Novak Dżoković o pewności siebie i rywalizacji z najlepszymi

/ Izabela Modrzewska , źródło: https://www.tennismajors.com/ oprac.własne, foto: AFP

W wywiadzie dla portalu „The National” serbski tenisista opowiedział o mentalności zwycięzcy oraz o inspiracji wielkimi sportowcami. Zdradził również co myśli o rywalizacji z Rafaelem Nadalem.

Dżoković podkreślił, że jego dojrzałość i doświadczenie dają mu pewność siebie. Jego zdaniem dla wielu sportowców, takich jak Tom Brady, Serena Williams czy Roger Federer, wiek 30-40 lat to szczyt formy.

– Utożsamiam się z nimi i sam teraz bardzo wierzę w siebie, w swój poziom. […] Mam tę pewność siebie, że kiedy czuję się gotowy,  wychodzę na jakikolwiek kort z dowolnym przeciwnikiem i czuję, że jestem najlepszy. Nie uważam, że jest to aroganckie i pretensjonalne, nie ma w tym nic złego – mówi Novak.

Za swojego największego rywala uważa Nadala, jednak nie miałby nic przeciwko jeśli obaj zakończyliby karierę z jednakową ilością wygranych turniejów wielkoszlemowych. Serb przyznaje, że oczywiście chciałby mieć ich więcej, ale jeśli to się nie stanie, wciaż będzie usatysfakcjonowany swoimi osiagnięciami.

– Być może jakaś część mnie będzie żałować, że go nie wyprzedziłem, ale na koniec dnia, jak wiele tytułów jest wystarczających? Zadaję sobie to pytanie, bo bycie profesjonalnym sportowcem jest kwestią zachowania równowagi. Jest to bardzo wymagające, ale jednocześnie jest też wiele okazji – turnieje wielkoszlemowe są aż cztery razy w roku. Trzeba mieć w sobie chęć rywalizacji, mentalność „wilka” i być głodnym zwycięstw. To mnie napędza. Z drugiej strony, by utrzymać balans, należy umieć docenić swoje sukcesy, być z siebie dumnym i wdzięcznym. To dwie osobowości, z którymi muszę żyć – przyznaje tenisista.

W przyszłym tygodniu, Novak Djoković weźmie udział w turnieju ATP 500 w Dubaju. Jest to jego pierwszy start od Australian Open. W tym sezonie nie ma na swoim koncie jeszcze żadnej porażki.

Marsylia. Hurkacz mistrzem turnieju! Szósty tytuł w karierze Polaka

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz został triumfatorem tegorocznej edycji turnieju ATP 250 w Marsylii. Rozstawiony z numerem jeden Polak pokonał w finale Benjamina Bonziego 6:3, 7:6(4). To jego pierwszy tytuł w tym sezonie i szósty w całej karierze.

Droga wrocławianina do ostatniego meczu imprezy nie była prosta. Polak tracił sety w pojedynkach z Leandro Riedim oraz Mikaelem Ymerem. W starciu ze Szwedem stanął nawet przed koniecznością bronienia piłki meczowej. Reprezentant gospodarzy musiał z kolei rozegrać o jedno spotkanie więcej, ale przez cały tydzień rywalizacji stracił tylko jedną partię. Z Hurkaczem na najwyższym szczeblu rozgrywek przyszło mu się zmierzyć po raz pierwszy.

Finałowe starcie Polak rozpoczął od demonstracji znakomitej dyspozycji serwisowej. W pierwszych trzech gemach, w których wprowadzał piłkę do gry, stracił zaledwie jeden punkt. Szybko zaczął też budować swoją przewagę. W czwartym gemie dwa forhendowe błędy Bonziego dały mu dwa break-pointy. Podopieczny Craiga Boyntona wykorzystał drugiego z nich, dzięki głębokiemu returnowi na linię końcową, na który przeciwnik nie był w stanie odpowiedzieć.

W gemie siódmym przytrafił mu się jednak moment kryzysowy. Wyrzucona przez niego na aut piłka przy ataku dała Francuzowi możliwość zniwelowania deficytu. Faworyt gospodarzy świetnie z niej skorzystał. Po dobrym returnie i szybkim forhendzie wymusił błąd wrocławianina. Na swoje nieszczęście nie potrafił jednak potwierdzić przełamania wygranym własnym podaniem. Ponownie dopuścił do break-pointa, a po najdłuższej jak dotąd wymianie meczu posłał bekhend poza kort. Chwilę później Hurkacz ponownie zaliczył szybkiego gema serwisowego i zamknął premierową odsłonę wynikiem 6:3.

Drugi set przebiegał już nieco inaczej. Bonzi poprawił skuteczność wygrywanych piłek po drugim serwisie i w konsekwencji nie miał już tylu problemów z bronieniem własnych podań. W pierwszych sześciu gemach obydwaj tenisiści wygrywali je na przemian bardzo pewnie. Hurkacz swojej szansy doczekał się w gemie siódmym, kiedy to wypracował dwa break-pointy. Waleczny Francuz, wspierany gorącym dopingiem przez rodzimą widownię, zdołał jednak oddalić zagrożenie.

26-latek z Nimes okazje po swojej stronie miał z kolei przy prowadzeniu 6:5. W długim gemie granym na przewagi wywalczył aż trzy piłki setowe, lecz nie był w stanie wykorzystać żadnej z nich. Polak za każdym razem znakomicie bronił się asem lub kombinacją serwisu z forhendem. Tie-break był jego popisem właśnie przede wszystkim w elemencie podania. Niezwykle istotny dla jego losów okazał się już pierwszy punkt, w którym wrocławianin zdobył mini-breaka. Bonzi pogubił się w akcji przy siatce i popełnił błąd mając przewagę sytuacyjną. Hurkacz zdobytej zaliczki nie oddał już do końca rozgrywki i po 90 minutach gry mógł cieszyć się ze zwycięstwa w całej imprezie.

Wygrana w Marsylii to szósty triumf Polaka w rozgrywkach ATP i pierwszym w tym roku. Bonzi po raz drugi w obecnym sezonie oraz karierze grał o tytuł i po raz drugi musiał przełknąć gorycz porażki.


Wyniki

Finał:
Hubert Hurkacz (Polska, 1) – Benjamin Bonzi (Francja) 6:3, 7:6(4)

Monastyr. Kaśnikowski bezbłędnie wywiązał się z roli faworyta

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Lotos PZT Polish Tour

Maks Kaśnikowski okazał się bezkonkurencyjny w imprezie ITF z pulą nagród 15 tysięcy dolarów. Rozstawiony z numerem 1 Polak w finale w dwóch setach pokonał turniejową „dwójkę” Lucasa Catarinę i zdobył drugi tytuł w zawodowej karierze.

Spotkanie lepiej rozpoczął reprezentant Biało-Czerwonych, który w drugim gemie najpierw sam obronił dwa „breakpointy”, a chwilę później odebrał podanie rywalowi. Jak się później okazało to był decydujący moment tej części meczu. Kaśnikowski pewnie wygrywał własne gemy serwisowe, nie pozwolił przeciwnikowi na odrobienie straty i objął prowadzenie w meczu.

W drugiej odsłonie meczu przewaga 19-latka urodzonego w Warszawie była jeszcze wyraźniejsza. Polak nie pozwolił Monakijczykowi ugrać ani jednego gema. Przy wyniku 0:5 Catrina miał jeszcze dwa „breakpointy”, żeby poprawić wynik, ale tenisista znad Wisły oba zniwelował. Po godzinie i 25 minutach gry wykorzystał pierwszą piłkę meczową i zakończył spotkanie.

Maks Kaśnikowski w Monastyrze zdobył drugi zawodowy tytuł w karierze. W zeszłym roku okazał się bezkonkurencyjny również we Wrocławiu.


Wyniki

Finał singla

Maks Kaśnikowski (Polska) – Lucas Catrina (Monako, 2) 6:4 6:0

Rio de Janeiro. Najwyżej rozstawieni zagrają w finale

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.atptour.com/, własne, foto: AFP

W półfinałach turnieju ATP 500 w Rio de Janeiro dwaj najwyżej rozstawieni tenisiści zagrali z niżej notowanymi rywalami. Faworyci wygrali swoje spotkania, ale musieli ciężko pracować na awans do ostatniego meczu imprezy.

Jako pierwsi na korcie centralnym imienia Gustavo Kuertena pojawili się Cameron Norrie i Bernabe Zapata Miralles. Brytyjczyk komfortowo wygrał partię otwarcia i wydawało się, że nie będzie miał problemów z awansem, ale 63 w rankingu ATP Hiszpan nie złożył broni. 26-latek wywalczył przełamanie już w drugim gemie drugiego seta, a to wystarczyło mu, by zapisać tę partię na swoim koncie.

O losach pojedynku zdecydowała trzecia partia, która okazała się bardzo zacięta. Panowie zdobyli w niej po jednym przełamaniu, a ich zmagania zwieńczył tie-break. W dodatkowej rozgrywce lepszy był tenisista z Wysp. Po wygranym spotkaniu Norrie przekazał dziennikarzom, że:

Trzeci set był bardzo fizyczny. Było ciężko, ale jakoś znalazłem drogę do zwycięstwa. Rywal postawił mi twarde warunki, ale jestem zadowolony z tego, jak serwowałem i z precyzji moich uderzeń. W finale muszę pewnie wykańczać punkty, bez zdecydowania w tej kwestii nie będę miał zbyt wielkich szans – zakończył 27-latek.

Przeciwnika dla rozstawionego z numerem dwa Norriego wyłoniło starcie Carlosa Alcaraza i Nicolasa Jarry`ego. Reprezentant Chile zajmuje obecnie 139 miejsce w rankingu, ale w przeszłości był w nim 38, więc mógł być dla Hiszpana trudniejszym rywalem niż wskazywałaby sucha statystyka.

Przypuszczenia te potwierdził już pierwszy set. Wyżej notowany 19-latek z El Palmar udanie odrabiał w nim straty ze stanu 2:5, ale ostatecznie uległ oponentowi po tie-breaku. W drugiej partii obaj tenisiści skutecznie pilnowali swojego podania aż do dwunastego gema. W nim przełamanie zdobył Alcaraz, który tym sposobem zamknął seta wynikiem 7:5.

Decydująca partia nie przyniosła tylu emocji, co poprzednie dwie. Młody Hiszpan triumfował w niej wyraźnie 6:0 i pewnie awansował do finału.

Jestem z siebie bardzo dumny. Drugi finał z rzędu to dla mnie wyjątkowy moment. Nie mógłbym prosić o lepszy start sezonu 2023 – podkreślił Carlos.

Wieczorny finał będzie dziesiątym takim osiągnięciem w karierze Alcaraza. Hiszpan legitymuje się korzystnym bilansem meczów kończących turniej (7-2), a w pojedynku z Cameronem Norriem będzie faworytem. Dotychczas panowie spotkali się pięć razy, a Brytyjczyk wygrał tylko jedno z tych starć. W niedziele zawodnik z Johannesburga powalczy o piąty tytuł w karierze i spróbuje zrewanżować się Alcarazowi za zeszłotygodniową porażkę z Buenos Aires.


Wyniki

Rio Open presented by Claro (półfinały):

C. Alcaraz (Hispzania, 1) – N. Jarry (Chile) 6:7 (2) 7:5 6:0

C. Norrie (Wielka Brytania, 2) – B. Zapata Miralles (Hiszpania) 6:2 3:6 7:6 (3)