Stuttgart. Bardzo pewny triumf Rosolskiej i Bencic

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: Peter Figura

Alicja Rosolska i Belinda Bencic awansowały do ćwierćfinału turnieju w Stuttgarcie. Polsko-szwajcarski duet pewnie pokonał 6:2, 6:3 hiszpańską parę Maria Jose Martinez Sanchez / Sara Sorribes Tormo.

Na samym początku spotkania nieco lepiej prezentowały się Hiszpanki. Przełamując w trzecim gemie wyszły na prowadzenie 2:1. Dość nieoczekiwanie jednak, od tego momentu nie wygrały już w pierwszej partii żadnego gema. Bencic i Rosolska zaczęły być znacznie bardziej skuteczne w najważniejszych momentach, dzięki czemu po 31 minutach gry to one cieszyły się że zwycięstwa 6:2.

W drugiej odsłonie meczu Polka i Szwajcarka od początku przeważały. Kontynuowały dobrą grę i coraz wyraźniej dominowały nad rywalkami. Tym razem Hiszpanki wygrały trzy gemy, jednak ani przez chwilę nie zagroziły poważnie Rosolskiej i Bencic.

W kolejnej rundzie Polka i Szwajcarka zmierzą się albo z Gabrielą Dabrowski i Jeleną Ostapenko.


Wyniki

Pierwsza runda debla:
A. Rosolska, B. Bencic (Polska, Szwajcaria) – M.J. Martinez Sanchez, S. Sorribes Tormo (Hiszpania) 6:2, 6:3

ATP. Światowa czołówka zawita do stolicy Piemontu

/ Jakub Karbownik , źródło: własne, foto: AFP

W latach 2021-2025 turniej ATP Finals odbędzie się w Turynie. Decyzję o wyborze stolicy Piemontu na gospodarza kończącej sezon w męskim tenisie imprezy ogłosiły w środę władze ATP. 

Włochy od 2017 roku są gospodarzem Next Gen ATP Finals, czyli turnieju dla najlepszych tenisistów świata do lat 21. Impreza odbywa się w Mediolanie. Od 2021 również we Włoszech, ale tym razem w Turynie, będzie rozgrywany ATP Finals. Ośmiu najlepszych singlistów oraz osiem par deblowych ugości hala Pala Alpitour.

Sukces Finałów ATP World Tour ma kluczowe znaczenie dla kondycji ATP i wierzymy, że Turyn posiada wszystkie składniki, aby wznieść turniej na nowe wyżyny i kontynuować jego rozwój po udanym 12-letnim okresie w Londynie, którego koniec nadejdzie w 2020 roku. Chciałbym przy okazji podziękować wszystkim naszym partnerom w Londynie, w szczególności AEG, oraz fanom, którzy przyczynili się do tego, że zawody rozgrywane w hali O2 Arena okazały się sukcesem – powiedział prezes ATP, Chris Kermode.

Tym samym Turyn będzie piętnastym miastem, które ugości najlepszych tenisistów świata. Impreza, która w tym roku odbędzie się po raz pięćdziesiąty, była rozgrywana m.in. w Tokio, Paryżu, Barcelonie, Hanowerze, a od 2009 roku odbywa się w Londynie. W tym roku najlepsi tenisiści świata będą rywalizować w dniach 10-17 listopada.

Anderson opuści sezon na mączce

/ Dominika Opala , źródło: www.twitter.com/ własne, foto: AFP

Kevin Anderson poinformował, że w tym sezonie nie pojawi się na kortach ziemnych. Powodem jest kontuzja łokcia. Tym samym Afrykaner nie obroni 550 punktów za zeszły rok.

Kevin Anderson zagrał w 2019 roku tylko trzy turnieje. Sezon rozpoczął od triumfu w Pune, a potem wystartował jeszcze w Australian Open i Miami. Na więcej występów nie pozwolił mu uraz łokcia, przez który Afrykaner był zmuszony do wycofania się z imprez w Nowym Jorku, Delray Beach, Acapulco i Indian Wells.

Jak się okazało, finalista Wimbledonu 2018 nie będzie też gotowy na rywalizację na europejskiej mączce – Jestem bardzo rozczarowany, że opuszczę turnieje w Estoril, Madrycie, Rzymie i Roland Garros. Po przedyskutowaniu tej sprawy z lekarzami i sztabem, uznaliśmy, że najlepszą decyzją będzie odpoczynek i rehabilitacja mojego łokcia przez kilka tygodni więcej – napisał w oświadczeniu Anderson.

To oznacza, że Afrykaner straci 550 punktów za półfinał Mutua Madrid Open oraz czwartą rundę Roland Garros. Obecnie zajmuje szóstą pozycję, a ta strata może oznaczać spadek w okolice ósmego miejsca. W zależności od innych rozstrzygnięć Anderson może nawet wypaść z Top 10.

Będę nadal ciężko pracował każdego dnia, aby wyzdrowieć na czas sezonu gry na trawie – dodał. A tam będzie jeszcze więcej punktów do obrony, gdyż w ubiegłym roku Anderson dotarł do finału Wimbledonu.

Koniec pewnej epoki i niesamowitych serii

/ infosport.pl , źródło: infosport.pl, foto: AFP

Podczas gdy Feliciano Lopez po raz ostatni był notowany w pierwszej setce rankingu ATP, to triumfator juniorskiego Australian Open 2019, Lorenzo Musetti, był trzymiesięcznym niemowlakiem. Natomiast najmłodszy zawodnik, który wygrał mecz w zawodach rangi ATP Challenger Tour, Carlos Alcaraz Garfia, nie był nawet na świecie. Tymczasem, kiedy po raz ostatni w TOP 100 nie było miejsca dla Tomasa Berdycha, to Rafael Nadal nie miał na swoim koncie ani jednego wygranego turnieju w głównym cyklu.

Wszystko kiedyś musi się skończyć. Choć wydawało się to swego rodzaju tradycją, to w poniedziałek Tomas Berdych wypadł z TOP 100 rankingu ATP i obecnie jest notowany na 101. pozycji na świecie. Czeski tenisista w czołówce męskiego tenisa plasował się nieustannie 794 tygodnie – 15 lat, trzy miesiące oraz trzy dni!

W przypadku 33-latka nie można postawić wyroku, iż jest to spowodowane obniżeniem lotów, choć to niewątpliwie także miało miejsce. Największą składową jego wypadnięcia z TOP 100 rankingu ATP były problemy zdrowotne, które całkowicie storpedowały jego ubiegłoroczne starty. Berdych przez cały sezon zmagał się z poważną kontuzją pleców, przez którą na przełomie całego 2018 roku rozegrał zaledwie 22 mecze. Choć niegdyś czwarty zawodnik globu zażegnał kłopoty zdrowotne i wrócił do dobrej formy – w aktualnej kampanii może się pochwalić finałem w Ad-Dausze, półfinałem w Montpellier i czwartą rundą Australian Open – to jednak nie uchroniło go to od wypadnięcia poza „100”.

Berdych może się pochwalić czwartym wynikiem, jeśli chodzi o najdłuższy i nieprzerwany pobyt w pierwszej setce klasyfikacji wśród aktywnych tenisistów. Lepszy rezultat widnieje jedynie przy nazwiskach Rogera Federera, Rafaela Nadala i Feliciano Lopeza, który – jak już wiadomo – od przyszłego poniedziałku podzieli los czeskiego kolegi. 37-latek z Toledo w pierwszej rundzie turnieju rangi ATP 500 rozgrywanego w Barcelonie musiał uznać wyższość swojego rodaka, Fernando Verdasco, przez co także i w jego przypadku zabraknie miejsca w TOP 100.

Statystyka Lopeza robi jeszcze większe wrażenie, bowiem w pierwszej setce rankingu ATP plasował się nieprzerwanie przez 877 tygodni – od 24 czerwca 2002 roku. Spróbujcie się cofnąć w czasie – pamiętacie co wtedy robiliście?

O ile Lopez powoli odchodzi w cień, zbliża się do końca kariery i przechodzi na drugą stronę mocy – w majowym Madrid Mutua Open będzie pełnił funkcję dyrektora, tak w przypadku Berdycha jeszcze nic nie jest stracone. Jeśli 33-latek nie będzie musiał narzekać na zdrowie i będzie się mógł skupić na turniejowych występach, to wkrótce znów będzie zaliczać się do grona najlepszych stu tenisistów na świecie. Kto wie, czy jego seria nie potrwa przez kilka lat, a zaledwie kilka obecnych tygodni, gdy go w tej grupie nie będzie, przeszkodzi mu w wyszlifowaniu jeszcze lepszego wyniku, niż wspomniane powyżej 794 tygodnie!

 

Budapeszt. Nieudany tydzień Hurkacza – bez powodzenia również w deblu

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Turniej w Budapeszcie nie był udany dla Huberta Hurkacza. Po niespodziewanej porażce w pierwszej rundzie singla, odpadł także w początkowej fazie rywalizacji w deblu. Polak i Francuz Fabrice Martin przegrali 2:6, 3:6 z Marcusem Daniellem i Wesleyem Koolhofem. 

Duet polsko-francuski nie był faworytem dzisiejszego meczu. Hurkacz rzadko występuje w deblu, a Martin pokazuje się głównie w challengerach. Tymczasem po drugiej stronie siatki stanął Wesley Koolhof – Holender, który w Monte Carlo dotarł aż do finału. Tym razem jednak nie grał u boku swojego rodaka Robina Haase, a Nowozelandczyka Marcusa Daniella. Obydwaj grali już wspólnie i to z dobrymi wynikami – na początku sezonu wygrali turniej w Brisbane.

Faworyci spotkania od początku prezentowali się wyraźnie lepiej od Hurkacza i Martina. Szybko zbudowali sobie przewagę dwóch przełamań i po niespełna 30 minutach gry prowadzili już 5-1. Daniell i Koolhof nie mieli problemu z zachowaniem tak pokaźnej zaliczki. Prowadząc 5-2 wykorzystali drugą piłkę setową.

Druga odsłona meczu była bardziej wyrównana. W jej pierwszym gemie Hurkacz i Martin obronili się przed utratą własnego podania, co dodało im nieco pewności siebie. Niestety nie na tyle, by dotrzymać rywalom kroku przez całą partię. W siódmym gemie Daniell i Koolhof zdołali już przełamać i byli krok od triumfu. Nie czekali nawet na okazję do zakończenia meczu przy własnym serwisie. Wywalczyli meczbola na 6:3 i zdobywając kolejnego breaka awansowali do ćwierćfinału.

W nim zmierzą się prawdopodobnie z… Robinem Haase i Frederikiem Nielsenem. Sensację postarają się jednak sprawić Węgrzy Gabor Borsos i Peter Nagy.


Wyniki

Pierwsza runda debla
M. Daniell, W. Koolhof (Nowa Zelandia, Holandia) – H. Hurkacz, F. Martin (Polska, Francja) 6:2 6:3

Barcelona. Fognini zrezygnował z występu

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Fabio Fognini z powodu urazu mięśni uda wycofał się z rywalizacji w Barcelonie. To duża strata dla turnieju, ponieważ w ostatnich dniach Włoch spisywał się doskonale. W Monte Carlo osiągnął największy sukces w karierze, wygrywając zawody rangi ATP Masters 1000.

Po częśći jest to decyzja, której należało się spodziewać. Fognini w Monte Carlo grał jak z nut, jednak stan jego zdrowia pozostawiał wiele do życzenia. Kiedy odbierał puchar za zwycięstwo, szczególnie dziękował właśnie fizjoterapeutom. Ich pomoc okazała się niezwykle ważna w drodze do największego sukcesu w karierze włoskiego tenisisty. 

Fognini doskonale wie, że najważniejsze zawody na nawierzchni ziemnej wciąż przed nim. Najpierw postara się wypaść jak najlepiej przed własną publicznością w Rymie, a następnie czeka go występ w Roland Garros. W trakcie obu tych imprez chce być w optymalnej dyspozycji fizycznej, dlatego teraz chce nieco zwolnić i odpocząć. Za powód rezygnacji z turnieju w Barcelonie podał uraz mięśni uda. 

W drabince zastąpi go ,,szczęśliwy przegrany" z eliminacji, Roberto Carballes Baena. I to wyjątkowo szczęśliwy, ponieważ zmagania rozpocznie od 2. rundy (Fognini z pierwszej rundy był zwolniony) i pojedynku z notowanym w trzeciej setce Nicolą Kuhnem. 

Argentyński tenisista okradziony tuż po meczu w… szatni

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Andrea Collarini podzielił się na Twitterze historią, jaka przydarzyła mu się podczas challengera w Sarasocie. Argentyńczyk został okradziony tuż po meczu z Bjornem Fratangelo. Zdarzenie miało miejsce w szatni. Argentyński tenisista prosi internautów o pomoc w znalezieniu złodzieja i zarzuca organizatorom nieodpowiedzialność w kwestii zapewnienia zawodnikom ochrony.

Plasujący się aktualnie na 304. miejscu w rankingu ATP Andrea Collarini grał w ubiegłym tygodniu w Challengerze w Sarasocie. Dotarł tam do półfinału, co jest jego najlepszym wynikiem w sezonie. Zmagań na Florydzie nie będzie jednak dobrze wspominał. Tuż po zakończeniu meczu trzeciej rundy z Bjornem Fratangelo (6:4, 1:6, 6:3) został bowiem okradziony. Sytuację opisał na Twitterze.

Po zwycięstwie w meczu 3. rundy w ramach challengera w Sarasocie w USA, poszedłem do szatni wziąć prysznic. Wyszedłem na 2 minuty, by dopytać o spotkanie z fizjoterapeutą. Kiedy wróciłem, zobaczyłem mężczyznę (około 50-letniego, ciemne krótkie włosy, czapka z daszkiem i biała koszulka) zabierającego ubrania z mojej torby. Będąc w szoku, próbowałem go zatrzymać, dzięki czemu zwrócił to, co akurat wyjmował (dwie brudne skarpetki i kilka frotek). Zorientowałem się, że moja torba jest cała w nieładzie, a on w międzyczasie uciekł – relacjonował Collarini. 

– Próbowałem go dogonić, niestety wyjście na parking było zaraz obok i prawdopodobnie dotarł już do samochodu. (Wszystko to działo się na prywatnym osiedlu.) Osoba, która mnie okradła, miała turniejowy identyfikator, jednak nikt jej nie znał. Niektórzy zawodnicy powiedzieli mi, że prosił ich o zdjęcia i miał portugalski akcent – dodał zawodnik.

Collarini sporządził całą listę skradzionych rzeczy. Dołączył ją do swojego wpisu na Twitterze. Znajdują się na niej trzy rakiety, dwie koszulki meczowe, dwie pary meczowych szortów, dwie pary skarpet, torba z 25 frotkami, którą zawsze ma ze sobą na treningach i w trakcie meczów. 

Poszedłem poprosić o pomoc organizatorów turnieju, jednak jedyne środki jakie podjęli, to przeszukanie kortów, jakby w ten sposób mieli znaleźć złodzieja. Poprosiłem, by zamknęli wejście do klubu i sprawdzali, co mają przy sobie opuszczający obiekty, jednak nikt nic nie zrobił. Dodatkowo złożyłem zeznania na policji. Szatnie nie miały ochrony i w związku z tym każdy, kto był na terenie klubu mógł tam wejść. Na zewnątrz były kamery ochrony, które mogłyby pomóc zidentyfikować złodzieja, jednak były wyłączone… Nikt z organizatorów nie wziął odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, choć to ich zadaniem jest zapewnienie ochrony zawodnikom, w szczególności zapewnienie bezpiecznej, monitorowanej szatni. Oprócz bagażu emocjonalnego, spowodowanego przez konieczność gry w niebezpiecznym miejscu, pozostały mi tylko dwie rakiety, co przeszkodziło w treningach i w trakcie spotkań, a wpływ tej sytuacji pozostanie we mnie na resztę sezonu – napisał Collarini

To haniebne, że takie rzeczy dzieją się na profesjonalnych zawodach, choć można by ich uniknąć przez stosowanie się do zasad dotyczących ochrony jakie obowiązują według regulaminu ATP – podsumował Argentyńczyk. Collarini podzielił się również screenami z transmisji meczu z Fratangelo, na których rozpoznał złodzieja. Poprosił przy tym o pomoc każdego, kto rozpoznaje mężczyznę.

Stuttgart. Siegemund z awansem, Kerber poznała pierwszą rywalkę

/ Jakub Karbownik , źródło: własne, foto: AFP

Andrea Petkovic pokonała Sarę Sorribes Tormo i w kolejnej rundzie spotka się z Angelique Kerber. Rozstawiona z numerem pięć Niemka to dwukrotna mistrzyni Porsche Tennis Grand Prix.

Zanim w Stuttgarcie rozpoczął się turniej główny, „sypnęło” rezygnacjami. Mimo wycofania się z rywalizacji Garbine Muguruzy czy Simony Halep, której po weekendowej rywalizacji w Pucharze Federacji odnowiła się kontuzja biodra, kibice odwiedzający Porsche Arenę na brak wrażeń nie mogą narzekać. O tytuł mistrzyni i czek na ponad 120 tysięcy euro oraz najnowszy model Porsche walczą cztery mistrzynie z poprzednich lat, w tym broniąca tytułu Karolina Pliszkova. Rozstawiona z numerem cztery Czeszka w pierwszej rundzie ma wolny los, a rywalkę w walce o ćwierćfinał pozna dopiero w środę.

Kolejną przeciwniczkę zna już natomiast Angelique Kerber. Rozstawiona z numerem pięć mistrzyni imprezy w latach 2015-2016 w meczu o najlepszą ósemkę zmierzy się z Andreą Petkovic. Występująca w turnieju dzięki ,,dzikiej karcie" reprezentantka naszych zachodnich sąsiadów potrzebowała blisko dwóch godzin, aby odnieść trzecie zwycięstwo nad Sarą Sorribes Tormo.

W drugiej rundzie zameldowała się również Laura Siegemund. Mistrzyni imprezy sprzed dwóch lat oddała tylko cztery gemy Łesi Curenko i o ćwierćfinał powalczy z Anastasiją Sevastovą. Rozstawiona z „siódemką” Łotyszka pokonała swoją rodaczkę, Jelenę Ostapenko.


Wyniki

Pierwsza runda singla:
Kiki Bertens (Holandia, 6) – Anna-Lena Friedsam (Niemcy, Q) 7:5, 6:2
Anastasija Sevastova (Łotwa, 7) – Jelena Ostapenko (Łotwa) 6:2, 4:6, 6:0
Daria Kasatkina (Rosja) – Elise Mertens (Belgia) 7:6(8), 7:5
Greet Minnen (Belgia, Q) – Dominika Cibulkova (Słowacja, WC) 7:5, 6:3
Laura Siegemund (Niemcy, WC) – Łesia Curenko (Ukraina) 6:2, 6:2
Andrea Petkovic (Niemcy, WC) – Sara Sorribes Tormo (Hiszpania, Q) 6:3, 6:4