Novak Dżoković razy 23 – konferencja po finale

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: AFP

Korespondencja z Paryża, Adam Romer

 

Novak Dżoković bez większych problemów pokonał Caspera Ruuda w finale Rolanda Garrosa stając się liderem w trwającym od kilkunastu lat wyścigu na tytuły wielkoszlemowe. Serb ma ich teraz 23 i zapewnia, że na tym nie poprzestanie.

 

Niesamowite są liczby Dżokovicia. W 2008 roku zdobył swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy – podczas Australian Open. Potem przez dwa lata nic, by w kolejnych 13 sezonach dorzucić kolejne 22. W ten sposób pozostawił za sobą Rogera Federera (20 tytułów) i Rafaela Nadala (22).

 

 

Podczas ostatniej konferencji prasowej tegorocznego Roland Garros mówił dość obszernie na ten temat.

– Największy w historii? Nie chcę tak o sobie mówić, bo było wielu wielkich tenisistów przede mną i okazałbym im brak szacunku nie doceniając ich osiągnięć. Jestem mistrzem swojej generacji, wraz z dwoma innymi – mówił Dżoković i dodawał długo o swojej drodze do sukcesu, przeciwnościach losu, rywalach, ludziach, którzy mu pomagali i nadal pomagają (tu wymienił obok swojej całej rodziny dwa nazwiska: swojej pierwszej trenerki Jeleny Gencić i Niki Pilicia). Długo mówił o roli swoich rodziców, ich zaangażowaniu w jego karierę i wsparciu, które czuje i dostaje nieprzerwanie.

 

– Wiek to tylko liczba. Wiem, że to brzmi trywialnie, ale tak jest. Oczywiście przez lata moje przygotowania musiały się zmieniać, bo zmienia się moje ciało. Korty ziemne są niezwykle wymagające i moja relacja z nimi nie była łatwa, a w tym sezonie rozpoczynając sezon gry na ziemi nie osiągałem satysfakcjonujących rezultatów – kontynuował Serb.

 

Zapytany o Federera i Nadala powiedział: „Oczywiście, że się z nimi porównywałem. Zajmowali mój umysł i myśli przez ostatnie 15 lat w dużym stopniu.”

– Oczywiście w kwestiach zawodowych – dodał od razu i się uśmiechnął.

 

Wspominał również o finałowym rywalu

– Casper Ruud i jego sztab, to chyba najmilsi i najbardziej pracowici ludzie w tourze. Jestem przekonany, że to nie był jego ostatni finał wielkiego szlema. Jego czas jeszcze przyjdzie. Pamiętam, gdy wygrałem pierwszy tytuł w 2010 roku, by potem przegrywać kolejne ważne mecze, głównie z Federerem i Nadalem. Też miałem wątpliwości, ale wytrwałem – mówił Novak kierując swoje słowa głownie do Ruuda.

 

Serb przyznał, że myślami jest już przy Wimbledonie i kortach trawiastych. Nie zagra nigdzie przed kolejnym startem wielkoszlemowym, ale szykuje się do obrony tytułu, niepostrzeżenie sugerując, że temat kalendarzowego Wielkiego Szlema jest dla niego otwarty.

Lider rankingu ATP (od poniedziałku) był już raz, w 2021 roku, o krok od osiągnięcia tego spektakularnego wyczynu. Wygrał wtedy Australian Open, Roland Garros i Wimbledon, by przegrać finał US Open z Daniilem Miedwiediewem.

 

Dżoković rozmawiał z prasą ponad 40 minut (wraz z częścią po serbsku) i na końcu zrobił sobie zdjęcie z pucharem i dziennikarzami z Serbii. Czekoladek dla dziennikarzy nie było…;)

 

 

 

Roland Garros. Mistrz wszechczasów

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dżoković dopiął swego! Serb zdobył 23. tytuł wielkoszlemowy i jest pod tym wzgledem liderem wśród mężczyzn. W meczu z Casperem Ruudem cały czas kontrolował przebieg wydarzeń i wygrał 7:6, 6:3, 7:5.

Mniej z utytułowany z zawodników z animuszem rozpoczął spotkanie. Już w drugim gemie po długiej grze na przewagi odebrał podanie rywalowi, dzięki czemu odskoczył na 3:0 i 4:1. Reprezentant Serbii nie zamierzał jednak spisywać tej części meczu na straty. W siódmym gemie zniwelował przewagę „breaka”. Później gra toczyła się już zgodnie z regułą własnego serwisu, choć Ruud miał swoje szanse. W ósmym gemie miał jeszcze jedną okazję na przełamanie, a w dziesiątym gemie prowadził 30:0 przy podaniu przeciwnika. Dżoković potrafił jednak wyjść z tych tarapatów obronną ręką i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. W tej dodatkowej rozgrywce 36-latek urodzony w Belgradzie już nie dał żadnych szans rywalowi i stracił tylko jeden punkt.

W drugiej odsłonie spotkania faworyt podniósł jeszcze poziom swojej gry i cierpliwie puinktował przeciwnika. Już w drugim gemie Ruud musiał bronić się przed stratą podania. Pierwsze trzy „breakpointy” obronił, ale przy czwartym Serb zmusił go do błędu. Wypracowanej przewagi Dżoković już nie wypuścił z rąk. Przy wyniku 2:5 skandynawski tenisista obronił dwie pierwsze piłki setowe i utrzymał jeszcze podanie, ale chwilę później zawodnik rozstawiony z numerem 3 wykorzystał atut własnego serwisu i podwyższył prowadzenie w meczu.

W trzeciej partii gra ponownie się wyrównała. Obaj tenisiści wygrywali własne gemy serwisowe, ale zdecydowanie pewniej robił to Dżoković. Kluczowy moment tej części meczu miał miejsce przy wyniku 5:5. W tym momencie Serb bez straty punktu przełamał rywala. Po zmianie stron wywalczył trzy piłki meczowe z rzędu. Wykorzystał drugą z nich i po 3 godzinach i 13 minutach gry mógł wznieść ręce w geście triumfu.

W niedzielę Novak Dżoković zdobył 23. tytuł wielkoszlemowy i został pod tym względem rekordzistą wśród panów. Serb po raz trzeci zwyciężył w Paryżu, dzięki czemu został pierwszym mężczyzną, który wygrał wszystkie cztery imprezy wielkoszlemowe przynajmniej trzy razy. Od poniedziałku ponownie zostanie również liderem światowego rankingu.


Wyniki

Novak Dżoković (Serbia, 3) – Casper Ruud (Norwegia, 4) 7:6(1), 6:2, 7:5

Roland Garros. Chinki triumfują w grze podwójnej!

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

W niedzielę główną atrakcją dla widzów French Open był finał mężczyzn pomiędzy Novakiem Dżokoviciem a Casperem Ruudem. Zanim panowie wyszli na kort centralny, odbył się tam jednak inny, ważny mecz. Stawką tego spotkania było mistrzostwo Rolanda Garrosa w grze podwójnej kobiet.

Do walki o trofeum w tej konkurencji stanęły pary z Ameryki Północnej i Azji. W pierwszej z nich zagrały Kanadyjka Leylah Fernandez i Amerykanka Taylor Townsend, w drugiej zaś Chinka Xinyu Wang i reprezentantka Tajwanu Su-Wei Hsieh.

Oba duety można było nazwać mieszanką rutyny i młodości. Najbardziej doświadczona i utytułowana z czwórki uczestniczek finału była 37-letnia Hsieh (wygrała między innymi cztery mistrzostwa wielkoszlemowe w grze podwójnej kobiet i była liderką rankingu w tej konkurencji), ale 27-letnia Townsend także miała za sobą wiele lat profesjonalnej kariery, którą zaczynała w bardzo młodym wieku. W deblu udało jej się osiągnąć na przykład finał US Open 2022 oraz awansować do pierwszej dziesiątki rankingu.

Uzupełnieniem dla obu pań były młodsze koleżanki, których dorobek i renoma znacznie się od siebie różniły. 20-letnia Fernandez jest uważana za jeden z największych współczesnych talentów w dyscyplinie i ma na koncie finał singlowego US Open 2021, zaś Wang musi jeszcze poczekać na takie sukcesy. 21-latka z Shenzhen wygrała do tej pory dwa turnieje deblowe WTA, ale były to imprezy rangi 250.

Spotkanie rozpoczęło się od dwóch zaciętych gemów, w których serwujące pary obroniły podanie. Nawet tak krótki fragment pozwolił jednak wychwycić różnice w taktyce obu duetów – Kanadyjka i Amerykanka opierały się głównie na mocnej grze z głębi kortu, zaś Azjatki starały się dominować na siatce.

Pierwsze przełamanie – w trzecim gemie – wywalczyły Taylor i Leylah. Duet ten potwierdził następnie tę przewagę, pewnie dopisując do swego dorobku gema serwisowego Amerykanki. Chwilę potem sytuacja Chinek w secie stała się jeszcze trudniejsza – po kolejnym „brejku” przegrywały już 1:4.

Końcowa faza seta także należała do Townsend i Fernandez. Para dominowała na korcie i zdecydowanie wygrała pierwszą partię wynikiem 6:1.

Drugi set rozpoczął się od prowadzenia Chinek. Słabego gema przy swoim podaniu rozgrywała Townsend, a przełamanie dla rywalek nadeszło po zepsutym smeczu Amerykanki. Zawodniczki z Azji potwierdziły zdobytą przewagę serwisem i niespodziewanie uzyskały wynik 2:0.

Dystans między parami utrzymał się także po kolejnych dwóch gemach. Ten fragment spotkania obfitował w wymiany toczone w strefie siatki, w których klasę pokazywała Hsieh. Jednocześnie należy zaznaczyć, że Amerykanka i Kanadyjka pewnie utrzymywały własne podanie i wywierały na rywalki sporą presję.

Naciski te nie przynosiły jednak wymiernych skutków. Chinki wygrywały ważne punkty i udało im się uzyskać rezultat 5:3. Oznaczało to, że swój serwis musiały koniecznie obronić Townsend i Fernandez. Duet ten przegrywał już 0:40, ale ostatecznie zdołał wyjść z tarapatów. Sukces ten sprawił, że Amerykanka i Kanadyjka złapały drugi oddech i odebrały podanie rywalek. Na tablicy widniał zatem wynik 5:5.

Stan równowagi utrzymał się także po kolejnych dwóch gemach, więc zawodniczki czekał tie-break. W dodatkowej rozgrywce lepsze okazały się Azjatki, a na korcie błyszczała, znakomicie returnująca, Wang.

Trzecią partię lepiej rozpoczęły Hsieh i Wang. Tenisistki te uzyskały prowadzenie 3:0, a pierwsze skrzypce nadal grała młodsza z Chinek, która prezentowała się znakomicie zarówno z głębi kortu, jak i przy siatce.

Szanse na odrobienie strat pojawiły się w piątym gemie. Mimo agresywnych returnów Amerykanki i Kanadyjki, ich rywalki – po długiej walce – zdołały utrzymać serwis i osiągnąć wynik 4:1. Ich dominację potwierdziły kolejne fragmenty meczu. Hsieh i Wang wygrały kolejne dwa gemy i sięgnęły po tytuł mistrzowski.

Sukces ten był największym osiągnięciem w karierze Wang, ale dla jej starszej koleżanki również miał wielką wartość. Tenisistka z Tajwanu wróciła do profesjonalnego sportu po długiej nieobecności i niemal od razu zdobyła ważne trofeum.


Wyniki

Roland Garros (finał gry podwójnej kobiet):

S. Hsieh (Tajwan) / X. Wang (Chiny) – T. Townsend (USA, 10) / L. Fernandez (Kanada, 10) 1:6 7:6 (5) 6:1

Ranking WTA. Wartościowy awans

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Paryska wygrana dla Igi Świątek ma jeszcze jeden wymiar. Rankingowy. Za wygraną na paryskich kortach najlepsza tenisistka świata otrzyma 2000 punktów do zestawienia WTA Race. To sprawia, że przesunie się na drugą pozycję i może być już niemal pewna udziału w kończącej sezon imprezie dla ośmiu najlepszych singlistek roku.

Turniejowe triumfy mają różne wymiary. Jednym z nich są rankingowe awanse za sprawą punktów, które się otrzymuje. Przed paryską imprezą w rankingu na podstawie którego tenisistki kwalifikują się do kończącego sezon turnieju mistrzyń z liczbą nieco ponad trzech tysięcy punktów trzecie miejsce zajmowała Iga Świątek. Sobotnia wygrana sprawia, że nasza reprezentantka przesunie się w tym zestawieniu na miejsce drugie.

Przed rozpoczęciem turnieju w Paryżu Iga Światek rywalizowała na kortach w Rzymie. Występ zakończyła przedwcześnie, doznając kontuzji w meczu z Jeleną Rybakiną. Niedługo po turnieju przesłała do kibiców wiadomość z której płynęło pozytywne przesłanie – „Bilety do Paryża rezerwujemy, więc… trzymajcie kciuki. Mam nadzieję – do zobaczenia niedługo”. Podobny komunikat można puścić w świat po paryskim triumfie. Ilość punktów jakie ma na koncie obecnie raszynianka sprawiają, że może zacząć już myśleć o rezerwowaniu biletów do Shenzhen.

Jeżeli Polka uda się pod koniec roku do Państwa Środka, będzie to jej trzecim udział w turnieju mistrzyń. Przed dwoma laty występ zakończyła po spotkaniach fazy grupowej, a w zeszłym sezonie w 1/2 finału Polka uległa Arynie Sabalence. W tej chwili jej półfinałowa pogromczyni przewodzi rankingowi The Race, więc niewykluczone jest ponowne spotkanie obu tenisistek.

Roland Garros. Świątek powtórzyła osiągnięcie Sereny Williams

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek pokonując w finale Karolinę Muchovą sięgnęła po czwarty tytuł wielkoszlemowy w karierze. W finałach najważniejszych imprez sezonu Polka ma obecnie bilans 4:0. Raszynianka dokonała również czegoś co nie udało się żadnej tenisistce od nieco ponad trzech dekad.

Najlepsza tenisistka świata osiąga mnóstwo doskonałych wyników i goni w różnego rodzaju zestawieniach najlepsze tenisistki w historii. Awansując na fotel liderki rankingu WTA na początku kwietnia 2022 została dziesiątą najmłodszą tenisistką na tej pozycji. „Oczko” wyżej w tym zestawieniu uplasowała się Serena Williams. Podczas tegorocznej imprezy na kortach Rolanda Garrosa Polka osiągnęła wynik, który sprawił, że w jednym osiągnięciu dorównała słynnej Amerykance.

W Paryżu nasza najlepsza tenisistka zawsze obchodzi urodziny. Nie inaczej było w tym roku. 31 maja Iga Świątek skończyła 22 lata, a dziesięć dni później mogła świętować czwarty w karierze tytuł wielkoszlemowy. Tym samym Polka jest najmłodszą od 2002 roku tenisistką z taką ilością wielkoszlemowych triumfów, gdy równych sobie na US Open nie miała Serena Williams. Amerykanka, która wcześniej triumfowała na US Open, Roland Garros i na Wimbledonie, w dniu drugiej wygranej na Flushing Meadows byłą dziewiętnaście dni przed 21. urodzinami.

Poertschach. Falkowska podwójną mistrzynią

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

Weronika Falkowska ma za sobą udany tydzień. W imprezie rangi ITF z pulą 25 tysięcy dolarów Polka okazała się bezkonkurencyjna zarówno w singlu jak i w deblu.

Reprezentantka Polski w drodze do finału w grzej pojedynczej pokonała bez straty seta Anikę Jaskovą, Dianę Marcinkevicę, Sofię Sewing i Victorię Mboko. W pojedynku decydującym o tytule warszawiance przyszło się zmierzyć z Alexandrą Ignatik, lepiej znaną pod panieńskim nazwiskiem Cadantu. Rumunka w pierwszej partii była lepsza o jedno przełamanie, ale później Falkowska dominowała już na korcie. W dwóch kolejnych setach oddała rywalce już tylko po jednym gemie i po dwóch i półgodzinie walki mogła cieszyć się z pierwszego w sezonie, a piątego w karierze tytułu na zawodowych kortach.

Falkowska w Poertschach sięgnęła również po triumf w grze podwójnej. Razem z Sofią Sewing w finale debla nie dały szans Elenie-Teodorze Cadar i Dianie Marcinkevicej.


Wyniki

Finał singla

Weronika Falkowska (Polska, 4) – Alexandra Ignatik (Rumunia, 3) 4:6 6:1 6:1

Finał debla

W. Falkowska, S. Sewing (Polska, USA, 1) – E.T. Cadar, D. Marcinkevica (Rumunia, Łotwa, 4) 6:1 6:2