Australian Open. Mistrzyni kontra debiutantka – Osaka i Brady powalczą o tytuł!

/ Dominika Opala , źródło: własne /www.ausopen.com, foto: AFP

Naomi Osaka i Jennifer Brady zmierzą się w finale Australian Open 2021. Dla Japonki będzie to czwarty mecz o mistrzostwo w Wielkim Szlemie, natomiast Amerykanka pierwszy raz stanie przed szansą na sięgnięcie po najwyższe trofeum w turnieju tej rangi. Poprzednie starcie tych tenisistek nakazuje twierdzić, że emocji w niedzielnym pojedynku nie zabraknie. 

O ile do obecności Naomi Osaki w wielkoszlemowym finale mogliśmy się już przyzwyczaić, o tyle Jennifer Brady to nowa twarz na tym etapie Wielkiego Szlema.  Japonka powalczy w sobotę o czwarty tytuł w Wielkim Szlemie, drugi w Melbourne, natomiast Amerykanka zadebiutuje na tym szczeblu w turnieju tej rangi. Była liderka rankingu jest niepokonana w starciach o najwyższe trofeum w Wielkim Szlemie. Czy 25-latka z Harrisburga będzie w stanie przełamać tę passę Osaki?

Na pewno ma do tego argumenty tenisowe, co potwierdziła w półfinale US Open 2020. Wówczas Brady przegrała tamten mecz, ale wykazała się niezwykłą walecznością i zaprezentowała tenisowemu światu swój talent. Ostatecznie Japonka zwyciężyła w trzech setach, a pojedynek ten określony było jako jeden z najlepszych w minionym sezonie. Sama Osaka zadeklarowała też, że było to „najprawdopodobniej jeden z dwóch topowych meczów, jakie zagrała w życiu”.

To jeden z najbardziej pamiętnych dla mnie meczów. To był pojedynek na bardzo wysokim poziomie. Dla mnie nie jest zaskoczeniem, że znalazła się (Brady) w kolejnym półfinale czy finale – oceniła Osaka po awansie do finału.

Poza zeszłorocznym spotkaniem, zawodniczki te grały ze sobą jeszcze dwa razy. W 2014 roku lepsza była Amerykanka, a w sezonie 2018 triumfowała obecnie trzecia rakieta świata.

Jeśli chodzi o styl gry, to tenisistki te są do siebie bardzo podobne. Solidny serwis, ofensywne nastawienie i atak oraz szukanie, jak największej liczby wygrywających piłek – to cechuje zarówno Osakę, jak i Brady. Przez ostatnie dwa tygodnie to właśnie te atuty pozwoliły odnieść po sześć zwycięstw i znaleźć się w finale. Nie wszytko jednak było łatwe. Amerykanka przed rozpoczęciem zmagań w Australii musiała odbyć „twardą” kwarantannę, a wiec nie miała możliwości trenowania. Z kolei 23-latka z Osaki, w czwartej rundzie z Garbine Muguruzą obroniła dwie piłki meczowe. Hiszpanka jako jedyna była w stanie urwać seta trzykrotnej mistrzyni wielkoszlemowej. Natomiast Brady straciła w drodze do finału dwa sety – w ćwierćfinale z Jessicą Pegulą i w półfinale z Karoliną Muchovą.

Przałom w karierze Jennifer Brady nastąpił w 2020 roku. Amerykanka zmieniła sztab i bazę treningową, a na wyniki nie trzeba było długo czekać. Podopieczna Michaela Geserera rozpoczęła sezon od pokonania Marii Szarapowej i Ashleigh Barty, a przed zawieszeniem rozgrywek z powodu pandemii, wygrała 12 z 19 meczów. W sierpniu z kolei zdobyła pierwszy tytuł WTA w Lexington, a potem osiągnęła premierowy półfinał wielkoszlemowy.

– Przez całą juniorską karierę wszyscy trenerzy mówili mi, że mam potencjał na to, by być świetną, topową zawodniczką – powiedziała Brady.

Aktualnie 24. tenisistka na świecie będzie miała okazję zaprezentować ten potencjał w sobotnim finale. Czeka ją niezwykle trunde zadanie, gdyż jak przyznała podopieczna Wima Fissette’a „najbardziej walczy w finałach, bo to wtedy można się wyróżnić”.

Mam taką mentalność, że ludzie nie zapamiętują finalistek. Może tak być, ale to nazwisko zwyciężczyni jest wygrawerowane – mistrzyni Australian Open 2019.

Naomi Osaka będzie faworytką tego spotkania, ale nie oznacza, że finałowy pojedynek będzie jednostronny. Można spodziewać się ofensywnej i mocnej gry z obu stron, a wymian raczej szybkich i krótkich.

Finał pomiędzy Osaką a Brady rozpocznie się o 9:30 polskiego czasu.

Justine Henin: Tenis kobiecy ma nową szefową

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne / www.eurosport.com, foto: AFP

Tenisowy świat jest pod wrażeniem gry Naomi Osaki. O Japonce w samych superlatywach wypowiada się również Justine Henin. Była belgijska tenisistka uważa nawet, że kobiecy tenis ma nową szefową.

Naomi Osaka świetnie spisuje się w tegorocznym Australian Open. 23-latka w półfinale w wielkim stylu pokonała Serenę Williams 6:3, 6:4. Jej występ zachwalała ostatnio siedmiokrotna mistrzyni Wielkiego Szlema Justine Henin.

– Serena była wyraźnie pewna siebie na początku meczu, a Naomi popełniała wiele błędów, ale teraz największą różnicą jest doświadczenie Osaki. To także jej zdolność do pozostania w meczu, a następnie zaczęła lepiej serwować. Jestem naprawdę pod wrażeniem. W drugim secie serwowała jeszcze lepiej – mówiła była belgijska tenisistka.

Była liderka światowego rankingu twierdzi także, że Osaka została nową szefową kobiecego tenisa. – Dla mnie tenis kobiecy ma nową szefową. Ma taką zdolność i po ponownym wygraniu US Open przeniosła swoją grę w inny wymiar. Jest naprawdę charyzmatyczna i nie ma żadnych słabych stron. Mogłaby poprawić procent pierwszego podania, ale i tak jestem pod wrażeniem. Gra jak mistrzyni i jestem pewna, że wygra więcej turniejów Wielkiego Szlema – komplementowała Japonkę Henin.

Naomi Osaka okazję do zdobycia kolejnego wielkoszlemowego tytułu będzie miała już w sobotę. W finale Australian Open zmierzy się z Amerykanką Jennifer Brady i będzie faworytką tego spotkania. Jeśli tenisistka z Japonii wygra ten mecz, to po raz czwarty zostanie mistrzynią Wielkiego Szlema, w tym po raz drugi w Melbourne.

 

Iga Świątek zdradziła plany startowe

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Iga Świątek zakończyła udział w Australian Open, ale wciąż pozostaje w Australii. Najlepsza obecnie polska tenisistka wystąpi w turnieju rozgrywanym w Adelajdzie.

Na 1/8 finału zakończyła występ w Australian Open pierwsza polska mistrzyni wielkoszlemowa w signlu. Po odpadnięciu nie opuściła Australii. Wraz ze swym sztabem przeniosła się do Adelajdy, gdzie w niedzielę rozpoczyna się turnieju WTA 500.

Oprócz Polki na liście uczestniczek są jeszcze dwie wielkoszlemowe mistrzynie – Bianca Andreescu i Wiktoria Azarenka. Najwyżej rozstawioną będzie dość niespodziewanie Ashleigh Barty, która po tym jak odpadła z Australian Open w 1/4 finału, postanowiła stanąć do obrony tytułu.

Po zakończeniu zmagań podczas Adelaide International najwyżej obecnie notowana polska tenisistka przeniesie się na Bliski Wschód. Od pierwszego marca będzie rywalizować na kortach w Katarze (Doha), a tydzień później w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (Dubaj).

Wszystkie turnieje, w których w najbliższym czasie wystartuje Polka, rozgrywane będą na kortach twardych.

Od sportowej emerytury do wielkoszlemowego finału – niesamowita historia Filipa Polaszka

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: baseline.tennis.com, własne, foto: AFP

Filip Polaszek wystąpi u boku Ivana Dodiga w finale Australian Open. Słowak stanie w wieku 35 lat przed szansą na pierwszy wielkoszlemowy tytuł, choć w 2013 roku ogłosił zakończenie kariery ze względu na problemy zdrowotne. Historia jego powrotu umknęła oczom wielu obserwatorów, choć zdecydowanie zasługuje na uwagę.

Pochodzący ze Zwolenia, ale mieszający w Bratysławie Viktor Polaszek, jest jednym z czołowych deblistów. Usłyszeć można było o nim po raz pierwszy już kilkanaście lat temu. Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku osiągał swoje pierwsze finały cyklu ATP Tour i zdobywał pierwsze tytuły.

Jego kariera rozwijała się stabilnie. Do końca 2013 roku zdobył jedenaście tytułów w zawodach głównego cyklu i był notowany w czołowej dwudziestce rankingu ATP. W 2012 roku, podczas US Open, osiągnął pierwszy ćwierćfinał wielkoszlemowy. Jednakże z końcem sezonu 2013 obiecującą karierę przerwały poważne problemy zdrowotne.

Słowak zmagał się z obluzowanymi dyskami w kręgosłupie. Te powodowały uciski na nerwy, przez co Polaszek nie mógł chociażby obciążać bezboleśnie lewego kolana. Postanowił zatem porzucić profesjonalny sport i zająć się trenowaniem dzieci w jednym ze słowackich klubów.

Wszystko uległo jednak ponownej zmianie w 2018 roku. Mike Bryan przyjechał wiosną tegoż roku na Słowację, ponieważ był zaproszony na odbywające się tam wesele. W tym czasie postanowił zadbać o kondycję, trenując właśnie z Polaszkiem. Widząc, że Słowak radzi sobie nieźle, pół żartem, pół serio, zaproponował mu, aby pomyślał o powrocie.

Zmotywowało to bratysławianina, by rzeczywiście spróbować. Zgłosił się do klubowych rozgrywek w Niemczech. Podczas gry czuł się dobrze, nie czuł żadnych dolegliwości, więc podjął decyzję o powrocie do profesjonalnego sportu. Zaczynać musiał od zera, ponieważ po tak długiej przerwie nie mógł liczyć na „zamrożony ranking”.

Wykazał się jednak pokorą i determinacją. Bardzo szybko zaczął odbudowywać utraconą pozycję. Pod koniec czerwca 2018 pojawił się z powrotem w rankingu ATP – na 1192. miejscu. Jednakże na koniec tego roku był już 163. Kolejne sezony i współpraca na korcie z Chorwatem Ivanem Dodigiem, to historia wręcz filmowa.

Przebijając najśmielsze oczekiwania Polaszek nie tylko odbudował ranking, ale i zaczął osiągać największe sukcesy w karierze. W pierwszym od niemal sześciu lat występie wielkoszlemowym – na Wimbledonie w 2019 roku – osiągnął półfinał. Krótko później w Cincinnati zdobył pierwszy tytuł w turnieju rangi Masters 1000, a na koniec sezonu zadebiutował w zawodach ATP Finals.

Sezon 2020 zaczął od półfinału Australian Open. Kolejne jego miesiące tak udane nie były, ale trzeba pamiętać, że z powodu wybuchu pandemii był to rok bardzo nietypowy.

Teraz Słowak znów rewelacyjnie spisuje się wraz z Dodigiem w Melbourne. W niedzielę podejmą w finale Rajeeva Rama i Joe Salisbury’ego, co oznacza, że urodzony w Zwoleniu tenisista może sięgnąć po pierwszy wielkoszlemowy tytuł. Ponad siedem lat po tym, jak żegnał się z profesjonalnym sportem.

Australian Open. Daniił Miedwiediew zdominował rywala i zagra w finale!

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne / atptour.com, foto: AFP

Daniił Miedwiediew pokonał Stefanosa Tsitsipasa  6:4, 6:2, 7:5. Dzięki temu zwycięstwu awansował do finału Australian Open. 

Zarówno Daniił Miedwiediew, jak i Stefanos Tsitsipas są zaliczani do nowego pokolenia tenisistów, które ma zdetronizować Wielką Trójkę. Tsitsipas może być dumny ze swoich osiągnięć w tym turnieju. W ćwierćfinale wygrał w świetnym stylu z Rafaelem Nadalem. Grek przegrywał już 0:2 w setach, ale odrobił straty. Natomiast Miedwiediew kroczy bardzo pewnie od zwycięstwa do zwycięstwa. Najbliżej porażki był w trzeciej rundzie, kiedy musiał grać pięciosetówkę z Filipem Krajinoviciem.

Obydwaj zawodnicy spotkali się do tej pory sześć razy. Pięciokrotnie triumfował Rosjanin. W tym meczu również był delikatnym faworytem. Tsitsipasowi nigdy w karierze nie udało się dojść do wielkoszlemowego finału. Miedwiediew dokonał tej sztuki raz – w 2019 roku na US Open. Wtedy po pasjonującym pojedynku musiał uznać wyższość Rafaela Nadala.

Od początku piątkowego półfinału inicjatywę przejmował Rosjanin. Najczęściej łatwo wygrywał własne podania, a i potrafił przełamać rywala. W pierwszej partii uczynił to w piątym gemie, a w drugiej – w trzecim i siódmym. Tsitsipas potrzebował więc podobnej pogoni, jak w starciu z Nadalem. Pozostawało pytanie, czy stać go na nią.

Do połowy trzeciego syta wydawało się, że nie. Później nastąpił jednak zwrot akcji. Rozstawiony z numerem „5” Grek zaczął grać lepiej i agresywniej. Jak się potem okazało, zryw 22-latka był tylko chwilowy. Miedwiediew wrócił na właściwe tory, a w jedenastym gemie popisał się pięknym minięciem rywala, co dało mu kolejne przełamanie. Rosjanin ostatecznie wygrał cały mecz 6:4, 6:2, 7:5 i zameldował się w finale Australian Open.

– Zdecydowanie nie był to łatwy mecz, ponieważ widzieliśmy, jaki był pojedynek z Rafą po dwóch setach. W trzecim secie Rafa dominował, ale nie zdołał wygrać meczu, więc trochę się przestraszyłem i byłem napięty. To półfinał Wielkiego Szlema… Nie był łatwy, ale cieszę się, że udało mi się grać po swojemu, szczególnie w niektórych trudnych momentach dobrze serwowałem i jestem naprawdę szczęśliwy, że jestem w finale – mówił po meczu 25-letni tenisista z Moskwy.

Jego rywalem w najważniejszym meczu turnieju będzie ośmiokrotny triumfator tej imprezy – Novak Dżoković. Bilans ich pojedynków wynosi 4-3 dla Serba i wcale nie jest wykluczone, że po niedzielnym finale się nie wyrówna. Miedwiediew jest w świetnej dyspozycji. Wygrał 20 meczów z rzędu. Wielkoszlemowy finał jest jednak najwyższym poziomem trudności w tenisowych rozgrywkach.


Wyniki

Półfinał singla:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 4) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 5) 6:4, 6:2, 7:5

Mistrzyni Australian Open trafiła do szpitala

/ Anna Niemiec , źródło: własne/Instagram, foto: AFP

Sofia Kenin nie będzie dobrze wspominać tegorocznego pobytu na Antypodach. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych w dwóch turniejach wygrała tylko jeden mecz, a pod koniec pobytu w Australii trafiła do szpitala.

W Australian Open Amerykanka, która broniła tytułu, w pierwszej rundzie pokonała Maddison Inglis, ale w następnym meczu okazała się wyraźnie słabsza od Kai Kanepi. Na konferencji prasowej ze łzami w oczach przyznała, że nie poradziła sobie z presją. Później 22-latka wzięła jeszcze udział w zawodach WTA 250 rozgrywanych na kortach Melbourne Park, ale już w pierwszej rundzie niespodziewanie przegrała z niesklasyfikowaną w rankingu Olivią Gadecki.

To nie był jednak koniec problemów młodszej rodaczki sióstr Williams. Kenin trafiła w Melbourne do szpitala, gdzie musiała przejść operację usunięcia wyrostka robaczkowego.

Cześć, chciałam  się z Wam opowiedzieć, co mi się przydarzyło w ostatnich dniach – napisała w mediach społecznościowych Amerykanka. – W poniedziałek zgłosiłam się do lekarza turniejowego z ostrym bólem brzucha, który skierował mnie do szpitala na kolejne badania. Lekarze zdiagnozowali u mnie zapalenie wyrostka robaczkowego i musiałam przejść operację jego usunięcia. Nie było żadnych komplikacji i operacja przebiegła dobrze. Niestety nie będą mogła teraz grać przez kilka tygodni, więc musiałam wycofać z się najbliższych turniejów. Chciałabym podziękować  wszystkim pracownikom szpitala Epworth w Richmond za dobrą opiekę – zakończyła mistrzyni Australian Open.

Sofia Kenin szybko doszła do siebie po operacji, bo już w czwartek była widziana na trybunach podczas meczu Novaka Dżokovicia z Asłanem Karacewem

Australian Open. Dobre w singlu, najlepsze w deblu. Mertens i Sabałenka z trofeum

/ Szymon Adamski , źródło: , foto:

Elise Mertens i Aryna Sabłenka zostały mistrzyniami Australian Open w grze podwójnej kobiet. W finale pokonały 6:2, 6:3 Barborę Krejczikovą i Katerinę Siniakovą. To ich drugi triumf w Wielkim Szlemie. W 2019 roku wygrały US Open. 

Dla Mertens i Sabałenki priorytetem był turniej gry pojedynczej, jednak Belgijka i Białorusinka udowadniały już w przeszłości, że potrafią z sukcesem rywalizować na dwóch frontach jednocześnie. Tak było i tym razem. Sabałenka, dochodząc do 1/8 finału w singlu, poprawiła swój najlepszy wynik w Melbourne. Wcześniej startowała w Australian Open trzy razy i w sumie wygrała tylko dwa spotkania. Inaczej wyglądała sytuacja Mertens, która już w debiucie w 2018 roku dotarła do półfinału. Tym razem przegrała w ćwierćfinale, ale powodów do narzekań też nie miała.

Belgijka i Białorusinka zapamiętają jednak tegoroczną edycję ze względu na ogromny sukces w grze podwójnej. Jako para rozstawiona z numerem ,,dwa” sięgnęły po trofeum, w finale pokonując turniejowe ,,trójki”, Czeszki Barborę Krejczikovą i Katerinę Siniakovą.

Pierwszym sygnałem, że to może być doskonały turniej Mertens i Sabałenki był ćwierćfinałowy mecz z Shuko Aoyamą i Eną Shibaharą. Japonki przystępowały spotkania po serii 11 zwycięstw, a przeciwko białorusko-belgijskiej parze ugrały raptem dwa gemy.

Półfinał i finał były bardziej wyrównane, ale również w tych spotkaniach Sabałenka i Mertens nie straciły seta.

W meczu o tytuł pokonały 6:2, 6:3 Krejczikovą i Siniakovą, zgraną parę, od kilku lat należącą do ścisłej światowej czołówki. Czeszki to mistrzynie Rolanda Garrosa i Wimbledonu z 2018 roku. Od tego czasu próbują skompletować Wielkiego Szlema, ale na nawierzchni twardej nie wiedzie im się równie dobrze.

Za to Mertens i Sabałence właśnie na hardzie wiedzie się najlepiej. Razem dotarły do sześciu finałów, z czego pięć wygrały. Wszystkie turnieje były rozgrywane właśnie na nawierzchni twardej. Belgijka i Białorusinka wygrały już Australian Open i US Open, a także prestiżowe zawody w Indian Wells i Miami.

Rezultat w Melbourne wpłynie na kolejność w rankingu WTA. Mertens i Sabałenka znajdą się na szczycie listy. Tuż za nimi, ze stratą zaledwie pięciu punktów, znajdzie się dotychczasowa liderka, Su-Wei Hsieh. Krejcikova i Siniakova utrzymają odpowiednio siódmą i ósmą pozycję.


Wyniki

Finał:

E. Mertens, A. Sabałenka (Belgia, Białoruś, 2) – B. Krejczikova, K. Siniakova (Czechy, 3) – 6:2, 6:3