Stuttgart. Do trzech razy sztuka! Hurkacz zwycięski po zaciętym meczu

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz po dramatycznym meczu pokonał Yosuke Watanukiego 4:6, 7:6(5), 7:6(5) i awansował do ćwierćfinału turnieju ATP 250 w Stuttgarcie. Polak przełamał tym samym niemoc w tej imprezie i w trzecim występie odniósł swoje pierwsze singlowe zwycięstwo.

Spotkaniem z Watanukim Hurkacz zainaugurował swoje singlowe starty na kortach trawiastych w tym sezonie. Jako rozstawiony z numerem czwartym w pierwszej rundzie miał „wolny los” i udział w zmaganiach mógł rozpocząć od kolejnej rundy. Jego rywal z kolei rozegrał w Stuttgarcie już trzy pojedynki. Najpierw pomyślnie przeszedł eliminacje, a następnie w turnieju głównym poradził sobie z Feliciano Lopezem. Z Polakiem przyszło mu się mierzyć po raz pierwszy.

Ostatnimi miesiącami Hurkacz przyzwyczaił nas do długich oraz zaciętych potyczek i także w przypadku starcia z Japończykiem nie było inaczej. Reprezentant Polski rozpoczął spotkanie od pewnie wygrywanych gemów serwisowych. Był w stanie też zagrażać rywalowi przy jego podaniu. W czwartym gemie dzięki minięciu z bekhendu wypracował sobie pierwszego break-pointa. Watanuki za pomocą akcji serwis-wolej oddalił jednak zagrożenie. Kolejną szansę na przełamanie wrocławianin miał w gemie szóstym, lecz tym razem samo podanie wystarczyło Japończykowi by się obronić.

W drugiej części seta sytuacja na korcie uległa zmianie. Przy stanie 4:4 gorszy gem przytrafił się serwującemu Polakowi. Watanuki po podciętym returnie z forhendu wymusił jego błąd i uzyskał swoją pierwszą okazję na „brejka”. Zdobył go po tym jak Hurkacz wyrzucił z forhendu na aut piłkę, która wcześniej przeszła po taśmie. 25-latek z Saitamy nie miał problemów z wygraniem dziesiątego gema, w wyniku czego zapisał na swoim koncie premierową odsłonę.

Tuż po niej Polak udał się w towarzystwie lekarza do szatni, by skorzystać z przerwy medycznej. Jej powody nie były dokładnie znane, lecz wcześniej sprawiał wrażenie bycia nie w pełni sił. Już po starcie drugiej partii szybko też znalazł się w tarapatach, gdy w trzecim gemie popełnił aż trzy podwójne błędy serwisowe. Ostatecznie jednak, po grze na przewagi, zdołał wyjść z niego obronną ręką. W następnych minutach obaj tenisiści nie mieli już kłopotów z bronieniem własnych podań i doszło do tie-breaka.

Lepiej zaczął go Hurkacz, który w drugiej piłce posłał kończący forhend po linii i zdobył „mini” przełamanie. Stracił je jednak przy prowadzeniu 5:3, kiedy to zepsuł podobne uderzenie. Kluczowy dla całych losów seta okazał się punkt przy remisie 5:5. Znakomicie serwujący jak dotąd w tej części gry Watanuki popełnił bowiem wtedy niezwykle kosztowny podwójny błąd. Chwilę później 26-latek z Wrocławia pewnie wygrał ostatnią piłkę i doprowadził do wyrównania.

Decydująca partia również była bardzo zacięta. Szanse na przełamanie miał w jednak wyłącznie Hurkacz. W początkowej fazie seta miały one miejsce w trzecim i piątym gemie, lecz za każdym razem Japończykowi w takich sytuacjach z pomocą przyszedł serwis. Dzięki głębokiemu returnowi „Hubi” wypracował sobie break-pointa też przy wyniku 5:5, ale Watanuki odważną, ofensywną akcją raz jeszcze się obronił. O losach całej potyczki musiał zatem rozstrzygnąć tie-break.

Jego przebieg był niemal identyczny do tego rozegranego wcześniej. Polak szybko zdobył punkt przy podaniu przeciwnika, ale nie utrzymał przewagi do końca rozgrywki. Potem nastąpiła powtórka dramatu Japończyka. Przy piłce meczowej dla Hurkacza Watanuki popełnił podwójny błąd serwisowy, który natychmiast zakończył trwający dwie godziny i 22 minuty pojedynek.

To pierwszy wygrany mecz wrocławianiana w tych zawodach w grze pojedynczej. Choć przed rokiem triumfował w turnieju deblowym z Mate Paviciem, to w poprzednich dwóch startach w singlu nie udało mu się odnieść żadnego zwycięstwa. Ćwierćfinałowym rywalem Polaka będzie Christopher O’Connell, który pokonał w środę Włocha Lorenzo Sonego 7:6(5), 6:3. Hurkacz z tenisistą z Australii zagra po raz pierwszy. Spotkanie odbędzie się w piątek.


Wyniki

Druga runda gry pojedynczej:

Hubert Hurkacz (Polska, 4) – Yosuke Watanuki (Japonia, Q) 4:6,7:6(5), 7:6(5)

Magdalena Fręch w ćwierćfinale turnieju w Nottingham!

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

W środowe popołudnie Magdalena Fręch rozegrała mecz drugiej rundy turnieju w Nottingham. Rywalką Polki była Chinka Lin Zhu, a mecz zakończył się wygraną naszej zawodniczki w dwóch setach.

Przed odbiciem pierwszej piłki trudno było wskazać faworytkę tego starcia. Tenisistka z Państwa Środka była wyżej klasyfikowana w rankingu WTA (39 lokata) i wygrała w tym roku imprezę rangi 250 w Hua Hin, ale nasza reprezentantka także miała swoje atuty.

Najważniejszym z nich był fakt, że 25-latka z Łodzi dobrze czuje się na kortach trawiastych. W przeszłości pokonywała na tej nawierzchni znane tenisistki, takie jak Qinwen Zheng, Camila Giorgi czy Alison Van Uytvanck, a na zielonym podłożu miała lepsze statystyki od Chinki. Do tej pory panie miały także okazję dwukrotnie zmierzyć się bezpośrednio, a bilans między nimi był remisowy.

Mecz rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami polskich kibiców, ponieważ Fręch wywalczyła przełamanie już w pierwszym gemie. Jej rywalka miała kłopoty z wiejącym na korcie wiatrem i oddała podanie podwójnym błędem serwisowym. Nasza tenisistka poradziła sobie z serwowaniem lepiej od przeciwniczki i uzyskała prowadzenie 2:0.

Chwilę potem przewaga łodzianki jeszcze się powiększyła. Magda pewniej czuła się w grze z głębi kortu, dobrze returnowała i regulowała tempo wymian. Solidna postawa dała jej kolejnego „brejka”, którego następnie potwierdziła obroną podania. Oznaczało to, że na tablicy widniał wynik 4:0.

W końcówce seta Zhu prezentowała się nieco lepiej, ale Fręch zdołała dość spokojnie zamknąć partię swoim podaniem, osiągając rezultat 6:2.

W drugim secie pierwsze przełamanie także należało do Magdy. Polka wywalczyła je w trzecim gemie, kiedy to wykorzystała niewymuszone błędy Chinki. Azjatka próbowała grać aktywniej i agresywniej, ale na naszej reprezentantce nie robiło to wielkiego wrażenia. 25-latka była konsekwentna i rzetelna oraz wydatnie pomagała sobie serwisem. Doskonałe pierwsze podanie zapewniło jej szybkie prowadzenie 3:1.

Wkrótce cierpliwość Fręch dała jej jeszcze jednego „brejka”. Łodzianka praktycznie nie popełniała błędów, jednocześnie zmuszając do nich rywalkę. Ważną rolę w planie taktycznym naszej zawodniczki odgrywał także slajs, z którym nie radziła sobie Chinka.

Kolejny gem niespodziewanie przyniósł break-point i przełamanie dla rywalki. W tym fragmencie meczu 29-latka z Azji zmniejszyła dystans do Polki, ale wciąż przegrywała wynikiem 3:4.

Wobec takiego rezultatu następny gem serwisowy Magdy był kluczowy. 25-latka świetnie poradziła sobie z presją i – między innymi dzięki wygranej, długiej wymianie – objęła prowadzenie 5:3.

Okazja do zakończenia spotkania pojawiła się już przy serwisie Zhu, ale Polka nie zdołała jej wykorzystać. Konieczne było zatem rozegranie jeszcze jednego gema przy podaniu Magdy. Nasza reprezentantka nie grała w nim dobrze, ale ostatecznie wykonała zadanie i zeszła z kortu jako zwyciężczyni.

W ćwierćfinale turnieju Rothesay Open Fręch zmierzy się z Brytyjką Jodie Burrage lub ze swoją rodaczką – Magdą Linette.


Wyniki

Nottingham (druga runda kobiet):

M. Fręch (Polska) – L. Zhu (Chiny, 8) 6:2 6:4

Turnieje w Nottingham w cieniu ataku nożownika

/ Anna Niemiec , źródło: www.tennis365.com, foto: AFP

W zawodowym tourze rozpoczął się już sezon na kortach trawiastych. Spora grupa tenisistów i tenisistek rywalizuje obecnie w Nottingham, gdzie w nocy z poniedziałku na wtorek miał miejsce atak nożownika, w którym zginęły trzy osoby.

To był szokujące, gdy wstałem rano i zobaczyłem wiadomości od ludzi z mojego teamu na naszym grupowym czacie – powiedział Andy Murray. – Zatrzymaliśmy się w hotelu w centrum i wczoraj byliśmy na kolacji w mieście, akurat w tej okolicy. Nigdy nie spodziewasz się, że coś takiego może się wydarzyć. To był wstrząs. Nie wiedziałem, czy to będzie miało wpływ na przykład na turniej czy nie, bo ulice zostały pozamykane. To był szokujące i potwornie smutne ze względu na ofiary i ich bliskich. Mam nadzieje, że już wszyscy są bezpieczni.

Rozstawiony z numerem 1 Andy Murray w pierwszej rundzie challengera Rothesay Open pokonał Jorisa de Loore. W czwartek zmierzy się z Hugo Grenierem. – Rozmawialiśmy o tym we wtorek rano. Zastanawialiśmy się czy turniej zostanie zawieszony na jeden dzień, bo są ważniejsze rzeczy niż tenis – wyjaśnił były lider światowego rankingu. – Nie do końca wiedzieliśmy też na początku, co się stało, bo to było w środku nocy. Byliśmy bardzo niespokojni, ale teraz chyba wszystko jest już pod kontrolą, ale to były straszne wiadomości z samego rana.

W Nottingham w imprezie WTA rywalizują teraz również Magda Linette i Magdalena Fręch. Organizatorzy zapowiedzieli już minutę ciszy, żeby uczcić ofiar przed początkiem gier w środę.

Iga Świątek skomentowała obecność „Wielkiej trójki” u kobiet

/ Jakub Karbownik , źródło: , foto:

Iga Świątek odniosła zwycięstwo na kortach Rolanda Garrosa. Tym samym Polka w piątym tegorocznym finale sięgnęła po trzeci tytuł mistrzowski. Podczas pomeczowej konferencji na paryskich kortach liderka światowego rankingu została zapytana o pojawienie się w kobiecym tenisie tak zwanej „Wielkiej Trójki”, która zdominowała rywalizację.

Za nami wiosenny sezon na kortach ziemnych, czyli można by powiedzieć półmetek 2023 roku już minął. Odbyły się już również dwa wielkoszlemowe turnieje. Tytuł mistrzowski w Paryżu przed kilkoma dniami zdobyła Iga Świątek, a styczniowy Australian Open wygrala Aryna Sabalenka. Jednak kroku tegorocznym triumfatorkom imprez Wielkiego Szlema stara się dotrzymać Jelena Rybakina, która rywalizowała z tenisistką z Mińska w meczu o tytuł na Antypodach.

W pierwszej połowie tego sezonu finały wielkich imprez odbywają się z udziałem Igi Świątek, Aryny Sabalenki i Jeleny Rybakiny. Wygrały one odpowiednio w tym roku trzy, trzy oraz dwa najważniejsze turnieje (Wielkiego Szlema lub WTA 1000), który w tym roku sezonie mamy już za sobą. Taki obrót spraw spowodował, że te zawodniczki zostały określone mianem „Wielkiej Trójki”. I właśnie na ten temat podczas sobotniej konferencji na paryskich kortach została zapytana m.in. Iga Świątek.

– Czy w kobiecym tenisie powinniśmy wziąć pod uwagę wielką trójkę, czy może pierwsza rakieta powinna się wyróżniać? Nie analizuję tego. Wy, dziennikarze, sami to wymyśliliście. Rozumiem, że podoba się to zarówno dziennikarzom jak i fanom, natomiast ja staram się skupić na swojej pracy. W każdym turnieju na mączce grałam w tym sezonie niezwykle konsekwentnie, docierając do ćwierćfinału, półfinału, finału. Wygrana w Stuttgarcie, wygrana tutaj. Skupiam się na sobie i nie przejmuję pozostałymi dwiema zawodniczkami – skomentowała temat czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa.

Iga Świątek, Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina to trzy najwyżej klasyfikowane tenisistki rankingu WTA. Strata tenisistki z Mińska do liderki to po paryskim szlemie 928 punktów, a przewaga Świątek nad Kazaszką wynosi 3850 „oczek”.