Wimbledon. Vondrousova pierwsza od czasu Graff

/ Anna Niemiec , źródło: tennismajors.com, foto: AFP

Już w pierwszej rundzie z imprezą na kortach All England Club pożegnała ubiegłoroczna mistrzyni Marketa Vondrousova. Czeszka w dwóch setach przegrała z Jessicą Bouzas Maneiro i została pierwszą od trzydziestu lat tenisistką, która obronę tytułu zakończyła już na pierwszym meczu.

Reprezentantka naszych południowych sąsiadów i Hiszpanka, która nigdy wcześniej nie wygrała meczu w Wielkiem Szlemie, pojawiły się we wtorek jako pierwsze na Korcie Centralnym. Zgodnie z tradycją ubiegłoroczna triumfatorka otwiera rywalizację na głównym obiekcie pierwszego lub drugiego dnia turnieju. W pierwszej partii tenisistka z Półwyspu Iberyjskiego zwyciężyła z przewagą jednego „breaka”, a w drugiej była już wyraźnie lepsza i straciła tylko dwa gemy.

Vondrousova, która w zeszłym roku w finale pokonała Ons Jabeur, jako pierwsza od trzydziestu lat obrończyni tytułu przegrała w pierwszej rundzie. W 1994 roku Steffi Graf, która triumfowała na kortach All Englan Club w 1991, 1992 i 1993 roku, niespodziewanie już w pierwszym meczu musiała uznać wyższość Lori McNeil. Trzeba jednak przyznać, że przygotowania czeskiej tenisistki do tegorocznego turnieju nie przebiegły idealnie. Podczas turnieju w Berlinie pechowo się poślizgnęła i upadając, odniosła kontuzję nogi, która zmusiła ją do poddania meczu.

Dzisiaj byłam trochę przestraszona, również ze względu na nogę, ale nie dlatego przegrałam – przyznała leworęczna tenisistka. – Od samego początku byłam bardzo zdenerwowana. To był trudny mecz. Uczucia, które mi towarzyszyły na korcie, również nie były łatwe. Miałam wrażenie, że wszyscy oczekiwali, że wygram. Cieszyłam się, że mogę wrócić na Kort Centralny, ale nie wszystko poszło zgodnie z planem. Trudno jest bronić tytułu, a ona rozegrała dobre spotkanie. Nie dostałam zbyt dużo „darmowych” punktów. Ona bardzo dobrze returnowała, a mój serwis nie funkcjonował, jak należy. Myślę, że ja nie zagrałam na swoim najwyższym poziomie, a ona zagrała naprawdę dobrze – zakończyła Marketa Vondrousova.

Wimbledon. Raducanu i Sakkari grają dalej, Osaka za burtą

/ Marek Golba , źródło: własne, foto: AFP

Rozegrano pierwsze mecze drugiej rundy w kobiecej drabince Wimbledonu. Do kolejnej fazy awansowały m.in. Maria Sakkari czy nadzieja gospodarzy, Emma Raducanu. Z turniejem pożegnała się Naomi Osaka.

Brytyjka mierzyła się w drugiej rundzie z Elise Mertens, która od lat należy do szerokiej czołówki. Raducanu nie pozostawiła żadnych złudzeń i od początku pokazywała, że to ona jest lepszą zawodniczką w tym spotkaniu. Pewnie wygrała pierwszego seta 6:1 z przewagą dwóch przełamań. W drugiej partii wygrała pięć gemów z rzędu i nie wypuściła przewagi do końca.

Dla Raducanu to pierwszy raz, kiedy przeszła drugą rundę od wygranej na US Open 2021. 21-latka wykorzystała cztery z czternastu break pointów, a sama nie musiała bronić się przed utratą serwisu.

Maria Sakkari pokonała Holenderkę Arantxę Rus 7:5, 6:3 i awansowała do trzeciej rundy turnieju na kortach trawiastych. Greczynka zaserwowała w całym meczu 5 asów i wykorzystała dwie z trzech okazji na przełamanie. Sakkari wyrównała swój najlepszy wynik w Londynie. O pierwszy awans do drugiego tygodnia Wimbledonu tenisistka rozstawiona z „dziewiątką” zagra z Emmą Raducanu.

Osaka wciąż bez sukcesu na Wimbledonie

Po świetnym meczu z Igą Świątek na Roland Garros i ćwierćfinale w s’Hertogenbosch można było optymistycznie patrzeć na formę byłej liderki rankingu WTA. Jednak Japonka została odprawiona z kwitkiem przez Emmę Navarro w drugiej rundzie. Amerykanka wywalczyła jedno przełamanie, które wystarczyło jej do zwycięstwa w pierwszym secie. W drugiej partii przewaga na korcie była już bezdyskusyjna. Czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa nie była w najwyższej dyspozycji i trzykrotnie straciła podanie, dlatego marzenia o dobrym wyniku w Londynie musi przełożyć na następny rok.

Rozstawiona z „dziewiętnastką” Amerykanka zmierzy się w trzeciej rundzie z Dianą Shnaider. Świeżo upieczona mistrzyni z Bad Homburg zdeklasowała Sloane Stephens 6:1, 6:1 i zanotowała najlepszy występ w Wielkim Szlemie.


Wyniki

II runda singla:

Jasmine Paolini (Włochy, 7) – Greet Minnen (Belgia) – 7:6(5), 6:2

Maria Sakkari (Grecja, 9) – Arantxa Rus (Holandia) – 7:5, 6:3

Emma Navarro (USA, 19) – Naomi Osaka (Japonia, WC) – 6:4, 6:1

Lin Zhu (Chiny) – Anastazja Pawliuczenkowa (25) – 6:4, 6:3

Dajana Jastremska (Ukraina, 28) – Warwara Graczowa (Francja) – 3:6, 6:4, 7:6(5)

Emma Raducanu (Wielka Brytania, WC) – Elise Mertens (Belgia) – 6:1, 6:2

Diana Shnaider – Sloane Stephens (USA) – 6:1, 6:1

Donna Vekic (Chorwacja) – Erika Andriejewa (LL) – 6:2, 6:3

Lulu Sun (Nowa Zelandia, Q) – Julia Starodubcewa (Ukraina, Q) – 4:6, 6:3, 6:2

 

Wimbledon. Fognini wyrzuca Ruuda z turnieju! Alcaraz i Miedwiediew w trzeciej rundzie

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Pogoda nie rozpieszcza tenisistów podczas pierwszych dni tegorocznego Wimbledonu. Podczas gdy na kortach w Londynie niektórzy zawodnicy rozgrywali zaległe mecze pierwszej rundy, inni grali już o awans do trzeciej fazy rozgrywek. Największą niespodzianką środowego popołudnia było pożegnanie z turniejem Caspera Ruuda.

Początek meczu z jego udziałem opóźnił się z powodu opadów deszczu, które wstrzymały rozpoczęcie gier o około dwie godziny. Można było się spodziewać, że Norweg nie odegra na Londyńskiej trawie jednej z najważniejszych ról w kontekście walki o triumf w całej imprezie. Na tej nawierzchni trzykrotny finalista turniejów wielkoszlemowych spisuje się zdecydowanie najgorzej. Ruud nigdy nie mógł przebić się przez drugą rundę Wimbledonu. W środę mierzył się jednak z Fabio Fogninim, czyli tenisistą, który również nie przepada za trawą. Ponadto 37-latek najlepsze lata kariery ma już za sobą i niewielu stawiało na niego w spotkaniu z Norwegiem. Tymczasem Fognini niespodziewanie wygrał dwa pierwsze sety. Gra byłą wyrównana i o przebiegu partii decydowało zwykle jedno przełamanie.

W trzeciej odsłonie meczu Ruud dokonał spektakularnego powrotu ze stanu 2:5, wygrywając partię po tie-breaku. Wydawało się, że może być to moment zwrotny w meczu. Jednakże w czwartym secie Fognini wciąż dotrzymywał kroku faworytowi spotkania. Reprezentant Włoch nie podłamał się po zaprzepaszczonych wcześniej szansach. Przełamał rywala, i po raz trzeci w spotkaniu mógł serwować po zwycięstwo. Dwa meczbole zostały wybronione przez Norwega, lecz za trzecim podejściem Fognini dokończył dzieła.

Awans Włocha do trzeciej rundy można uznać za ogromną niespodziankę. Tenisista z San Remo w wieku 37 lat wyrównał swój najlepszy wynik na Wimbledonie. Ruud został z kolei drugim (po Andrieju Rublowie) najwyżej rozstawionym graczem, który pożegnał się z imprezą.

W trzeciej rundzie znaleźli się już Carlos Alcaraz i Daniił Miedwiediew. O ile Hiszpan pewnie przeszedł przez środowy mecz, pozostając bez straty seta w turnieju, Rosjanin początkowo miał problemy z Alexandre Mullerem. Pierwszy set po tie-breaku padł bowiem łupem reprezentanta Francji. Później jednak lepszą dyspozycję w kluczowych momentach zachowywał tenisista rozstawiony z „piątką”. Dodatkowo Muller miał problemy fizyczne i na początku czwartej partii wziął przerwę medyczną. To wszystko sprawiło, że po trzech i pół godzinie naprawdę ciasnego meczu to Miedwiediew zszedł z Kortu Centralnego w lepszym humorze.

Trzeciego dnia turnieju niektórzy tenisiści wciąż rozgrywali mecze pierwszej rundy, które zostały przeniesione z wtorku. Na tak wczesnej fazie z turniejem pożegnał się ubiegłoroczny ćwierćfinalista, Christopher Eubanks. Amerykanin przegrał gładko w trzech setach z Quentinem Hallysem. Gracz zza Oceanu Atlantyckiego nie sprawi więc niespodzianki na miarę tej sprzed dwunastu miesięcy.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Karen Chaczanow (21) – Asłan Karacew 6:3, 6(4):7, 7:6(11), 2:0(krecz)

Roman Safiullin – Francisco Cerundolo (Argentyna, 26) 6(5):7, 3:6, 7:5, 6:3, 6:4

Emil Ruusuvuori (Finlandia) Mackenzie McDonald (USA) 7:6(6), 4:6, 5:7, 7:6(6), 6:3

Luca Pouille (Francja, Q) – Laslo Djere (Serbia) 3:6, 7:6(4), 3:6, 6:3, 6:1

Quentin Halys (Francja, Q) – Christopher Eubanks (USA) 6:4, 6:4, 6:2

Arthur Rinderknech (Francja) – Kei Nishikori (Japonia) 5:7, 6:4, 6(2):7, 6:3, 6:2

Tomasz Machacz (Czechy) – David Goffin (Belgia, LL) – 3:6, 3:6, 6:4, 6:1, 7:6(5)

Druga runda singla:

Carlos Alcaraz (Hiszpania, 3) – Aleksandar Vukic (Australia) 7:6(5), 6:2, 6:2

Daniił Miedwiediew (5) – Alexandre Muller (Francja) 6(3):7, 7:6(4), 6:4, 7:5

Fabio Fognini (Włochy) – Casper Ruud (Norwegia, 8) 6:4, 7:5, 6(1):7, 6:3

Ugo Humbert (Francja, 16) – Botic Van De Zandschulp (Holandia) 7:6(9), 6:1, 6:3

Frances Tiafoe (USA, 29) – Borna Ciorić (Chorwacja) 7:6(5), 6:1, 6:3

Brandon Nakashima (USA) – Jordan Thompson (Australia) 6:3, 6:2, 6:2

 

Wimbledon. Magda Linette odpada po dreszczowcu. Ubiegłoroczna półfinalistka gra dalej

/ Maria Kuźniar , źródło: własne, foto: AFP

Niespodzianki niestety nie było. Magda Linette walczyła przez długi czas jak równa z równą z Eliną Switoliną. W drugim secie obroniła nawet piłkę meczową, ostatecznie jednak musiała uznać wyższość przeciwniczki. Po raz trzeci w tym roku odpada w pierwszej rundzie turnieju wielkoszlemowego.

Już po losowaniu było wiadomo, że łatwo Magdzie nie będzie. Na start czekała na nią ubiegłoroczna półfinalistka Wimbledonu, Elina Switolina. Ukrainka nie błyszczy już taką formą, jak choćby w ubiegłym roku, wciąż jednak jest niewygodną rywalką o dużej sile ognia. Magda wyszła na spotkanie bez kompleksów, dobrze się broniła, potrafiła też skutecznie atakować. W pierwszym secie często wychodziła z opresji we własnych gemach serwisowych zaskakującym podaniem. W końcówce jednak nie dała rady.

Początek drugiego seta wskazywał, że spotkanie może już długo nie potrwać. Ukrainka szybko przełamała Magdę, wyszła na 3:1. Polka pokazała jednak charakter, wyrównała stan i doprowadziła do tie-breaka. Ten był prawdziwym rollercosterem. Magda prowadziła już 5:2, żeby po własnych błędach remisować. W końcówce Switolina miała nawet piłkę meczową, ostatecznie jednak to Polka rozstrzygnęła partię na swoją korzyść.

W trzecim secie Ukrainka korzystała z przerwy medycznej, sygnalizowała problem ze stopą, pod koniec wyglądała też na bardziej zmęczoną. Nawet jeśli faktycznie tak było, to od stanu 4:3 (obie miały wówczas na koncie po jednym przełamaniu) wygrała 8 z 9 punktów i zamknęła spotkanie po blisko dwóch godzinach walki.

Magda Linette nie może zaliczyć tegorocznych startów wielkoszlemowych do udanych. Po raz trzeci odpada w pierwszej rundzie. Postawiła się co prawda utytułowanej rywalce, choć to jednak chyba słabe pocieszenie.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Elina Switolina (Ukraina, 21) – Magda Linette (Polska) 7:5, 6:7(9), 6:3

Korespondencja z Wimbledonu. Miodowa Coco Gauff

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Wimbledonu, foto: AFP

Po co kobiety chodzą do fryzjera? W tym są dość zgodne: ile kobiet, tyle powodów. Jeszcze nie zdążyliśmy zapytać, a Coco Gauff już odpowiedziała: nowe lato, nowe nadzieje, nowy kolor. Mężczyzn, w większości daltonistów, nie ma co pytać, ale uwierzcie na słowo, że to miodowy blond.

Coco Gauff miała dobry powód, aby się przefarbować. Po raz pierwszy przyjechała na Wimbledon z tytułem wielkoszlemowym w cv. Zwycięstwo w zeszłorocznym US Open zmieniło zmieniło jej status zawodowy i kazało przedefiniować cele. Kto raz został mistrzem czy mistrzynią, już nie może się zadowalać pochlebnymi recenzjami po ładnej porażce w pierwszym tygodniu turnieju tej rangi.

Tak się złożyło, że najlepsze wspomnienia z Londynu Amerykanka wywiozła pięć lat temu. Będąc wtedy jednocześnie i debiutantką, i kwalifikantką, zapędziła się do czwartej rundy, pokonując po drodze Venus Williams, którą uważała i uważa za idolkę z czasów, kiedy stawiała w tenisie pierwsze kroki.

Tamtego wyniku do tej pory nie poprawiła. W 2020 roku Wimbledon przegrał z pandemią, w 2021 Gauff odpadła znów w czwartej rundzie, w 2022 w trzeciej, a w zeszłym nawet w pierwszej. Coś trzeba było zrobić, żeby zatrzeć te nienajlepsze wspomnienia. Albo jeszcze lepiej – zamalować.

Pomijając pierwsze cztery gemy, trudno było dziś dostrzec w grze Gauff słabości na tyle duże, by jej fani mogli poczuć choćby minimalny niepokój. Amerykanka pozwoliła wyszumieć się rumuńskiej kwalifikantce Ance Todoni, a potem każdy błąd lub brak zdecydowania rywalki młodszej o niecałe siedem miesięcy karała bezględnie.

– Czasem bywam wobec siebie zbyt krytyczna. Zwycięstwo do dwóch i jednego jest „czyste”. Nie trafiłam kilku uderzeń, które powinnam była trafić, ale przecież taki jest tenis: nie zawsze wszystko się udaje. Staram się koncentrować na wygrywaniu bez straty seta, więc dziś nie mam powodów do samokrytyki.

Podczas pomeczowej konferencji prasowej nikt nie drążył tematu miodowego blondu. Padło natomiast pytanie o krój sukienki. Uprzejmie, acz stanowczo Gauff zaprzeczyła sugestii, że wzorowała się na stroju Sereny Williams sprzed pięciu lat. Nikogo nie zamierza naśladować, ma swój styl i chce, by to był styl tak elegancki, jak tylko Wimblesdon wymaga i pozwala.

O stroju na bal mistrzów jeszcze nie czas myśleć. W razie potrzeby fryzurę wystarczy tylko nieco poprawić.

Wimbledon. Magdalena Fręch odpada w pierwszej rundzie

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Magdalena Fręch została pierwszą Polką, która pożegnała się z Wimbledonem. Łodzianka przegrała w przeniesionym z wtorku meczu pierwszej rundy z Beatriz Haddad Maią. To trzecie zwycięstwo Brazylijki nad Polką.

Pierwotnie spotkanie miało zostać rozegrane drugiego dnia turnieju. Padający deszcz i związane z nim przesunięcia spowodowały jednak, że panie nie wyszły we wtorek na kort. Środowa konfrontacja również nie przebiegała płynnie. Od rana w Londynie panowała nieprzyjazna aura. Panie wreszcie wyszły po sporym opóźnieniu na arenę, lecz po rozegraniu zaledwie dwóch gemów musiały z powrotem udać się do szatni. Gdy jednak później powróciły na kort nr. 14, pogoda pozwoliła na rozegranie spotkania bez zakłóceń.

Leworęczna Brazylijka od początku sprawiała problemy reprezentantce naszego kraju. Haddad Maia z racji rozstawienia uważana była za faworytkę. Fręch już w trzecim gemie musiała bronić się przed stratą serwisu. Wówczas tenisistce urodzonej w Łodzi udało się wyjść z opresji, lecz rywalka nie odpuszczała. Zawodniczka z Ameryki Południowej imponowała znakomitymi returnami, które pozwoliły jej na wywalczenie kolejnych break pointów w siódmym gemie. Haddad Maia przełamała i ułatwiła sobie drogę do zwycięstwa w secie. Fręch jednak nie poddawała się. Reprezentantka Polski odebrała serwis rywalce, gdy ta podawała po wygraną. Niestety po okresie znakomitej gry przy returnie Polka nie mogła ustabilizować swojego tenisa w kolejnym gemie. Brazylijka wyszła wówczas na prowadzenie 40-0. Reprezentantka Polski w znakomitym stylu obroniła trzy break pointy, lecz po grze na przewagi lepsza okazałą się tenisistka urodzona w Sao Paulo. Po chwili Haddad Maia wykorzystała trzeciego setbola i przypieczętowała zwycięstwo w partii.

Kluczowe momenty drugiej odsłony meczu wydarzyły się w jej środkowej fazie. Fręch wyszła na prowadzenie 40-0 w szóstym gemie, w którym podawała jej rywalka. Oznaczało to trzy break pointy dla Polki. Reprezentantka Brazylii nie pozwoliła jej jednak zamienić żadnego z nich na przełamanie. W kolejnym gemie to Haddad Maia miała okazję do odebrania podania Łodziance. Sprawdziło się wówczas stare porzekadło, mówiące, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Fręch po niewykorzystanych szansach na przełamanie sama została przełamana. Brazylijka nie czekała z zakończeniem meczu przy swoim serwisie. Reprezentantka Polski nie zdołała przenieść na rywalkę presji podawania po zwycięstwo. Haddad Maia przy trzeciej okazji przełamała po raz drugi w secie, co zakończyło spotkanie.

Kolejną rywalką tenisistki rozstawionej z „dwudziestką” będzie Camila Osorio


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Beatriz Haddad Maia (Brazylia, 20) – Magdalena Fręch (Polska) 7:5, 6:3

Iga Świątek o meczu pierwszej rundy Wimbledonu

/ Łukasz Duraj , źródło: www.wimbledon.com, foto: AFP

Iga Świątek udanie rozpoczęła tegoroczny Wimbledon. Polka pokonała Sofię Kenin bez straty seta i ma już za sobą udział w konferencji prasowej.

Pierwsza przeciwniczka liderki rankingu w trzecim turnieju wielkoszlemowym w tym roku nie była łatwa, ale Iga triumfowała pewnie. Na spotkaniu z dziennikarzami nasza reprezentantka podsumowała swój występ następująco:

Po przerwie od oficjalnych zmagań czułam się nieco sztywna, ale cieszę się, że jestem w drugiej rundzie i będę mogła znów zagrać. Po zmianie nawierzchni pierwsze mecze zawsze są lekko niekomfortowe i trzeba to zaakceptować. Czuję jednak, że z każdym rokiem poprawiam się na trawie, a proces adaptacji jest nieco szybszy. Można więc powiedzieć, że czuję się na tych kortach coraz lepiej, ale to nie znaczy, że będzie łatwo. To turniej wielkoszlemowy i trzeba być gotowym do rywalizacji.

Czy wymagające losowanie w pierwszych rundach pomaga? Trudno powiedzieć. W większości turniejów mam na początku wolny los, a pierwsze dwie rundy zwykle mają raczej kontrolowany przebieg. W Wielkim Szlemie musisz być gotowy od razu. Do każdego meczu podchodzę z pełnym profesjonalizmem, ale czasem po prostu czuję, że będę miała przewagę. Tu jest inaczej, można zagrać z mistrzynią albo zawodniczką z dużym potencjałem już na otwarcie. Bywa zatem ciężko, ale za to zyskuje się odporność na stresowe sytuacje. Jeśli już na początku turnieju są trudne momenty, łatwiej zareagować na kolejne, które pojawią się na przykład w półfinale. By się tam znaleźć, trzeba jednak wygrać pierwsze mecze.

Kolejne pytanie dotyczyło tego, z jakimi osobami ze świata tenisa Iga chciałaby spotkać się na kolacji. Raszynianka stwierdziła:

Na pewno Steffi Graf. Chciałabym z nią porozmawiać i podzielić się doświadczeniami. Jej silna mentalność mnie inspiruje. Poza tym może Maria Szarapowa. Nie miałam okazji lepiej jej poznać, bo skończyła karierę sportową, zanim przebiłam się do czołówki. Uważam, że ona wie, jak prowadzić interesy poza kortem i zna się na biznesie, więc można wziąć z niej przykład. Trzecią byłaby Serena Williams.

Z wywiadu dowiedzieliśmy się też, co Świątek będzie robić w czasie wolnym od meczów:

Na czas turnieju zamieszkałam w okolicy, a tu nie ma zbyt wielu ekscytujących zajęć. Od ponad roku nieco zmieniam moją rutynę i staram się częściej wychodzić, ale tutaj jest mnóstwo fanów tenisa, więc wszyscy mnie poznają. Lubię mieć spokój, gdy nie gram. Być może wybiorę się na spacer, bo poza oglądaniem tenisa i restauracjami nie ma tu wielu sposobów na spędzenie wolnego czasu. Wiecie już, że lubię naturę, więc mam nadzieję na wyjście do parku. Oby pogoda była dobra – podsumowała.

W drugiej rundzie Wimbledonu rywalką Igi Świątek będzie doświadczona Chorwatka Petra Martić.

Korespondencja z Wimbledonu. Chciała się przekonać

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Wimbledonu., foto: AFP

Iga Świątek wróciła do pracy. Pierwsza płatna dniówka trwała 79 minut i nie dała odpowiedzi na najważniejsze pytanie dręczące polskich kibiców tenisa – czy, po czterech tytułach mistrzyni Roland Garros i pięciu wielkoszlemowych w ogóle, jest już gotowa wygrać także Wimbledon?

Odpowiedzi udzielone na Korcie Numer 1 w ogólnym zarysie są optymistyczne. Internetowi eksperci od wszystkiego już zdążyli trochę polamentować, jak trudne losowanie miała/ma Świątek. Sofia Kenin w pierwszej rundzie! Mistrzyni Australian Open! – przypominali jedni. Nigdy nie przegrała w pierwszej rundzie Wimbledonu! – dodawali inni.

Amerykanka okazała się na londyńskiej trawie równie bezbronna jak w finale Roland Garros 2020 i pierwszej rundzie Australian Open 2024. Także w trzecim pojedynku nie znalazła sposobu, aby opuścić zastęp tenisistek, które jeszcze nigdy nie urwały Polce seta.

Jeśli coś mogło budzić nie tyle niepokój, co wątpliwości, była forma Świątek. Forma do gry na tej konkretnej nawierzchni, bo o mączce i Roland Garros trzeba na razie zapomnieć i dobrze byłoby do niej nie wracać aż do 13 lipca. Przesądnym dziękujemy…

Po trzech intensywnych turniejach wygrałam w Paryżu, ale w kolejnych trzech nie wzięłam udziału w żadnym turnieju i nie wiem, na co mnie naprawdę stać. Sama chciałam się wreszcie o tym przekonać, bo treningi to nie to samo, co mecz. Czuję się na trawie coraz bardziej komfortowo, ale trudno porównywać zeszłoroczny ćwierćfinał z dzisiejszą pierwszą rundą – odpowiedziała na pytanie o postęp w zawieraniu przyjaźni z tą specyficzną nawierzchnią.

Z polskiej perspektywy to i podobne były pytaniami dnia. Ze światowej – sprawami jeszcze na tyle nieistotnymi, że na pierwszą pomeczową konferencję prasową liderki rankingu WTA i już najbardziej utytułowanej tenisistki spośród wszystkich uczestniczek tego turnieju przyszło zaledwie kilkunastu dziennikarzy, w tym połowa z Polski. Frekwencja na trybunach też nie zachwyciła. Nie była może tak wstydliwa jak na Roland Garros, ale odbiegała od wimbledońskich standardów przyjętych dla spotkań dwóch mistrzyń wielkoszlemowych.

Dobrze, że pierwszy dzień roboczy nie wymagał nadgodzin, a konwencjonalne uwagi w stylu „Pierwszy mecz po przerwie zawsze jest trudny, a szczególnie po zmianie nawierzchni” i „Jestem zadowolona z awansu do drugiej rundy” da się rzetelnie uzasadnić.