Rzym. Jarry odwraca losy meczu z Tsitsipasem i uzupełnia stawkę półfinalistów

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Nicolas Jarry sprawcą nie lada niespodzianki! Po meczu pełnym dramaturgii Chilijczyk pokonał Stefanosa Tsitsipasa w ćwierćfinale turnieju ATP Masters 1000 w Rzymie. W piątkowym półfinale zmierzy się z pogromcą Huberta Hurkacza – Tommy’m Paulem.

Do tej pory panowie spotykali się pięciokrotnie. Co ciekawe, lepszym bilansem starć mógł poszczycić się Chilijczyk, który triumfował nad Grekiem trzykrotnie – w tym podczas ich ostatniego meczu w Pekinie. Tsistipas i Jarry rozpoczęli czwartkowe spotkanie od pewnie wygrywanych gemów serwisowych. Z czasem reprezentant Grecji grał coraz pewniej przy returnie. Tsitsipas imponował świetnymi minięciami, które pozwoliły mu na wywalczenie pierwszego break pointa. Zawodnik rozstawiony z „szóstką” wykorzystał go i wyszedł na przewagę przełamania. W kolejnych gemach Jarry nie dawał po sobie znać oznak spadku jakości gry, o czym najlepiej świadczyły widowiskowe wymiany.

Tenisista z Ameryki Południowej długo walczył, aby nie stracić ponownie serwisu. Wynik 5:1 praktycznie przesądziłby o losach partii. Chilijczyk wyszedł z opresji, broniąc czterech kolejnych break pointów. Jednakże Tsitsipas we własnych gemach serwisowych pozostawał nieosiągalny dla rywala. Grek bez problemu zakończył partię, wykorzystując pierwszego setbola, dzięki czemu przybliżył się do zwycięstwa w meczu. Na pochwałę zasługuje zachowanie Jarry’ego, który przy spornej ostatniej piłce wywołanej jako autowa, wyraźnym gestem pokazał, że wylądowała w korcie.

Można powiedzieć, że w drugiej odsłonie meczu reprezentanci Grecji i Chile grali falami – raz w lepszej dyspozycji znajdował się jeden, raz drugi. Jarry miał szanse na przełamanie przeciwnika na początku, lecz nie wykorzystał dwóch break pointów. Od szóstego gema Tsitsipas coraz częściej przejmował inicjatywę w wymianach. Finalista dwóch imprez wielkoszlemowych wyszedł na prowadzenie 40-0 w gemie serwisowym rywala. W tym momencie mogliśmy jednak zaobserwować odrodzenie gracza notowanego w trzeciej dziesiątce rankingu ATP. Chilijczyk obronił trzy break pointy, a następnie zapisał gema na własne konto. To wyraźnie uskrzydliło Jarry’ego, lecz nie na długo.

Młodszy z tenisistów przez kolejne gemy nie wypracował ani jednej piłki na przełamanie, a przy 5:5 to on stanął przed widmem utraty serwisu. Znakomicie returnujący w tamtym gemie Tsitsipas miał wtedy break pointy numer cztery i pięć w secie. Ponownie jednak ich nie wykorzystał. Jarry zapewnił sobie grę w tie-breaku. Gdy Grek podawał po doprowadzenie do dogrywki, reprezentant Chile ponownie wzniósł się na wyżyny swojej gry. Tenisista z Europy musiał wracać ze stanu 15-40. Chilijczyk nie pozwolił jednak przeciwnikowi na kolejny powrót. Jarry wykorzystał pierwszą piłkę na przełamanie, będącą równocześnie setbolem, doprowadzając do decydującej odsłony meczu.

Na początku trzeciego seta widać było, że zmęczenie meczem daje się tenisistą we znaki. Jarry szybko stracił serwis, lecz już przy najbliżej okazji to on przełamał rywala i wyrównał na 2:2. Później kibice zgromadzeni na Campo Centrale mogli obserwować stabilizację gry – serwujący nie mieli większych problemów z wygrywaniem gemów. Nie oznacza to jednak spadku jakości widowiska, o czym świadczy choćby poniższa akcja:

Przy 5:4 z perspektywy Jarry’ego Tsitsipas zaczął słabiej spisywać się przy podaniu, czego dowodem był podwójny błąd serwisowy w tak ważnym momencie spotkania. Chilijczyk wyszedł na prowadzenie 40-15, co oznaczało dwie piłkimeczowe. Grek zdołał je obronić, doprowadzając do gry na przewagi. W niej Jarry zachował jednak zimną krew. Choć nie wykorzystał kolejnego meczbola, przy czwartej okazji zakończył mecz.

Jarry po raz pierwszy w karierze zameldował się w półfinale imprezy Masters 1000. Tenisista urodzony w Santiago dołączył tym samym do Alejnandro Tabilo, sprawiając, że po raz 7. w historii będziemy mogli oglądach dwóch zawodników z Chile w tej fazie turnieju ATP. Jarry zmierzy się z Tommy’m Paulem w piątek o 20:30. O 15:30 zostanie rozegrany pierwszy półfinał, w którym zmierzą się Alejandro Tabilo i Alexander Zverev.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Nicolas Jarry (Chile, 21) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 6) 3:6, 7:5, 6:4

 

Rzym. Co to było za widowisko! Iga zagra o tytuł

/ Julia Florkowska , źródło: własne, foto: AFP

Wielkie emocje towarzyszyły na korcie centralnym w Rzymie. Po wyrównanej walce w półfinale Iga zwyciężyła z turniejową „trójką” – Coco Gauff. Polka powalczy po raz trzeci o kolejny tytuł w Rzymie już w sobotę. 

Spotkanie rozpoczęła Gauff i już w pierwszym gemie nasza reprezentantka miała szanse na przełamanie. Chwilowo Amerykanka zdobyła przewagę nad Igą 2:0. Polka nie została dłużna i po kilku minutach również odpowiedziała break pointem. Walka w pierwszej części spotkania była bardzo wyrównana i obie zawodniczki odpowiadały sobie zgodnie z zasadą punkt za punkt. W kluczowym momencie podwójny błąd serwisowy Coco dał naszej zawodniczce kolejne przełamanie. Finalnie Iga domknęła set z wynikiem 6:4 w niecałą godzinę.

Utalentowana Amerykanka próbowała odwrócić losy spotkania w drugim secie.  Na próżno – kolejne przełamanie Igi i liderka rankingu prowadziła 4:2. Kilka niewymuszonych błędów reprezentantki USA i świetna gra Igi dały pozwoliły jeszcze powiększyć przewagę w drugiej partii spotkania. Polka zdominowała rywalkę i zakończyła mecz bez utraty seta z wynikiem 6:4, 6:3.

Iga będzie miała okazję sięgnąć po trofeum w Wiecznym Mieście po raz trzeci. W sobotnim finale zmierzy się z zwyciężczynią spotkania Danielle Collins z Aryną Sabalenką.


Wyniki

Półfinał gry pojedynczej:

Iga Świątek (Polska, 1) – Coco Gauff (USA, 3) 6:4, 6:3

Andy Murray wraca po kontuzji i zwycięża

/ Szymon Stępień , źródło: www.tennis365.com, foto: AFP

Andy Murray ostatnio leczył kontuzję kostki. Teraz Szkot wrócił na kort – od razu z tarczą.

52 dni – tyle czasu potrzebował Szkot na powrót do oficjalnej gry. Murray, który niedawno obchodził swoje 37. urodziny, wrócił i wygrał swój pierwszy mecz po długotrwałej przerwie spowodowanej uszkodzeniem ścięgien w lewej kostce.

Tym razem, dwukrotny mistrz olimpijski zdecydował się wystąpić w Challengerze, a konkretnie we francuskim mieście Bordeaux. Tam w 1. rundzie turnieju zmierzył się z kwalifikantem, Kyrianem Jacquetem. Mecz nie potrwał zbyt długo, ponieważ przy wyniku 7:5, 2:0 dla Murraya, Francuz został zmuszony do wycofania się z dalszej gry.

Co ciekawe, chyba nikt się nie spodziewał tak szybkiego powrotu Szkota do gry po odniesionej kontuzji podczas turnieju w Miami. Okazuje się, że po zawodniku nie widać żadnych problemów ani dyskomfortu w grze. Dla Murraya jest to pierwszy tak istotny sprawdzian przed nadchodzącym Roland Garrosem.

Z innych ciekawostek, trzykrotny mistrz wielkoszlemowy zadziwił chyba wielu swoich fanów, decydując się na zmianę rakiety. Przez 20 lat kojarzony z marką HEAD, od teraz będzie występować z Yonexem w ręku. Zmiana ta może szokować niektórych, ale jak twierdzi inny brytyjski tenisista, Liam Broady:

– Myślę, że jest teraz na takim etapie swojej kariery, że chce zdobyć każdą najmniejszą przewagę, jaką może.

W kolejnej rundzie na Andy Murray zmierzy się z notowanym na 115. miejscu w rankingu ATP Francuzem, Gregoirem Barrerem.

Rzym. Hubert Hurkacz przegrał z Tommym Paulem i odpadł z Internazionali BNL d’Italia

/ Bartosz Wojsław , źródło: własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz przegrał w ćwierćfinale turnieju ATP 1000 w Rzymie z Amerykaninem Tommym Paulem 5:7, 6:3, 3:6. Tym samym Polak odpadł z imprezy rozgrywanej w stolicy Włoch, ale występ w Wiecznym Mieście „Hubi” może zaliczyć do udanych.  

Już w trzecim gemie pierwszego seta Hurkacz popełnił aż trzy niewymuszone błędy z forhendu, co musiało skutkować utratą gema serwisowego. Amerykanin wyszedł na prowadzenie 2:1. Na szczęście Polak zrewanżował się już chwilę później i zanotował przełamanie powrotne, doprowadzając do remisu 2:2 w pierwszej partii.

Gra Hurkacza wciąż jednak się nie stabilizowała, bo kilka minut potem „Hubi” znowu stracił swojego gema serwisowego, w decydującym momencie wyrzucając w aut prosty forhend. Tym razem pochodzący ze stanu New Jersey Tommy Paul wykorzystał tę sytuację i objął prowadzenie 4:2.

Przy stanie 5:4 dla Amerykanina „Hubi” zmobilizował się i doprowadził do kolejnego przełamania w meczu, utrzymując się tym samym w pierwszej partii. Znowu zobaczyliśmy jednak to samo, co na wcześniejszych etapach seta, czyli utratę przez Polaka tego, co zyskał chwilę wcześniej. Hurkacz popełnił w kolejnym gemie klika prostych błędów i Paul ponownie wyszedł na prowadzenie. Zrobiło się 6:5, a chwilę później Amerykanin potwierdził przewagę przełamania i wygrał pierwszą partię 7:5.

Drugi set rozpoczął się od tego, co było bolączką Hurkacza również w pierwszej części meczu, czyli od straty gema serwisowego. Przy stanie 2:1 dla Paula wrocławianinowi udało się jednak wykorzystać chwilę słabości rywala i Polak doprowadził do remisu 2:2.

W drugiej fazie seta nasz zawodnik zaczął lepiej serwować, a Amerykanin nie grał tak skutecznie w ataku. Przy wyniku 4:3 dla „Hubiego” Paul popełnił kilka niewymuszonych błędów i dał się przełamać. Hurkacz objął prowadzenie 5:3. Chwilę później Polak cieszył się z wygrania całego seta 6:3.

Wrocławianin wyraźnie wchodził na coraz wyższy poziom i odebrał Amerykaninowi serwis już w pierwszym gemie kluczowej partii. Jednak w tym meczu pewna była jedynie zmienność. Od stanu 2:1 oglądaliśmy aż trzy przełamania z rzędu, co przyniosło nam status quo i wynik 3:3 na półmetku trzeciego seta.

Ostatnia faza kluczowej partii była bardzo zacięta. Najpierw Paul przełamał Polaka i objął prowadzenie 5:3. Wtedy zobaczyliśmy najbardziej wyrównanego gema w całym spotkaniu. „Hubi” miał kilka break-pointów, ale finalnie to Amerykanin unosił ręce w geście triumfu. Wygrał trzeciego seta 6:3 i tym samym awansował do półfinału Internazionali BNL d’Italia.

Hurkacz zaprezentował się jednak w Wiecznym Mieście bardzo dobrze, docierając aż do ćwierćfinału. Teraz Polak przeniesie się do Paryża, gdzie zagra w wielkoszlemowym French Open.


Wyniki

Tommy Paul (USA, 14) – Hubert Hurkacz (Polska, 7) 7:5, 3:6, 6:3

Ile w rzeczywistości zarabiają tenisiści?

/ Materiał partnerski , źródło: Materiał partnerski, foto: AFP

Pieniądze są w Polsce jednym z najbardziej chodliwych tematów, jeżeli chodzi o jakiekolwiek zwycięstwa Polaków w sporcie – zwłaszcza w takich dyscyplinach jak tenis ziemny. Wystarczy, że ktoś z Polski osiągnie ponadprzeciętny wynik, a redaktorzy większości największych portali informacyjnych rozpisują się na temat tego, ile zarobił pieniędzy. Owszem, wygrana na kortach Wielkiego Szlema zapewnia zastrzyk gotówki niczym wygrana jackpota w Bizzocasino, ale podawane kwoty niekoniecznie mówią, jak jest w rzeczywistości.

Zatem ile naprawdę zarabiają tenisiści? W niniejszym artykule postaramy się omówić potencjalne nagrody za wysokie miejsca w najbardziej prestiżowych turniejach oraz czynniki, które wpływają na obniżenie kwot podawanych w mediach.

Turnieje Wielkiego Szlema i nagrody za najwyższe miejsca

Nagłówki o zarobkach Izy Świątek najczęściej pojawiają się w czasie, kiedy rozgrywa turnieje Wielkiego Szlema. To miejsca, w których świat tenisa proponuje najwyższe nagrody, często liczone w milionach dolarów. Nagrody za konkretne miejsca zmieniają się z roku na rok, ale najczęściej są zbliżone do poprzednich lat. Dlatego podane kwoty mogą nie oddawać prawdziwych wartości w stu procentach, ale będą do nich bardzo zbliżone.

Australian Open – pula nagród 71.000.000 USD. Zwycięzca zgarnia 4.120.000 USD, a wicemistrz 2.000.000 USD. Kolejne miejsca to 1.000.000 USD, 540.000 USD oraz 325.000 USD.

French Open – pula nagród 48.000.000 USD. Zwycięzca zgarnia 2.730.000 USD, a wicemistrz 1.365.000 USD. Kolejne miejsca to 690.000 USD, 379.000 USD oraz 251.000 USD.

Wimbledon – pula nagród 50.000.000 USD. Zwycięzca zgarnia 3.210.000 USD, a wicemistrz 1.605.000 USD. Kolejne miejsca to 805.000 USD, 425.000 USD oraz 280.000 USD.

US Open – pula nagród 57.500.000 USD. Zwycięzca zgarnia 3.850.000 USD, a wicemistrz 1.900.000 USD. Kolejne miejsca to 960.000 USD, 500.000 USD oraz 280.000 USD.

Oczywiście nagrody dla niższych miejsc odpowiednio spadają, ale już nieznacznie. Przykładowo za odpadnięcie w pierwszej rundzie Australian Open gracz zapewnia sobie wynagrodzenie w postaci około 90.000 USD. Dlatego sama kwalifikacja do turnieju często jest już dużym wyróżnieniem i zapewnieniem dużych możliwości rozwoju.

Czynniki obniżające kwoty zarabiane przez zawodników

Kluczową kwestią jest to, jak portale przedstawiają zarobki tenisistów. Skupiają się na kwotach ogólnych, czyli tych wskazanych wyżej. Kiedy Iga Świątek wygrywała turnieje Wielkiego Szlema, natychmiast pojawiały się informacje, ile zarobiła. Warto jednak zaznaczyć, że jest to kwota brutto, czyli coś na wzór przychodu w firmie, gdzie sportowiec jest przedsiębiorstwem, a prywatnie prezesem. Dlatego pieniądze na wielu kolejnych etapach zostają odpowiednio pomniejszone o koszty.

Najpierw należy opłacić podatek. Jeżeli w grę wchodzą pieniądze liczone w milionach dolarów rocznie, to należy założyć, że sportowiec opłaca wysokie podatki, które często wynoszą nawet kilkadziesiąt procent (zależnie od tego, w jakim kraju jest zarejestrowana działalność).

Następnie należy opłacić swój sztab. To często kilkanaście osób, które jeżdżą z zawodnikiem po całym świecie. Wynagrodzenie dla tych osób może wynieść nawet kilkaset tysięcy dolarów rocznie. Pozostają jeszcze przeloty, zakwaterowanie, organizacja obozów szkoleniowych i po odliczeniu tego wszystkiego pozostaje rzeczywista kwota, którą zawodnik otrzymuje.

Dlatego czytając artykuły, które po prostu przepisują kwoty z tabelek turniejowych, warto na nie patrzeć bardziej poglądowo. W przypadku, kiedy tenisista nie odnosi wielkich sukcesów, to koszty prowadzenia kariery zawodowej są na tyle wysokie, że jeżeli zdarzy się jeden lub dwa słabsze sezony, to jest zmuszony do zmniejszenia standardu, co może przekładać się na jego wyniki, ostatecznie zaprzepaszczając nawet karierę zawodnika.

W końcu, żeby móc opłacić cały sztab szkoleniowy i wszystkie kwestie od zaplecza, zawodowy tenisista musi regularnie startować, a wyniki opisane w powyższym zestawieniu są zarezerwowane dla absolutnej elity. Pozostali muszą sobie jakoś radzić.

Cieszmy się zwycięstwami rodaków, ale nie zaglądajmy im do kieszeni

Często słyszy się, że sportowcy zarabiają za dużo. Jednak w sportach indywidualnych nie jest aż tak kolorowo, jak w piłce nożnej, gdzie klub wszystko załatwia. W tenisie zawodnik musi sam o siebie dbać – w przeciwnym wypadku nie byłby w stanie konkurować ze światową elitą, a to kosztuje naprawdę dużo pieniędzy. Dlatego, jeżeli w końcu uda mu się odnieść sukces, to cieszmy się jego szczęściem.

Simona Halep broni Patricka Mouratoglou

/ Łukasz Duraj , źródło: www.tennis.com, foto: AFP

Simona Halep powróciła na korty po skróceniu dyskwalifikacji. W tym tygodniu Rumunka znalazła czas na szczerą rozmowę z Jonem Wertheimem. Zawodniczka poruszyła w niej kilka interesujących kwestii.

Oskarżenia o doping ciążyły na Halep od sierpnia 2022 roku. Ostatecznie Sportowy Sąd Arbitrażowy uznał jej argumenty i zmniejszył karę, jaką na tenisistkę nałożyła ITIA. Simona zagrała zatem w turnieju WTA 1000 w Miami i ciągle poprawia kondycję, by móc ponownie regularnie rywalizować w tourze. W międzyczasie tenisistka z Konstancy gościła na antenie Tennis Channel i odpowiedziała na wiele pytań. Wywiad zaczął się od ciekawego stwierdzenia:

Powiedziałabym, że odniosłam w karierze trzy wielkie zwycięstwa. To Roland Garros, Wimbledon i sprawa przed Trybunałem w Lozannie. Jeśli chodzi o Patricka Mouratoglou, to nadal mu ufam. Na pewno nie miał żadnych złych intencji i nie chciał mi zaszkodzić. Ludzie sugerują, że mną manipulował, ale to nieprawda. Był moim trenerem, a ja zawsze wierzę ludziom, z którymi pracuję. Jeśli ma się wątpliwości co do sztabu, nie można osiągać dobrych wyników. Trenowałam w jego akademii i wszystko było w porządku. Ze strony Patricka nie było żadnych propozycji, związanych z dopingiem. Nie było celowego działania – podkreśliła 32-latka.

W dalszej części wywiadu Halep wróciła wspomnieniami do swojego startu w Miami:

Dostałam tam wiele wsparcia i ciepłych uczuć. Mówiłam mojej mamie, że bardzo denerwuję się tym, jak wszystko się ułoży, ale było wspaniale. Sympatię okazali mi nie tylko kibice, ale też obsługa turnieju, trenerzy i gracze. Powrót był cudowny, a ja poczułam wielką ulgę. Mogłam wrócić do dawnej rutyny i byłam wolna. Jestem wszystkim wdzięczna za to wspaniałe doświadczenie. Jeszcze przed sprawą pomagała mi Chris Evert. Wysłała mi wiele wiadomości i miało to duże znaczenie. To wyjątkowa kobieta, a jej zachowanie mówi o tym, jaką jest osobą.

Halep powiedziała również, co robiła w okresie zawieszenia i jak zmieniła swoje podejście do życia:

Wtedy bardziej pomyślałam o sobie, jako o człowieku, a nie tylko sportowcu. Zatroszczyłam się o moje ciało i umysł, zmieniłam styl życia. Cieszyłam się każdym dniem i wykorzystywałam go w sposób, na jaki dawniej nie miałam czasu. Wcześniej narzucałam sobie niemal wojskową dyscyplinę, a w tamtym momencie mogłam nagle pójść na basen czy do fryzjera. Byłam bliżej normalnego trybu życia i bardzo mi się to podobało. Dziś czuję się szczęśliwa i wolna. Chciałabym, by tenis przyniósł mi więcej frajdy. Mam już tytuły i doświadczenie, czas na przyjemność z gry. Wiem, że nie będzie mi łatwo wrócić do odpowiedniego rytmu, ale i tak się cieszę i uważam, że nowe nastawienie jest właściwe.

Simona Halep wygrała łącznie 24 tytuły rangi WTA i była liderką rankingu.

Oeiras. Szybki koniec zmagań polskiego duetu

/ Julia Florkowska , źródło: własne, foto: Pekao Szczecin Open

Karol Drzewiecki i Szymon Walków zakończyli swój udział w portugalskim challengerze rangi 75. Polacy przegrali w niecałą godzinę z rozstawionym z numerem „2” duetem – Christianem Harrisonem (USA) i Fabrice Martinem (Francja).

Początkowo walka w meczu była wyrównana, jednak już w pierwszym secie Harrison i Martin zdołali dwukrotnie przełamać Polaków. Szybko wykorzystali błędy naszych rodaków i po chwili prowadzili 4:1. Francusko-amerykański duet podwyższył jeszcze prowadzenie i zakończył pierwszą partię meczu z wynikiem 6:2.

Niestety sytuacja w drugim secie wyglądała podobnie i Amerykanin z Francuzem szybko przełamali Polaków w czwartym gemie zyskując sporą przewagę. Polacy próbowali odwrócić przebieg spotkania, jednak bezskutecznie i musieli uznać wyższość rywali. Christian Harrison i Fabrice Martin zakończyli spotkanie wynikiem 6:2, 6:1 w ciągu 57 minut.


Wyniki

Pierwsza runda gry podwójnej:

C. Harrison, F. Martin (USA, Francja, 2) – K. Drzewiecki, S. Walków (Polska) 6:2, 6:1

Czarne chmury nad Sinnerem – Roland Garros pod znakiem zapytania

/ Szymon Stępień , źródło: https://www.tennismajors.com/roland-garros-news/sinner-set-to-miss-roland-garros-reports-760859.html, foto: AFP

Jannik Sinner osiąga w tym sezonie wyniki, o których może pomarzyć wielu zawodników. Włoch rozpoczął swój sezon z mocnym przytupem, tzn. wygraną turnieju wielkoszlemowego w Australii. Dalsza część sezonu także układała się po jego myśli, o czym świadczą choćby jego statystyki – 28 meczów wygranych i tylko dwie przegrane. Wszystko szło dobrze, do momentu rozegrania turnieju rangi ATP 1000 w Madrycie. Tam Sinner doszedł aż do fazy ćwierćfinałowej, natomiast mecz przeciwko Felixowi Auger-Aliassimowi musiał poddać z uwagi na kontuzję biodra.

Wydawać by się mogło, że kontuzja nie będzie na tyle poważna, żeby miała uniemożliwić Włochowi występ przed własną publicznością w stolicy Włoch, czyli Rzymie. Niestety, ale uraz, którego doznał, okazał się bardziej poważny niż się spodziewano. Włoch został zmuszony do rezygnacji z udziału w jakże ważnym dla niego turnieju na mapie męskiego tour’u, bo jednak gra we własnym kraju, przed swoimi kibicami, smakuje inaczej niż gdziekolwiek indziej. Dodatkowo, zawodnik miał szansę zawalczyć w turnieju o fotel lidera rankingu.

Okazuje się jednak, że to nie koniec problemów 22-letniego tenisisty. Jak informują włoskie media, Jannik Sinner może również nie zagrać w innym prestiżowym turnieju, który odbędzie się już za dwa tygodnie. Druga rakieta świata może nie wystąpić w Roland Garros, co może być sporą stratą zarówno dla turnieju, jak i samego zawodnika.

Włoch od zakończenia udziału w turnieju w Madrycie nieustannie leczy kontuzjowane biodro. Podobno uraz nie jest szczególnie poważny na ten moment, natomiast zespół tenisisty woli nie ryzykować odnowieniem się kontuzji. Aktualnie Sinner przechodzi rehabilitację w turyńskiej klinice pod okiem fizjoterapeuty Giacomo Naldiego i swojego trenera Umberto Ferrary.

Przypuszcza się, że jeszcze w piątek zespół Włocha przeanalizuje obecną sytuację i podejmie decyzję w sprawie ewentualnego udziału Jannika w Paryżu. Niemniej, decyzja w sprawie udziału w Roland Garros jest mocno niepewna, głównie z uwagi na brak dobrego przygotowania fizycznego do turnieju.

Co ciekawe, jeśli Sinner nie wystąpi w Paryżu, to może liczyć na objęcie pozycji lidera rankingu ATP. Stanie się to tylko pod warunkiem, jeśli Serb Novak Djoković odpadnie przed meczem finałowym, nawet jeśli 22-latek nie wyjdzie na kort.

Turniej w Paryżu rusza już w najbliższy poniedziałek 20 maja i potrwa aż do 9 czerwca.