Mistrzyni olimpijska zakończyła karierę

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

Kolejna utytułowana tenisistka pożegnała się z zawodowym sportem. We wtorek o zakończeniu kariery oficjalnie poinformowała Jekaterina Makarowa.

Leworęczna tenisistka, która ostatni mecz rozegrała w lutym zeszłego roku podczas turnieju Dubai Duty Free Tennis Championships, ogłosiła swoją decyzję za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Chcę dzisiaj podziękować wszystkim, którzy maszerowali ze mną ramię w ramię przez te wszystkie lata – napisała rosyjska tenisistka. – Wszystkim, którzy pomogli mi w karierze, począwszy od dzieciństwa do samego końca. Miałam to szczęście, że mogłam pracować z najlepszym teamem profesjonalistów, który zawsze był dla mnie wsparciem. Chciałabym również podziękować mojej rodzinie i przyjaciołom, którzy zawsze byli przy mnie. Zawsze czułam ich wsparcie, byli dla mnie źródłem energii i inspiracji.

W końcowej części wpisu Makarowa zwróciła się do swoich fanów. – Zawsze mnie wspieraliśmy, gdziekolwiek nie grałam na świecie. Chciałam Wam podziękować z głębi serca. Wierzyliście ze mnie, dodawaliście mi siły i pomagaliście mi dążyć do kolejnych zwycięstw. Jestem bardzo dumna ze swojej kariery. To jest moment kiedy trzeba jednak ruszyć dalej i rozpocząć nowy rozdział w życiu.

Reprezentantka Rosji to była liderka światowego rankingu deblistek. W grze podwójnej razem z Jeleną Wiesniną zdobyły trzy tytułu wielkoszlemowe. Do karierowego Wielkiego Szlema zabrakło im tylko zwycięstwa w Melbourne, choć dwa razy grały tam w finale. Rosyjskie tenisistki wspólnie zdobyły również złoty medal olimpijki w Rio oraz triumfowały w kończących sezon WTA Finals w Singapurze. Makarowa w singlu nie odnosiła aż takich sukcesów, ale w dobrej formie była groźna dla wszystkich tenisistek świata. Aż 32 razy wygrywała z zawodniczkami z Top 10. Sama najwyżej była sklasyfikowana na ósmym miejscu w rankingu WTA. Zapisała na swoim koncie trzy tytułu rangi WTA, a najlepsze wyniki w wielkoszlemowe osiągnęła w US Open 2014 i Australian Open 2015, gdzie docierała do półfinałów.

WTA stawia na ewolucję

/ Anna Niemiec , źródło: espn.com, foto: AFP

W sezonie 2020 najlepsze tenisistki na świecie czeka spora zmiana w turniejowych przepisach. Władze WTA postanowiły zalegalizować podpowiedzi trenerów z trybun podczas meczów. Na razie tylko w tym roku.

Okres próbny rozpocznie się w lutym, podczas turniejów Dubai Duty Free Championships oraz Hungarian Ladies Open i będzie trwał do końca sezonu w trakcie wszystkich imprez rangi International i Premier.

Ta zasada pozwoli trenerom pomagać zawodniczkom w sposób jaki do tej pory to robili bez ryzyka kary – wyjaśniła osoba pracująca w WTA w rozmowie z portalem ESPN. – Bez względu na to czy będzie to werbalna zachęta, kilka słów czy gest ręką, jeśli zawodniczka będzie po tej samej stronie korty, będzie to dozwolone.

WTA postanowiła wypróbować nowe zasady, ponieważ te obecnie obowiązujące są trudne do wyegzekwowania. Nie oznacza to jednak, że zmienią się reguły dotyczące „coachingu” na korcie. Wciąż możliwy będzie tylko jeden w ciągu seta.

Jestem za – skomentował pomysł Darren Cahill, szkoleniowiec Simony Halep. – Jestem już stary, więc jestem dużym tradycjonalistą. Uwielbiam w tenisie grę jeden na jeden i to, że zawodnik sam musi rozwiązywać problemy na korcie. Jednak jako dyscyplina, musimy ewoluować. Wielkie Szlemy zostawmy w spokoju, ale WTA i ATP muszą być gotowe na zmiany. Myślę, że wprowadzenie legalnego „coachingu” jest ważną sprawą. Myślę, że w tej kwestii można byłoby pójść nawet dalej. WTA robi krok w dobrą stronę.

Zwolennikiem reformy jest również Mats Wilander, zwycięzca ośmiu turniejów wielkoszlemowych.

To i tak dzieje się cały czas. Pamiętamy sprawę Sereny i Patricka, która wywołała sporo dyskusji. Dla mnie pomoc z boku kortu jest w porządku. Póki nie jest za głośna i trener nie będzie krzyczał do zawodnika przez cały kort. Przy tylu różnych językach, trudno było to kontrolować. Według mnie to świetny ruch ze strony WTA – podsumował Szwed.

Australian Open. Pożegnanie legend

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Mike i Bob Bryanowie przegrali z Ivanem Dodigiem i Filipem Polaskiem 3:6, 4:6 w meczu trzeciej rundy rywalizacji deblowej Australian Open. Tym samym słynni amerykańscy bliźniacy pożegnali się z kortami Melbourne Park.

Tegoroczna pierwsza lewa Wielkiego Szlema to impreza, podczas której jesteśmy świadkami pożegnań wielkich gwiazd tenisa. Karierę zakończyła chociażby Caroline Wozniacki. Ostatni mecz w Melbourne rozegrała również Carla Suarez Navarro. Hiszpanka po zakończeniu sezonu odchodzi na tenisową emeryturę. Z tourem żegna się także najbardziej utytułowany debel w historii – Mike i Bob Bryanowie.

Amerykanie wspólnie sięgnęli po szesnaście tytułów mistrzowskich w rywalizacji deblowej podczas turniejów Wielkiego Szlema. W Australian Open sięgali po zwycięstwo sześciokrotnie, co jest rekordem Ery open. W 21. występie na australijskich kortach mistrzowie z lat 2006-2007,2009-2011 i 2013 przegrali w meczu trzeciej rundy. Mocniejsi od nich okazali się Filip Polasek i Ivan Dodig.

Bob i Mike Bryanowie zakończą karierę we wrześniu, podczas US Open. To właśnie w Nowym Jorku w  1995 roku zadebiutowali w Wielkim Szlemie.

Australian Open. Kolejne zwycięstwa Baszak i Lorensa

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: PZT

Weronika Baszak poszła za ciosem po pokonaniu w pierwszej rundzie czołowej juniorki świata i w kolejnym meczu wygrała 6:3, 6:7(2), 6:3 z Elizabeth Coleman. Ze zwycięstwa cieszył się dzisiaj również Mikołaj Lorens, który razem z Łotyszem Karlisem Ozolinsem awansował do ćwierćfinału gry podwójnej. 

Nasi juniorzy bardzo dobrze radzą sobie na kortach w Melbourne Park. Wyjątkowo wartościowe zwycięstwo odniosła w pierwszej rundzie singla Weronika Baszak. Tenisistka z Wrocławia pokonała rozstawioną z numerem pięć Lindę Fruhvirtovą. Kolejny mecz tylko potwierdził, że nasza reprezentantka jest w formie. Tym razem Baszak pokonała 6:3, 6:7(2), 6:3 Elizabeth Coleman. Co musi imponować, Polka w tak długim spotkaniu tylko dwukrotnie nie utrzymała własnego podania.

Różnie wiodło się natomiast naszym reprezentantom w grze podwójnej. Baszak i Koreanka Dayeon Back zakończyły zmagania na drugiej rundzie. Przez tę fazę turnieju przebrnęli natomiast Mikołaj Lorens i Łotysz Karlis Ozolins. Rozstawiona z numerem sześć para pokonała 6:4, 6:7(5), 10-7 Australijczyków Caseya Hoole’a i Coopera White’a.

W nocy z wtorku na środę naszą młodzież czekają kolejne wyzwania. Baszak spróbuje się dostać do ćwierćfinału singla, a Lorens do półfinału debla.

 


Wyniki

2. runda singla dziewcząt:

Weronika Baszak (Polska) – Elizabeth Coleman (USA) 6:3, 6:7(2), 6:3

 

1/8 finały gry podwójnej dziewcząt:

F. Keita, S. Kimchi (Rumunia, Izrael) – W. Baszak, D. Back (Polska, Korea Południowa, 8) 7:5, 6:1

 

1/8 finału gry podwójnej chłopców:

M. Lorens, K. Ozolins (Polska, Łotwa, 6) – C. Hoole, C. White (Australia) 6:4, 6:7(5), 10-7

Australian Open. Dźoković nie zbacza ze zwycięskiej ścieżki

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dźoković został drugim półfinalistą 108. edycji Australian Open. Serb stracił jak dotąd tylko jednego seta i pewnie zmierza w kierunku ósmego triumfu w Melbourne. W ćwierćfinale pokonał 6:4, 6:3, 7:6(1) Kanadyjczyka Milosa Raonicia, który jest jednym z jego ulubionych przeciwników. 

Trudno spodziewać się zaciętego meczu w sytuacji, w której zawodnicy spotykają się ze sobą po raz dziesiąty, a wszystkie poprzednie spotkania kończyły się po myśli jednego z nich. Tak było właśnie dzisiaj w przypadku Novaka Dźokovicia i Milosa Raonicia. Serb i Kanadyjczyk mierzą się ze sobą regularnie od 2013 roku, ale na przestrzeni czasu niewiele się zmienia. Obecny wicelider rankingu ATP pewnie zwycięża, niezależnie od nawierzchni, fazy turnieju czy jakichkolwiek innych warunków.

Pojedynek z Melbourne nie okazał się przełomowy. Raonic bazował na mocnym serwisie, ale kiedy ten odmawiał mu posłuszeństwa, był bezradny. W pierwszych dwóch setach trudno było mu znaleźć punkt zaczepienia. W tym fragmencie meczu sam wypracował sobie tylko jedną szansę na przełamanie, podczas gdy rywal miał ich aż dwanaście. Przedmeczowe zapowiedzi Kanadyjczyka, że będzie chciał narzucić własne warunki gry nie miały żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Śledzący spotkanie mogli zadawać sobie jedynie pytanie, jakie będą rozmiary zwycięstwa Serba, bo pytanie o to, kto wygra, było wówczas niezasadne.

Trzecia partia była zdecydowanie najlepsza w wykonaniu Raonicia. Posiadający bałkańskie korzenie olbrzym rozluźnił się i zaczął grać ze swoją tenisową zmorą jak równy z równym. Aż do tie-breaka. Wtedy Dźoković wrzucił wyższy bieg i oddając rywalowi raptem jeden punkt, przypieczętował awans do półfinału. W całym meczu Dźoković wygrał 6:4, 6:3, 7:6(1), do czego potrzebował dwóch godzin i 50 minut. Długi czas trwania pojedynku nie do końca świadczy o jego zaciętości. Gemy serwisowe Raonicia z pierwszej partii trwały średnio prawie 7 minut, co wynikało z olbrzymich problemów ze zdobywaniem punktów w inny sposób niż za sprawą podania.

W półfinale Novak Dźoković zagra z Rogerem Federerem, który kilka godzin wcześniej uporał się z Tennysem Sandgrenem. Szwajcar obronił w tym spotkaniu aż siedem piłek meczowych.


Wyniki

Drugi ćwierćfinał singla mężczyzn:

Novak Dźoković (Serbia, 2) – Milos Raonic (Kanada, 32) 6:4, 6:3, 7:6(1)

Australian Open. Odrodzenie Federera. Szwajcar obronił siedem piłek meczowych!

/ Dominika Opala , źródło: www.atptour.com /własne, foto: AFP

Roger Federer dokonał tenisowego cudu w meczu z Tennysem Sandgrenem. Szwajcar obronił siedem piłek meczowych w czwartym secie, a następnie przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tenisista z Bazylei zagra w 46. półfinale wielkoszlemowym, 15. w Melbourne.

Roger Federer nie przegrał z żadnym amerykańskim zawodnikiem w Wielkim Szlemie od 2001 roku. Dzisiaj był o krok od takiej porażki i to siedmiokrotnie. Wydaje się, że Szwajcar wykorzystał już limit szczęścia w tegorocznym Australian Open. W trzeciej rundzie był w stanie odwrócić losy spotkania z Johnem Millmanem z 4:8 w super tie-breaku. We wtorek dokonał jeszcze bardziej niesamowitej rzeczy – Takie rzeczy nie zdarzają się normalnie. Byłem niewiarygodnym szczęściarzem dzisiaj – podsumował wydarzenia na korcie były lider rankingu.

Pierwszy set w ogóle nie zapowiadał takich problemów Federera w późniejszej fazie meczu. Szwajcar od początku wywierał presję na rywala. Tenisiści mieli trochę problemów w gemach serwisowych, ale do stanu 3:2 wychodzili z nich obronną ręką. Jednak w szóstym gemie 38-latek z Bazylei przejął inicjatywę i uzyskał decydujące przełamanie. Tej przewagi nie wypuścił z rąk i zapisał partię otwarcia na swoje konto.

Federer popełniał jednak coraz więcej niewymuszonych błędów, a Sandgren czuł się pewniej wraz z rozwojem wypadków na korcie. Dwa kolejne sety potoczyły się w identyczny sposób. Amerykanin obejmował prowadzenie 3:0, a następnie dokładał jeszcze przełamanie w ostatnim gemie seta. Federer był cieniem samego siebie, grał słabo i musiał walczyć nie tylko z przeciwnikiem, ale też z kontuzją nogi.

Okres słabej gry trwał także w czwartej odsłonie. Tym razem jednak żaden z tenisistów nie dał sobie odebrać serwisu, choć przy stanie 5:4 dla Sandgrena pojawiły się pierwsze trzy piłki meczowe. Szwajcar zdołał się wybronić i doprowadził do tie-breaka. W nim to ponownie lepiej zagrał Amerykanin i wyszedł na prowadzenie 6:3. Wydawało się, że tej szansy nie wypuści już z rąk, szczególnie, że jeden z meczboli miał miejsce przy jego podaniu. Sześciokrotny mistrz tego turnieju zagrał jednak ostrożnie i nie podejmował ryzyka, a presji nie wytrzymał Sandgren. Kolejna meczowa szansa pojawiła się przy wyniki 7:6, ale ona także nie przyniosła porażki Federera. Szwajcar zdołał wyszarpać czwartego seta i oddalił zagrożenie.

Taki obrót spraw podłamał ćwierćfinalistę Australian Open 2018. Federer z kolei poszedł za ciosem, ograniczył błędy i uzyskał kluczowe przełamanie w szóstym gemie. Trzy i pół godziny walki przyniosło rozstrzygnięcie i to Szwajcar mógł cieszyć się ze zwycięstwa. 20-krotny mistrz wielkoszlemowy jeszcze nigdy nie przegrał ćwierćfinału w Melbourne i poprawił ten bilans do 15-0.

W półfinale zmierzy się on ze zwycięzcą spotkania Novak Dźoković – Milos Raonic.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Roger Federer (Szwajcaria, 3) – Tennys Sandgren (USA) 6:3, 2:6, 2:6, 7:6 (8), 6:3

Australian Open. Barty nie pozwoliła się rozpędzić Kvitovej

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

Ashleigh Barty zrewanżowała się Petrze Kvitovej za ubiegłoroczną porażkę w ćwierćfinale i po raz pierwszy w karierze awansowała do najlepszej czwórki w Melbourne. Faworytka gospodarzy o finał zagra z Sofią Kenin, która w pojedynku debiutantek pokonała Ons Jabeur.

Jako pierwsze na korcie pojawiły się reprezentantka Stanów Zjednoczonych i Tunezyjka. Nerwy na korcie jako pierwsza opanowała młodsza rodaczka sióstr Williams, która przełamała rywalkę już w trzecim gemie. Tenisistka z Afryki odrobiła stratę „breaka” w szóstym gemie, ale po chwili ponownie nie była w stanie utrzymać podania. Kenin wypracowaną przewagę utrzymała tym razem już do końca partii i objęła prowadzenie 1:0 w meczu, wykorzystując szóstą piłkę setową.

O losach drugiej odsłony pojedynku zadecydowało pojedyncze przełamanie, która Amerykanka zdobyła w siódmym gemie. Jabeur odrobiła w nim straty z 0:40, ale ostatecznie straciła serwis. Zawodniczka rozstawiona z numerem 14 zakończyła spotkania wygrywającym serwisem przy pierwszej piłce meczowej.

Tu świetne uczucie – powiedziała po meczu 21-latka. – Jestem bardzo podekscytowana. Myślę, że zagrałam bardzo dobrze. Próbowałam opanować nerwy, które oczywiście mi towarzyszyły. Myślę, że poradziłam sobie z tym naprawdę nieźle.

Sofia Kenin w ćwierćfinale Australian Open zmierzy się z miejscową bohaterką, Ashleigh Barty. Australijka zrewanżowała się Petrze Kvitovej, która rok temu w Melbourne pokonała ją w tej samej fazie turnieju. We wtorkowym pojedynku „breaka” jako pierwsza zdobyła Czeszka, ale liderka światowego rankingu błyskawicznie wyrównała na 2:2. W dalszej części seta obie tenisistki miały sporo szans na przełamanie, ale nie potrafiły ich wykorzystać i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. W tej dodatkowej rozgrywce leworęczna tenisistka wyszła na prowadzenie 3:1 i miała piłkę setową przy wyniku 6:5, ale popełniła wtedy błąd z forhandu. Swoją szansę wykorzystała Barty, która wygrała dwa następne punkty i objęła prowadzenie 1:0 w meczu.

Wygrana w pierwszej partii dodała skrzydeł faworytce gospodarzy, która szybko odskoczyła na 4:0. Kvitova zdołała jeszcze odrobić stratę jednego „breaka”, ale na więcej rywalka już jej nie pozwoliła. Po godzinie i 44 minutach gry zawodniczka z Antypodów zakończyła spotkanie asem serwisowym.

Uwielbiam sprawdzać się w meczach przeciwko Petrze – zdradziła na konferencji prasowej liderka światowego rankingu. – Ona wydobywa ze mnie wszystko najlepsze. Zawsze wyciąga przeciwko mnie potężne działa. Pierwszy set mógł się potoczyć w obie strony. Niezwykle ważne było, żebym próbowała być o krok z przodu, gdy tylko mogłam. To było miłe, obronić piłkę setową i zdobyć kilka szybkich „breaków” na początku drugiej partii.

Ashleigh Barty w bilansie spotkań prowadzi z Sofią Kenin 4:1.

Ona jest niesamowitą wojowniczką na korcie – skomplementowała następną rywalkę mistrzyni Roland Garros. – Uwielbia wychodzić na kort i sprawdzać się na największych kortach świata. Grałam z nią już kilka razy i różnie te pojedynki się kończyły. Ona świetnie przejmuje kontrolę nad wymianą ze środka kortu pierwszym uderzeniem. Będę musiała znaleźć sposób, żeby to zneutralizować.


Wyniki

Ćwierćfinał singla

Ashleigh Barty (Australia, 1) – Petra Kvitova (Czechy, 7) 7:6(6) 6:2

Sofia Kenin (USA, 14) – Ons Jabeur (Tunezja) 6:4 6:4