Mecze reprezentantów Polski w otwartej telewizji?

/ Jarosław Truchan , źródło: własne/KRRiT, foto: AFP

Możliwe, że już od przyszłego sezonu nastąpi bardzo istotna zmiana w kwestii transmitowania meczów reprezentantów Polski podczas turniejów wielkoszlemowych. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji rozpoczyna bowiem konsultacje w sprawie aktualizacji listy tzw. ważnych wydarzeń. 

Warto wiedzieć, czym owa lista tak naprawdę jest. Zgodnie z art. 20b ust. 2 ustawy o radiofonii i telewizji, niektóre wydarzenia sportowe muszą być transmitowane w otwartych kanałach, dostępnych na terenie całego kraju. Do ważnych wydarzeń zaliczają się min. Igrzyska Olimpijskie, piłkarskie Mistrzostwa Świata oraz Mistrzostwa Europy, czy konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich. Obecnie KRRiT pracuje nad zaktualizowaniem tej listy. Wśród propozycji opublikowanych na stronie KRRiT możemy znaleźć min. mecze z udziałem reprezentantek i reprezentantów Polski w ramach czterech turniejów wielkoszlemowych. Co to oznacza dla fanów tenisa nad Wisłą w praktyce?

W Polsce prawa do pokazywania imprez wielkoszlemowych dzielą dwie stacje. Australian Open, Roland Garros oraz US Open możemy zobaczyć w Eurosporcie. Wyjątkiem jest Wimbledon, który transmitowany jest na kanałach Polsatu Sport. Obie stacje nie są ogólnodostępne. Jeśli więc aktualizacja listy ważnych wydarzeń weszłaby w życie, wielkoszlemowe mecze z udziałem biało-czerwonych doczekałyby się dodatkowych miejsc ich transmitowania. W niedalekiej przeszłości mieliśmy już do czynienia ze spotkaniami tenisowymi w otwartej telewizji. W ubiegłym sezonie mecze finałowe imprez wielkoszlemowych z udziałem Igi Świątek (podczas Roland Garros oraz US Open) do obejrzenia były nie tylko w Eurosporcie, ale również w otwartym kanale TVN. Po zaktualizowaniu ustawy stacje posiadające prawa do turniejów Wielkiego Szlema musiałyby postąpić w podobny sposób.

Od 25 września do 27 października trwa termin do zgłaszania uwag w związku z proponowanymi zmianami. Bez wątpienia byłaby to bardzo dobra decyzja dla tenisa w naszym kraju. Mecze z udziałem reprezentantów Polski trafiłyby do znacznie większego grona odbiorców. To mogłoby tylko pozytywnie wpłynąć na rozwój tej dyscypliny.

 

 

Ranking ATP. Djoković nadal liderem. Nieznaczny spadek Hurkacza

/ Piotr Rutkowski , źródło: ATP, oprac. własne, foto: AFP

Novak Djoković dalej przewodzi stawce najlepszych tenisistów na świecie. W czołowej dziesiątce nie doszło do żadnych zmian. Najlepszy z Biało-Czerwonych Hubert Hurkacz spadł z 16. na 17. miejsce.

Największe awanse spośród zawodników pierwszej setki zanotowali finalista z Chengdu – Roman Safiullin, który „przeskoczył” 14 rywali (zajmuje 41. pozycję – przyp. red.) oraz Francuz Constant Lestienne, który przesunął się ze 107. na 94. miejsce. Z kolei najbardziej spektakularne spadki w rankingu stały się udziałem Włocha Lorenzo Sonego oraz Amerykanina Marcosa Girona. Obaj obsunęli się w zestawieniu o osiemnaście pozycji. Pierwszy z wymienionych zajmuje 56. miejsce, Giron natomiast jest 82. tenisistą świata

Warto wspomnieć, że zwycięzca z Zhuhai – Karen Chaczanow zanotował awans tylko o jedno miejsce (zajmuje 14. lokatę – przyp. red.), z kolei triumfator z Chengdu – Alexander Zverev pozostał na 10. miejscu. Natomiast nie grający w obu imprezach Hubert Hurkacz został wyprzedzony przez Brytyjczyka Camerona Norrie, który doszedł do ćwierćfinału w Zhuhai.

Ranking ATP (stan na 26.09.2023):

1. (1*) Novak Djoković (Serbia) 11795

2. (2) Carlos Alcaraz (Hiszpania) 8535

3. (3) Daniłł Miedwiediew 7280

4. (4) Holger Rune (Dania) 4710

5. (5) Stefanos Tsitsipas (Grecja) 4615

6. (6) Andriej Rublow 4515

7. (7) Jannik Sinner (Włochy) 4465

8. (8) Taylor Fritz (USA) 3955

9. (9) Casper Ruud (Norwegia) 3560

10. (10) Alexander Zverev (Niemcy) 3280

*miejsce w poprzednim zestawieniu

Miejsca Polaków:

17. Hubert Hurkacz 1990

241. Kamil Majchrzak 255

275. Daniel Michalski 213

303. Kacper Żuk 186

308. Maks Kaśnikowski 181

W tym tygodniu rozpocznie się turniej ATP 250 w Astanie oraz impreza ATP 500 w Pekinie. Niestety zabraknie reprezentantów Polski w grze pojedynczej.

Chengdu. Drugi w sezonie tytuł Zvereva

/ Piotr Rutkowski , źródło: ATP, oprac. własne, foto: AFP

Alexander Zverev (10. ATP) wygrał z Romanem Safiullinem (55. ATP) w finale turnieju ATP 250 w chińskim Chengdu. To drugi w sezonie, a dwudziesty pierwszy ogółem, tytuł tenisisty z Hamburga.

Przed finałowym spotkaniem Zverev z szacunkiem wyrażał się o swoim przeciwniku, dla którego była to pierwsza okazja do walki o tytuł rangi ATP.

– Myślę, że podczas tego turnieju był jednym z najniebezpieczniejszych graczy. To ktoś, kto gra bardzo szybko, uderza piłkę niezwykle mocno i czasami brakuje mu konsekwencji. W tym tygodniu oczywiście gra wyjątkowo dobrze. A wówczas jest jednym z najniebezpieczniejszych graczy – komplementował finałowego rywala tenisista z Hamburga.

Mecz miał bardzo wyrównany przebieg. W pierwszym secie nie nastąpiło ani jedno przełamanie, pomimo kilku szans zwłaszcza dla Safiullina. Jednak co się odwlecze to nie uciecze, i w tie-breaku wyraźnie lepszy był podopieczny Andrieja Kuzniecowa. Drugi set rozpoczął się idealnie dla mniej utytułowanego z tenisistów, który przełamał Zvereva już w jego pierwszym gemie serwisowym. Jednak po chwili grający pod neutralną flagą Rosjanin stracił wypracowaną wcześniej przewagę i podobnie jak w premierowej partii doszło do tie-breaka, w którym nieznacznie lepszy okazał się Zverev. Punktem kulminacyjnym decydującej odsłony okazał się gem czwarty, w którym tenisista z Hamburga przełamał Safiullina. Dla tenisisty zza naszej zachodniej granicy jest to drugie zwycięstwo w drugim pojedynku z tenisistą z Podolska.

Dla niemieckiego tenisisty triumf w Chengdu to drugie tegoroczne zwycięstwo. Poprzednio nie miał sobie równych w rozgrywanym w Hamburgu pod koniec lipca turnieju rangi ATP 500.

Kolejną imprezą z udziałem Zvereva będzie rozgrywana w Pekinie o randze ATP 500. Pierwszym rywalem aktualnego mistrza olimpijskiego ma być Argentyńczyk Diego Schwartzman.

Droga Zvereva do tytułu w Chengdu:

I runda – wolny los

II runda – Pawieł Kotow (Q) 7:6(5), 4:6, 6:1

Ćwierćfinał – Miomir Kecmanović (Serbia, 7) 5:7, 7:5, 6:2

Półfinał – Grigor Dimitrov (Bułgaria, 3) 6:3, 7:6(2)

Finał – Roman Safiullin 6:7(2), 7:6(5), 6:3


Wyniki

Finał singla:

Alexander Zverev (Niemcy, 1) – Roman Safiullin 6:7(2), 7:6(5), 6:3

Zhuhai. Pierwszy od pięciu lat tytuł Chaczanowa!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Choć może ciężko w to uwierzyć, to aż pięć lat czekał Karen Chaczanow na swój piąty tytuł w cyklu ATP. Rosjanin potrzebował powrotu turnieju do Chin, gdzie zdobył swoje pierwsze trofeum, by się przełamać.

Tenisista z Moskwy w 2016 roku odniósł swój pierwszy triumf w turnieju WTA podczas zawodów w Chengdu. W 2018 roku dołożył do swojego dorobku kolejne trzy trofea, w tym wygraną w paryskim Mastersie. Od tamtej pory, mimo ciągłej obecności w czołówce, nie tylko nie wzbogacił swojej gabloty o kolejny puchar, ale i miał problem z dochodzeniem do finałów. Udało mu się to tylko podczas igrzysk w Tokio i ubiegłorocznego turnieju w Adelajdzie.

Teraz wreszcie się przełamał i choć w tym tygodniu odbywał się również turniej w Chengdu, z którym ma dobre wspomnienia, to postanowił wystąpić w Zhuhai, gdzie był rozstawiony z „1”.  W finale mierzył się z turniejową „8” Yoshihito Nishioką. Dla Japończyka był to pierwszy finał od ubiegłorocznego triumfu w Seulu. Z Chaczanowem nie ma jednak korzystnego bilansu. Przed wtorkowym meczem rywalizowali czterokrotnie i Nishioka wygrał tylko przed rokiem w Waszyngtonie. W tym sezonie Rosjanin rozgromił go w Australian Open.

Pierwszy set finału w Zhuhai był wyrównany. Choć Chaczanow zdobył przewagę przełamania w piątym gemie, to nie potrafił jej utrzymać. Japończyk wyrównał na 4:4, a miał nawet okazje, by zrobić to szybciej. Rosjanin był bliski prowadzenia 5:4, po którym byłby o jeden gem serwisowy od triumfu. Jednak rywal się wybronił i doprowadził do tiebreaka. W nim najwyżej rozstawiony tenisista zupełnie przejął jednak inicjatywę. Od stanu 1:2 nie przegrał już żadnego punktu.

Natchnęło to Rosjanina przed drugą partią. W niej Chaczanow nie dawał już swojemu rywalowi najmniejszych szans. Pewna gra, agresywny serwis, ale też znakomity return, pozwoliły mu nie stracić więcej niż jednego gema. Mierzący 170 cm Nishioka nie jest może najlepiej serwującym zawodnikiem w tourze, ale w drugiej partii miał 100% celności własnego podania. Rosjanina zdecydowanie należy zatem pochwalić za to, jak spisywał się przy odbiorze.


Wyniki

Karen Chaczanow (1) – Yoshihito Nishioka (Japonia, 8) 7:6(2), 6:1

Iga Świątek szczerze o swoich umiejętnościach gry na trawie

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Iga Świątek jest już w Tokio. Polka wystartuje w – rozgrywanym w tym mieście – turnieju rangi WTA 500, a przed jego rozpoczęciem wzięła udział w sesji pytań i odpowiedzi. Jednym z poruszonych tam zagadnień było to, jak mistrzyni Rolanda Garrosa czuje się na nawierzchni trawiastej.

W ostatnim tygodniu nasza reprezentantka nie walczyła o punkty do rankingu WTA. Druga rakieta świata zrezygnowała ze startu w meksykańskiej Guadalajarze i udała się do Azji. Cykl imprez odbywających się na tym kontynencie Iga zacznie od zmagań w stolicy Japonii, w których jest rozstawiona z „jedynką”.

Oznacza to, że w pierwszej rundzie Polka dostała wolny los i miała więcej czasu dla kibiców. Podczas specjalnie zorganizowanej sesji typu „Q&A” fani dowiedzieli się między innymi tego, co raszynianka sądzi o swoich umiejętnościach gry na trawie. Opowiadając o tej kwestii, tenisistka stwierdziła:

Wciąż potrzebuję około dwóch lat, by być lepszą na tej nawierzchni. Jestem jeszcze młoda i przede mną co najmniej dziesięć lat kariery, więc mam sporo czasu na poprawę. Staram się po prostu wygrać każdy turniej, w którym startuję i z niczym się nie spieszę – podkreśliła.

Przemyślenia te są zgodne z wcześniejszymi słowami Igi, które padły po tegorocznym Wimbledonie. Polka osiągnęła tam ćwierćfinał, po którym napisała w mediach społecznościowych:

Jestem dumna z części sezonu, rozgrywanej na kortach trawiastych. Wzięłam udział w dwóch turniejach, osiągając półfinał i ćwierćfinał. To spory krok naprzód, a ja włożyłam w niego wiele pracy. Dużo się nauczyłam i – co istotne – czułam radość z gry. Wiemy już, co wymaga poprawy i na czym należy się skupić. To dla mnie najważniejszy zysk z tegorocznego cyklu. Dziękuję moim trenerom i pani psycholog, która pomogła mi uwierzyć w moje możliwości i cieszyć się występami na trawie – podsumowała wtedy Świątek.

W pierwszym meczu w Tokio Iga Świątek zagra z reprezentantką gospodarzy – Mai Hontamą.