US Open. Dwukrotna mistrzyni nadal w grze

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/usopen.org, foto: AFP

Japonka, która dwa razy wygrała US Open, pokazała rywalkom, że wraca i należy się z nią liczyć w tegorocznym turnieju. Swój mecz wygrała również ta, która dopiero zmierza do wielkich rzeczy w światowym tenisie.

Nie będzie happy endu

Niespodziewanie z turniejem pożegnała się Danielle Collins. Nie zanosiło się na to, ponieważ pierwszego seta z Caroline Dolehide wygrała 6:1. W kolejnych partiach Collins zaczął ewidentnie zawodzić serwis. 30-latka w kolejnych partiach straciła podanie pięciokrotnie. Dało to minimalną przewagę młodszej rodaczce. Danielle obroniła kilka piłek setowych, a później meczowych, ale ostatecznie musiała uznać wyższość rodaczki. Przy 47 niewymuszonych błędach faworytce nie pomogło 48 zagrań kończących.

Stare mistrzynie nadal w grze

Do drugiej rundy awansowała również dwukrotna finalistka (2009 – porażka z Kim Clijsters, 2014 – porażka z Sereną Williams) oraz trzykrotna półfinalistka US Open, Karolina Woźniacka. Dunka, która powoli przebąkuje o ponownej, tym razem permanentnej emeryturze w pierwszym meczu bez kłopotu pokonała Nao Hibino. 34-latka ani razu nie straciła własnego podania, nie dała rywalce nawet jednej szansy na przełamanie. Sama przełamała przeciwniczkę pięć razy i po niespełna godzinie zamknęła mecz, wykorzystując pierwszą piłkę meczową.

Arcyciekawie zapowiadał się mecz Naomi Osaki z Jeleną Ostapenko. Japonka to dwukrotna mistrzyni US Open. W 2018 roku pokonała Serenę Williams, a dwa lata później Wiktorię Azarenkę, czyli dwie tenisistki, dla których Nowy Jork to drugi dom. Łotyszka była w turnieju rozstawiona z 10 i jest ubiegłoroczną ćwierćfinalistką tego turnieju, ale niestety grała znacznie poniżej tego poziomu. Perfekcyjnie zaprezentowała się za to Naomi. O losie pierwszego seta zadecydowało zaledwie jedno przełamanie wywalczone przez Japonkę w ósmym gemie.

W drugiej partii mieliśmy trochę więcej walki. Naomi tym razem szybko, bo już w pierwszym gemie przełamała podanie Jeleny. W kolejnych gemach dzięki poprawie serwisu przez Łotyszkę nie mieliśmy okazji na przełamania aż do siódmego gema. Wtedy Ostapenko straciła podanie po raz drugi. Zdecydowanie więcej emocji przyniósł kolejny gem. Serwowała w nim Japonka. Nieoczekiwanie dwa breaki wywalczyła Jelena. Naomi miała problem ze skończeniem tego meczu, ale w końcu jej się to udało. Obroniła dwa break pointy, później Łotyszka obroniła dwie piłki meczowe, ale trzeciej zakończonej przez Osakę pięknym forehandem nie była w stanie zatrzymać.

Młodzież też ma coś do powiedzenia

Awans do dalszych gier wywalczyła również Mirra Andriejewa. Młoda zawodniczka ma bardzo udany sezon. Czwarta runda Australian Open, półfinał Rolanda Garrosa, ćwierćfinały w Madrycie i Cincinnati, zwycięstwo w małym turnieju w Jassach oraz srebrny medal olimpijski w deblu. Jak na 17-latkę to są to rezultaty godne podziwu. Rywalką Andriejewej była juniorska mistrzyni US Open z 2019 roku, Camila Osorio. Pierwsza partia to całkowita dominacja młodej Rosjanki. W drugim secie mieliśmy aż dziesięć przełamań i o losie tej partii zadecydował tie-break. W nim Mirra szybko wyszła na 6-3. Starsza rywalka obroniła pierwszą piłkę meczową, ale drugiej już nie była w stanie.

Niechlubny rekord

Niechlubny rekord śrubuje Shuai Zhang. Chinka nie wygrała singlowego meczu od stycznia 2023 roku. Ostatnie zwycięstwo 35-latka odniosła w pierwszej rundzie turnieju w Lyonie, a jej rywalką była Amerykanka Madison Brengle. W Nowym Jorku Zhang przegrała z inną reprezentantką gospodarzy, Ashlyn Krueger. Ta porażka jest tym bardziej szokująca, jeśli weźmie się pod uwagę to, że bardziej doświadczona tenisistka z Azji wygrała pierwszą partię do zera. Była to 23. porażka z rzędu dla tej tenisistki.

Pozostałe rozstrzygnięcia

W kolejnej rundzie zagra również ćwierćfinalistka tego turnieju z 2011 roku doświadczona Anastazja Pawluczenkowa. 33-latka nie miała żadnych problemów z pokonaniem australijskiej dzikiej karty Taylah Preston, której oddała zaledwie dwa gemy. Po trudnym pojedynku awans wywalczyła deblowa mistrzyni olimpijska z Paryża Sara Errani. Włoszka kojarzy nam się raczej z kortami ziemnymi, ale w Nowym Jorku potrafiła dojść do ćwierćfinału, a nawet półfinału. Ofiarą 36-latki padła inna medalistka z paryskiego debla, Cristina Busca.

Drugą rundę wielkoszlemowego turnieju w singlu po raz pierwszy w karierze osiągnęła solidna deblistka, Ena Shibahara. Japonka przeszła kwalifikacje i w turnieju głównym pokonała po bardzo zaciętym meczu solidną Darię Saville. Bez żadnego problemu swój mecz z Kateriną Baindl wygrała druga rakieta Włoch, Elisabetta Cocciaretto. 23-latka po raz pierwszy przeszła pierwszą rundę w Nowym Jorku. Już na starcie odpadła Caroline Garcia, która jest zupełnie bez formy. Francuzka to półfinalistka US Open sprzed dwóch lat. Jej pogromczynią okazała się Renata Zarazua, dla której to pierwszy mecz wygrany w turnieju wielkoszlemowym od Roland Garros 2020.

 

 

 


Wyniki

I runda gry pojedynczej:

Iga Świątek (Polska, 1) – Kamila Rakchimowa (LL) 6:4, 7:6(6)

Naomi Osaka (Japonia, WC) – Jelena Ostapenko (Łotwa, 10) 6:3, 6:2

Caroline Dolehide (USA) – Danielle Collins (USA, 11) 1:6, 7:5, 6:4

Anna Kalinska (15) – Lauren Davis (USA, PR) 6:2, 6:2

Mirra Andriejewa (21) – Camila Osorio (Kolumbia) 6:2, 7:6(4)

Anastazja Pawluczenkowa (25) – Taylah Preston (Australia, WC) 6:2, 6:0

Renata Zarazua (Meksyk) – Caroline Garcia (Francja, 28) 6:1, 6:4

Katie Boulter (Wielka Brytania, 31) – Aleksandra Sasnowicz (Q) 5:7, 6:2, 6:1

Ashlyn Krueger (USA) – Shuai Zhang (Chiny, PR) 0:6, 6:1, 7:5

Sara Errani (Włochy) – Cristina Bucsa (Hiszpania) 3:6, 6:0, 6:4

Jessica Ponchet (Francja, Q) – Saisai Zheng (Chiny, PR) 6:4, 6:1

Karolina Woźniacka (Dania) -Nao Hibino (Japonia, Q) 6:0, 6:1

Karolina Muchova (Czechy) – Katie Volyniec (USA) 6:3, 7:5

Ena Shibahara (Japonia, Q) – Daria Saville (Australia) 3:6, 6:4, 7:6(6)

Elisabetta Cocciaretto (Włochy) – Katerina Baindl (Ukraina, PR) 6:3, 6:0

Jessica Bouzas Maneiro (Hiszpania) – Petra Martic (Chorwacja) 6:3, 6:0

 

 

 

 

 

 

 

 

 

US Open. Zieliński i Hsieh poznali rywali

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.usopen.org, foto: AFP

Jan Zieliński i Su-Wei Hsieh ponownie połączyli siły w rywalizacji par mieszanych podczas imprezy wielkoszlemowej. Będzie to czwarty wspólny występ polsko-tajwańskiego duetu.

Na początku roku warszawianin nieco przypadkiem połączył siły z tenisistką z Azji. Efektem tego był tytuł wielkoszlemowy podczas Australian Open. W Paryżu Zieliński i Hsieh odpadli w 1/2 finału, aby na Wimbledonie powtórzyć australijski sukces. Teraz tenisista z Polski oraz była liderka rankingu deblowego ponownie staną u swego boku. Tym razem na US Open.

Rozstawieni z numerem siódmym Zieliński i Hsieh w meczu otwarcia zmierzą się z Katie Volynets oraz Rajeevem Ramem. Reprezentant USA to triumfator trzech ostatnich edycji US Open w grze podwójnej. W drugiej rundzie na „naszych” mogą czekać Giuliana Olmos oraz Santiago Gonzalez lub Stefanos Tsitsipas i Paula Badosa. Meksykanie to duet, którego polsko-tajwański para pokonała w finale Wimbledonu.

O awans do półfinału Jan Zieliński i Su-Wei Hsieh mogą się zmierzyć z Sarą Errani oraz Andreą Vavasorim, czyli turniejowa „trójka”, lub Bethanie Mattek-Sands i Jamie Murray. Z kolei o trzeci w karierze wspólny wielkoszlemowy finał „nasi” mogą powalczyć z duetem numer pięć (Desirae Krawczyk oraz Neal Skupski) lub dwa (Erin Routliffe i Michael Venus).

US Open. Niełatwa przeprawa Igi Świątek

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek pokonała Kamilę Rachimową w meczu pierwszej rundy US Open. Tym samym Polka czeka na zwyciężczynię meczu między Darią Saville i Eną Shibaharą.

Po zdobyciu brązowego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu oraz półfinale turnieju WTA 1000 w Cincinnati, liderka światowego rankingu udała się do Nowego Jorku, gdzie przed dwoma laty sięgnęła po czwarty wówczas tytuł wielkoszlemowy. W meczu otwarcia tegorocznych zmagań w Nowym Jorku rywalką Polki była tenisistka, która do turnieju dostała się jako „szczęśliwa przegrana” z kwalifikacji.

Obie panie w dzieli w rankingu WTA ponad siedemdziesiąt pozycji i tą różnicę było widać od poczatku. Iga Świątek bardzo dobrze rozpoczęła spotkanie i wyszła na prowadzenie 4:0. Wtedy trzy gemy z rzędu wygrała rywalka. Więcej przełamań w tej części meczu już nie było i ostatecznie premierową odsłonę po niespełna trzech kwadransach zapisała na swe konto jedna z faworytek imprezy. W dziesiątym gemie pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa nie straciła ani jednego punktu.

W drugim secie Iga Świątek przełamala podanie Rahimowej w trzecim gemie i wyszła na prowadzenie 2:1. Następnie żadna z pań nawet się nie zbliżyła do kolejnej szansy na wygranie gema przy serwisie przeciwniczki. I wiele wskazywało, że mecz się skonczy w dziesiątym gemie, po gemie serwisowym Świątek. I właśnie przy prowadzeniu 5:4 w drugiej odsłonie Iga Świątek dała się rywalce przełamać drugi raz tego dnia. Tym razem bez wygrania nawet punktu. Więcej przełamań w tej odsłonie nie było i zwyciężczynię wyłonił tie-break. W nim jako pierwsza przewagę dwóch punktów wypracowała Rachimowa, która prowadziła 4-2, a następnie miała trzy piłki setowe. Jednak od stanu 6-3 przegrała pięć akcji z rzedu i pożegnała się z rywalizacją.


Wyniki

Pierwsza runda:

Iga Świątek (Polska, 1) – Kamil Rachimowa (LL) 6:4, 7:6(6)

US Open. Hurkacz wygrywa z kwalifikantem

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Tym razem obyło się bez dreszczowca w pierwszej rundzie US Open z udziałem Huberta Hurkacza. Polak bez straty seta pokonał Timofieja Skatowa i awansował do drugiej rundy nowojorskiej imprezy.

Reprezentant Kazachstanu zajmuje obecnie 188 miejsce w rankingu ATP, a do drabinki głównej ostatniego turnieju wielkoszlemowego w tym roku trafił poprzez kwalifikacje. Polscy fani tenisa mogą pamiętać postać Skatowa z niedawnego turnieju w Grodzisku Mazowieckim, z którym pożegnał się już w pierwszej rundzie. Dla Kazacha najlepszym w tym roku występem były lipcowe rozgrywki w Gastad, które zakończył na ćwierćfinale.

Spotkanie od początku przybrało spodziewany przebieg. Hurkacz pewnie przechodził przez własne gemy serwisowe, podczas gdy Skatow musiał się w nich sporo namęczyć. Najdłuższym gemem okazał się ten numer sześć, który potrwał blisko kwadrans. Reprezentant naszego kraju miał w nim okazje do przełamania rywala, lecz brakowało mu precyzji przy break pointach. Przy czwartej szansie Hurkacz postawił jednak na swoim i przełamał. Polak miał problem z pewnym zakończeniem partii. Podczas serwowania po wygraną w secie musiał bronić break pointa powrotnego. Na szczęście Hurkacz wyszedł wtedy z opresji, a następnie wykorzystał pierwszego setbola.

W drugiej odsłonie meczu gra Skatowa wyraźnie zyskała na jakości. Kazach grał przede wszystkim agresywniej. Reprezentant Polski miał natomiast lekkie problemy z forhendem. Panowie skutecznie pilnowali własnych podań, aż do dziewiątego gema. Wówczas reprezentant naszego kraju odebrał podanie rywalowi i wyszedł na prowadzenie 5:4, mając możliwość serwowania po doprowadzenie do stanu 2-0 w setach. Wydawało się, że zakończenie partii będzie tylko formalnością w wykonaniu gracza znad Odry. Tak się jednak nie stało. W dziesiątym gemie obserwowaliśmy najgorzej serwującego Huberta w całym meczu. Świadczy o tym choćby popełnienie podwójnego błędu, który dał szanse na powrót dla Skatowa. Kazach wyrównał, a o losach partii rozstrzygnął tie-break. W dogrywce Hurkacz długo miał problemy z wyjściem na bezpieczne prowadzenie, lecz ostatecznie dopiął swego i zakończył seta.

Początek trzeciej partii opóźnił się. Skatow udał się do szatni, a Hurkacz wezwał na kort fizjoterapeutę. Problem nie dotyczył jednak niedawno kontuzjowanego kolana, a odcisków na dłoni. Sytuacja Polaka w secie skomplikowała się po tym, jak stracił podanie na 2:3. W pierwszych gemach w grze Huberta obserwowaliśmy zwiększoną liczbę błędów. U Kazacha szybko pojawiły się jednak problemy. Piłki posyłane w siatkę i w aut sprawiły, że Hurkacz wyrównał na 3:3. Kolejne gemy wygrane przez serwujących doprowadziły do drugiego w meczu tie-breaka. Tenisista rozstawiony z „siódemką” od początku budował w nim przewagę. Kazach nie był w stanie nawiązać równiej walki z Polakiem w dogrywce, wygrał zaledwie trzy punkty. Wrocławianin wykorzystał drugiego meczbola i zakończył spotkanie po niespełna trzech godzinach gry.

Reprezentant Polski poznał już kolejnego rywala. O awans do trzeciej rundy US Open Hurkacz zagra z Jordanem Thompsonem z Australii. Druga runda turnieju w Stanach do tej pory była granicą nie do przejścia dla naszego rodaka – jak będzie tym razem?


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Hubert Hurkacz (Polska, 7) – Timofiej Skatov (Kazachstan, Q) 6:3, 7:6(4), 7:6(3)

US Open. Drugi dzień zmagań na Flushing Meadows

/ Barbara Hofman , źródło: usopen.org/opracowanie własne, foto: AFP

Dzisiejszego dnia z pewnością nie zabraknie licznych emocji. Na kort wyjdą m.in. liderzy rankingów ATP oraz WTA, czyli Jannik Sinner oraz Iga Świątek, niepokorny Hiszpan Carlos Alcaraz i amerykańskie nadzieje. Odbędą się także dwa szeroko komentowane mecze z rozsławionymi gwiazdami w rolach głównych.

27 sierpnia na kortach Flushing Meadows odbędzie się niecierpliwie oczekiwany spektakl tenisowych wrażeń. O 18 na kort główny, amerykańskiej legendy Arthura Ashe’a, dumnym krokiem wejdzie liderka rankingu WTA, Iga Świątek, by zmierzyć się z Rosjanką Kamillą Rachimową. Nasza wschodnia sąsiadka występuje w turnieju jako szczęśliwa przegrana po kwalifikacjach.

Z kolei po meczu Polki na tę samą nawierzchnię twardą wkroczy Jannik Sinner. Włoch zmierzy się z Mackenzie Mcdonaldem. Ich statystyka „head to head” wynosi 3:0 dla urodzonego narciarza. Ciekawe będą reakcje kibiców na grę lidera rankingu po jego ostatniej głośnej w mediach „dopingowej aferze”.

Później zaś, bo o godzinie 1 w nocy europejskiego czasu, będziemy mieli przyjemność ujrzeć wielbionego przez kibiców, Carlosa Alcaraza. Ten w turnieju występuje z trzecią lokatą w rankingu i wraz z Sinnerem i Dżokoviciem uważany jest za potencjalnego zwycięzcę turnieju. W sobotę na treningu doznał delikatnej kontuzji kostki, stwierdził jednak, że jest gotowy do gry. Hiszpan zmierzy się na korcie centralnym z przedstawicielem Australii, Li Tu.

Następnie na najbardziej celebrowanym korcie pojawią się reprezentantki kraju gospodarzy – rozstawiona z „szóstką” Jessica Pegula oraz Shelby Rogers. Trzeba podkreślić, że Pegula ostatnimi czasy jest w szalonym biegu, zwyciężając w Toronto, a w Cincinnati dochodząc aż do finału.

Na korcie imienia Louisa Armstronga, geniusza jazzu, starcia rozpoczną się od kolejnego meczu Amerykanek. Tym razem do batalii podejdzie Danielle Collins, która właśnie przeżywa swój najlepszy sezon i Caroline Dolehide. Z pewnością więcej owacji zyska Collins, gdyż już w styczniu zapowiedziała, że zakończy karierę w tym roku.

Drugi najważniejszy kort w Nowym Jorku następnie prawdopodobnie zapełnią tłumy. Zbiorą je zarówno charakterna Jelena Ostapenko, jak i zwyciężczyni czterech tytułów wielkoszlemowych, w tym dwóch w Nowym Jorku, wracająca do gry po ciąży, Naomi Osaka. Mimo że to Łotewka rozstawiona jest z numerem „10”, to losy tego spotkania mogą potoczyć się naprawdę różnie.

Po łotewsko-japońskiej batalii na twardą nawierzchnię wejdzie Rosjanin Daniił Miedwiediew próbujący obalić Serba Duszana Lajovicia. Na kortach twardych obaj nie odnieśli sukcesów w tym roku.

O godzinie 1 w nocy europejskiego czasu na kort Louisa Armstronga wkroczy dwoje reprezentantów Włoch – Jasmine Paolini i Lorenzo Sonego. Pierwszy mecz finalistka dwóch poprzednich turniejów wielkoszlemowych stoczy z mistrzynią US Open z 2019 roku, Kanadyjką Biancą Andreescu. Z kolei Sonego zmierzy się z amerykańskim faworytem tego spotkania, Tommy Paulem.

Z kolei na korcie Grandstand również może zrobić się gorąco. Pierwszy mecz rozegrają Grek Stefanos Tsitsipas wraz z posiadającym greckie korzenie Australijczykiem Thanasim Kokkinakisem. Niżej rozstawiony Thanasi potrafi zaskakiwać. Później Kazaszka Elena Rybakina spróbuje zwyciężyć z Australijką Destanee Aiavą. Forma byłej mistrzyni Wimbledonu może okazać się w Nowym Jorku niezbyt wysoka, gdyż Elena tuż przed turniejem rozstała się ze swoim długoletnim trenerem, Stefano Vukovem.

W sesji wieczornej na trzecim korcie głównym bitwę stoczy reprezentant gospodarzy Sebastian Korda z Francuzem Corentinem Moutetem. Amerykanin w tym roku zabrylował właśnie na kortach twardych, wygrywając turniej w Waszyngtonie i dochodząc do półfinału w Montrealu. To stawia go w roli zdecydowanego faworyta.

Ostatnim meczem na kortach głównych będzie starcie dwóch nierozstawionych zawodniczek z tytułami wielkoszlemowymi na koncie. O Emmie Raducanu trudno zapomnieć po jej rekordowym zwycięstwie na US Open w 2021 roku, gdy ta osiągnęła ten sukces, przedzierając się jeszcze przez kwalifikacje. Kenin to z kolei Amerykanka z niesamowitym rokiem 2020 w jej karierze, gdy zdobyła tytuł Australian Open, a we French Open dotarła do finału. Mimo że Kenin to reprezentantka Stanów Zjednoczonych, to i tak można się spodziewać, że oczy kibiców będą jednak zwrócone na brytyjski talent.

Oprócz głównego kortu i meczu Igi Świątek oczy polskich kibiców będą też skierowane na kort siódmy, gdzie swój pierwszy mecz rozegra Hubert Hurkacz. Jego rywalem będzie nierozstawiony Kazach, Timofey Skatov.

Mats Wilander zabrał głos w sprawie Jannika Sinnera

/ Szymon Stępień , źródło: https://www.tennis365.com/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Lider rankingu ATP, Włoch Jannik Sinner, pozostaje w ciągłym ogniu krytyki. Przypomnijmy, że zawodnik został dwukrotnie złapany na pozytywnym wyniku testu antydopingowego. W marcu tego roku 23-letni tenisista uzyskał pozytywny wynik testu na niski poziom metabolitu klostebolu, zakazanego sterydu anabolicznego, który może być stosowany w okulistyce i dermatologii.

Warto zaznaczyć, że niedawny triumfator turnieju w Cincinnati został niezwłocznie oczyszczony z zarzutów. Tyrolczyk, w ramach zadośćuczynienia, utracił 400 punktów rankingowych oraz nagrodę pieniężną za turniej Indian Wells. Co ciekawe, obyło się bez zawieszenia, niemniej pozostaje pytanie, czy taka kara jest adekwatna do zaistniałej sytuacji.

Wielu obecnych i byłych zawodników ma wątpliwości, czy substancja rzeczywiście trafiła do organizmu zwycięzcy tegorocznej edycji Australian Open przypadkowo. O całym zajściu wypowiada się m.in. Mats Wilander, siedmiokrotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych, który poddał pod dyskusję, czy tak niezwłoczne rozwiązanie sytuacji jest sprawiedliwe.

– Proces jest oczywiście okropny, ponieważ jeśli możesz przetestować coś i uzyskać wynik, który jest tak mały – mam na myśli miliardową część grama – to znaczy, że nie ma dosłownie nic. Ale jeśli możesz być tak dobry w testowaniu, z pewnością musisz być tak dobry, jeśli chodzi o proces, ponieważ nie tylko zniszczyłbyś karierę zawodnika, ale mógłbyś zniszczyć kraj pod względem wychowania tenisistów. A Włochy radzą sobie świetnie. Dlatego mamy szczęście, że Jannik mógł dalej grać.

Można więc zrozumieć, gdy niektórzy gracze wychodzą i mówią: „tak, jasne, jasne, on tego nie zrobił, czy cokolwiek innego”, ale myślę, że wiemy, że Jannik Sinner jest jednym z najbardziej uczciwych tenisistów, jakich kiedykolwiek widzieliśmy.

Cieszę się, że Jannik Sinner został uznany za niewinnego i może dalej grać. To dobry facet i błogosławieństwo dla każdego, kto kocha tenis. Jego rywalizacja z Carlosem Alcarazem jest już epicka i jestem absolutnie w 100% przekonany, że ten pozytywny wynik testu wynikał z incydentu między Jannikiem a kimś z jego zespołu. Ale w takich przypadkach zadaję sobie pytanie: jak to się mogło stać? Ludzie, którzy ściśle współpracują z zawodnikami, muszą być przygotowani i bardzo ostrożni, ponieważ nieostrożność lub błąd z ich strony może zniszczyć karierę zawodnika – tak podsumował całą aferę dopingową Włocha utytułowany Szwed.

Podobna sytuacja miała miejsce rok temu u Kamila Majchrzaka. Wtedy 28-letni Piotrkowianin nie mógł liczyć na równie łaskawy wymiar kary jak w przypadku Sinnera. Polski tenisista został zdyskwalifikowany na blisko 13 miesięcy i musiał wstrzymać się od wszelkich aktywności sportowych. Zawodnik wypowiedział się szeroko na temat kary Włocha na swoich mediach społecznościowych.

Już dziś Włoch rozegra pierwszy set na tegorocznym US Open, natomiast o sprawie dopingu Sinnera wciąż jest głośno, a Wilander uważa, że nie jest to dobry znak dla sportu.

United Cup. Organizatorzy odkrywają pierwsze karty

/ Anna Niemiec , źródło: informacja prasowa, foto: AFP

Poznaliśmy pierwsze szczegóły dotyczące przyszłorocznej edycji United Cup. Impreza rozpocznie się 27-go grudnia. Przez dziesięć dni 18 mieszanych drużyn będzie walczyć w Sydney i Perth o zwycięstwo.

Pierwsze zgłoszenia będą przyjmowane do 16-go października i wtedy poznamy pierwsze szesnaście ekip, które wezmą udział w turnieju. W pierwszej kolejności zostanie zakwalifikowanych pięć drużyn z najwyżej sklasyfikowaną singlistką i pięć z najwyżej sklasyfikowanym singlistą. Kolejne osiem krajów zostanie zakwalifikowanych na podstawie łączonego rankingu dwóch pierwszych rakiet. Udział jako gospodarz zagwarantowany ma Australia.

Sporą zmianą w porównaniu z poprzednią edycją będzie to, że 19-go listopada będzie kolejna tura kwalifikacji. Jeśli jedna tenisistka lub jeden tenisista, którzy w październiku nie zdołali się zakwalifikować, a w aktualnym rankingu będą zajmować miejsce w Top 10 i będą mieli drużynę, z którą będą mogli wystąpić, to ich zgłoszenie zostanie zaakceptowane. Zajmą oni wtedy miejsce ekipy z najniższym rankingiem łączonym.

Pula nagród wyniesie w tym roku 15 milionów australijskich dolarów, a tenisiści będą mogli zdobyć po 500 punktów do rankingu WTA i ATP. Drużyny zostaną podzielone na trzyosobowe grupy. Trzy będą rywalizować w Sydney, a trzy Perth. Do ćwierćfinałów awansują zwycięzcy grup i jedna drużyna z drugiego miejsca z najlepszym bilansem w każdym mieście. Oba półfinały odbędą się już w Sydney. Drużyny rywalizujące w Perth będą miały jeden dzień wolny na podróż oraz drugi na miejscu na trening i odpoczynek. Finał odbędzie się 5-go stycznia.

Reprezentacja Biało-Czerwonych pod wodzą Igi Świątek i Huberta Hurkacza brała udział w obydwu poprzednich edycjach. W 2023 roku w półfinale Polska musiała uznać wyższość późniejszych zwycięzców Amerykanów, a w tym roku po bardzo zaciętym finale, w którym Biało-Czerwoni mieli piłki meczowe, lepsi okazali się Niemcy.

US Open. Iga Świątek i Hubert Hurkacz wracają do gry

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.usopen.org, foto: AFP

Iga Świątek i Hubert Hurkacz to ostatni reprezentanci Polski, którzy biorą udział w rywalizacji singlowej podczas tegorocznego US Open. Mistrzyni turnieju sprzed dwóch lat oraz wrocławianin swe pierwsze mecze rozegrają we wtorek.

Z pięciorga Biało-czerwonych, którzy znaleźli się w drabinkach singla, po pierwszym dniu zostało już tylko dwoje. Iga Świątek broni w tym roku punkty za zeszłoroczną czwartą rundę. Z kolei Hubert Hurkacz przed rokiem pożegnał się z Flushing Meadows po meczu drugiej rundy.

Pierwszego we wtorkowe popołudnie polskiego czasu na korcie zobaczymy półfinalistę Wimbledonu z 2021 roku. Polski tenisista nie ma ostatnio zbyt udanego czasu. Z Igrzysk Olimpijskich w Paryżu wrocławianin musiał się wycofać ze względu na kontuzję kolana, której doznał na Wimbledonie. Z kolei do Nowego Jorku przyjechał po tym jak w Cincinnati poddał mecz 1/4 finału z powodu problemów zdrowotnych.

– Każdego dnia pracujemy nad pewnym elementami i z dnia na dzień w jakimś stopniu idzie to wszystko do przodu. Cieszę się z tego, że mogę rywalizować. Oczywiście nie jesteśmy w idealnym stanie, takim jak zazwyczaj jesteśmy przed każdym turniejem. Ale czuję się zdrowy i nie mogę doczekać się gry w Nowym Jorku – skomentował swą gotowość do gry Hubert Hurkacz, którego pierwszym rywalem będzie Timofiej Skatow. Kazach to tenisista klasyfikowany na 188. miejscu w rankingu, który do turnieju dostał się przez eliminacje. Będzie to pierwszy mecz między oboma panami, a rozpocznie się o godzinie 17:00 polskiego czasu na korcie numer siedem.

Godzinę później tegoroczną edycję rozpocznie Iga Świątek. Liderka światowego rankingu do Nowego Jorku przybyla podobnie jak Hubert Hurkacz, z imprezy rozgrywanej w stanie Ohio. Tam najlepsza tenisistka świata dotarła do 1/2 finału, gdzie musiała uznać wyższość Aryny Sabalenki. Teraz panie mają szansę się spotkać dopiero w meczu o tytuł. Z kolei w meczu pierwszej rundy rywalką Polki będzie Kamil Rachimowa. Przed rozpoczeciem turnieju raszynianka skomentowała ewentualnie oczekiwania co do występu na nowojorskich kortach.

– Moje oczekiwania są niższe, ponieważ wiem, że to jest bardzo intensywny sezon. Po igrzyskach olimpijskich nie było łatwo. Najlepiej się czuję, kiedy mogę się po prostu skupić na treningu i ciężkiej pracy na korcie, żeby polepszyć swoją grę, a nie na samych wynikach – powiedziała tenisistka, która zainauguruje wtorkową rywalizację na Arthur Ashe Stadium. A początek pojedynku o godzinie 18:00 polskiego czasu.

Były trener Rybakiny krytykuje Igę Świątek

/ Izabela Modrzewska , źródło: tennis365.com/oprac.własne, foto: AFP

Andriej Czesnokow, były szkoleniowiec Eleny Rybakiny, niepochlebnie wypowiedział się o obecnej liderce rankingu. 

Rosjanin jako zawodnik wygrał siedem turniejów ATP w latach 1985-1999. W 2018 roku, przez jakiś czas trenował Rybakinę w moskiewskim klubie tenisowym. Jak cytuje portal We Love Tennis, polska zawodniczka jest dla niego „jedyną tenisistką, której nie lubi”.

W ubiegłym roku, najlepszym, kobiecym meczem był finał w Madrycie. Świątek przegrała z Aryną Sabalenką i nie powiedziała ani jednego dobrego słowa o tym meczu. Kiedy przegrała, wszystko było dla niej złe; miała ból głowy, źle się czuła – dodaje Czesnokow.

W dalszej części wywiadu porównał 23-latkę do tenisowych legend. – Nadal kiedy przegrywa z Dżokovicem przyznaje, że grał on lepiej i gratuluje mu. Ona nigdy nic nie mówi. Dla niej liczy się tylko jedna osoba na świecie – ona sama. Inni są niczym i nikim. 

US Open. Udany początek Sabalenki oraz Azarenki, Stephens nie wykorzystała solidnego prowadzenia

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.usopen.org, foto: AFP

Aryna Sabalenka udanie rozpoczęła tegoroczną edycję US Open. W drugiej rundzie jest już również Wiktoria Azarenka. A już na pierwszej przeciwniczce swój występ zakończyła mistrzyni Sloane Stephens. 

W historii amerykańskiej lewy Wielkiego Szlema jest kilka niespodziewanych triumfatorek. Wśród nich znajduje się mistrzyni z 2017, która do rywalizacji przystąpiła na podstawie zamrożonego rankingu. I pokonując w meczu o tytuł swą rodaczkę Madison Keys, Sloane Stephens sięgnęła po najcenniejszy tytuł w karierze.

W tym roku tenisistka z Florydy nie powtórzy osiągnięcia sprzed siedmiu lat. Zbyt mocną przeciwniczką dla byłej trzeciej rakiety świata okazała się już Clara Burel. Mimo, że reprezentantka gospodarzy wygrała pierwszego seta bez straty gema. Z kolei w drugiej odsłonie Amerykanka przy swoim serwisie była dwa punkty od wygrania dziesiątego gema z rzędu. Od tego momentu jednak Francuzka wygrała siedem z dziewięciu rozegranych gemów i wykorzystując wszystkie szanse na przełamanie podania Stephens doprowadziła do decydującej odsłony.

W tej tenisistka z Rennes musiała również gonić wynik. Jednak ostatecznie ani prowadzenie 2:0 ani wynik 4:2 nie pozwolił Sloane Stephens „dowieść” przewagi do końca. I ostatecznie to Burel zapewniła sobie miejsce w drugiej rundzie. O wyrównanie zeszłorocznego wyniku zawodniczka z Europy powalczy z Wiktorią Azarenką, czyli trzykrotną finalistką US Open.

Uczestniczka finałów singla amerykańskiej imprezy w latach 2012, 2013 oraz 2020 co prawda przegrała seta otwarcia z Julią Starodubcewą. Jednak w dwóch kolejnych odsłonach oddała rywalce w sumie dwa gemy i awansowała do dalszej fazy rywalizacji.

W grze o powtórzenie zeszłorocznego wyniku jest Aryna Sabalenka. Wiceliderka światowego rankingu przed dwunastoma miesiącami w meczu o tytuł musiała uznać wyższość Coco Gauff. Amerykanka w poniedziałek oddała Varvarze Grachevej jedynie dwa gemy i rozpoczęła obronę tytułu. Z kolei tenisistka z Mińska w dwóch setach pożegnała Priscillę Hon.

W pierwszym secie rozgrywanego przy zamkniętym dachu spotkaniu to turniejowa „dwójka” dwukrotnie przełamała serwis Australijki i wygrała partię otwarcia. W drugiej odsłonie zeszłoroczna finalistka wygrała serwis rywalki w czwartym gemie, aby po chwili przegrać swego gema. Po kolejnym przełamaniu dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa okazała się skuteczniejsza. W siódmym gemie obroniła pięć piłek na przełamanie i wyszła na prowadzenie 5:2. Po zmianie stron każda z pań wygrała swego gema serwisowego i ostatecznie to zawodniczka zza naszej wschodniej granicy za pierwsza piłką meczową zakończyła spotkanie.


Wyniki

Pierwsza runda:

Aryna Sabalenka (2) – Priscilla Hon (Australia) 6:3, 6:3

Barbora Krejcikova (Czechy, 8) – Marina Bassols Ribera (Hiszpania) 7:6(3), 6:2

Emma Navarro (USA, 13) – Anna Blinkowa 6:1, 6:1

Marta Kostiuk (Ukraina, 19) – McKartney Kessler (USA) 6:2, 6:3

Wiktoria Azarenka (20) – Julia Starodubcewa 3:6, 6:1, 6:1

Jekaterina Aleksandrowa (29) – Wiktoria Tomowa (Bułgaria) 6:7(4), 6:0, 7:5

Jule Niemeier (Niemcy) – Dajana Jastremska (Ukraina, 32) 6:4, 6:7(3), 6:4

Clara Burel (Francja) – Sloane Stephens (USA) 0:6, 7:5, 7:5

Harriet Dart (Wielka Brytania) – Chloe Paquet (Francja) 6:1, 6:2

Lucrezia Bronzetti (Włochy) – Lulu Sun (Nowa Zelandia) 6:3 i krecz

Ajla Tomljanović (Australia) – Ann Li (USA) 6:4, 6:4

Elena-Gabriela Ruse (Rumunia) – Julia Grabher (Austria) 6:2, 6:4

Martina Trevisan (Włochy) – Taylor Townsend (USA) 6:2, 7:5