Djoković o konieczności zmiany we współpracy z bukmacherami

/ Izabela Modrzewska , źródło: ubitennis.net/ oprac.własne, foto: AFP

Zdaniem Novaka Djokovica turnieje, które są sponsorowane przez bukmacherów, powinny przeznaczać zawodnikom część wygenerowanego zysku.

W ostatniej kampanii stowarzyszenia Professional Tennis Players Association (PTPA), którego współzałożycielem jest serbski tenisista przyznał, że zawodnicy powinni otrzymywać część dochodów od turniejów współpracujących z bukmacherami. Jego zdaniem, jest to dobre rozwiązanie jeśli organizacje tenisowe nie zmienią swojego stanowiska dotyczącego zakazu reklamowania takich firm na swoich strojach.

Osobiście pewnie nie nosiłbym logo takiego sponsora na moim stroju, ale wiem, że prawdopodobnie 95 procent tenisistów by to zrobiło. Wspierałbym to działanie, ale skoro jest to zakazane, to zasługujemy na połowę zysku, który generuje turniej z umów sponsorskich z bukmacherami – podkreślił lider rankingu ATP.

36-latek dodał, że jest świadomy, że mała część zysków jest przeznaczona fundusz emerytalny dla tenisistów, jednak zawodnicy powinni walczyć o więcej, zwłaszcza że emerytura przysługuję im dopiero w wieku 50 lub 55 lat. – Jeśli tenisiści kończą karierę mając 30, 35 lat, muszą czekać dwadzieścia kolejnych lat żeby korzystać z tych świadczeń – dodał.

Djoković twierdzi, że kwestia umów sponsorskich z bukmacherami była poruszana jeszcze przed powstaniem PTPA, w ATP Players Council, jednak w nieco innej formie.

Za każdym razem kiedy adresowaliśmy ten problem, dyskusja toczyła się wokół integralności i etyki. Rozmowa wyglądała tak „Musimy się upewnić, że zawodnicy nie oszukują, nie grają w zakładach bukmacherskich i nie są na to narażeni”. Zgadzam się z tym i popieram to, ale jest to pewnego rodzaju psychologiczna gra, na której się skupiamy, a nie dotykamy prawdziwego problemu – podsumował. 

Santa Margherita di Pula. Szczęśliwe miejsce Michalskiego!

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: materiały prasowe PZT

Daniel Michalski zwyciężył w imprezie rangi ITF z pulą nagród 25 tysięcy dolarów. Polak w finale pokonał Federico Arnaboldiego i zdobył trzeci w tym sezonie tytuł tej rangi w szczęśliwej dla siebie włoskiej miejscowości.

Reprezentant Biało-Czerwonych w zawodach został rozstawiony z numerem 1 i  bardzo dobrze wywiązał się z roli faworyta. W drodze do finału w czterech meczach stracił zaledwie trzynaście gemów.

W pojedynku o decydującym tytule musiał jednak zdecydowanie ciężej zapracować na zwycięstwo. Warszawianin już w pierwszym gemie zdobył przełamanie, ale Włoch błyskawicznie odrobił stratę. Michalski utrzymał jeszcze podanie na 2:1, ale od tego momentu na korcie dominował już tenisista z Półwyspu Apenińskiego, który zdobył pięć gemów z rzędu i objął prowadzenie w meczu.

W drugiej odsłonie spotkania Polak podniósł poziom swojej gry i mecz się wyrównał. Michalski jako pierwszy odebrał podanie rywalowi na 2:1, ale Arnaboldi ponownie błyskawicznie odrobił stratę. O losach tej części meczu zadecydował „break”, którego reprezentant Biało-Czerwonych zdobył w siódmym gemie. Tym razem tę przewagę utrzymał już do końca i wyrównał stan rywalizacji.

W decydującej partii walka również była zacięta. Wiele gemów toczyło się na przewagi, ale w kluczowych momentach skuteczniejszy był tenisista rozstawiony z numerem 1. Włoch obronił się przed przełamaniem w pierwszym gemie, ale w trzecim i piątym gemie ta sztuka już mu się nie udała. Arnaboldi w tej części meczu miał łącznie pięć szans na „breaka”, ale Michalski za każdym razem potrafił się wybronić. Polak pierwszą piłkę meczową wypracował sobie już przy wyniku 5:1, ale rywal zdołał ją jeszcze zniwelować i utrzymał podanie. Po zmianie stron był już jednak bezradny. Warszawianin wygrał własny serwis bez straty punktu i po trzech godzinach walki mógł się cieszyć ze zwycięstwa.

W sobotę Polak zdobył trzeci tytuł w imprezie z pulą nagród 25 tysięcy dolarów w tym sezonie. Miejscowość Santa Margherita di Pula jest niezwykle szczęśliwa dla Michalskiego, który zwyciężał tutaj w tym roku również w kwietniu i maju.


Wyniki

Finał singla

Daniel Michalski (Polska, 1) – Federico Arnaboldi (Włochy, 8) 2:6, 6:4, 6:2

Porażka Magdy Linette w finale

/ Adam Romer , źródło: Własne, foto: AFP

Magda Linette przegrała finał turnieju Guanghzou Open z reprezentantką gospodarzy Xiyu Wang. Chinka okazała się zdecydowanie lepsza, oddając poznaniance tylko dwa gemy. Dla Wang to pierwszy tytuł rangi WTA.

 

Linette doskonale prezentowała się przez cały tydzień rywalizacji w Kantonie. Pokonała kolejno cztery rywalki i awansowała do pierwszego finału WTA w tym roku, co dało jej najlepszy wynik od stycznia i występu w półfinale Australian Open.

Niestety finał nie ułożył się po myśli poznanianki. Wang, sklasyfikowana aktualnie na 88 miejscu w rankingu WTA zagrała niemal perfekcyjny mecz. Od pierwszego gema grała szybko, mocno i agresywnie. Linette wyglądała na zmęczoną i wyraźnie nie nadążała za tempem gry Chinki. Pierwszy set toczył się praktycznie „do jednej bramki”. Wang wygrywała wszystkie najważniejsze piłki. Trzykrotnie przełamała Polkę i po 31 minutach zapisała po swojej stronie sześć gemów, nie tracąc żadnego.

Nadzieja w serca kibiców Polki odżyła na początku drugiego seta. Wang znów zaczęła doskonale – od prowadzenia 2:0, ale Linette wreszcie wygrała swój gem serwisowy i zaraz potem przełamała rywalkę (jak się potem okazało jedyny raz). Zrobiło się 2:2. Losy finału rozstrzygnęły się w kolejnych trzech gemach. W piątym gemie Polka obroniła dwa pierwsze breakpointy, ale przy trzecim musiała skapitulować. Podobnie wyglądał kolejny gem serwisowy Linette, gdy Polka nie wykorzystała szansy na wygranie serwisu. Chinka wykorzystała drugą szansę i wyszła na prowadzenie 5:2, którego już nie oddała.

Wang od poniedziałku zostanie 58 rakietą świata (najwyżej była 49), a Linette awansuje o dwie pozycje na miejsce 25. Kolejnym startem Polki ma być turniej WTA 1000 w Pekinie.


Wyniki

Wynik finału turnieju WTA Guanghzou Open:

Xiyu Wang (Chiny) – Magda Linette  (1) 6:0, 6:2.

Tokio. Iga Świątek poznała potencjalne rywalki w debiucie

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Iga Świątek będzie najwyżej rozstawioną tenisistką rozpoczynającego się w poniedziałek turnieju WTA 500 w Tokio. Polka, dla której będzie to debiut w imprezie w stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, poznała rywalki z jakimi przyjdzie jej się zmierzyć.

Po rywalizacji na nowojorskich kortach najlepsza polska tenisistka udała się na krótki odpoczynek i przystępuje do jednego z dwóch azjatyckich turniejów, jakie odbędą się na przełomie września i października.

Jako turniejowa jedynka czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa ma wolny los w pierwszej rundzie. Przeciwniczkę w meczu drugiej rundy wyłoni raszyniance mecz pomiędzy Nao Hibino oraz zawodniczką z kwalifikacji. W meczu 1/4 finału wiceliderka światowego rankingu może się spotkać z turniejową „ósemką”, Weroniką Kudermietową. Drugą najwyższą tenisistką w górnej połówce drabinki jest Jelena Rybakina. I to właśnie z Kazaszką może przyjść Polce rozegrać mecz dający awans do półfinału. Jednak nim urodzona w Moskwie zawodniczka miałaby wystąpić w 1/2 finału, w meczu ćwierćfinałowym może jej przyjść się zmierzyć z broniącą tytułu Ludmiła Samsonovą.

Po zakończeniu rywalizacji w Tokio, tenisowa rywalizacja wraz z Igą Świątek przeniesie się do Pekinu. W stolicy Chin panie wystąpią w turnieju WTA 1000.

Federer optymistycznie o przyszłości tenisa

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Roger Federer przeszedł na sportową emeryturę w 2022 roku, ale nadal pozostaje niezwykle popularny i lubiany. W tym tygodniu tenisista dogląda przebiegu Pucharu Lavera, którego jest pomysłodawcą, a jego obecność w Vancouver stała się okazją do przeprowadzenia z nim wywiadu. W rozmowie ze stacją Eurosport Szwajcar ocenił kondycję współczesnego tenisa.

42-letni Federer pożegnał się ze światowymi kortami właśnie podczas zeszłorocznej edycji Laver Cup. Utytułowany zawodnik rozegrał wtedy mecz gry podwójnej w parze z Rafaelem Nadalem, a tym razem będzie z boku śledził drużynową rywalizację dawnych kolegów. Przed startem zmagań Europy z Resztą Świata Roger został zapytany, co sądzi o najnowszej historii tenisowych rozgrywek:

– To, co w Nowym Jorku zrobiła Coco Gauff, pokazuje, że współczesny tenis jest w dobrej kondycji. Udało jej się dokonać rzeczy niezwykłej. Ta dziewczyna jest w tourze pięć lat i jest wspaniała. Jeśli chodzi o mężczyzn, to również nie zabrakło pamiętnych momentów. Novak na nowo pisze historię naszego sportu, Alcaraz wykorzystał szansę na Wimbledonie, a Miedwiediew znów był znakomity w US Open.

Do czołówki weszło wielu młodych zawodników, z którymi nie miałem okazji grać. Mówię tu o Rune, Sinnerze czy właśnie Alcarazie. Szkoda, że już się z nimi nie zmierzę, ale przyszłość rysuje się w jasnych barwach.

Tenis nie stoi w miejscu. Cały czas się zmienia, a w Pucharze Lavera najbardziej lubię oglądanie i komentowanie gry na żywo. Ten format miał zebrać w jednym miejscu najlepszych graczy i włączyć do akcji dawne legendy dyscypliny. Efekt końcowy przekroczył moje oczekiwania. Ponadto dzięki turniejowi wracam myślami do mojego ostatniego meczu i ogarnia mnie nostalgia. Te zawody powodują, że w szatniach panuje nieco inny klimat. Współpraca takich zawodników jak ja, Rafa czy Novak to coś cudownego. Bardzo się cieszę, że tu jestem. Turniej może nie trwa długo, ale na pewno nie zabraknie w nim ekscytacji i pięknych pojedynków – podsumował.

W tym roku w Pucharze Lavera pierwszy raz wystartuje Hubert Hurkacz. Zeszłoroczną edycję tych zawodów wygrała ekipa Reszty Świata.

Puchar Lavera. Mocne otwarcie drużyny Świata

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.tennisworld.com, foto: AFP

Cztery wygrane mecze ma na koncie drużyna Świata po pierwszym dniu towarzyskiego turnieju o Puchar Lavera.

Dwie zmiany zaszły w składzie drużyny Europy w ostatnim tygodniu poprzedzającym starty rywalizacji w kanadyjskim Vancouver. Arthur Fils zastąpił Stefanosa Tsitsipasa. Z kolei Alejandro Davidovich Fokina został powołany przez kapitana Bjorna Borga w miejsce Holgera Rune.

I zarówno Francuz jak i Hiszpan wystąpili pierwszego dnia rywalizacji tegorocznej edycji o Puchar Lavera. Rywalem sklasyfikowanego na 44. miejscu w rankingu ATP nastolatka znad Sekwany był Ben Shelton. I to właśnie Amerykanin zwyciężył. A tym samym pierwszy raz w sześcioletniej historii imprezy to Drużyna Świata wygrała mecz otwarcia o trofeum zdobywcy klasycznego Wielkiego Szlema.

W drugim piątkowym spotkaniu singlowym doszło do rywalizacji Francisco Cerundolo i Alejandro Davidovich Fokina. Było to pierwsze w karierze spotkanie obu panów. A zwycięstwem zakończył je zawodnik z Ameryki Południowej, podwyższając tym samym stan rywalizacji na 2:0.

– Występ tutaj to super sprawa. Niezmiernie się cieszę, że mogę tu być. Myślę, że zagrałem całkiem dobrze. Od początku spotkania dobrze się czułem na korcie. Cieszę się, że udało mi się wygrać i dołożyć kolejny punkt dla mojej drużyny. Już się nie mogę doczekać kolejnych spotkań – skomentował występ Cerundolo.

Ostatni singiel pierwszego dnia rywalizacji stał się udziałem Gaela Monfilsa oraz Felixa Auger-Aliassime’a. I było to pierwsze spotkanie zawodników, którzy przed tegoroczną rywalizacją w Pucharze Lavera mieli okazję się ze sobą mierzyć na światowych kortach. Przed dwoma laty podczas turnieju w Rotterdamie w dwóch setach górą był Francuz. Tym razem jednak będący ostatnio w głębokim kryzysie Kanadyjczyk, ku ucieszę kibiców, okazał się lepszy.

Głównym punktem zeszłorocznej edycji Pucharu Lavera było pożegnanie z tenisowymi kortami Rogera Federera. W tym roku Szwajcar jest gościem specjalnym tegorocznych zmagań. Były znakomity tenisista wziął udział w ceremonii rzutu monetą przed ostatnim meczem pierwszego dnia rywalizacji, w którym zmierzyli się Tommy Paul i Frances Tiafoe z jednej strony siatki i Andriej Rublow z Arthurem Filsem po drugiej. Losowanie wygrała para z Europy, ale całe spotkanie zwycięstwem zakończyli „światowcy”.


Wyniki

Świat – Europa 4:0

Ben Shelton – Arthur Fils 7:6(4), 6:1

Francisco Cerundolo – Alejandro Davidovich-Fokina 6:3, 7:5

Felix Auger-Aliassime – Gael Monfils 6:4, 6:3

T. Paul, F. Tiafoe – A. Fils, A. Rublow 6:4, 4:6, 10-6

Guadalajara. Powrót Sakkari

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto: AFP

Maria Sakkari i Caroline Dolehide spotkają się w sobotnim finale turnieju WTA 1000 w Guadalajarze. Dla Amerykanki jest to pierwszy w karierze finał imprezy kobiecego cyklu.

Konia z rzędu temu kto przed rozpoczęciem rywalizacji w Meksyku obstawiał taki właśnie skład finału. Po tym jak w meczu trzeciej rundy z imprezą pożegnała się najwyżej rozstawiona Ons Jabeur, awans do finału z górnej połówki drabinki stał się sprawą otwartą. Pogromczyni Tunezyjki w spotkaniu 1/4 finału uległa w trzech setach Caroline Dolehide. I to właśnie Amerykanka jako pierwsza zapewniła sobie miejsce w meczu o tytuł. Przepustkę do finału stała się wygrana nad Sofią Kenin.

W obu odsłonach niżej notowana tenisistka ze Stanów Zjednoczonych musiała gonić wynik. W pierwszej odsłonie mistrzyni Australian Open 2020 prowadziła 4:2. Jednak Dolehide wygrała kolejne pieć z sześciu rozegranych gemów i już tylko jeden set dzielił ją od awansu do finału. Podobną serię sklasyfikowana na 111. miejscu w rankingu tenisistka zanotowała w drugim secie. Kenin prowadziła 3:1. Jednak od tego momentu nie wygrała już ani jednego gema i straciła szansę na drugi, po zeszłotygodniowym w San Diego, finał z rzędu.

– To niesamowite uczucie, jestem bardzo podekscytowana jutrzejszym finałem. Jestem z siebie bardzo dumna, ponieważ nie jest łatwo pokonać Kenin. Musiałam spróbować poprawić kilka rzeczy, ostatecznie zagrałam mądrze – powiedziała 25-latka, która w sobotnim finale stanie na przeciwko Marii Sakkari.

Greczynka w drugim piątkowym półfinale, w którym zmierzyła się z Caroline Garcią, nie dała Francuzce większych szans. W trwającym 71 minut spotkaniu tenisistka z Hellady oddała rywalce jedynie trzy gemy. Był to efekt między innymi niemal bezbłędnej gry turniejowej „dwójki”. Popełniła ona jedynie siedem niewymuszonych błędów przy dwudziestu rywalki.

– Od pierwszego dnia poczułam, że może to być ten tydzień. To miejsce, w którym pokonam wiele trudnych przeszkód i trudnych emocji. Nie chcę wracać do US Open, bo to już minęło, ale jestem bardzo szczęśliwa, że znów zagram w finale i mogę zostać do końca turnieju. Nie mogłam prosić o nic lepszego w tym roku – powiedziała Sakkari, która drugi rok z rzędu wystąpi w finale imprezy w Guadalajarze. Przed rokiem musiała uznać wyższość Jessici Peguli.

Sobotnie spotkanie będzie pierwszym pojedynkiem Dolehide i Sakkari. Amerykanka w pierwszym finale imprezy głównego cyklu powalczy o premierowy triumf. Z kolei dla Greczynki będzie to dziesiąty w karierze mecz o tytuł. Jednak z finałowego zwycięstwa cieszyła się jak dotąd tylko raz. W 2019 roku w turnieju WTA 250 w Rabacie.


Wyniki

Półfinały:

Maria Sakkari (Grecja, 2) – Caroline Garcia (Francja, 3) 6:3, 6:0

Caroline Dolehide (USA) – Sofia Kenin (USA) 7:5, 6:3