Wimbledon. Radwańska ze zwycięstwem na osłodę

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Agnieszka Radwańska po raz kolejny została zaproszona do udziału w Turnieju Legend na kortach All England Club. Razem z Francesca Schiavone wzięły udział w grze podwójnej, ale nie zdołały wyjść z grupy i awansować do finału.

Krakowianka i Włoszka dwa pierwsze spotkania rozegrały w czwartek. W pierwszym meczu nie sprostały specjalistkom od gry podwójnej, Carze Black i Samancie Stosur. W pierwszej partii tenisistka z Zimbabwe i Australijka okazały się lepsze dopiero w tie-breaku, ale w drugiej ich przewaga nie podlegała już dyskusji.

Kilka godzin później Agnieszka Radwańska miała okazje ponownie wystąpić na Korcie Centralnym. Razem partnerką Półwyspu Apenińskiego przyszło im się zmierzyć z Martiną Hingis i Kim Clijsters. Para szwajcarsko-belgijska w obydwu partiach była wyraźnie lepsza.

W tym momencie sytuacja w grupie była już jasna. Radwańska i Schiavone w piątek w meczu o trzecie miejsce w grupie pokonały Danielę Hantuchovą i Laurę Robson. W pierwszym secie Polka i Włoszka odrobiły straty z 1:3 i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. W tej dodatkowej rozgrywce Słowaczka i Brytyjka z 1:4 wyszły na 5:4, ale końcówka należała do krakowianki i jej partnerki. Hantuchova i Robson dobrze rozpoczęły drugą odsłonę meczu i odskoczyły na 2:0, ale od tego momentu nie zdobyły już ani jednego gema i zeszły z kortu pokonane.

W meczu o pierwsze miejsce w Grupie A Hingis i Clijsters pokonały po zaciętym dwusetowym pojedynku Black i Stosur. W niedzielnym finale zmierzą się z Ashleigh Barty i Casey Dellacquą, które okazały się najlepsze w Grupie B.


Wyniki

Turniej Legend 

Debel

Grupa A

C. Black, S. Stosur (Zimbabwe, Australia) – A. Radwańska, F. Schiavone (Polska, Włochy) 7:6(5), 6:2

K. Clijsters, M. Hingis (Belgia, Szwajcaria) – A. Radwańska, F. Schiavone (Polska, Włochy) 6:3, 6:3

A. Radwańska, F. Schiavone (Polska, Włochy) – D. Hantuchova, L. Robson (Słowacja, Wlk. Brytania) 7:6(7), 6:2

ITF Haga. Podwójne zwycięstwo Giny Feistel

/ Marek Golba , źródło: własne, foto: Olga Pietrzak/PZT

Gina Feistel rozegrała dwa mecze jednego dnia w turnieju rangi ITF W75 w Hadze. Polka wygrała oba pojedynki z rozstawionymi rywalkami i w niedzielę zagra o największy tytuł w dotychczasowej karierze.

W ćwierćfinale Feistel mierzyła się z rozstawioną z „czwórką” Ralucą Serban. Była to okazja na rewanż za tegoroczną porażkę w Troisdorf, turnieju rangi ITF W35. Mimo wietrznej pogody Polka bardzo dobrze rozpoczęła spotkanie. Dwukrotnie przełamała Cypryjkę i prowadziła 4:0. Nie zdołała jednak utrzymać przewagi, a na tablicy widniał wynik 4:4. Od tej pory panie utrzymywały swoje podania, a o losach pierwszej partii rozstrzygnął tie-break. Feistel prowadziła 4:2, a później miała dwie piłki setowe. Serban wyrównała, by za chwilę sama stanęła przed szansą zamknięcia seta. Kwalifikantka oddaliła zagrożenie i za czwartym setbolem objęła prowadzenie w meczu.

Drugi set długo był pod kontrolą Polki, która wyszła na 3:0 z podwójnym przełamaniem. Wtedy turniejowa „czwórka” zniwelowała liczbę błędów i zaczęła prezentować lepszą grę. Podobnie jak w poprzednim secie, odrobiła straty, a w dziesiątym gemie przełamała naszą zawodniczkę, wyrównując stan rywalizacji.

Początek trzeciego seta należał do Raluci Serban. Objęła prowadzenie 3:0, a przy stanie 4:1 miała jedną okazję, aby serwować na zwycięstwo w całym meczu, ale 21-latka zdołała utrzymać podanie. Wtedy warunki na korcie poprawiły się. Wiatr ucichł, a na niebie pojawiło się słońce. Feistel pokazała charakter i wzięła się za odrabianie strat. Nie tylko przełamała rywalkę, ale również w ósmym gemie obroniła dwa break pointy i doprowadziła do remisu. Chwilę później reprezentantka Cypru ponownie straciła podanie, a Feistel awansowała do pierwszego półfinału turnieju ITF W75 po ponad trzech godzinach gry.

Kolejne zwycięstwo Giny Feistel

Wydawało się, że mecz z Dominiką Salkovą będzie jednostronnym widowiskiem. Czeszka szybko wygrała z Dejaną Radanovic i miała znacznie więcej sił od Polki. Jednak to kwalifikantka prezentowała się na korcie lepiej głównie za sprawą dużej liczby niewymuszonych błędów swojej rywalki. Feistel zagrała solidniejszy tenis od Salkovej i zasłużenie wygrała pierwszego seta 6:2.

Mimo przełamania w na początku kolejnej odsłony dla Polki, to rozstawiona z numerem drugim Czeszka rozdawała karty na korcie. Jej mocne zagrania wpadały w okolice linii końcowej, co sprawiało trudność naszej zawodniczce. Feistel została przełamana trzykrotnie, a o tym, kto zagra w finale, miał zdecydować trzeci set.

Gra 149. rakiety świata falowała, co wykorzystała Feistel, która objęła prowadzenie 3:0. Turniejowa „dwójka” dwukrotnie przełamała serwis naszej zawodniczki, ale nie udało jej się wyrównać stanu seta, która wyrzuciła forehand przy pierwszej piłce meczowej. Największy finał w karierze Giny Feistel stał się faktem.

W niedzielę zagra z najwyżej rozstawioną Arantxą Rus, która w półfinale pokonała w trzech setach Nastassię Schunk. Finał zapewni Feistel awans w okolice 320. miejsca. Jeśli jutro pokona Holenderkę, awansuje do trzeciej setki rankingu WTA i zostanie szóstą rakietą Polski.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Gina Feistel (Polska, Q) – Raluca Georgiana Serban (Cypr, 4) – 7:6(8), 4:6, 6:4

Półfinał singla:

Gina Feistel (Polska, Q) – Dominika Salkova (Czechy, 2) – 6:2, 3:6, 6:4

Wimbledon. Helliovara i Patten odwrócili losy spotkania i sięgnęli po tytuł

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Harri Heliovaara i Henry Patten pokonali Jordana Thompsona i Maxa Purcella w finale rywalizacji deblowej na kortach Wimbledonu. Fin i Brytyjczyk sięgneli po tytuł mistrzowski, chociaż w drugiej odsłonie byli jedną piłkę od porażki.

Przed dwoma laty Max Purcell i Mathew Ebden pokonali Nikolę Mekticia i Matę Pavicia i po zaciętym pięciosetowym spotkaniu sięgnęli po tytuł mistrzowski w rywalizacji deblowej. Był to ostatni sezon, gdy mecze były rozgrywane do trzech wygranych setów. W tym roku tenisista z Sydney ponownie dotarł do meczu finałowego, tym razem z Jordanem Thompsonem u boku. Jednak po niesamowicie zaciętym meczu Australijczycy musieli uznać wyższość przeciwników.

W pierwszej odsłonie żadna z par nie miała szansy na przełamanie podania rywali. O losach tej części meczu zadecydował tie-break. W nim Purcell i Thompson prowadzili już 5-1, aby ostatecznie wygrać 9-7 i zrobić pierwszy krok w stronę tytułu mistrzowskiego. W drugiej odsłonie jedyną okazję na wygranie gema przy podaniu przeciwników w ciągu dwunastu gemów mieli zawodnicy z Antypodów. Jednak Fin i Brytyjczyk obronili pierwszą piłkę meczową, a następnie doprowadzili do tie-breaka. W nim to ponownie Purcell oraz Thompson wypracowali znaczącą przewagę, tym razem 5-3, ale „gospodarze” doprowadzili do wyrównania. Następnie broniąc po drodze kolejnych dwóch piłek meczowych, sami za drugą okazją zakończyli seta, doprowadzając do decydującej odsłony.

W tej kibice zgromadzeni na korcie centralnym ponownie nie doczekali się przełamań. W trzecim tego dnia tie-breaku, tym razem rozgrywanym do dziesięciu wygranych punktów, dwupunktowe prowadzenie objęli Purcell i Thompson. Jednak od stanu 8-6 przegrali pięć z sześciu rozegranych akcji i to Heliovaara i Patten mogli świętować największy sukces w karierze.

Wygrywając sobotni finał brytyjski tenisista został trzecim – po Johnathanie Marrayu (2012 rok) i Nealu Skupskim (2023) – Brytyjczykiem, który w Erze Open sięgnął po tytuł deblowy na londyńskich kortach.


Wyniki

Finał:

H. Heliovaara, H Patten (Finlandia, Wielka Brytania) – M. Purcell, J. Thompson (Australia, Australia) 6:7(7), 7:6(8), 7:6(9)

Korespondencja z Wimbledonu. Czeskie drogi

/ Artur Rolak , źródło: własne, foto: AFP

Artur Rolak, Wimbledon

W Wielkim Szlemie nie ma nic bardziej odległego niż pierwsza runda eliminacji i finał turnieju głównego. Barbora Krejczikova i Jasmine Paolini spotkały się dziś na drugim biegunie. Do tytułu mistrzyni Roland Garros po trzech latach Czeszka dołożyła tytuł mistrzyni Wimbledonu. Włoszka ma drugie wicemistrzostwo w odstępie pięciu tygodni.

Starożytni upierali się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Najbardziej nam współczesne finalistki Wimbledonu twierdzą, że raczej na Kort Centralny All England Lawn Tennis Clubu. Krejczikova i Paolini spotkały się w 2018 roku w pierwszej rundzie kwalifikacji do Australian Open. Czeszka wygrała 6:2, 6:1, potem ich drogi bardzo się rozeszły.

Paolini, zanim kibice spoza Włoch uświadomili sobie jej istnienie, wędrowała raczej po bezdrożach światowego tenisa. Kiedy Krejczikova seryjnie zdobywała wielkoszlemowe tytuły w deblu (siedem od Roland Garros 2018 do Australian Open 2023), a w rankingu WTA wspięła się na pierwsze miejsce w grze podwójnej i drugie w pojedynczej, ona powoli przepychała się z drugiej do pierwszej setki.

Wimbledon poznał Włoszkę dopiero w tym roku i od razu się w niej zakochał. Dał to odczuć od pierwszej do ostatniej piłki dzisiejszego finału. Absolutnie nie można powiedzieć, że trybuny były przeciwko Krejczikovej, były po prostu za Paolini.

Nie można również powiedzieć, że poziom meczu dorównał jego stawce. Sporo, jak politycy wyborcom w szczycie kampanii, obiecały trzeci i czwarty gem, jednak wcześniej i później gdy jedna tenisistka grała, druga jedynie starała się przebijać.

Dopiero ostatni gem, w którym Paolini ratowała mecz, a Krejczikova usiłowała nie dopuścić do przełamania powrotnego, na dobre podniósł temperaturę. Czeszka straciła w nim więcej punktów przy swoim serwisie niż w pozostałych gemach trzeciego seta, lecz w końcu doczekała się. W ostatniej akcji bekhendowy return Włoszki nieuchronnie oddalał się od linii bocznej kortu, a zwyciężczyni – nie czekając, aż piłka wyląduje na sporym aucie – odwróciła się w stronę swojej loży, aby rozładować stres i eksplodować radością.

Powiedzmy po czesku, że „vszechny cesty vedou do Wimbledonu”. Krejczikova jest piątą singlistką z Czech – po Martinie Navratilovej, Janie Novotnej, Petrze Kvitovej i Markecie Vondrouszovej – która wygrała The Championships.

Gstaad. Udany początek Maksa Kaśnikowskiego

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: Materiały Lotos

Od zwycięstwa Maks Kaśnikowski rozpoczął występ w kwalifikacjach turnieju ATP 250 w Gstaad. Przed Polakiem decydujący mecz, który rozstrzygnie czy Polak po raz pierwszy w karierze wystąpi w turnieju głównym imprezy głównego cyklu.

W połowie czerwca polski tenisista w Poznaniu powtórzył swe osiągnięcie ze stycznia, gdy triumfował w halowym turnieju rangi challenger w Oeiras. Teraz sklasyfikowany pod koniec drugiej setki rankingu ATP tenisista szuka szansy debiutu w turnieju głównego cyklu. W tym celu udał się do Szwajcarii, gdzie w eliminacjach został rozstawiony z numerem szóstym.

W meczu otwarcia eliminacji polski tenisista spotkał się z reprezentantem gospodarzy – Remym Bertolą. Pierwsza odsłona była wyrównana do stanu 3:3. Od tego momentu kontrolę nad sytuacją na korcie przejął warszawianin, który wygrywając trzy gemy z rzędu zakończył premierową odsłonę. W drugiej partii równy był tylko początek. Gdy na tablicy wyników pojawił się rezultat 6:3, 2:1 gemy na swe konto zapisywał jedynie Kaśnikowski. I to Polak powalczy o awans do turnieju głównego. Przeszkodzić mu w tym będzie próbować zwycięzca meczu między Titouanem Droguetem i Filipem Cristianem Jianu.


Wyniki

Pierwsza runda kwalifikacji:

Maks Kaśnikowski (Polska, 6) – Remy Bertola (Szwajcaria) 6:3, 6:1

Wimbledon. Włoszka z drugą szansą na tytuł mistrzowski, a na jej drodze doświadczona Czeszka

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne, foto: AFP

Włoszka Jasmine Paolini oraz Czeszka Barbora Krejcikova wystąpi w tegorocznym finale singla pań na kortach Wimbledonu. Dła Włoszki to drugi mecz o tytuł mistrzowski w jednej z najważniejszych imprez w sezonie. Z kolei Czeszka w dziesiątym takim spotkaniu stanie przed szansą na dziewiąty tytuł.

Nie zawsze jest tak, że tenisiści dobrze radzący sobie na jednej nawierzchni, odnajdują się na kortach o innym podłożu. Jak widać problemów takich nie ma Jasmine Paolini. 28-letnia zawodniczka z południa Europy po tym jak sensacyjnie dotarła do finału na kortach Rolanda Garrosa. Wynik ten powtórzyła podczas najbardziej prestiżowego turnieju w kalendarzu – Wimbledonu.

Ostatnią tenisistką, której w jednym roku udało się wystąpić zarówno w Paryżu jak i Londynie była w 2016 roku Serena Williams. Podczas, gdy w stolicy Francji Amerykanka musiała uznać wyższość Garbine Muguruzy. W stolicy Anglii zrewanżowała się Angelique Kerber za porażkę podczas Australian Open w tym samym roku.

Również na Antypodach swój niezwykły tegoroczny sezon jeżeli chodzi o wielkoszlemowe występy rozpoczęła zajmująca obecnie siódme miejsce w rankingu zawodniczka mająca babcie z Włoch. W meczu czwartej rundy Paolini musiała uznać wyższość Anny Kalińskiej. Jednak i tak jest to jej najlepszy start podczas pierwszej w sezonie lewy Wielkiego Szlema. Kilka miesięcy później Włoszka dotarła do pierwszego w karierze finału Wielkiego Szlema, w Paryżu, gdzie musiała uznać wyższość Igi Świątek. Teraz przed 28-latką druga okazja na sięgniecie po najcenniejsze zwycięstwo w karierze.

Przeszkodzić jej będzie w tym próbować Barbora Krejcikova. Czeszka zna już smak wielkoszlemowego triumfu. Tenisistka z Brna ma na swym koncie siedem tytuł w imprezach tej rangi w deblu oraz jedno zwycięstwo – w 2021 roku w Paryżu – w singlu.  W tym roku na kortach przy Church Road zawodniczka zza naszej południowej granicy tak jak jej finałowa rywalka „śrubuje” swój najlepszy singlowy rezultat na Wimbledonie.

Będzie to drugie spotkanie obu tenisistek. Poprzednio mierzyły się ze sobą w pierwszej rundzie kwalifikacji Australian Open 2018. Zwycięstwo wówczas odniosła Krejcikova.

Dżoković i Alcaraz – wypowiedzi przed finałem Wimbledonu

/ Łukasz Duraj , źródło: www.wimbledon.com, własne, foto: AFP.

W męskim finale Wimbledonu zmierzą się Carlos Alcaraz i Novak Dżoković. Serb i Hiszpan pewnie wygrali swoje półfinały i mają za sobą wypowiedzi dla mediów.

Jako pierwszy, miejsce w meczu o trofeum, zapewnił sobie – broniący tytułu – Alcaraz. Zawodnik z Półwyspu Iberyjskiego słabo zaczął potyczkę z Daniiłem Miedwiediewem, ale ostatecznie pokonał rywala w czterech setach. Jeszcze lepiej poradził sobie Dżoković. Doświadczony tenisista nie dał większych szans – debiutującemu w tej fazie Wimbledonu – Lorenzo Musettiemu.

Spotkanie Alcaraza z dziennikarzami tradycyjnie zaczęło się od podsumowania jego zwycięstwa:

Starałem się grać różnorodnie i unikać długich wymian. Daniił jest jak ściana i ciężko go skruszyć. Znów jestem w finale i czuję się nieco inaczej niż rok temu. Już wiem, jak to jest grać tu o tytuł. Spróbuję zrobić dobrze to, co ostatnio wyszło i poprawić to, co zepsułem. Mam nadzieję że niedziela będzie dobrym dniem dla Hiszpanii. Nie mówię, że piłkarze na pewno wygrają , ale będzie wesoło (uśmiech).

Hiszpan mówił też o ryzykownych zagraniach, na które czasem się decyduje:

Zdarza mi się wybierać najbardziej efektowne wyjście. Robię tak także ze względu na nerwy. Gdy próbuje wykonać karkołomne uderzenie, rozluźniam się i mam uśmiech na twarzy, nawet jeśli owocem jest katastrofa. Jednocześnie zawsze wierzę, że trafię. Wiem, że mnie na to stać. Nie zawsze wychodzi tak, jak chcę, ale to daje mi radość i luz na korcie. Pamiętajmy też, że w stresie najprostsze zagrania bywają najtrudniejsze do wykonania.

Głos zabrał także Dżoković, który powiedział:

Wimbledon zawsze był moim marzeniem. Chciałem tu grać i wygrywać. Czuję wsparcie mojej rodziny, która towarzyszy mi w tej wspaniałej podróży. Każdy mecz na tym korcie to coś wyjątkowego i się nim cieszę. Finał daje mi wielką satysfakcję, ale nie zamierzam się zatrzymać. Chcę zdobyć ten puchar.

Przed turniejem byłem pełen wątpliwości. Po przyjeździe do Londynu nawet nie wiedziałem, czy ostatecznie wystąpię w Wimbledonie. Rozegrałem sety treningowe i mecze towarzyskie, które pokazały mi, że mogę zajść daleko. Podkreślałem, że wystartuję, jeśli będę mieć szansę na końcowy sukces. Ta mentalność nadal mi towarzyszy. Dziękuję wszystkim członkom mojego teamu, dzięki którym tu dziś jestem.

Serb poświęcił także chwilę na pochwalenie Carlosa Alcaraza:

Jest przykładem młodego zawodnika ze świetnie ułożonym życiem. Jego rodzina go mocno wspiera, a on sam ma wiele charyzmy. To zapewne jeden z najlepszych 21-latków w historii tego sportu. Na pewno jeszcze wiele wygra, ale mam nadzieję że nie w niedzielę. Niech poczeka jeszcze 15 lat, aż zrezygnuję z gry (śmiech). Żarty na bok. Już mnie tu pokonał i wiem, że czeka nas wielka bitwa. Będę musiał wspiąć się na wyżyny, by z nim wygrać.

37-latek skomentował również swoją sportową długowieczność:

Nie ma jednej recepty na sukces. Wielu mówi o roli ciężkiej pracy, a ja jestem zwolennikiem pracy mądrej. U mnie to zadziałało. Od lat obserwuję wielu mistrzów sportu i sądzę, że łączy mnie z nimi zdolność do stawiania czoła przeciwnościom. To one kształtują charakter i wzmacniają wolę. Ponadto trzeba przestawić całe życie na tenis. To wymagający, indywidualny sport. Nie ma w nim kogoś, kto może cię zmienić. Gdy masz zły dzień, odpadasz. Oczywiście jest sztab, ale na końcu musisz sam znaleźć rozwiązanie na korcie. Ważne jest też to, co robisz między meczami – sen, czysty umysł, dieta, otoczenie. To naprawdę proste (śmiech).

Tegoroczny finał Wimbledonu będzie rewanżem za 2023 rok. W tamtym spotkaniu między Alcarazem i Dżokoviciem, triumfował młody Hiszpan.