Bastad. Ruud wywiązał się z roli faworyta

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Casper Ruud prezentował świetną formę przez cały tydzień w Nordea Open. To przyniosło efekty w postaci triumfu i pobicie osiągnięcia ojca. W finale Norweg pokonał Federico Corię 6:3, 6:3 i zdobył trzecie trofeum w głównym cyklu. 

Obecny sezon jest dla Caspera Ruuda bardzo udany. W maju okazał się najlepszy w Gonet Geneva Open. Sukces ten powtórzył także w Bastad, tracą w całym turnieju tylko 13 gemów w drodze po tytuł. Rywalem Norwega w niedzielnym finale był Federico Coria, brat Guillermo Corii. Dla młodszego brata finalisty Roland Garros 2004 był to pierwszy mecz o mistrzostwo na poziomie ATP Tour.

Od początku spotkania to 22-latek z Oslo dyktował warunki na korcie. Świetnie spisywał się z forehandu i spychał rywala do defensywy. Argentyńczyk nie do końca radził sobie z top-spinami granymi przez Ruuda, przez co ten zyskiwał przewagę sytuacyjną w wymianach. Po tym, jak Norweg wyszedł na prowadzenie 4:0, Coria odrobił częściowe straty. Jednak nie było to wystarczające, by pozytywnie zakończyć partię otwarcia.

Druga odsłona miała podobny przebieg. Tenisista rozstawiony z „jedynką” wypracował solidną przewagę, prowadząc 5:2. Chwila dekoncentracji sprawiła, że w drugim secie także stracił serwis, ale na więcej nie pozwolił przeciwnikowi. Po 88 minutach Ruud cieszył się z kocowego zwycięstwa i przebicia osiągnięcia swojego ojca, Christiana. Ruud senior grał w finale w Bastad 26 lat temu, ale wówczas musiał zadowolić się drugim miejscem.

Triumf tutaj wiele znaczy, szczególnie, że byłem rozstawiony z „jedynką” i to powodowało nerwy – stwierdził Ruud. – Ja i mój tata żartowaliśmy sobie, kiedy go przebije w różnych osiągnięciach, ale teraz sądzę, że poprawiłem już wszystkie jego dokonania! – dodał z uśmiechem. – Rodzina Ruudów w końcu może zabrać to trofeum do domu.

Ogólnie Ruud zdobył trzeci tytuł w karierze (wygrał w Buenos Aires w 2020 roku i w Genewie w 2021 roku). To zwycięstwo w Szwecji jest jednak wyjątkowe.

To był niesamowity tydzień, być może najlepszy w moim życiu. To było fantastyczne uczucie grać przy wsparciu Szwedów, Duńczyków i Norwegów. Czułem się, jakbym grał w domu – zapewnił tenisista ze Skandynawii.


Wyniki

Finał singla:

Casper Ruud (Norwegia, 1) – Federico Coria (Argentyna) 6:3, 6:3

Igrzyska Olimpijskie. Berrettini nie poleci do Tokio

/ Dominika Opala , źródło: własne / www.instagram.com, foto: AFP

Matteo Berrettini jest kolejnym tenisistą, który nie zagra w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Włoch podjął taką decyzję w związku z urazem uda, którego nabawił się podczas Wimbledonu.

Matteo Berrettini był jednym z poważniejszych kandydatów do wywalczenia medalu Igrzysk Olimpijskich. Finalista Wimbledonu 2021 nie pojawi się jednak w Tokio, o czym poinformował w niedzielę za pośrednictwem Instagrama.

Jestem niezmiernie rozczarowany, ogłaszając moje wycofanie się z Igrzysk Olimpijskich w Tokio – napisał rzymianin. – Reprezentowanie Włoch to dla mnie największy zaszczyt, więc przegapienie Igrzysk Olimpijskich jest druzgocące.

Powodem tej decyzji jest kontuzja uda. Wczoraj Berrettini przeszedł rezonans magnetyczny i lekarze zalecili brak startów przez najbliższych kilka tygodni.

Życzę całemu włoskiemu zespołowi powodzenia w Tokio. Będę Was wspierał przez cały czas – zakończył podopieczny Vincenzo Santopadre.

 

 

Vajda: Staramy się żyć chwilą

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/tennismajors.com, foto: AFP

Novak Dźoković niedawno triumfował po raz dwudziesty w turnieju Wielkiego Szlema. Po tym ogromnym sukcesie obszernego wywiadu dla zagranicznych mediów udzielił Marian Vajda.

Vajda jest bardzo ważną osobą w życiu serbskiego mistrza nie tylko pod względem tenisowym, ale i życiowym. Bez niego Nole byłoby znacznie trudniej osiągać takie wspaniałe wyniki w karierze. W trakcie wywiadu mówił między innymi o Wimbledonie. – Czuję, że nikt nie przetestował Novaka w najwyższym stopniu. Przed finałami powiedziałem rodzinie, że odbędą się cztery sety i jeden tiebreak – moje przewidywania były dobre. Novak gra w inteligentny tenis na kortach trawiastych i ma największe doświadczenie; od lat świetnie radzi sobie na tej nawierzchni, co było dużą przewagą nad Berrettinim. Dla Matteo było to naprawdę trudne zadanie – w swoim pierwszym finale Szlema przeciwnikiem był Novak na Wimbledonie – powiedział.

Wyjaśnił także, jak wygląda praca teamu Dźokovicia, do którego należy też Goran Ivanisević. – Przede wszystkim jako zespół dzielimy się każdym zadaniem: przygotowaniami do meczów, analizą, ale nie tylko, dzielimy się pasją, sprawami prywatnymi również z naszymi rodzinami. Novak to niesamowity facet, bo zawsze wnosi pozytywną energię. To naprawdę błogosławieństwo być częścią tego zespołu. Co do Wielkich Szlemów, Goran i ja komunikujemy się na co dzień poprzez pocztę głosową, wiadomości itp. Dzień przed meczem, w dniu meczu, każdego dnia. Trener, który jest wtedy obecny, jest tym, który przekazuje ostatnie informacje Novakowi – Goran teraz na Wimbledonie, a ja na Roland Garros. To logiczne, ponieważ kiedy jesteś na miejscu wiesz wszystko, co się dzieje – opowiedział.

Odniósł się także do często pojawiającej się dyskusji na temat charakteru i zachowań Serba. – To bardzo skomplikowane. Media piszą, co chcą, być może po to, by na coś wpłynąć. Czasami są jednostronne i nie widzą złożoności osobowości Novaka. Jest fantastycznym, bardzo miłym i pozytywnym człowiekiem, który wnosi widzom dużo dobrej energii. Czasami ludzie opowiadają się za słabszym, ponieważ Novak jest tak dominujący i nikt nie chce, aby wygrywał. Jego dominacja jest tak duża, że ​​wiele osób jest zazdrosnych, widząc taką doskonałość, więc pytają: „Jak to możliwe? Jak on może tyle wygrać?” Oni w to nie wierzą. Uważam, że Novak jest niesamowitym przykładem dla młodego pokolenia sportowców i ludzi w ogóle. Osiągnął poziom, o którym fani uważają, że jego gra to cud, ale tak nie jest – za tym stoi dużo pracy i wysiłku – skomentował.

– W pewnym sensie to normalne w sporcie, że ludzie chcą widzieć kogoś innego na pierwszym miejscu. Mam nadzieję, że ma to związek tylko ze sportową stroną, ale chciałbym zobaczyć bardziej zrównoważone podejście do Novaka. Media promują Nadala i Federera, a także młodsze pokolenie – o Novaku też pisze się miłe rzeczy, ale z mojego punktu widzenia zasługuje na więcej pozytywnych relacji, jest prawdziwym mistrzem – dodał.

Kilka lat temu podjęto decyzję o dołączeniu do sztabu nowego trenera. Jakie były tego przyczyny? – Byłem z nim już od dawna. Byłem zmęczony i trochę wypalony, więc szukał dodatkowej iskry. Novak szukał trenera, z którym mógłby zdobyć więcej wielkich tytułów, we współpracy ze mną. Boris Becker przyszedł ze swoim doświadczeniem jako świetny mistrz, współpracowaliśmy całkiem dobrze, a Boris wniósł do zespołu świeże powietrze. Ta inna energia podniosła Novaka, zdobył sześć kolejnych tytułów szlemowych i po raz pierwszy Roland Garros w 2016 roku. To było niesamowite przeżycie – wyjaśnił.

Vajda opowiedział także o dalszych planach. – Chcemy utrzymać go na właściwej drodze, zachować tę samą rutynę, którą mamy. Ponadto wnieść pozytywną wibrację i dobrą energię. Przygotowanie jest bardzo ważne, musi być gotowy. Oczywiście, robimy dobry program treningowy, ale też go wspieramy i dodajemy mu pewności siebie. Jako zespół wierzymy w to, co robi i co my robimy. Novak jest teraz w naprawdę dobrej formie, wydaje mi się, że nie ma dla niego żadnych ograniczeń. Staramy się żyć chwilą obecną, bo zbyt dalekie plany mogą tylko przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. Mógłbym powiedzieć, że pogra jeszcze dwa, trzy lub cztery lata, kto wie, wiem tylko, że on nie jest bliski zatrzymania. Nie chcę go ograniczać, niech gra jeszcze rok, potem kolejny i jeszcze kolejny.

Hamburg. Carreno Busta z największym tytułem w karierze

/ Dominika Opala , źródło: własne/ www.atptour.com, foto: AFP

Pablo Carreno Busta nie miał sobie równych podczas European Open w Hamburgu. Hiszpan zdobył najcenniejszy tytuł w karierze bez straty seta. W finale pokonał Filipa Krajinovicia 6:2, 6:4. 

Pablo Carreno Busta kontynuuje dobre występy na mączce w tym roku. Hiszpan wygrał w niedzielę 17. pojedynek w sezonie na tej nawierzchni i zdobył na niej drugi tytuł w 2021 roku, czego dokonał po raz pierwszy w karierze. Przez cały turniej 29-latek z Gijon prezentował równą i solidną dyspozycję, którą pokazał także w finale.

O tytuł Carreno Busta zmierzył się z Filipem Krajinoviciem. Było to drugie spotkanie tych tenisistów i drugie zwycięstwo zawodnika z Półwyspu Iberyjskiego. Pierwsze odniósł w 2013 roku w Poznaniu. Od początku meczu to Hiszpan dominował w każdym elemencie gry, a szczególnie było to widoczne w punktach po jego pierwszym serwisie. Serb stracił podanie w trzecim i siódmym gemie, sam natomiast nie miał ani jednej szansy na odrobienie strat. Tym samym po 37 minutach to mieszkaniec Barcelony był bliżej końcowego triumfu.

W drugiej odsłonie gra była bardziej wyrównana, choć to nadal Carreno Busta kontrolował przebieg spotkania, na co pozwolił mu break wywalczony w pierwszym gemie. Do końca pojedynku Hiszpan nie oddał tej przewagi i po 83 minutach świętował najważniejsze zwycięstwo w karierze. Podopieczny Samuela Lopeza premierowo triumfował w imprezie rangi ATP 500, a ogólnie jest to szósty tytuł Hiszpana w tourze. Carreno Busta jest pierwszym reprezentantem swojego kraju od 2015 roku, który zwyciężył w Hamburgu. Wówczas był to Rafael Nadal.

Z kolei Krajinović zagrał w czwartym finale w karierze i czwarty raz schodził z kortu pokonany.


Wyniki

Finał singla:

Pablo Carreno Busta (Hiszpania, 2) – Filip Krajinović (Serbia, 6) 6:2, 6:4

Praga. Krejczikova nie dała szans swojej rodaczce

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Barbora Krejczikova zdobyła trzeci singlowy tytuł w karierze. W finale w Pradze nie dała szans lokalnej rywalce Terezie Martincovej. Tenisistka z ósmej dziesiątki rankingu WTA wygrała tylko dwa gemy.

Dla Barbory Krejczikovej, będącej w życiowej formie, był to już czwarty finał w tym roku po przegranym w Dubaju oraz wygranych w Strasburgu i na Roland Garros. Tymczasem dla jej rywalki, prażanki Terezy Martincovej był to dopiero pierwszy mecz o tytuł w głównym cyklu. Mająca 26 lat tenisistka nie była jednak w stanie sprawić niespodzianki.

Tempa swojej rodaczce dotrzymywała tylko przez cztery gemy. Miała w tym czasie nawet okazje do przełamania, ale niewykorzystane. Od stanu 2:2 Krejczikova była już lepsza w każdym elemencie gry. Wygrała aż jedenaście gemów z rzędu, dzięki czemu zakończyła ten pojedynek w 65 minut. Bardzo rzadko się myliła, jednocześnie skrupulatnie wykorzystując błędy rywalki.

Teraz podbudowaną tym sukcesem Czeszkę czeka długa podróż do Tokio, gdzie będzie walczyć o medale zarówno w singlu, jak i w deblu z Kateriną Siniakovą. Oprócz tej dwójki w stolicy Japonii Czechy będą reprezentować Karolina Pliszkova, Petra Kvitova, Marketa Vondrouszova oraz jeden mężczyzna – Tomasz Machacz.


Wyniki

Barbora Krejczikova (Czechy, 2) – Tereza Martincova (Czechy, 8) 6:2, 6:0

Igrzyska Olimpijskie. Nasi tenisiści dotarli do Japonii

/ Szymon Adamski , źródło: własne / PAP, foto: AFP

Tenisowa reprezentacja Polski jest już w Japonii. Na pokładzie samolotu znaleźli się niemal wszyscy najlepsi tenisiści z naszego kraju. Zabrakło jedynie Igi Świątek, która od kilku dni przygotowuje się do turnieju olimpijskiego w Takasaki. 

Igrzyska Olimpijskie w Tokio ruszą 23 lipca, a już kolejnego dnia do rywalizacji przystąpią tenisiści. Polska będzie mieć reprezentantów w każdej z pięciu konkurencji. W grze pojedynczej wystąpią Iga Świątek, Magda Linette, Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak, w deblu Magda Linette z Alicją Rosolską i Hubert Hurkacz z Łukaszem Kubotem, a w grze mieszanej Iga Świątek z Łukaszem Kubotem.

Jako pierwsza do Japonii przyleciała Iga Świątek. Tenisistka z Raszyna szlifuje formę w Takasaki. – Do Japonii wybieramy się wcześniej, bo najważniejsze jest, jak przejdziemy cały proces aklimatyzacji. Jest spora różnica czasu, do tego dochodzą wysokie temperatury i ogólnie trudne warunki pogodowe. Będę tam miała tydzień na trening i to jest dość komfortowa sytuacja – tak Świątek tłumaczyła decyzję o wcześniejszym wyjeździe do Japonii.

Nasi pozostali reprezentanci ruszyli w podróż do Japonii w sobotę. Na pokładzie samolotu znaleźli się nie tylko zawodnicy, ale też trenerzy i fizjoterapeuci.

Gstaad. Reprezentant gospodarzy zatrzymał Żuka

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: LOTOS PZT Polish Tour

Kacper Żuk nie odpoczywał po Mistrzostwach Polski, tylko od razu ruszył po rankingowe punkty do Szwajcarii. W turnieju ATP 250 w Gstaad nie przebrnął jednak przez eliminacje. W meczu decydującym o awansie do turnieju głównego uległ 6:2, 4:6, 2:6 Sandro Ehratowi. 

Jeszcze w piątek Żuk grał w finale 95. Narodowych Mistrzostw Polski, a już dzień później rywalizował w oddalonym o ponad 1300 kilometrów Gstaad. Zmagania w Szwajcarii rozpoczął od pokonania 6:3, 3:6, 6:2 znanego głównie z występów w deblu Andrei Vavassoriego.  To zwycięstwo przybliżyło go do drugiego w karierze występu w turnieju głównym rangi ATP 250.

By cieszyć się z awansu, Polak musiał wygrać jeszcze jeden mecz. Po drugiej stronie siatki stanął dzisiaj Sandro Ehrat ze Szwajcarii. Reprezentant gospodarzy dość nieoczekiwanie wygrał jednak 2:6, 6:4, 6:2. W tym sezonie Żuk radził sobie o wiele lepiej od przeciwnika, lecz nie zdołał tego potwierdzić w bezpośrednim starciu. Być może wpływ na takie rozstrzygnięcie miało potęgujące się zmęczenie, wynikające z rozegrania sześciu meczów w ostatnich czterech dniach i długiej podróży z Bytomia do Gstaad.

Jedyną szansą na to, że Żuka zobaczymy w głównej części zawodów, jest rezygnacja któregoś z wyżej notowanych zawodników. Wówczas Polak będzie mógł liczyć na to, że dostanie się do drabinki głównej jako szczęśliwy przegrany.

Do Gstaad przyjechali również Szymon Walków i Jan Zieliński, którzy wystąpią w turnieju gry podwójnej. Dla drugiego z nich będzie to debiut w głównym cyklu ATP.


Wyniki

Eliminacje

Pierwsza runda:

Kacper Żuk (Polska) – Andrea Vavassori (Włochy) 6:3, 3:6, 6:2

Druga runda:

Sandro Ehrat (Szwajcaria) – Kacper Żuk (Polska) 2:6, 6:4, 6:2

Gdynia. Falkowska nie sprostała doświadczonej rywalce

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: LOTOS PZT Polish Tour

Weronika Falkowska najprawdopodobniej będzie musiała jeszcze poczekać na debiut w turnieju głównym WTA. W decydującej rundzie kwalifikacji do zawodów w Gdyni uległa 3:6, 6:7(3) wyżej notowanej Katerynie Bondarenko. Pozostaje jeszcze nadzieja, że Polka dostanie się do turnieju głównego kuchennymi drzwiami, jako ,,szczęśliwa przegrana”. 

To było starcie tenisistek z dwóch różnych światów. Falkowska rozgrywa przełomowy sezon i pnie się w rankingu, jednak miejsce w piątej setce wciąż nie pozwala jej rywalizować z najlepszymi. Turniej w Gdyni stanowi wyjątek, ponieważ nasza reprezentantka dostała od organizatorów ,,dziką kartę”. 34-letnia Bondarenko to z kolei jedna z najbardziej doświadczonych i utytułowanych tenisistek, które przyjechały na polski turniej. Dwanaście lat temu grała nawet w ćwierćfinale US Open. Łącznie wystąpiła w 39 imprezach wielkoszlemowych.

Falkowska dzielnie walczyła, jednak to doświadczona rywalka w obydwu setach okazała się nieznacznie lepsza. Zacięty był zwłaszcza drugi set, w którym Polka niemal cały czas musiała odrabiać straty, aż po dwóch przełamaniach w końcówce partii doprowadziła do tie-breaka. W nim jednak górą była Ukrainka, która bardzo szybko zbudowała względnie bezpieczną zaliczkę i ostatecznie wygrała 7:6(3). Pierwszy set zakończył się natomiast wynikiem 6:3. Duże znaczenie dla jego losów miały dwa pierwsze gemy serwisowe Falkowskiej. Nasza reprezentantka nie najlepiej weszła w pojedynek i zdobyła w nich tylko trzy punkt. Poniesionych na samym początku strat nie udało się już później odrobić.

Katerina Bondarenko została pierwszą tenisistką, która pomyślnie przeszła przez dwustopniowe eliminacje. Plan zakłada, że łącznie z kwalifikacji do turnieju głównego przejdą cztery zawodniczki. W przypadku rezygnacji z występu którejś z wyżej notowanych rywalek otworzy się jednak szansa dla ,,szczęśliwych przegranych”.

Najprawdopodobniej w turnieju głównym zagrają jednak trzy reprezentantki Polski: Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa i Urszula Radwańska.


Wyniki

Druga runda eliminacji:

Kateryna Bondarenko (Ukraina) – Weronika Falkowska (Polska) 6:3, 7:6(3)