Adam Romer, korespondencja z Malagi
Fantastyczne kilka dni zapewniła polskim kibicom tenisa drużyna tenisistek startując w Billie Jean King Cup w Maladze. Wygrały z Hiszpankami i Czeszkami, ale w poniedziałek uległy 1:2 drużynie Włoch. Zdecydował przegrany debel.
Reprezentacja Polski nie należała do faworytek tegorocznego turnieju w Maladze, ale po ogłoszeniu w połowie października, że do drużyny dołączy Iga Świątek akcje Polek wzrosły. Z miejsca stały się jednym z faworyzowanych zespołów do końcowego zwycięstwa.
Polki pokonały 2-0 Hiszpanki, a potem po dramatycznym meczu awansowały do półfinału wygrywając w nocy z soboty na niedzielę mecz deblowy z utytułowanymi Czeszkami.
Przed starciem z Włoszkami scenariusz miał być jeden. Wygrane dwa single miały zapewnić awans do finału. Cały plan legł w gruzach już w pierwszym pojedynku, gdzie Magda Linette przegrała w dwóch setach z Lucią Bronzetti. Najpóźniej w tym momencie kibice, dziennikarze i cały biało-czerwony team wiedział, że by mieć szansę, Iga Światek musi pokonać Jasmine Paolini, a potem polska para deblowa musi wygrać.
To pierwsze udało się zrealizować, choć wcale nie tak łatwo, jak mogłyby wskazywać dotychczasowe pojedynki Igi z Jasmine. Tym razem Włoszka wreszcie wygrała z Igą seta. Mecz trwał ponad 2,5 godziny i ostatecznie zakończył się wygraną mistrzyni Rolanda Garrosa.
– Rzeczywiście byłam blisko, ale nie udało się wygrać. Pomagał mi serwis i chyba stosunkowo szybka nawierzchnia – oceniała na koniec dnia sama Paolini.
Po około 40 minutach Światek i Paolini pojawiły się ponownie na korcie. Tym razem w towarzystwie Katarzyny Kawy i Sary Errani. Zwycięska para z meczu z Czeszkami miała powtórzyć swój wyczyn w pojedynku z utytułowanymi Włoszkami.
Okazało się jednak, że dwa razy to samo się nie zdarza. Przynajmniej nie w jednym turnieju drużynowym. Tym razem znacznie bardziej doświadczona i zgrana para włoska była po prostu lepsza od polskiego debla.
W pierwszej partii Włoszki aż trzy razy musiały bronić swojego serwisu wygrywając „decydującą piłkę”. Za każdym razem się to udało. Polkom niestety nie, bo przy drugim podejściu, gdy Kawa serwowała przy „złotej piłce” nie utrzymała serwisu. Chwilę później Errani wyserwowała seta.
Włoszki w tej części meczu obroniły aż cztery setbole i to kolejne przy serwisie Paolini.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą, chciałoby się powiedzieć po czymś takim, ale w drugiej partii zdarzyło się coś jeszcze dziwniejszego. Włoszki zaczęły od przełamania serwisu Igi, by potem przegrać kolejne pięć gemów. Było 5:1 dla Polek i kibice szykowali się już na decydującego super tiebreaka.
Wtedy przyszedł kolejny zwrot akcji i kolejne gemy zapisywano już tylko po stronie włoskiej. 5:2, 5:3, 5:4, wreszcie po 5.
Polki grały wyraźnie słabiej, a Włoszki się rozkręcały. Doskonałą partię, szczególnie przy siatce rozgrywała Errani regularnie punktując. Słabła w oczach Kasia Kawa. Logiczną konsekwencją było kolejne przełamanie i wreszcie koniec meczu.
– Byliśmy blisko. Półfinał to dobry wynik, ale oczywiście każdy chciał więcej. Liczę, że za rok wrócimy i uda się osiągnąć więcej. Zobaczymy tylko jak zmiana formatu wpłynie na nasze szanse awansu do najlepszej „ósemki” – mówił na pomeczowej konferencji prasowej kapitan drużyny Dawid Celt.
Zarówno on, jak i obie deblistki: Świątek i Kawa były wyraźnie przybite takim wynikiem.
W środowym finale Włoszki zagrają ze zwycięzcą wtorkowego półfinału Wielka Brytania – Słowacja.
A tego samego dnia ruszy także, rozgrywany tuż obok w hali „Final 8” Pucharu Davisa. Zacznie się od wielkiego wydarzenia czyli meczu Holandia – Hiszpania, gdzie po raz ostatni zagrać ma Rafael Nadal. Najprawdopodobniej w debla, razem z Carlosem Alcarazem.
Wyniki
Mecz półfinałowy BJK Cup:
POLSKA – WŁOCHY 1:2
Magda Linette – Lucia Bronzetti 4:6, (3)6:7;
Iga Świątek – Jasmine Paolini 3:6, 6:4, 6:4
Świątek/Katarzyna Kawa – Paolini/Sara Errani 5:7, 5:7.