Pekin. Nieudany dzień Peguli

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Na trzeciej rundzie tegoroczny występ w Pekinie zakończyła Jessica Pegula. Amerykanka w środę dwukrotnie wychodziła na kort w stolicy Chin. W żadnym przypadku nie odniosła zwycięstwa.

Łączenie gry pojedynczej z rywalizacją deblową to nieczęsty przypadek w światowym tenisie. Jedną z takich zawodniczek, które z powodzeniem występują na dwóch „frontach” jest czwarta rakieta świata w rankingu singlowym. W Pekinie Jessica Pegula rywalizowała zarówno w turnieju singlowym jak i, z Coco Gauff u boku, w grze podwójnej.

Jednak środa zdecydowanie nie był dniem drugiej rakiety Stanów Zjednoczonych w rankingu WTA. Najpierw Pegula przegrała Jeleną Ostapenko w meczu 1/8 finału singla, a następnie na drugiej rundzie zakończyła występ w grze podwójnej.

O ile spotkanie turniejowej „czwórki” z turniejową „trzynastką” zostało rozstrzygnięte w dwóch setach o tyle Rybakina i Samonova by zapewnić sobie miejsce w 1/4 finału potrzebowały rywalizacji na pełnym dystansie.


Wyniki

Trzecia runda:

Jelena Rybakina (Kazachstan, 5) – Mirra Andriejewa 2:6, 6:4, 6:1

Jelena Ostapenko (Łotwa, 13) – Jessica Pegula (USA, 4) 6:4, 6:2

Ludmila Samsonova – Marta Kostiuk (Ukraina) 6:4, 6:7(4), 7:5

 

Pekin. Sinner znalazł sposób na Miedwiediewa. Włoch z trzecim tytułem w sezonie

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

Do siedmiu razy sztuka. Tak może mówić dzisiaj Jannik Sinner. Włoch potrzebował bowiem właśnie siedmiu meczów, by w końcu pokonać Daniła Miedwiediewa. W finale turnieju ATP 500 w Pekinie Włoch rozegrał fantastyczne spotkanie i uporał się z Rosjaninem po dwóch tie-brekach. To jego trzeci tytuł w obecnym sezonie i dziewiąty w całym dorobku.

Choć obaj tenisiści w imponującym stylu wygrali swoje półfinały i już przed ich starciem było jasne, że w najnowszym notowaniu rankingu ATP będą zajmować sąsiadujące ze sobą miejsca, to w ich potyczce możliwe było wskazanie faworyta. Wynikało to z faktu, iż Miedwiediew rozstrzygnął na swoją korzyść wszystkie sześć jak dotąd rozegranych meczów z Włochem, w tym finały w Rotterdamie i Miami w obecnym sezonie. Ich środowy pojedynek pokazał jednak, że reprezentant Italii znalazł w końcu sposób na moskwianina i jego styl gry.

Premierowa odsłona miała wyrównany przebieg. Aktywniejszą i ofensywniejszą stroną był w niej Sinner. Przy serwisie wdrażał taktykę pomyślnie stosowaną przez Carlosa Alcaraza i Novaka Dżokovicia w meczach z Miedwiediewem i starał się przemieszczać w stronę siatki, by wykorzystać jego dalekie ustawienie do returnu. Z kolei największymi atutami po stronie 27-latka z Moskwy, oprócz podania, była defensywa i znakomite minięcia.

To też Rosjanin jako pierwszy, w piątym gemie, miał możliwość zdobycia przełamania. Włoch zdołał jednak oddalić zagrożenie. Sam swoich szans doczekał się w gemie ósmym. Piłka bezpośrednio wygrana returnem z bekhendu dała mu wtedy dwa break-pointy. Żadnego z nich nie zamienił na punkt, a największe pretensje do siebie mógł mieć po drugim z nich, kiedy to wyrzucił smecz na aut.

Ostatecznie lepszego w tej części gry musiał wyłonić tie-break. Dość niespodziewanie miał on jednostronny przebieg. 22-latek z San Candido wygrał jego pięć pierwszych piłek, co zapewniło mu bezpieczną przewagę. Miedwiediew nie był w stanie odnaleźć swojej najlepszej dyspozycji i skończył całą rozgrywkę z zaledwie dwoma punktami na koncie.

Druga partia nie różniła się znacząco od poprzedniej. Żaden z graczy ponownie nie dał w niej odebrać sobie podania. Jedyne szanse na przełamanie miał Sinner w trzecim gemie, ale jego rywal obronił wszystkie trzy wypracowane przez niego break-pointy. Do rozstrzygnięcia losów seta znów potrzebny był zatem tie-break.

Włoch zaczął go wyśmienicie od mini przełamania już w pierwszym punkcie. Następnie potwierdził zdobytą zaliczkę piłkami przy swoim serwisie. Chwilę później, przy stanie 5:2, popisał się spektakularnym forhendowym minięciem w pełnym biegu, które dało mu cztery piłki meczowe. Wygrywającym returnem wykorzystał już pierwszą z nich i po dokładnie dwóch godzinach walki mógł cieszyć się z przełamania złej passy w meczach z Rosjaninem.

Danił, dziękuję ci, że pozwoliłeś mi wygrać przynajmniej jeden mecz – żartował podczas ceremonii wręczenia nagród Włoch. – Mamy za sobą ciężkie batalie, szczególnie w tym sezonie. Dziękuję za uczynienie mnie lepszym graczem. Wraz z moim zespołem dużo trenowałem, by cię pokonać. Dzielenie tego momentu z tobą jest wyjątkowe – dodał.

Tym samym Sinner zapisał na swoim koncie trzeci tytuł w tym roku i dziewiąty w całej karierze. Punkty zgromadzone w pekińskich zmaganiach pozwolą mu awans na rekordowe, czwarte miejsce, w najbliższym zestawieniu rankingu ATP. Włoch niemal zagwarantował już sobie również udział w wieńczącym sezon turnieju ATP Finals, który w listopadzie odbędzie się w Turynie. Miedwiediew z kolei po raz 35 grał w finale imprezy ATP i poniósł 15. porażkę.


Wyniki

Finał gry pojedynczej:

Jannik Sinner (Włochy, 6) – Danił Miedwiediew (2) 7:6(2), 7:6(2)

Pekin. Świątek bezlitosna dla Linette

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

Mecz trzeciej rundy turnieju w Pekinie był wielkim świętem polskiego tenisa. W pojedynku pomiędzy Igą Świątek i Magdą Linette wyraźnie lepsza okazała się wyżej klasyfikowana raszynianka.

Już po wylosowaniu drabinki zawodów WTA 1000 w chińskiej stolicy wielu sympatyków tenisa dostrzegło szansę na „polskie starcie” w fazie 1/8 finału. By do niego doszło, Magda i Iga musiały wygrać po dwa mecze. Nasze reprezentantki dokonały tej sztuki, a to oznaczało, że pierwszy raz będą miały okazję zmierzyć się bezpośrednio. Przypomnijmy, że ostatni raz dwie zawodniczki z naszego kraju grały przeciwko sobie w imprezie rangi 1000 w 2009 roku, kiedy to Urszula Radwańska pokonała w Dubaju swoją bardziej utytułowaną siostrę Agnieszkę.

Pierwszy set zmagań na korcie „Lotos” rozpoczął się od natarcia Świątek. 22-latka pewnie wygrała własne podanie i przełamała rywalkę już w jej pierwszym gemie serwisowym. Wiceliderka rankingu grała agresywnie i głęboko, często decydując się na wykonywanie uderzeń po linii. Taka postawa utrzymywała Linette w defensywie i nie dawała jej wielkich szans na kontratak.

To, że kolejny gem także powędrował na konto Igi, oznaczało jej pewne prowadzenie 3:0. W tamtym momencie młodsza z zawodniczek mogła martwić się jedynie o dość niski procent trafionego pierwszego podania, ale mankament ten nie przeszkadzał jej w zdobywaniu punktów.

Opisany stan rywalizacji wskazywał, że Magda Linette nie ma już wiele miejsca na pomyłki. Poznanianka musiała wygrać własne podanie, ale nie wykonała tego zadania. W jej grze dominowały błędy, wśród których pojawił się także podwójny błąd serwisowy. Konsekwencją tej słabości była dalsza dominacja Świątek. Mistrzyni tegorocznego French Open spokojnie osiągnęła rezultat 5:0.

W końcówce seta Magda zdołała w końcu wygrać pierwszego gema. Sukces ten miał jednak znaczenie wyłącznie statystyczne, bo Iga bez kłopotów zamknęła partię przy własnym podaniu.

Drugi set rozpoczął się podobnie do pierwszego. Tym razem podaniem otwierała go Linette, która została przełamana do piętnastu. 31-latka nie pomagała sobie pierwszym serwisem i nie była w stanie wywrzeć presji na bardziej utytułowanej koleżance. Świątek pozostawała zaś rozluźniona i pewnie powiększyła przewagę, osiągając wynik 2:0.

Kolejne fragmenty partii również należały do Igi. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego grała pewnie i płynnie, pozwalając sobie na ryzykowne i efektowne zagrania. Taka gra dała jej jeszcze jedno przełamanie i pozwoliła wygrać własne podanie. Turniejowa „dwójka” popełniła też dwa proste błędy, ale nie wpłynęły one na rezultat na tablicy. Po 52 minutach Świątek prowadziła już 4:0.

Duża przewaga sprawiła, że Iga nie była już tak uważna. Kilka pomyłek raszynianki zapewniło Linette pierwszego gema, którego ta wygrała przy swoim serwisie. Osiągnięcie to nieco ożywiło poznaniankę, ale nie wystarczyło, by powalczyć o przełamanie powrotne w kolejnym gemie. Świątek znakomicie wykorzystywała geometrię kortu i zmuszała rywalkę do biegania.

Do zakończenia spotkania brakowało zatem już tylko jednego gema, wygranego przez drugą rakietę świata. Świątek nie czekała nawet na własny serwis i zamknęła mecz kolejnym przełamaniem. Jej ćwierćfinałowa rywalka nie jest jeszcze znana. Będzie nią albo Caroline Garcia albo Anhelina Kalinina.


Wyniki

 

Pekin (trzecia runda):

I. Świątek (2) – M. Linette 6:1 6:1