Paryż. Niespodzianki nie było. Dżoković z siódmym tytułem

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

Rozstawiony z numerem pierwszym Novak Dżoković został mistrzem tegorocznej edycji turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu. W trwającym godzinę i 38 minut meczu finałowym Serb pokonał Grigora Dimitrowa 6:4, 6:3. To już siódmy triumf tenisisty z Belgradu w tej imprezie.

Niewątpliwym faworytem niedzielnego pojedynku był Dżoković. Aktualny lider rankingu ATP rozstrzygał na swoją korzyść 11 z 12 dotychczas rozegranych potyczek z Bułgarem. Jego droga do ostatniego spotkania całych zmagań nie była jednak prosta. W ostatnich trzech meczach spędził na korcie blisko dziewięć godzin, rywalizując z Tallonem Griekspoorem, Holgerem Rune oraz Andriejem Rublowem. Dodatkowo, przed kilkoma dniami, skarżył się na kłopoty żołądkowe. Dimitrow z kolei w stolicy Francji potwierdził dobrą dyspozycję z ostatnich tygodni. W drodze do finału pokonał dwóch graczy z najlepszej dziesiątki rankingu.

Pierwsze minuty gry upłynęły pod znakiem wyrównanej walki. Obydwaj zawodnicy nie byli zagrożeni we własnych gemach serwisowych. Poziom rozgrywki nie mógł jednak zachwycić kibiców, bowiem nad efektownymi i kończącymi zagraniami zdecydowanie przeważały błędy. Co ciekawe, zarówno jeden jak i drugi z finalistów, popełniał je ze swojej zazwyczaj mocniejszej strony – Dżoković z bekhendu, zaś Dimitrow z forhendu.

Kluczowy dla losów premierowej odsłony okazał się siódmy gem. Wtedy to sekwencja niewymuszonych pomyłek z forhendu i bekhendu Bułgara doprowadziły do przełamania na korzyść Serba. 36-latek z Belgradu podtrzymywał z kolei bardzo dobrą dyspozycją serwisową. W całej partii zapisał na swoim koncie aż 88% piłek po trafionym pierwszym podaniu. Bułgar przy stanie 4:5 podjął co prawda walkę i po raz pierwszy doprowadził do równowagi returnując, lecz Serb mimo to zdołał w pomyślny dla siebie sposób zakończyć seta.

W drugiej odsłonie początkowo rywalizacja również toczyła się gem za gem. Tym razem jednak zmiana tego stanu rzeczy nastąpiła wcześniej, bo przy wyniku 2:2. Dżoković znów był solidniejszą stroną na korcie, a seria błędów podobna do tej z pierwszego seta kosztowała Dimitrowa stratę podania. Belgradczyk w dalszym ciągu nie był też poważniej zagrożony przy swoim serwisie i nie musiał bronić choćby jednego break-pointa.

32-latek z Chaskowa w tej części gry za to rzadziej trafiał pierwszym podaniem i w siódmym gemie ponownie znalazł się w tarapatach. Tym razem był w stanie wyjść z opresji i oddalił szansę Serba na kolejne przełamanie. Przy następnej próbie serwisowej już tego jednak nie uczynił. Dżoković wygrywającym returnem wypracował sobie piłkę meczową, która została zamieniona na punkt po jeszcze jednym tego dnia bekhedowym błędzie jego rywala.

Tym samym Serb wywalczył już swój siódmy tytuł w Paryżu i 40. w turniejach cyklu Masters 1000. Ogólnie w całym swoim dorobku ma już 97 zwycięstw w imprezach ATP. Dimitrow z kolei po raz szesnasty grał o tytuł na najwyższym szczeblu rozgrywek i poniósł ósmą porażkę.


Wyniki

Finał gry pojedynczej:

Novak Dżoković (Serbia, 1) – Grigor Dimitrow (Bułgaria) 6:4, 6:3

Rybakina podsumowała swój występ w Cancun

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Jelena Rybakina zakończyła udział w WTA Finals na fazie grupowej. Reprezentantka Kazachstanu podsumowała już swój występ w tym turnieju.

Przypomnijmy, że w tegorocznych finałach Rybakina trafiła do grupy Bacalar, w której jej rywalkami były Maria Sakkari, Jessica Pegula i Aryna Sabalenka. Jelena zaczęła zawody od porażki z Amerykanką, ale potem pokonała Greczynkę i do końca miała szansę na awans do półfinału.

O tym, czy 24-latka w nim zagra, decydowało bezpośrednie starcie z Sabalenką, które było powtórką finału tegorocznego Australian Open. Ostatecznie, tak jak w Melbourne, triumfowała Białorusinka, a to oznaczało, że Rybakina odpadła z meksykańskich zmagań. Zawodniczka znalazła jednak czas, by skomentować swój start w turnieju i powiedziała:

Może warunki nie były najlepsze, ale wiem, że walczyłam do końca. Jestem wdzięczna fanom, którzy wspierali nas przez cały tydzień. Tutejsza publiczność jest wyjątkowa.

Tegoroczne finały WTA borykają się z wieloma kłopotami. Organizatorzy są krytykowani za stan kortu, na którym odbywają się zawody, a spotkania były wielokrotnie przerywane przez obfite opady deszczu. Na dziś wiemy, że w meczu o trofeum zagra Jessica Pegula, a jej rywalkę wyłoni mecz Igi Świątek i Aryny Sabalenki.

WTA Finals. Jessica Pegula już czeka na rywalkę

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Jessica Pegula została pierwszą finalistką tegorocznego WTA Finals. Amerykanka w dwóch krótkich setach odprawiła swą rodaczkę Coco Gauff. W poniedziałkowym meczu o tytuł zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku między Igą Świątek i Aryną Sabalenką.

Niedziela była kolejnym dniem podczas którego nie tylko patrzyliśmy na rywalizację sportową na korcie. Jednak przede wszystkim na prognozy pogody i zastanawialiśmy się czy uda się zrealizować plan gier zaplanowany na teoretycznie przedostatni dzień turnieju.

Jako pierwsze na kort wyszły dwie reprezentantki Stanów Zjednoczonych – Jessica Pegula i Coco Gauff. W premierowym secie emocje mieliśmy jedynie na początku. Co prawda jako pierwsza podanie rywalki przełamała starsza z Amerykanek i na tablicy pojawił się rezultat 2:0. Po chwili tegoroczna mistrzyni US Open zdołała jednak doprowadzić do wyrównania. Na więcej jednak już jej nie było stać w tej części meczu, bo cztery kolejne gemy i pierwszy set powędrował na konto zawodniczki z Buffalo.

Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnego przełamania serwisu na korzyść Peguli. Po chwili panie musiały wstrzymać grę. Jednak opady deszczu i silny wiatr nie wygoniły tenisistek z kortu. Po niespełna 10 minutach wznowiono grę. Lepiej w tych warunkach radziła sobie turniejowa „piątka”. Jednak ponownie deszcz i wiatr nie pozwoliły jej dokończyć pojedynku bez przeszkód. To nie wybiło jej z rytmu. Nawet kolejna tego dnia krótka przerwa po której dokończyła dzieła odnosząc trzecie zwycięstwo nad Gauff w ich czwartym pojedynku.

Finałową rywalkę dla Jessici Peguli wyłoni spotkanie między Igą Świątek i Aryną Sabalenką. Panie wyszły na kort w sobotni wieczór czasu lokalnego, ale po trzech gemach z powodu opadów deszczu musiały opuścić kort i ponownie na niego wrócą w niedzielę nie przed 22:30 czasu polskiego.


Wyniki

Półfinał:

Jessica Pegula (USA, 5) – Coco Gauff (USA, 3) 6:2, 6:1

Pogodowy żart

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Cancun, foto: AFP

Korespondencja z Cancun, Adam Romer

 

Pierwszą finalistką WTA Finals została Jessica Pegula. Na drugą przyszło nam czekać długo, by ostatecznie dowiedzieć się, że zostanie wyłoniona dopiero w niedzielę popołudniu

 

Ile razy można napisać o deszczu? W Cancun właściwie cały czas. Może na zmianę z wiatrem. W sobotę właściwie to tenis był tylko przerywnikiem między kolejnymi opadami i podmuchami wiatru.

Od razu napiszę, że to co interesuje polskich kibiców najbardziej czyli mecz Igi Świątek z Aryną Sabalenką został przerwany po rozegraniu trzech gemów. Suszono potem kort jeszcze parę razy, ale ostatecznie mecz przełożony został na niedzielę, na 16.30 (polskiego czasu 22.30) i tyle Igę i Arynę widzieliśmy.

 

Jedyne co w sobotę się odbyło, to pojedynek dwóch Amerykanek. Trafiły idealnie w „okienko pogodowe” i swój półfinał rozegrały. O klasę lepsza okazała się Jessica Pegula. Rozegrała wręcz idealny mecz. Na chłodno wypunktowała swoją partnerkę deblową nie dając jej praktycznie ani jednej szansy na odwrócenie meczu. Spokojnie, bez zbędnego ryzyka wrzucała kolejne piłki, czy to z wiatrem czy pod wiatr, pod końcową linię. Nie robiła błędów w przeciwieństwie do miotającej się trochę Coco Gauff. Nastolatka próbowała, ryzykowała, raz na jakiś czas trafiała spektakularne uderzenie, za które dostawała sporo braw, ale kolejnych gemów jej to nie przynosiło. Ostatecznie na swoim koncie zgromadziła ich tylko trzy.

– Dziś nic nie byłam w stanie zrobić przeciw tak dobrze dysponowanej Jessice. To nie był mój dzień – skwitowała swój występ na pomeczowej konferencji. A zapytana o sezon dodała, że trudno być niezadowolonym z roku, w którym wygrało się pierwszy tytuł wielkoszlemowy.

 

W niedzielę mają być nadrobione zaległości wszystkie deblowe czyli ostatni mecz grupowy z udziałem amerykańskiego debla Pegula/Gauff, dwa półfinały i finał, a o 16.30 czasu miejscowego (22.30 w Polsce) ma zostać wznowiony półfinał singla. Finał singla już został przeniesiony na poniedziałek na 16.30 (22.30 czasu polskiego).

Prognozy pogodowe zdają się być lepsze, więc turniej ma szansę skończyć się w poniedziałek czyli tylko z jednym dniem poślizgu.

 

Partnerem relacji medialnych z WTA Finals w Cancun są:

 

#HEADTennis

@eFortuna


Wyniki

Wyniki meczów półfinałowych:

Jessica Pegula (USA, 5) – Coco Gauff (USA, 3) 6:2, 6:1;

Mecz Iga Świątek (Polska, 2) – Aryna Sabalenka (1) został przerwany przy stanie 2:1 dla Polki.