US Open. Dabrowski i Routliffe mistrzyniami debla

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Gabriela Dabrowski oraz Erin Routliffe zostały najlepszymi deblistakmi  tegorocznego US Open. W niedzielnym finale kanadyjsko-nowozelandzka para okazała się lepsza od Laury Sigemund i Wiery Zwonariowej po dwóch setach gry.

W meczu o tytuł zagrały dwa nisko rozstawione duety. Po pierwszym secie było jednak widać, że znalazły się w nim nieprzypadkowe osoby. Panie skutecznie trzymały się serwisu. Po czterech gemach pojawiły się pierwsze break pointy – miały je Dabrowski i Routliffe. Mimo konieczności bronienia aż czterech piłek na przełamanie, Sigemund i Zwonariowa zdołały wyjść z tarapatów. W bardziej zaawansowanej fazie seta returnujące nie miały wiele do powiedzenia (poza grą na przewagi i kolejnym break pointem niewykorzystanym przez Kanadyjkę i Nowozelandkę przy 4:4). To doprowadziło do tie breaka. Na jego początku duet rozstawiony z „dwunastką” złapał gorszy moment, ich rywalki wyszły na prowadzenie 4-0. Później Niemka i Rosjanka odrobiły jednak straty, od tego momentu gra była bardzo wyrównana. Panie długo szły niemal punkt za punkt. Rozstrzygnięcie przyszło dopiero po długiej grze na przewagi. Wtedy czwartą piłkę setową wykorzystały Dabrowski i Routliffe.

Początek drugiej partii był zupełnie inny, pełno było break pointów i przełamań. Po czterech szalonych gemach przewagę gema wygranego przy podaniu przeciwniczek miały tenisistki z Kanady i Nowej Zelandii. Później ich przewaga była bardzo widoczna – Dabrowski i Routliffe bez większych problemów grały przy serwisie, podczas gdy Sigemund i Zwonariowa mocno się trudziły z utrzymaniem podania. Najlepszym dowodem był siódmy gem, podczas którego rozegrano aż 19 punktów. Wtedy niemiecko-rosyjskiej parze udało się obronić przed kolejnym przełamaniem, lecz niedługo później zawodniczki rozstawione z „szesnastką” wykorzystały kolejnego break pointa. Był on równocześnie piłką meczową.


Wyniki

Finał debla:

Gabriela Dabrowski, Erin Routliffe (Kanada, Nowa Zelandia, 16) – Laura Sigemund, Wiera Zwonariowa (Niemcy, 12) 7:6(11), 6:3

Bari. Koncert w finale, będzie powrót do Top 100!

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

Katarzyna Kawa i Anna Siskova okazały się bezkonkurencyjne w turnieju gry podwójnej w imprezie Open delle Puglie rangi WTA 125. W finale Polka i Czeszka nie dały szans Valentinie Grammatikopoulou i Elixane Lechemii. 

Reprezentantka Biało-Czerwonych i jej partnerka w drodze do finału straciły tylko jednego seta. W ćwierćfinale stoczyły bardzo zacięty pojedynek z Karoliną Kubanovą i Alexandrą Osborne.

W spotkaniu decydującym o tytule po drugiej stronie siatki stanęły Valentini Grammatikopoulou i Elixane Lechemia. Greczynka i Francuzka w niedzielę były jednak całkowicie bezradne. W pierwszym secie zdołały urwać tylko jednego gema. W drugiej partii walka była trochę bardziej wyrównana, ale tylko na początku. Grammatikopoulou i Lechemia zdobyły przełamanie na 2:1. Na więcej rywalki już im jednak nie pozwoliły. Podopieczna Grzegorza Garczyńskiego i jej partnerka wygrały pięć kolejnych gemów, dzięki czemu po zaledwie 56 minutach gry mogły cieszyć się z wygranej.

Katarzyna Kawa w niedzielę zdobyła 24. zawodowy tytuł w grze podwójnej, ale dopiero czwarty rangi WTA 125. Dzięki punktom zdobytym we Włoszech Polka powróci do czołowej setki rankingu deblistek.

Polka w Bari rywalizowała również w grze pojedynczej, w której dotarła do ćwierćfinału.


Wyniki

Finał debla

K. Kawa, A. Siskova (Polska, Czechy, 4) – V. Grammatikopoulou, E. Lechemia (Grecja, Francja) 6:1, 6:2

US Open. Czy Miedwiediew ponownie zdoła zaskoczyć Dżokovicia?

/ Kacper Roguski , źródło: własne, foto: AFP

Finał mężczyzn w US Open 2021 miał tych samych aktorów, co w tym roku. Wtedy nieoczekiwanie Daniił Miedwiediew pokonał Novaka Dżokovica 6:4 6:4 6:4. Czy Rosjanin i tym razem znajdzie sposób najbardziej utytułowanego tenisistę wszechczasów?

Nieduża jest grupa tenisistów, która potrafiła pokonać Novaka Dżokovicia w wielkoszlemowym finale. Decydujące mecze z Serbem wygrywali: Federer, Nadal, Murray, Wawrinka, Alcaraz i Miedwiediew. Teraz Rosjanin ma szanse powtórzyć ten sukces, bo zdaje się być w podobnie formie, jak w 2021 roku. Turniejowa „trójka” lubi korty w Nowym Jorku. To w US Open zagrał pierwszy wielkoszlemowy finał (2019), a także zaliczył pierwszy i jedyny do tej pory triumf (2021). W drodze do tegorocznego finału Miedwiediew nie miał łatwej przeprawy. Rywalizował z oponentami, którzy w ostatnich tygodniach imponowali formą (De Minaur, Baez), a także pokonał dwóch zawodników z czołowej dziesiątki rankingu – Rublowa oraz Alcaraza.

Półfinałowe zwycięstwo nad Hiszpanem może być dla Miedwiediewa przełomowe. W ostatnich miesiącach obserwowaliśmy rywalizacje Alcaraza z Dżokoviciem zwieńczoną znakomitymi jakościowo finałami Wimbledonu i Cincinnati Masters. Wydawało się, że taki sam finał zaobserwujemy z Nowym Jorku, ale w tym układzie bardzo namieszał Rosjanin, który z meczu na mecz w US Open wygląda pewniej i solidniej. Za zwycięstwem Miedwiediewa w finale przemawia jego rosnąca forma, pewność siebie nabyta zwycięstwem nad Alcarazem, a także znajomość i brak strachu przed rywalem, którego już zdołał w decydującym spotkaniu US Open pokonać dwa lata temu.

Dla Dżokovicia wszystkie tegoroczne turnieje Wielkiego Szlema kończyły się w finałach. Serb wygrał Australian Open i French Open, a w Wimbledonie przegrał z Alcarazem. Dzięki doskonałej grze w Wielkich Szlemach, a także zwycięstwu w Cincinnati Dżoković wyprzedził w rankingu dotychczasową jedynkę – Alcaraza. W US Open Dżoković napotkał duży opór ze strony swojego rodaka Laslo Dżere w trzeciej rundzie. Serb przegrał dwie pierwsze partie, ale ostatecznie zwyciężył 3:2. Poza tą nieoczekiwaną gonitwą Dżoković nie przegrał seta, a w ćwierćfinale i półfinale wyraźnie pokonał reprezentantów gospodarzy – Taylora Fritza i Bena Sheltona.

Forma Dżokovicia zdaje się być wysoka. Potwierdza to względnie spokojna droga do finału, a także doskonały turniej w Cincinnati. W decydującym spotkaniu Serb zmierzy się z Miedwiediewem po raz 15.. Dżoković prowadzi w rywalizacji 9-5, a ostatni mecz wygrał Rosjanin w Dubaju 6:4 6:4. Poza spokojną drogą do finału i wysoką formą Serb ma też atut doświadczenia i znakomitego przygotowania fizycznego. Tenisista z Półwyspu Bałkańskiego dobrze radził sobie z trudnymi warunkami atmosferycznymi. W spotkaniu z Fritzem wytrzymał wysokie temperatury i wilgotność. W tym roku tenisista z Belgradu koncentrował się na turniejach wielkoszlemowych przez co opuścił parę imprez. Chociażby przed US Open zrezygnował ze startu w Toronto. Z racji, że obaj tenisiści zdają się rosnąć z meczu na mecz spotkanie finałowe powinno się przeciągnąć. Nie należy sądzić, że pojedynek potrwa trzy sety tak jak to miało miejsce w ich finale sprzed dwóch lat.


Wyniki

Finał singla mężczyzn

Novak Dżoković (Serbia, 2) – Daniił Miedwiediew (3)

Gauff i Sabalenka komentują finał US Open

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.usopen.com, foto: AFP

Finał tegorocznego US Open zakończył się zwycięstwem Coco Gauff, która pokonała nową liderkę rankingu WTA Arynę Sabalenkę. Choć po ostatniej piłce nastroje Amerykanki i Białorusinki były diametralnie różne, obie tenisistki obszernie odpowiadały na pytania mediów na konferencji prasowej.

Potyczka o tytuł mistrzyni na kortach Flushing Meadows trwała nieco ponad dwie godziny. Ostatecznie – po trzech setach – lepsza okazała się faworytka gospodarzy. Pierwszych wywiadów 19-letnia Gauff udzielała jeszcze na stadionie. Zawodniczka powiedziała:

Jestem trochę w szoku. Porażka w finale French Open złamała mi serce, ale czułam, że to próba, zesłana na mnie przez Boga. Dzięki temu doświadczeniu dzisiejszy triumf jest jeszcze słodszy. Wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko, by mieć jakiekolwiek szanse – podkreśliła.

Kolejnymi przemyśleniami Amerykanka podzieliła się na spotkaniu z dziennikarzami w centrum prasowym. Mistrzyni zaczęła od opisu ogólnych wrażeń, dotyczących spotkania:

Szczerze mówiąc, trudno o bardziej dramatyczny finał. Chciałam podejść do tego meczu, tak jak do każdego innego i nie byłam mocno zdenerwowana. Ona zaczęła bardzo dobrze, pokazywała znakomity tenis. Byłam jednak przygotowana na to, że będzie ciężko i będę musiała rozwiązać problemy, jakie pojawią się w trakcie gry. Aryna jest twardą rywalką i oczywiście jestem szczęśliwa z powodu końcowego rezultatu.

Tegoroczny Roland Garros był swego rodzaju punktem zwrotnym. Byłam pod presją, bo broniłam punktów za finał. Nie udało się, ale to była okazja do resetu. Porażka na Wimbledonie była ciężka, ponieważ czułam, że grałam tam dobrze.

– W tym finale nie zmieniałam jednak wiele, jeśli chodzi o przygotowanie mentalne. Ona spycha cię do defensywy i nie jest łatwo z nią grać. Pamiętam jednak jedno udane minięcie, po którym publiczność mocno się zaangażowała. Od tego momentu wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku.

– Nie powiedziałabym, że w trakcie turnieju zaczęłam czuć, że mogę wygrać. Te myśli przyszły dopiero po półfinale, ale starałam się, by mną nie zawładnęły. Tak się stało przy okazji French Open. Za bardzo chciałam zwyciężyć i się nie udało. Właśnie dlatego wieczorem zadzwoniłam do mojego chłopaka i rozmawialiśmy do pierwszej w nocy. Po przegranym pierwszym secie nadal nie straciłam wiary. Postanowiłam dać z siebie wszystko i zobaczyć, co się wydarzy.

– Pamiętam, jak obserwowałam Igę odbierającą trofeum na Roland Garros. Nie odrywałam od niej oczu i postanowiłam, że też chcę poczuć to, co ona. Dziś tego dokonałam. To nieco zwariowane i jeszcze do mnie nie dotarło. Może stanie się to w ciągu najbliższego tygodnia – podsumowała mistrzyni.

Swoje myśli po finale przekazała także pokonana Aryna Sabalenka. Zawodniczka z Mińska przybyła na tradycyjną konferencję i to tam pojawiły się pierwsze analizy:

Na pewno wyniosę z tego turnieju jakieś pozytywy, ale były też gorsze momenty. Akceptacja porażki to proces, podczas którego można się wiele nauczyć. Postaram się wyciągnąć wnioski i wrócę silniejsza.

W pierwszym secie całkiem nieźle radziłam sobie z emocjami. Skupiałam się na sobie, a nie na rywalce czy publiczności. Ona znakomicie się dziś poruszała, a w drugim secie ja zaczęłam za dużo myśleć. Straciłam wtedy moc uderzeń i popełniałam proste błędy. Było kilka kluczowych momentów, które przegrałam i to pozwoliło jej odwrócić mecz. Powiedziałabym, że często walczę na korcie sama ze sobą i nie zawsze wygrywam. Będę zatem pracować jeszcze ciężej, by być jeszcze lepszą.

– Wyjeżdżam z tego turnieju jako numer jeden, więc nie czuję się aż tak bardzo przygnębiona. To pewnie jeszcze przyjdzie, a tymczasem wybiorę się na drinka. Nie wiem, czy wolno to mówić głośno, ale sportowcy też czasem piją. Oczywiście nie są to duże ilości (śmiech). Osiągnięcie szczytu rankingu to wielki sukces. Jestem dumna z tego, jak pracowałam, by to się udało. Teraz będę mogła powiedzieć, że byłam liderką, ale chciałabym też skończyć rok na tym miejscu. Ten cel daje mi motywację – zakończyła 25-latka.

Po US Open Sabalenka będzie pierwszą rakietą świata, zaś Coco Gauff awansuje na trzecią lokatę. Między finalistkami z Nowego Jorku plasować się będzie Iga Świątek.

US Open. Gauff wygrywa wojnę nerwów i zdobywa wymarzony tytuł!

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Sześć lat musieli czekać Amerykanie na triumf swojej reprezentantki na kortach Flushing Meadows. W sobotnim finale Coco Gauff pokonała Arynę Sabalenką i zdobyła pierwszy w karierze tytuł wielkoszlemowy.

Spotkanie lepiej rozpoczęła 25-latka urodzona w Mińsku, która już w pierwszym gemie odebrała podanie przeciwniczce i odskoczyła na 2:0. W kolejnych gemach Białorusinka popełniała trochę zbyt dużo niewymuszonych błędów, w tym również serwisowych i faworytka gospodarzy odrobiła stratę. Turniejowa „dwójka” szybko jednak opanowała nerwy i w kolejnych gemach kontrolowała już przebieg gry. Gauff grała zdecydowanie zbyt pasywnie, a pod presją ze strony rywalki bardzo często myliła się ze strony forhandowej. Reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów wygrała cztery kolejne gemy i objęła prowadzenie w mecze.

Na początku drugiej odsłony spotkania Amerykanka zaczęła lepiej serwować i odważniej grać z linii końcowej. Z kolei Sabalenka zaczęła grać bardzo nerwowo. Za bardzo się spieszyła, przez co popełniała mnóstwo błędów szczególnie z forhandu. Faworytka gospodarzy potrafiła to wykorzystać. Odebrała podanie rywalce w czwartym gemie, dzięki czemu odskoczyła na 4:1. Przewagę utrzymała już do końca partii i wyrównała stan rywalizacji.

Na początku decydującego seta obraz gry się nie zmienił. Amerykanka bardzo dobrze się poruszała i ofiarnie grała w obronie. Z kolei mistrzyni Australian Open seryjnie kończyła wymiany prostymi błędami i dopiero przy wyniku 0:4 po raz pierwszy zdołała utrzymać podanie. W przerwie między gemami nowa liderka światowego rankingu z powodu urazu nogi poprosiła o pomoc medyczną. Dłuższa przerwa grze na chwilę wybiła z rytmu Gauff, która po powrocie na kort straciła podanie. Szybko jednak odzyskała odpowiedni rytm gry. Sabalenka z kolei już do końca nie potrafiła uporządkować swojego tenisa. Młodsza z tenisistek w dwóch ostatnich gemach straciła tylko jeden punkt i po 2 godzinach i 6 minutach walki mogła wznieść ręce w geście triumfu.

Coc Gauff w sobotę zdobyła pierwszy tytuł wielkoszlemowy w karierze. Została trzecią amerykańską nastolatką, która zwyciężyła w nowojorskiej imprezie. Wcześniej dokonały tego tylko Tracy Austin i Serena Williams.


Wyniki

Finał singla 

Coco Gauff (USA, 6) – Aryna Sabalenka (2) 2:6 6:3 6:2