stabilizację i dużo inwestuję w relacje z trenerami, także mam nadzieję, że będzie to relacja długoterminowa, ale wiadomo, jak się życie toczy.

Na koniec Iga Świątek podsumowała krótko, co zdecydowało o wyborze Wima Fissette jako nowego szkoleniowca. – Przede wszystkim jego wizja mojego tenisa. To było najważniejsze. Potem komunikacja, i to jaką czułam, że mogę zbudować z trenerem relację. I to, że był dostępny – zakończyła.

ITF World Tour. Olivia Lincer powalczy o finał!

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/itftennis.com, foto: Peter Figura

Nasi tenisiści zakończyli swoje zmagania na ćwierćfinałach, ale za to nasza zawodniczka powalczy jutro o finał imprezy o puli nagród 35 tysięcy dolarów w amerykańskim Norman.

Olivia Lincer nie miała większego kłopotu z pokonaniem 20-letniej Kristiny Paskauskas. 19-latka w pierwszym secie oddała rywalce zaledwie dwa gemy. Brytyjka odrobinę postawiła się w drugim secie, ale nasza zawodniczka sobie z chwilowymi kłopotami poradziła. Dla 19-latki znad Wisły jest to drugi półfinał turnieju tej rangi z rzędu. Tydzień temu w Hilton Head Olivia musiała w półfinale uznać wyższość Elviny Kaliewej. Teraz przed nią również trudne zadanie bowiem w walce o finał zmierzy się z rozstawioną z 3 Anną Rogers.

Na Węgrzech w ćwierćfinale przegrał Kacper Żuk. Polak powalczył z dużo wyżej notowanym Neilem Oberleitnerem, ale meczu na swoją korzyść rozstrzygnąć nie potrafił. W pierwszym secie Austriak oddał naszemu tenisiście zaledwie jednego gema. Żuk został przełamany dwa razy i w żadnym elemencie tenisowego rzemiosła nie był w stanie zagrozić swojemu przeciwnikowi.

W drugim secie nasz tenisista wyszedł na prowadzenie 3:1 z przełamaniem i wydawało się, że może tego seta wygrać. Niestety w dziewiątym gemie Oberleitner przełamał Żuka i odrobił stratę. Warto zaznaczyć, że w tym gemie Kacper miał trzy piłki setowe. W tie-breaku niestety dominował już Austriak, który od samego początku budował sobie przewagę. Ostatecznie nasz tenisista ugrał cztery punkty, ale to było zdecydowanie za mało.

Przez moment wydawało się, że kolejną niespodziankę sprawi Kacper Szymkowiak. W Monastyrze polski tenisista sensacyjnie wygrał pierwszego seta z dużo wyżej notowanym Nikołajem Wylegżaninem. Kacper obronił stratę przełamania i miał piorunującą końcówkę, gdzie dwukrotnie przełamał rywala. W dwóch kolejnych partiach minimalnie lepszy był niestety sklasyfikowany na 551. miejscu rywal i to on zagra w półfinale.


Wyniki

Ćwierćfinał singla Norman (35 tyś.)

Olivia Lincer (Polska) – Kristina Paskauskas (Wielka Brytania,Q) 6:2, 6:4

Ćwierćfinał singla Szabolcsveresmart (15 tyś.)

Neil Oberleitner (Austria,2) – Kacper Żuk (Polska) 6:1, 7:6(4)

Ćwierćfinał singla Monastyr (25 tyś.)

Nikołaj Wylegżanin – Kacper Szymkowiak (Polska,WC) 3:6, 6:2, 6:3

 

 

 

Paryż. Zverev i Rune pierwszymi półfinalistami

/ Artur Kobryn , źródło: oprac. własne, atptour.com, foto: AFP

Alexander Zverev oraz Holger Rune jako pierwsi wywalczyli awans do półfinałów tegorocznej edycji turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu. Niemiec w dwóch partiach uporał się ze Stefanosem Tsitsipasem, zaś Duńczyk po trzysetowej walce pokonał Alexa de Minaura.

Jako pierwsi na kort w Accor Arenie w piątkowe popołudnie wyszli Zverev i Tsitsipas. Choć to Grek wygrał 10 z 15 wcześniejszych spotkań, to za faworyta uchodził rozgrywający lepszy sezon Niemiec. Jak się później okazało, wywiązał się z tej roli nienagannie. Przez niemal całego pierwszego seta panowie toczyli jednak wyrównaną walkę i bronili własnych serwisów bez większych trudności.

Sytuacja odmieniła się przy stanie 5:5, kiedy to 26-latka z Aten zaczęło zawodzić pierwsze podanie. Zverev doczekał się wtedy szans na przełamanie. Pierwszej z nich nie wykorzystał, ale już przy drugiej rywal „podarował” mu punkt podwójnym błędem serwisowym. Po zmianie stron 27-latek z Hamburga miał pewne problemy ze zwieńczeniem partii. Ostatecznie jednak po obronie break-pointa i za trzecią piłką setową zakończył tę część gry.

W drugim secie kluczowy okazał się trzeci gem, który był też najdłuższym w całym meczu. Niemiec znów zaczął mocniej naciskać na podającego Tsitsipasa, czego efektem były liczne okazje na „brejka”. Grek czterokrotnie zdołał się obronić, lecz za piątym razem posłał w aut zagranie z forhendu. W kolejnych minutach Zverev niezwykle imponował serwisem i nie dał oponentowi nawet cienia szansy na zniwelowanie deficytu. Najlepszym podsumowaniem jego dyspozycji jest fakt, że w całej odsłonie stracił zaledwie dwa punkty przy swoim podaniu. Cały pojedynek dobiegł zaś końca po stu minutach rywalizacji, a jego rezultat pozbawił ateńczyka szans na awans do turyńskich Finałów ATP.

W następnym ćwierćfinale z kolei obydwaj jego uczestnicy wciąż rywalizowali o przepustkę do imprezy z udziałem najlepszej ósemki sezonu. W lepszej sytuacji znajdował się Alex de Minaur, który po zwycięstwie nad Jackiem Draperem zajmuje ostatnie miejsce premiowane biletem do Turynu. Holger Rune miał do niego wyraźną stratę, lecz mógł pokładać nadzieję m.in. w tym, że zna już smak zwycięstwa w Paryżu.

Duńczyk zanotował też skuteczniejsze wejście w pojedynek. Co prawda nie wykorzystał dwóch break-pointów w gemie otwierającym spotkanie, ale błędy rywala pomogły mu zdobyć przełamanie przy wyniku 2:2. Australijczyk nie mógł również w tym fragmencie meczu zbytnio polegać na swoim pierwszym serwisach, pudłując ponad połowę z nich. Takich kłopotów nie miał 21-latek z Gentofte, który całego seta wygrał 6:4.

W drugiej partii de Minaur poprawił nieco swoje podanie, w efekcie czego nie musiał ani razu bronić się przed jego stratą. Do stanu 4:4 na korcie nie było zbyt wielu emocji i obydwaj gracze szybko powiększali swój dorobek. To co najważniejsze, wydarzyło się w dwóch kolejnych gemach. Najpierw do ataku przeszedł Rune i prowadził już 30:0. W następnym punkcie nie wykorzystał jednak dużej przewagi sytuacyjnej i nie doczekał się break-pointów. Od tego momentu serią siedmiu wygranych piłek popisał się Australijczyk i to on miał trzy „setbole”. Przy drugim z nich przeprowadził udany atak do siatki i tym samym wyrównał stan potyczki.

Decydująca odsłona okazała się być tą najbardziej zaciętą i emocjonującą. Jako pierwszy przełamanie zdobył niej Rune w gemie piątym, lecz nie mógł się nim długo nacieszyć. 25-latek z Sydney odpowiedział mu bowiem błyskawicznym rebreakiem. Gdy wydawało się, że losy spotkania mogą rozstrzygnąć się w tie-breaku, Duńczyk raz jeszcze postarał się o pozbawienie rywala serwisu. W 11. gemie popisał się wygrywającym returnem z forhendu, który dał mu prowadzenie 6:5. Po zmianie stron nie popełnił już tego samego błędu, co wcześniej i bez straty punkty zapewnił sobie awans do sobotniego półfinału ze Zverevem.


Wyniki

Ćwierćfinały gry pojedynczej:

Alexander Zverev (Niemcy, 3) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 10) 7:5, 6:4

Holger Rune (Dania, 13) – Alex de Minaur (Australia, 9) 6:4, 4:6, 7:5

Jiujiang. Trudna przeprawa Golubić, Bouzkowa wciąż bez straty seta

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Poznaliśmy tenisistki, które powalczą w półfinałach turnieju ATP 250 w Jiujiang. Główną faworytką do zwycięstwa wciąż pozostaje Marie Bouzkowa, która trzecie spotkanie z rzędu wygrała bez straty seta.

Rozgrywane w tym tygodniu imprezy głównego cyklu wchodzą w decydującą fazę. Podczas turnieju rangi „250” w Jiujiang poznaliśmy zawodniczki, które mają szansę na występ w finale. Wśród nich są dwie najwyżej rozstawione – Marie Bouzkowa (turniejowa „jedynka”) oraz Rebeka Sramkowa (numer dwa turniejowej rywalizacji).

Słowaczka po dwóch wygranych meczach bez straty seta, w meczu o 1/2 finału musiała rywalizować na pełnym dystansie. A trudne warunki postawiła tenisistce z Bratysławy Martina Trevisan. Klasyfikowana na 53. pozycji w rankingu WTA zawodniczka dwukrotnie straciła swe podanie. Jednak sama przełamała serwis Włoszki cztery razy i po trwającym blisko dwie godziny meczu zapewniła sobie awans do półfinału.

W tym spotkaniu zmierzy się z Laurą Siegemund. Niemka w dwóch setach pokonała Tajlandkę Mananchaya Sawangkaew, chociaż zwycięstwo nie przyszło jej łatwo. W premierowej odsłonie tenisistka zza naszej zachodniej granicy prowadziła 4:1, aby pozwolić na doprowadzenie do wyniku 4:4. Ostatecznie zawodniczka z Filderstadt zdołała wygrać tę część meczu. Równie dobrze, bo od przełamania, rozpoczęła drugiego seta. Przeciwniczka starała się dotrzymywać jej kroku do stanu 3:2. Od tego momentu gemy wygrywała już tylko Niemka i to ona zameldowała się w półfinale.

W górnej połówce turniejowej drabinki parę półfinałową tworzą Marie Bouzkowa oraz Wiktorija Golubić. Mecz Czeszki z Kamilą Rachimową nie miał dłuższej historii. Zawodniczka zza naszej południowej granicy po dwa razy odebrała podanie przeciwniczce w każdym z setów i zapewniła sobie miejsce w półfinale.

Z kolei pojedynek Viktorij Golubić z Arantxa Rus trwał 206 minut. W pierwszym secie Holenderka z 0:2 wyszła na 5:2. Od tego momentu przegrała jednak pięć kolejnych gemów. W drugiej odsłonie panie starały się pilnować serwisu. Jedyne przełamanie miało miejsce w dziesiątym gemie i dało ono seta 83. rakiecie świata.

W decydującej odsłonie nie brakowało emocji. Zawodniczka pochodząca z Zurychu prowadziła 5:1, aby pozwolić przeciwniczce na wyrównanie stanu spotkania. W miedzy czasie nie wykorzystała dwóch piłek meczowych. W tie-breaku to ponownie Helwetka prowadziła, tym razem 3-0, aby doprowadzić do stanu 3-4. Jednak cztery kolejne akcje ponownie należały do niżej notowanej z zawodniczek i to ona stawi czoła w 1/2 finału Marie Bouzkowej.


Wyniki

Ćwierćfinały:

Marie Bouzkowa (Czechy, 1) – Kamila Rachimowa (5) 6:2, 6:2

Rebeka Sramkowa (Słowacja, 2) – Martina Trevisan (Włochy) 6:3, 3:6, 6:2

Viktorija Golubić (Szwajcaria) – Arantxa Rus (Holandia, 6) 7:5, 4:6, 7:6(5)

Laura Siegemund (Niemcy) – Mananchaya Sawangkaew 6:4, 6:2

Hong-Kong. Turniejowa „jedynka” na drodze obrończyni tytułu

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Diana Shnaider z Leylah Fernandez oraz Katie Boulter z Yue Yuan zmierzą się w sobotnich półfinałach turnieju WTA 250 w Hong Kongu. Szczególnie ciekawie zapowiada się mecz turniejowej „jedynki” z broniącą tytułu Kanadyjką.

Przed dwunastoma miesiącami tenisistka z Kraju Klonowego Liscia w meczu finałowym Prudential Hong Kong Tennis Open pokonała Katerinę Siniakową. To dało jej trzeci tytuł mistrzowski w imprezie głównego cyklu w karierze. W piątek tenisistka z Montrealu zrobiła kolejny krok w stronę obrony trofeum mistrzowskiego. Awans do 1/2 finału tenisistce z Kanady dała wygrana nad Bernardą Perą.

Każdy z setów spotkania przeciwko Amerykance miał inny przebieg. W pierwszej odsłonie, która trwała niewiele ponad pół godziny, zawodniczka urodzona w Zadarze wygrała jedynie gema. Pera w drugiej partii w siódmym gemie ponownie przegrała swego gema serwisowego, aby po chwili odrobić straty. W dziesiątym gemie 81. rakieta świata miała dwie szanse na zakończenie tej części meczu. Ostatecznie zawodniczka z Montrealu wyszła z opresji i doprowadziła do tie-breaka. W nim czternasta zawodniczka Stanów Zjednoczonych w rankingu ATP nie wykorzystała kolejnej okazji by doprowadzić do wyrównania stanu meczu. Ostatecznie za drugą piłką meczową pożegnała się z rywalizacją.

Kolejna rywalka zawodniczki z Kraju Klonowego Liścia Diana Shnaider by zapewnić sobie miejsce w sobotnim meczu, potrzebowała trzech setów. I to mimo, że pierwszą odsłonę wygrała nie tracąc gema. Drugą partię lepiej, od prowadzenia 2:0, rozpoczęła Holenderka. Jednak po ośmiu gemach to turniejowa „jedynka” była bliżej końcowego triumfu. Nie zdołała wykorzystać prowadzenia 5:3 i w tie-breaku od stanu 4-4 przegrała trzy akcje z rzędu. Tym samym panie mogły już myśleć o decydującej odsłonie. W tej ponownie Lamens wyszła na prowadzenie 2:0. Jednak od tego momentu gemy na swe konto zapisywała już tylko rywalka i to ona pozostaje w grze o końcowy triumf.

O miejsce w finale w dolnej połówce drabinki powalczą Katie Boulter oraz Yue Yuan. Brytyjka od stanu 4:4 w pierwszym secie spotkania z Anastazją Zacharową wygrała dziesięć gemów z rzędu i zapewniła sobie awans do półfinału. Z kolei reprezentantka gospodarzy trzy razy odebrała serwis Sofii Kenin, samemu nie tracąc podania ani razu. Tym samym to ona stanie na przeciwko zawodniczki z Wysp Brytyjskich w meczu, którego stawką będzie finał turnieju w Hong Kongu.


Wyniki

Ćwierćfinał:

Diana Shnaider (1) – Suzan Lamens (Holandia) 6:0, 6:7(4), 6:2

Katie Boulter (Wielka Brytania, 2) – Anastazja Zacharowa 6:4, 6:0

Leylah Fernandez (Kanada, 3) – Bernarda Pera (USA, 9) 6:1, 7:6(7)

Yue Yuan (Chiny, 6) – Sofia Kenin (USA) 6:3, 6:3

Weź udział w konkursie w ramach akcji Banku BNP Paribas „Dzieciaki do rakiet”!

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: lp.bnpparibas.pl/dzieciakidorakiet/, materiały prasowe Banku, foto: Bank BNP Paribas

[materiałsponsorowany]

Promowanie aktywności fizycznej u dzieci to słuszna idea, którą promuje Bank BNP Paribas. W związku z tym powstała ogólnopolska inicjatywa „Dzieciaki do rakiet”. Zachęca ona młode osoby do gry w tenisa. W tegorocznej edycji czeka na Was mnóstwo atrakcji, a jedną z nich jest ekscytujący KONKURS skierowany do klubów tenisowych z całej Polski.

I etap konkursu polega na nagraniu wideo, na którym należy odpowiedzieć na pytanie „dlaczego warto uczyć się grać w tenisa?”, a następnie wypełnić formularz na stronie banku. Żeby wziąć udział w konkursie nie potrzebujesz posiadać profesjonalnego sprzętu – wystarczy zwykły telefon. Według regulaminu:

– film powinien trwać nie dłużej niż minutę,

– plik z filmem nie powinien przekraczać wielkości 300 megabajtów,

– autor powinien mieć prawa do wszystkich użytych piosenek, grafik, memów i innych tekstów kultury,

– każda osoba występująca w filmie podpisała zgodę marketingową, a w przypadku osób nieletnich zrobił to opiekun prawny,

– film nikogo nie obraża ani nie zawiera treści wulgarnych.

W II etapie internauci głosują na wideo konkursowe, a wszyscy biorący udział w akcji mogą zaprosić do głosowania rodzinę, przyjaciół i sympatyków. Każda osoba będzie mogła codziennie oddać aż pięć głosów.

I etap trwa do 12 listopada, więc nie zwlekajcie za długo! II etap potrwa od 19 listopada do 2 grudnia.

Do 15 zwycięskich klubów trafi jeden z zestawów 1200 piłek tenisowych, czyli roczny zapas piłek dla klubu średniej wielkości.

Więcej informacji znajdziecie na stronie: https://lp.bnpparibas.pl/dzieciakidorakiet/.

Jelena Rybakina i Goran Ivanisević łączą siły!

/ Anna Niemiec , źródło: twitter/własne, foto: AFP

Już w sobotę w Rijadzie rozpoczną się kończące sezon WTA Finals. Między treningami najlepsze tenisistki świata mają również czas na rozmowy z dziennikarzami. W trakcie jednej z konferencji prasowych Jelena Rybakina zdradziła, że jej nowym trenerem będzie Goran Ivanisević.

Informację o nowej współpracy Kazaszki jako jedni z pierwszych podali polscy korespondenci w Arabii Saudyjskiej, Adam Romer i Żelisław Żyżyński. – Nowym trenerem Eleny Rybakiny będzie Goran Ivanisević. Niesamowita bomba na sam koniec konferencji prasowej. Zaczną pracę od okresu przygotowawczego – napisał komentator Canal +.

Mistrz Wimbledonu z 2001 roku przez ostatnie lata zasiadał w boksie Novaka Dżokovicia, z którym wspólnie zdobył dwanaście tytułów wielkoszlemowych. Na początku tego roku współpraca chorwacko-serbska dobiegła jednak końca. Z kolei Jelena Rybakina w trakcie tegorocznego US Open ogłosiła, że zakończyła pracę z wieloletnim trenerem Stefanem Vukovem. Od tego momentu nie rywalizowała na zawodowych kortach.

WTA Finals. Kto będzie najlepszy w Rijadzie?

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Kurz po losowaniu grup tegorocznych finałów już opadł, więc możemy pokusić się o próbę wskazania tej z ośmiu tenisistek, która okaże się w tym roku najlepsza. Zadanie nie będzie łatwe, o czym piszę w poniższym tekście.

Zacznijmy od grupy, w której zagra Iga Świątek. Polka trafiła do grupy pomarańczowej i o awans do półfinału będzie walczyła z Coco Gauff, Jessicą Pegulą i Barborą Krejcikową.

Nasza tenisistka miała w tym roku udaną pierwszą połowę sezonu. Tytuły w Dausze, Indian Wells, Madrycie, Rzymie i Roland Garros mówią same za siebie. Druga połowa sezonu w wykonaniu Polki była, mówiąc otwarcie średnia. Brązowy medal olimpijski i ćwierćfinał US Open to najjaśniejsze punkty tej części sezonu. Polka nie grała dwa miesiące, zmieniła trenera i jej forma pozostaje wielką niewiadomą. Mimo tego nasza tenisistka jest żelazną faworytką co najmniej do wyjścia z grupy.

Coco Gauff w tym roku dotarła do półfinałów w Melbourne i Paryżu oraz wygrała turniej w Pekinie. Młoda Amerykanka słabo zaprezentowała się w Nowym Jorku, gdzie odpadła w czwartej rundzie. Pamiętajmy, że Coco broniła tam tytułu wywalczonego rok wcześniej. 20-latka nie gra równo, ale gdy ma swój dzień może być groźna dla każdego. Na co stać ją w Rijadzie? Jeśli wyjdzie z grupy, wszystko się może wydarzyć.

Druga z grających w tej grupie Amerykanek, Jessica Pegula wydaje się groźniejsza niż młodsza rodaczka. 30-latka grała w tym roku w finale US Open i finale w Cincinnati oraz wygrała turniej w Toronto. Pegula pokonała w tym roku Igę Świątek w Nowym Jorku i toczyła wyrównane boje z Aryną Sabalenką podczas amerykańskiego lata. Jessica w zeszłym roku grała w finale turnieju mistrzyń więc dlaczego miałaby i nie zagrać w tym roku? W jej przypadku jest tak, że może wyjść z grupy z bilansem 3-0, a równie dobrze może zająć ostatnie miejsce z bilansem 0-3.

Największą niewiadomą jest postawa Barbory Krejcikowej. Czeszka do Rijadu przybyła w ostatniej chwili i tak naprawdę nie wiemy, w jakiej jest dyspozycji. W tym sezonie jej największym sukcesem jest nieoczekiwana wygrana w Wimbledonie. Poza tym Barbora nie grała w żadnym innym finale. Przyczyną tego stanu rzeczy są niewątpliwie problemy zdrowotne, które ją trapią. Realnie patrząc, każde zwycięstwo Czeszki w grupie będzie dla niej sukcesem.

W grupie fioletowej powalczą aktualna liderka rankingu, Aryna Sabalenka, mistrzyni olimpijska Qinwen Zheng, Jasmine Paolini i Elena Rybakina.

Aryna Sabalenka jest niewątpliwie najlepszą tenisistką w tym sezonie, jeśli chodzi o grę na kortach twardych. Białorusinka wygrała Australian Open, US Open, Cincinnati oraz Wuhan, a także dołożyła finały w Madrycie i Rzymie. Zastąpiła Igę Świątek na fotelu liderki i to na pewno podbudowało ją psychicznie. Wyjście z grupy to w jej przypadku obowiązek. Co będzie dalej? Jeśli Aryna nie spali się psychicznie, może wyjechać z Rijadu z głównym trofeum, ale może się też zdarzyć, że zostanie z niczym.

Qinwen Zheng w tym roku rozkwitła, jeśli chodzi o grę w tenisa. 22-latka w styczniu dosyć sensacyjnie doszła do finału Australian Open, chociaż przyznać trzeba, że drabinka jej wtedy sprzyjała. W Paryżu została sensacyjną mistrzynią olimpijską. W półfinale pokonała liderkę rankingu Igę Świątek na jej ulubionym korcie, a to na pewno dodało jej pewności siebie. Jesienią dotarła do ćwierćfinału US Open, półfinału w Pekinie i finału w Wuhanie. W grupie zagra z Sabalenką, z którą w tym roku grała trzy razy i trzy mecze przegrała. Rijad może być doskonałym miejscem na udany rewanż.

Jasmine Paolini podobnie jak Chinka zadebiutuje w WTA Finals. 28- latka jest szóstą Włoszką po Raffaelli Reggi, Silvi Farinie Elii, Sarze Errani, Francesce Schiavone i Flavii Pennettcie, która wywalczyła kwalifikację do finałów. Paolini rozgrywa najlepszy sezon w karierze. Wygrała pierwszy turniej rangi WTA 500 w Dubaju i dotarła do wielkoszlemowych finałów w Paryżu i Londynie, co dało jej najwyższe w karierze 4. miejsce w rankingu. Każda wygrana w Arabii będzie dla niej jednak sukcesem. Dlaczego? Trafiła do grupy z tenisistkami górującymi nad nią warunkami fizycznymi i z dużo większymi osiągnięciami.

Największą zagadką tej grupy jest Elena Rybakina. Kazaszka dotarła w tym roku do ćwierćfinału Rolanda Garrosa, półfinału Wimbledonu oraz finałów w Dausze i Miami, ale jesienią zupełnie jej nie widać. Nie pojawiła się na korcie od czasu drugiej rundy w US Open, którą oddała walkowerem. W międzyczasie Elena rozstała się z trenerem i tak naprawdę nie wiemy, w jakiej jest formie. Wydaje się, że o jedno zwycięstwo w tej grupie powalczą między sobą właśnie Rybakina i Paolini.

Podsumowując, żadna z tenisistek startujących w Rijadzie nie znalazła się tam przypadkiem. Każda ma osiągnięcia i gra równo w tym sezonie, dzięki czemu może wystąpić w tym turnieju. Przed startem możemy jednak stwierdzić, że do żelaznych faworytek imprezy należą Świątek, Zheng i Sabalenka. Trochę mniejsze szanse na zdobycie tytułu daje się Gauff i Peguli. Największą sensacją będzie sytuacja, kiedy okazały puchar z Rijadu wywiezie Rybakina, Paolini albo Krejcikowa. Pamiętajmy również, że jest to subiektywny ranking autora tekstu i nie trzeba się z nim zgadzać.

Ku pamięci. Te osobistości tenisowe pożegnaliśmy w ostatnich 12 miesiącach.

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne, foto: Wikimedia commons/domena publiczna

Dziś Wszystkich Świętych. Polacy, udadzą się tłumnie odwiedzić na cmentarzach swoich bliskich, którzy już odeszli. Tenisowa rodzina w ciągu ostatniego roku również poniosła niepowetowane straty. Poniżej przedstawiamy krótkie sylwetki tenisistów, działaczy oraz innych osób związanych z białym sportem, których już z nami nie ma.

2023

10 października  roku zmarł Dick Leach – amerykański tenisista i trener. Jako trener odnosił sukcesy głównie w rozgrywkach uczelnianych w Stanach Zjednoczonych. Dwukrotnie wystąpił w US Open odpadając w drugiej rundzie. Jego synami są dwaj znani tenisiści, Jon i Rick jr. Leach zmarł w wieku 83 lat.

17 grudnia roku zmarła Florence de la Courtie – Billat – francuska tenisistka aktywna głównie w latach 50 i 60. W 1961 roku doszła do czwartej rundy singlowego Wimbledonu, a rok później osiągnęła ćwierćfinał deblowego French Open. Miała 91 lat.

19 grudnia pożegnaliśmy Boro Jovanovićia. W czasie swojej kariery tenisista reprezentował barwy Jugosławii. Jego największym osiągnięciem był deblowy finał French Open osiągnięty w 1962 roku wraz z Niki Piliciem. W singlu dotarł do ćwierćfinału Wimbledonu 1968. Zmarł w wieku 84 lat.

20 grudnia pożegnaliśmy niezwykłego człowieka jakim był Torben Urlich. W tenisie znany głównie z debla, gdzie doszedł do ćwierćfinału French Open i półfinału Wimbledonu. Poza tenisem Urlich zajmował się również pisaniem, tworzeniem filmów oraz muzyką. Jego synem jest perkusista Metallicki, Lars Urlich. Zmarł w wieku 95 lat.

23 grudnia w wieku 104 lat zmarł Frank Okey, właściwie Franciszek Krzysztof Okołowicz. Był on tenisistą, ale równie dobrze radził sobie w squashu. Był pierwszym mieszkańcem Rochester w stanie Nowy Jork, który wystąpił w wielkoszlemowym US Open (1952).

2024

4 stycznia roku zmarła Rosie Reyes. Meksykanka swój największy sukces w karierze odniosła na kortach Rolanda Garrosa. W 1958 wraz z Yolą Ramirez, Rosie wygrała grę podwójną. W 1957 i 1957 przegrywała w Paryżu w deblowych finałach. W singlu dotarła do półfinału French Open oraz ćwierćfinału Wimbledonu. Zmarła w wieku 84 lat.

12 stycznia roku zmarł Alan Mills. Brytyjczyk był tenisistą, a w późniejszych latach bardzo szanowanym wimbledońskim sędzią (1983-2005). Mills dotarł dwukrotnie do czwartej rundy Wimbledonu w singlu oraz raz zagrał w tej imprezie w półfinale debla. Zmarł w wieku 88 lat.

8 lutego roku zmarł Andreas Brandi – amerykański trener tenisowy, który pracował na uczelniach oraz z zawodowymi tenisistami. Wielokrotnie zdobywał laury w rozgrywkach uczelnianych w Stanach Zjednoczonych. Do jego najbardziej znanych podopiecznych należały Kathy Rinaldi i Carling Bassett. Miał 72 lata.

9 lutego zmarł Lenny Simpson – amerykański tenisista i założyciel akademii tenisowej dla dzieci zagrożonych przestępczością i innymi patologiami. Zmarł w wieku 75 lat.

13 lutego zmarła Jenny Staley Hoad – australijska tenisistka aktywna głównie w latach 50. Do jej największych osiągnięć należy singlowy finał Australian Open 1955. Australijka sporo sukcesów osiągnęła również w grze podwójnej i mieszanej. Odeszła w wieku 89 lat.

7 marca odszedł Armistead Neely, amerykański tenisista, który w 1975 roku doszedł do ćwierćfinału deblowego US Open. Zmarł w wieku 76 lat.

1 kwietnia zmarł Eduarod Zuleta jeden z najlepszych ekwadorskich tenisistów w historii aktywny w latach 1959-1979. W karierze zdobył 12 singlowych tytułów. Zmarł w wieku 88 lat.

16 kwietnia w wieku 101 lat odeszła węgierska tenisistka Marta Peterdy-Wolf. Czterokrotna mistrzyni kraju, wielokrotnie występowała w turniejach wielkoszlemowych. Po rewolucji węgierskiej w 1956 przebywała na emigracji we Francji.

22 kwietnia zmarł Brian Tobin, australijski tenisista i w latach 1991-1999 był prezesem Międzynarodowej Federacji Tenisowej. W 2003 roku został członkiem Międzynarodowej Galerii Chwały. Tobin aktywnie działał również na rzecz australijskiego tenisa. Zmarł w wieku 93 lat.

5 lipca zmarł Vic Seixas – amerykański tenisista. W karierze zwyciężył w wielkoszlemowym Wimbledonie (1953) i US Open (1954). Ponadto do finałów wielkoszlemowych w singlu docierał jeszcze trzy razy.  Zdobywał również trofea w grze podwójnej i mieszanej. W 1954 roku z drużyną amerykańską wygrał rozgrywki Pucharu Davisa. Zmarł w wieku 100 lat.

22 sierpnia odszedł Peter Lundgren. Szwed był tenisista zawodowym, ale bardziej znana była jego działalność jako trenera tenisowego. Wielu swoich podopiecznych doprowadził do sporych sukcesów. Najbardziej jest znany ze współpracy z Rogerem Federerem, ale trenował również m.in. Stana Wawrinkę, Marcelo Riosa, Marcosa Baghdatisa, Marata Safina oraz Danielę Hantuchową.

4 września zmarł Luis Ayala. Chilijczyk to dwukrotny finalista singlowego French Open (1958,1960). Spore sukcesy osiągał również w deblu i mikście. Zmarł w wieku 91 lat.

16 września odszedł Robert Lansdorp – amerykańsko-holenderski trener tenisowy. Do jego najbardziej znanych podopiecznych należeli Pete Sampras, Lindsay Davenport, Tracy Austin oraz Maria Szarapowa. Zmarł w wieku 85 lat.

3 października odszedł Jovan Licić. Serb był wieloletnim trenerem Novaka Dżokovicia. Serbski mistrz współpracował z Liciciem od czasów juniorskich aż do początków kariery zawodowej.  Miał 59 lat.

4 października zmarła Lea Pericoli. Włoszka była znana ze swoich awangardowych strojów, które nosiła na korcie i poza nim. Największe sukcesy osiągnęła w grze podwójnej. Zmarła w wieku 89 lat.

 

 

 

 

 

Merida. Chwalińska postraszyła turniejową „jedynkę”

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Olga Pietrzak/PZT

Mai Chwalińskiej nie udało się awansować do najlepszej ósemki imprezie Merida Open Akron. W czwartek w nocy po trzysetowym starciu lepsza okazała się rozstawiona z numerem 1 Renata Zarazua.

Polka bardzo dobrze rozpoczęła spotkania i odskoczyła na 2:0. Co prawda faworytka gospodarzy błyskawicznie odrobiła stratę, ale na więcej Bielszczanka już jej nie pozwoliła. Leworęczna tenisistka dominowała w dłuższych wymianach i bardzo skutecznie utrudniała grę bardziej doświadczonej rywalce ciągłymi zmianami rytmu. Od stanu 2:2 wygrał cztery gemy z rzędu i pewnie objęła prowadzenie w meczu.

Chwalińska dobrze rozpoczęła również drugą odsłonę spotkania. Najpierw do zera wygrała swój serwis, a chwilę później wypracowała sobie dwa „breakpointy” przy podaniu przeciwniczki. Żadnego z nich nie zdołała jednak zamienić na przełamanie. Niewykorzystane okazje szybko się zemściły i to Zarazua jako pierwsza zapisała „breaka” na swoim koncie. Po zmianie stron Polka z animuszem walczyła o odrobienie straty, ale nie wykorzystała ani jednej z pięciu szans i po długiej grze na przewagi Meksykanka podwyższyła prowadzenie. To niepowodzenie ewidentnie podcięło skrzydła reprezentantce Biało-Czerwonych, która łatwo oddała dwa kolejne gemy. Przy wyniku 2:5 Chwalińska miała jeszcze szanse, żeby odrobić cześć strat, ale faworytka gospodarzy zniwelowała zagrożenie i wyrównała stan rywalizacji, wykorzystując trzecią piłkę setową.

Turniejowa „jedynka” dobrze rozpoczęła również decydująca partię i już w pierwszym gemie odebrała podanie naszej tenisistce. Polka co prawda błyskawicznie odrobiła stratę, ale to było wszystko, na co było ją stać w tej części meczu. Zarazua potrafiła już znaleźć odpowiedź na praktycznie każdą zmianę rytmu, którą próbowała zaproponować Bielszczanka. Z kolei naszej tenisistce zaczęło brakować pomysłów na grę i popełnia coraz więcej niewymuszonych błędów. Meksykanka wygrała pięć gemów z rzędu i po dwóch i półgodzinie gry mogła cieszyć się ze zwycięstwa.

W ćwierćfinale Renata Zarazua zmierzy się z Zeynep Sonmez.


Wyniki

Druga runda singla 

Renata Zarazua (Meksyk, 1) – Maja Chwalińska (Polska, Q) 2:6, 6:2, 6:1