Iga Świątek rozegra w sobotę swój pierwszy wielkoszlemowy finał jako liderka rankingu WTA. W 2020 roku tytuł w Paryżu zdobywała z pozycji „czarnego konia”, bez presji faworytki. Teraz od Polki oczekuje się, by sięgnęła po tytuł. Jak z takiej roli wywiązywały się jej poprzedniczki?
Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!
Ranking WTA we współczesnej formule funkcjonuje od listopada 1975 roku. Pierwszą jego liderką została Amerykanka Chris Evert i do lipca 1978 oddała prowadzenie tylko na dwa krótkie tygodnie wiosną 1976, kiedy to na szczycie znalazła się Australijka Evonne Goolagong Cawley. Pierwszym turniejem wielkoszlemowym, jaki rozegrała Evert będąc liderką nowego rankingu, był dopiero Wimbledon 1976, ponieważ Australian Open i Roland Garros w tamtym sezonie ominęła. W Londynie walczyła już o swój czwarty wielkoszlemowy triumf i po raz ósmy zagrała w finale. Nie zawiodła swoich kibiców. W meczu o tytuł pokonała wspominaną już Goolagong Cawley 6:3, 4:6, 8:6.
Aż do 1987 roku w rankingu WTA panowała dominacja Amerykanek. Przez większość tego czasu prowadzeniem w zestawieniu wymieniały się Evert i Martina Navratilova. Tylko na 21 tygodni w 1980 roku odebrała im je Tracy Austin. Navratilova po raz pierwszy dostała się na szczyt w lipcu 1987. Miało to miejsce tuż po jej pierwszym wielkoszlemowym triumfie w Wimbledonie. Jako liderka wystąpiła w tamtym roku w US Open, ale swój udział zakończyła na półfinale. Co ciekawe jej liczne wielkoszlemowe triumfy długo nie szły w parze z mianem najlepszej tenisistki świata. Triumfy święciła, gdy na prowadzeniu była Evert. Zmieniło się to w 1982 roku. Wówczas pokonała swoją wielką rywalkę 6:1, 3:6, 6:2 w finale Wimbledonu. Wspomniana Austin będąc na czele grała tylko w US Open 1980, w którym odpadła w półfinale.
Steffi Graf zakończyła amerykańską dominację w sierpniu 1987 roku i, mając już tytuł zdobyty w tamtym sezonie w Roland Garros, z pozycji liderki przystąpiła do US Open. W Nowym Jorku w finale musiała uznać wyższość Navratilovej, przegrywając 6:7(4), 1:6. Kolejne pięć wielkoszlemowych turniejów należało jednak do niej, więc skutecznie przyzwyczaiła się do tej roli.
Kolejną liderką została Monica Seles. Jej miano zyskała w marcu 1991 roku, reprezentując jeszcze Jugosławię. Znalazła się zatem w sytuacji bardzo podobnej do Igi Świątek. Po dwóch miesiącach na szczycie przyszedł czas na potwierdzenie swojego statusu w Paryżu. Zrobiła to skutecznie, wygrywając 6:3, 6:4 z Arantxą Sanchez Vicario. Hiszpanka przez 12 tygodni w 1995 roku była najwyżej notowaną tenisistką. Zbiegło się to w czasie z Roland Garros w tamtym sezonie. Był to jedyny turniej wielkoszlemowy, w jakim występowała będąc liderką, ale w finale uległa Graf 5:7, 6:4, 0:6.
W marcu 1997 miano najlepszej na świecie objęła niespełna 17-letnia Martina Hingis. Ona też do pierwszego wielkoszlemowego sprawdzianu w nowej roli przystąpiła zatem na paryskich kortach. Mając już na swoim koncie puchar Australian Open. W finale tej edycji Roland Garros dość łatwo sprostała jej rewelacja tamtych zmagań, czyli Chorwatka Iva Majoli. Jednak kolejne dwa z największych tenisowych turniejów należały już do Szwajcarki.
Lindsay Davenport dotarła na szczyt miesiąc po pokonaniu Hingis w finale US Open 1998. Jako liderka przystąpiła do rywalizacji w Melbourne, ale udział zakończyła na półfinale. Kolejny raz z tej pozycji do turnieju tej rangi przystępowała dopiero siedem lat później, lecz przegrała w finale ze swoją rodaczką Sereną Williams. Amerykanka wszystkie swoje trzy tytuły wielkoszlemowe zdobyła, gdy w rankingu znajdowała się „za plecami” rywalek.
Inna reprezentantka USA – Jennifer Capriati – na pierwsze miejsce w rankingu dostała się pod koniec 2001 roku, kiedy po latach niepowodzeń wreszcie święciła największe triumfy. Jako liderka przystąpiła do Australian Open 2002 i wywiązała się ze swojej roli znakomicie. W ekscytującym finale pokonała Hingis, sięgając po ostatni ze swoich trzech wielkoszlemowych tytułów.
W 2002 roku przyszedł czas na krótkie panowanie Venus Williams. Miała już wówczas na koncie cztery wielkoszlemowe tytuły. Będąc liderką grała tylko w Wimbledonie, gdzie w finale uległa 6:7, 3:6 swojej młodszej siostrze. Tym samym straciła prowadzenie w rankingu na jej rzecz. Serena w roli najlepszej na świecie czuła się znacznie lepiej i już po dwóch miesiącach na szczycie zrównała się ze swoją siostrą w liczbie wielkoszlemowych triumfów pokonując ją 6:4, 6:3 w finale US Open.
Od sierpnia 2003 do września 2004 nastały czasy królowania belgijek. Prowadzeniem wymieniały się Kim Clijsters i Justine Henin. Pierwsza z nich dostała się na szczyt tuż przed US Open, w finale którego… uległa tej drugiej 5:7, 1:6. W Australian Open 2004 scenariusz się powtórzył, ale rankingową „jedynką” była już Henin. Clijsters żadnego z czterech triumfów nie odniosła będąc na szczycie.
Amelie Mauresmo pierwszy raz liderką została we wrześniu 2004, ale swój pierwszy wielkoszlemowy występ w tej roli zaliczyła dopiero dwa lata później w Roland Garros. Obecnej dyrektorce paryskiego turnieju nie powiodło się wówczas. Odpadła w czwartej rundzie. Ale już po paru tygodniach nie miała sobie równych na Wimbledonie.
Maria Szarapowa również czekała na taki test długo. Pierwszy raz liderką została w sierpniu 2005, ale dopiero do Australian Open 2007 przystępowała z pierwszego miejsca w rankingu. Nie doczekała się wówczas trzeciego tytułu. Została rozbita 1:6, 2:6 przez Serenę Williams. Ostatecznie żadnego z pięciu triumfów wielkoszlemowych nie odniosła jako „numer 1”.
Ana Ivanović przewodziła stawce krótko, obejmując prowadzenie po wygranym Roland Garros. Jak wiadomo pozostał on jej jedynym tytułem tej rangi. Wimbledon i US Open, w których grała będąc liderką, zakończyły się niepowodzeniem. Odpadała w trzeciej i drugiej rundzie. Pałeczkę przejęła po niej na krótko jej rodaczka Jelena Janković, która w tamtej edycji US Open dotarła do finału. Był to jednak najjaśniejszy punkt jej kariery. Z pozycji liderki przystąpiła do Australian Open 2009 i odpadła w czwartej rundzie.
Liderką bez wielkoszlemowego triumfu pozostała również Dinara Safina. Rosjanka będąc w tej roli rozegrała w Paryżu w 2009 roku swój ostatni wielkoszlemowy finał, po raz trzeci ponosząc porażkę. Lepsza okazała się jej rodaczka Swietłana Kuzniecowa, która wygrała 6:4, 6:2. Dobrze pamiętamy jakie problemy z sięgnięciem po wielkoszlemowy tytuł miała Caroline Wozniacki. Dunka polskiego pochodzenia liderką została w październiku 2010. Jako najwyżej notowana grała na początku kolejnego sezonu w Melbourne i odpadła w półfinale. Cel osiągnęła dopiero pod koniec kariery, wygrywając Australian Open 2018. Po nim miała ostatni, krótki epizod na szczycie rankingu.
Po wygraniu Australian Open w 2012 roku prowadzenie objęła Wiktoria Azarenka. Białorusinka będąc liderką zagrała później w Paryżu, lecz odpadła w czwartej rundzie. Ze swojej roli wywiązała się jednak w kolejnym sezonie. Będąc najwyżej notowaną podczas turnieju w Melbourne obroniła tytuł. W 2016 roku rewelacyjnie spisywała się Angelique Kerber. Po wygraniu US Open to Niemka polskiego pochodzenia wspięła się na pierwsze miejsce w zestawieniu singlistek WTA. Straciła je jednak na jakiś czas po niepowodzeniu w Australian Open 2017, gdzie odpadła w czwartej rundzie, choć broniła tytułu. Ostatecznie wszystkie trzy wielkoszlemowe zwycięstwa odniosła nie będąc liderką.
Jednak w przeciwieństwie do swojej następczyni na fotelu liderki – jakieś odniosła. Karolinie Pliszkovej się to nie udało. Czeszka przewodziła rankingowi przez osiem tygodni latem 2017 i grała w tym czasie w US Open, gdzie rok wcześniej dotarła do finału. Tym razem swoją przygodę zakończyła jednak dwa mecze wcześniej. Na niespełna miesiąc zastąpiła ją po tym Gabrine Muguruza. Nie miała jednak okazji sprawdzić się jako liderka rankingu w turnieju wielkoszlemowym, ale była już w tym momencie po wygraniu obydwu jak dotąd zdobytych szlemów.
Co innego Simona Halep. Rumunka, podobnie jak Wozniacki, długo miała problem z sięgnięciem po jedno z czterech najważniejszych trofeów. Przełamała się będąc liderką rankingu, ale nie od razu. W Australian Open 2018 ubiegła ją przecież właśnie reprezentantka Danii, pokonując ją w finale. Udało się parę miesięcy później w Paryżu, dzięki pokonaniu Amerykanki Sloane Stephens 3:6, 6:4, 6:1.
Jak dotąd dwa epizody na pozycji liderki zanotowała Naomi Osaka. Japonka uzbierała 25 tygodni na szczycie w 2019 roku, debiutując na pozycji nr „1” po triumfie w Australian Open 2019. Będąc liderką grała w tamtym sezonie w Roland Garros i US Open, ale odpadała w pierwszej i czwartej rundzie.
Doszliśmy więc wreszcie do poprzedniczki Igi Świątek, czyli Ashleigh Barty. Australijka objęła prowadzenie tuż przed Wimbledonem w 2019 roku. Wówczas w Londynie odpadła w czwartej rundzie. Jednak zasiadając w fotelu liderki triumfowała potem w ubiegłorocznej edycji najstarszych tenisowych mistrzostw i w tegorocznym Australian Open.
„Świeżo upieczone” liderki rankingu spisywały się zatem w swoich pierwszych wielkoszlemowych turniejach po wejściu na szczyt bardzo różnie, ale wiele z nich od razu święciło triumfy. Szczególnie, jeśli już jakiś wielkoszlemowy puchar miały w swojej gablocie. Czy do grona, któremu nie przeszkodziła presja numeru „1” dołączy Iga Świątek, wygrywając po raz drugi Roland Garros?