Auckland. Hurkacz poznał rywali

/ Tomasz Górski , źródło: własne, foto: AFP

Hubert Hurkacz najbliższy tydzień spędzi na turnieju ASB Classic w Auckland. Dziś Polak poznał rywali. Znalazł się w ćwiartce z najwyżej rozstawionym Fabio Fogninim. Natomiast w pierwszej rundzie zmierzy się z innym Włochem – Lorenzo Sonego.

Początek sezonu układa się znakomicie dla Huberta Hurkacza.  I choć drużynowo Polska odpadła już po rozgrywkach grupowych w ATP Cup to nasz najlepszy tenisista wygrał komplet pojedynków singlowych. Pokonał kolejno Diego Schwartzmana, Bornę Czoricia i Dominica Thiema. Był to pokaz mocy Hurkacza.

Teraz wrocławianin zagra w pierwszym turnieju indywidualnym nowego sezonu. Hurkacz będzie rywalizował w Auckland podczas turnieju ASB Classic. Na liście startowej pojawiło się kilka bardzo ciekawych nazwisk, zatem łatwo nie będzie. Ale z taką dyspozycją Polaka, możemy być spokojni o dobry wynik.

Polak jest rozstawiony z numerem 5. Jego pierwszym rywalem będzie Lorenzo Sonego. Włoch, z którym mierzył się już trzy razy. Jednak tylko raz schodził z kortu z tarczą. Jednak wszystkie ich bezpośrednie mecze rozgrywały się w 2018 roku. A trochę czasu już minęło i forma Polaka solidnie wzrosła. W drugiej rundzie na Polaka może czekać Frances Tiafoe lub jeden z kwalifikantów, którego poznamy jutro. Potencjalnym rywalem w ćwierćfinale może być najwyżej rozstawiony w turnieju Fabio Fognini.  Najtrudniejszymi przeciwnikami w półfinale prawdopodobnie będą Karen Chaczanow i Benoit Paire.

W drugiej części drabinki znaleźli się Denis Shapovalov (rozstawiony z numerem 2), John Isner (4), Adrian Mannarino oraz Radu Albot.

Tytułu w Auckland będzie bronił Tennys Sandgren, który rok temu w decydującym meczu pokonał Camerona Norriego. Pierwsze mecze turnieju głównego od poniedziałku, a triumfatora poznamy w najbliższą sobotę.

Doha. Wymarzony początek sezonu Rublowa

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Rozstawiony z numerem dwa Andriej Rublow wygrał inaugurującą sezon imprezę ATP w Dosze. W finale pokonał 6:2, 7:6(3) rewelację turnieju, zaledwie 20-letniego Corentina Mouteta. 

Za Rublowem najlepsze możliwe przetarcie przed Australian Open. Rosjanin wygrał cztery mecze, zdobył trzeci tytuł w karierze i wysłał rywalom sygnał ostrzegawczy przed imprezą docelową. Co więcej, zdobyte punkty pozwolą mu awansować na najwyższe miejsce w karierze. Od poniedziałku będzie notowany na 19. pozycji.

W Dosze nie stracił nawet seta. Drabinka turniejowa ułożyła się w ten sposób, że ani razu nie mierzył się z rozstawionym zawodnikiem. To jednak nie umniejsza jego sukcesu. W półfinale i finale mierzył się z tenisistami z grupy Next Gen. W półfinale pokonał Miomira Kecmanovicia 6:3, 6:1, a w finale Corentina Mouteta 6:2, 7:6(3). Francuz był rewelacją turnieju i przedarł się do finału, mimo że zaczynał zmagania od kwalifikacji. Po drodze pokonał m.in. Stana Wawrinkę czy Milosa Raonicia.

Rublow po raz trzeci zdobył tytuł ATP w grze pojedynczej. Wcześniej triumfował w Umagu w 2017 roku i w poprzednim sezonie w Moskwie. Na swoim koncie ma też jedno turniejowe zwycięstwo w grze podwójnej, wywalczone również w stolicy swojego kraju.


Wyniki

Finał:

Andriej Rublow (Rosja, 2) – Corentin Moutet (Francja) 6:2, 7:6(3)

ATP Cup. Nadal odparł atak De Minaura i Hiszpania zagra w finale!

/ Dominika Opala , źródło: www.atptour.com /własne, foto: AFP

Rafael Nadal musiał się namęczyć, by pokonać Alexa de Minaura, ale ostatecznie lider rankingu zapewnił zwycięstwo Hiszpanii nad Australią. Wcześniej Roberto Bautista Agut pewnie pokonał Nicka Kyrgiosa. Tenisiści z Półwyspu Iberyjskiego o tytuł ATP Cup powalczą z Serbią.

W pierwszym półfinale Serbia zmierzyła się z Rosją. Drużyna Nenada Zimonjicia nie straciła punktu z teamem Marata Safina i awansowała do niedzielnego finału. W takim samym stosunku Hiszpania pokonała reprezentację gospodarzy, choć emocji nie brakowało.

W starciu drugich rakiet zmierzyli się Roberto Bautista Agut i Nick Kyrgios. Australijczyk prezentował przez cały turniej bardzo dobrą dyspozycję serwisową, ale tym razem nie spisywał się tak dobrze. W partii otwarcia 24-latek z Canberry został dwukrotnie przełamany i set powędrował na konto solidnie grającego Hiszpana. W drugiej odsłonie Kyrgios zaczął grać nieco lepiej, ale nie uchorniło go to przed startą serwisu w piątym gemie. Od tego momentu Bautista Agut w pełni kontrolował sytuację na korcie i po 80 minutach gry doprowadził do prowadzenia Hiszpanii z Australią.

Nick to świetny talent i pokonanie go w dwóch setach oznacza, że wykonałem dobrą robotę. Moim planem było utrzymanie go pod presją i zmuszenie do pracy w każdym punkcie – mówił po meczu Hiszpan. – Tenis to trudna praca. Jesteśmy przyzwyczajeni do wychodzenia na kort, kiedy jesteśmy zmęczeni, a i tak dajemy z siebie wszystko – dodał.

Z kolei w pojedynku liderów drużyn zaciętą walkę stoczyli Rafael Nadal i Alex de Minaur. Australijczyk od pierwszej piłki był niesamowicie zmotywowany i ofensywnie nastawiony. Atakował z każdej piłki i wywierał presję na rywalu. To mu się opłaciło, gdyż przełamał „Rafę” już na samym początku. Hiszpan nie zdołał wywalczyć ani jednego break pointa w partii otwarcia i De Minaur objął prowadzenie.

W drugiej odsłonie intensywność gry tenisisty z Sydney się nie zmieniła. Cały czas prezentował agresywny styl, ale Nadal odpierał skuteczniej te ataki. Do stanu 6:5 dla Hiszpana żaden z tenisistów nie stracił podania i w tym momencie Australijczykowi przytrafił się kryzys. Lider rankingu wykorzystał pierwszego break pointa w meczu i doprowadził do decydującej partii. W niej reprezentant gospodarzy zaczął popełniać wiele niewymuszonych błędów, a Nadal poszedł za ciosem. Ostatecznie De Minaur wygrał tylko gema i Australia pożegnała się z rozgrywkami.

To był trudny mecz od początku, bo Alex grał na naprawdę wysokim poziomie, a mi brakowało energii. Trzeba mieć otwartą głowę i starać się znaleźć rozwiązania – tłumaczył „Rafa” po spotkaniu.

W deblu wystąpili Carreno Busta i Lopez, a po drugiej stronie siatki Guccione i Peers. Partia otwarcia łatwo padła łupem Hiszpanów, ale w drugiej odsłonie do walki zerwali się Australijczycy. Po zaciętym secie doprowadzili oni do super tie-breaka, ale w nim to tenisiści z Półwyspu Iberyjskiego ponowie przejęli kontrolę nad spotkaniem i dopisali trzeci punkt na konto drużyny.

Hiszpania w niedzielnym finale zmierzy się z Serbią. Tym samym dojdzie do 55. pojedynku Nadala z Dźokoviciem. Początek pierwszego meczu o 8:30 czasu polskiego.


Wyniki

Półfinał:

Hiszpania – Australia 3:0 

Roberto Bautista Agut – Nick Kyrgios 6:1, 6:4

Rafael Nadal – Alex de Minaur 4:6, 7:5, 6:1

P. Carreno Busta/F. Lopez – C. Guccione/J. Peers 6:2, 6:7 (6), 10-4

Hobart. Linette już w pierwszej rundzie zagra z wielką gwiazdą

/ Szymon Adamski , źródło: własne / wtatennis.com, foto: AFP

Zanim Magda Linette wybierze się do Melbourne na Australian Open, wystąpi jeszcze w turnieju WTA International w Hobart. Został w nim rozstawiona z numerem sześć, ale los jej nie sprzyjał. Już w 1. rundzie Polka zmierzy się ze Swietłaną Kuzniecową. 

Elise Mertens i Garbine Muguruza to dwie najwyżej rozstawione zawodniczki w drabince zawodów w Hobart. Większość czołowych tenisistek będzie w tym czasie rywalizować o punkty w Adelajdzie lub trenować w Melbourne. Wydawało się, że w ten sposób otworzy się szansa na dobry rezultat przed Magdą Linette. Polka również zgłosiła się do imprezy w Hobart i została w niej rozstawiona z numerem sześć. Niestety trafiła na najbardziej utytułowaną przeciwniczkę spośród nierozstawionych. Swietłany Kuzniecowej kibicom tenisa nie trzeba przedstawiać.

Linette i Kuzniecowa nigdy wcześniej ze sobą nie grały. Dla Polki będzie to drugi występ w sezonie. Przypomnijmy, że w tym tygodniu rywalizowała w Sheznhen, gdzie w pierwszej rundzie uległa Shuai Zhang. Z kolei Kuzniecowa zainauguruje zmagania w nowym sezonie właśnie w Hobart.

Na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie dojdzie do polsko-rosyjskiego pojedynku. Najprawdopodobniej będzie to jednak noc z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu.

Auckland. Williams powalczy o podwójny triumf

/ Dominika Opala , źródło: www.wtatennis.com /własne, foto: AFP

Serena Williams bez najmniejszych problemów pokonała w półfinale Amandę Anisimovą, tracąc zaledwie dwa gemy. W finale nie dojdzie jednak do starcia przyjaciółek i partnerek deblowych, gdyż Caroline Wozniacki uległa w trzech setach Jessice Peguli.

ASB Classic w Auckland to przedostatni turniej w karierze Caroline Wozniacki. Dunka w parze z Sereną Williams dotarła już do finału w grze podwójnej i w niedzielę staną przed szansą na współny triumf.

Niewiele brakowało, a obie zmierzyłyby się także w meczu o mistrzostwo w singlu. Tenisistka z Odense nie zdołała jednak pokonać Jessici Peguli. Amerykanka przełamywała rywalkę na początku każdego z setów, ale w partii otwarcia Dunka była w stanie odrobić starty i po kilku zaciętych gemach przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Druga odsłona rozpoczęła się po myśli Peguli, która wyszła na prowadzenie 3:0. Wozniacki nie podłamała się takim obrotem spraw i wyrównała na 3:3. Do stanu 5:4 dla Amerykanki gra toczyła się pod dyktando serwujących, ale w dziesiątym gemie Dunka nie dała rady utrzymać podania i set padł łupem niżej notowanej zawodniczki.

Trzecia partia została całkowicie zdominowana przez Pegulę, która nie oddała rywalce nawet gema. Tym samym Amerykanka zagra w trzecim finale w karierze, a Wozniacki pozostał finałowym występ w deblu.

Problemów z awansem do finału nie miała za to partnerka deblowa Dunki, Serena Williams. Amerykanka kolejny raz stanie przed szansą na pierwszy triumf od czasu urodzenia córki. W półfinale rozbiła ona rodaczkę Amandę Anisimovą, oddając jej tylko dwa gemy.

Czuję się w formie. Czuję, że miałam kilka dobrych meczów – przyznała młodsza z sióstr Williams. – Długie wymiany, krótkie wymiany, silnie grające zawodniczki. To dokładnie to, czego potrzebowałam przed Australian Open – dodała.

Tym samym Williams będzie miała pracowitą niedzielę. Najpierw powalczy o triumf w singlu, a następnie w deblu.


Wyniki

Półfinały singla:

Serena Williams (USA, 1) – Amanda Anisimova (USA, 3) 6:1, 6:1

Jessica Pegula (USA) – Caroline Wozniacki (Dania, 5) 3:6, 6:4, 6:0

Australian Open. Andreescu wycofała się. Nie powtórzy wyczynu Osaki

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Bianca Andreescu poinformowała, że nie zagra w Australian Open. To pokłosie kontuzji kolana, której doznała w trakcie Finałów WTA. Kanadyjka nie straci wielu punktów, ponieważ rok temu odpadła w drugiej rundzie.

To już druga w tym roku rezygnacja Andreescu z turniejowego występu. Wcześniej wycofała się z imprezy w Auckland, podczas której mogłaby się zmierzyć z Sereną Williams czy Caroline Wozniacki. Wówczas nasiliły się też obawy dotyczące jej występu w Australian Open. Niestety okazały się one uzasadnione. Andreescu nie jest jeszcze gotowa do gry. Na jej koncie na Twitterze pojawiło się oświadczenie na ten temat.

,,Chcę tylko przedstawić wam nowe informacje o mojej rehabilitacji kolana, której doznałam podczas Finałów WTA w Shenzhen. Przebiega dobrze i z każdy dniem czuje się lepiej. Niestety Australian Open nadchodzi za szybko i po przedyskutowaniu problemu z moim sztabem i otrzymaniu zalecenia od lekarzy, okazało się, że nie będę mogła w nim zagrać. To była bardzo trudna decyzja, ponieważ uwielbiam grać w Melbourne, ale muszę przestrzegać planu rekonwalescencji kolana i ciała. Nie mogę się doczekać, aby wkrótce wrócić do Australii” – czytamy w oświadczeniu kanadyjskiej tenisistki.

Obecnie Andreescu zajmuje szóste miejsce w rankingu WTA. Rezygnacja z występu w Australian Open nie powinna mocno odbić się na jej rankingu. W zeszłym roku przeszła przez eliminacje i dotarła do 2. rundy turnieju głównego. Zdobyła 110 punktów, a to nieduża liczba dla zawodniczek ze ścisłej czołówki.

Przypomnijmy, że Kanadyjka to mistrzyni ostatniego turnieju wielkoszlemowego. W finale US Open pokonała Serenę Williams, tak samo jak rok wcześniej Naomi Osaka. Japonka później poszła za ciosem i okazała się najlepsza również w australijskiej lewie Wielkiego Szlema. Andreescu nie powtórzy tego wyczynu.

Bendigo. Fręch zagra o tytuł

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne, foto: AFP

Magdalena Fręch awansowała do finału turnieju ITF w australijskim Bendigo (pula nagród 25.000$). Po drodze nie straciła ani jednego seta. Jej półfinałowy mecz z Ekaterine Gorgodze był najbardziej zacięty ze wszystkich, jakie Polka rozgrywała do tej pory w turnieju, ale i tak wygrała bardzo pewnie – 6:4, 6:3.

Dla losów pierwszego seta kluczowe były siódmy oraz ósmy gem. Przy stanie 3:3 Magdalena Fręch przełamała bowiem Gruzinkę, a po chwili sama obroniła break pointa. Kilkanaście minut później mogła cieszyć się z wyniku 6:4 w partii otwarcia.

Druga odsłona również przebiegała pod dyktando Polki. Nasza tenisistka w całym meczu ani razu nie dała się przełamać, sama wywalczyła natomiast w drugim secie dwa breaki. Dzięki temu po 76 minutach rywalizacji zwyciężyła 6:4, 6:3 i zameldowała się w finale australijskiej imprezy.

Do tej pory Fręch zdobyła trzy mistrzowskie tytuły w singlu, jeśli chodzi o zawodowe imprezy ITF. Ostatni triumf miał miejsce w 2017 roku. W finale zadanie z pewnością nie będzie łatwe, bo na Polkę czeka najwyżej rozstawiona Patricia Maria Tig. Obie jeszcze nigdy ze sobą nie grały.


Wyniki

Półfinał singla:
Magdalena Fręch (Polska) – Ekaterine Gorgodze (Gruzja) 6:4, 6:3

Brisbane. Pliszkova obroniła meczbola i zagra w finale z Keys

/ Tomasz Górski , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Karolina Pliszkova była o krok od porażki w półfinale Brisbane International. Jednak zdołała obronić piłkę meczową w maratonie z Naomi Osaką i ostatecznie wygrać mecz. Tym samy Czeszka wciąż może obronić tytuł. W finale jej rywalką będzie Madison Keys.

To był bardzo emocjonujący mecz w walce o finał Brisbane International. Spotkały się dwie zawodniczki na podobnym poziomie. Mecz Pliszkovej i Osaki w dużej mierze rozstrzygał się detalach. Piąty bezpośredni pojedynek obu tenisistek rozpoczął się spokojnie od pewnie wygrywanych gemów. To co najlepsze odbyło się dopiero w tie breaki. A w nim dużo zwrotów akcji i rozstrzygniecie dopiero po 22. rozegranych akcjach. Pliszkova miała dwie piłki setowe, ale to Japonka ostatecznie zakończyła partię przy piątej okazji.

Druga odsłona podobnie zmierzała do tie breaka. I ostatecznie tak się stało, ale Osaka mogła szybciej zamknąć pojedynek. W jedenastym gemie łatwo zdobyła breaka. I chwilę później serwowała już po zwycięstwo, miała nawet piłkę meczową. Nie wykorzystała jej i jak się okazało był to kluczowy moment meczu. W „trzynastym” gemie pewnie wygrała Czeszka.

W decydującej partii Osaka już się nie podniosła i od początku musiała walczyć ze sobą, rywalką i stratą podania. Po blisko trzech godzinach Pliszkova wykorzystała piłkę meczową. Około Pięćdziesiąt minut po tym, jak sama taką obroniła. Wielka klasa wiceliderki rankingu WTA.

Osaka podobnie jak rok temu turniej w Brisbane zakończyła na półfinale. Wówczas jej pogromczynią okazała się Łesia Curenko. A dziś Pliszkova zakończyła także serię czternastu zwycięstw z rzędu.  Idąc tym tropem może Czeszka znów sięgnie po tytuł? Już jutro w wielkim finale zmierzy się z Madison Keys.

Amerykanka przegrała premierową partię meczu z Petrą Kvitovą i na początku drugiej straciła serwis. Jednak nie poddała się odwróciła losy meczu. Może po wyniku tego nie widać, ale to też był pokaz żeńskiego tenisa w najlepszym wydaniu.

– Petra grała naprawdę dobrze. Cieszę się, że wykorzystałam szansę – powiedział Keys. – W drugim secie nabrałam odrobinę pewności siebie i poczułam, że mogłam wrócić do meczu. Miałam szybką przerwę na początku trzeciej partii, co pomogło mi ostatecznie wygrać – dodała.

Mecz Keys z Pliszkovą będzie pierwszym ich bezpośrednim pojedynkiem. Emocje gwarantowane.


Wyniki

Półfinały singla:

Karolina Pliszkova (Czechy,2) – Naomi Osaka (Japonia, 3) 6:7(10), 7:6(3), 6:2

Madison Keys (USA, 8) – Petra Kvitova (Czechy, 5) 3:6, 6:2, 6:3

ATP Cup. Dźoković lepszy od Miedwiediewa, Serbia lepsza od Rosji

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Serbowie zostali pierwszymi finalistami ATP Cup. Nie byłoby tego sukcesu bez Novaka Dźokovicia, który od początku sezonu spisuje się znakomicie. Jego dzisiejszy mecz z Daniiłem Miedwiediewem dostarczył kibicom masę wrażeń. ,,Nole” wygrał i tym samym przypieczętował awans drużyny do finału, ponieważ wcześniej zapunktował również Duszan Lajović. 

Bez dwóch zdań daniem głównym półfinałowej rywalizacji Serbów z Rosjanami był pojedynek Novaka Dźokovicia i Daniiła Miedwiediewa. Zanim jednak liderzy zespołów przystąpili do gry, na korcie walczyli Duszan Lajović i Karen Chaczanow. 29-latek z Belgradu ma patent na bardziej utytułowanego rywala. Grał z nim po raz trzeci i po raz trzeci wygrał bez straty seta. Chaczanow tanio jednak skóry nie sprzedał. W pierwszym secie dał się przełamać dopiero w 12. gemie, przez co uległ 5:7, natomiast o losach drugiej partii zadecydował tie-break. W nim Lajović nie dał już szans przeciwnikowi i wygrał cały mecz 7:5, 7:6(1).

Później kibice dostali to, na co czekali najbardziej. Novak Dźoković i Daniił Miedwiediew nie zawiedli i rozegrali jeden z lepszych, a może nawet najlepszy mecz pierwszej edycji ATP Cup. Początkowo na korcie niepodzielnie panował Serb, ale od drugiego gema drugiego seta rozgorzała niesamowita walka. Drugi set trwał prawie godzinę i 20 minut. W tym czasie doszło do wielu zwrotów akcji, pięknych wymian i wybuchów złości. Dźoković, który w pierwszym secie miał wszystko pod kontrolą, 20 minut później był już tak wściekły, że złamał rakietę. Spotkanie było tak wyrównane, że trudno było cokolwiek przewidzieć. Mimo, że Serb odrobił stratę przełamania w drugiej partii, ostatecznie i tak przegrał ją 5:7.

Nadzieje Rosjan na zwycięstwo odżyły, tym bardziej, że Miedwiediew utrzymywał wysoki poziom gry w decydującej odsłonie rywalizacji. Dźoković nie pozostawał mu jednak dłużny, a w najważniejszych momentach okazał się skuteczniejszy. Przy stanie 2:2 wykorzystał drugiego w gemie break-pointa, natomiast sam wybronił się przed przełamaniem powrotnym trzy razy. Chwilę później wykorzystał piłkę meczową i zakończył epicki pojedynek, zwyciężając 6:1, 5:7, 6:4.

Mimo że Serbowie byli już pewni awansu do finału, zgodnie z regulaminem rozegrano też mecz gry podwójnej. W nim również górą byli zawodnicy z Bałkanów. Nikola Cacić i Viktor Troicki pokonali 6:4, 7:6(7) Tejmuraza Gabaszwiliego i Konsantina Krawczuka.

Finałowych przeciwników dla Serbów wyłoni starcie Australijczyków z Hiszpanami.


Wyniki

Serbia – Rosja 3-0

Duszan Lajović – Karen Chaczanow 7:5, 7:6(1)
Novak Dźoković – Daniił Miedwiediew 6:1, 5:7, 6:4
N. Cacić, V. Troicki – T. Gabaszwili, K. Krawczuk 6:4, 7:6(7)

Shenzhen. Pierwszy tytuł w sezonie dla Aleksandrowej

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Jekaterina Aleksandrowa pokonała 6:2, 6:4 Jelenę Rybakinę i została triumfatorką ósmej edycji turnieju WTA w Shenzhen. Dla 25-letniej Rosjanki to największy sukces w karierze. Nigdy wcześniej nie wygrała imprezy głównego cyklu w grze pojedynczej. 

Za nami pierwszy mecz finałowy w 2020 roku. Naprzeciw siebie stanęły Rosjanka Jekaterina Aleksandrowa i Kazaszka Jelena Rybakina, co można uznać za niespodziankę, biorąc pod uwagę, że do Shenzhen przyjechały znacznie bardziej doświadczone i utytułowane zawodniczki: Aryna Sabałenka, Garbine Muguruza czy Qiang Wang. Najlepsza okazała się jednak 25-letnia Rosjanka, która od kilkunastu lat mieszka i trenuje w Czechach. Mimo to reprezentuje kraj, w którym przyszła na świat, a tym samym przełamała rosyjską niemoc. Od października 2018 reprezentantki Sbornej nie potrafiły wygrać w grze pojedynczej imprezy głównego cyklu.

Finał nie był wielkim widowiskiem. Obie zawodniczki grały dość nierówno i efektowne zagrania kończące przeplatały seriami niewymuszonych błędów. Wrażenie robiło tempo wymian, gdyż żadna z tenisistek nie wstrzymywała ręki. Lepiej wychodziła na tym Aleksandrowa, do której dodatkowo kilka razy bardzo mocno uśmiechnęło się szczęście. Po godzinie i 13 minutach gry Rosjanka wykorzystała pierwszą piłkę meczową, pieczętując pierwsze zwycięstwo w zawodach głównego cyklu.

Dzięki zdobytym w Shenzhen punktom Aleksandrowa i Rybakina awansują o kilka miejsc w rankingu WTA. To bardzo istotne, ponieważ w ten sposób obie zapewniły sobie rozstawienie w nadchodzącym Australian Open. Od poniedziałku Rosjanka będzie 26., a Kazaszka 30. rakietą świata. Tym samym poprawią swoje życiówki.


Wyniki

Finał:

Jekaterina Aleksandrowa (Rosja, 5) – Jelena Rybakina (Kazachstan, 7) 6:2, 6:4