Nanchang. Piter i Morozowa nie wykorzystały szansy

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Katarzyna Piter i Lidia Morozowa szybko pożegnały się z deblowym turniejem w Nanchang. We wtorkowym meczu pierwszej rundy Polka i Rosjanka musiały uznać wyższość Kimberly Birrell oraz Ulrikke Eikeri.

Początkowo australijsko-norweska para miała zmierzyć się z innymi przeciwniczkami. Jednakże po wycofaniu się przez Gabriele Dabrowski i Erin Routliffe, ich miejsce zajęły właśnie Piter i Morozowa. Pierwszy set układał się znakomicie dla polsko-rosyjskiego duetu, który wyszedł na przewagę przełamania w piątym gemie. Później musiały one jednak niejednokrotnie bronić się przed utratą serwisu. Birrell i Eikeri miały łącznie aż sześć break pointów, lecz nie wykorzystały żadnego z nich. Po chwili Polka i Rosjanka przełamały po raz drugi, przesądzając tym samym o losach partii.

W drugiej odsłonie meczu rywalizujące strony długo nie potrafiły wygrać gema przy returnie. Ten stan rzeczy zmienił się jednak przy 4:4. Wtedy pierwsze przełamanie w meczu zaliczyły Australijka i Norweżka. Następnie Birrell i Eikeri utrzymały serwis i doprowadziły do decydującego tie-breaka. W pierwszych chwilach dogrywki walka była wyrównana.  Od stanu 2-3 australijsko-norweska para zaliczyła jednak serię aż sześciu wygranych punktów z rzędu. To praktycznie przesądziło o zwycięstwie. Piter i Morozowa starały się odwrócić losy meczu, lecz okazało się to bezskuteczne.


Wyniki

Pierwsza runda debla:

Kimberly Birrell, Ulrikke Eikeri (Australia, Norwegia) – Lidia Morozowa, Katarzyna Piter (Polska) 3:6, 6:4, 10-4

Zmęczona Kasatkina narzeka na tenisową logistykę

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.sportskeeda.com/, foto: AFP

Daria Kasatkina należy do zawodniczek, które nie boją się głośno wyrażać własnych opinii i krytykować władz WTA. W ostatnich dniach Rosjanka ponownie dała upust emocjom, a przyczyną jej złości były niedogodności związane z organizacją tenisowego kalendarza i podróżami.

Ostatnia część sezonu ponownie oznaczała dla tenisistek wyjazdy do Azji. Centrala zaplanowała liczne turnieje w Chinach, Korei Południowej i Japonii, a napięty harmonogram poszczególnych imprez sprawił, iż zawodniczki nie zawsze miały wystarczającą ilość czasu na spokojny przelot, zakwaterowanie i trening w nowym miejscu. Swoimi negatywnymi wrażeniami związanymi z tenisową logistyką podzieliła się między innymi Daria Kasatkina. 26-latka opisała swoją podróż z Tokio do Pekinu na videoblogu i zdecydowanie nie przebierała w słowach:

Przybyłam na turniej Masters w Pekinie, ale nikt nas nie odebrał. Okazało się, że ludzie z WTA przyjeżdżają po zawodników i ich sztaby tylko na jedno – wyznaczone – lotnisko. Musiałam wybrać inny lot, bo zbyt późno skończyłam mecz w Tokio. Polecieliśmy zatem rankiem następnego dnia, by nie czekać do kolejnego wieczora i zyskać choć kilka godzin na trening. Niestety okazało się, że nasz lot kończy się na innym lotnisku, a tam nikt na nas nie czekał. Siedzieliśmy tam ponad 40 minut, zastanawiając się co zrobić i jak wybrać pieniądze z bankomatu.

W dalszej części wypowiedzi Daria pokusiła się o bardziej ogólne opinie dotyczące codziennych problemów, z jakimi stykają się tenisiści:

Jestem cholernie wykończona. Piep***ć to wszystko. Gra w tenisa jest najprostsza z tego, co  – jako zawodnicy – musimy robić. Cała reszta to bałagan i brednie. Mam już dość. Te ciągłe podróże i siedzenie na walizkach. Z ludźmi z innych krajów trudno się dogadać. Do tego bez przerwy jesteś w ruchu, zmieniasz pokoje i hotele. Każdy tydzień to podobne nerwy i już tego nie wytrzymuję.

Moje ciało mówi mi, żebym dała mu spokój. Od półtora miesiąca mam nawracającą infekcję gardła, dochodzę do swoich granic. Pod względem logistyki tenis to najgorszy sport na świecie – podsumowała Kasatkina.

Daria Kasatkina zajmuje obecnie 11 miejsce w rankingu WTA. Rosjanka grała ostatnio w turnieju w Zhengzhou, gdzie dotarła do półfinału.

Nanchang. Przykra huśtawka nastrojów Linette

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W pierwszej rundzie turnieju w Nanchangu Magda Linette podejmowała Walerię Sawinych. Mecz z Rosjanką był niezwykle zacięty. Po istnej huśtawce nastrojów Polka opuściła kort niezadowolona.

Nie było to pierwsze starcie Magdy Linette z Walerią Sawinych w seniorskich rozgrywkach. Poprzednie miały jednak miejsce, gdy zawodniczki te były jeszcze na początku swojej kariery. W 2011 roku Polka przegrała w trzech setach w kwalifikacjach US Open. Dwa lata później, również na pełnym dystansie, zdołała wygrać w turnieju ITF Joue-Les-Tours.

Przez te lata nie zmieniło się jednak jedno. Ich starcie ponownie było bardzo wyrównane, mimo że tym razem Polka była zdecydowaną faworytką przed startem. Sawinych znacznie lepiej rozpoczęła ten mecz. Prowadziła w pierwszym secie już 5:2. Miała jednak dużo problemów z „domknięciem” seta. Linette obroniła dwa setbole i zdołała doprowadzić do wyrównania. Niestety nie udało się pójść za ciosem i odwrócić losów partii. Rosjanka wygrała ją 7:5.

Polka przejęła jednak inicjatywę w drugim secie. Dość długo nie mogła wypracować sobie przewagi przełamania, ale grała pewnie i skutecznie. Wreszcie i break przyszedł. W doskonałym zresztą momencie, bo w ósmym gemie. W kolejnym Linette nie miała problemów z zakończeniem seta.

Multum emocji przyniosła decydując a partia. Linette zaczęła od przełamania w trzecim gemie, ale później lepiej prezentowała się Sawinych. Po pewnym czasie i kilku wyrównanych gemach Rosjanka serwowała na 6:3. Linette zdołała odrobić stratę breaka, ale wydawało się, że mimo wszystko nie uratuje już tego meczu. Była w poważnych tarapatach przy własnym podaniu. Udało jej się jednak obronić aż cztery piłki meczowe, a po chwili wyjść na prowadzenie. Jej również zabrakło niestety skuteczności, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Rozstrzygnięcie przyniósł dopiero tiebreak. W nim znacznie lepiej spisała się Rosjanka, która wygrała 7:3.


Wyniki

Waleria Sawinych – Magda Linette (Polska, 2) 7:5, 3:6, 7:6(3)

Monastyr. Pewny awans Fręch i Kawy; Falkowska również zwycięska w deblu

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

W deblowym turnieju WTA w Monastyrze wszystkie Polki awansowały do 1/4 finału. Magdalena Fręch osiągnęła to w parze z Katarzyną Kawą, natomiast Weronika Falkowska występuje razem z Czeszką Anną Siskovą.

Magdalena Fręch i Katarzyna Kawa potrzebowały niewiele ponad godziny, aby poradzić sobie z Hiszpankami Mariną Bassols i Jessicą Bouzas Maneiro. Polki od początku przejęły inicjatywę, co skutkowało wygranym pierwszym setem 6:4. Druga partia jeszcze bardziej przebiegała pod dyktando Fręch i Kawy, które zwyciężyły w całym spotkaniu 6:4, 6:2.

Awans do ćwierćfinału uzyskała również Weronika Falkowska. Polka w parze z Anną Siskovą obroniła nawet piłkę meczową, lecz ostatecznie spotkanie zakończyło się happy endem. Mecz nie był łatwy, gdyż Freya Christie i Despina Papamichail zwyciężyły w pierwszej partii 6:1. Później jednak polsko-czeska para weszła na wyższy poziom, co skutkowało pokonaniem Brytyjki i Greczynki 1:6, 6:3, 14-12.

Co ciekawe, w następnej rundzie Weronika Falkowska i Anna Siskova zmierzą się z… Magdaleną Fręch i Katarzyną Kawą. Zatem czeka nas polski mecz o awans do półfinału deblowego turnieju w tunezyjskim Monastyrze.


Wyniki

Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa (Polska) – Marina Bassols, Jessica Bouzas Maneiro (Hiszpania) 6:4, 6:2

Weronika Falkowska, Anna Siskova (Polska, Czechy) – Freya Christie, Despina Papamichail (Wielka Brytania, Grecja) 1:6, 6:3, 14-12

Hurkacz: dobrze się bawiłem!

/ Piotr Rutkowski , źródło: tennisworldusa.org, oprac. własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz (11. ATP) sięgnął w niedzielę po drugi tytuł Masters 1000 w karierze. Tym razem miało to miejsce w Szanghaju. Na pomeczowej konferencji prasowej podzielił się swoimi przemyśleniami dotyczącymi finału, turnieju i nie tylko… W odróżnieniu od wypowiedzi tuż po meczu, tym razem nie zapomniał o Rogerze Federerze.

Niedzielny finał w Szanghaju był niezwykle zacięty. Hurkacz pokonał Rublowa dopiero w tiebreaku seta trzeciego, w którym obaj mieli szanse na zamknięcie spotkania.

To była niesamowita końcówka, dla mnie najbardziej ekscytująca. Ostatni akt turnieju Masters 1000, obaj mieliśmy piłki meczowe. Byłem bardzo podekscytowany końcem tej bitwy i zdobyciem ostatniego punktu. Przy meczbolu pomyślałem, że jedyne co muszę zrobić, to uwierzyć w swoje uderzenia. Andriej grał świetnie w tenisa, więc starałem się wykorzystać mój cały potencjał. Grałem w tym turnieju po raz trzeci i udało mi się już zdobyć tytuł. Jestem bardzo podekscytowany – stwierdził wrocławianin na konferencji po finale w Szanghaju.

Hurkacz ponownie z szansami na ATP Finals

Dwukrotny triumfator imprez rangi Masters 1000 awansował na 11. miejsce zarówno w rankingu ATP jak i rankingu Race to Turin. Szczególnie to drugie cieszy, bo jeszcze niedawno niewiele wskazywało na udział Polaka w wieńczącym sezon turnieju.

Wiedziałem, że muszę wygrać ten turniej, aby mieć szansę. To był fantastyczny tydzień. Dobrze się bawiłem i chcę się doskonalić każdego dnia. Kibice w Szanghaju byli fantastyczni. Zawsze czekali na nas, graczy, pod koniec meczu, żeby poprosić o zdjęcie. Starałem się być z nimi i zamienić kilka słów. Dam z siebie wszystko i zobaczymy, co będzie w kolejnych turniejach – oznajmił z nadzieją 26-letni Polak.

Hurkacz o Federerze: gra przy nim na widowni jest świetną zabawą

Podczas finału w Szanghaju na trybunach pojawił się były triumfator tej imprezy – Szwajcar Roger Federer.

W przeszłości niezwykli gracze wygrywali ten turniej i w swoim przemówieniu starałem się wszystkim podziękować. Zapomniałem wspomnieć o Rogerze, ale chcę mu podziękować za przybycie. Mam nadzieję, że nie odbierze tego osobiście! Gra przy nim na widowni jest świetną zabawą. Mam nadzieję, że jest zadowolony – powiedział podopieczny Craiga Boyntona.

Warto wspomnieć, że w Tokio rozpoczął się kolejny turniej z udziałem najlepszego aktualnie polskiego tenisisty. Jego pierwszym przeciwnikiem będzie Chińczyk Zhizhen Zhanng, z którym stoczył nieprawdopodobny bój w 4. rundzie w Szanghaju.