Zhengzhou. Qinwen Zheng lepsza w finale od Barbory Krejczikovej

/ Kacper Roguski , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Qinwen Zheng pokonała 2:1 Barborę Krejczikovą w finale turnieju WTA 500 w Zhengzhou. Dla niżej notowanej Chinki zwycięstwo na własnej ziemi jest największym sukcesem w karierze.

Mecz lepiej zaczęła reprezentantka gospodarzy. Tenisistka urodzona w Shiyan szybko wygrała dwa pierwsze gemy grając na luzie i dużej fantazji. Spotkanie zmieniło się z momentem wygrania pierwszego gema przez Krejczikovą. Czeszka przejęła inicjatywę i zaczęła korzystać ze wzmożonej ilości błędów popełnianych przez Zheng. Pod koniec seta była widać po Chince stres i zdenerwowanie, a to spowodowało, że Mistrzyni French Open 2021 bez większych problemów wygrała premierową partię 6:2. Głównym mankamentem gry Zheng był serwis. Cztery podwójne błędy i tylko 29% pierwszego podania nie pomagały wygrywać gemy przy swoim serwisie.

Chwila przerwy pomogła Zheng. Chinka na starcie przełamała Krejczikovą i podobnie do pierwszej partii objęła prowadzenie 2:0. Tym razem reprezentantka gospodarzy potrafiła utrzymać przewagę, a lepsza jakość gry przełożyła się na zdecydowaną wygraną w drugim secie 6:2. Podstawowym problemem Krejczikovej był serwis przez, który 27-latka z Brna miała kłopot z wygrywanie swoich gemów serwisowych. Ponadto Zheng ograniczyła niewymuszone błędy i Czeszka nie mogła czerpać ze złych uderzeń Chinki w takim stopniu jak w pierwszej odsłonie pojedynku.

Początek trzeciego seta był najbardziej wyrównany. Żadna z tenisistek nie potrafiła zbudować przewagi. Więcej inicjatywy i chęci dominowania w poszczególnych akcjach było po stronie Zheng. Po Chince nie było już widać zdenerwowania i stresu z pierwszej partii, a swój najlepszy tenis pokazywała w kluczowych momentach. Taką chwilą był gem przy stanie 4:4 w którym tenisistka z Shiyan przełamała Krejczikovą imponując kończącymi uderzeniami. Serwując po zwycięstwo w turnieju w Zhengzhou Chinka nie oddała rywalce nawet punktu. Tym samym Zheng wygrała swój drugi turniej WTA Tour w karierze. Wcześniejszy tytuł tenisistki z Azji to wygrana w Palermo na kortach ceglanych.

Triumf w turnieju rangi WTA 500 oznacza dla Qinwen Zheng skok w rankingu. W najnowszym notowaniu Chinka awansuje do czołowej dwudziestki na miejsce 19.. Będzie to wyrównanie jej najwyższej pozycji w rankingu z maja 2023 roku.


Wyniki

Finał singla:

Qinwen Zheng (Chiny) – Barbora Krejczikova (Czechy, 7) 2:6 6:2 6:4

Hongkong. Leylah Fernandez z tytułem

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

W meczu o tytuł mistrzyni turnieju w Hongkongu zmierzyły się Katerina Siniakova i Leylah Fernandez. Ostatecznie, po trzech setach, zwyciężyła reprezentantka Kanady.

W omawianym spotkaniu nie było wyraźnej faworytki. Statystyki, takie jak bilans bezpośrednich spotkań i ranking, mogłyby wskazywać, że była nią 21-letnia finalistka US Open z 2021 roku, ale należało pamiętać, że tenisistka z Montrealu nie jest już w takiej formie, jak dwa lata temu.

Atutem Siniakovej było przede wszystkim doświadczenie. Czeszka miała w dorobku więcej singlowych tytułów rangi WTA od swojej rywalki, a do tego wiedziała, jak radzić sobie z presją. 27-latka wygrywała wszak imprezy wielkoszlemowe w grze podwójnej.

Jeśli chodzi o drogę do finału, to Fernandez napotkała na niej między innymi nastoletnie talenty – Mirrę Andriejewą i Lindę Fruhvirtovą, a Siniakova poradziła sobie z pogromczynią Magdaleny Fręch – Włoszką Martiną Trevisan.

Pierwszy set rywalizacji na korcie centralnym należał do Czeszki. Reprezentantka naszych południowych sąsiadów wywalczyła w nim dwa przełamania i była bardzo pewna przy swoim podaniu. Zawodniczka z Hradca Kralove musiała bronić tylko jednego break-pointa i zrobiła to skutecznie.

Początek drugiej partii był zdecydowanie lepszy w wykonaniu Fernandez. Młodsza z zawodniczek szybko objęła prowadzenie 4:0 i wydawało się, że sprawnie zmierza po wyrównanie stanu meczu. Siniakova nie zamierzała się jednak poddawać i odrobiła część strat, uzyskując wynik 3:4.

Kluczowy w przebiegu seta okazał się gem ósmy. Po bardzo długiej rywalizacji trafił on na konto serwującej Fernandez, która utrzymała prowadzenie 5:3. Kolejne fragmenty partii nie były już tak zacięte, a Kanadyjka zdołała zamknąć seta własnym podaniem.

Trzecia partia rozpoczęła się od przerwy medycznej, o którą poprosiła Katerina. Po zabiegach, wykonywanych wokół mięśni uda, Czeszka wróciła do gry, ale straciła podanie. Oznaczało to, że jej sytuacja stała się skomplikowana. Leylah nie zamierzała odpuszczać i – przy swoim prowadzeniu 2:0 – doprowadziła do stanu 40:0 przy serwisie rywalki. Starsza z zawodniczek wyszła jednak z opresji i utrzymała się w grze.

Opisany zryw nie był jedynym, na jaki było stać Siniakovą. Mistrzyni gry podwójnej dopadła przeciwniczkę w szóstym gemie i odrobiła stratę przełamania, poniesioną na starcie decydującego seta. Na tablicy widniał zatem wynik 3:3, a końcowa faza pojedynku zapowiadała się emocjonująco.

Panie rozpoczęły ją od serii przełamań, po której na prowadzenie ponownie wyszła Kanadyjka. Po zaciętym dziewiątym gemie 21-latka uzyskała rezultat 5:4 i dostała szansę na zapewnienie sobie mistrzostwa przy własnym podaniu. Sztuka ta udała się, a to oznaczało, że Leylah wywalczyła trzeci tytuł w karierze. Co ciekawe było to pierwsze z trofeów, które zdobyła poza Monterrey, gdzie była najlepsza w 2021 i 2022 roku.


Wyniki

 

Hongkong (finał):

L. Fernandez (Kanada) – K. Siniakova (Czechy) 3:6 6:4 6:4

Szanghaj. Hubert Hurkacz ponownie mistrzem!

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz pokonał Andrieja Rublowa w finale turnieju ATP 1000 w Szanghaju i sięgnął po siódmy tytuł mistrzowski w karierze.

Po nieudanym występie na kortach w Nowym Jorku oraz występie w towarzyskim Laver Cup najlepszy polski tenisista udał się do Azji na jesienną część sezonu. Pierwszym przystankiem polskiego tenisisty był Szanghaj. Wrocławianin powrócił do Chin po czteroletniej przerwie spowodowanej pandemią COVID-19 i powrócił „z przytupem”.

Niedzielne spotkanie było piątym pojedynkiem Huberta Hurkacza i Andrieja Rublowa. Dotychczasowy bilans był remisowy (2:2), ale jeżeli chodzi o spotkania na kortach twardy to o jedno więcej wygrał zawodnik z Moskwy. W niedzielę po razy trzeci panowie rywalizowali na pełnym, trzysetowym dystansie.

W pierwszej odsłonie tym, który miał szansę przełamać podanie rywala był Hubert Hurkacz. I właśnie jedną z takich trzech szans wykorzystał wrocławianin co spowodowało, że wyszedł na prowadzenie 4:2. Wypracowanej przewagi nie oddał już do końca i był jednego seta bliżej od końcowego triumfu.

W drugiej partii tym jedynym, który miał okazje wygrać gema będąć returnującym był Rublow. Przełamał Polaka w drugim gemie i tak jak nasz zawodnik, również moskwianin nie pozwolił na odrobienie strat i losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygnął trzeci set.

Ten był najbardziej zacięty. Zarówno Hubert Hurkacz jak i Andriej Rublow mieli po jednej szansie, aby odebrać przeciwnikowi serwis. Dla Wrocławianina, który „breaka” miał w dziesiątym gemie, była to zarazem piłka meczowa. Jednak doskonale serwujący moskwianin wyszedł z opresji obronną ręką i doprowadził do tie-breaka.

W nim zawodnik rozstawiony z numerem „piątym” szybko wyszedł na prowadzenie 3-0. Jednak wrocławianin się nie poddawał i doprowadził do wyrównania, 6-6. W międzyczasie broniąc piłki meczowej. Ostatecznie spotkanie dobiegło końca po ponad trzech godzinach rywalizacji, gdy czwartą okazję na zakończenie spotkania wykorzystał nasz tenisista.

Niedzielny triumf w Szanghaju jest drugim zwycięstwem Huberta Hurkacza w imprezie rangi ATP 1000. Poprzednio cieszył się ze zwycięstwa w 2021 w Miami.


Wyniki

Finał:

Hubert Hurkacz (Polska, 16) – Andriej Rublow (5) 6:3, 3:6, 7:6(8)

 

Seul. Pegula po raz drugi w sezonie

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Jessica Pegula została najlepszą singlistką turnieju WTA 250 w Seulu. W niedzielnym finale najwyżej rozstawiona tenisistka pokonała w dwóch setach Yue Yuan. 

Przed dwoma tygodniami czwarta rakieta świata wystąpiła w finale imprezy WTA 500 i dotarła do finału. W nim jednak musiała uznać wyższość rywalki Weroniki Kudermietowej. W Korei tenisistka z USA była najwyżej rozstawiona i w pełni wywiązała się z roli faworytki.

Początek spotkania był wyrównany. Chinka starała się dotrzymać kroku wyżej notowanej rywalce. Jednak od stanu 2:2 nie wygrała już żadnego gema i premierową partię zapisała na swe konto Pegula. Drugą odsłonę turniejowa „jedynka” zaczęła mocnym akcentem, bo od podwójnego przełamania podania rywalki i na tablicy wyników pojawił się rezultat 3:0. Yuan jednak się nie poddała i odrabiając stratę jednego „breaka” zbliżyła się na 3:4. Końcówka jednak ponownie należała do bardziej utytułowanej zawodniczki, która mogła świętować drugi w tym sezonie tytuł mistrzowski. Wcześniej świętowała turniejowy triumf podczas sierpniowej imprezy w Montrealu.

Występ w Seulu był dla Peguli ostatnim startem przed zaplanowanym na przełom października i listopada WTA Finals.


Wyniki

Finał:

Jessica Pegula (USA, 1) – Yue Yuan (Chiny) 6:2, 6:3

Muguruza nie spieszy się do powrotu na światowe korty

/ Piotr Rutkowski , źródło: tennismajors.com, oprac. własne, foto: AFP

Była liderka rankingu WTA – Hiszpanka Garbine Muguruza – nie rywalizuje na światowych kortach od przeszło pół roku. I nie wiadomo kiedy dokładnie powróci. – W moim codziennym życiu nie ma miejsca na tenis – stwierdziła 30-latka w wywiadzie dla Women’s Health Magazine.

– Od czasu do czasu mogę pograć, ale nie intensywnie, bardziej dla zabawy. Nie zajmuje to mojego umysłu, dnia ani codziennych zajęć. Naprawdę robię sobie prawdziwą przerwę i staram się trzymać z daleka od kortu – oznajmiła dwukrotna mistrzyni Wielkiego Szlema.

Triumfatorka finałów WTA sprzed dwóch lat ostatni oficjalny mecz rozegrała pod koniec stycznia. Od tamtej pory nie rywalizuje na światowych kortach, a bardziej cieszy się życiem poza tenisową rywalizacją.

– Przeżywam tę przerwę bardzo szczęśliwie, ponieważ było to coś, czego potrzebowało moje ciało i umysł, więc naprawdę cieszę się tymi chwilami – kontynuowała Hiszpanka.

Muguruza podkreśliła też różnicę między motywacją a dobrym przygotowaniem.

– Moja motywacja jest zawsze bardzo wysoka, ale w świecie tak konkurencyjnym, jak tenis na wysokim poziomie, bardzo mocno trzymam się faktu, że jeśli nie będę trenowała, moi przeciwnicy to zrobią i pokonają mnie, ponieważ będą lepiej przygotowani – zakończyła Muguruza.

Na końcu warto wspomnieć, że pochodząca z Wenezueli tenisistka zajmuje obecnie dopiero 1038. miejsce w rankingu WTA. Oczywiście gdyby wyraziła chęć powrotu do rywalizacji, zapewne będzie mogła liczyć na przychylność organizatorów i otrzymanie dzikich kart do rywalizacji.