Korespondencja z Malagi. Brytyjki łatwo wygrywają z Kanadyjkami
Ostatni mecz ćwierćfinałowy w finałach Billie Jean King Cup odbył się między Wielką Brytanią a Kanadą. Raducanu i Boulter rozprawiły się z reprezentantkami kraju liścia klonowego w mgnieniu oka z wynikiem 2:0.
Kanada jako rozstawiona w turnieju z „jedynką” i obrońca tytułu z zeszłego roku była faworytem rywalizacji tylko według statystyk. Reprezentacja kraju była bowiem dużo słabsza według rankingów i pokazywanej formy w tym roku. Kanada nie musiała przechodzić przez żadne mecze kwalifikacji dzięki ubiegłorocznej wygranej. Z kolei Wielka Brytania w tej chwili plasuje się na dwunastej pozycji w rankingu Billie Jean King Cup, a od wielu lat w turnieju nie idzie im najlepiej. Ich ostatni najlepszym wynikiem było wicemistrzostwo uzyskane ponad 40 lat temu w 1981. Kraj kultury picia herbaty musiał przedostać się przez kwalifikacje, kiedy to Brytyjki wygrały po czteromeczowej batalii z Francją. Zaś w piątek stawiły czoła Niemkom, które nie sprawiły im większych problemów (2:0). Raducanu i Boulter zdają się reprezentować swój kraj w iście przykładowy sposób.
Jako pierwsza na kort wyszła Emma Raducanu znana przede wszystkim ze swojego historycznego zwycięstwa w US Open w 2021 roku. W tym roku osiągnęła półfinał turnieju Nottingham rangi 250. 21-latka obecnie plasuje się na 58. pozycji w rankingu. Po drugiej stronie siatki grała Rebecca Marino. Ta w tym roku występowała głównie w turniejach rangi 125 i ITF-ach, uzyskując 103. miejsce w światowym zestawieniu. Mecz zakończył się po standardowej godzinie i trzydziestu minutach z wynikiem 6:0, 7:5 dla Raducanu. Pierwszy set upłynął pod sztandarem Emmy, która skutecznym serwisem (100% wygrywających piłek po pierwszym serwisie), własnym atakiem i dzięki licznym niepotrzebnym błędom Marino (16) wygrała partię w błyskawiczne 28 minut. W drugiej części spotkania gra Kanadyjki znacznie się poprawiła. Jej bardzo mocna i ofensywna gra nareszcie zaczęła przynosić efekty. Jednak przy stanie 5:5 i 40:30 dla Marino ta przepuściła piłkę, którą niesłusznie oceniła za outową. To przesądziło o losach spotkania, a Emma wygrała kolejne 2 gemy, aby osiągnąć laury w meczu.
Jako kolejne na kort weszły Leylah Fernandez i Katie Boulter. Kanadyjka w tym roku była wicemistrzynią turnieju w Eastbourne i obecnie jest 31. rakietą świata. Zaś Katie zwyciężyła w San Diego i Nottingham, a w rankingu plasuje się na 24. pozycji. Podobne rankingi obu pań sugerowały zacięte spotkanie, lecz życzenia kibiców na długi pojedynek nie okazały się spełnione. Leylah w meczu wydawała się być bardzo zagubiona, co rusz popełniając niewymuszone błędy. Pierwszego seta przegrała 6:2. Z kolei Boulter skupiona na grze pilnowała swego, serwując mocno i skutecznie (79%). Przy stanie 5:1 dla Katie nastąpiło krótkie załamanie w jej grze, a stabilniejsza gra Kanadyjki. Jednak wreszcie, gdy na tablicy pojawił się wynik 5:4, Boulter przy czwartej okazji wykorzystała piłkę meczową. Zaczęło się niezwykłe skandowanie po brytyjskiej stronie kibiców. Wielka Brytania zagra ze Słowacją we wtorek o wielki finał.
Poprzebierani kibice obu drużyn na pewno dostarczyli mnóstwo energii i emocji rywalizacji. Wydrukowane twarze Leili i Rebecci nie okazały się skuteczne, lecz ciągłe okrzyki „Come on Katie” z brytyjskim zaciągiem już tak. Jak się okazało córka kapitanki Wielkiej Brytanii miała tego dnia urodziny, więc drużyna widzów z wysp zaśpiewała dziewczynce „Happy Birthdhay” na korcie i takim ciepłym akcentem zakończyła się rywalizacja brytyjsko-kanadyjska.
Wyniki
Emma Raducanu (Wielka Brytania)- Rebbeca Marino (Kanada) 6:0, 7:5
Katie Boulter (Wielka Brytania)- Leylah Fernandez (Kanada) 6:2, 6:4