Wimbledon. Barty nową mistrzynią!

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Takiego finału singla kobiet nie było w Londynie od dziewięciu lat. Ashleigh Barty i Karolina Pliszkova stworzyły trzysetowe, pełne zwrotów akcji widowisko. Australijka wygrała 6:3, 6:7(4), 6:3 i po raz drugi w karierze zdobyła wielkoszlemowy tytuł. W poniedziałek umocni się na pozycji liderki rankingu WTA. 

Asheligh Barty to od dzisiaj już dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa. Po zwycięstwie na Roland Garros 2019 przyszła pora na wygranie Wimbledonu. 25-latka jest pierwszą Australijką od 1980 roku i Evonne Goolagong, która sięgnęła po trofeum w Londynie.  Bez wielkoszlemowego triumfu pozostaje natomiast Karolina Pliszkova. Czeszka po raz drugi grała w finale jednej z czterech najważniejszych imprez, po raz drugi zdołała wygrać seta, jednak suma summarum znów była minimalnie gorsza.

W dzisiejszym występie Pliszkovej można doszukać się też podobieństw z jej ostatnim finałowym występem. Przypomnijmy, że w maju uległa Idze Świątek w finale turnieju WTA 1000 w Rzymie, nie zdobywając w całym meczu ani jednego gema. Tym razem przegrała pierwszych 14 punktów…

Gdy zła seria się skończyła, Pliszkova stała się wymagająca przeciwniczką dla liderki rankingu WTA. Barty dręczyła ją slajsami, ale Czeszka z każdym gemem radziła sobie coraz lepiej z ich odgrywaniem. Początkowo zawodził ją również serwis, ale i ten element ulegał stopniowej poprawie. Efektem coraz lepszej gry było doprowadzenie do decydującej partii, mimo że w pewnym momencie wynik już był bardzo niekorzystny dla reprezentantki naszych południowych sąsiadów. Czeszka przegrywała już 3:6, 1:3.

Zakończenia pojedynku w dwóch setach można było się spodziewać również po wydarzeniach z jedenastego gema drugiej partii. Będąca na fali Pliszkova zmarnowała doskonałą okazję na objęcie prowadzenia 6:5 i po chwili dała się przełamać. Po zmianie stron Barty serwowała po zwycięstwo w meczu, jednak nerwy wzięły górę. Popełniła kilka błędów i nie tylko przegrała kolejnego gema, ale również tie-breaka.

Niemoc Australijki nie trwała jednak długo. Od początku trzeciego seta wróciła na właściwe tory i w niespełna dziesięć minut wygrała trzy pierwsze gemy. Jak się później okazało, ta zaliczka wystarczyła jej do zwycięstwa w całym meczu. Później nie doszło już do żadnego przełamania, choć Pliszkova miała okazję, aby doprowadzić do wyniku 5:4. Popełniła jednak niewymuszony błąd, tak samo jak minutę później, już przy piłce meczowej.

Po spotkaniu obie zawodniki nie kryły wzruszenia. Obie mogą być bardzo zadowolone z tego, co udało im się osiągnąć w Londynie. W rankingu WTA Barty umocni się na pozycji liderki i będzie miała ponad 2000 punktów przewagi nad drugą Naomi Osaką. Pliszkova wróci natomiast po krótkiej przerwie do drugiej dziesiątki. Będzie zajmować siódme miejsce. Tuż za jej plecami znajdzie sie Iga Świątek.


Wyniki

Finał:

Ashleigh Barty (Australia, 1) – Karolina Pliszkova (Czechy, 8) 6:3, 6:7(4), 6:3

Brunszwik. Walków i Zieliński z tytułem!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Własne, foto:

W finale gry podwójnej w Brunszwiku Szymon Walków i Jan Zieliński zmierzyli się z Chorwatami Ivanem i Matejem Sabanovami. Polacy wygrali ten mecz po super tiebreaku.

To było drugie spotkanie Walkowa i Zielińskiego z Chorwatami w niedługim czasie. Na początku maja pary te zmierzyły się w Pradze. Tam góra po supertiebreaku byli tenisiści z Bałkanów. Zatem w Brunszwiku Polacy byli żądni rewanżu.

Spotkanie było wyrównane, aczkolwiek pewniej w pierwszym secie wyglądali Biało-Czerwoni. Zwykle łatwiej wygrywali swoje gemy serwisowe. Jednakże wydawało się już, że do rozstrzygnięcia partii potrzebny będzie tiebreak. Nie doszło do niego, gdyż Walków i Zieliński szczęśliwie rozstrzygnęli na swoją korzyść deciding point w dziesiątym gemie, dzięki czemu wygrali pierwszego seta 6:4.

W drugiej partii nieco lepiej wyglądała gra Chorwatów. Zdolali oni przełamać na 3:2. Polacy odrobili breaka w ósmym gemie, jednak nie przechylili szali zwycięstwa w tej części spotkania na swoją korzyść. Kolejne dwa gemy wygrali Sabanovowie, doprowadzając do super tiebreaka. W nim nasi reprezentanci byli wyraźnie lepsi i wygrali 10:4, dzięki czemu mogą świętować turniejowy triumf.


Wyniki

Szymon Walków, Jan Zieliński (Polska) – Ivan Sabanov, Matej Sabanov (Chorwacja) 6:4, 4:6, [10:4]

Wimbledon. Po spełnienie marzeń: Barty kontra Pliszkova o tytuł

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Jedno jest pewne. Za kilka godzin poznamy nową mistrzynię Wimbledonu. O tytuł w tegorocznej edycji londyńskiego szlema powalczą Ashleigh Barty i Karolina Pliszkova.

Nadszedł ostatni dzień rywalizacji w turnieju gry pojedynczej kobiet. Po raz pierwszy od 1977 roku o tytuł powalczą dwie tenisistki debiutujące w finale Wimbledonu. Będą nimi Ashleigh Barty i Karolina Pliszkova. Australijkę można uznać za faworytkę tego starcia, jednak chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że Czeszka ma więcej niż jeden argument, by sprawić niespodziankę i zawsze może wyciągnąć asa z rękawa.

Kontynuacja bogatej historii

Jeśli już o asach mowa, to Karolina Pliszkova jest liderką tej klasyfikacji podczas Wimbledonu. Czeszka w sześciu meczach posłała 54 asy. Jej finałowa przeciwniczka ma ich na koncie 46, a więc w tym aspekcie gry można spodziewać najwyższej skuteczności.

Pliszkova stanie przed szansą na zdobycie premierowego tytułu wielkoszlemowego. Taką okazję miała już w 2016 roku podczas US Open, ale wówczas zatrzymała ją Angelique Kerber. Wygranie jednego z turniejów Wielkiego Szlema będzie dla Czeszki spełnieniem marzeń. W czasie, gdy była liderką rankingu (lipiec-wrzesień 2017) zarzucano jej brak najważniejszego trofeum.

Od Martiny Navratilovej, przez Janę Novotną, do Petry Kvitovej – to długa i bogata historia na Wimbledonie kobiet urodzonych w Czechach. Navratilova sięgnęła w trawiastym szlemie po dziewięć tytułów (1978, 1979, 1982–87, 1990), Novotna triumfowała raz w 1998 roku, a Kvitova dwukrotnie, w sezonach 2011 i 2014. Do tego roku Pliszkova nigdy nie przekroczyła czwartej rundy na Wimbledonie. Jednak tego lata nastąpił przełom, który podopieczna Saschy Bajina zawdzięcza w dużej mierze świetnej dyspozycji serwisowej i solidnej grze z końca kortu.

W drodze do finału Pliszkova straciła tylko jednego seta, w starciu półfinałowym z Aryną Sabałenką. Oprócz Białorusinki Czeszka pokonała też Tamarę Zidansek, Donnę Vekić, Terezę Martincovą, Ludmiłę Samsonową i Viktoriję Golubic. 29-latka urodzona w Lounach ma ujemny bilans spotkań z Barty (2-5). Ich ostatnie trzy pojedynki padły łupem Australijki. Czeszka zdołała ją pokonać dwukrotnie, w 2018 roku podczas US Open i w 2016 roku w Nottingham. Było to jedyne starcie tych tenisistek na trawie.

Marzenie z dzieciństwa

Ashleigh Barty podkreśla, że o wygraniu Wimbledonu marzyła jeszcze w dzieciństwie – Kiedy jesteś dzieckiem, możliwości w twojej głowie są niekończące się. Gdy stajesz się starszy, bardziej doświadczony, wiele innych rzeczy idzie w parze z marzeniami. Ale wiesz też, że to może stać się rzeczywistością. Wystarczy tylko przypomnieć sobie, jak się czułeś jako dziecko i czuć tę wolność i radość z bycia na korcie – opowiadała Australijka.

Dla „Ash” ten Wimbledon był wyjątkowy od początku. W tym roku przypada 50. rocznica pierwszego triumfu Evonne Goolagong na Wimbledonie, która była idolką Barty. Z tego też powodu 25-latka z Ipswich ma zaprojektowany wyjątkowy strój na podobieństwo tego, w którym triumfowała Goolagong. Jednocześnie Barty jest też pierwszą Australijką w finale Wimbledonu od 1980 roku, kiedy to właśnie jej idolka pokonała w meczu o mistrzostwo Chris Evert.

Podopieczna Craiga Tyzzera będzie walczyć o drugi wielkoszlemowy tytuł. Pierwszy zdobyła w 2019 roku w Roland Garros. Liderka światowego rankingu, której styl gry idealnie pasuje do trawy, będzie miała okazję spełnić marzenie z dzieciństwa. Podobnie, jak jej sobotnia rywalka, w drodze do finału też straciła tylko seta – w pierwszej rundzie z Carlą Suarez Navarro. Następnie Australijka okazała się lepsza od Anny Blinkowej, Kateriny Siniakovej, Barbory Krejczikovej, Ajli Tomljanovic i Angelique Kerber. Barty imponowała w tych meczach spokojem, a największe trudności przeciwniczki miały z odbiorem backhandowego slajsa. To może być także skuteczna broń w finale.

Początek walki pań o mistrzostwo Wimbledonu 2021 zaplanowano na godzinę 15:00 czasu polskiego.


Wyniki

Finał singla:

Ashleigh Barty (Australia, 1) – Karolina Pliszkova (Czechy, 8)

Hurkacz: miałem duże oczekiwania w stosunku do siebie

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/www.wimbledon.com, foto: AFP

Po przegranym półfinałowym spotkaniu z Matteo Berrettinim, Hubert Hurkacz udał się na konferencję prasową, aby odpowiedzieć na pytania dziennikarzy. Polak przyznał, że występ w tegorocznej edycji Wimbledonu ocenia pozytywnie, lecz nie krył tego, że miał apetyt na więcej.

Dla Huberta Hurkacza był to debiut na tym etapie imprezy wielkoszlemowej. – Granie przed wspaniałymi kibicami jest ogromną przyjemnością, zwłaszcza w tak ważnym meczu jak półfinał, więc byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem tego doświadczyć. Gra na korcie centralnym dodaje motywacji i chęci dochodzenia daleko w takich turniejach – przyznał Hurkacz.

Mistrz Miami Open spytany został o to, co nie funkcjonowało w jego grze, zwłaszcza w dwóch pierwszych setach. – Matteo kładł presję na moim podaniu. Pierwszy serwis, który zazwyczaj mi pomaga, dziś nie funkcjonował tak, jak powinien. To było moim problemem, a on nie popełniał żadnych niewymuszonych błędów. Starałem się walczyć o każdy punkt, zwłaszcza na początku trzeciego seta, żeby wrócić do meczu. Matteo rozegrał dzisiaj niewiarygodne spotkanie, utrzymał bardzo wysoki poziom przez cztery sety. Ogromne gratulacje dla niego – powiedział wrocławianin.

Nasz reprezentant nie obwinia stresu za gorszy początek spotkania. Przyznał za to, że taktyka opracowana wspólnie z trenerem nie funkcjonowała tak, jak powinna. – Dobrze się czułem wychodząc na ten mecz. Był to mój pierwszy półfinał wielkoszlemowy, więc miałem duże oczekiwania w stosunku do siebie. Niestety nie serwowałem dzisiaj najlepiej, z kolei Matteo zagrał fantastyczne spotkanie. Chciałem być agresywny, przejmować inicjatywę, nie pozwolić mu dyktować gry forhendem, co nie do końca się udało. Szkoda, że tak się stało, ale brawo dla niego za super mecz – skwitował.

W czwartek oficjalnie ogłoszono, że tegoroczna Olimpiada zostanie rozegrana bez udziału publiczności. Polak dowiedział się o tym dopiero podczas konferencji prasowej. Nie wpłynęło to jednak na jego chęć występu w stolicy Japonii. – Wsparcie z trybun jest czymś wyjątkowym, nie wiedziałem, że w Tokio nie będzie kibiców. Bardzo cieszę się z tego, że będę reprezentować mój kraj na igrzyskach olimpijskich, nie mogę się doczekać – powiedział wrocławianin.

Patrząc na chłodno na cały tegoroczny turniej, Hubert Hurkacz ma powody do zadowolenia, pomimo piątkowej przegranej. –  To był bardzo pozytywy występ na Wimbledonie. Cieszę się, że zagrałem kilka dobrych meczów na turnieju wielkoszlemowym, co wcześniej nigdy mi się nie udało, więc daje mi to motywacji i chęci polepszania się – zakończył.