Roland Garros. Tym razem Hurkacz przegrał w pięciu setach

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W trzeciej rundzie Roland Garros Hubert Hurkacz podejmował Juana Pablo Varillasa z Peru. Dla mało znanego rywala już trzecia runda była życiowym wynikiem. Na tym jak się okazuje nie koniec, ponieważ to on wygrał ten mecz. Być może na dyspozycję Huberta wpływ miał uraz.

Patrząc na ranking i dotychczasowe osiągnięcia Juan Pablo Varillas był najłatwiejszym rywalem, z jakim mierzył się w pierwszych trzech rundach Roland Garros Hubert Hurkacz. Peruwiańczyk plasuje się pod koniec pierwszej setki, nigdy jeszcze przeciwko Polakowi nie grał, a trzecia runda turnieju wielkoszlemowego to już jego życiowe osiągnięcie. Podobnie jak Polak, Varillas miał już za sobą w tym roku w Paryżu dwie pięciosetówki. Na dodatek dwukrotnie wychodził ze stanu 0:2. W pierwszej rundzie udało mu się to z Chińczykiem Junchengiem Shangiem, a w drugiej z utytułowanym Roberto Bautistą Agutem. Aczkolwiek w tym drugim przypadku bez wątpienia niespełna 28-letniemu zawodnikowi z Limy pomógł uraz rywala.

Podobnie jak w poprzednich meczach w tym turnieju Hubert Hurkacz bardzo solidnie rozpoczął. Polak już w drugim gemie zdobył przewagę przełamania, która okazała się w tej partii decydująca. Skutecznie serwował, dobrze prezentował się taktycznie, dobrze poruszał się po korcie i grał dokładnie. Identycznie jak w starciach z Goffinem i Griekspoorem, tak i w tym pierwszego seta wygrał 6:3.

Świetną grę kontynuował na początku drugiej partii, dzięki czemu prowadził już 2:0. Niestety Peruwiańczyk wyrównał, a przy stanie 2:3 Polak poprosił o przerwę medyczną. Wrocławianin prawdopodobnie naciągnął udo, ponieważ wrócił na kort z otape’owanym mięśniem. Niestety uraz ten ewidentnie utrudniał Polakowi poruszanie się po korcie. Hurkacz nie wyglądał już w tym elemencie tak dobrze jak wcześniej. Cierpliwy i dobrze dysponowany fizycznie Varillas skrzętnie to wykorzystywał. Przełamał w ósmym gemie i po chwili zwycięsko zakończył seta.

W trzeciej partii Hurkacz nie wyglądał tak dobrze jak w pierwszym, ale na pewno lepiej niż w drugim. Miewał momenty, gdy zdawało się, że nie może grać na 100% swoich możliwości. Co ciekawe raczej nie skracał mimo to gry. Wchodził w długie wymiany z rywalem, a tych było w zasadzie coraz więcej. Aczkolwiek od czasu do czasu Polak przechodził do ofensywy. W ważnych momentach potrafił zaskoczyć rywala stop volley’em po drugim serwisie. Długo nie było w tej partii żadnych break-pointów, ale w końcówce zrobiło się nerwowo. Varillas miał break-pointa na 6:5, ale nie wykorzystał okazji popełniając niewymuszony błąd. Jak to często w meczach naszego najlepszego tenisisty bywa, decydujący był tiebreak. Peruwiańczyk prezentował się w nim znakomicie i został za to nagrodzony. Wygrał 7:3.

Hurkacz się nie poddawał i walczył o to, by znów doprowadzić do piątego seta. Po długim trzecim gemie przełamał na 2:1, mimo że szczęście sprzyjało Varillasowi. Polak mógł wygrać tego gema parę minut wcześniej, ale Peruwiańczykowi pomogła taśma. Przy stanie 2:3 to zawodnik z Limy potrzebował tym razem przerwy medycznej. Fizjoterapeuta masował mu prawy bark. Nieszczególnie to wpłynęło na dalszy przebieg gry. Hurkacz długo skutecznie pilnował swojego podania, choć Varillas wciąż grał bardzo dobrze i ambitnie. Nerwowo zrobiło się gdy Polak serwował po set. Peruwiańczyk miał dwa break-pointy, ale na szczęście Polak się wybronił i po chwili wykorzystał już pierwszego setbola. Wydawało się, że 98. zawodnik rankingu ATP go obroni, ale po długiej wymianie wyrzucił łatwą piłkę na aut.

Trzecia pięciosetówka tych zawodników w tegorocznym Roland Garros stała się faktem. Zaczęła się nie inaczej niż wcześniejsze partie, ale w czwartym gemie Hurkacza złapał moment słabości. Popełnił kilka błędów dając się przełamać do 0. Obydwaj byli coraz bardziej zmęczeni. Po Varillasie też było już to widać. Hurkacz miał dzięki temu szansę na przełamanie w siódmym gemie. Niestety nie zdołał jej wykorzystać i rywal znalazł się o jeden gem od czwartej rundy. Już w kolejnym gemie Peruwiańczyk miał piłkę meczową. I ją wykorzystał. To Juan Pablo Varillas w swoim turnieju życia zagra o ćwierćfinał z Novakiem Dżokoviciem.


Wyniki

Juan Pablo Varillas (Peru) – Hubert Hurkacz (Polska, 13) 3:6, 6:3, 7:6(3), 4:6, 6:2

Świątek popiera nocne mecze kobiet w Paryżu

/ Izabela Modrzewska , źródło: https://www.tennismajors.com/oprac.własne, foto: AFP

Podczas ostatniej konferencji prasowej French Open, Iga Świątek przyznała, że preferuje grać mecze w ciągu dnia, jednak większa różnorodność podczas sesji nocnych byłaby wskazana. Do tej pory mieliśmy okazję zobaczyć tylko mecze mężczyzn. 

Polska tenisistka przyznała, że sama poprosiła organizatorów o sesje dzienne, gdyż „w tym sezonie na kortach ziemnych grała już wiele nocnych meczów”. Wieczorne mecze kobiet byłyby jednak jej zdaniem wskazane.

– Nie byłam świadoma tej sytuacji, bo nie oglądam spotkań w sesji nocnej. W tym czasie głównie regeneruję się i nie myślę o tenisie. Ale oczywiście byłoby miło, gdybyśmy mieli również mecze kobiet. 

W dalszej części odpowiedzi Polka podkreśliła, że jest gotowa na wieczorny pojedynek jeśli byłoby to konieczne. Ma jednak nadzieję, że nie byłaby to powtórka z Madrytu, gdzie zmuszona była grać w późnych godzinach nocnych, co było dla niej „frustrujące”.

Granie w ciągu dnia jest dla mnie zdrowsze ze względu na regenerację, odpoczynek, wejście w rytm i „mindset”. Jednak jestem przygotowana na inny scenariusz. Jeśli będzie taka potrzeba, dostosuję się. – dodała

Liderka rankingu w sobotę będzie walczyć o wejście do czwartej rundy French Open. Jej rywalką będzie Chinka,  Xinyu Wang.

 

WTA. Zatwierdzono kalendarz na ostatnią część sezonu i potwierdzono letni turniej w Polsce

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: WTA, foto: Adam Nurkiewicz

Zatwierdzono kalendarz WTA na ostatnią część sezonu. Kobiecy tour, już oficjalnie, powróci do Chin, mimo że sytuacja wokół Shuai Peng jest wciąż niejasna. Należy też odnotować, że w kalendarzu widnieje też turniej rangi 125 w Kozerkach, zatem potwierdzono, że zmagania organizowane przez PZT się odbędą.

Przez ostatnich kilka lat, najpierw z powodu pandemii, a później z powodu kontrowersji wokół Shuai Peng, nie odbywały się jesienne turnieje w Chinach. Potwierdziły się doniesienia o tym, że w tym roku tour do największego państwa świata powróci. Aczkolwiek sytuacja wokół Shuai Peng wciaż jest niejasna. Przewodniczący WTA Steve Simon stwierdził co prawda ostatnio, że wie gdzie tenisistka jest i że jest bezpieczna, ale to w zasadzie jedyne informacje jakie posiadamy.

Przypomnijmy, że chińska tenisistka na przełomie 2021 i 2022 roku ujawniła informacje o tym, że była molestowana przez wysoko postawionego chińskiego polityka. Po tym oświadczeniu przez jakiś czas nie pojawiała się publicznie, nie grała w żadnych zawodach, do tego stopnia, że wszyscy zaczęli się niepokoić o jej bezpieczeństwo. Chińczycy niechętnie ujawniali jakiekolwiek informacje, interweniował nawet Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a tenisowe turnieje w Chinach zostały zawieszone do odwołania. Po paru tygodniach Peng pojawiła się na trybunach podczas zimowych igrzysk w Pekinie u boku przewodniczącego MKOl Thomasa Bacha, który z nią rozmawiał. Poinformowano wówczas, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi, natomiast od tamtego czasu nie powróciła na korty i wciąż w zasadzie nic na temat jej aktualnej sytuacji nie wiadomo, co budzi niepokój, biorąc pod uwagę chiński totalitaryzm i izolacjonizm.

Wracając jednak do sedna, czyli do kalendarza WTA, to z polskiego punktu widzenia najważniejsza jest informacja o tym, że w dniach 7-12 sierpnia odbędzie się turniej rangi 125 Polish Open w Kozerkach, którego organizatorem jest Polski Związek Tenisowy. Będzie to drugi w tym roku turniej WTA w Polsce po lipcowym BNP Paribas Poland Open w Warszawie.

Ponadto ogłoszono, jakie turnieje odbędą się po US Open. Turniej WTA Finals odbędzie się w Zhuhai. Poniżej pełna lista:

  • 11-16 września: WTA500 San Diego (Stany Zjednoczone)
  • 11-17 września: WTA250 Osaka (Japonia)
  • 17-23 września: WTA1000 Guadalajara (Meksyk)
  • 18-24 września: WTA250 Guangzhou (Chiny)
  • 25-30 września: WTA250 Ningbo (Chiny)
  • 25 września – 1 października: WTA500 Tokio (Japonia)
  • 30 września – 8 października: WTA1000 Pekin (Chiny)
  • 9-15 października: WTA500 Zhengzhou (Chiny)
  • 9-15 października: WTA250 Hongkong (Chiny)
  • 9-15 października: WTA250 Seul (Korea Południowa)
  • 16-22 października: WTA250 Monastyr (Tunezja)
  • 16-22 października: WTA250 Nanchang (Chiny)
  • 24-29 października: WTA Finals Zhuhai (Chiny)

Roland Garros. Niepowodzenie Zielińskiego w mikście

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: Diadora

Po tym jak okazało się, że Jan Zieliński wystąpi u boku Ellen Perez w turnieju miksta, liczyliśmy, że Polak i Australijka mogą pokusić się o dobry wynik. Niestety, tak się nie stało. Odpadli już w pierwszej rundzie i to przegrywając dość łatwo z duetem tajwańsko-francuskim.

Ze względu na to, że zarówno Ellen Perez, jak i Jan Zieliński mogą pochwalić się wysokim rankingiem, to w tegorocznym turnieju par mieszanych na Roland Garros zostali rozstawieni z szóstką. Dla Polaka był to debiut w tej konkurencji. Mimo rozstawienia, nie mieli łatwych rywali. Tajwanka Hao-Ching Chan i Francuz Fabrice Martin to uznani zawodnicy.

I to oni doskonale rozpoczęli ten mecz, przełamując już w pierwszym gemie. Narzucili od razu swoje warunki gry i nie dawali parze australijsko-polskiej szans na wyrównanie. Przeciwnie, konsekwentnie budowali przewagę i po niedługim czasie prowadzili już 5:1. Ostatecznie stracili w tej partii jeszcze tylko jednego gema.

Drugą partię Perez i Zieliński zaczęli lepiej. Mieli nawet szansę, by przełamać na 3:1. Niestety krótko później okazało się, że od stanu 2:1 nie wygrali w tym meczu już żadnego gema. Niestety nie był to udany dzień dla finalisty Australian Open, który parę godzin wcześniej odpadł tez z Monakijczykiem Hugo Nysem z turnieju debla.


Wyniki

Hao-Ching Chan, Fabrice Martin (Tajwan, Francja) – Ellen Perez, Jan Zieliński (Australia, Polska, 6) 2:6, 2:6

Kuriozalna sytuacja z konferencją Sabalenki

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: AFP

Korespondencja z Paryża, Adam Romer

 

– Nie czułam się bezpieczna podczas środowej konferencji prasowej. Dla mojego zdrowia psychicznego nie będzie dziś kolejnej – ogłosiła Aryna Sabalenka po awansie do czwartej rundy turnieju Rolanda Garrosa.

 

Sabalenka wygrała w piątek wczesnym popołudniem mecz z Kamillą Rachimową, Po ostatniej piłce porozmawiała z prowadzącym na korcie i z uśmiechem opuściła kort im. Philippa Chatrier. W biurze prasowym większość pracujących dziennikarzy spokojnie czekało na ogłoszenie terminu pomeczowej konferencji prasowej. Czekali w nieskończoność, bo po pewnym czasie pojawiło się tylko kuriozalne oświadczenie wiceliderki światowego rankingu.

 

Ogłosiła, że nie będzie uczestniczyć w konferencjach prasowych, by nie naruszać swojego zdrowia psychicznego.

– W środę nie czułam się bezpiecznie podczas konferencji prasowej. Musze dbać o moje zdrowie psychiczne. Już wielokrotnie odpowiadałam na pytania o kwestie polityczne – wyjaśniła Sabalenka

 

Dostała w tej kwestii wsparcie od organizatorów turnieju i w związku z tym Francuzi zorganizowali jej spotkanie z… I tu kursują dwie wersje. Z wybranymi dziennikarzami, lub jak twierdzi nasz informator tylko z przedstawicielami FFT (Francuska Federacji Tenisa) czyli z organizatorami.

Zamiast informacji o otwartej konferencji pojawił się po pewnym czasie tylko transkrypt rozmowy, gdzie nie wiadomo kto z Sabalenką rozmawiał.

 

Wszystko jest pokłosiem wydarzeń ze środwej konferencji, gdy ukraińska dziennikarka próbowała dowiedzieć się od Sabalenki jaki jest jej stosunek do wojny. Białorusinka konsekwentnie odmawiała odpowiedzi na wselkie tego typu pytania.

Nie wiadomo czy taka sytuacja będzie trwała do końca występów Sabalenki w tegorocznym Roland Garros.

Roland Garros. Zły dzień dla polskich deblistów

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Olimpia Dudek

Na kortach imienia Rolanda Garrosa nie mamy już żadnego reprezentanta Polski w deblu. W czwartkowych meczach drugiej rundy porażki odniosły pary z Katarzyną Piter i Janem Zielińskim w składzie.

Zieliński wraz z Hugo Nysem mierzyli się z dobrze nam znanym Marcelo Melo oraz Johnem Peersem. Polak i Monakijczyk nie wykorzystali żadnej z czterech szans na przełamanie rywali w pierwszym secie. O losach partii musiał więc zadecydować tie-break, w którym minimalnie lepszy okazał się brazylijsko-australijski duet. Na początku kolejnej odsłony meczu rywalizujące pary wymieniły się stratą podania. W końcówce lepiej poradzili sobie jednak Melo i Peers, którzy przełamali reprezentantów Polski i Monako do zera na 5:4. Później dorzucili gema wygranego przy własnym serwisie i w ten sposób wyeliminowali z turnieju parę rozstawioną z „siódemką”.

Bardziej zacięte spotkanie rozegrały Katarzyna Piter i Dalma Galfi. Polka i Węgierka wygrały pierwszego seta meczu z Gabrielą Dabrowski i Lusią Stefani – paniami rozstawionymi z numerem ósmym. Kolejna partia była dość jednostronna i po pół godzinie gry padła łupem kanadyjsko-brazylijskiej pary. Decydującego seta Piter i Galfi rozpoczęły w świetny sposób – od wyjścia na przewagę przełamania. Końcówka zdecydowanie należała do ich rywalek. Dabrowski i Stefani dwukrotnie z rzędu odebrały serwis polsko-węgierskiemu duetowi, dzięki czemu odniosły zwycięstwo.


Wyniki

Druga runda debla:

Marcelo Melo, John Peers (Brazylia, Australia) –  Hugo Nys, Jan Zieliński (Monako, Polska, 7) 7:6(5), 6:4

Gabriela Dabrowski, Lusia Stefani (Kanada, Brazylia) – Dalma Galfi, Katarzyna Piter (Węgry, Polska) 4:6, 6:2, 7:5

Roland Garros. Pegula wyeliminowana przez Mertens

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

Trzecia runda singlowego turnieju wielkoszlemowego to pierwszy etap, w którym kibice mogą obejrzeć pojedynek dwóch rozstawionych tenisistów lub tenisistek. Właśnie tak stało się w przypadku pierwszego, piątkowego meczu na korcie imienia Philippe’a Chatriera.

Rywalizację na tym obiekcie otworzyły Jessica Pegula i Elise Mertens. Przed paryskim starciem Amerykanka i Belgijka grały ze sobą dwukrotnie i w obu przypadkach zwyciężczynią była zawodniczka z Europy. Jednocześnie panie nie miały okazji zmierzyć się ani w turnieju wielkoszlemowym ani na kortach ziemnych, a od ich ostatniej potyczki minęły ponad dwa lata.

Forma tenisistek na tegorocznym French Open wydawała się równie solidna. W pierwszych rundach obie nie straciły seta, a nieco więcej energii zaoszczędziła Pegula, której mecz z Camilą Giorgi skończył się po jednym secie. Pamiętając o tym fakcie, należy podkreślić, że Amerykanka prezentowała się w tamtym spotkaniu bardzo dobrze i miała nad nim pełną kontrolę.

Pierwsze przełamanie w meczu miało miejsce już w drugim gemie i wywalczyła je Mertens. 27-latka odnotowała ten sukces między innymi dzięki podwójnemu błędowi rywalki oraz zwycięskiemu returnowi. Uzyskanie przewagi jeszcze zachęciło niżej rozstawioną, która nadal dominowała na korcie. Agresja i celność uderzeń zapewniły jej kolejnego „brejka” i szybkie prowadzenie 5:0.

Ostatecznie set skończył się rezultatem 6:1, a gra Elise robiła w nim bardzo dobre wrażenie. Jedynym zmartwieniem Belgijki mógł być serwis – zawodniczka trafiała pierwszym podaniem ze skutecznością 50% i miała na koncie trzy podwójne błędy.

Drugiego seta podaniem otwierała Pegula. Amerykanka zaczęła gema od wyniku 30:0, ale rywalka i tak ją dogoniła i odebrała jej serwis, wygrywając po drodze długą i intensywną wymianę. Okazje na odrobienie strat pojawiły się już w kolejnym gemie, a Jessica zdołała wykorzystać jedną z nich. 29-latka z Buffalo zagrała nieco odważniej a ponadto pomogła jej przeciwniczka, która popełniła dwa podwójne błędy.

Kolejnym ważnym momentem seta był szósty gem, w którym Mertens stanęła przed koniecznością obrony break-pointu. Ostatecznie sztuka ta się udała, a na tablicy widniał wynik 3:3. W omawianym fragmencie meczu Pegulę mocno zawiódł bekhend – uderzenia posyłane z tej strony trzy razy lądowały w siatce lub poza polem gry.

W dalszej części drugiej partii Mertens poszła za ciosem. Belgijka wywarła presję na rywalce i odebrała jej podanie, uzyskując rezultat 4:3. Następny gem serwisowy Elise był wyrównany, a zawodniczki prezentowały w nim zarówno wysokie umiejętności defensywne, jak i dobrą grę przy siatce. Po długiej walce zwyciężyła Europejka, a to oznaczało, że do zamknięcia meczu brakowało jej tylko jednego gema. 27-latka zdobyła go już przy podaniu Amerykanki i awansowała do kolejnej fazy paryskich zawodów.

Jej rywalką w czwartej rundzie będzie zwyciężczyni pojedynku między Anastazją Potapową a Anastazją Pawluczenkową.


Wyniki

Roland Garros (trzecia runda kobiet):

E. Mertens (Belgia, 28) – J. Pegula (USA, 3) 6:1 6:3

D. Kasatkina (9) – P. Stearns (USA) 6:0 6:1