Doha. Udane otwarcie Bencic, szybki koniec Pliszkovej i wyłoniona rywalka Świątek

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Trzy rozstawione tenisistki przystąpiły do rywalizacji drugiego dnia turnieju WTA 500 w Doha. Cała trójka zapewniła sobie awans do kolejnej rundy. Najmniejszy problem z awansem miała Belinda Bencic. Sukcesu z 2017 roku na pewno nie powtórzy w tym roku Karolina Pliszkova.

Impreza w Katarze to turniej bardzo mocno obsadzony. To sprawia, że tenisistki, która w innych okolicznościach miałyby pewne miejsce w drabince turnieju głównego, u szejków muszą się przebijać przez eliminacje. Taki los spotkał między innymi Karolinę Pliszkovą. Tenisistka naszych południowych sąsiadów to triumfatorka rywalizacji sprzed sześciu lat. Rozstawiona wówczas z numerem drugi tenisistka w drodze do tytułu straciła tylko seta. Po drugim dniu rywalizacji wiadomo, że tego wyniku zawodniczka z Louny nie powtórzy. W meczu pierwszej rundy Plszkova wygrała tylko trzy gemy z Jekatariną Aleksandrową i pożegnała się z rywalizacją.

Jeszcze mniej gemów oddała swej przeciwniczce Belinda Bencic. Szwajcarka, ktora w Katarze jest rozstawiona z numerem siódmym potrzebowała niespełna godziny, aby zakończyć spotkanie z Wiktorią Tomovą. Bułgarka pierwszego gema z mistrzynią imprezy w Abu Dhabi wygrała przy stanie 0:6,0:1 i była to jej jedyna zdobycz w tym meczu.

Pierwszą rywalkę poznała we wtorek Iga Świątek. Raszynianka, która w Doha rozstawiona jest z numerem jeden i w pierwszej rundzie miała wolny los, o awans do 1/4 finału powalczy z Danielle Collins. Amerykanka w meczu pierwszej rundy pokonała Elise Mertens, która w drugiej rundzie eliminacji zatrzymała Magdalenę Fręch.

W pierwszej partii spotkania między Amerykanką i Belgijką ta pierwsza prowadziła już 4:1, aby pozwolić rywalce doprowadzić do wyrównania. Mistrzyni turnieju z 2019 miała jeszcze szanse, aby objąć prowadzenie 5:4 z przewagą przełamania, ale ostatecznie to zawodniczka zza Oceanu zapisała na swym koncie dwa ostatnie gemy. W drugiej odsłonie to ponownie Collins prowadziła, tym razem 5:3 i ponownie Mertens dogoniła wynik, a w tie-breaku prowadziła 5-1. Amerykanka doprowadziła do remisu 5-5, a następnie broniła się przed przegranym setem. Ostatecznie od stanu 5-6 wygrała trzy akcje z rzędu i zapewniła sobie awans do kolejnej rundy.

Środowe spotkanie będzie trzecim pojedynkiem obu tenisistek. Dotychczasowy bilans spotkań jest remisowy. Podczas zeszłorocznego Australian Open w 1/2 finału górą była Collins, a rok wcześniej w Adelajdzie zwyciężyła Polka.


Wyniki

Pierwsza runda:

Maria Sakkari (Grecja, 5) – Qinwen Zheng (Chiny) 6:2, 3:6, 6:3

Daria Kasatkina (6) – Rebecca Marino (Kanada) 7:6(5), 6:2

Belinda Bencic (Szwajcaria, 7) – Wiktoria Tomova (Bułgaria) 6:0, 6:1

Petra Kvitova (Czechy) – Shuai Zhang (Chiny) 7:5, 6:2

Danielle Collins (USA) – Elise Mertens (Belgia) 6:4, 7:6(6)

Madison Keys (USA) – Jelena Ostapenko (Łotwa)

Sofia Kenin (USA) – Ludmiła Samsonova 6:3, 6:1

Beatrize Haddad Maia (Brazylia) – Paula Badosa (Hiszpania) 7:6(3), 6:3

Jekatarina Aleksandrowa – Karolina Pliszkova (Czechy) 6:1, 6:2

 

Rotterdam. Porażka Zielińskiego i Nysa

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Jan Zieliński i Hugo Nys zakończyli przygodę z turniejem ATP w Rotterdamie. Po wyrównanym meczu lepsi od reprezentantów Polski i Monako okazali się Rohan Bopanna i Matthew Ebden.

Zieliński i Nys mieli swoje szanse w tym meczu, ale niestety rywale byli lepsi. Na uwagę zasługuje chociażby obrona dwóch piłek setowych w pierwszej partii. Dopiero trzecią szansę wykorzystali Bopanna i Ebden, a mimo to Zieliński i Nys walczyli dalej o uzyskanie korzystnego rezultatu w tym spotkaniu.

Drugą partię polsko-monakijski duet zasłużenie zapisał na swoim koncie również po wykorzystaniu trzeciej piłki setowej. O losach awansu do 1/4 finału zadecydował więc super tie-break rozgrywany do dziesięciu punktów. W nim tempo dyktowali Bopanna i Ebden, pomimo udanego początku Zielińskiego i Nysa. Ostatecznie Polak i Monakijczyk musieli uznać wyższość rywali, przegrywając 6:7(4), 6:4, 5-10.


Wyniki

Rohan Bopanna, Matthew Ebden (Indie, Australia) – Jan Zieliński, Hugo Nys (Polska, Monako) 7:6(6), 4:6, 10-5

Iga Świątek o wyzwaniach i oczekiwaniach w nowym sezonie

/ Izabela Modrzewska , źródło: https://www.ubitennis.net/własne, foto: AFP

Iga Świątek za chwilę zagra w Dosze swój pierwszy mecz po ponad trzytygodniowej przerwie. Polska tenisistka broni tam tytułu z zeszłego roku. W tym roku jednak jej celem nie jest obrona punktów, lecz ich zdobywanie. 

Aktualny bilans zwycięstw i porażek Igi w tym sezonie to 6-2. Swoje mecze przegrała z Jessicą Pegulą w United Cup oraz z Eleną Rybakiną podczas Australian Open. Po odpadnięciu z turnieju w Melbourne przyznała, że presja była zbyt duża do udźwignięcia. Podczas dnia medialnego w stolicy Kataru opowiedziała o oczekiwaniach przed zbliżającym się turniejem.

-Potrzebowałam zresetować moją grę. Przeanalizowałam co zrobiłam źle w Australii. Chciałam skupić się na obniżeniu moich oczekiwań. Nie mogę wymagać od siebie, że będę cały czas grała idealnie. Zeszły sezon był tak nietypowy, że mógł mi trochę namieszać w głowie – powiedziała liderka rankingu

Polka przyznała, że sama była zaskoczona tym, co udało jej się osiągnąć w poprzednim roku. Jednym z największych osiągnięć była seria 37 wygranych spotkań z rzędu. Liderka rankingu podkreśliła, że starała się nie skupiać na samych wynikach, ale na solidnej pracy. W tym sezonie tylko do kwietnia broni 4500 punktów. Turniej w Dosze, a potem w Dubaju to aż 955 punktów. Świątek nie zamierza jednak myśleć o obronie tytułów, ale o przygotowaniach do kolejnego turnieju.

-Nie chcę myśleć o bronieniu tytułów bo każdy sezon to inna historia. Porównywanie zeszłorocznych turniejów z obecnymi nie ma dla mnie sensu. Wiele może się jeszcze zdarzyć. Chcę zacząć rozgrywki jak każdy inny zawodnik i skupić się na każdym następnym meczu – przyznała tenisistka.

W dalszej części konferencji podkreśliła również, że czuję się dobrze przygotowana, gdyż razem z zespołem poświęcili dużo czasu na rozwój i poprawę techniki. Pierwszy sprawdzian czeka ją już w tę środę, kiedy to w drugiej rundzie turnieju zmierzy się z Danielle Collins. Ich ostatnie i jedyne jak dotąd spotkanie miało miejsce podczas zeszłorocznego Australian Open. Amerykanka pokonała tam Świątek w półfinale turnieju.

Alcaraz: Mam wiele rzeczy do poprawy

/ Jarosław Truchan , źródło: www.tennismajors.com/własne, foto: AFP

W tym tygodniu Carlos Alcaraz powróci do gry po trwającej ponad trzy miesiące przerwie. Młody Hiszpan, dla którego ostatnim występem był listopadowy tysięcznik w paryskiej hali Bercy, wystartuje podczas turnieju ATP 250 w Buenos Aires. Przed startem rozgrywek w Argentynie drugi tenisista światowego rankingu opowiedział o swoich planach na przyszłość.

Ostatnim meczem ubiegłego sezonu było dla Alcaraza przegrane starcie z Holgerem Rune w ćwierćfinale turnieju w stolicy Francji. Wtedy okazało się, że reprezentant Hiszpanii cierpi na kontuzję żeber, która uniemożliwiła jego start w ATP Finals. Pierwotnie wicelider rankingu miał powrócić do gry już w styczniu podczas Australian Open. Jednak wtedy występ uniemożliwił mu uraz mięśnia w prawej nodze. Możliwość ponownego zobaczenia Alcaraza na korcie przeciągnęła się do połowy lutego i turnieju na mączce w Buenos Aires.Wszystko wygląda na to, że teraz Hiszpan jest już gotowy do ponownej rywalizacji, o czym opowiedział na konferencji prasowej.

– Trwa to już od czterech miesięcy. Lecz zawsze przyjeżdżam myśląc o wygranej i chcąc zwyciężyć, nawet jeśli to nie będzie łatwe po tak długim okresie bez rywalizacji – powiedział zwycięzca US Open 2022.

Alcaraz odniósł się również do swoich sukcesów z ubiegłego sezonu. 19-latek przyznał, że pomimo wielu osiągnięć na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, wciąż jest świadomy swoich słabości i chce poprawiać swój tenis. – Po tym jak zostałem liderem rankingu musiałem wyznaczyć sobie nowe cele, zadania na dłuższą metę, aby nadal mieć radość z gry i wciąż się poprawiać. Jestem bardzo młody i wciąż mam wiele rzeczy do poprawy. Mimo wysokiej pozycji jaką zajmuję w rankingu. Trzeba trenować i patrzeć do przodu – przyznał hiszpański tenisista.

Alcaraz nie ukrywa również, że jego wielką inspiracją są tenisiści „wielkiej trójki”. – Rafa, Roger oraz Dżoković, kiedy byli młodzi, byli tak samo dobrzy, ale z czasem stali się jeszcze lepsi. Jestem pewien, że muszę wciąż się poprawiać. Realizacja mojego marzenia tak szybko zaskoczyła mnie, że tak powiem. Teraz już się przyzwyczaiłem, mam cel, wiem gdzie chcę być i jaki chcę być i to jest najważniejsze” – podsumował swe cele tenisista z Półwyspu Iberyjskiego.

Rotterdam. Hubert Hurkacz wreszcie zwycięski!

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz pokonał Roberto Aguta w meczu pierwszej rundy turnieju ATP 250 w Rotterdamie. Tym samym to Polak awansował do drugiej rundy i powalczy w niej z Grigorem Dimitrowem. Dla polskiego tenisisty dzisiejsza wygrana była pierwszą nad tenisistą hiszpańskim.

Najlepszy polski tenisista zanotował bardzo dobry występ podczas pierwszej w sezonie lewy Wielkiego Szlema. W czasie Australian Open dotarł do czwartej rundy co jest jego najlepszym wynikiem podczas imprezy na Antypodach. Teraz dziesiąty tenisista świata powrócił do rywalizacji. Swój pierwszy występ zaplanowałem w Rotterdamie.

Losowanie nie było zbyt przychylne dla wrocławianina, którego pierwszym rywalem był Roberto Agut, z którym dotychczas mierzył się trzykrotnie i ani razu nie wygrał. Aż do wtorkowego meczu pierwszej rundy w Rotterdamie. Spotkanie było niezwykle wyrównane i trwało ponad trzy godziny.

W partii otwarcie obaj tenisiści pilnowali swego podania. I dopiero w dwunastym gemie Hubert Hurkacz wypracował sobie trzy szanse na przełamanie serwisu Hiszpana, a tym samym zakończyć seta. Dwie pierwsze Agut obronił. Jednak za trzecią okazją tenisista rozstawiony z numerem piątym wolejem zakończył akcje. Tym samym wychodząc na prowadzenie w całym spotkaniu. W drugiej odsłonie pierwsze szanse na odebranie serwisu rywala ponownie miał Polak. Jednak ich nie wykorzystał i po chwili to tenisista z Półwyspu Iberyjskiego prowadził 2:1 z przewagą przełamania. Jednak tuż po zmianie stron miało miejsce przełamanie powrotne i do końca seta już żaden z zawodników nie stracił swego gema serwisowego. Tie-breaka lepiej zaczął nasz zawodnik, który prowadził już 4-0, a następnie miał trzy piłki setowe od stanu 6-3. Ostatecznie końcówka należała do rywala, który wykorzystując drugą piłkę setową zakończył seta i doprowadził do wyrównania w całym meczu.

W decydującej części meczu pierwszej przełamanie zanotował wrocławianin i było to w siódmym gemie. Nie zdołał jednak utrzymać przewagi do końca i Roberto Agut doprowadził do stanu 5:5, a następnie do drugiego tego dnia tie-breaka. W nim Hubert Hurkacz za szóstą piłką meczową, posyłając asa serwisowego, zakończył spotkanie.

Rywalem Huberta Hurkacza w meczu drugiej rundy będzie Grigor Dimitrow. Będzie to trzecie spotkanie obu panów. W poprzednich za każdym razem w trzech setach górą był Bułgar.


Wyniki

Pierwsza runda:

Hubert Hurkacz (Polska, 5) – Roberto Agut (Hiszpania) 7:5, 6:7(7), 7:6(4)

Yibing Wu: Gotowanie pomaga mi się odprężyć

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennis365.com/, oprac. własne, foto: AFP

 

W ostatnią niedzielę Yibing Wu odniósł historyczny sukces. Tenisista z Państwa Środka wygrał turniej w Dallas i jako pierwszy Chińczyk mógł cieszyć się z tytułu rangi ATP Tour. Okazją do lepszego poznania zawodnika był wywiad, jakiego 23-latek udzielił po swoim triumfie w Stanach Zjednoczonych.

Chiński tenis może pochwalić się sporymi osiągnięciami, ale dotychczas znakomite rezultaty w tej dyscyplinie notowały głównie kobiety. Nadzieje, że niemoc reprezentantów tego kraju w męskich rozgrywkach przełamie właśnie Wu, były uzasadnione, ponieważ już jako nastolatek wygrywał on juniorski US Open. Potem jego kariera wyhamowała z powodu licznych kontuzji, ale w ostatnim sezonie zdołał wrócić do regularnej gry i odnotować kilka dobrych wyników. Wyróżnia się wśród nich trzecia runda US Open, w której Wu uległ obrońcy tytułu Daniiłowi Miedwiediewowi.

W Teksasie tenisista z Hangzhou nie był rozstawiony, a w drodze po trofeum wyeliminował między innymi Denisa Szapowałowa, Taylora Fritza i Johna Isnera. Pojedynek z doskonale serwującym Amerykaninem był niezwykle zacięty, ale Yibing utrzymał nerwy na wodzy i zwyciężył. W rozmowie z dziennikarzami portalu ATPTour.com zawodnik nie krył radości z tego powodu, mówiąc:

Jestem szczęśliwy i nie chodzi tu tylko o ten tytuł. Mam satysfakcję, że dokonałem czegoś historycznego dla siebie i mojego kraju. To osiągnięcie będzie ważne także dla kolejnego pokolenia naszych tenisistów. Jeśli chodzi o mnie, to muszę po prostu robić swoje i dbać o zdrowie. Jestem pewien, że wtedy pojawią się jeszcze lepsze wyniki.

W dalszej części rozmowy Wu wrócił do trudniejszych etapów swojej kariery. Chińczyk podkreślił, że ukształtowały go one jako sportowca:

Przeszedłem naprawdę dużo. Borykałem się z kontuzjami, a w okresie dorastania miałem też różne inne problemy. Teraz jestem zrelaksowany na korcie, bo po prostu w siebie wierzę. Wiem, że rywal musi ciężko pracować, by mnie pokonać.

– Nie oznacza to, że nie miewałem wątpliwości. Miałem przecież operację, a rehabilitacja nie przebiegała tak szybko, jak należy. Dziś jestem w dobrym miejscu, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że byłem w stu procentach pewien, że wszystko się uda. Proces zdrowienia i powrotu był dla mnie bardzo ważny. Teraz mogę sobie ufać i ciężko pracuję na rezultaty. Zawsze dużo myślę o tenisie, także po treningach, ale jestem bardziej zrelaksowany i czerpię z tego więcej radości niż wcześniej.

Powyższe stwierdzenie nie oznacza, że Wu zajmuje się tylko tenisem. W czasie wolnym zawodnik oddaje się swojemu hobby:

Lubię gotować i oglądać programy kulinarne. Przygotowywanie różnych potraw daje mi wewnętrzny spokój. Nawet, gdy jestem zmęczony, siekanie warzyw, gotowanie i zmywanie daje mi pewien komfort, odpręża mnie. Nie wiem, czy jestem dobrym kucharzem, bo czasem moje posiłki bywają okropne, ale chodzi tu o radość czerpaną z samego procesu – podsumował.

W najnowszym rankingu ATP Yibing Wu zajmuje 58 lokatę. Jest to najlepszy wynik osiągnięty przez jakiegokolwiek tenisistę z Chin.

Rotterdam. Mocny początek Dimitrova. Czeka na Hurkacza?

/ Jakub Ślotała , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Jedynie 59. minut potrzebował Grigor Dimitrov, żeby odprawić Aslana Karajcewa w pierwszej rundzie ABN AMRO Open w Rotterdamie. Bułgar wygrał 6:1, 6:3.

Stwierdzenie, że Dimitrov w tym roku przegrywał tylko z Dżokoviciem i Tsitsipasem byłoby groteskowe, biorąc pod uwagę, że mamy połowę lutego, a Bułgar zagrał wcześniej tylko w dwóch imprezach. Należy jednak zauważyć, że Grekowi urwał seta w United Cup, a pojedynku z Serbem na AO nie musi się wstydzić.

Wątpliwą przyjemność sprawdzenia formy „baby Federera”, szczególnie serwisowej miał w pierwszej rundzie Karajcew. Przy podaniu Bułgara nie było nawet żadnej równowagi! Na dodatek Dimitrov przegrał zaledwie jeden punkt po pierwszym serwisie. Z drugiej strony rywal sporo wyrzucał, bo aż dwadzieścia razy w niecałą godzinę! Kolejnym rywalem Grigora moża być Hubert Hurkacz. Pod warunkiem, że pokona w pierwszej rundzie Roberto Bautistę Aguta.

Udany dzień mają za sobą Francuzi. Richard Gasquet po niespodziewanym zwycięstwie w Auckland odpadał w pierwszej rundzie AO i przed tygodniem w Montpellier. Tym razem sprawił niespodziankę i po ciekawym, ofensywnym pojedynku odprawił Pablo Carreno Bustę 2:6, 7:6(2), 6:2. W kolejnej rundzie jest też jego rodak, Gregoire Barrere, który był lepszy od Davida Goffina (Belgia) 6:0, 7:6(3).

Kolejnym rywalem Gasqueta będzie inny weteran, również z jednoręcznym bekhendem. To Stan Wawrinka, który pokonał Alexandera Bublika 7:6(5), 6:4. Szwajcar wykorzystał warunki halowe i zrobił użytek z atutów w postaci serwisu i umiejętności do wygrywania bezpośrednich piłek.


Wyniki

Wyniki pierwszej rundy singla mężczyzn:

Richard Gasquet (Francja) – Pablo Carreno Busta (Hiszpania, 7) 2:6, 7:6(2), 6:2
Gregoire Barrere (Francja, Q) – David Goffin (Belgia) 6:0, 7:6(3)
Grigor Dimitrov (Bułgaria) – Aslan Karajcew 6:1, 6:3
Stan Wawrinka (Szwajcaria, PR) – Alexander Bublik (Kazachstan) 7:6(5), 6:4