Montpellier. Sinner z pierwszym od lipca tytułem

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Jannik Sinner sięgnął po pierwsze w tym sezonie trofeum. Włoch wygrał w finale w Montpellier z Amerykaninem Maximem Cressy’m. Nie było to spotkanie najłatwiejsze, ale udało się zakończyć je w dwóch setach.

Dopiero po raz drugi Jannik Sinner mierzył się z Maximem Cressy’m. Ich poprzednie starcie odbywało się jednak w zupełnie innej rzeczywistości, albowiem nie w finale turnieju cyklu ATP Tour, a w początkowej fazie Challengera w Lexington w 2019 roku. Wówczas Włoch zdołał wygrać  w trzech setach i tym razem również był oczywiście faworytem. Dla obydwu zawodników był to pierwszy finał głównego cyklu od lipca, kiedy to Sinner triumfował w Umagu, a Cressy w Newport.

Spotkanie było wyrównane. Cressy nie przestraszył się bardziej utytułowanego rywala i nie odstępował mu kroku w początkowej fazie meczu. Co prawda w pierwszym gemie musiał bronić break-pointów, ale utrzymał serwis i później sam miał nawet okazję do zdobycia przewagi. Ostatecznie nikt nie przełamał, w związku z czym o wyniku seta rozstrzygnął tiebreak. Sinner rozpoczął go znakomicie. Wygrał pierwsze cztery punkty i nie wypuścił już te przewagi, oddając rywalowi tylko trzy.

Z początku drugi set wyglądał podobnie. Serwujący bez większych problemów wygrywali swoje gemy. Jednak gdy zawodnicy zbliżyli się do rozstrzygających momentów Cressy’emu zadrżała ręka. Amerykanin stracił podanie w ósmym gemie, a Sinner nie mógł wypuścić takiej okazji. Po chwili świętował swoje siódme turniejowe zwycięstwo w głównym cyklu.


Wyniki

Jannik Sinner (Włochy, 2) – Maxime Cressy (Stany Zjednoczone) 7:6(3), 6:3

Dallas. Yibing Wu przeszedł do historii! Pierwszy tytuł Chińczyka

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

44 asy serwisowe nie pomogły Johnowi Isnerowi w odniesieniu triumfu w turnieju w Dallas. Po niezwykle zaciętym i dramatycznym spotkaniu i obronie czterech piłek meczowych, Yibing Wu pokonał Amerykanina 6:7(4), 7:6(3), 7:6(12). To pierwszy tytuł jakiegokolwiek Chińskiego tenisisty w erze Open.

Ostatni pojedynek imprezy w Teksasie już przed rozpoczęciem można było uznać za historyczne wydarzenie. Był to pierwszy występ reprezentanta Chin w finale zawodów na najwyższym szczeblu rozgrywek ATP. 23-latek z Hangzhou stał się prawdziwym rewelacją tygodnia, pokonując czterech wyżej notowanych graczy, w tym m.in. Taylora Fritza i Denisa Shapovalova.

Tenisowemu światu Wu pokazał się już w 2017 roku wygrywając juniorskie US Open, ale jego rozwój zahamowały kontuzje. W ubiegłym sezonie zaznaczył w końcu swoją obecność wśród seniorów, zwyciężając w trzech challengerach. Teraz robi następne kroki do przodu już w gronie najlepszych. Isner z kolei zaprezentował formę, w której nie był widziany od miesięcy. W drodze do finału stracił zaledwie jedną partię. Z Chińczykiem spotkał się po raz pierwszy.

Wu zaczął mecz nie zdradzając żadnych oznak debiutanckiej tremy. Już w pierwszym gemie serwisowym Isnera returnował na tyle dobrze, że wypracował break-pointa. Amerykanin jednak w swój ulubiony sposób, asem, oddalił zagrożenie. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem pewnie wygrywanych podań przez obu tenisistów. Rezydujący w Dallas 37-latek, jak to ma zwyczaju, najczęściej szybko zdobywał poszczególne punkty. Wu z kolei kilkukrotnie zaimponował cierpliwym i skutecznym rozprowadzeniem rywala po korcie.

Przy stanie 6:5 Chińczyk raz jeszcze miał szansę na przełamanie, ale jego oponent wybronił się identycznie jak poprzednim razem. W tie-breaku doświadczenie Isnera wzięło górę. Kluczowym momentem okazała się piłka przy jego prowadzeniu 4:3. Faworyt gospodarzy przeszedł wtedy do ataku i efektowną akcją przy siatce zdobył mini przełamanie. Chwilę później nie dał przeciwnikowi żadnych szans i dwoma asami serwisowymi zakończył premierową odsłonę.

Drugi set aż do tie-breaka miał bardzo zbliżony przebieg do poprzedniego. Panowie rozegrali dwanaście gemów, w których to żaden z nich nie zdołał pozbawić rywala podania. Różnicą było jedynie to, że tym razem to Amerykanin jako jedyny miał okazję do zdobycia przełamania. Gdy do tego doszło, prowadząc 6:5, mógł już zapewnić sobie końcowy triumf, ale bekhendowy błąd pozbawił go tej szansy.

Trzynasty gem potoczył się jednak już zupełnie inaczej niż w pierwszej partii. Wu zwycięskim returnem zapisał na swoim koncie pierwszy punkt i zdobytej przewagi już nie oddał. Świetną dla siebie rozgrywkę zwieńczył kończącym forhendem. Dla Isnera był to pierwszy przegrany tie-break w tym turnieju po wygranych wcześniej sześciu.

Decydują odsłona nie zaskoczyła swoim przebiegiem. Isner nie posyłał już co prawda tak często asów, ale wciąż był w stanie bez problemów wygrywać własne gemy serwisowe. Chińczyk również przetrwał całe spotkanie bez straty podania. Amerykanin jedyną chwilę zagrożenia miał w dziewiątym gemie, ale obronił dwa break-pointy. Doszło do trzeciego tie-breaka, który okazał się zdecydowanie najbardziej wyrównanym i emocjonującym ze wszystkich.

Obaj panowie długo byli bezbłędni przy swoich serwisach. Raz jeden, raz drugi był o jedną piłkę od wygrania meczu, ale podający rywal skutecznie się bronił. Przy wyniku 7:6 Isner zrobił to za pomocą asa. Wydawało się, że Amerykanin zakończy pojedynek przy piłce meczowej prowadząc 8:7, lecz popełnił błąd przy siatce. Przy remisie 11:11 doszło do pierwszego przegranego punktu przez serwującego. Kończący bekhend po linii dał „meczbola” Chińczykowi, ale jego oponent chwilę potem obronił się po długiej wymianie. Decydująca okazała się piąta piłka meczowa młodszego z finalistów. Wu dobrze odgadł kierunek podania Isnera i mocno zareturnował bekhendem po linii. Isner wyrzucił forhend poza kort i tym samym po dwóch godzinach i 58 minutach ta niesamowita potyczka dobiegła końca.

Wygrana w Dallas to jak dotąd największy sukces w karierze Chińczyka. Wu został też pierwszym tenisistą ze swojego kraju, który zdobył tytuł na tym poziomie rozgrywek ATP. W najnowszym notowaniu będzie 58. graczem świata i numerem jeden w Chinach. Isner z kolei poniósł 15 porażkę w 31 występie w meczu finałowym.


Wyniki

Finał:
Yibing Wu (Chiny) – John Isner (USA, 5) 6:7(4), 7:6(3), 7:6(12)

Novak Dżoković stara się o prawo wjazdu do Stanów Zjednoczonych

/ Jakub Karbownik , źródło: www.twitter.com/własne, foto: AFP

Novak Dżoković stara się o dopuszczenie go do rywalizacji podczas marcowych turniejów rangi ATP 1000 w Miami i Indian Wells. Lider rankingu złożył specjalną prośbę do amerykańskich władz o dopuszczenie go do rywalizacji mimo nie posiadania szczepienia przeciwko COVID-19. 

22-krotny mistrz wielkoszlemowy z Belgradu jest najbardziej znanym tenisowym orędownikiem nie szczepienia się przeciwko koronawirusowi. Taka postawa spowodowała, że Dżoković nie mógł wystąpić w niektórych imprezach, jak chociażby zeszłoroczne Australian Open.

Serb wrócił w tym roku do Australii, gdzie sięgnął po 22. wielkoszlemowy tytuł, ale pod znakiem zapytania stoją jego kolejne występy, w Stanach Zjednoczonych podczas Indian Wells oraz Miami Open. Jest to efekt przedłużenia do 10 kwietnia przez władze wymagań dotyczących szczepień przeciwko COVID-19 dla wszystkich obywateli spoza USA.

Obecnie Novak Dżoković złożył prośbę o pozwolenie na wjazd do Stanów Zjednoczonych, aby móc wziąć udział w obu marcowych turniejach. Chęć udziału Serba w obu imprezach wyrazili również dyrektorzy obu turniejów. Niewątpliwie podniosłoby to poziom sportowy rywalizacji.

Lider rankingu już wrócił do treningów i spokojnie czeka na decyzję amerykańskich władz, a całą sprawę skomentował jego brat. – Niestety, to nie jest w naszych rękach. Novak musi uzyskać specjalne pozwolenie, ponieważ Stany Zjednoczone nadal odmawiają wstępu osobom nieszczepionym, co jest po prostu niewiarygodne, ponieważ cały świat jest otwarty, a wydarzenia sportowe obejmują zaszczepionych i niezaszczepionych sportowców. Pozostało jeszcze kilka dni do podjęcia decyzji i pozostaje mieć nadzieję, że będzie ona pozytywna – skomentował całą sprawę Djordje

Jeżeli jednak Serbowi by odmówiono, to wygląda na to, że byłyby to ostatnie amerykańskie imprezy, w których nie mógłby wziąć udziału. Pod koniec stycznia prezydent Joe Biden ogłosił, że 11 maja nastąpi m.in. koniec restrykcji związanych z wjazdem na teren Stanów Zjednoczonych niezaszczepionych.

W Londynie i Paryżu jak w Melbourne?

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Jak donosi brytyjski „The Telegraph” władze Wimbledonu oraz Roland Garros rozważają możliwość podpowiadania zawodnikom podczas turniejów rozgrywanych w Londynie i Paryżu. Tym samym także podczas tych turniejów dozwolone by było to na co zezwoliły w połowie sezonu 2022 władze ATP.

Tenis to jeden z nielicznych sportów w których trenerzy nie mogą podpowiadać swym zawodnikom w trakcie trwania meczu. A przynajmniej tak było jeszcze do niedawna. Od połowy ubiegłego sezonu sytuacja na światowych kortach jeżeli chodzi o coaching się zmienia. Po Wimbledonie 2022 możliwość podpowiadania dopuściły władze zarządzające męskimi rozgrywkami. Ta zasada obowiązywała między innymi podczas tegorocznego Australian Open.

Jak donosi „Telegraph” organizatorzy Wimbledonu zezwolą trenerom na komunikacje z zawodnikami. Na taki sam krok zdaniem brytyjskich dziennikarzy ma się zdecydować Roland Garros. Zmiany, które miałyby wejść już podczas tegorocznych edycji, wpisują się w proces ujednolicania zasad w męskim tenisie.

Zaskakuje szczególnie zmiana podejścia organizatorów najstarszego turnieju Wielkiego Szlema. W 2017 roku ówczesny dyrektor wykonawczy imprezy Richard Lewis tak się wypowiadał o możliwości wprowadzenia coachingu – – Jesteśmy temu bardzo przeciwni. Uważamy, że jest to sport gladiatorów, sport indywidualny. Idziesz na kort, a cała zasada tenisa polega na tym, że jesteś zdany na siebie – powiedział wówczas w rozmowie z ESPN.

Zasady dotychczas obowiązujące podczas imprez ATP dotyczące komunikacji pomiędzy trenerem a tenisistą:

  • Trenerzy muszą siedzieć na miejscach wyznaczonych przez organizatorów na początku meczu;
  • Trenerzy mogą udzielać rad zawodnikowi, o ile nie będą przerywać gry ani przeszkadzać rywalowi;
  • Porada werbalna może mieć miejsce tylko wtedy, gdy zawodnik znajduje się po tej samej stronie kortu, co jego trener;
  • Porady niewerbalne (migowe) będą dozwolone w dowolnym momencie meczu;
  • Porady werbalne mogą składać się z kilku słów lub krótkich zdań, rozmowy są zabronione;
  • Trenerom nie wolno rozmawiać z zawodnikiem, jeśli z jakiegokolwiek powodu opuszcza on kort.

Tegoroczny Roland Garros zaplanowano w dniach 28 maja – 11 czerwca. Z kolei rywalizacja na kortach Wimbledonu będzie się odbywać w dniach 3-16 lipca.

Abu Dhabi. Dreszcowiec dla Belindy Bencic

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Belinda Bencic pokonała Ludmiłę Samsonovą w finale turnieju WTA 500 w Abu Dhabi. Tym samym Szwajcarka sięgnęła po ósmy w ogóle, a drugi w tym roku tytuł mistrzowski imprezy głównego cyklu. Chociaż były takie momenty niedzielnego popołudnia, że niewielu wierzyło, że to Szwajcarka uniesie ręce w geście triumfu po ostatniej piłce.

Przed dzisiejszym spotkaniem ciężko było wskazać faworytkę. Szwajcarka w tym roku wygrała już dwanaście spotkań i sięgnęła po tytuł mistrzowski w Adelajdzie. Z kolei jej rywalka wygrała trzy poprzednie spotkania z tenisistką o słowackich korzeniach. Tym samym na korcie mogło się wydarzyć wszystko. I widowisko nie zawiodło kibiców. Chociaż początek był nieco zaskakujący.

Samsonova wygrała partię otwarcie 6:1. W drugiej odsłonie złota medalistka olimpijska z Pekinu prowadziła już 5:2 i wydawało się, że łatwo doprowadzi do decydującego seta. Jednak turniejowa „ósemka” zaczęła odrabiać straty i ostatecznie panie musiały rozegrać trzynastego gema. W nim Samsonova prowadziła już 6-4 i miała dwie piłki meczowe. Bencić najpierw wyszła z opresji obronną ręką, podobnie jak przy trzeciej szansie dla rywalki, a potem sama za drugą okazją doprowadziła do trzeciego seta. W nim lepiej prezentowała się Szwajcarka, która co prawda przegrała raz gema serwisowego, ale sama wykorzystała dwie okazje do przełamania i ostatecznie mogła się cieszyć z końcowego triumfu.

Belinda Bencic nie tylko odniosła pierwsze w czterech spotkaniach przeciwko Samsonovej. Zakończyła również jej zwycięską serię w finałach imprez głównego cyklu. Dotychczas 24-letnia tenisistka wystąpiła w finałach w: Berlinie, Waszyngtonie, Cleveland oraz Tokio, za każdym razem kończąc te mecze zwycięstwem.


Wyniki

Finał:

Belinda Bencic (Szwajcaria, 2) – Ludmiła Samsonova (8) 1:6, 7:6(8), 6:4

Doha. Magdalena Fręch nie dołączy do Igi Świątek

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Trzysetowy bój stoczyła w meczu drugiej rundy eliminacji turnieju WTA 500 w Doha Magdalena Fręch. Niestety łodzianka nie zdołała pokonać Elise Mertens i pożegnała się z szansami na dołączenie do drabinki turnieju głównego.

W tegorocznym turnieju w Katarze najwyżej rozstawioną tenisistką jest broniąca tytułu Iga Świątek. Szansę, aby dołączyć do niej miała Magdalena Fręch. Łodzianka w sobotnim meczu pierwszej rundy eliminacji w trzech setach pokonała Francuzkę Diane Parry. W niedzielę niestety musiała uznać wyższość rozstawionej z numerem piątym w eliminacjach Elise Mertens.

Pierwsza partia nie rozpoczęła się zbyt dobrze dla naszej tenisistki, która przegrała już pierwszego gema serwisowego. Rywalka drugie przełamanie dołożyła przy prowadzeniu 3:1 i kilka minut później zamknęła seta. Druga partia rozpoczęła się podobnie do pierwszej, czyli od prowadzenia 2:0 Mertens. Tym razem jednak Fręch zdołała odrobić straty, a następnie uzyskać wynik 4:2. Po chwili co prawda jeszcze raz przegrała swego gema serwisowego, ale końcówka należała do 104. rakiety świata, która doprowadziła do decydującej odsłony. Ta już przebiegała pod dyktando byłej liderki rankingu deblowego, która nie przegrała nawet gema i zameldowała się w decydującej fazie kwalifikacji.

Tym samym trzecia rakieta naszego kraju po raz piąty w tym sezonie pożegnała się z rywalizacją na światowych kortach podczas spotkań kwalifikacyjnych. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w Adelajdzie, Australian Open, Lyonie i Abu Dhabi.


Wyniki

Druga runda kwalifkacji:

Elise Mertens (Belgia, 4) – Magdalena Fręch (Polska) 6:2, 3:6, 6:0

Linz. Anastazja Potapova z drugim tytułem w karierze

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

Niedzielne popołudnie oznaczało koniec zmagań dla dwóch ostatnich uczestniczek singlowego turnieju w Linzu. O tytuł mistrzyni austriackich zawodów zagrały Petra Martić i Anastazja Potapova, a lepsza okazała się Rosjanka, która zwyciężyła w dwóch setach.

Przed meczem za delikatną faworytkę starcia można było uznawać Martić. Tenisistka ze Splitu była bowiem wyżej rozstawiona, a po drodze do finału pokonała między innymi utalentowaną Dunkę Clarę Tauson oraz turniejową „jedynkę” Greczynkę Marię Sakkari. Ponadto po stronie Petry stało doświadczenie. W swojej karierze 32-latka wygrywała dwie singlowe imprezy rangi WTA, a dodatkowo była w trzech finałach.

Fakty te nie oznaczały, że w pojedynku z Martić Potapova stała na straconej pozycji. Rosjanka ma na koncie tylko jeden tytuł WTA wywalczony w zeszłym roku w Stambule, ale systematycznie poprawia swoje wyniki. Najwyższy ranking w karierze, czyli 42 lokatę, 21-latka osiągnęła pod koniec ostatniego sezonu, a obecnie w zestawieniu najlepszych tenisistek znajduje się na 44 miejscu.

W turnieju w Linzu zawodniczka z Saratowa wygrała wiele zaciętych spotkań. Wszystkie jej mecze toczyły się na pełnym dystansie trzech setów, a na liście pokonanych znalazła się na przykład finalistka French Open 2019 Czeszka Marketa Vondrouszova.

Dotychczas obie panie spotykały się dwa razy (bilans 1-1), ale mecz w Austrii był ich pierwszym na kortach twardych. Starcie lepiej rozpoczęła Martić, która wygrała losowanie i wybrała odbiór. Decyzja ta okazała się właściwa – Chorwatka zdołała łatwo przełamać rywalkę i uzyskać przewagę już na starcie rywalizacji.

Kolejny ważny gem miał miejsce przy stanie 2-0 i serwisie Rosjanki. Potapova zdołała zapisać go na swoim koncie, ale musiała obronić kilka break-pointów i zmierzyć się z bogatym wachlarzem zagrań przeciwniczki. Już w pierwszej fazie seta Martić zaprezentowała widzom swoje atuty – slajs, lob oraz głęboki return.

Podobnie zacięty okazał się następny gem, toczony przy podaniu Chorwatki. Po długiej walce zdobyła go returnująca Anastazja, która ograniczyła niewymuszone błędy oraz zwiększyła precyzję i regularność swoich zagrań. To, jak wyrównany i wymagający fizycznie był początek meczu, pokazywał zegar. Pierwsze cztery gemy trwały wszak około 25 minut.

Od tego momentu lepsze wrażenie zaczęła sprawiać Rosjanka. 21-latka pozostała agresywna, a Martić niewystarczająco pomagała sobie pierwszym serwisem. Konsekwencją tych tendencji było przełamanie w ósmym gemie, które dało tenisistce z Saratowa możliwość zamknięcia partii własnym podaniem. Potapova uczyniła to pewnie i wygrała pierwszego seta wynikiem 6:3.

Drugą partię serwisem rozpoczynała Martić. Chorwatka wygrała gem otwarcia, ale odpowiedź jej przeciwniczki była stanowcza. Potapova pewnie obroniła podanie, a potem wywarła presję na doświadczoną rywalkę. Jej skutkiem były dwa break-pointy, a Rosjanka wykorzystała już pierwszego z nich, posyłając efektownego „winnera”.

Dominacja młodszej z zawodniczek została potwierdzona przy jej podaniu i nie przeszkodził w tym nawet jeden podwójny błąd serwisowy. Przyparta do muru Martić próbowała zmienić dynamikę spotkania za pomocą skrótów, ale ten pomysł nie zrobił wrażenia na Potapovej. Rosjanka wywalczyła jeszcze jedno przełamanie i po pięciu gemach prowadziła 4:1.

Ostatecznie spotkanie zakończyło się przy podaniu Martić. 32-latka zdołała obronić jedną piłkę meczową dla rywalki, ale nie wystarczyło to, by wrócić do gry. Potapova kolejny raz odebrała serwis Chorwatki i wygrała seta rezultatem 6:1.

Triumf w Linzu był dla 21-latki drugim tytułem rangi WTA w karierze. Rosjanka pierwszy raz okazała się najlepsza na kortach twardych. Doświadczona Martić znalazła się w finale turnieju WTA po raz szósty i czwarty raz zeszła z kortu jako pokonana.


Wyniki

 

Upper Austria Ladies Linz (finał):

A. Potapova (8) – P. Martić (Chorwacja, 6) 6:3 6:1

Szarm El Szejk. Miejsce szczęśliwe dla Martyna Pawelskiego

/ Jakub Karbownik , źródło: www.twitter.com/własne, foto: AFP

Niezwykle udany tydzień ma za sobą Martyn Pawelski. Młoda Polak rywalizujący w Szarm El Szejk w imprezie rangi ITF z pulą nagród 15 tysięcy dolarów sięgnął po drugi tytuł mistrzowski w karierze.

W grudniu ubiegłego roku 18-letni tenisista sięgnął po pierwszy w karierze tytuł mistrzowski. Wówczas nie miał sobie równych w imprezie ITF z pulą nagród 15 tysięcy dolarów. Trzy miesiące później gliwiczanin powtórzył wynik w tym samym miejscu. W drodze do zwycięstwa nie tracąc nawet seta.

W drodze do drugiego zawodowego tytułu Pawelski pokonał czterech przeciwników, w tym drugiej rundzie swego rodaka Szymona Kielana. Za wygraną otrzyma do rankingu 15 punktów co sprawi, że z miejsca 782. przesunie się w górę zestawienia najlepszych tenisistów świata.

W finale debla tej samej imprezy wystąpił Szymon Kielan i partnerujący mu Wołodymir Użyłowski. Jednak w finale najwyżej rozstawiony w imprezie nasz duet musiał uznać wyższość Jiriego Barnata i Filipa Dudy, czyli turniejowych „dwójek”, którzy wygrali 6:4, 7:5.


Wyniki

Finał:

Martyn Pawelski (Polska) – Borys Pokotiłow (WC) 6:3, 6:4

Dallas. Nie będzie amerykańskiego finału

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Półfinały turnieju ATP w Dallas przyniosły interesujące rozstrzygnięcia. Yibing Wu pokonał Taylora Fritza i to właśnie reprezentant Chin zmierzy się w finale z Johnem Isnerem.

W Dallas była spora szansa na amerykański finał. Skład finału będzie jednak inny, ponieważ tylko jeden z reprezentantów gospodarzy zachował szansę na tytuł. To John Isner, który ograł swojego rodaka J.J. Wolfa 3:6, 7:5, 7:6(4).

Można było przewidywać, że jego rywalem w finale będzie Taylor Fritz. Nieoczekiwanie jednak najwyżej rozstawiony tenisista nie zwyciężył w półfinale — pokonał go Yibing Wu 6:7(3), 7:5, 6:4. To spora niespodzianka i zarazem duży sukces zawodnika pochodzącego z Chin.


Wyniki

Półfinały singla:

Yibing Wu (Chiny) – Taylor Fritz (USA, 1) 6:7(3), 7:5, 6:4

John Isner (USA, 5) – J.J. Wolf (USA, 6) 3:6, 7:5, 7:6(4)