Cincinnati. Dżoković nie obroni tytułu!

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dżoković nie weźmie udziału w startującym w przyszłym tygodniu turnieju ATP Masters 1000 w Cincinnati. Organizatorzy imprezy poinformowali za pośrednictwem mediów społecznościowych o absencji w rozgrywkach triumfatora sprzed roku.

Reprezentant Serbii sięgnął przed kilkoma dniami po złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Gra w stolicy Francji spowodowała wcześniej decyzję o wycofaniu się z turnieju w Montrealu. Udział w rozgrywkach w Cincinnati miał być dla niego ostatnim przetarciem przed wielkoszlemowym US Open. Organizatorzy imprezy w stanie Ohio poinformowali jednak w czwartek, że Serb nie weźmie udziału w turnieju – Cincinnati będzie tęsknić za naszym obrońcą tytułu. Nie możemy się doczekać kolejnych rozdarć koszulek w przyszłości – możemy przeczytać we wpisie na portalu X.

Miejsce byłego lidera rankingu w drabince zajmie Giovanni Mpetshi Perricard. Dżoković trzykrotnie wygrywał turniej w Cincinnati. Ostatnio dokonał tego 12 miesięcy temu, pokonując w słynnym finale Carlosa Alcaraza. Reprezentant Serbii nie sięgnie więc w turnieju odbywającym się między 12 a 19 sierpnia po setny tytuł w karierze – będzie mógł dokonać tego w Nowym Jorku.

 

Toronto. Magda Linette zakończyła singlową przygodę

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Magda Linette przegrała z Emmą Navarro w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w kanadyjskim Toronto. Amerykanka została w imprezie rozstawiona z numerem „8”. To czyniło ją faworytką tego meczu i niestety przedmeczowe przewidywania się potwierdziły.

Pierwszą partię całkowicie zdominowała 23-letnia Amerykanka. Magda Linette serwowała jako pierwsza i po 11-minutowym, bardzo szarpanym gemie niestety została przełamana. W piątym gemie nasza tenisistka po raz drugi straciła podanie, co spowodowało, że ten set był nie do uratowania. Linette nie potrafiła znaleźć sposobu w jaki mogłaby zagrozić serwisowi młodszej rywalki. W tej partii 32-latka nie miała ani jednej szansy na przełamanie wyżej notowanej przeciwniczki. Navarro wykorzystała pierwszą piłkę setową i zamknęła partię po 40 minutach.

Amerykanka stosunkowo słabo serwowała w tej partii (36 procent pierwszego serwisu). Elementem który dał jej zdecydowaną przewagę był niewątpliwie return. W drugim secie mieliśmy do czynienia z istotną niemocą serwisową zarówno Emmy Navarro, jak i Magdy Linette. Tenisistka z Charleston straciła swoje podanie dwukrotnie. Polka niestety oddała serwis trzy razy. Kluczowy dla losów meczu był dziesiąty gem, kiedy to na mecz serwowała Amerykanka. Był to bardzo nerwowy i nierówny gem obfitujący w błędy z obu stron. Zarówno Linette, jak i Navarro znały wagę tego gema.

Nasza tenisistka zdołała doprowadzić do sytuacji, w której miała break pointa, co dałoby jej powrót do meczu. Niestety wyżej notowana Emma Navarro wybroniła się i wypracowała sobie piłki meczowe. Pierwsze dwie Magda obroniła i wydawało się, że jest w stanie złamać opór lepiej dysponowanej tego dnia rywalki. Niestety trzecią okazję Amerykanka wykorzystała, a w zasadzie to nasza tenisistka jej pomogła, kiedy to wyrzuciła piłkę na aut.


Wyniki

II runda singla

Emma Navarro (USA, 8) – Magda Linette (Polska) 6:2, 6:4

Montreal. Hubert Hurkacz wraca po kontuzji

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: atptour.com, foto: @atptour

Podczas tegorocznego Wimbledonu Polak doznał bardzo niebezpiecznej kontuzji. Nasz tenisista wprawdzie opuścił igrzyska olimpijskie w Paryżu, ale już wraca do gry – podczas turnieju w Montrealu.

Hubert Hurkacz stanął przed jednym z największych wyzwań w swojej karierze, gdy podczas drugiej rundy Wimbledonu doznał kontuzji kolana, która zakończyła się operacją łąkotki. Po zabiegu wielu lekarzy prognozowało, że powrót do gry może potrwać do końca roku. Mimo to, Hurkacz zdoła wrócić do rywalizacji już po trzech tygodniach intensywnej rehabilitacji

Zaraz po tym wiedziałem, że coś się stało, bo to było bolesne i musieliśmy ustalić, jak poważne to było i po prostu zdobyć jak najwięcej informacji. To był trudny czas, ponieważ po badaniu nie wiedziałem, kiedy wrócę na kort, czy w ogóle będę grał w tym roku, ani czy osiągnę swój normalny poziom. Więc to był zdecydowanie trudny czas – wspomina kontuzję Polak.

Trener Hurkacza, Craig Boynton, początkowo nie spodziewał się tak poważnej kontuzji, ale szybko zorientował się, że sytuacja jest poważna.

Na początku, kiedy to się stało, myślałem, że ma skurcze. Rozmawiał po polsku z fizjoterapeutą, a fizjoterapeuta powiedział mi: „musi przestać”. Nie miałem pojęcia, co się dzieje – powiedział Boynton.

Oczywiście nie obyło się bez szczegółowych badań – Zajął się tym wszystkim w Polsce z częścią zespołu, zespołu fizycznego. Przeszedł operację i stwierdzenie, że chłopaki pracowali pilnie, byłoby niedopowiedzeniem, aby doprowadzić go do miejsca, w którym jest teraz. Pracował tak ciężko, jak Iron Man. To było szalone, ile zrobił, aby wrócić tutaj w ciągu trzech do czterech tygodni, aby dojść do punktu, w którym faktycznie rywalizujemy.

Następnie wrocławianin przeszedł operację i intensywną rehabilitację, a do treningów zdołał wrócić już po tygodniu. Teraz Polak jest gotowy do gry w turnieju Omnium Banque National w Montrealu. Pomimo opuszczenia Igrzysk Olimpijskich, Hurkacz jest wdzięczny za możliwość powrotu na kort.

To zdecydowanie pozwala docenić to, co robisz, nie mając szansy lub możliwości, aby to zrobić przez jakiś czas. Wiedziałem, że nie mogę poruszać się po korcie, więc niestety nie wziąłem udziału w igrzyskach. Marzyłem o tym, aby grać, ale wiedziałem, że to po prostu nie będzie możliwe. Rany wciąż się nie zagoiły. Po prostu nie mogłem tam pojechać. To było zbyt duże ryzyko, a poza tym nie mogłem poruszać się po korcie, więc to po prostu nie miało prawa zadziałać – przyznał szczerze nasz tenisista.

Hurkacz także kontaktował się z innymi sportowcami, w tym z Novakiem Dżokoviciem, który przeszedł podobną kontuzję. – To było inspirujące, zwłaszcza wygrana złotego medalu – powiedział Hurkacz.

Napisałem też SMS-a do Novaka. Był naprawdę wspierający i pomocny, a to była po prostu inna sytuacja, trudna sytuacja, próba podjęcia decyzji. Pod koniec wiedziałem, że muszę przejść operację.

Trener Boynton podkreśla, że teraz najważniejsze jest mądre zarządzanie dalszą karierą Hurkacza. Szkoleniowiec nie traci też optymizmu.

Cieszę się, że może robić rzeczy, które kocha oraz że jesteśmy tutaj. Teraz musimy być mądrzy w tym, jak będziemy postępować i po prostu obserwować. Mecze zadecydują, nad czym trzeba popracować pod każdym względem.

Hubert Hurkacz po przybyciu do Montrealu doceniał każdą chwilę na miejscu, od widoku kibiców po treningi.

Wydawało się, że to trwało naprawdę długo. Wydawało się, że wydarzyło się tak wiele rzeczy od czasu, gdy ostatni raz byłem na korcie – powiedział Hurkacz.

Przeszliśmy przez tak wiele rzeczy jako zespół i podjęliśmy wiele trudnych decyzji. To po prostu sprawia, że naprawdę doceniasz to, co robisz każdego dnia, a czasami możesz się zgubić, ponieważ po prostu nieustannie dążysz do tego, aby być lepszym, wygrywać mecze, próbować wygrywać turnieje i Wielkiego Szlema. W pewnym momencie nie doceniasz naprawdę chwili, a teraz naprawdę miałem chwilę, aby się zatrzymać i zastanowić – przyznał szczerze wrocławianin.

 

Hubert Hurkacz pierwszy mecz w ramach turnieju w Montrealu rozegra w nocy z czwartku na piątek, a jego rywalem będzie Australijczyk Thanasi Kokkinakis.

Montreal. Faworyci za burtą turnieju

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/atptennis.com, foto: AFP

Z turniejem w Kanadzie na etapie zaledwie drugiej rundy pożegnali się mistrz, finalista oraz jeden z najlepszych Amerykanów. Sprawcą jednej z tych niespodzianek był doświadczony, niestety również przez kontuzje, Kei Nishikori, który w światowym tenisie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Alejandro Davidovich Fokina – Daniił Miedwiediew

28-letni Miedwiediew to mistrz tego turnieju z 2021 roku oraz finalista z 2019 roku. Kilka dni temu zawodnik mówił o swoich planach na sezon na kortach twardych. Początek podboju Ameryki w jego wykonaniu jest jednak nieudany. Daniił do dziś z tym rywalem jeszcze nie przegrał. Panowie stoczyli wcześniej cztery pojedynki i zawsze górą wychodził z nich Miedwiediew.

Pierwszą partię dzisiejszego meczu minimalnie zwyciężył Davidovich Fokina. W drugiej bardziej utytułowany i doświadczony rywal nie dał 25-latkowi większych szans. Trzecia partia to jednak popis tenisisty z Hiszpanii. Alejandro świetnie serwował i skutecznie wykorzystywał szanse na przełamanie rywala. Oba te czynniki zadecydowały o jego sukcesie. Na uwagę zasługuje fakt, że zawodnik ten wygrał spotkanie mimo raczej niekorzystnych statystyk obejmujący takie elementy jak pierwszy serwis, punkty wygrane po pierwszym serwisie czy asy.

Kei Nishikori – Stefanos Tsitsipas

Tenisiści grali ze sobą dwa razy i bilans tych spotkań jest remisowy. Nie miało to raczej większego znaczenia dla dzisiejszego spotkania, ponieważ pojedynki te miały miejsce w 2018 i 2021 roku. Grek to finalista tego turnieju z roku 2018, kiedy to lepszy od niego był sam Rafa Nadal. Japończyk również grał tutaj w finale, a miało to miejsce w roku 2016. Wtedy to tenisiście z Azji tytuł sprzed nosa „sprzątnął” Novak Dżoković.

Dzisiejszy mecz nie był jednak porywającym widowiskiem. W pierwszym secie Grek dał się przełamać dwukrotnie, podczas gdy sam odebrał serwis rywalowi jeden raz. O losach drugiego seta zadecydowało jedno przełamanie wywalczone przez Japończyka w trzecim gemie. Stefanos miał szanse na odrobienie strat, ale był bardzo nieskuteczny, co w konsekwencji przyczyniło się do jego porażki.

Brandon Nakashima – Tommy Paul

W tym meczu panowie walczyli o prymat na krajowym podwórku. Zdecydowanym faworytem tego starcia był bardziej doświadczony i utytułowany 27-letni Paul. 23-letni Nakashima to zdolny tenisista, ale jednak jeszcze nie osiągnął poziomu starszego rodaka. Teoretycznie więc wynik tego spotkania – 6:2, 6:7(5), 6:1 na korzyść Nakashimy – powinien być zaskoczeniem. Jeśli jednak zagłębimy się w statystyki wzajemnych spotkań, to nie jest to aż taka niespodzianka, gdyż Brandon wygrał trzy z czterech wcześniejszych spotkań z dzisiejszym rywalem.

Dzisiejszy mecz mógł zakończyć się w dwóch krótkich setach, gdyby Nakashima wykorzystał trzy breaki, które miał w drugiej partii. Paul zdołał się jednak wybronić i przedłużyć swoje nadzieje. Niestety dla niego w trzecim secie, podobnie jak i w pierwszym, dominacja młodszego rodaka była bezdyskusyjna i to właśnie on zagra o ćwierćfinał.


Wyniki

Druga runda singla 

Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania)  – Danił Miedwiediew (3) 6:4, 1:6, 6:2

Kei Nishikori (Japonia, PR) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 8) 6:4, 6:4

Brandon Nakashima (USA, Q) – Tommy Paul (USA, 10) 6:2, 6:7(5), 6:1

ITF Bytom. Trzy Polki z awansem do ćwierćfinałów

/ Artur Kobryn , źródło: własne, itftennis.com, foto: Pressaro

Czwartek był dniem pojedynków drugiej rundy w turnieju ITF W50 na kortach ziemnych w Bytomiu. Do kolejnej fazy zmagań awansowały trzy nasze reprezentantki, ale ta liczba może jeszcze się zwiększyć.

Siedem polskich tenisistek rozpoczęło rywalizację w drugiej rundzie bytomskich zawodów. Już przed rozpoczęciem gier pewne było, iż w ćwierćfinałach zobaczymy przynajmniej jedną z nich, ponieważ na samym szczycie drabinki parę tworzyły Marcelina Podlińska oraz Oliwia Szymczuch. Wyraźne zwycięstwo odniosła pierwsza z nich, oddając przeciwniczce zaledwie trzy gemy. Jej kolejną oponentką będzie Słowaczka Renata Jamrichova, która uporała się z Żibek Kulambajewą 6:3, 6:2.

Na szczęście nie była to jedyna polska wygrana tego dnia. Bez straty seta w najlepszej ósemce zameldowała się również Weronika Ewald. Turniejowa „dwójka” poradziła sobie z Leonie Kueng, zwyciężając 6:2, 6:4. Tym samym zrewanżowała się Szwajcarce za niedawną porażkę poniesioną na kortach w Warszawie. 18-latka na kolejną rywalkę musi jeszcze poczekać. Potyczka Darii Kuczer z Lucią Cortez Llorcą została bowiem przerwana na początku trzeciego seta z powodu opadów deszczu. Przed wznowieniem w lepszej sytuacji znajduje się Polka, która prowadzi 2:0.

Trzecią triumfująca tego dnia „biało-czerwoną” była Monika Stankiewicz. Grająca w Bytomiu z „dziką kartą” 17-latka pokonała słowacką kwalifikantkę Sofię Milatovą 6:2, 6:3. O półfinał przyjdzie jej się zmierzyć z rozstawioną z numerem piątym Niką Radisić. Słowaczka odwróciła losy rywalizacji z Niemką Anną Klasem, wygrywając 1:6, 6:2, 6:2.

W czwartek przerwana niestety została seria sześciu zwycięstw z rzędu Zuzanny Pawlikowskiej. 19-latka, która przed kilkoma dniami zdobyła w Savitaipale swój pierwszy tytuł na szczeblu zmagań ITF, przegrała z oznaczoną „trójką” Mią Ristić 4:6, 4:6. Udział w turnieju zakończyła też kwalifikantka Anna Kmiecik, które uległa Włoszce Nicole Fossie Huergo 2:6, 1:6.


Wyniki

Druga runda gry pojedynczej:

Weronika Ewald (Polska, WC) – Leonie Kueng (Szwajcaria, 2) 6:2, 6:4

Mia Ristić (Serbia, 3) – Zuzanna Pawlikowska (Polska, WC) 6:4, 6:4

Nika Radisić (Słowenia, 5) – Anna Klasen (Niemcy, Q) 1:6, 6:2, 6:2

Renata Jamrichova (Słowacja) – Żibek Kulambajewa (Kazachstan, 8) 6:3, 6:2

Marcelina Podlińska (Polska, WC) – Oliwia Szymczuch (Polska, LL) 6:2, 6:1

Monika Stankiewicz (Polska, WC) – Sofia Milatova (Słowacja, Q) 6:2, 6:3

Nicole Fossa Huergo (Włochy) – Anna Kmiecik (Polska, Q) 6:2, 6:1

Daria Kuczer (Polska) – Lucia Cortez Llorca (Hiszpania, 7) 2:6, 6:2 2:0 i przerwa z powodu deszczu

Toronto. Magdalena Fręch już poza turniejem

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Magdalena Fręch przegrała w drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Toronto. Po drugiej stronie siatki stała Diana Sznajder rozstawiona z numerem „14”. Zaledwie 20-letnia tenisistka była faworytką starcia z polską tenisistką i przedmeczowe założenia stały się faktem.

Sznaider wygrała w tym sezonie trzy turnieje (Hua Hin, Bad Homburg i Budapeszt) oraz osiągnęła swój najlepszy ranking w karierze. Najlepszym rezultatem 26-letniej łodzianki jest w tym roku finał turnieju w Pradze. Tenisistki nie spotkały się dotychczas na zawodowych kortach. Jeśli chodzi o kanadyjską imprezę, to dla Sznajder jest to debiut w tych zawodach. Polka w imprezie wystąpiła po raz drugi. W ubiegłym roku Fręch wskoczyła do drabinki jako „szczęśliwa przegrana” i w pierwszej rundzie gładko przegrała z Beatriz Haddad Maią.

Pierwszy set to popisowa gra naszej tenisistki. Polka całkowicie zdominowała młodszą rywalkę. Na pewno wpływ na to miał fakt, iż Diana dopiero niedawno przyleciała do Kanady z Europy. Magdalena Fręch nie popełniała większych błędów, bardzo dobrze serwowała oraz skutecznie wykorzystywała okazje break pointowe. Łodzianka dwukrotnie przełamała rywalkę, sama nie dając jej nawet jednej takiej okazji. Pierwszą piłkę setową Sznajder obroniła, ale drugiej już nie i po 33 minutach gry set padł łupem Polki.

Druga partia rozpoczęła się od szybkiego przełamania na korzyść naszej tenisistki. Radość nie trwała jednak długo, ponieważ chwilę później Sznajder wykorzystała pierwszego break pointa w meczu i wyrównała. Niespodziewanie w czwartym gemie Magdalena Fręch po raz drugi straciła serwis, co dało przeciwniczce prowadzenie 3:1. 20-latka z Moskwy do końca seta kontrolowała już sytuację na korcie i wykorzystując trzecią piłkę setową, wyrównała stan meczu.

O wszystkim musiał więc zadecydować trzeci set. Początek partii był wyrównany. Obie tenisistki grały uważnie i pilnowały swoich podań. Niestety swoją grę poprawiła Diana Sznajder. Wyraźnie przyspieszyła tempo i przestała psuć piłki, co poskutkowało przełamaniem na jej korzyść w piątym gemie. W kolejnym gemie Polka miała szansę na odrobienie straty, ale popełniła błąd, a ich w grze naszej tenisistki na tym etapie pojawiło się niestety więcej. Proste błędy popełniała również rywalka, co pozwoliło łodziance odrobić stratę.

O losach awansu zadecydował tie-break. Dodatkowa rozgrywka była bardzo wyrównana, ale niestety w końcówce minimalnie lepsza była Diana Sznajder i to ona będzie walczyła o czołową ósemkę kanadyjskiej imprezy.


Wyniki

II runda singla

Diana Sznajder (14) – Magdalena Fręch (Polska) 2:6, 6:3, 7:6(5)

US Open. Wzrost płac podczas tegorocznej edycji

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.twitter.com, foto: AFP

Organizatorzy US Open ogłosili kwotę jaką przeznaczą na pulę nagród dla tenisistów podczas tegorocznej edycji nowojorskiego szlema. Podobnie jak we wszystkich innych tegorocznych turniejach Wielkiego Szlema, również i na nowojorskich kortach najlepsi tenisiści świata mogą liczyć na większe zarobki.

Po Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu tenisowa „karuzela” przeniosła się za Ocean. Tam toczy się rywalizacja, której kulminacyjnym momentem będzie ostatnia w sezonie lewa wielkoszlemowa – US Open. Tytułów mistrzowskich na Flushing Meadows będą bronić Novak Dżoković oraz Coco Gauff.

Za zeszłoroczny triumf Serb i reprezentantka gospodarzy otrzymali 3 mln dolarów każdy. W przypadku powtórzenia wyniku w tym roku, na ich konto wpłynie o 600 tysięcy dolarów. Po raz pierwszy w historii amerykańskiej imprezy sześciocyfrowa kwota zasili portfele tenisistek oraz tenisistów, którzy przystąpią do gry w meczach pierwszej rundy singla. W sumie pula nagród tegorocznego turnieju wynosi 75 milionów dolarów. Oznacza wzrost względem zeszłorocznej kwoty o 10 milionów, czyli o 15 procent.

Kwota jaką amerykańscy organizatorzy przeznaczyli na wzrost puli nagród wynika z przychodu jaki organizatorzy zanotowali w 2023 roku względem edycji z 2022 roku (514 milionów przychodu względem 472 milionów przed dwoma laty). Tym samym US Open zostaje imprezą, która notuje najwyższy wzrost tegorocznych płac jeżeli chodzi o turnieje Wielkiego Szlema.

Najmniejszą podwyżkę tenisistki i tenisiści otrzymali na Roland Garros, gdzie ich pensje wzrosły o niespełna osiem procent. Dwucyfrowy, 11, procentowo wzrost zaproponowali zawodnikom organizatorzy Wimbledonu. Z kolei największy przychód nastąpił podczas Australian Open. Tam pula nagród w porównaniu z rokiem ubiegłym była wyższa o trzynaście procent.

Korespondencja z Toronto. Drugi dzień turnieju za nami

/ Peter Figura , źródło: własne, foto: Peter Figura

Peter Figura, Toronto 

Drugi dzień turnieju National Bank Open w Toronto przyniósł kilka ciekawych pojedynków w turnieju singlowym. W pierwszym z nich wystąpiła Paula Badosa, która w ubiegłym tygodniu wygrała turniej w Washington Open. W pierwszej rundzie w Toronto jej przeciwniczką byłą Dunka Clara Tauson, obecnie „62” rakieta świata. Spotkanie to miało jednak dość jednostronny przebieg, a Badosa dominowała od samego początku, wygrywając pierwszego seta 6:1. W drugiej partii gra miała nieco bardziej wyrównany charakter, ale przewaga Hiszpanki była dość wyraźna. Drugi set zakończył się jej zwycięstwem 6:4, a tym samym awansowała ona do drugiej rundy turnieju, w której zmierzy się z rozstawioną z numerem „4” Jelena Ostapenko.

We wtorek na kortach Sobeys Stadium wystąpiła najwyżej sklasyfikowana Kanadyjka Leylah Fernandez (#33 WTA). Jej przeciwniczka Shuai Zheng z powodu choroby wycofała sie jednak z turnieju i zastąpiła ją Nao Hibino (#169WTA). Japonka w pierwszej rundzie pokonała inna Kanadyjkę Katherine Sevbov, a w spotkaniu z Fernandez przez pierwsze dwa sety nawiązywała równorzędną walke. Zwłaszcza końcówka drugiego seta, gdzie Hibino odrobiła straty i zakończyła go wygrywając 7:5 była imponująca. HIbino wygrała jeszcze pierwszego gema w decydującej trzeciej partii, jednak od tego momentu Fernandez kontrolowała przebieg spotkanie wygrywając trzeciego seta i całe spotkanie 6:3, 5:6, 6:1.

W wieczornej sesji z dużym zainteresowaniem oczekiwano na spotkanie byłej liderki rankingu i finalistki kanadyjskiego turnieju z 2021 roku, Karoliny Pliskovej z jeszcze do niedawna trzecią zawodniczką w rankingu WTA i zwyciężczynią National Bank Open z 2022, Jessicą Pegulą.

Pliskova w tym roku po raz pierwszy od czterech lat wygrała turniej WTA, zaś Pegula należała do czołówki WTA w 2023, który to rok przyniósł jej pięć turniejowych zwycięstw i miejsce w pierwszej „piątce” rankingu WTA. Jednak tegoroczne turnieje nie są juz tak dobre dla Amerykanki, a słabe występy zwłaszcza w wielkoszlemowych turniejach zmusiły ją do samooceny jej występów na kortach.

Wtorkowy mecz, mimo że momentami obfitował w sporą ilość bledow, pokazał, że Pegula jest w stanie nawiązać do sukcesów z ubiegłego roku. Mecz z Pliskovą to uważna gra z jej strony, unikanie niepotrzebnych błędów i wykorzystywanie błędów popełnianych przez Czeszkę. Pegula wygrała pierwszą partię 7:5, i grając w ten sam sposób bez podejmowania niepotrzebnego i nadmiernego ryzyka wygrała drugiego seta, a tym samym całe spotkanie 7:5, 6:4. Kolejna przeciwniczką Peguli będzie zwyciężczyni spotkania pomiędzy Leylą Fernandez i Ashley Krueger. Spotkanie to odbędzie sie najprawdopodobniej w piątek.

 

Zdjęcia autorstwa Petera Figury:

 


Wyniki

Druga runda:

Jessica Pegula (USA, 3) – Karolina Pliskova (Czechy) 7:5, 6:4

 

Pierwsza runda: 

Naomi Osaka (Japonia) – Ons Jabeur (Tunezja, 9) 6:3, 6:1

Beatriz Haddad Maja (Brazylia, 13) – Marie Bouzkova (Czechy) 5:7, 6:2, 7:6(1)

Diana Shnaider (14) – Harriet Dart (Wielka Brytania) 6:3, 3:6, 7:6(2)

Leylah Fernandez (Kanada, 15) – Nao Hibino (Japonia) 6:3, 5:7, 6:1

Paula Badosa (Hiszpania) – Clara Tauson (Dania) 6:1, 6:4

Elise Mertens (Belgia) – Katie Volynets (USA) 6:3, 6:1

Marina Stakusic (Kanada) – Erika Andriejewa 6:7(5), 6:1, 6:4

Peyton Stearns (USA) – Anna Blinkowa 6:4, 6:3

Amanda Anisimowa (USA) – Caroline Dolehide (USA) 6:1, 6:4

Ashlyn Krueger (USA) – Elisabetta Cocciaretto (Włochy) 6:3, 6:2

Katie Boulter (Wielka Brytania) – Bernarda Pera (USA) 6:4, 3:6, 6:1

Yue Yuan (Chiny) – Cristina Bucsa (Hiszpania) 6:3, 6:3

Przyznano dzikie karty do turnieju w Cincinnati

/ Izabela Modrzewska , źródło: wtatennis.com/oprac.własne, foto: AFP

Czternastu tenisistów otrzymało dzikie karty do turnieju Cincinnati Open, który rozpocznie się 13 sierpnia. Wśród wyróżnionych znalazły się triumfatorki turniejów wielkoszlemowych.

Bezpośrednie wejście do głównej drabinki otrzymały Bianca Andreescu i Caroline Wozniacki. Kanadyjka, która w 2019 roku wygrała US Open, w turnieju zagra po raz drugi. Trzy lata temu, 24-latka przegrała w pierwszej rundzie z Karoliną Muchovą. Reprezentantka Danii z kolei zadebiutowała w Cincinnati już jako 15-latka, w 2005 roku. W zeszłym sezonie ten turniej był jej drugim występem po trzyletniej przerwie macierzyńskiej.

Oprócz wymienionych tenisistów, dzikie karty dostało również dziewięciu Amerykanów m.in Taylor Townsend, Peyton Stearns i Reilly Opelka, a także Włoch Matteo Berretini.

Montreal. Jan Zieliński awansował do drugiej rundy debla

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Jan Zieliński i Hugo Nys rozstawieni w turnieju rangi ATP 1000 w Montrealu z numerem „14” wygrali mecz pierwszej rundy. Rywalami Polaka i Monakijczyka był francusko-chilijski duet Artur Fils i Nicolas Jarry. Ani jeden, ani drugi nie należą do najlepszych deblistów. Francuz nie ma na koncie żadnego tytułu deblowego ATP na koncie, a tenisista z Ameryki Południowej może się pochwalić dwoma takimi trofeami (Quito i Rio de Janeiro), ale wygrywał te turnieje stosunkowo dawno.

Polak grał dotychczas w turnieju w Montrealu dwukrotnie. W 2022 w debiucie w tej imprezie doszedł aż do półfinału. Partnerem Janka w tamtej imprezie był Hubert Hurkacz. Polska para przegrała wtedy zacięty mecz z Danem Evansem i Johnem Peersem (5:7, 6:4, 4-10). Rok później Zieliński, już w parze z Hugo Nysem, przygodę z kanadyjskim turniejem zakończył już na pierwszej rundzie. Pogromcami polsko-monakijskiego duetu byli wówczas Max Purcell i Andriej Rublow (5:7, 4:6).

Oba duety nie spotykały się wcześniej na zawodowych kortach. Przed meczem śmiało można było postawić Janka i Hugo w roli faworytów z racji zdobytych tytułów, finałów dużych imprez i oczywiście deblowego doświadczenia. Jak wiemy, rankingi nie grają i pierwszy set śmiało tę tezę potwierdzał.

Już w drugim gemie Nys i Zieliński mieli dwa breaki, ale nie zdołali ich wykorzystać. Tego błędu nie popełnili rywale. Fils i Jarry po długim gemie, wykorzystując drugą szansę, przełamali naszego tenisistę i jego partnera i wyszli na prowadzenie. W szóstym gemie Polak i Monakijczyk mieli dwie szanse na odrobienie strat, ale przeciwnicy się obronili. Do końca seta oba duety pilnowały swoich podań i dzięki tej niewielkiej przewadze po 38 minutach na prowadzenie wyszli Francuz i Chilijczyk.

Już w pierwszym gemie drugiego seta piłkę na przełamanie serwisu Nysa i Zielińskiego mieli rywale. Faworyci zdołali się obronić. Wyrównana gra toczyła się do szóstego gema, w którym Polak i Monakijczyk przełamali podanie Filsa i Jarry’ego. Pewne i celne serwisy dały naszej parze wyrównanie w meczu. O awansie miał więc zadecydować super tie-break.

Już od początku dodatkowej rozgrywki zarysowała się przewaga Polaka i jego partnera, najpierw – 3-1, później – 6-2. Fils i Jarry zdobyli jeszcze trzy punkty, ale na niewiele się to zdało. Francuz i Chilijczyk zdołali obronić pierwszą piłkę meczową, ale drugiej już nie byli w stanie, więc faworyci grają dalej.

Zwycięzcy tego starcia w drugiej rundzie zmierzą się z duetem rozstawionym z dwójką”. Poprzeczka pójdzie znacznie w górę, ponieważ po przeciwnej stronie siatki staną Rohan Bopanna i Matthew Ebden. Warto zaznaczyć, że Australijczyk to aktualny deblowy mistrz olimpijski.


Wyniki

Wynik meczu I rundy

Jan Zieliński/Hugo Nys (Polska/Monako, 14) – Arthur Fils/Nicolas Jarry (Francja/Chile) 4:6, 6:3, 10-5