Gwiazdy grają zespołowo dla Australii

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com/twitter, foto: AFP

Kolejni tenisiści i tenisistki angażują się w pomoc dla płonącej Australii. Ashleigh Barty postanowiła, że całą nagrodę pieniężną zdobytą w Brisbane przekaże Australijskiemu Czerwonemu Krzyżowi. Maria Szarapowa do pomocy namówiła Novaka Dźokovicia.

Usiedliśmy z moim teamem i zaczęliśmy się zastanawiać, co możemy zrobić, żeby pomóc – zdradziła najlepsza australijska tenisistka. – Jest mnóstwo wspaniałych inicjatyw ze strony krykiecistów, tenisistów, golfistów, wszyscy ludzie w kraju próbują pomóc. Postanowiliśmy, że całą moją nagrodę pieniężną z Brisbane, zarówno za singla jak i debla, przekażę Czerwonemu Krzyżowi, który pomaga potrzebującym rodzinom. To jest naprawdę trudny moment, ponieważ gramy w tenisa, ale teraz dzieją się rzeczy dużo ważniejsza od sportu i musimy się nimi zająć.

W pomoc zaangażowali się również tenisiści spoza Australii. Petra Kvitova, Karolina Pliszkova, Julia Goerges, Amanda Anisimova dołączyły do akcji Nicka Kyrgiosa i za każdego asa będą wpłacać datek na rzecz ofiar pożarów. W kreatywny sposób sprawę postanowiły wesprzeć Simona Halep i Alize Cornet, które nie dysponują aż tak potężnym podaniem.

Moi Drodzy, wiecie, że uwielbiam Australię, ale niestety nie serwuję zbyt wielu asów – napisała na Twitterze Rumunka. – Bardzo chcę pomóc, więc za każdym razem gdy Darren Cahill będzie przeżywał trudne chwile na moim meczu w Australii, wpłacę 200 dolarów. W ten sposób na pewno zbiorę więcej.

W jeszcze inny sposób w pomoc włączyła się Francuzka. – Te pożary sprawiają, że łamie mi się serce. Tak jak Simona napisała wcześniej, nie zbiorę za dużo pieniędzy, jeśli będę polegać na swoim serwisie. Przekażę więc 50 dolarów za każdego wygrywającego „dropshota”, którego zagram podczas cyklu w Australii. To na pewno będzie dużo bardziej skuteczne.

Obojętna na cierpienie mieszkańców Antypodów nie pozostała również Maria Szarapowa, która postanowiła przekazać jednorazową dotację i do tego samego namówiła Novaka Dźokovicia.

Przez ostatnie 15 lat moim domem w styczniu była Australia – napisała na Twitterze Rosjanka. – Patrzenie na to, jak ogień niszczy te piękne ziemie, rodziny i społeczności zwierzęce jest potwornie smutne. Swoją pomoc chcę rozpocząć od datku wysokości 25 tysięcy dolarów. Novak, dołączysz do mnie?

Na odpowiedź Serba nie trzeba było długo czekać. – Maria, oczywiście, że wyrównam Twoją dotację, żeby podwoić wsparcie dla potrzebujących. Australio jesteśmy z Tobą!

Co znaczy ,,z grubej rury”? Wyjaśnia Danielle Collins

/ Szymon Adamski , źródło: własne / wtatennis.com, foto: AFP

Danielle Collins dużo przeszła w ostatnim czasie, ale wciąż utrzymuje pozytywne nastawienie. Amerykanka ma wyjątkowo ambitne cele, a opowiadając o nich nie gryzie się w język. Zapowiada, że chce zostać liderką rankingu WTA i wygrać turniej wielkoszlemowy. Sezon zaczęła z wysokiego ,,C”, od zwycięstwa 6:1, 6:1 nad Eliną Switoliną. 

Dla Danielle Collins to pierwszy wygrany mecz w cyklu głównym WTA od końca września 2019. Jeśli później pojawiały się w mediach informacje o Amerykance, to dotyczyły jej stanu zdrowia, a nie osiąganych wyników. W październiku zdiagnozowano u niej reumatoidalne zapalenie stawów – tę samą chorobę, z którą zmaga się Caroline Wozniacki. – Czasem czuję się dobrze. Czuję, że mogę grać jeszcze 10 lat. Czasem jest dużo gorzej i nie mam siły wyjść na trening – opowiadała o swojej walce z chorobą była liderka rankingu WTA. Reumatoidalne zapalenie stawów jest owiane pewną tajemnicą. Nie wiadomo bowiem, co jest jego przyczyną. Ze statystyk zachorowań wynika jednak, że częściej dotyka kobiet niż mężczyzn.

Collins opowiadała, że długo czekała na właściwą diagnozę. Objawy choroby się pojawiały, uniemożliwiały poprawne funkcjonowanie, ale niewiele można było zdziałać. W końcu jednak Amerykanka trafiła w odpowiednie lekarskie ręce i jak sama mówi, od ponad roku nie czuła się tak dobrze, jak obecnie. Jeszcze kilka tygodni temu trudno było spodziewać się takich słów. Collins kończyła sezon występami w zawodach ITF z pulą nagród 25 tysięcy dolarów. Nawet gdyby wygrała taką imprezę, nie odbiłoby się to na jej rankingu. Wydaje się, że był to raczej test dla własnego zdrowia. Jaki był jego wynik? Niepokojący. Tak należy odczytywać ćwierćfinałową porażkę 6:7(2), 1:6 z 311. w rankingu WTA Gabrielą Talabą.

W pierwszych meczach sezonu forma każdej zawodniczki jest niewiadomą. W przypadku Collins nie chodziło jednak tylko o wątpliwości dotyczące dobrze przepracowanego okresu między sezonami i oczekiwanych w związku z tym efektów, ale też o kwestie zdrowotne. Jeśli motywacją w walce z chorobą miał być upór Caroline Wozniacki, no to cóż, Dunka podjęła decyzję o zakończeniu kariery w najgorszym momencie. Na pewno reumatoidalne zapalenie stawów wpłynęło na to, że jedna z najbardziej utytułowanych tenisistek w ostatnich latach zrezygnuje z zawodowych startów przed 30. urodzinami.

Czy Collins myślała o podobnym rozwiązaniu? Śmiało można założyć, że nie. Kiedy Dunka dzieliła się z kibicami smutną informację, Amerykanka kompletowała sztab na nadchodzący sezon. Trzeba przyznać, że miała przy tym rozmach. Trener tenisowy, trener przygotowania fizycznego, sparingpartner, psycholożka – w skrócie: dbałość o każdy element. Akurat po Collins trudno było spodziewać się tak rozbudowanego zespołu. Jeszcze w zeszłym sezonie zdarzało się jej podróżować z Matem Cloerem, pracownikiem Amerykańskiego Związku Tenisowego. Można powiedzieć, że Collins tylko wynajmowała tego trenera. Choć 26-latka na szerokie wody wypłynęła dopiero w 2018 roku, to przez jej boks trenerski przewinęło się sporo mniej lub bardziej znanych postaci. Jedną z tych bardziej znanych była Betsy Nagelsen McCormack, finalistka Australian Open 1978. Współpraca Amerykanek wzbudziła spore zainteresowanie, bo kobieta na stanowisku głównego trenera to wciąż rzadkość. Collins chwaliła sobie ten wybór, tłumacząc, że z naturalnych przyczyn żaden wcześniejszy trener nie mógł czuć się jak ona. Mogli jedynie próbować, zgadywać. Natomiast Nagelsen McCormack po prostu wiedziała. Współpraca nie przetrwała jednak próby czasu.

– Chcę, aby cztery osoby stale mi pomagały. To duża zmiana na lepsze. W zeszłym roku wielokrotnie zmieniałam trenerów i rozczarowywałam się. Myślałam, że ktoś będzie ze mną konsekwentnie pracował, a potem mnie rzucał. Teraz czuję, że jestem na właściwej drodze, z ludźmi, którzy mają na mnie pozytywny wpływ, nie tylko jeśli chodzi o tenis, ale też osobiście – nie owijała w bawełnę Amerykanka. Z jednej strony to dla niej charakterystyczne, że mówi, co myśli, lecz z drugiej strony – kilka mostów za sobą spaliła. Biorąc pod uwagę, jak wypowiadają się o niej trenerzy z czasów uniwersyteckich, Collins potrafi jednak żyć w zgodzie z dawnymi współpracownikami. Może więc rzeczywiście miała przez ostatnie miesiące pecha i trafiała na niewłaściwe osoby…

Czy Jay Gooding, Tom Couch, Baker Newman i Evie Maguire to lepsze wybory? W przypadku wielu tenisistek najlepszą odpowiedzią byłyby notowane przez nie rezultaty. Tymczasem Collins przez cały 2019 rok utrzymywała się na poziomie trzeciej i czwartej dziesiątki, a i tak żonglowała trenerami w najlepsze. Solidność jej nie zadowala. – Naprawdę chcę być kiedyś numerem jeden i wygrać turniej wielkoszlemowy. Postanowiłam więc w siebie zainwestować – tłumaczy tenisistka. Można lekko się uśmiechnąć pod nosem, ale to właśnie takie wypowiedzi dodają kolorytu rywalizacji. Wyjątkowo mdła pod tym względem potrafi być chociażby Sofia Kenin. Młodsza z Amerykanek również zaczęła sezon w Brisbane i wygrała pierwsze spotkanie, a o celach na 2020 rok mówi tak: ,,Chciałbym zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie (…) będzie jednak o to trudno, ponieważ pod uwagę będzie brany ranking po Roland Garros, w którym bronię punktów za 4. rundę”.

Wróćmy jednak do Collins i początku próby realizacji jej wielkich celów. Zaczęła najlepiej jak się da – pokonać 6:1, 6:1 Elinę Switolinę to wielka sztuka. Jedna jaskółka wiosny jeszcze nie czyni, jednak biorąc pod uwagę zdrowotne problemy Amerykanki, jej udane wejście w sezon to po prostu bardzo dobra informacja. Zastrzyk pewności siebie przed kolejnymi występami? Na pewno też, chociaż tej ma już w wystarczająco dużo. Wyjątkowo ciekawe może być jej kolejny pojedynek w Brisbane, tym razem z Julią Putincewa. Kazaszka też nie zwykła chować głowy w piasek, jednak aby doszło do meczu z Collins, najpierw musi uporać się jeszcze z Donną Vekić.

Ranking ATP. Majchrzak wraca do najlepszej „setki”

/ Tomasz Górski , źródło: https://www.atptour.com/, foto: AFP

Kamil Majchrzak po niespełna dwóch miesiącach powrócił do najlepszej „setki” rankingu ATP. Hurkacz utrzymał 37. miejsce. Mała roszada w Top 10 związana z Gaelem Monfilsem.

Hubert Hurkacz utrzymuje stabilną pozycję. Jest 37. Jednak obecna forma Polaka sprawia, że możemy spodziewać się awansu w najbliższym czasie. W końcu po sześciu dniach 2020 roku ma już na rozkładzie Diego Sebastiana Schwartzmana i Bornę Czoricia.

Od dziś ponownie w Top 100 mamy także drugą rakietę. Kamil Majchrzak awansował o 4. lokaty i jest 97. Przypomnijmy, że pochodzący z Piotrkowa Trybunalskiego tenisista był nawet 83. W ATP Cup pokazał moc w meczu z Guido Pellą, gdzie nieznacznie przegrał. Jeśli zdrowie będzie dopisywało Majchrzakowi to wyrównanie i pobicie rekordu może być tylko kwestią czasu.

W najlepszej dziesiątce nastąpiła jedna zmiana. Gael Monfils przesunął się o jedną pozycję i jest 9. Ostatni raz tak wysoko szalony Francuz był w lutym 2017 roku.  Natomiast na prowadzeniu cały czas Rafael Nadal przed Novakiem Dżokoviciem. Najniższy stopień zajmuje Roger Federer.

W pierwszym notowaniu Nowego Roku nie była wielu znaczących roszad. A największy spadek, bo aż o 28 miejsc zanotował Ivo Karlović. 40-letni wieżowiec z Zagrzebia tym samym opuścił Top 100. Japończyk Yasutaka Uchiyama zanotował regres o 11 pozycji.

Awans zanotował też Łukasz Kubot w rankingu deblistów. Przeskoczył Pierre-Huguesa Herberta i zajmuje obecnie 5 miejsce. Najlepszymi zawodnikami w grze podwójnej są Robert Farah i Juan Sebastian Cabal.

ATP Cup. Serbia w ćwierćfinale!

/ Dominika Opala , źródło: własne , foto: AFP

Dwa zwycięstwa Novaka Dźokovicia pozwoliły jego drużynie na pokonanie Francji. Tym samym Serbia zapewniła sobie awans do ćwierćfinału. Coraz bliżej wyjazdu do Sydney jest także Hiszpania. Drużyna z liderem Rafaelem Nadalem wygrała kolejne starcie bez straty punktu.

Starcie Serbii i Francji zapowiadało się najbardziej interesująco pośród meczów w Grupie A. I takie właśnie było. Emocje nie opuszczały kibiców i zawodników do samego końca. Najpierw Benoit Paire, po niezwykle zaciętym pojedynku z Duszanem Lajoviciem, dał prowadzenie Francji, a następnie Novak Dźoković wyrównał stan meczu. Serb odniósł pierwsze zwycięstwo w 2020 roku nad zawodnikiem z Top 10, oddając tylko pięć gemów Gaelowi Monfilsowi.

Tym samym o wyniku całego spotkania musiał zadecydować debel. „Nole” wystąpił w parze z Victorem Troickim przeciwko duetowi Mahut/Roger-Vasselin. Pierwszy set padł łupem Serbów, ale już druga partia była o wiele bardziej zacięta. Francuzi nie poddawali się i przy stanie 4:4 obronili trzy break pointy. To ich podbudowało i w tie-breaku poszli za ciosem, doprowadzając do decydującej rozgrywki. Super tie-break należał jednak do Serbów i całkowicie go zdominowali. Tym samym drużyna Dźokovicia wygrała Grupę A i zakwalifikowała się do ćwierćfinałów w Sydney, jako druga po Australii.

Coraz bliżej najlepszej „ósemki” jest także Hiszpania, która w poniedziałek pokonała Urugwaj. Tenisiści z Półwyspu Iberyjskiego kolejne starcie wygrali bez straty punktu, choć w deblu potrzebowali do zwycięstwa trzech setów. Niezawodni ponownie okazali się singliści. Zarówno Roberto Bautista Agut, jak i Rafael Nadal stracili w swoich pojedynkach po trzy gemy. Pierwszy z nich okazał się lepszy od Franco Roncadelli’ego, a 33-latek z Majorki nie dał szans Pablo Cuevasowi.

W grze podwójnej ponownie wystąpili Pablo Carreno Busta i Feliciano Lopez. Hiszpanie stracili nieco koncentrację w drugim secie, co poskutkowało przegraniem partii. W super tie-breaku jednak nie pozwolili rywalom na więcej i zdobyli trzeci punkt w spotkaniu. W środę reprezentację Hiszpanii czeka mecz z Japonią, która także ma dwa zwycięstwa na koncie.

Premierową wygraną w ATP Cup zanotowali Austriacy. Drużyna pod skrzydłami Thomasa Mustera bez straty punktu pokonała Argentynę. W pierwszym spotkaniu Dennis Novak walczył z Guido Pellą. Austriak nie podłamał się przegraniem partii otwarcia do zera i kolejne dwie rozegrał już znacznie solidniej, wyprowadzając Austrię na prowadzenie. W drugim pojedynku Dominic Thiem pokonał przyjaciela, Diego Schwartzmana i odniósł pierwsze zwycięstwo w roku. Drugi set zapewnił kibicom solidną dawkę tenisa, ale ostatecznie Argentyńczyk nie zdołał go wygrać.

Trzeci punkt dla Austrii zdobyli debliści – Oliver Marach i Jurgen Melzer, tracąc tylko pięć gemów. Austriacy mają na koncie jedno zwycięstwo i jedną porażkę, a ich ostatnim meczem będzie starcie z Polską.


Wyniki

Grupa A

Serbia – Francja 2:1

Duszan Lajović – Benoit Paire 2:6, 7:6 (6), 4:6

Novak Dźoković – Gael Monfils 6:3, 6:2

N. Dźoković/V. Troicki – N. Mahut/E. Roger-Vasselin 6:3, 6:7 (5), 10-3

Grupa B

Hiszpania – Urugwaj 3:0

Roberto Bautista Agut – Franco Roncadelli 6:1, 6:2

Rafael Nadal – Pablo Cuevas 6:2, 6:1

P. Carreno Busta/F. Lopez – A. Behar/J. Fumeaux 6:1, 3:6, 10-3

Grupa E

Austria – Argentyna 3:0

Dennis Novak – Guido Pella 0:6, 6:4, 6:4

Dominic Thiem – Diego Schwartzman 6:3, 7:6 (3)

O. Marach/J. Melzer – M. Gonzalez/A. Molteni 6:1, 6:4

Brisbane. Niespodziewane otwarcie

/ Tomasz Górski , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Wiele zawodniczek na inaugurację nowego sezonu wybrało upalne Brisbane. Jednak, mało kto mógł przewidzieć takie otwarcie australijskiego turnieju. Już pierwszego dnia Brisbane International z rywalizacją pożegnały się Switolina, Konta i Kerber.

Już pierwszy set spotkania, grającej dzięki dzikiej karcie Samanthy Stosur i Angelique Kerber pokazał, że będzie dużo walki. Długie wymiany i duża liczba break pointów, które przełożyły się na przełamania. Australijka prowadziła już 5:3,  aby kilkanaście minut później returnować przy stanie 5:6. Ale ostatecznie zdecydował tie break. A w nim podobnie jak wcześniej niesamowity zwrot akcji. Niemka była dwie piłki od zwycięstwa, prowadziła 5-1. Jak się później okazało, nie miała nawet setbola. 6 udanych wymian przedstawicielki gospodarzy i to właśnie ona objęła prowadzenie.

Druga odsłona także zakończył się po „trzynastu” gemach. Ale tym razem obie panie nie traciły serwisów. Natomiast w decydującym momencie znów skuteczniejsza był 35-letnia Australijka.

– W taki sposób chce grać cały czas na korcie, to jest piękne – powiedziała Stosur. – Wywieram na sobie coraz większą presję, gdyż czuje, że mogę to robić. Czasem chce aż za bardzo. Dziś czuje się zrelaksowana i opanowana. Udowodniłam sobie, że mogę tak dobrze grać i to jest wspaniałe uczucie – dodała.

Po serii czterech porażek z Kerber, Samantha Stosur ponownie wygrała. A w kolejnej rundzie zmierzy się z Madison Keys lub Marie Buzkovą.

Dużo powodów do radości miały Amerykanki. Zgodnie Sofia Kenin oraz Alison Riske bez straty seta zameldowały się w drugiej rundzie. Kenin wyeliminowała Sevastovą, natomiast Riske wygrała z Muchovą. Jednak i tak największą niespodziankę sprawiła Danielle Rose Collins. 26-letnia Amerykanka wygrał z Eliną Switoliną, turniejową „czwórką”. Może nie zwycięstwo, a jego rozmiary są najbardziej zaskakujące. Ukrainka zdołała w obu setach ugrać tylko po honorowym gemie.

Awans wywalczyła także Ajla Tomljanovic, która w trzech setach ograła Priscille Hon. Teraz Australijka  zmierzy się z obrończynią tytułu Karoliną Pliskovą.

Ostatnia w drugiej rundzie podczas dzisiejszych spotkań zameldowała się Barbora Strycova. Po dwóch godzinach i piętnastu minutach pojedynku pokonała Johanne Konte.

Kolejne emocje w Brisbane już jutro. Na korcie pojawi się m.in. Maria Szarapowa, Naomi Osaka i Petra Kvitova.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Danielle Rose Collins (USA) – Elina Switolina (Ukraina, 4) 6:1, 6:1

Barbora Strycova (Czechy)- Johanna Konta (Wielka Brytania, 7) 6:2, 3:6, 6:3

Sofia Kenin (USA) – Anastasija Sevastova (Łotwa) 7:6(1), 6:4

Alison Riske (USA) – Karolina Muchova (Czechy) 6:4, 6:2

Samantha Stosur (Australia, WC) – Angelique  Kerber (Niemcy) 7:6(5), 7:6(4)

Ajla Tomljanovic (Australia, WC) – Priscilla Hon (Australia, WC) 6:2, 4:6, 6:4

ATP Cup. Pierwsze od pół roku zwycięstwa Andersona

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Kevin Anderson wygrał pierwszy mecz od Wimbledonu i tym samym przypieczętował zwycięstwo RPA w meczu z Chile. W innym meczu sesji dziennej Japończycy pokonali 2-1 Gruzinów. Azjaci są bliscy awansu do ćwierćfinału premierowej edycji ATP Cup. 

Reprezentacja RPA to jak na razie jedno z największych pozytywnych zaskoczeń ATP Cup. Już w meczu z Serbią, mimo iż przegranym 0-3, Południowoafrykańczycy pokazali się z bardzo dobrej strony. Zachwycił zwłaszcza Kevin Anderson, który wrócił do rywalizacji po kontuzjach łokcia i kolana. W pierwszym meczu po półrocznej przerwie stoczył zacięty bój z Novakiem Dźokoviciem i uległ mu dopiero po dwóch tie-breakach.

W drugim spotkaniu Anderson miał już o wiele łatwiejsze zadanie i tym razem wygrał. Było to dla niego pierwsze zwycięstwo od zeszłorocznego Wimbledonu. Wynik 6:0, 6:3 mówi sam za siebie – Christian Garin został rozłożony na łopatki. Z racji tego, że wcześniej Lloyd Harris uporał się z Nicolasem Jarrym, Południowoafrykańczycy mieli podwójne powody do radości. Wynik na 3-0 ustalili debliści – Raven Klaasen i szerzej nieznany Ruan Roelofse.

Przekonujące zwycięstwo odnieśli również Japończycy. Go Soeda mimo początkowych problemów poradził sobie z Aleksandre Metrewelim (4:6, 6:3, 6:2), a Yoshihito Nishioka pokonał 6:2, 6:3 Nikołoza Basilaszwiliego. Na otarcie łez Gruzini wygrali spotkanie gry podwójnej, ale i tak po dwóch kolejkach fazy grupowej stracili szansę na awans do ćwierćfinału. W bardzo dobrej sytuacji są natomiast Japończycy. Z Hiszpanią powalczą o pierwsze miejsce w grupie, ale nawet jeśli przegrają mogą myśleć o dalszej grze w turnieju. Do ćwierćfinałów awansują bowiem dwie najlepsze drużyny z drugich miejsc, a po dwóch meczach Japończycy mają korzystny bilans pięciu zwycięstw i jednej porażki.


Wyniki

2. kolejka fazy grupowej:

Chorwacja – Polska 2-1 (relacja z meczów) 

RPA – Chile 3-0
Lloyd Harris – Nicolas Jarry 6:4, 6:4
Kevin Anderson – Christian Garin 6:0, 6:3
R. Klaasen, R. Roelofse – C. Garin, N. Jarry 1:6, 6:3, 10-7

Japonia – Gruzja 2-1
Go Soeda – Aleksandre Metreweli 4:6, 6:3, 6:2
Yoshihito Nishioka – Nikołoz Basilaszwili 6:2, 6:3
B. McLachlan, T. Matsui – A. Bakshi, Z. Tkemaladze 2:6, 4:6

ATP Cup. Polacy ulegli Chorwatom i stracili szansę na awans do ćwierćfinału

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Reprezentacja Polski przegrała 1-2 z reprezentacją Chorwacji w meczu drugiej kolejki Grupy F ATP Cup. Honorowy punkt dla ,,Biało-czerwonych” zdobył Hubert Hurkacz, a z dobrej strony pokazał się Kacper Żuk, który stoczył wyrównany pojedynek z Marinem Cziliciem. 

Kilka godzin przed rozpoczęciem rywalizacji z Sydney napłynęła wiadomość, że w polskiej drużynie dojdzie do zmiany i Kamila Majchrzaka zastąpi Kacper Żuk. Niespełna 21-letni tenisista z Nowego Dworu Mazowieckiego został rzucony na głęboką wodę. Po drugiej stronie siatki stał bowiem Marin Czilić. Następnie, w pojedynku pierwszych rakiet naprzeciw siebie stanęli Hubert Hurkacz i Borna Czorić, a w grze podwójnej, mającej jak się okazało kluczowe znaczenie, Hurkacz i Łukasz Kubot mierzyli się z Ivanem Dodigiem i Nikolą Mekticiem.

Niespodziewanie to spotkanie Żuka i Czilicia było najbardziej zacięte. Na papierze dysproporcja pomiędzy tymi zawodnikami jest gigantyczna, jednak na korcie zobaczyliśmy równorzędnych rywali. Żuk grał bez kompleksów i nie dawał się zdominować. Pod wieloma względami imponował od pierwszych piłek, ale to co najlepsze zostawił na końcówkę pierwszego seta. Najpierw obronił trzy piłki setowe z rzędu przy własnym podaniu, a za sprawą kolejnego gema serwisowego doprowadził do tie-breaka. Grał nie tylko skutecznie, ale i efektownie, jednak ostatecznie górę wzięło doświadczenie Chorwata (choć Polak miał już nawet piłkę setową). Druga partia ułożyła się znacznie lepiej dla faworyta. Czilić już w pierwszym gemie zdobył przewagę przełamania i utrzymał ją do końca.

Później do akcji wkroczyli Hubert Hurkacz i Borna Czorić. Lider naszej drużyny zdominował wyżej notowanego rywala i nie dał mu żadnych szans. Dość powiedzieć, że w całym meczu przegrał przy własnym podaniu tylko osiem punktów. Czorić, który raptem 40 godzin wcześniej cieszył się ze zwycięstwa nad Dominikiem Thiemem, tym razem nie miał nic do powiedzenia. Hurkacz wygrał 6:2, 6:2 i przedłużył nasze szanse na awans do ćwierćfinału w premierowej edycji ATP Cup.

By liczyć się w walce o czołową ósemkę do ostatniej kolejki, ,,Biało-czerwoni” musieli wygrać również w deblu. Tak się jednak nie stało. Hubert Hurkacz i Łukasz Kubot przegrali 2:6, 1:6 z Ivanem Dodigiem i Nikolą Mekticiem. Rywale byli lepsi w każdym elemencie, a przy wolejach wręcz bezbłędni. Wszystko widzieli i potrafili wykorzystać najmniejsze błędy niezgranych jeszcze ze sobą Polaków. Po godzinie gry wykorzystali już pierwszą piłkę meczową i przypieczętowali zwycięstwo całej drużyny.

Polaków czeka jeszcze mecz z Austrią, którym pożegnają się z ATP Cup. Jest jednak o co grać – przypomnijmy, że za wygrane mecze zawodnicy otrzymują punkty do rankingu ATP.


Wyniki

Chorwacja – Polska 2-1

Marin Czilić – Kacper Żuk 7:6(8), 6:4
Borna Czorić – Hubert Hurkacz 2:6, 2:6
I. Dodig, N. Mektić – H. Hurkacz, Ł. Kubot 2:6, 1:6