Cocnepción. Finał przerwany przez protest kibiców lokalnego klubu piłkarskiego

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Twitter, Instagram, własne, biobiochile.cl, foto: AFP

Niecodzienne sceny miały miejsce podczas finału turnieju rangi ATP Challenger w Concepción w Chile. Mecz został przerwany przez protest kibiców lokalnego klubu piłkarskiego. Tenisiści wrócili jednak na kort, a mecz trwa.

Trwał trzeci gem drugiego seta pojedynku o tytuł w Concepción pomiędzy dwoma Argentyńczykami – Sebastianem Baezem i Francisco Cerundolo. Nagle tenisiści i sędziowie opuścili kort. Zjawili się za to na nim ludzie z żółto-niebieskimi flagami, którzy zaczęli gromadzić się na korcie i głośno śpiewać. W pewnym momencie rzucali nawet krzesłami, a na obiekcie poza ludźmi znalazły się też psy.

 

 

Jak się okazało, byli to kibice lokalnego amatorskiego klubu piłkarskiego Allianza Bellavista. Od kilku tygodni protestują oni przeciwko decyzji władz miasta, według której na terenie tegoż klubu ma powstać osiedle mieszkań socjalnych. Sympatycy oraz właściciele zespołu twierdzą, że decyzja bardzo mocno uderza w klub, jako że musiałby opuścić zajmowany od pięćdziesięciu lat teren, z którym jest związany.

 

 

Manifestacje kibiców Allianza Bellavista odbywają się w mieście regularnie od czasu ogłoszenia kontrowersyjnego werdyktu i są dość intensywne. W niedzielę, oprócz inwazji na kort, Internet obiegły też zdjęcia opon palonych na ulicach miasta.

 

 

Po nieszczególnie długim czasie mecz Baeza i Cerundolo udało się jednak wznowić. Po tytuł na chilijskiej ziemi sięgnął ten pierwszy, niżej notowany w rankingu ATP. Dla 312. w tym zestawieniu dwudziestolatka to pierwszy tytuł w Challengerze. Zawodnik z Buenos Aires to utalentowany tenisista. W 2018 roku przegrał w finale juniorskiego Roland Garros z Chun-hsin Tsengiem z Tajwanu.


Wyniki

Finał singla

Sebastian Baez (Argentyna) – Francisco Cerundolo (Argentyna) 6:3, 6:7(5), 7:6(5)

Mistrzostwa Polski. Pawelski i Ewald złotymi medalistami w kategorii juniorów

/ Redakcja , źródło: własne / PZT, foto: PZT

Weronika Ewald (KT Gdańska Akademia Tenisowa) i Martyn Pawelski (KS Górnik Bytom) wywalczyli tytuły w singlu w Halowych Mistrzostwach Polski Juniorów, które odbywały się w Zielonej Górze. Obydwoje zdobyli roczne stypendia sportowe o wartości 24 tysięcy złotych.

Ewald pokonała w finale Zuzannę Frankowską (AZS Łódź) 6:4, 6:3. W całych mistrzostwach nie straciła nawet seta, mimo że ma dopiero 15 lat i musiała mierzyć się ze starszymi przeciwniczkami. Zwycięstwo Ewald nie jest jednak dużą niespodzianką. Zawodniczka od lat dominuje w niższych kategoriach wiekowych. Zwyciężała również w mistrzostwach Polski do lat 12, 14 i 16.

– Bardzo cieszę się z tego tytułu, bo w pięciu meczach nie straciłam tutaj seta, a wyeliminowałam po drodze dwie rozstawione zawodniczki. Jestem zadowolona wyniku, choć może w dzisiejszym finale mogłam zagrać trochę lepiej, ale udało się i jestem z siebie dumna. To stypendium pomoże mi dalej się rozwijać i grać jeszcze lepiej – powiedziała zawodniczka Gdańskiej Akademii Tenisowej, która w Zielonej Górze zdobyła też srebrny medal w deblu. Partnerowała jej Xenia Lipiec. Mistrzyniami w grze podwójnej zostały Daria Górska i Magdalena Świerczyńska.

W finale chłopców rozstawiony z ,,6″ Martyn Pawelski (KS Górnik Bytom) pokonał bez straty seta Filipa Pieczonkę (KT Gdańska Akademia Tenisowa) 6:3, 6:3. W półfinale wyeliminował natomiast rozstawionego z ,,2″ Aleksandra Orlikowskiego.

– Jestem szczęśliwy, chociaż też zmęczony trochę, bo zagrałem tu dużo meczów, w singlu i w deblu. W deblu zdobyłem tylko brąz, ale to, co najważniejsze udało mi się osiągnąć dzisiaj w singlu. Cieszę się, bo pomimo dwóch setów, finał nie był wcale łatwy, Filip walczył o każdą piłkę, było dużo gry na przewagi. No ale to ja wygrałem ostatecznie. Cieszę się, bo to roczne stypendium to bardzo konkretna pomoc, która wesprze mnie w dalszej karierze – powiedział Pawelski.

W grze podwójnej chłopców równych sobie nie mieli Filip Pieczonka i Olaf Pieczkowski. W finale pokonali Maksa Kaśnikowskiego i Aleksandra Orlikowskiego 7:6, 4:6, 10-7.

– Cieszymy się, że mimo tych trudnych czasów udało nam się zorganizować mistrzostwa, w których mogli zagrać najlepsi nasi juniorzy. W dodatku nagrodą w singlu były po raz pierwszy w historii tej imprezy stypendia sportowe, a nie tylko nagrody rzeczowe. To wszystko nie udałoby się, gdyby nie wspaniali ludzie, którzy od dawna wspierają tenis w Zielnej Górze, jak pani marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Anna Polak, prezydent miasta pan Janusz Kubicki czy dyrektor MOSIR Zielona Góra Robert Jagiełowicz. To właśnie dzięki współpracy z władzami lokalnymi i wieloma innymi partnerami możemy organizować takie imprezy tu w Zielonej Górze – powiedział prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński.

Adelajda. Rywalkę Świątek wyłonią kwalifikacje

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Iga Świątek po zakończeniu rywalizacji w Australian Open pozostała na Antypodach. Polska tenisistka weźmie udział w rozgrywanym w ostatnim tygodniu lutego turnieju w Adelajdzie. Jej pierwszą rywalką będzie jedna z kwalifikantek. 

Po tym jak mistrzyni Roland Garros 2020 na czwartej rundzie zakończyła występ w Australian Open, przeniosła się do Adelajdy. Polka w turnieju rangi WTA 500 została rozstawiona z numerem pięć. Jest najwyżej notowaną tenisistką, która w pierwszej rundzie nie ma wolnego losu. Od 1/8 finału rywalizację rozpoczną: Ashleigh Barty (turniejowa „jedynka”), Belinda Bencic, Johanna Konta i Elise Mertens.

W przypadku wygranej w pierwszym meczu, w spotkaniu o 1/4 finału Świątek ma szansę zagrać z Samanthą Stosur. Pierwszą rywalką Australijki również będzie kwalifikantka. W ćwierćfinale z kolei może czekać obrończyni tytułu, Ashleigh Barty. Reprezentantka gospodarzy, po tym jak odpadła dość niespodziewanie w 1/4 finału Australian Open, postanowiła wystartować w imprezie, której druga edycja rozpocznie się w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu. W ubiegłorocznym meczu o tytuł liderka rankingu pokonała Dajanę Jastremską.

Montpellier. Hurkacz czeka na rywala. Majchrzak odpadł w eliminacjach

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: AFP

Kamil Majchrzak uległ 6:4, 4:6, 4:6 Słowakowi Lukasowi Lacko w pierwszej rundzie kwalifikacji do turnieju rangi ATP 250 w Montpellier. W głównej drabince singla naszym jedynym reprezentantem będzie zatem Hubert Hurkacz.

Spotkanie Majchrzaka z Lacko rozpoczęło się od uzyskania przez Słowaka przewagi przełamania już w trzecim gemie. Polak błyskawicznie odrobił jednak straty i sam zdobył breaka w najważniejszym momencie pierwszej partii, przy stanie 5:4. W drugim secie nasz reprezentant nie zdołał wrócić do gry po utracie własnego serwisu i zwycięzcę meczu miała wyłonić decydująca odsłona. W niej natomiast szybko, bo już w trzecim gemie, doszło do utraty podania przez piotrkowianina. Doprowadził on jeszcze wprawdzie do wyrównania stanu seta na 4:4, lecz dwa następne gemy na swoim koncie ponownie zapisał 33-latek.

Przegrana Kamila Majchrzaka oznacza, że jedynym reprezentantem Polski w grze pojedynczej w Montpellier będzie Hubert Hurkacz. Dzięki wysokiemu rozstawieniu wrocławianin rozpocznie zmagania we Francji od drugiej rundy. Jego rywala wyłoni starcie Hiszpana Alejandro Davidovicha Fokiny z kwalifikantem. Spotkania drugiej rundy eliminacji zostaną rozegrane w poniedziałek, więc Polak pozna przeciwnika najprawdopodobniej dopiero we wtorek.

Zwycięzca tegorocznej edycji Delray Beach Open w Montpellier zgłosił się  także do gry podwójnej, w parze z Szymonem Walkowem. W pierwszym meczu tenisiści z Wrocławia zmierzą się z rozstawionymi z numerem „1” Henri Kontinenem i Edouardem Roger-Vasselinem. Ostatni wspólny występ deblowy Hurkacza i Walkowa miał miejsce podczas Challengera w Quimper w 2019 roku, gdzie z imprezą pożegnali się oni dopiero w półfinale.


Wyniki

Pierwsza runda eliminacji

Kamil Majchrzak (Polska, 1) – Lukas Lacko (Słowacja) 6:4, 4:6, 4:6

Australian Open. Jeden turniej – wiele powodów do radości. Dżoković wyprzedzi Federera

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.tennis.com, foto: AFP

Novak Dżoković po raz dziewiąty został dziś zwycięzcą wielkoszlemowego Australian Open. Z punktu widzenia rywalizacji z pozostałymi przedstawicielami tzw. „wielkiej trójki” finałowa wygrana Serba miała dla niego wyjątkowe znaczenie.

Najczęściej triumfującym w toczonych na kompleksie Melbourne Park zawodach Novak Dżoković był jeszcze zanim pojawił się w tym roku na Antypodach. Już wtedy wyprzedzał między innymi, mających na koncie sześć takich osiągnięć Roy’a Emersona czy Rogera Federera. Puchar mistrza tegorocznej edycji Australian Open pozwolił mu nie tylko powiększyć tą przewagę, ale także uplasował go na drugiej pozycji wśród zawodników najwięcej razy wygrywających ten sam wielkoszlemowy turniej. Jedynym, który wyprzedza go w tej rywalizacji jest, mogący pochwalić się astronomiczną liczbą trzynastu tytułów z Roland Garros Rafael Nadal. Na trzecie miejsce spadł natomiast Roger Federer, który ośmiokrotnie podbijał Wimbledon.

Na tym jednak sukcesy odniesione w Australii przez 33-latka się nie kończą. Dzięki rankingowym punktom zainkasowanym za sprawą zwycięstwa w finale pierwszego w tym sezonie Wielkiego Szlema wyśrubował on nowy rekord w klasyfikacji wszech czasów. A jest nim okres spędzony na czele światowych list. Dotychczas pod tym względem ustępował on wyłącznie wyprzedzającemu go z dorobkiem 310 tygodni Rogerowi Federerowi. Już teraz wiadomo jednak, że na początku marca bieżącego roku sytuacja ta ulegnie zmianie.

Jeszcze przed startem Australian Open Serbowi na drodze do zagwarantowania sobie fotela lidera rankingu przez w sumie co najmniej 311 tygodni stanąć mógł Rafael Nadal. Warunkiem tego było jednak między innymi zwycięstwo Hiszpana w finale australijskiego szlema, w którym ten ostatecznie nawet nie wystąpił. Tym samym pewnym stało się, że w najbliższych tygodniach Novak Dżoković będzie mógł cieszyć się ze spełnienia kolejnego z wielkich marzeń. W wywiadach tenisista wielokrotnie podkreślał, że objęcie prowadzenia w zestawieniu najdłużej królujących liderów rankingu zajmuje na liście jego karierowych priorytetów szczególne miejsce. Osiemnasty wielkoszlemowy tytuł przybliżył Novaka Dżokovicia także do innego należącego nadal do Rogera Federera i Rafaela Nadala rekordu. Jest nim ogólna liczba tej rangi triumfów, których Hiszpan i Szwajcar mają po dwadzieścia.

ITF. Świetne wyniki Kani-Choduń, Falkowskiej i Ciasia

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Olimpia Dudek

Za naszymi reprezentantami bardzo udany tydzień w rozgrywkach ITF. Paula Kania razem z reprezentują Niemcy Julią Wachaczyk wygrały turniej w Niemczech, Weronika Falkowska nie miała sobie równych w singlu i deblu w Tunezji, a Paweł Ciaś dotarł do finału w Egipcie. 

W halowym turnieju w Altenkirchen wzięły udział trzy reprezentantki Polski. Najlepiej spisała się Paula Kania-Choduń, która została mistrzynią w grze podwójnej. Polka i reprezentująca Niemcy Julia Wachaczyk zostały rozstawione z numerem jeden i doskonale wywiązały się z roli faworytek. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo. Już w pierwszej rundzie musiały bronić piłki meczowej.

Finał również był wyrównany, jednak tym razem Kani-Choduń i Wachaczyk udało się uniknąć tak nerwowej sytuacji. Polsko-niemiecka para pokonała 7:6(5), 6:4 Szwajcarki Viktoriję Golubic i Ylenę In-Albon.

Dla naszej reprezentantki to pierwszy wygrany turniej deblowy w sezonie, a piętnasty w ogóle. Zdobyte punkty pozwolą jej się przybliżyć do pierwszej setki rankingu. Aktualnie Kania-Choduń jest 128. deblistką świata.

W Tunezji życiowy sukces odniosła Weronika Falkowska. Do tej pory Polka wygrywała turnieje w grze podwójnej, a tym razem zwycieżyła również w singlu. Falkowska została rozstawiona z ,,7″ i w drodze do tytułu pokonała dwie wyżej notowane przeciwniczki. W finale wygrała 6:3, 6:3 ze Słowaczką Viktorią Morvayovą, turniejową ,,trójką”, a przy okazji partnerką deblową.

Zanim Polka i Słowaczka stanęły naprzeciwko siebie, z powodzeniem występowały po tej samej stronie kortu. W finale gry podwójnej pokonały 6:4, 7:5 Rumunkę Karolę Patricię Bejenaru i Zdenę Safarzovą z Czech.

Falkowska ma teraz dziewięć turniejowych zwycięstw w deblu i jedno w singlu. Wyjątkowo dobrze czuje się w Monastyrze. To właśnie w tunezyjskim kurorcie zdobyła ponad połowę ze swoich tytułów.

Z kolei w egipskiej miejscowości Szarm-el Szejk z bardzo dobrej strony pokazał się Paweł Ciaś. Nasz reprezentant w pierwszym turnieju w sezonie wygrał aż siedem meczów! Zmagania zaczynał bowiem od eliminacji. To nie przeszkodziło mu jednak w osiągnięciu bardzo dobrego rezultatu. Dopiero w finale uległ 1:6, 3:6 Jiriemu Lehecce.

Australian Open. Dżoković po raz dziewiąty królem Melbourne!

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

Panowanie Novaka Dżokovicia w Melbourne zostało przedłużone! W finale tegorocznej edycji serbski dominator pokonał Rosjanina Daniiła Miedwiediewa 7:5, 6:2, 6:2. To 18. wielkoszlemowy tytuł lidera rankingu ATP.

Finał tegorocznego Australian Open zapowiadał się pasjonująco. Novak Dżoković uwielbia turniej w Melbourne, w którym triumfował wcześniej osiem razy. Mimo to, jego rywalowi dawano spore szanse na zwycięstwo. Daniił Miedwiediew wygrał 20 meczów z rzędu, pokonując między innymi właśnie Serba, Rafaela Nadala, Dominika Thiema, Alexandra Zvereva czy Diego Schwartzmana. Rosjanin zdobył dzięki tym triumfom kilka tytułów: Rolex Paris Masters w Paryżu, ATP Finals w Londynie oraz ATP Cup. Teraz miał szansę dołożyć kolejne (najważniejsze) trofeum.

Obydwaj zawodnicy spotkali się do tej pory siedem razy. Czterokrotnie wygrywał Dżoković, ale w ich ostatnim spotkaniu w Londynie podczas ATP Finals to Miedwiediew zwyciężył 6:3, 6:3. Bukmacherzy dawali minimalnie większe szanse na triumf Serbowi. Lider światowego rankingu nigdy nie przegrał finału Australian Open, a stawką dla niego był 18. wielkoszlemowy tytuł. Dla Rosjanina to zaś dopiero drugi finał Wielkiego Szlema w karierze. W 2019 roku na US Open uległ Rafaelowi Nadalowi po niesamowitej walce 5:7, 3:6, 7:5, 6:4, 4:6.

Novak Dżoković udanie rozpoczął niedzielny finał. Szybko zyskał przewagę przełamania, lecz równie ekspresowo ją stracił. W kluczowym fragmencie pierwszego seta (od stanu 5:5) Serb okazał się lepszy. Chłodna głowa oraz doświadczenie pomogły Serbowi i partię otwarcia zakończył zwycięstwem 7:5.

Drugiego seta z nadziejami rozpoczął Miedwiediew. Już w pierwszym gemie przełamał rywala, ale to był ostatni dobry moment Rosjanina. Tenisista z Moskwy popełniał mnóstwo błędów i nie był w stanie w jakikolwiek sposób zagrozić Nole. Dżoković grał jak z nut i zapisał kolejną partię na swoim koncie (6:2).

Lider światowego rankingu kroczył pewnie do tytułu. W trzeciej partii ponownie nie dał rozkręcić się Rosjaninowi. Uzyskał szybko przewagę przełamania i pełną kontrolę nad wydarzeniami na korcie. Miedwiediewa było stać tylko na krótkie zrywy, które i tak nie zmieniły w żadnym stopniu wyniku. Dżoković w pełni dominował i po godzinie i 53 minutach wygrał spotkanie 7:5, 6:2, 6:2.

To 9. tytuł Australian Open Mistrza z Belgradu i 18. wielkoszlemowy. Więcej triumfów w najważniejszych tenisowych turniejach na świecie mają tylko Roger Federer i Rafael Nadal – po 20.


Wyniki

Finał singla:

Novak Dżoković (Serbia, 1) – Daniił Miedwiediew (Rosja, 4) 7:5, 6:2, 6:2

Australian Open. Dodig i Polaszek najlepsi w grze podwójnej!

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: AFP

Ivan Dodig i Filip Polaszek pokonali Amerykanina Rajeeva Rama i Brytyjczyka Joe Salisbury’ego 6:3, 6:4 w finale gry podwójnej Australian Open. Jest to pierwszy wspólny tytuł wielkoszlemowy Chorwata i Słowaka.

Rajeev Ram i Joe Salisbury to mistrzowie imprezy sprzed roku. Ten pierwszy stanął przed szansą obrony tytułu deblowego, jak i również triumfu w tegorocznej edycji turnieju w dwóch kategoriach. W sobotę Amerykanin i Czeszka Barbora Krejcikova okazali się bowiem najlepsi w grze mieszanej. Na drodze do podwójnego zwycięstwa stanął jednak chorwacko-słowacki duet.

Dla rozstawionych z numerem „9” Dodiga i Polaszka szanse na przełamanie pojawiły się już w szóstym gemie pierwszej partii. Amerykanin i Brytyjczyk musieli wówczas bronić sześciu break pointów, lecz ostatecznie utrzymali podanie. Od stanu 3:3 Chorwat i Słowak nie pozwolili sobie jednak na więcej momentów dekoncentracji i do końca pierwszej odsłony nie oddali przeciwnikom ani jednego gema.

W drugim secie do przełamania doszło natomiast w siódmym gemie, po efektownym forhendowym returnie Ivana Dodiga. Pierwsza piłka meczowa pojawiła się niecałe dziesięć minut później, przy serwisie Rajeeva Rama. Wtedy jeszcze 36-latek ze Stanów Zjednoczonych sięgnął po wygrywające podanie i gem został zapisany na korzyść obrońców tytułu. Dodig i Polaszek nie wypuścili jednak z rąk wypracowanej wcześniej przewagi i po godzinie i dwudziestu ośmiu minutach gry sięgnęli po puchar.

Dzisiejsze zwycięstwo jest wyjątkowe zwłaszcza dla Filipa Polaszka. 35-latek ze Zwolenia ogłosił w 2013 roku zakończenie kariery tenisowej i zajął się szkoleniem młodych tenisistów. Do sportu powrócił pięć lat później i zaczął prezentować najlepszą dotychczasową formę. W niedzielnym finale był najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem, a swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł zdobył dwa dni po narodzinach córki. Więcej o historii Słowaka można przeczytać TUTAJ. Dla Ivana Dodiga był to natomiast drugi triumf wielkoszlemowy. Pierwsze zwycięstwo w imprezie tej rangi odniósł na kortach Rolanda Garrosa w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo w 2015 roku.


Wyniki

Finał:

Ivan Dodig, Filip Polaszek (Chorwacja, Słowacja, 9) – Rajeev Ram, Joe Salisbury (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, 5) 6:3, 6:4

Wielkie Szlemy specjalnością Osaki

/ Dominika Opala , źródło: www.twitter.com /własne, foto: AFP

Naomi Osaka okazała się najlepsza w Australian Open 2021. Tym samym Japonka zdobyła czwarty tytuł wielkoszlemowy. Oznacza to, że w gablocie 23-latki z Kraju Kwitnącej Wiśni znajduje się więcej trofeów zdobytych w imprezach najwyższej rangi, niż w pozostałych zawodach. 

Naomi Osaka triumfowała w sobotę w Australian Open 2021. Był to czwarty tytuł Japonki w Wielkim Szlemie, siódmy ogólnie. Wynika z tego, że 57% końcowych zwycięstw Japonka odnosiła właśnie w turniejach najwyższej rangi. Christopher Clarey przedstawił tę statystykę (przed finałem Australian Open 2021), porównując Osakę do innych wybitnych tenisistek.

Wymienione zawodniczki miały na koncie dużo tytułów wielkoszlemowych, ale o wiele więcej trofeów zdobywały w pozostałych turniejach. Inaczej jest w przypadku Osaki. Japonka dominuje w Wielkich Szlemach, ale w innych imprezach już niekoniecznie. 23-latka z Kraju Kwitnącej Wiśni dotarła do dziesięciu finałów w zawodowym cyklu. Trzy z nich przegrała, jednak nigdy w turnieju najwyższej rangi.

Imponującym osiągnięciem jest również to, że była liderka rankingu jest niepokonana w wielkoszlemowych finałach. Do tej pory zagrała ich cztery (US Open 2018 i 2020 oraz Australian Open 2019 i 2021). Tym samym jest trzecią osobą w Erze Open, która wygrała swoje pierwsze cztery mecze o mistrzostwo w Wielkich Szlemach. Takim wynikiem mogą pochwalić się tylko Monika Seles i Roger Federer.

Niezwykły dorobek trenera Osaki

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Twitter, własne, foto: AFP

Belgijski trener Wim Fissette, który od ubiegłego roku jest szkoleniowcem Naomi Osaki, może się pochwalić niezwykłym dorobkiem. Mimo że ma dopiero 40 lat, to już sześciokrotnie doprowadzał swoje podopieczne do wielkoszlemowego triumfu, a na tym lista jego sukcesów się nie kończy.

Wim Fissette po raz pierwszy pojawił się w świadomości fanów tenisa w 2009 roku. Wówczas bowiem na korty powróciła po dwuletniej przerwie jego rodaczka Kim Clijsters, a Fissette pełnił rolę jej trenera. Już wcześniej, zanim Clijsters wzięła tymczasowy rozbrat z tenisem, był jej sparingpartnerem, po tym jak zakończył własną karierę. Jako tenisista Fissette nie przebił się. Jego najlepszym miejscem w rankingu było… 1291.

Jako trener sprawdza się jednak znakomicie. W końcu Clijsters już chwilę po powrocie na korty pod skrzydłami 40-letniego aktualnie Fissette’a sięgnęła po tytuł w US Open. Po roku powtórzyła ten wyczyn, a w 2011 roku triumfowała w Australian Open. Parę miesięcy później zakończyli tę owocną współpracę.

Mimo że już w swoim pierwszym trenerskim epizodzie Belg doprowadził podopieczną do trzech wielkozlemowych tytułów, to przez kilkanaście miesięcy nie znalazł zatrudnienia. Zmieniło się to wiosną 2013 roku, kiedy to objął Sabine Lisicki. Na efekty pracy z Niemką nie trzeba było długo czekać. Już parę miesięcy później osiągnęła ona przecież swój życiowy sukces – finał Wimbledonu. Współpraca była jednak krótkotrwała.

W kolejnym roku Fissette został bowiem zatrudniony przez Simonę Halep. Rumunka pod jego opieką dotarła do pierwszego wielkoszlemowego finału – w Roland Garros. Doprowadził ją również do półfinału Wimbledonu. Znowuż nie był to jednak długi etap w karierze Fissette’a. Z końcem sezonu Halep podjęła decyzję o tym, by pracować ze swoimi rodakami.

Już w lutym 2015 do Belga zgłosiła się jednak Wiktoria Azarenka. Nie był to jednak aż tak owocny okres. Trzy ćwierćfinały to najokazalsze wyniki Białorusinki w turniejach wielkoszlemowych pod jego okiem. Jednakże udało jej się w marcu 2016 zdobyć „Słoneczny Dublet” czyli tytuły w Indian Wells i Miami. Fissette pozostawał szkoleniowcem Azarenki do połowy tegoż roku, kiedy to ogłosiła ona, iż zaszła w ciążę.

W dalszej części 2016 roku krótko trenował Petrę Kvitovą i Sarę Errani, jednak były to akurat epizody bez większej historii. Na większą uwagę zasługuje kolejna dłuższa współpraca – z Johanną Kontą. Brytyjkę Fissette doprowadził do ćwierćfinału w Melbourne i półfinału w Wimbledonie, a sezon 2017 był jednym z lepszych w jej karierze. Słabe wyniki pod koniec sezonu skłoniły jednak Kontę do decyzji o pożegnaniu się z Belgiem.

W kolejnym roku zatrudniła go Angelique Kerber. Po kiepskim dla Niemki polskiego pochodzenia sezonie 2017 był to strzał w dziesiątkę. Sezon 2018 był jednym z najlepszych w jej karierze. Półfinał Australian Open, ćwierćfinał Roland Garros i triumf w Wimbledonie i powrót na podium rankingu WTA – to tylko część jej dorobku sprzed trzech lat. Jesienią tegoż roku Kerber i Fissette poróżnili się jednak jeśli chodzi o wizję na przyszłość i nie kontynuowali kooperacji.

W 2019 roku powrócił do Azarenki. Był to jednak nieudany sezon dla Białorusinki. Jedyny godny uwagi rezultat to finał debla w US Open. Od początku 2020 roku Belg opiekuje się Naomi Osaką. I jak doskonale wiadomo doprowadził Japonkę już do dwóch wielkoszlemowych tytułów. Teraz pozostaje pytanie, czy pozwoli jej przełamać niemoc na nawierzchniach innych niż twarda?