Nur-Sułtan. Pierwszy raz w Walentynki!

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Instagram

W niedzielę Michał Dembek zdobył pierwszy w karierze tytuł na zawodowych kortach. Polak w finale turnieju rangi ITF z pulą nagród 15 tysięcy dolarów pokonał Ricardo Balzeraniego.

Podopieczny Lecha Sidora w kazachskiej imprezie aż trzykrotnie krzyżował rakiety z włoskimi tenisistami. W drugiej rundzie w trzech setach pokonał Matteo Donatiego i była to jedyna partia stracona przez Polaka w turnieju. W półfinale 23-latek z Warszawy nie dał szans rozstawionemu z numerem 2 Francesco Fortiemu, a w pojedynku decydującym o losach tytułu jego rywalem został Ricardo Balzerani. Finał rozpoczął się po myśli Dembka, który zdobył przełamanie już w drugim gemie, dzięki czemu odskoczył na 3:0. Reprezentant Biało-Czerwonych wypracowaną przewagę utrzymał do końca seta. W drugiej odsłonie meczu polski zawodnik dwukrotnie wychodził na prowadzenie z przewagą przełamania, ale Włoch za każdym razem błyskawicznie odrabiał stratę i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. W tej dodatkowej rozgrywce Balzerani z 1:5 wyszedł na 4:5, ale dwa kolejne punkty padły łupem Dembka, który po godzinie i 39 minutach gry mógł wznieść ręce w geście triumfu.

Mój „pierwszy raz” przypadł w Walentynki – napisał w mediach społecznościowych szczęśliwy 23-latek. – Owocne dwa tygodnie w Kazachstanie, półfinał w pierwszym tygodniu oraz zwycięstwo w drugim. Droga pełna zakrętów i trudnych momentów prowadziła mnie do tego tytułu, ale w końcu po długim czasie jest zwycięstwo. Dziękuje wszystkim, którzy mnie wspierają w trudnych momentach i nie tracili wiary w to, ze najlepsze wciąż przede mną. Szczególne podziękowania dla Trenera Lech Sidor za to, że zacząłem patrzeć na tenis z zupełnie innej perspektywy i zacząłem się na nowo cieszyć tym sportem! Najlepsze wciąż przed nami!!

W Nur-Sułtan w grze podwójnej dobrze zaprezentowali się również Wojciech Marek i Yann Wójcik, który wystąpili w finale. W decydującym meczu lepsi okazali się Ivan Liutarevich i Yaraslav Shyla.


Wyniki

Finał singla

Michał Dembek (Polska) – Ricardo Balzerani (Włochy, 6) 6:3 7:6(4)

Finał debla

I. Liutarevich , Y. Shyla (Białoruś, 3) – W. Marek, Y. Wójcik (Polska) 6:4 6:2

Australian Open. Simona Halep wygrała bój z Igą Świątek

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

Iga Świątek przegrała niezwykle emocjonujący bój o ćwierćfinał Australian Open z Simoną Halep 6:3, 1:6, 4:6. Polka, pomimo porażki, rozegrała dobry turniej i pokazała ogromny potencjał, którym dysponuje.

Niedzielny pojedynek był trzecim spotkaniem obu tenisistek. Jedno zwycięstwo ma na koncie Polka, jedno Rumunka. Co ciekawe, żaden z tych meczów nie był wyrównany. Co więcej, obydwa odbyły się podczas  Roland Garros. Pierwszy mecz wygrała Halep 6:0, 6:1, drugi Świątek 6:1, 6:2.

Spodziewano się, że tym razem starcie będzie trzymało w napięciu do samego końca. Kto faworytką? Więcej osób obstawiało zwycięstwo Rumunki, ale praktycznie każdy docenia potencjał i formę warszawianki. Wszyscy wiedzą, że Świątek stać na wielkie wyniki, co już zresztą udało się jej udowodnić w Paryżu.

Polce w Australian Open udało się dojść najdalej do czwartej rundy w ubiegłorocznej edycji turnieju. Niezależnie więc od rezultatu niedzielnego meczu, udało się już jej wyrównać ten wynik. Ponadto wygrała Roland Garros, co jest jej największym osiągnięciem w dotychczasowej, krótkiej karierze. Natomiast tenisistka z Konstancy ma na koncie finał w Melbourne w 2018 roku. Udało się jej wygrać dwie imprezy wielkoszlemowe – w 2018 roku Roland Garros oraz w 2019 roku Wimbledon.

Pierwszy set niedzielnego pojedynku na Rod Laver Arena zaczął się nerwowo dla Polki. Po dwóch przegranych piłkach warszawianka zaczęła grać lepiej i mimo stanu równowagi w gemie, Rumunka nie dostała żadnego break-pointa. Kolejne gemy serwujące wygrywały bez większych problemów. Na uwagę zasługuje świetny gem numer pięć, który Świątek wygrała bez straty punktu.

Obie tenisistki prezentowały się fantastycznie. W siódmym gemie zaczęły się jednak problemy dla Polki. 19-latka musiała bronić break-pointa i ta sztuka jej się udała dzięki wyrzucającemu serwisowi i kończącemu uderzeniu z bekhendu. Niestety, po chwili przyszła druga szansa na przełamanie dla rywalki. I znowu świetnie obroniła się nasza tenisistka, tym razem wygrywając wymianę skutecznym smeczem. Ostatecznie po czterech równowagach Polka wybroniła się i tablica wyników pokazywała 4:3.

Ósmy gem przyniósł jeszcze więcej emocji. Świątek uzyskała aż trzy break-pointy i wykorzystała już pierwszego z nich, gdyż Halep nie dała rady odebrać mocnej piłki Polki! Do wygrania seta pozostało tylko, albo aż, wygrać swój serwis. Gem nie trwał zbyt długo. 19-latka grała pewnie i mogła się cieszyć ze zwycięstwa w pierwszej partii 6:3. 19-latka rozgrywała kapitalny mecz.

Od początku drugiego seta wiceliderka światowego rankingu była jeszcze bardziej skoncentrowana i zmotywowana. Najpierw łatwo wygrała swój serwis, a następnie uzyskała dwa break-pointy. Świątek udało się je wybronić, ale za chwilę przyszło trzecie takie zagrożenie. I tę szansę Rumunka już wykorzystała. Następnie znowu gładko wygrała gema przy własnym serwisie i objęła prowadzenie 3:0. Martwił fakt, że nasza tenisistka zaczęła popełniać więcej błędów.

Na szczęście czwarty gem mistrzyni Roland Garros z ubiegłego roku wygrała bez problemów. Do odrobienia strat w tym secie było jednak potrzebne odłamanie rywalki, a na to się nie zanosiło. Halep grała bardzo pewnie przy własnym podaniu, a i sprawiała sporo problemów Świątek przy jej serwisie. I niestety szósty gem przyniósł kolejne przełamanie. Świątek miała ogromne problemy ze złapaniem dobrego rytmu. Podarowała również rywalce sporo punktów. W drugiej partii obraz gry już się nie zmienił i Halep wygrała ją 6:1.

Do rozstrzygnięcia losów meczu potrzebny był decydujący set. Już pierwszy gem przyniósł przełamanie dla Rumunki. Frustracja Świątek rosła, ale nie można było się poddawać. Bardzo szybko, bo już w następnym gemie, warszawianka miała break-pointa. Nie udało się go jednak wykorzystać przez wymuszony błąd z forhendu. Polka przegrywała 0:2.

Następny gem, który trwał kilka minut, był bardzo wyrównany i trudny. Na szczęście Polka utrzymała własne podanie i mogła się teraz skupić na walce o odłamanie rywalki. I w kolejnym gemie grała zdecydowanie lepiej. Uzyskała dwa break pointy i wykorzystała już pierwszego z nich świetnym odwrotnym forhendem! Stan seta wyrównał się i wynosił 2:2.

Radość trwała jednak tylko chwilę, ponieważ zaraz przyszło następne przełamanie. Po słabym gemie Polka przegrywała 2:3. Bardzo niepokojąca była stale rosnąca liczba niewymuszonych błędów, których pomimo ofensywnego stylu gry było zbyt wiele. Siódmy gem Świątek zapisała na swoim koncie, ale wynik wciąż był korzystny dla wiceliderki światowego rankingu (3:4), która miała przewagę jednego przełamania.

W ósmym gemie, przy serwisie dwukrotnej mistrzyni wielkoszlemowej, pojawił się cień szansy dla Świątek. Od wyniku 30-30 Rumunka pokazała doświadczenie, co dało jej prowadzenie 5:3. Dziewiąty gem to pełna dominacja Polki, ale być może najtrudniejsze zadanie było dopiero przed nią – odłamanie rywalki już nie mając żadnego marginesu błędu.

Gem zaczął się źle, bo od prowadzenia 30-0 Halep. Rumunka dorzuciła kolejny punkt i miała trzy piłki meczowe. Wykorzystała już pierwszą z nich po niewymuszonym błędzie 19-letniej Polki. Dzięki temu Simona Halep wygrała seta 6:4 i cały mecz 3:6, 6:1, 6:4.

To piąty awans do ćwierćfinału Rumunki w Australian Open. Jej rywalką w tej fazie turnieju będzie 23-krotna triumfatorka wielkoszlemowych imprez, Serena Williams.

Mimo porażki, trzeba również pochwalić i docenić Igę Świątek. 19-latka w tym turnieju po raz kolejny udowodniła, że stać ją w przyszłości na wielkie sukcesy. Polka z pewnością ma predyspozycje do rozdawania kart w damskim tenisie przez najbliższe lata.


Wyniki

Czwarta runda singla:

Simona Halep (Rumunia, 2) – Iga Świątek (Polska, 15) 3:6, 6:1, 6:4

Australian Open. Karacew znów zachwycił, Dimitrow lepszy od Thiema!

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Australijski sen Asłana Karacewa trwa. Rosjanin sprawił kolejną niespodziankę i wyeliminował Felixa Auger-Aliassime’a, odrabiając stratę 0:2 w setach. Do ćwierćfinału awansował też Grigor Dimitrow, który stracił tylko osiem gemów z ubiegłorocznym finalistą tej imprezy, Dominikiem Thiemem. 

W niedzielnej sesji dziennej nie brakowało zaskakujących rozstrzygnięć w turnieju panów. Dwaj faworyci do wygrania spotkań czwartej rundy pożegnali się z imprezą.

Grigor Dimitrow i Dominic Thiem grali ze sobą wcześniej pięciokrotnie, ale nigdy w Wielkim Szlemie. Bilans było korzystny dla Bułgara (3-2), jednak zdecydowanym faworytem był Austriak. Przemawiało za tym nie tylko miejsce w rankingu, ale przede wszystkim rezultaty osiągane w ostatnich latach. Na korcie natomiast sytuacja wyglądała już inaczej. Zapowiadało się na długi i zacięty pojedynek, ale w efekcie tenisista z Chaskowa potrzebował dwóch godzin i trzech setów, by zameldować się w ćwierćfinale.

Początek starcia był lepszy w wykonaniu Thiema. Przełamał on w czwartym gemie, ale od tego momentu zaczęły się jego kłopoty. Bułgar błyskawicznie odrobił straty, a chwilę później dołożył kolejnego breaka. Ze stanu 1:3 zrobiło się 5:3 dla niżej notowanego zawodnika. Gra z obu stron była nierówna i dominowały w niej niewymuszone błędy. Po 58 minutach półfinalista Australian Open 2017 zapisał partię na swoje konto.

Druga odsłona miała podobny scenariusz do pierwszej. W niej również mistrz US Open 2020 przełamał jako pierwszy, w czwartym gemie, ale nie wyciągnął wniosków z poprzedniego seta i ponownie nie utrzymał przewagi. Thiem wyglądał coraz słabiej fizycznie, na co wpływ mógł mieć ponad trzygodzinny mecz z Nickiem Kyrgiosem w trzeciej rundzie. Dimitrow z kolei cierpliwie czekał na swoje szanse i konsekwentnie budował przewagę sytuacyjną. Kluczowego breaka Bułgar uzyskał w dziewiątym gemie i po chwili mógł cieszyć się z prowadzenia 2:0 w setach.

27-latek z Wiener-Neustadt ma doświadczenie w odrabianiu takich start, dokonał tego m.in. w batalii z Kyrgiosem. Jednak w niedzielę nic nie wskazywało, że mu się o uda, głównie ze względu na dyspozycję fizyczną. Dimitrow kontrolował przebieg meczu, czując się coraz pewniej. Z kolei ubiegłoroczny finalista tego turnieju całkowicie zgasł w trzeciej partii i był cieniem samego siebie. W efekcie nie zdołał ugrać nawet gema w ostatnim secie. Dla Bułgara to czwarty ćwierćfinał Australian Open. W nim zmierzy się z rewelacją turnieju Asłanem Karacewem.

Rosjanin po raz kolejny zachwycił tenisowy świat. Po tym, jak w trzeciej rundzie w świetnym stylu wyeliminował Diego Schwartzmana, przyszła kolej na innego rozstawionego. Tym razem Karacew musiał wznieść się na wyżyny umiejętności i waleczności, bowiem przegrywał już 0:2 w setach, a co więcej ugrał w nich tylko cztery gemy. Felix Auger-Aliassime był praktycznie bezbłędny i odbierał rywalowi wszystkie argumenty. 27-latek mieszkający w Moskwie nie mógł znaleźć odpowiedniego rytmu gry i popełniał wiele błędów. Sytuacja zmieniła się jednak w trzecim secie. Rosjanin zdecydowanie poprawił skuteczność pierwszego podania, na co nie mógł liczyć w poprzednich partiach. To pozwoliło mu na ustabilizowanie gry i dodało pewności siebie.

Z kolei Kanadyjczyk zaczął popełniać więcej błędów i coraz bardziej się denerwował. Karacew wrócił do dyspozycji z wcześniejszych rund i w trzecim oraz czwartym secie ani razu nie został przełamany. Sam natomiast przełamał rywala trzykrotnie. Pojedynek musiał zostać rozstrzygnięty na pełnym dystansie. Dla obu tenisistów była to pierwsza pięciosetówka w karierze. Auger-Aliassime starał się odnaleźć dobrą grę z pierwszych dwóch odsłon, a Karacew nie zwalniał tempa. Zawodnicy grali długie i zacięte wymiany, i to Kanadyjczyk próbował częściej zmieniać kierunki i rytm gry. To się jednak nie opłaciło. Rosjanin wykorzystał jedną z pięciu szans na przełamanie, dokonując tego w trzecim gemie. Jak się okazało, było ono kluczowe dla losów meczu. Po 3 godzinach i 28 minutach Karacew awansował do pierwszego ćwierćfinału wielkoszlemowego w karierze.

Rosyjski kwalifikant jest siódmym zawodnikiem w Erze Open, który w debiucie wielkoszlemowym dotarł do ćwierćfinału. Ostatnim był Alex Radulescu w 1996 roku podczas Wimbledonu. Natomiast ostatnim, który dokonał tego podczas Australian Open był Brett Steven w sezonie 1993. Jednocześnie Karacew jest też najstarszym tenisistom, któremu udała się ta sztuka.


Wyniki

Czwarta runda singla:

Grigor Dimitrow (Bułgaria, 18) – Dominic Thiem (Austria, 3) 6:4, 6:4, 6:0

Asłan Karacew (Rosja, Q) – Felix Auger-Aliassime (Kanada, 20) 3:6, 1:6, 6:3, 6:3, 6:4

Australian Open. Kubot i Koolhof ujarzmili australijskie gwiazdy

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Łukasz Kubot i Wesley Koolhof awansowali do 1/8 finału Australian Open w grze podwójnej. Polsko-holenderska para, rozstawiona z Melbourne z numerem ,,4″ pokonała w drugiej rundzie 6:3, 6:4 Nicka Kyrgiosa i Thanasiego Kokkinakisa. Na pewno nie bez znaczenia był fakt, że na trybunach zabrakło kibiców. 

Organizatorzy zaskoczyli doborem kortu dla tego meczu, wskazując na Margaret Court Arenę. W Melbourne bardzo się bowiem liczą ze zdaniem Kyrgiosa, a ulubionym kortem australijskiej gwiazdy jest John Cain Arena. To właśnie tam rozgrywa zdecydowaną większość spotkań. Być może w grze podwójnej nie ma to jednak dla niego większego znaczenia, ponieważ już mecz 1. rundy pary Kyrgios/Kokkinakis rozgrywany był na innym korcie.

Australijczycy bardziej niż doboru kortu mogą żałować, że na trybunach nie pojawili się kibice. Obaj są uwielbiani przez miejscową publiczność i głośno wspierani, gdy była taka możliwość. Obecnie w Melbourne trwa pięciodniowy lockdown.

To wszystko nie było problemy Kubota i Koolhofa. Polak i Holender, zgodnie z oczekiwaniami, od początku do końca skoncentrowani byli wyłącznie na grze. W szóstym gemie dało to efekt w postaci przełamania. Co bardzo istotne, wykorzystany został już pierwszy break-point. W drugim secie Kubot i Koolhof również byli bardzo skuteczni. Tym razem do przełamania doszło w trzecim gemie, a wykorzystali ku temu drugą okazję.

Ostatecznie polsko-holenderska para w przekonujący sposób wygrała 6:3, 6:4. Mecz trwał godzinę i 9 minut.

W 1/8 finału rywalami Kubota i Koolhofa będą kolejni reprezentanci gospodarzy, tym razem Matthew Ebeden i John Patrick Smith. Drugiego z wymienionych nasz reprezentant zdążył pokonać już w tym roku w Melbourne. W grze mieszanej para Kubot / Świątek pokonała po obronie piłki meczowej parę Sharma / Smith.

O awans do ćwierćfinału Kubot i Koolhof powalczą w poniedziałek rano polskiego czasu. Spotkanie powinno się rozpocząć około godziny 7.


Wyniki

Druga runda:

Ł. Kubot, W. Koolhof (Polska, Holandia, 4) – T. Kokkinakis, N. Kyrgios (Australia) 6:3, 6:4

Australian Open. Hit nie rozczarował. Osaka obroniła dwie piłki meczowe!

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

W nocy z sobotę na niedzielę wyłoniono trzy pierwsze ćwierćfinalistki Australian Open. Wydarzenia zwłaszcza z jednego meczu na długo pozostaną w pamięci kibiców. Naomi Osaka obroniła bowiem dwie piłki meczowe w starciu z Garbine Muguruzą, a następnie rozstrzygnęła spotkanie na swoją korzyść. W najlepszej ósemce turnieju zameldowały się również Serena Williams i Su-Wei Hsieh.

Starcie Naomi Osaki z Garbine Muguruzą było jednym z najlepszych w tegorocznej edycji zawodów. Obie zawodniczki potwierdziły, że do Melbourne przyleciały w wyśmienitej formie, pozwalającej myśleć o zdobyciu głównej nagrody. W grze o trofeum pozostała już jednak tylko Osaka. Japonka w pierwszym pojedynku obydwu zawodniczek pokonała Hiszpakę 4:6, 6:4, 7:5.

– Jeśli mam opisać ten mecz jednym słowem, to była to ,,bitwa”. Jestem bardzo szczęśliwa ze sposobu, w jaki wygrałam ten mecz. Rok temu prawdopodobnie bym go nie wybrała – powiedziała po zakończeniu spotkania Osaka. Pojedynek kosztował ją wiele sił fizycznych, ale też psychicznych. Nie z każdego okresu gry Japonka była zadowolona. Zwykle trzymająca nerwy na wodzy tenisistka, tym razem rzuciła nawet rakietą o kort.

Można było być jednak pod wrażeniem, jak obie tenisistki utrzymywały koncentrację w trakcie pojedynku. To niezwykle istotne podczas tak wyrównanego pojedynku, w którym ani na moment żadnej z zawodniczce nie udało się uzyskać więcej niż 2 gemów przewagi. Przez blisko 2 godziny trwania pojedynku wyczuwalne było bardzo duże napięcie.

Naomi Osaka najciekawsze zaserwowała na sam koniec, gdy od stanu 3:5 w decydującym secie wygrała cztery gemy z rzędu, po drodze broniąc dwóch piłek meczowych.

Ćwierćfinałową rywalką Japonki będzie Su-Wei Hsieh z Tajwanu. Druga z Azjatek pokonała w równolegle rozrywanym spotkaniu 6:4, 6:2 Marketę Vondrouszovą. Czeską zawodniczkę pokonała już po raz drugi w tym sezonie.

Osaka w ciekawy sposób wypowiedziała się o kolejnej przeciwniczce na konferencji prasowej. Japonka powiedziała, że Hsieh byłaby kimś, kogo wybrałaby w grze komputerowej, gdyby była jedną z postaci do wyboru. Zaskakują opinię uzasadniła tym, że jej umysł nie może pojąć wyborów, jakich dokonuje na korcie Tajwanka.

Historia Hsieh z tegorocznego Australian Open na pewno doda też wiary bardziej zaawansowanym wiekowo tenisistkom. Dla 35-latki jest to już bowiem 38. występ w imprezie wielkoszlemowej, a dopiero pierwszy, w którym przedostała się do najlepszej ósemki.

Nie będzie jednak w tym gronie najstarszą zawodniczką. To miano na pewno należeć będzie do Sereny Williams. Największa gwiazda amerykańskiego tenisa pokonała 6:4, 2:6, 6:4 Aryna Sabałenkę i czeka na lepszą z pary Iga Świątek – Simona Halep (początek meczu o 9 polskiego czasu).

23-krotna mistrzyni wielkoszlemowa cel ma tylko jeden – zwycięstwo w Australian Open. Wygrana z Sabałenką to pierwszy mecz, który pokazał, że ta misja może zakończyć się sukcesem. Wcześniej Williams grała bowiem z dużo niżej notowanymi rywalkami. Tym razem pokonała zawodniczkę z pierwszej dziesiątki rankingu WTA, która wygrała 19 z 20 poprzednich spotkań.


Wyniki

1/8 finału:

Su-Wei Hsieh (Tajwan) – Marketa Vondrouszova (Czechy, 19) 6:4, 6:2
Naomi Osaka (Japonia, 3) – Garbine Muguruza (Hiszpania, 14) 4:6, 6:4, 7:5
Serena Williams (USA, 10) – Aryna Sabałenka (Białoruś, 7) 6:4, 2:6, 6:4