San Diego. Linette zatrzymana w pierwszej rundzie

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette szybko zakończyła udział w turnieju WTA 500 w San Diego. W poniedziałkowym meczu pierwszej rundy Polka musiała uznać wyższość Marty Kostiuk. 

Gra Poznanianki w pierwszym secie nie była tak zła, jak obrazuje to suchy wynik. Na początku to Magda miała przewagę, lecz nie mogła jej potwierdzić. Choć Polka miała break pointy w dwóch początkowych gemach przy serwisie Ukrainki, nie potrafiła zamienić ich w przełamanie. Z kolei Kostiuk wykorzystała taką szansę, którą również miała na początku. Później Linette bezskutecznie próbowała nawiązać walkę z przeciwniczką przy returnie. Mimo często wyrównanych gemów, zawodniczka zza naszej wschodniej granicy nie oddała przewagi. Kolejne problemy przyszły do Polki przy stanie 5:2, gdy znowu musiała bronić się przed utratą podania. Linette ponownie nie wyszła z opresji, przez co reprezentantka Ukrainy zapisała partię na własne konto.

Druga część spotkania była o wiele bardziej otwarta. Tym razem Magdzie udało się przełamać na początku, lecz po paru gemach Kostiuk wyrównała i na tablicy wyników zrobiło się 4:4. Później nastąpił fragment, po którym nasza rodaczka z pewnością ma do siebie największe pretensje. Gdy wszystko szło w stronę tie-breaka, Linette przełamała na 6:5. Reprezentantka naszego kraju serwowała więc po doprowadzenie do decydującej partii. Niestety w gemie prze jej podaniu nie pojawiła się żadna piłka setowa. Ukrainka straciła tylko jeden punkt przy returnie i doprowadziła do dogrywki. W niej nieznacznie lepsza okazała się Kostiuk, i to ona mogła świętować awans do kolejnej rundy.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Marta Kostjuk (Ukraina) – Magda Linette (Polska) 6:2, 7:6(5)

Ljubljana. Kawa lepsza od reprezentantki gospodarzy

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Olga Pietrzak/PZT

Katarzyna Kawa udanie rozpoczęła przygodę z turniejem WTA 125 w słoweńskiej Ljubljanie. Po trzysetowym meczu pierwszej rundy Polka okazała się lepsza od grającej przed własną publicznością Dalily Jakupović. 

Kawa od początku meczu miała większe problemy z grą przy serwisie. Polka jako pierwsza dała się przełamać, co nastąpiło w czwartym gemie. Po chwili odrobiła jednak stratę. Po dość niepewnym wejściu w spotkanie, reprezentantka naszego kraju wraz z kolejnymi minutami spędzonymi na korcie grała coraz lepiej. W drugiej fazie partii to Jakupović była w większych opałach i aż trzykrotnie musiała stawać w obliczu break pointów dla rywalki. Słowence nie udało się obronić ostatniego z nich, który pojawił się przy wyniku 4:4. Kawa wtedy przełamała, a następnie w pewny sposób zakończyła seta przy serwisie.

W drugiej odsłonie meczu panie nie popisywały się równą grą. Lepiej rozpoczęła ją Polka, która już przy pierwszej okazji odebrała serwis przeciwniczce. Kolejne minuty upłynęły jednak pod dyktando Jakupović. Reprezentantka Słowenii wygrała dwa gemy przy returnie z rzędu. Dzięki temu odskoczyła z wynikiem na 5:3 i serwowała po wygraną w partii. Mimo problemów Kawa zdołała wtedy pozostać w grze. Niestety, po przełamaniu rywalki Polka ponownie straciła serwis, co zakończyło seta.

Decydująca część spotkania również rozpoczęła się od wygrania przez Polkę gema przy podaniu Jakupović. Tym razem szybkie przełamanie okazało się jednak kluczowe. Co prawda zobaczyliśmy później przełamania, lecz za każdym razem była to seria dwóch gemów z rzędu wygrane przez serwujące. To sprawiało, że reprezentantka Polski wciąż miała przewagę jednego breaka. Tenisistka, której miejscem urodzenia jest Krynica-Zdrój, zdołała utrzymać ją do końca i po ponad dwóch godzinach zaciętej gry mogła świętować zwycięstwo w meczu.

O awans do ćwierćfinału imprezy w Ljubljanie będzie bardzo trudno. Kolejną przeciwniczką Katarzyny Kawy będzie bowiem turniejowa „jedynka” – Anna Schmiedlova.

 


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Katarzyna Kawa (Polska) – Dalila Jakupović (Słowenia) 6:4, 4:6, 6:4

Surowa kara dla Halep!

/ Anna Niemiec , źródło: twitter/własne, foto: AFP

Simona Halep nie wróci na zawodowe korty przed październikiem 2026 roku. Była liderka światowego rankingu została zdyskwalifikowana na cztery lata za naruszenie Tenisowego Programu Antydopingowego.

Dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa ostatni mecz rozgrała rok temu podczas US Open. W pierwszej rundzie przegrała z Darią Snigur. Kilka tygodni później świat obiegła informacja, że kontrola antydopingowa przeprowadzona u reprezentantki Rumunii dała pozytywny wynik. W jej organizmie wykryto środek Roxadustat, który zwiększa poziom erytropoetynów, dzięki czemu zwiększa wydolność organizmu.

Halep przez kilka miesięcy próbowała dowieść, że nie przyjęła zakazanej substancji umyślnie. W międzyczasie okazało się jednak jeszcze, że w jej paszporcie biologicznym wykryto nieprawidłowości.

We wtorek ITIA poinformowało o czteroletniej dyskwalifikacji tenisistki. Przebadano aż 51 próbek krwi dostarczonych przez Halep. Żadna z nich nie była jednak dowodem na niewinność Rumunki.  Organizacja, której celem jest ochrona uczciwości profesjonalnego tenisa na całym świecie, uznała również za wiarygodną opinię trzech niezależnych ekspertów, którzy stwierdzili, że nieprawidłowości w paszporcie biologicznym 31-latki urodzonej w Konstancy są wynikiem tego, że zażywała ona doping.

Halep napisała w oświadczeniu, że absolutnie nie zgadza się z wyrokiem, który zapadł i zamierza złożyć Trybunału Arbitrażowego do spraw sportu w Lozannie. – To był najgorszy rok w moim życiu. Niestety moja walka będzie jeszcze trwać. Wierzę w czysty sport. Przez prawie dwie dekady rywalizacji, setki turniejów i dwa tytuły wielkoszlemowe, zrobiłam 200 testów krwi i moczu. Wszystkie były czyste, aż do 29 sierpnia 2022 roku. Bardzo poważnie traktuję zasady obowiązujące w naszym sporcie i jestem dumna z faktu, że nigdy świadomie ani celowo nie zażywałam żadnych substancji zabronionych. Nie zaakceptowałam decyzji o czteroletnim zakazie. Dziękuje za wsparcie wszystkim, którzy wspierają mnie w walce o oczyszczenie mojego nazwiska – zakończyła Rumunka.

Szczecin. Kaśnikowski broni honoru Polaków

/ Anna Niemiec , źródło: materiały prasowe Invest in Szczecin, foto: Invest in Szczecin

Maks Kaśnikowski jako jedyny reprezentant Biało-Czerwonych zdołał awansować do drugiej rundy Invest in Szczecin Open. W środę Polak zrewanżował się Jellemu Selsie za porażkę sprzed trzech lat w Poznaniu.

Faworyt gospodarzy w pierwszym secie dwukrotnie odebrała podanie rywalowi, a sam ani razu nie musiał nawet bronić się przed przełamaniem i objął prowadzenie w meczu. W tym momencie, po zaledwie 30 minutach gry, Holender zrezygnował z dalszej gry z powodu kontuzji.

Widziałem, że rywal nie porusza się zbyt dobrze po korcie. Oglądałem jego poprzednie mecze i zauważyliśmy z teamem, że ma problemy z bieganiem do skrótów i starałem się to wykorzystywać. Wiedziałem, że będę musiał tak grać. Taka taktyka była przygotowana, nic mnie nie zaskoczyło – wyjaśnił po meczu 20-latek urodzony w Warszawie.

Kolejnym rywalem Maksa Kaśnikowskiego będzie Jaume Munar. – To będzie dobra szansa na sprawdzenie się. Przygotowuję się do tego wyzwania, ale też chcę potraktować ten mecz, jak każdy inny – zapowiedział polski tenisista, który z rozstawiony z numerem 3 Hiszpanem zmierzy się w czwartek.

W środę Kaśnikowsi wystąpi również z Łukaszem Kubote w grze podwójnej. Ich rywalami będą Raul Brancaccio i Pedro Martinez.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Maks Kaśnikowski (Polska, WC) – Jelle Sels (Holandia) 6:1 i krecz

San Diego. Camila Osorio lepsza od Magdaleny Fręch

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

Zawodniczki, które szybko zakończyły przygodę w tegorocznym US Open, mają w tym tygodniu okazję do walki o cenne punkty w rankingu. W kalendarzu zaplanowano bowiem między innymi imprezę rangi WTA 500 w San Diego. Niestety udział w tym turnieju zakończyła już Magdalena Fręch.

Przypomnijmy, że tenisistka z Łodzi udanie przebrnęła kwalifikacje do kalifornijskich zawodów, a w swoim pierwszym spotkaniu turnieju głównego trafiła na Camilę Osorio. W starciu tym niełatwo było wskazać faworytkę. Polka zajmuje obecnie nieco wyższą lokatę w rankingu, ale jeszcze w zeszłym roku jej kolumbijska rywalka była 33 rakietą świata. Na korzyść zawodniczki z Ameryki Południowej przemawiał też fakt, że w przeszłości pokonała już naszą reprezentantkę. Stało się to w lutym 2022 roku w meksykańskim Monterrey.

Początek drugiego pojedynku zawodniczek obfitował w przełamania. Po sześciu gemach na tablicy widniał remis, a panie odbierały sobie serwis po dwa razy. Kolejny cios wyprowadziła Osorio, która jeszcze raz przełamała Polkę, uzyskując rezultat 5:3. 21-latka nie zmarnowała tej przewagi i pewnie zamknęła seta przy swoim podaniu.

W partii drugiej zdecydowanie lepsza była Magda. Nasza tenisistka zaczęła seta od straty podania, ale potem nie dała przeciwniczce większych szans i pewnie triumfowała w tej odsłonie, tracąc zaledwie jednego gema. Oznaczało to, że mecz zostanie rozegrany na pełnym dystansie.

Otwarcie trzeciego seta także należało do Fręch. Łodzianka kontynuowała dobrą passę z poprzedniej partii i wypracowała wynik 2:0. Niestety potem do głosu doszła Osorio. Kolumbijka odrobiła straty z nawiązką i wkrótce to ona osiągnęła, korzystny dla siebie, wynik 4:2.

Nie oznaczało to jednak, że Magda się poddała. Polka natychmiast wywalczyła powrotnego „brejka”, a potem dołożyła do niego wygrany serwis. Kluczowy dla końcowego wyniku meczu okazał się gem dziesiąty. Polka serwowała w nim, by pozostać w grze, ale została przełamana do piętnastu i – po nieco ponad dwóch godzinach walki – musiała uznać wyższość rywalki.

W kolejnej rundzie zawodów w San Diego Camila Osorio zagra z Greczynką Marią Sakkari.


Wyniki

San Diego (pierwsza runda):

C. Osorio (Kolumbia) – M. Fręch 6:3 1:6 6:4

Michalski nie dał rady.

/ - , źródło: Invest Szczecin Open, foto: Materiały prasowe Invest in Szczecin

Pierwsze piłki turnieju głównego Invest in Szczecin Open poszły w ruch! W poniedziałek na korcie centralnym pojawił się pierwszy z Polaków, występujący dzięki dzikiej karcie Daniel Michalski. Warszawiak nie sprostał jednak Adrianowi Andreevowi po trzysetowej, wyrównanej walce.

 

Bułgarski tenisista przeżywa właśnie najlepszy okres w karierze, bowiem w sierpniu osiągnął 185. miejsce w rankingu ATP. Wystąpił w tym roku w kwalifikacjach do wszystkich czterech turniejów wielkoszlemowych. Do Szczecina przyjechał po raz pierwszy. Dla odmiany Daniel Michalski w tym sezonie zdobył dwa tytuły w imprezach rozgrywanych pod egidą ITF. Ponadto osiągnął m.in. ćwierćfinały w Poznaniu oraz Tampere. W Szczecinie przystąpił do rywalizacji po raz czwarty.

 

Bułgar świetnie rozpoczął mecz dwukrotnie przełamując reprezentanta Polski. Michalski próbował znaleźć odpowiedź na ataki rywala, ale receptę udało mu się znaleźć dopiero w drugim secie. Wytrzymywał dłuższe wymiany, częściej chodził do siatki i był znacznie bardziej cierpliwy. Nie wykorzystał co prawda prowadzenia z przełamaniem, ale w tie-breaku zagrał znakomicie.

 

Michalski kontynuował niezłą grę, ale Andreev trafił kilka piłek w same narożniki kortu i sytuacja diametralnie się zmieniła. Bułgar końcówkę zagrał po prostu zbyt dobrze i to on awansował do II rundy, wygrywając ostatecznie 6:1, 6:7(4), 6:4.

 

– W drugim secie zdecydowanie lepiej zacząłem. Byłem spokojniejszy, było więcej szybkiej gry na jednostajnym tempie. Niestety, jak to bywa w tenisie na tym poziomie – decydują pojedyncze piłki. Tak też się tutaj stało – przyznał Daniel Michalski po meczu.

– Wyniki nie zawsze idą z tym w parze, kiedy zmienia się trochę styl, w moim przypadku na bardziej ofensywny. Ostatnie wyniki nie są najlepsze, ale wszystkie spotkania są wyrównane. W każdym meczu jestem bardzo blisko, to dobry objaw. Tenis jest takim pięknym sportem, gdzie można lepiej grać, a w rezultacie przegrać. Jest to złożony spot, jest wiele różnych czynników, które wpływają na wynik końcowy – podkreślił polski tenisista.

 

– Bardzo szkoda tej przegranej, bo to jubileuszowa, 30. edycja turnieju, najlepszego challengera w Polsce. Spokojnie jestem w stanie stwierdzić, że to najlepszy challenger, w jakim miałem przyjemność grać. Dziękuję bardzo dyrektorowi turnieju Krzysztofowi Bobali w wiarę we mnie. Jak co roku, mówię, że mam nadzieję, że za rok nie będę potrzebował tej dzikiej karty – zakończył.

 

We wtorek w meczu dnia wystąpi Maks Kaśnikowski, a jego przeciwnikiem będzie Jelle Sels. Holender notowany jest na 247. miejscu w rankingu ATP i trzy lata temu zdołał już pokonać Polaka. W I rundzie imprezy Poznań Open wygrał z naszym tenisistą w trzech setach, dla Kaśnikowskiego będzie to więc dobra okazja do rewanżu.