Metz. Gasquet triumfuje przed własną publicznością, faworyci poznali rywali

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Trwają ostatnie w tym sezonie turnieje rangi ATP 250. W poniedziałek we francuskim Metz, gdzie przed trzema laty triumfował Hubert Hurkacz, rozgrywano mecze pierwszej rundy. Wydarzeniem dnia było bez wątpienia zwycięstwo Richarda Gasqueta po trzymającym w napięciu pojedynku z Thiago Monteiro.

Doświadczony Francuz ogłosił niedawno, że za niedługo zakończy tenisową karierę. 38-latek ma za sobą bardzo słaby sezon. Najlepiej świadczy o tym fakt, że zajmuje obecnie 133. miejsce w rankingu. Poprzednie zwycięstwo na tym poziomie odniósł natomiast podczas rozgrywanego w maju Roland Garros. Później wygrywał tylko mecze w imprezach rangi challenger oraz w kwalifikacjach do turniejów ATP. W rozgrywkach w mieście położonym w północno-wschodniej Francji Gasquet znalazł się dzięki „Dzikiej Karcie” od organizatorów. Jego rywalem w meczu pierwszej rundy był Thiago Monteiro.

W pierwszym secie lepiej zaprezentował się Brazylijczyk. Przez niemal całą partię panowie byli bardzo skuteczni w gemach serwisowych. Break pointy pojawiły się dopiero w dziewiątym gemie, gdy przed dwoma szansami na przełamanie stanął Monteiro. Tenisista z Ameryki Południowej wykorzystał drugą z nich, po czym zakończył seta przy własnym podaniu.  Druga odsłona meczu miała podobny scenariusz, lecz ze zmianą ról. W dziesiątym gemie Gasquet wykorzystał słabszą dyspozycję rywala i przełamał, co zakończyło seta. Francuz doprowadził tym samym do decydującej partii.

Choć trzecie odsłony meczu bywają zwykle najbardziej otwarte ze wszystkich, w tym przypadku było inaczej. Mimo zmęczenia tenisiści utrzymywali bardzo dobrą dyspozycję w gemach serwisowych. Kibice zgromadzeni na trybunach zobaczyli tylko jednego break pointa – w ósmym gemie szansy nie wykorzystał Monteiro. O zwycięstwie zadecydował emocjonujący tie-break. Dogrywka rozstrzygnęła się dopiero grą na przewagi. Gasquet po obronie meczbola dla przeciwnika wykorzystał swoją pierwszą szansę na zakończenie spotkania. Francuz od razu padł na kort, pokazując, ile znaczyło dla niego zwycięstwo przed własną publicznością.

Gasquet jest trzecim Francuzem, który wygrał mecz w poniedziałek. Niespodziankę tego dnia sprawił Pierre-Hugues Herbert. Reprezentant gospodarzy, który do głównej drabinki trafił jako szczęśliwy przegrany, pokonał w dwóch setach rozstawionego z „szóstką” Pedro Martineza. Zwycięstwo odniósł również Quentin Halys. Początkowo jego rywalem miał być Arthur Rinderknech, lecz wskutek wycofania się z imprezy 29-latka jego miejsce zajął Theo Papamalamis. Halys bez problemów triumfował 6:3, 6:1.

Francuzi nie przeszli jednak przez poniedziałkowe pojedynki bez strat. Na początku dnia Gregoire Barrere uległ bowiem Lorenzo Sonego. W walce o ćwierćfinał Włocha czeka bardzo trudne zadanie – jego rywalem będzie najwyżej rozstawiony w turnieju Andriej Rublow. Przeciwnika w drugiej rundzie poznał także tenisista grający z „trójką”, czyli Grigor Dimitrow. Bułgar, który wciąż pozostaje w walce o awans do rozpoczynających się już w niedzielę ATP Finals, zmierzy się z Cameronem Norrie.

 


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Pierre-Hugues Herbert (Francja) – Pedro Martinez (Hiszpania, 6) 6:3, 3:6, 7:6(4)

Jan-Lennard Struff (Niemcy, 7) – Aleksander Szweczenko (Kazachstan) 3:6, 6:4, 6:4

Lorenzo Sonego (Włochy) – Gregoire Barrere (Francja) 6:4, 7:5

Quentin Halys (Francja, Q) – Theo Papamalamis (Francja) 6:3, 6:1

Richard Gasquet (Francja, WC) – Thiago Monteiro (Brazylia) 4:6, 6:4, 7:6(6)

Cameron Norrie (Wielka Brytania) – Roberto Carballes Baena (Hiszpania) 3:6, 6:4, 6:3

 

 

WTA Finals. Poznaliśmy pierwsze półfinalistki

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Kolejne mecze rozegrały dziś duety znajdujące się w grupie zielonej. Drugie zwycięstwo odniosły Katerina Siniakowa i Taylor Townsend i to one jako pierwsze awansowały do półfinału imprezy w Rijadzie.

Czeszka i Amerykanka skrzyżowały rakiety z Nicole Melichar-Martinez i Ellen Perez, czyli ubiegłorocznymi finalistkami. Panie w tej konfiguracji jeszcze nigdy się na zawodowych kortach nie spotykały. Oba duety wygrały pierwsze mecze i dzisiejsze starcie było meczem nie tylko o prymat w tej grupie, ale również w zasadzie pewny awans do półfinału.

Amerykanka i Australijka źle rozpoczęły pierwszą partię. Siniakowa i Townsend błyskawicznie przełamały podanie rywalek, wygrały swoje i wyszły na prowadzenie 2:0. Chwilę później Nicole i Ellen odrobiły stratę i wyrównały na 2:2. Końcówka seta należała jednak do najniżej notowanej w turnieju pary. Czeszka i Amerykanka dwukrotnie bez większego trudu przełamały rywalki i już przy swoim podaniu wykorzystały pierwszą piłkę setową.

Drugi set rozpoczął się od break pointów dla Sinikowej i Townsend. Było ich aż trzy, ale Melichar-Martinez i Perez zdołały się obronić. W dalszej części seta gra Amerykanki i Australijki się posypała. Czeszka i Amerykanka wywalczyły dwa przełamania i pewnie zmierzały do zakończenia seta i meczu. W szóstym gemie Nicole i Ellen miały dwa break pointy na odrobienie części strat, ale nie były w stanie ich wykorzystać. Chwilę później Katerina i Taylor wyszły na 40:0 przy własnym podaniu i wykorzystując pierwszą piłkę meczową, zakończyły spotkanie.

W meczu zamykającym dzisiejszą sesję w Rijadzie zmierzyły się dwa duety, które w pierwszej kolejce swoje mecze przegrały i ten mecz był dla nich ostatnią szansą na utrzymanie możliwości awansu do półfinału. Ludmiła Kiczenok i Jelena Ostapienko grały z Elise Mertens i Su-wei Hsieh dwukrotnie. Oba mecze odbyły się w tym roku i w obu (Australian Open i Madryt) górą była para tajwańsko-belgijska.

W pierwszej partii lepsze od mistrzyń US Open były mistrzynie innej tegorocznej imprezy wielkoszlemowej. Mowa oczywiście o zwyciężczyniach Australian Open. Hsieh i Mertens grały w tym secie bardzo dobrze. Kiczenok i Ostapienko popełniały bardzo dużo błędów, w szczególności myliła się Łotyszka, która zdecydowanie była najsłabsza na korcie. Tajwanka i Belgijka błyskawicznie wyszły na prowadzenie 5:0 z trzema przełamaniami. W kolejnym gemie nieoczekiwanie Ukrainka i Łotyszka przełamały będące w gazie rywalki. W siódmym gemie Ludmiła i Jelena obroniły pierwszego setbola przy własnym serwisie. Przy kolejnym Ludmiła wyrzuciła piłkę w aut.

W drugim secie mieliśmy już trochę więcej walki. Nieoczekiwanie już na początku partii Kiczenok i Ostapienko przełamały rywalki i wyszły na prowadzenie. Długo się jednak tą małą przewagą nie nacieszyły. Chwilę później podrażnione Hsieh i Mertens wywalczyły dwa przełamania i wyszły na prowadzenie 5:3. Po drodze Ukrainka i Łotyszka wyszły ze stanu 0:40 przy swoim podaniu, ale na niewiele im się to zdało. Chwilę później Ukrainka po serwisie Belgijki wyrzuciła piłkę w aut, co oznaczało koniec meczu. W całym spotkaniu Kiczenok i Ostapenko miały 14 winnerów i aż 32 niewymuszone błędy. Rywalki bilans miały remisowy (12-12).

Elise i Su-wei zachowują szanse na awans do półfinału natomiast Ludmiła i Jelena, para numer jeden w turnieju, z dwoma porażkami na koncie w zasadzie żegna się już z zawodami. Teoretycznie Ukrainka i Łotyszka mogą awansować, jeśli wygrają ostatni mecz i wynik drugiego meczu będzie dla nich korzystny, ale tak naprawdę to już matematyka.

 

 


Wyniki

Faza grupowa – grupa zielona

K.Siniakowa/T.Townsend (Czechy/Stany Zjednoczone,8) – N.Melichar-Martinez/E.Perez (Stany Zjednoczone/Australia,6) 6:2, 6:2

S.W.Hsieh/E.Mertens (Chińskie Tajpej/Belgia,3) – L.Kiczenok/J.Ostapienko (Ukraina/Łotwa,1) 6:1, 6:3

Przegrać, ale wygrać – to dopiero sztuka

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Rijadu, foto: AFP

Adam Romer, korespondencja z Rijadu

 

Jasmine Paolini mecz z Aryną Sabalenką przegrała, ale wygrała serca saudyjskich kibiców nowego sportu, jakim jest dla mieszkańców Półwyspu Arabskiego tenis. Im więcej takim meczów zobaczą, tym większa szansa, że zakochają się w „białym sporcie”.

 

Od początku turnieju w Rijadzie trwa dyskusja w mediach społecznościowych czy taka impreza powinna odbywać się w takim kraju, jak Arabia Saudyjska. Narzekań nie ma końca, że brak tradycji tenisowych, że za mało widzów… Tymczasem same tenisistki niewiele sobie z tego robią i starają się reklamować swoją dyscyplinę w najlepszy możliwy sposób – jak najlepszą grą.

 

Gdy w meczu Włoszki z Sabalenką zaczęło się od 0:4 większość kibiców, a byli nimi w zdecydowanej większości Saudyjczycy, siedziała cicho obserwując bez emocji jak potężna Aryna demoluje drobną Jasmine. Jednak o tym, że Wloszka nie zamierza przejść obok meczu, dała sygnał już pod koniec pierwszej partii. Z 0:4 wyciągnęła na 2:4. Potem jednak obie tenisistki wygrywały już swoje serwisy i set zakończył się zgodnie z przewidywaniami.

 

Gdy miejscowi kibice, dla których sporej części było to zapewne pierwszy tenisowy mecz w życiu, zaczęli się niespokojnie wiercić na swoich krzesełkach, jakby pytali no to gdzie te emocje w kobiecym tenisie”, emocje niespodziewanie pojawiły się. I to w ilościach zwielokrotnionych.

Najpierw Paolini wykorzystała chwilę dekoncentracji Sabalenki i objęła prowadzenie 2:0. Podrażniona „Tygrysica” (Aryna dostała od swojego sponsora tekstylnego specjalny strój z tygrysem na plecach i wielki złoty wisior w kształcie głowy tygrysa) rzuciła się na drobną rywalkę masakrując ją potężnymi uderzeniami z forhendu. Zrobiło się 4:2 dla liderki rankingu WTA, a publiczność powoli ożywiała się spływającymi na nią emocjami z kortu.

Tych było z każdą chwilą coraz więcej, bo Paolini choć drobniejsza o kilkanaście centymetrów i kilogramów, stawiła czoło. Doskonale biegała, antycypowała zagrania przeciwniczki i w kolejnych trzech gemach dała wygrać Arynie zaledwie trzy punkty.

Z każdą kolejną piłką saudyjskie trybuny ożywały bardziej, a każdy kolejny spektakularnie wywalczony punkt Włoszki nagradzały rzęsiste brawa. W tym stylu Jasmine „dojechała” do piłek setowych. Te jednak okazały się stacją końcową. Choć Włoszka miała ich dwie, to przy żadnej nie dostała szansy, by punkt wygrać. Sabalenka zagrała jak na rakietę numer 1 przystało. Wprawdzie potężny serwis nie był aż tak efektywny, jak w pierwszym secie, ale w długim – 12 punktowym gemie – nie pozwoliła sobie na błąd w kluczowych momentach. Zrobiło się jednak po 5, a kibice rozgrzani atmosferą walki kipiącą w kortu wyraźnie się ożywili.

Ożywiła się także Aryna. Choć wymiany były szalone, to jednak kolejne dwa gemy zmów poszły na konto grającej w Rijadzie na nieosiągalnym dla innych zawodniczek poziomie Sabalenki.

 

Gromkie brawa żegnały Jasmine Paolini schodzącą z kortu i nie ma wątpliwości, że drobniutka Włoszka w poniedziałkowy wieczór pozyskała dla tenisa sporo saudyjskich kibiców, a niejeden z nich pomyśli dwa razy czy może nie wysłać dziecka na lekcje tenisa. Tego dziwnego, ale niezwykle emocjonującego sportu.

 

Sabalenka dzięki drugiemu zwycięstwu bez straty seta jest już pewna wygrania grupy purpurowej i ostatni mecz z Jeleną Rybakiną (lub być może pierwszą rezerwową Darią Kasatkiną) ma znaczenie już tylko statystyczne. Szczególnie dla portfela obu pań, bo za wygranie jednego meczu organizatorzy przewidzieli 350 tysięcy dolarów.

O drugie miejsce w półfinale powalczą w bezpośrednim  pojedynku Włoszka z Qinwen Zheng, która dziś w pierwszym meczu, nie bez pewnych kłopotów, pokonała Rybakinę.

 

Jutro kolejne emocje dla polskich kibiców. Po pierwszym meczu Jessiki Peguli z Barborą Krejcikovą (o 13.30 czasu polskiego), nie przed 16.00 na kort wyjdą Iga Świątek i Coco Gauff.

Przy odpowiednim zbiegu wypadków Polka już jutro może zapewnić sobie wygranie grupy pomarańczowej. Z takimi proroctwami lepiej jednak poczekać do końca wtorku, a w grupie pomarańczowej ciągle wszystkie tenisistki mają wszystko w swoich rękach.

 

 

Mecze grupy purpurowej:

Qinwen Zheng (Chiny, 7) – Jelena Rybakina (Kazachstan, 5) 7:6(4) 3:6, 6:1;

Aryna Sabalenka (1) – Jasmine Paolini (Włochy, 4) 6:3, 7:5.

 

Partnerami relacji medialnych na portalu Tenisklub.pl z WTA Finals w Rijadzie są:

#LOTTOSuperLIGA

#eFortuna

#RelaksmisjaTennisTours

 

WTA Finals. Qinwen Zheng wciąż z szansą na awans

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Qinwen Zheng pokonała Jelenę Rybakinę w pierwszym meczu drugiej kolejki spotkań Grupy Fioletowej podczas WTA Finals w Rijadzie. Tym samym Kazaszka jest o krok od pożegnania się z rywalizacją w Arabii Saudyjskiej.

Trzeciego dnia rywalizacji podczas kończącego sezon turnieju przyszła kolej na drugie mecze Grupy Fioletowej. Jako pierwsze na korcie pojawiły się Qinwen Zheng oraz Jelena Rybakina, czyli tenisistki, które w sobotnich meczach doznały porażki.

Patrząc na bilans dotychczasowych spotkań faworytką meczu była Kazaszka, która w dwóch dotychczasowych spotkaniach z zawodniczką z Państwa Środka nie straciła nawet seta. Jednak w pierwszej kolejce spotkań turnieju w Rijadzie lepiej zaprezentowała się tenisistka z Chin.

Pierwsza odsłona poniedziałkowego meczu była niezwykle wyrównana. Jako pierwsza gema serwisowego przy podaniu rywalki wygrała Zheng. Chociaż to Rybakina wcześniej miała okazje na przełamanie. Jednak Chinka nie utrzymała przewagi do końca. Zawodniczka z Europy odrobiła stratę i doprowadziła do tie-breaka. W nim trzy punkty z rzędu zdobyte od stanu 1-1 przez Zheng pozwoliły na zbudowanie wystarczającej przewagi, potrzebnej do wygrania tej część spotkania.

W drugim secie to ponownie Rybakina jako pierwsza przegrała swego gema serwisowego. Jednak od stanu 2:3 wygrała kolejne cztery gemy i doprowadziła do decydującej odsłony. W tej od stanu 1:1 kontrolę nad sytuacją na korcie przejęła finalistka Australian Open 2023 i to ona schodziła z kortu jako zwyciężczyni.

W środowym Qinwen Zheng powalczy o awans do półfinału w spotkaniu z Jasmine Paolini. Z kolei Jelena Rybakina już po meczu Włoszki z Aryną Sabalenką może być pewna pożegnania się z tegoroczną edycją WTA Finals.


Wyniki

Grupa Fioletowa:

Qinwen Zheng (Chiny, 7) – Jelena Rybakina (Kazachstan, 5) 7:6(4), 3:6, 6:1

Tadeusz Gajda nowym prezesem LOTTO SuperLIGI

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: Informacja prasowa LOTTO SuperLIGI, foto: LOTTO SuperLIGA

Tadeusz Gajda został nowym prezesem spółki SuperLIGA S.A. prowadzącej rozgrywki ligowe tenisa ziemnego LOTTO SuperLIGA.

Mam nadzieję, że swoim doświadczeniem pomogę w dalszym w rozwoju spółki jak i rozgrywek LOTTO SuperLIGA. To bardzo ciekawy tenisowy projekt, który z roku na rok staje się co raz popularniejszy, co m.in. potwierdzają przeprowadzane badania marketingowe. Postaramy się, by w kolejnych latach rozgrywki były jeszcze bardziej atrakcyjne zarówno dla uczestników, partnerów biznesowych, jak i dla kibiców – powiedział Tadeusz Gajda, nowy prezes SuperLIGA S.A.

Dodatkowo będę zaangażowany we wdrożenie programu sportowego związanego z aktywizacją młodych ludzi do gry w tenisa. Mamy największe sukcesy w tym sporcie od wielu lat i chcemy to przekuć na zainteresowanie tenisem wśród najmłodszych. Jako LOTTO SuperLIGA stale podnosimy poziom rozgrywek, bazy sportowej a teraz pracujemy nad wdrożeniem programów szkoleniowych. Będziemy chcieli m.in. pozyskane dodatkowe środki finansowe od partnerów przekazywać poszczególnym klubom i szkołom tenisowym zaangażowanym w działalność szkoleniową. Mamy konkretny plan działania i liczymy, ze dzięki współpracy zarówno z władzami centralnymi jak i z poszczególnymi samorządami projekt ruszy w ciągu najbliższych miesięcy – dodał nowy prezes SuperLIGA S.A.

Nowy prezes SuperLIGI S.A., jako samorządowiec od wielu lat działa na rzecz społeczności lokalnej angażując się m.in. we spieranie sportu młodzieżowego.

W zarządzie prócz Tadeusza Gajdy zasiada także Paulina Stępień.

_________________________________

LOTTO SuperLIGA to w pełni profesjonalna liga tenisowa, która łączy sportowe zacięcie z atrakcyjną  formułą rozgrywek. Celem rozgrywek jest zbliżenie kibiców do świata profesjonalnego sportu na najwyższym poziomie poprzez stworzenie dla zawodników wyjątkowej przestrzeni do tenisowej rywalizacji.

Sponsorem tytularnym rozgrywek jest marka LOTTO.

https://superligatenis.pl/

Ranking ATP. Zverev ponownie numerem dwa, dobre notowania Francuzów

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.atptour.com/, własne, foto: AFP.

W niedzielę zakończył się ostatni w tym sezonie turniej rangi ATP Masters 1000. Jego wyniki znacząco zmieniły aktualny ranking ATP.

W paryskiej hali Bercy triumfował tym razem Alexander Zverev. Dzięki temu sukcesowi Niemiec awansował na drugą lokatę klasyfikacji najlepszych tenisistów, spychając na miejsce trzecie Carlosa Alcaraza.

W pierwszej dziesiątce zestawienia doszło również do kilku innych roszad. Daniił Miedwiediew wyprzedził Novaka Dżokovicia i jest czwartą rakietą świata, zaś na pozycję ósmą przesunął się Alex de Minaur. Australijczyk przeskoczył zatem Andrieja Rublowa i Grigora Dimitrowa.

Drugą dziesiątkę rankingu otwiera tym razem półfinalista z Bercy, czyli Holger Rune. Nieco za plecami Duńczyka – na lokacie czternastej – znalazł się zaś finalista z Paryża – Ugo Humbert. Francuz ma za sobą znakomite zawody i poprawił się aż o cztery miejsca.

Szybkie porażki w stolicy Francji negatywnie odbiły się na notowaniach Huberta Hurkacza i Bena Sheltona. Nasz reprezentant spadł na pozycję numer szesnaście zaś Amerykanin osunął się na dwudziestą pierwszą lokatę. W lepszym humorze jest z pewnością Karen Chaczanow. Rosjanin w tym tygodniu potwierdził solidną formę i wspiął się na 19. miejsce rankingu.

Z aktualnego notowania mogą być również zadowoleni liczni reprezentanci Francji. Awanse osiągnęli między innymi Giovanni Mpetshi Perricard (miejsce 30.), Adrian Mannarino (obecnie 54.), Arthur Rinderknech (58.), Corentin Moutet (66.) oraz Arthur Cazaux. Ten ostatni poprawił się aż o 18 lokat i jest 67.

Miejsca innych polskich graczy są w tym tygodniu następujące: Kamil Majchrzak jest 114., zaś Maks Kaśnikowski 184.

W wyścigu do Turynu pozostała jedna niewiadoma. W tej chwili ósmą lokatę w rankingu Race zajmuje Alex de Minaur, ale wciąż może wyprzedzić go Andriej Rublow.

Ranking WTA. Spadek Fręch, pozostałe Polki bez zmian

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek wciąż jest wiceliderką rankingu WTA. Jeszcze nie wiadomo na którym miejscu polska tenisistka zakończy mijający sezon. Spadek w najnowszym notowaniu zanotowała Magdalena Fręch, a Magda Linette utrzymała swe miejsce.

W Rijadzie trwa ostatni w tym roku turniej w rywalizacji kobiet. O pierwsze miejsce na koniec roku rywalizują Aryna Sabalenka i Iga Świątek. Obie panie wygrały już po jednym spotkaniu. Obecna liderka rankingu by zachować tytuł najlepszej tenisistki świata bez potrzeby patrzenia na wyniki Polki musi wygrać jeszcze dwa mecze.

W top 10 zestawienia nie doszło do żadnej zmiany. Za to awanse zanotowały zawodniczki, które w minionym tygodniu triumfowały w rozgrywanych w ostatnich dniach imprezach. I tak mistrzyni imprezy WTA 250 w Hongkongu Diana Sznajder awansowała z 14. pozycji na 12. Z kolei świętująca w Meridzie pierwszy tytuł w imprezie głównego cyklu Zeynep Sonmez przesunęła się na najwyższe w karierze 91. miejsce w rankingu. Coraz bliżej powrotu do top 100 jest Viktorija Golubic. Triumfatorka turnieju w Jiujiang to nowa 105. rakieta świata.

Na 24. pozycji w rankingu jest obecnie Magdalena Fręch. Łodzianka została wyprzedzona przez Karolinę Muchową oraz finalistkę rywalizacji w Hongkongu – Katie Boulter. Z kolei Magda Linette zajmuje tą samą lokatę co poprzednio, czyli miejsce 38.

Merida. Zeynep Sonmez z życiowym sukcesem

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Zeynep Sonmez wygrała turniej rangi WTA 250 w meksykańskiej Meridzie. 22-latka jest pierwszą Turczynką od 2016 roku, która wygrała taką imprezę. Poprzednio udało się to Cagli Buyukakcay, która była najlepsza u siebie w Stambule.

W rozegranym późnym wieczorem czasu polskiego finale papierową faworytką wydawała się być Ann Li. Amerykanka jest bardziej doświadczona, ma na koncie więcej sukcesów oraz jest wyżej notowana. Woli zwycięstwa Sonmez nie była w stanie jednak zatrzymać.

Już od początku pierwszej partii w grę obu pań wkradła się nerwowość. Jako pierwsza przełamanie wywalczyła Turczynka, ale jej rywalka po chwili odpowiedziała tym samym. W późniejszej fazie seta gra się uspokoiła, ale wtedy do głosu całkowicie doszła Sonmez. 22-latka dwukrotnie przełamała podanie Li i po 42 minutach wykorzystała pierwszą piłkę setową, wykonując znaczący krok do zdobycia tytułu.

W drugim secie przewaga Zeynep była jeszcze większa. Turczynka świetnie serwowała i nie dała swojej rywalce ani jednej szansy na przełamanie. Sama tej sztuki dokonała trzykrotnie, co bardzo szybko doprowadziło ją do piłek meczowych. Li nie była w stanie zatrzymać rozpędzonej rywalki. Sonmez wykorzystała pierwszą piłkę meczową i po godzinie i 11 minutach wygrała swój pierwszy tak ważny turniej.


Wyniki

Finał gry pojedynczej

Zeynep Sonmez (Turcja) – Ann Li (Stany Zjednoczone) 6:2, 6:1