WTA Finals. Iga Świątek nie pozostawiła złudzeń!

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek pokonała Jessicę Pegulę w finale turnieju WTA Finals w Cancun. Tym samym Polka nie tylko sięgnęła po jeden z najważniejszych turniejowych triumfów w karierze.

Po ostatnim tegorocznym turnieju wielkoszlemowym doszło do zmiany na pozycji liderki rankingu WTA. Miejsce Igi Świątek zajęła Aryna Sabalenka. Jednak tuż przed rozpoczęciem kończącego sezon turnieju WTA Finals jednym z tematów poruszanych przez media oraz kibiców była kwestia tego kto będzie najlepszą tenisistką świata po zakończeniu imprezy. Przebieg rywalizacji w Meksyku sprawił, że losy fotela liderki rozstrzygnęły się w ostatnim meczu. Iga Świątek po raz szósty pokonała Jessicę Pegulę w ich dziewiątym pojedynku i powróciła na pozycję na jakiej rozpoczynała rok 2023.

W premierowej odsłonie agresywnie grająca Polka dyktowała warunki. Nowa-stara liderka rankingu WTA miała w tej części dwie szanse na przełamanie podania rywalki i obie wykorzystała. Do tego wygrane swoje gemy serwisowe dały turniejowej „dwójce” seta po niespełna 30 minutach gry. W kończącym pierwszą partie gemie tenisistka z Europy nie przegrała nawet punktów.

Drua odsłona r0zpoczęła się w najlepszy z możliwych sposób, a mianowicie od wygranego gema będącej na returnie Igi Świątek. Po zmianie stron Polka potwierdziła przewagę wygrywając swe podanie, a nim panie zeszły na kolejną przerwę, trzykrotna mistrzyni Roland Garros oraz jednokrotna mistrzyni US Open po raz czwarty przełamała Amerykankę i na tablicy wyników widniał rezultat 6:1, 3:0. Niepopełniająca błędów Polka nie pozwoliła rywalce na zbyt wiele. Po niespełna godzinie gry, za pierwszą piłką meczową zakończyła pojedynek.

W drugiej odsłonie ostatecznie nasza reprezentantka nie straciła gema co dało jej 23. wygranego seta do zera w 2023 roku. Od rekordowego w XXI wieku, ustanowionego w 2013 roku wyniku Sereny Williams Polkę dzielą dwie wygrane odsłony. Wynik poniedziałkowego meczu to najlepszy rezultat jaki Polka uzyskała w pojedynku z tenisistką z Buffalo. Dotychczas najmniej gemów w meczu z Pegulą Świątek straciła podczas tegorocznego finału w Doha, gdzie padł wynik 6:3, 6:0.

Poniedziałkowe zwycięstwo sprawiło, że Iga Świątek sięgnęła po jedno z najcenniejszych – obok wielkoszlemowych – triumfów oraz powróciła na fotel liderki rankingu WTA. Szósta wygrana nad Jessicą Pegulą była 68. wygranym meczem Polki w 2023 co jest jej nowym rekordem. Poprzedni, słabszy o jedno zwycięstwo, ustanowiła w roku, gdy po raz pierwszy awansowała na fotel liderki rankingu WTA.


Wyniki

Finał:

Iga Świątek (Polska, 2) – Jessica Pegula (USA, 5) 6:1, 6:0

WTA Finals. Pojedynek niepokonanych

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek i Jessica Pegula zmierzą się w poniedziałkowym finale WTA Finals. Pierwotnie ostatni pojedynek w meksykańskim Cancun zaplanowano na niedzielę, ale pogoda sprawiła, że najlepszą tenisistkę 2023 roku poznamy dobę później.

Gdy w przyszłości będziemy wspominać turniej finałowy dla ośmiu najlepszych singlistek oraz par deblowych 2023 roku to tym co będzie przychodzić na myśl o niezwykle ciężkie warunki atmosferyczne. Opady deszczu oraz wiatr sprawiały, że wiele pojedynków było przerywanych, a także przekładanych na kolejne dni. Najlepiej w tej meksykańskiej aurze poradziły sobie Iga Świątek oraz Jessica Pegula.

Amerykanka awansu do poniedziałkowego finału była pewna już w sobotę. Ona i jej młodsza rodaczka – Coco Gauff – zdążyły rozegrać swój pojedynek nim rozpadało się na dobre. Z kolei spotkanie między Igą Świątek oraz Aryną Sabalenką zostało przerwane w czwartym gemie. Panie wyszły ponownie na kort w niedzielę i raszynianka zapewniła sobie miejsce w pojedynku przeciwko Peguli.

Poniedziałkowe spotkanie będzie dziewiątym pojedynkiem między obiema tenisistkami. Dotychczasowy bilans jest korzystny dla naszej zawodniczki i wynosi 5:3. Chociaż dwie z trzech wygranych tenisistki ze Stanów miały miejsce w tym roku.

W drodze do poniedziałkowego finału zarówno Iga Świątek jak i Jessica Pegula nie przegrały żadnego pojedynku. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2018 roku, gdy o tytuł rywalizowały Elina Switolina i Naomi Osaka.

Z tą różnicą, że czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa w czterech dotychczasowych pojedynkach w Cancun oddała rywalkom jedynie dziewiętnaście gemów. Jest to wyrównanie najlepszego wyniku w historii WTA Finals, od 2003 roku, czyli momentu, gdy imprezę rozgrywa się według nowej formuły. Taki sam wynik jeżeli chodzi o liczbę przegranych gemów uzyskała w 2007 roku Justine Henin.

Jeżeli po końcowy triumf na korcie centralnym hotelu Paradisus sięgnie Iga Świątek to zostanie drugą Polką z tytułem mistrzowskim w kończącym sezon turnieju. Poprzednio ta sztuka udała się w 2015 roku Agnieszce Radwańskiej. Z kolei jeżeli to Jessica Pegula skończy rywalizację w Cancun z kompletem zwycięstw, wówczas będzie to pierwszy triumf amerykańskiej tenisistki od 2014 roku. Wówczas w Singapurze triumfowała Serena Williams. Zawodniczka z Buffalo ma szansę zostać siódmą reprezentantką swego kraju z triumfem w kończącej sezon imprezie. Wcześniej tej sztuki oprócz Sereny Williams dokonały – jej starsza siostra Venus, Chris Evert, Martina Navratilova, Lindsay Davenport oraz Tracy Austin.

Zwycięski finał oznaczać będzie dla Igi Świątek powrót po ośmiu tygodniach nieobecności na fotel liderki rankingu WTA. Z kolei w przypadku wygranej Peguli, Amerykanka zostanie czwartą rakietą świata. A to znaczy, że będzie tylko o pozycję niżej w porównaniu do życiowego wyniku drugiej rakiety Stanów Zjednoczonych w rankingu WTA.

Początek poniedziałkowego spotkania zaplanowano nie przed godziną 22:30 polskiego czasu.

Novak Dżoković o paryskim sukcesie

/ Artur Kobryn , źródło: atptour.com, własne, foto: AFP

Novak Dżoković po raz siódmy w swojej karierze triumfował w turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu. Po spotkaniu finałowym Serb nie krył wielkiej radości z tego sukcesu, który odniósł po kilku ciężkich dla siebie dniach.

36-latek z Belgradu pokonał w niedzielę Grigora Dimitrowa i zdobył szósty tytuł w obecnym sezonie. Lider rankingu ATP po drodze do tego zwycięstwa stoczył trzy bardzo ciężkie pojedynki, a dodatkowo zmagał się z problemami żołądkowymi. Nie dziwi więc fakt, że po zakończeniu imprezy był bardzo szczęśliwy ze swojego osiągnięcia. – To niesamowite, że byłem w stanie wygrać w tych trudnych dla mnie okolicznościach, które miały miejsce przez ostatni tydzień. W trzech meczach z rzędu, w czwartek, piątek i sobotę, znajdowałem się na skraju porażki. Za każdym razem bardzo niewiele do tego zabrakło, ale znajdowałem dodatkowy bieg, gdy było to konieczne – powiedział.

Serb ocenił też samą finałową potyczkę z Bułgarem. – Uważam, że w meczu z Grigorem obydwaj byliśmy na początku spięci. Zauważyłem też wraz z upływem gry miał coraz mniej energii. Ja również, ale jakimś sposobem potrafiłem przebić o jedną piłkę więcej. Wydaje mi się, że pojedynek był bardziej wyrównany, niż wskazuje na to wynik. To dla mnie fantastyczne zwycięstwo, jestem z niego bardzo dumny, biorąc pod uwagę to, przez co przeszedłem w poprzednich dniach – dodał.

Po spotkaniu Dżoković zdobył się też na miły gest względem przegranego. Gdy tylko zobaczył płaczącego Dimitrowa, przerwał wywiad i udał się w jego stronę, by go pocieszyć. Później odniósł się do tej sytuacji. – W swojej karierze wiele razy byłem w sytuacji, w której przegrywałem finały, choć oczywiście miałem to szczęście, że częściej jednak w nich zwyciężałem. Mam nadzieję, że Grigor będzie kontynuował grę na wysokim poziomie. W ostatnim tygodniu grał wiele ze swojego najlepszego tenisa i życzę mu wszystkiego najlepszego. Liczę, że będzie wygrywał jeszcze duże turnieje – podsumował.

W najbliższych dniach Serb uda się do Turynu, gdzie 12 listopada rozpocznie się turniej ATP Finals. Będzie w nim bronił zdobytego przed rokiem tytułu i walczył o rekordowy, siódmy triumf. Po tej imprezie nie zakończy jednak sezonu. Tydzień później w Maladze, wraz z kolegami z reprezentacji, stanie bowiem do rywalizacji w Finałach Pucharu Davisa.

Ranking ATP. Dżoković powiększa przewagę, Hurkacz wciąż o krok od najlepszej dziesiątki

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Ubiegły tydzień w męskim tenisie upłynął pod znakiem rywalizacji w paryskiej hali Bercy. Ostatni turniej ATP Masters 1000 w roku spowodował kilka zmian w rankingu, na którego czele wciąż pozostaje Novak Dżoković.

Serb dzięki już siódmemu triumfowi w stolicy Francji powiększył przewagę nad resztą stawki. Tenisista z Belgradu ma już niespełna 3 tysiące punktów przewagi nad drugim Carlosem Alcarazem. Młody Hiszpan szybko pożegnał się z imprezą, po tym jak w drugiej rundzie uległ Romanowi Safiulinowi. Dobry występ Rosjanina w Paryżu dał mu życiowy sukces w postaci awansu na 39. pozycję w rankingu.

W czołówce zestawienia nie doszło do większych zmian. Jedynym poszkodowanym paryskiej imprezy okazał się Holger Rune, który stracił punkty za ubiegłoroczny triumf. Duńczyk spadł o trzy pozycję i obecnie zamyka najlepszą dziesiątkę. Dzięki temu o jedno „oczko” w górę przesunęli się Casper Ruud, Alexander Zverev oraz Taylor Fritz. Pozostali tenisiści zachowali swoje miejsca.

Mimo ćwierćfinału osiągniętego nad Sekwaną, Hubert Hurkacz nie zmienił zajmowanej pozycji w rankingu i nadal otwiera drugą dziesiątkę zestawienia. Znakomity tydzień ma za sobą natomiast Grigor Dimitrow. Bułgar, który został zatrzymany dopiero w finale, w najnowszym notowaniu osiągnął najlepszy ranking od października 2018 roku!

Drugim najlepszym reprezentantem Polski pozostaje Damian Michalski, który dzięki punktom zdobytym za turniej w Santa Margherita di Pula awansował na 265. miejsce. W ubiegłym tygodniu o rankingowe punkty wzbogacili się również Kacper Żuk i Olaf Pieczkowski.

Klasyczny ranking nie był jednak przez ostatnie 7 dni zestawieniem, na które najbardziej zwracaliśmy uwagę. Na ustach wszystkich był bowiem ranking Race, który pozwala na udział w kończących sezon ATP Finals. W Paryżu skompletowano stawkę tegorocznych finalistów – dołączyli do nich Stefanos Tsitsipas, Alexander Zverev oraz Holger Rune. Hubertowi Hurkaczowi nie udało się niestety wywalczyć bezpośredniego awansu. Wrocławianin zajął w nim 9. lokatę i do Włoch pojedzie w roli rezerwowego.

Coco Vandeweghe chwali Świątek i wskazuje faworytkę finału

/ Łukasz Duraj , źródło: www. tennis.com, własne, foto: AFP

Iga Świątek w świetnym stylu pokonała Arynę Sabalenkę i zagra o tytuł w WTA Finals. Występ naszej reprezentantki skomentowała między innymi redakcja portalu Tennis.com.

Pojedynek między Świątek i Sabalenką miał ogromną stawkę. Dzięki zwycięstwu Polka wciąż może dołożyć do swojej kolekcji ważne trofeum oraz zakończyć rok jako światowy numer jeden. To, jak raszynianka zdominowała swoją białoruską rywalkę, zrobiło wrażenie w tenisowym świecie – swoją pozytywną opinię o meczu wyraziła na przykład Coco Vandeweghe. Była amerykańska tenisistka i ekspertka portalu Tennis.com. powiedziała:

Iga zagrała niewiarygodnie. Nie pozwoliła Sabalence zaistnieć, dzięki temu, jak się poruszała. Polka zmuszała Białorusinkę do biegania zarówno na boki, jak i do przodu. Świątek proponowała znakomite kąty i rotacje; zmieniała tempo. Wszystko to sprawiło, że Aryna nie czuła się komfortowo.

Liderka rankingu wypadła dość blado, jakby nie miała energii i nie umiała znaleźć rytmu. Sądzę, że zaangażowanie publiczności mogłoby dać jej przewagę, ale w tym Iga też ją wyprzedziła. Na trybunach było słychać mnóstwo dopingu dla Polki, więcej niż przez wszystkie wcześniejsze mecze. Nareszcie mieliśmy też dobrą pogodę i mogliśmy zobaczyć naprawdę jakościowy tenis.

Kolejnym wątkiem, poruszonym w rozmowie, był finał. Świątek zmierzy się w nim z Jessicą Pegulą, a Vandeweghe oceniła ten fakt następująco:

W grupie obie zawodniczki były fantastyczne. Swoją postawą pokazały rywalkom, że będą grały o pełną pulę. W zeszłorocznych WTA Finals Jessica nie była tak świetna, jak w Cancun, ale tym razem podkreślała swoje nowe nastawienie oraz to, że jest zrelaksowana i wypoczęta. Uważam, że w grze z głębi kortu Jess będzie w stanie przeciwstawić się Idze, na pewno zamierza polować na jej drugie podanie. Właśnie dlatego sądzę, że ma spore szanse, by pokonać Polkę w meczu o trofeum. Jeśli mam typować, powiem, że Pegula wygra – podsumowała 31-latka.

Iga Świątek i Jessica Pegula mierzyły się dotychczas ośmiokrotnie. Pięć razy lepsza była Polka, ale ich ostatnie spotkanie – w Montrealu – wygrała Amerykanka.

WTA Finals. Gra o tron

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatour.com, foto: AFP

W przełożonym z soboty polfinale WTA Finals Iga Świątek pokonała Arynę Sabalenkę. Tym samym to Polka w poniedziałkowym meczu finałowym zmierzy sie z Jessica Pegula. Jednak nie bedzie to jedynie spotkanie o jedno z najważniejszych triumfów w karierze.

Rozpoczynajacy karierę tenisowa młodsi adepci mają różne marzenia. Takimi najczesciej powtarzanymi są triumfy w imprezach wielkoszlemowych oraz awans na szczyt rankingu.

Iga Świątek ma w swym dorobku juz zarówno tytuły w najważniejszych imprezach sezonu – cztery – jak i poznała uczucie zasiadania na fotelu liderki rankingu WTA. Raszynianka była najlepszą tenisistka swiata od 4 kwietnia 2022 do 10 września 2023 roku, czyli przez 75 tygodni. Co daje Polce dziesiąte miejsce w klasyfikacji zawodniczek z najdłuższym stażem na pozycji numer jeden.

Po zakończeniu tegorocznej edycji WTA Finals Iga Świątek ponownie moze zostać najlepsza tenisista swiata. By tak sie stało, musi po raz szósty w dziewiątej konfrontacji z Jessica Pegulą odnieść zwycięstwo.

Jezeli do tego dojdzie, czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa po raz drugi w karierze oraz po raz drugi z rzędu zakończy rok jako światowa jedynka.

W dotychczasowej historii zestawienia najlepszych tenisistek świata dwa lata z rzędu rok na pozycji liderki rankingu udało sie zakończyć ośmiu paniom – Martinie Navratilovej, Christ Evert, Martinie Hingis, Simonie Halep, Caroline Wozniacki, Justine Henin, Lindsay Davenport oraz Monice Seles.

Korespondencja z Cancun. To był mecz sezonu!

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Cancun, foto: AFP

Korespondencja z Cancun, Adam Romer

 

Prawie dobę dłużej niż zaplanowano musieliśmy czekać, by wyłonić finałową rywalkę Jessiki Peguli w WTA Finals. Ale było warto. Wreszcie zobaczyliśmy rewelacyjny mecz i co najważniejsze zwycięski dla Igi Świątek. Polka w poniedziałkowe, meksykańskie popołudnie, zagra o tytuł z Amerykanką

 

Po pogodowych perturbacjach ostatnich dni: mżawkach i ulewach pojawiających się nad Cancun, wiejącym wietrze, chwilami z prędkością 30 węzłów, w niedzielę wreszcie na korcie „Campo Paradisus” zapanowały niemal sterylne warunki.

Nic nie stanęło na przeszkodzie, by dokończyć półfinałowy mecz Igi Świątek z Aryną Sabalenką. Mecz, którego stawką był nie tylko awans do finału WTA Finals, ale także szansa na odzyskanie przez Polkę fotela liderki rankingu na koniec roku.

Mecz przerwano w sobotni wieczór przy stanie 2:1 30-30 dla Świątek, przy serwisie Białorusinki. Od pierwszej piłki obie tenisistki zagrały tenis, którego przez ostatnie kilka dni próżno było szukać na meksykańskim wybrzeżu. Z jednej strony pozwoliły na, wreszcie normalne, warunki pogodowe, ale z drugiej stawka meczu zmobilizowała obie do maksymalnej koncentracji od pierwszej piłki po wznowieniu.

Mecz ułożył się wręcz idealnie po myśli Polki. Dwie pierwsze piłki, które wygrała przyniosły jej przełamanie na 3:1 i pozwoliły nabrać wiatru w żagle (na szczęście tylko w tym przenośnym sensie). czŚwiątek bezbłędnie realizowała taktykę, w której zmuszała rywalkę do ciągłego biegania. Miała odpowiedź niemal na każde zagranie Sabalenki, która w miarę upływu kolejnych minut sięgała po coraz bardziej ryzykowne zagrania.

Iga rewelacyjnie serwowała, w pewnym momencie meczu miała wręcz nieprawdopodobną statystykę 100% wygranych piłek po drugim serwisie.

– Cóż mogę powiedzieć. Iga zagrała dziś rewelacyjnie. Była ode mnie zdecydowanie lepsza – powiedziała Sabalenka na samym wstępie swojej pomeczowej konferencji prasowej. Podobnie jak w rozmowie z dziennikarzami, także wcześniej na korcie Białorusinka wyraźnie podchodziła do Igi z dużym respektem. Z respektem za poziom gdy, co nie znaczy, że nie próbowała odwrócić losów meczu.

Gdy pierwszy set zakończył się wygraną Polki, po jednym, wspomnianym przełamaniu, Sabalenka nie zrezygnowała i walczyła dalej.

Początek drugiego seta był prawdziwą wymianą ciosów. Piłka fruwała z zawrotną prędkością z jednego na drugi koniec kortu. Mimo, że tenisistki nie wstrzymywały ręki, to wymiany trwały zaskakująco długo, a prędkości generowane przy poszczególnych zagraniach były imponujące.

– Iga wywierała na mnie wyjątkową presję swoimi zagraniami. Starałam się odpowiadać, ale niestety, dziś nie dawałam rady, by dotrzymać jej kroku – opowiadała Sabalenka.

W efekcie przyszły długie i zacięte gemy serwisowe Białorusinki, z który aż dwa zakończyły się przełamaniami. Tak rozpędzona Iga była praktycznie nie do zatrzymania i po meczu trwającym dokładnie 100 minut wygrała pierwszą pikę meczową.

– Można powiedzieć, że zrealizowałam dziś niemal wszystko co chciałam zrobić. Jaką ocenę bym sobie za ten mecz wystawiła? Piątkę… może z plusem – żartowała zwyciężczyni na pomeczowej konferencji.

Dała się jednak zaskoczyć redaktorowi Żelisławowi Żyżyńskiemu z Canal Plus, który zapytał czy wie co zrobiła dziś po raz pierwszy.

– Nie wiem… – odpowiedziała z bezradnym uśmiechem. – Pokonałaś pierwszy raz w karierze nr 1 światowego rankingu – odpowiedział za Polkę Żyżyński, czym wywołał dodatkowy uśmiech na twarzy Igi.

Polka odniosła się również do czekającej ją w poniedziałkowe popołudnie konfrontacji o tytuł.

– Jessica prezentuje się tutaj bardzo dobrze. To nie będzie łatwy mecz, ale dzisiejsza wygrana daje mi sporo pewności siebie, która pozwoli mi grać najlepiej jak potrafię – wyjaśniała.

Na pytanie co mogłaby do swojego tenisa „pożyczyć” z repertuaru zagrań Amerykanki odpowiedziała: – Mamy właściwie zupełnie inne style gry, więc trudno byłoby coś przenieść jeden do jednego, ale gdybym miała coś wybrać, to chyba jej umiejętność gdy przy siatce. Tak, chyba wybrałabym jej wolej – mówiła po chwili zastanowienia.

Polka szybko zniknęła po pomeczowych obowiązkach, wsiadając do samochodu z ojcem i Darią Abramowicz. Choć to niedziela, to dla niej turniej jeszcze się nie skończył i za niespełna kilkanaście godzin czeka ją kolejne trudne zadanie.

Mecz z Pegulą, obok samego tytułu mistrzyni, ma jeszcze dodatkową stawkę. Jeśli Polka, to rzutem na taśmę, swoim ostatnim meczem w sezonie, odzyska fotel liderki rankingu WTA, który straciła po tegorocznym US Open na rzecz Sabalenki.

 

– Jestem jakoś wyjątkowo spokojna, Iga zagrała dziś najlepszy mecz w sezonie. Jak w poniedziałek też się tak rozpędzi, to Jessika nie będzie miała szansy jej zatrzymać – powiedziała w gronie polskich dziennikarzy, na koniec konferencji Joanna Sakowicz-Kostecka. A w końcu wie co mówi, bo sama grała z sukcesami w tenisa, a dziś tenis komentuje dla stacji Canal Plus.

 

Finał singla odbędzie się w poniedziałek o godzinie 16.30 (22.30 czasu polskiego).

Przed nim o 13.30 rozegrany zostanie final gry podwójnej, w którym, niespodziewanie zmierzą się dwie pary, które z grup awansowały z drugich miejsc: Laura Siegemund z Wierą Zwonariową oraz Nicole Melichar-Martinez z Elen Perez. Obie pary swoje półfinały wygrały dopiero po supertiebreakach.

 

Partnerem relacji medialnych z WTA Finals w Cancun są:

 

#HEADTennis

@eFortuna


Wyniki

Wynik meczów półfinałowych WTA Finals:

Mecz Iga Świątek (Polska, 2) – Aryna Sabalenka (1) 6:3, 6:2;

Jessica Pegula (USA, 5) – Coco Gauff (USA, 3) 6:2, 6:1.

WTA Finals. Iga Świątek lepsza od Aryny Sabalenki

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek pokonała Arynę Sabalenkę 6:3, 6:2 w drugim półfinale turnieju WTA Finals 2023 w Cancun i powalczy w poniedziałek o kolejny w karierze tytuł mistrzowski. Rywalką Polki w meczu nie tylko o zwycięstwo będzie Jessica Pegula.

Pogoda dyktuje w tym roku warunki podczas kończącego sezon turnieju WTA Finals w Cancun. W sobotę ze względu na opady deszczu i wiatr zdołano rozegrać jedynie jeden mecz półfinałowy w którym Jessica Pegula uporała się z Coco Gauff i awansowała do finału impreza w Cancun. Jednak na rywalkę musiała poczekać, gdyż mecz Świąte z Sabalenką przerwano po trzech gemach.

Panie na kort centralny hotelu Paradisus wróciły w niedzielę. I najlepsza polska tenisistka zaliczyła powrót „z przytupem”, bo na tablicy pojawił się wynik 4:1 i były szanse na 5:1. Ostatecznie wygrała tę część meczu 6:3. W drugiej odsłonie czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa dwukrotnie odebrała podanie liderce światowego rankingu. Najpierw ta sztuka udała się raszyniance w trzecim gemie, aby w końcówce drugiej partii podwyższyć prowadzenie na 5:2. Po zmianie stron od stanu 15-30 druga tenisistka świata nie przegrała już punktu i to ona będzie rywalką Jessici Peguli w poniedziałkowym finale.

Stawką ostatniego pojedynku singlowego WTA Finals 2023 będzie nie tylko jeden z najcenniejszych tytułów mistrzowskich w karierze polskiej tenisistki, ale również powrót na fotel liderki rankingu WTA. Aby raszynianka ponownie znalazła się na szczycie zestawienia najlepszych tenisistek świata w dziewiątym pojedynku z tenisistką zza Oceanu musi odnieść szóste zwycięstwo. Panie na kort centralny hotelu Paradisus wyjdą o godzinie 22:30 czasu polskiego.

 


Wyniki

Półfinał:

Iga Świątek (Polska, 1) – Aryna Sabalenka (2) 6:3, 6:2