Puchar Davisa. Znamy skład Polaków na mecz z Salwadorem

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/www.daviscup.com, foto: AFP

Ogłoszono składy obu drużyn na spotkanie Polska – Salwador, które ma odbyć się w dniach 5-6 marca 2021 roku w ramach rozgrywek Grupy Światowej II Pucharu Davisa. Liderem reprezentacji Polski będzie Kamil Majchrzak.

Oprócz Majchrzaka powołania od kapitana Mariusza Fyrstenberga dostali także Kacper Żuk, Wojciech Marek, Jan Zieliński oraz Szymon Walków. Kacper Żuk awansował we wtorek do drugiej rundy challengera w Nur-Sułtan, a Szymon Walków wystąpi w tym tygodniu w grze podwójnej podczas imprezy rangi ATP 250 w Montpellier. W Kaliszu zabraknie natomiast naszego najlepszego singlisty, Huberta Hurkacza, oraz zajmującego 11. miejsce w rankingu deblowym Łukasza Kubota.

W reprezentacji Salwadoru jedynym notowanym graczem jest Marcelo Arevalo. Zajmuje on obecnie 52. miejsce w rankingu deblowym oraz 455. pozycję w zestawieniu singlowym. Do Polski przyleci również trzech niesklasyfikowanych tenisistów: Alberto Alvarado Larin, Lluis Miralles i 47-letni Yari Bernardo. Ten ostatni pełni również rolę kapitana naszych przeciwników.

Stawką meczu Polska – Salwador jest miejsce w barażach o Grupę Światową I. Spotkanie odbędzie się w dniach 5-6 marca 2021 roku w Kaliszu. Z powodu pandemii koronawirusa na trybunach nie zasiądą kibice.

Naomi Osaka gotowa na sukcesy na mączce i trawie

/ Dominika Opala , źródło: www.wtatennis.com /własne, foto: AFP

Naomi Osaka najlepiej czuje się na kortach twardych i na tej nawierzchni odnosi największe sukcesy. Japonka ma na koncie siedem tytułów, w tym cztery wielkoszlemowe i wszystkie z nich wywalczyła właśnie na hardzie. Kibice i eksperci zastanawiają się, czy była liderka rankingu będzie w stanie przenieść dobre rezultaty na mączkę i trawę. 

Wyniki osiągane przez Naomi Osakę potwierdzają, że jej ulubioną nawierzchnią jest hard. Styl gry Japonki także przystosowany jest do kortów twardych – mocne, ofensywne uderzenia, mało gry kombinacyjnej i solidny serwis. Była liderka rankingu wygrała w karierze siedem turniejów. Wszystkie zwycięstwa odnosiła na kortach twardych. Na mączce i na trawie z kolei nawet raz nie była w finale.

Po ostatnim triumfie Osaki w Australian Open ponownie pojawiły się głosy, że Japonka dominuje w szlemach na kortach twardych, ale nie ma przekonania, że będzie potrafiła zdominować także Roland Garros i Wimbledon. Najlepszym rezultatem 23-latki w tych szlemach jest trzecia runda. W Paryżu osiągała ją trzykrotnie, natomiast w Londynie dwukrotnie. Sama zainteresowana twierdzi jednak, że ma wszystko, co potrzebne, by odnosić sukcesy także na innych nawierzchniach niż korty twarde.

Czuję, że mam wszystko, co potrzebne, by dobrze grać na mączce i trawie. To tylko kwestia tego, bym poczuła się komfortowo – powiedziała Osaka w rozmowie dla WTA Insider. – Nie czuję się w pełni komfortowo na tych nawierzchniach, ale to dlatego, że, gdy dorastałam, to prawie w ogóle nie grałam na mączce ani na trawie. Prawie całe życie gra na kortach twardych, więc to po prostu potrzeba więcej doświadczenia – kontynuowała.

Japonka uważa także, że nie gra tak źle na kortach ziemnych, ale nie dotarła w Roland Garros tak daleko, jak inni tego oczekiwali. Zapewnia, że to też jest proces, a trener Osaki dodaje, że jego podopieczna ma potencjał, by odnosić sukcesy na naturalnych nawierzchniach.

Ona naturalnie porusza się na korcie. Widać u niej łatwość w budowaniu punktów, nadawaniu mocy. Widzę wiele rzeczy, które pozwalają mi uważać, że może grać naprawdę dobrze na mączce. Ale Naomi potrzebuje meczów, potrzebuje pewności siebie w tych meczach i zaufania do planu gry – ocenił Wim Fissette.

W 2019 roku Osaka dotarła do półfinału turnieju w Stuttgarcie oraz do ćwierćfinałów w Madrycie i Rzymie. Te wyniki świadczą o tym, że tenisistka z Kraju Kwitnącej Wiśni potrafi odnaleźć się też na mączce.

To zdecydowanie kwestia mentalna. Wiem, że ostatni raz, kiedy grałam w Roland Garros przegrałam z Siniakovą, ale miałam swoje szanse. Doskonale pamiętam, że mogłam wygrać ten mecz, ale na koniec nie poszło po mojej myśli. Sądzę, że jeśli więcej będę grać na tej nawierzchni, to lepiej będzie mi szło – stwierdziła czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa.

Osaka jest podekscytowana wyzwaniem osiągania dobrych wyników na mączce i wskazuje je jako priorytet.

Jest to uczucie chęci zrobienia czegoś po raz pierwszy i bycia dobrym w różnych rzeczach. Dla mnie to prawdziwy priorytet. Także chcę skompletować mój zestaw trofeów, brakuje mi dwóch – przyznała z uśmiechem.

Z kolei wydaje się, że cel ten będzie trudniejszy do osiągnięcia w Wimbledonie. Osaka przeszła na zawodowstwo w 2014 roku i od tego czasu zagrała mniej niż 35 profesjonalnych meczów na trawie.

Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o trawę, zdecydowanie mogę powiedzieć, że jest to kwestia doświadczenia, ponieważ nie czuję się dobrze na tej nawierzchni. Ale myślę, że każdego roku uczę się więcej. Rozmawiam z większą liczbą osób. Są ludzie, którzy potrafią określić, jak piłka odbije się w danym momencie. Mam nadzieję, że pewnego dnia nabiorę tyle doświadczenia – zakończyła Japonka. 

 

Szkoła tenisa ,,Tie Break” szuka trenera

/ Redakcja , źródło: własne, foto: Tenisklub

Szkoła Tenisa „Tie Break” poszukuje do współpracy (docelowo stałej pracy) trenerów specjalizujących się w pracy z młodymi zawodnikami (8-12 lat).

Oferujemy stabilną współpracę oraz docelowo pełen wymiar godzin.

Zainteresowanych trenerów prosimy o kontakt pod numerem 608 313 072 lub mailowy na biuro@tiebreak.pl

Adelajda. Rogers pierwszą ćwierćfinalistką

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Shelby Rogers pokonała 6:2, 6:2 Johannę Kontę i jako pierwsza zameldowała się w ćwierćfinale turnieju Adelaide International. Dla Brytyjki był to pierwszy mecz od blisko dwóch tygodni i spotkania w Australian Open.

Pierwsza rakieta Wielkiej Brytanii występ w pierwszym tegorocznym turnieju Wielkiego Szlema zakończyła na meczu pierwszej rundy. Konta poddała pojedynek przeciwko Kai Juvan z powodu kontuzji. We wtorek tenisistka urodzona w Sydney powróciła do rywalizacji. Jednak nie dała rady wygrać z Shelby Rogers. Amerykanka wykazała się niesamowitą skutecznością, popełniła jedynie dziesięć niewymuszonych błędów w całym pojedynku. W drugiej odsłonie trzykrotnie musiała bronić się przed stratą własnego podania. Wyszła z opresji obronną ręką i zapewniła sobie miejsce w 1/4 finału.

Drugiego dnia rywalizacji rozegrano także pozostałe spotkania pierwszej rundy. Poza meczem Igi Świątek (relacja tutaj) odbyły się również dwa pojedynki, w których sprawę zwycięstwa rozstrzygnęły między sobą reprezentantki gospodarzy. Szczególnie mecz między Maddison Inglis i Samanthą Stosur był ważny z punktu widzenia polskich kibiców. Bowiem zwyciężczyni będzie kolejną rywalką polskiej tenisistki. W pierwszej partii mistrzyni US Open 2011 od stanu 3:5 wygrała cztery gemy z rzędu i wyszła na prowadzenie w spotkaniu. Kluczowym dla losów drugiej odsłony był jedenasty gem. W nim Inglis przełamała podanie starszej koleżanki, aby po zmianie stron doprowadzić do wyrównania stanu meczu. W decydującej partii Stosur prowadziła już 3:0 i miała piłki na 4:0. Jednak nie wykorzystała okazji i rywalka doprowadziła do stanu 3:3. Po zmianie stron tenisistka z Brisbane mogła jeszcze objąć prowadzenie 5:3. Jednak od stanu 3:4 i 15:40 Inglis przejęła inicjatywę i wygrywając trzy gemy z rzędu, zakończyła spotkanie.


Wyniki

Druga runda singla:

Shelby Rogers (USA) – Johanna Konta (Wielka Brytania, 3) 6:2, 6:2

Pierwsza runda singla:

Iga Świątek (Polska, 5) – Madison Brengle (USA) 6:3, 6:4

Petra Martić (Chorwacja, 6) – Liudmiła Samsonova (Rosja) 4:6, 6:0, 7:5

Julia Putincewa (Kazachstan, 7) – Laura Siegemund (Niemcy) 6:4, 6:4

Jil Teichmann (Szwajcaria) – Kristina Mladenović (Francja) 6:2, 7:6(5)

Cori Gauff (USA) – Jasmine Paolini (Francja) 6:4, 6:7(4), 6:2

Maddison Inglis (Australia)  – Samantha Stosur (Australia) 5:7, 7:5, 6:4

Misaki Doi (Japonia) – Anna Blinkova (Rosja) 7:6(5), 3:6, 6:2

Storm Sanders (Australia, Q)  – Ajla Tomljanovic (Australia)

Adelajda. Pogromczyni Stosur na drodze Świątek

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

W meczu o ćwierćfinał turnieju rangi WTA 500 w Adelajdzie Iga Świątek zmierzy się jutro z notowaną poza czołową setką zestawienia Maddison Inglis. Faworyzowana Polka nigdy wcześniej nie spotkała się z nią na korcie.

Dziś w godzinach porannych czasu polskiego nasza najlepsza singlistka rewanżowym zwycięstwem nad Madison Brengle bez starty seta zapewniła sobie awans do drugiej rundy zawodów w Adelajdzie. Jej kolejną turniejową rywalką będzie występująca przed rodzimą publicznością Maddison Inglis. Wcześniej 23-letnia Australijka po bardzo zaciętym meczu pokonała doświadczoną Samanthę Stosur, która do rywalizacji przystąpiła dzięki przyznanej jej przez organizatorów dzikiej karcie.

Tenisistka, z którą Iga Świątek zagra jutro o awans do ćwierćfinału turnieju nigdy nie przełamała granicy czołowej setki zestawienia. Aktualnie na światowych listach zajmuje natomiast 136. pozycję. Miejsce w drabince głównej turnieju w Adelajdzie zapewnić musiała sobie więc grą w eliminacjach. W rywalizacji wielkoszlemowej Inglis z kolei zatrzymywała się dotąd zawsze na etapie pierwszej rundy. Jak się więc wydaje rozstawiona w Adelajdzie z numerem piątym Polka nie powinna mieć większych trudności z wyeliminowaniem jej z dalszej gry. Początek jej meczu zaplanowano na godzinę 10:30 czasu polskiego.

Jeśli Iga Świątek wywiąże się z roli faworytki, w ćwierćfinale czekać może ją znacznie trudniejsze zadanie. Mowa oczywiście o jej ewentualnym starciu z liderką rankingu – Ashleigh Barty. Bezpośrednio przed meczem Polki Australijkę zatrzymać spróbuje jednak Danielle Collins.

Martyn Pawelski. Przyszłość polskiego tenisa?

/ Maria Kuźniar , źródło: własne, foto: PZT

Na swoim koncie ma wygraną w turnieju Longines Futures Tennis Aces. Niedawno do trofeów dorzucił kolejny tytuł – tym razem Mistrza Polski U18. Martyn Pawelski, bo o nim mowa, od lat określany jest mianem wielkiego talentu. Wszystko wskazuje na to, że jeśli będą go omijały kontuzje, ma szanse zwojować w tenisie naprawdę dużo.

W zakończonych dopiero co Mistrzostwach Polski U18 okazał się najlepszy. Wygrał, choć przed turniejem większość ekspertów w roli faworyta upatrywała Maksa Kaśnikowskiego, ten jednak dość zaskakująco odpadł w półfinale. Martyn Pawelski w najważniejszym meczu pokonał pogromcę Kaśnikowskiego i zdobył tytuł. Biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia Martyna – tytuł dziwić nie może.

O Pawelskim zrobiło się głośno już w 2017 roku, kiedy jako 13-latek wygrał turniej Longines Futures Tennis Aces organizowany przy okazji Roland Garros. W imprezie rywalizowało 20 zdolnych młodych graczy, Martyn wygrał jako pierwszy Polak w historii. W nagrodę zdobył stypendium w wysokości 2000 dolarów rocznie na sprzęt do ukończenia 16 roku życia i cenne doświadczenie w postaci sparingu z Andre Agassim i Alexem Corretją. Pieniądze pozwoliły na spokojny rozwój, co w tenisie ma niebagatelne znaczenie. Martyn póki co gra w juniorach, w rankingu zajmuje 191. miejsce, choć wydaje się, że nie do końca wskazują to na rzeczywisty poziom zawodnika KS Górnik Bytom.

W 2020 roku, podczas 94. Mistrzostw Polski ograł rozstawionego z „piątką” Michała Dembka. W drugiej rundzie przegrał co prawda z Piotrem Gryńkowskim, ale pokazał, że ma papiery na dobre wyniki. Tytuł na krajowych mistrzostwach U18 tylko to potwierdza. Warto dodać, że to nie jedyny krążek z mistrzowskiej imprezy – Martyn ma na koncie brązowy medal w deblu w tegorocznych mistrzostwach do lat 18, brązowy medal ubiegłorocznych Mistrzostwach Polski do lat 18 i złoto w Mistrzostwach Polski w kategorii U16.

Nur-Sułtan. Zamiana rywala i zwycięstwo

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Kacper Żuk awansował do drugiej rundy challengera z pulą nagród 54 160 dolarów. W wtorek Polak w niecałą godzinę uporał się z Bogdanem Bobrowem.

Pierwotnie w Kazachstanie na reprezentanta Polski w pierwszej rundzie czekało trudne zadanie. 22-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego trafił na rozstawionego z numerem 3 Cedrika-Marcela Stebe. Niemiec, który był już 71. tenisistą świata,  w ostatniej chwili wycofał się jednak z zawodów z powodu kontuzji i na jego miejsce wskoczył Rosjanin, który do imprezy przebijał się przez kwalifikacje.

Tenisista trenujący we Wrocławiu wykorzystał szansę i bez najmniejszych problemów poradził sobie ze sklasyfikowanym na 434 miejscu na świecie rywalem. Żuk ani razu nie stracił podania, a sam w obydwu partiach dwukrotnie przełamał przeciwnika i po 56 minutach zakończył spotkanie.

O ćwierćfinał Polak zagra z Tung-Lin Wu.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Kacper Żuk (Polska) – Bogdan Bobrow (Rosja, Q) 6:2 6:1

Ulises Badio – czyli „magiczne ręce” w zespole Dżokovicia

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne / tennismajors.com, foto: AFP

Novak Dżoković po raz dziewiąty w karierze wygrał Australian Open. Ze słów Serba wynika, że gdyby nie „magiczne ręce” Ulisesa Badio, tego sukcesu mogło by nie być.

Ulises Badio jest fizjoterapeutą tenisisty z Belgradu. Argentyńczyk ukończył kinezjologię i fizjoterapię. Praktykuje między innymi akupunkturę i medycynę chińską. Wykazuje się ogromną ambicją i chęcią do zwiększania swoich umiejętności. Badio przez cztery lata był jednym z fizjoterapeutów ATP Tour. Pracował także w piłkarskim klubie Valencia CF oraz w kilku klinikach i centrum medycyny sportowej w Arizonie.

Współpraca z liderem światowego rankingu rozpoczęła się w 2017 roku. W tamtym czasie Dżoković miał spore problemy z łokciem. Przez tę kontuzję nie dokończył ćwierćfinałowego meczu Wimbledonu z Tomaszem Berdychem. Ostatecznie nie obyło się bez operacji.

– Wiedza Uli jest naprawdę obszerna, doskonale zna swoją pracę. Co równie ważne, był z Novakiem w czasie kryzysu w 2017 roku; jego pomoc była ogromna w radzeniu sobie z problemem łokcia, więc Uli zasłużył na swoje miejsce. Uli pasował idealnie, Novak go kocha, my go kochamy – komplementował fizjoterapeutę Marian Vajda – trener Nole.

W tegorocznym Australian Open 17-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych również miał problemy ze zdrowiem. Serb skarżył się na bóle mięśni brzucha, które najbardziej dokuczały mu w meczu trzeciej rundy z Taylorem Fritzem. Ulises Badio spędził wiele godzin na doprowadzeniu tenisisty do jak najlepszej formy fizycznej. Ta sztuka udała mu się wręcz perfekcyjnie, gdyż nie dość, że ślad po kontuzji praktycznie zaginął, to jeszcze Dżoković zdobył 18. wielkoszlemowe trofeum.

– Uli bardzo dba o moją karierę i siebie, a także dba o moje fizyczne samopoczucie. Jest prawdziwym profesjonalistą i niezwykle oddaną osobą. Od sześciu, siedmiu dni pracuje przez całą dobę i dziękuję mu z całego serca – mówił Dżoković przed finałowym starciem z Daniiłem Miedwiediewem.

Oprócz faktu, że Badio jest świetnym fachowcem, to warto również wspomnieć o jego bardzo dobrych relacjach z mistrzem z Belgradu. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest podobne podejście do życia w pewnych aspektach oraz wspólne zainteresowania, takie jak muzyka, joga i orientalna filozofia.

Argentyński fizjoterapeuta jest niezwykle pomocny i pozytywnie nastawiony. Mówi się o nim, że jest dobrym człowiekiem i często obdarowuje innych ludzi uśmiechem. – Przede wszystkim Uli jest wspaniałą osobą i widać to każdego dnia po drobnych rzeczach, które robi. Sposób, w jaki traktuje innych ludzi; zawsze rozmawia ze strażnikami tutaj w Melbourne, a pewnego dnia przyniósł czekoladki i prezenty swoim kolegom z ATP – opowiadał Dżoković.

 

Ivanisević: bez kibiców czułem się jak na pogrzebie

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/www.wwos.nine.com.au, foto: AFP

Novak Dżoković sięgnął w niedzielę po osiemnasty tytuł wielkoszlemowy. Trener Serba, Goran Ivanisević, podzielił się swoimi odczuciami z Melbourne. W wypowiedziach mistrza Wimbledonu z 2001 roku nie zabrakło także kontrowersji.

Dżoković potrzebował zwycięstwa w tegorocznym Australian Open, aby zbliżyć się do rekordu pozostałych członków Wielkiej Trójki. Ivanisević przyznał, że ten turniej był dla Serba niezwykle ważny, zwłaszcza biorąc pod uwagę dyskwalifikację z zeszłorocznego US Open oraz przegraną w trzech setach z Rafaelem Nadalem w finale French Open.

– Novak chce wygrywać i bić rekordy. Od naszego przylotu do Australii cel był jasno wyznaczony i udało mu się go zrealizować. Właśnie dla takich chwil się trenuje. To wspaniałe, że zdobył 18. tytuł wielkoszlemowy, dało mu to dużo pewności siebie. Teraz zaczyna się pogoń – stwierdził Chorwat.

– To wielki mistrz. Sięgnął po trofeum pomimo tego wszystkiego, co się działo. Najpierw byli kibice, potem nagle ich nie było. Podczas dwóch spotkań atmosfera była jak na pogrzebie. Miałem wrażenie, że jestem na cmentarzu – skomentował trener Serba. – Novak zmagał się też z kontuzją, ale ponownie pokazał, jak silny mentalnie jest i udowodnił wszystkim, że się mylili – dodał.

– Novak się starzeje i potrzebował tej wygranej, jeśli chce pobić rekord należący do Federera i Nadala. Rafa wygra jeszcze jeden, może dwa tytuły w Paryżu. Novak jest faworytem na Wimbledonie i US Open – powiedział chorwacki szkoleniowiec. – Nie wiadomo, gdzie kończą się możliwości tych zawodników, są oni niesamowici, zaskakują mnie każdego dnia. Zawsze gdy myślisz, że młode pokolenie nadchodzi, oni są o jeden krok do przodu. Nie wiem, czy pobiją rekord Margaret Court lub Sereny Williams, ale poziom, jaki prezentują podczas najważniejszych spotkań, jest godny podziwu – podkreślił 49-latek.

– Czekam na powrót Rogera Federera. Ciekawie będzie obserwować to, co wydarzy się podczas French Open i Wimbledonu. Wyścig wciąż trwa, więc nic nie wiadomo. Kilka lat temu mówiłem, że Rafa i Novak wyprzedzą Rogera w liczbie tytułów wielkoszlemowych. Wciąż tak uważam i w to wierzę – skwitował Ivanisević.

Federer, Nadal i Dżoković wygrali 58 z ostatnich 70 imprez wielkoszlemowych, począwszy od zwycięstwa Szwajcara na Wimbledonie w 2003 roku. Wszystko wskazuje na to, że ta liczba niedługo wzrośnie i kibice tenisa będą mogli dalej przeżywać rywalizację Wielkiej Trójki.

Adelajda. Świątek zameldowała się w 2. rundzie. Jest na kursie kolizyjnym z Barty

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Madison Brengle jest już trzecią tenisistką, której w tym sezonie zrewanżowała się Iga Świątek. Polka, podobnie jak w dwóch poprzednich przypadkach, wygrała w dość przekonujący sposób 2-0. Zwycięstwo 6:3, 6:4 nad Amerykanką pozwoliło awansować jej do 2. rundy turnieju WTA w Adelajdzie. 

Drabinki turniejowe układają się w tym sezonie w ten sposób, że Świątek ma okazję zrewanżować się niektórym zawodniczkom. W Australian Open były to Arantxa Rus i Camila Giorgi, a w Adeljadzie Madison Brengle. Za każdym scenariusz jest ten sam. Polka przegrywała pierwsze mecze 0-2 w setach, a teraz rezultat jest ten sam, tyle że to nasza reprezentantka ma powody do radości.

W meczu z Brengle doszło aż do siedmiu przełamań. W pierwszym secie Świątek objęła prowadzenie, wygrywając pierwszego gema, a później ani na chwilę go nie straciła. Co ciekawe, więcej punktów zdobyła po trafionym drugim podaniu aniżeli po pierwszym. Dobrze też rozegrała najważniejsze piłki – wykorzystała dwie z trzech szans na przełamanie.

Więcej nerwów przyniosła za sobą drugą odsłona rywalizacji. W niej Brengle prowadziła nawet 3:1 i 30:15. Świątek w porę jednak zareagowała na niekorzystny obrót spraw i podniosła poziom gry. Dzięki temu wygrała cztery gemy z rzędu i uzyskała względnie bezpieczną przewagę. Ostatecznie wygrała cały mecz 6:3, 6:4.

Kolejną przeciwniczką naszej reprezentantki będzie Australijka Madison Inglis. Organizatorzy zaplanowali ten mecz na sesję wieczorną w środę, co znaczy, że rozpocznie się około 10.30 polskiego czasu.

Jeśli Polka wygra to spotkanie, a Ashleigh Barty pokona Danielle Collins, dojdzie do wyjątkowego pojedynku w ćwierćfinale. Iga Świątek zmierzyłaby się w nim właśnie z liderką rankingu WTA.


Wyniki

Mecz drugiej rundy:

Iga Świątek (Polska, 5) – Madison Brengle (USA) 6:3, 6:4